Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2010

34. Pękające mury II.

Wyjazdmoich rodziców skończył się jeszcze szybciej, niż się zaczął. W związku z tym,Huncwoci opuścili mój dom. Dziewczyny zresztą również. Pozostałe dwa tygodnie,które mi zostały do końca wakacji, poświęciłam na naukę i czytanie. W końcu niemiałam kiedy tego zrobić. Ani się obejrzałam, a przyszedł 1 września. I tak,jak co roku, z wielką uciechą wracałam do mojego drugiego domu. Jako, że trochęzaspaliśmy, na peron 9 i ¾ dotarłam minutę przed odjazdem pociągu. Wskoczyłamdo ostatniego wagonu i rozpoczęłam poszukiwanie dziewczyn. Spoglądałam kolejnodo przedziałów, modląc się, żeby to był właśnie ten, którego szukam. W końcuznalazłam ich, oczywiście w towarzystwie Huncwotów. Pociąg zagwizdał,oznajmiając, że to ostateczny czas na wsiadanie do wagonów. -Gdzieta Lily? – usłyszałam martwiący się głos Kate i zobaczyłam, jak Angela wychylasię przez okno, zapewne szukając mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się szeroko iwkroczyłam do przedziału. Wszyscy zwrócili na mnie wzrok. -Cześć.– wyszczerzyłam

34. Pękające mury I.

Cześć. Wiem, długo mnie tutaj nie było. Nie będę tłumaczyładlaczego. Zmusiłam się do notki, bo gdybym jej nie napisała, najpewniejusunęłabym lub zawiesiła na wieczne nieodwieszenie tego bloga. Nie mam żadnejkoncepcji na to, co ma się z nimi wszystkimi dziać, nie mam weny, nie mampomysłów, ani nawet ochoty na pisanie. No i chyba Ameryki nie odkryję, jeślinapiszę, że ta notka jest niedopracowana, nieudana i zapewne zawiera pełnobłędów. Jestem zadowolona jedynie z paru malusieńkich kawałków (jak nie zdań).Dobra, nie będę więcej tutaj rozprawiać się nad tym rozdziałem. Chciałam tylkopowiedzieć, że nowy rozdział pojawi się sama nie wiem kiedy. O ile w ogóle siępojawi. No i notka dzielona na pół, chociaż ma tylko 9 stron. Pozdrawiam i dziękuję, że jesteście. Leksia *** Z cichym jękiem obudziłam się następnego dnia. Czułam, jaksłońce świeci mi po twarzy, ale bałam się tego, co mogłam zobaczyć po otwarciuoczu. Leżałam na czymś miękkim, a na moich nogach leżało coś ciężkiego. Wgł

33. Impreza II.

  – Nie potrafię się nadziwić tym, że jesteś taka... zwyczajna – odparłam powoli. Ona roześmiała się.   – Chodzi ci o to? – wskazała na siebie, a ja przytaknęłam głową.   – Dobra, nieważne – machnęłam ręką i uśmiechnęłam się. – Co chciałaś?   – Co z dywanami? Ich się chyba nie wyciera szmatą, nie? – spytała i wyszczerzyła zęby.   – Tam, w szafie, jest odkurzacz – oznajmiłam, podeszłam do wspomnianej szafy i wyciągnęłam odkurzacz. Włączyłam go do kontaktu i wskazałam na przycisk włączania. – Tutaj się włącza – poinformowałam ją i poszłam sobie. Brunetka coś powiedziała, ale już jej nie słyszałam, bo musiałam wrócić do swojej roboty. Chciałam się wziąć za wyciąganie ciasta z piekarnika, gdy usłyszałam odgłos odkurzacza, a potem dziewczęcy wrzask. Wymieniłyśmy z Angeliną zaniepokojone spojrzenie i pobiegłyśmy do salonu, gdzie przedtem przebywała nasza przyjaciółka. Na środku leżało włączone urządzenie, na widok którego Angelina zrobiła bardzo zdziwioną minę, ale po Kate nie był