Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2010

26. Problemy z Troy II

Łąka. Zielona, miękka trawa. Słońce. Czyste niebo, żadnej chmurki. Biegnę boso. Okręcam się wokół własnej osi i padam na trawę ze śmiechem. Obok mnie kładzie się wysoki brunet. Patrzymy w niebo. Jest takie błękitne. Oboje odwracamy głowy w swoim kierunku. Zatapiam się w orzechowym spojrzeniu. Zbliżamy się do siebie i...  – Lily! – z mojego snu obudził mnie głos... Adama? – Liluś, wstawaj – tak, to Adam. Łóżko niedaleko mnie ugięło się pod ciężarem jego ciała. Westchnęłam cicho i otworzyłam oczy. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, gdy zobaczyłam nad sobą granatowe oczy. Te same, co we śnie. Nie! Stop! Wróć! Sięgnęłam pamięcią do snu i uśmiech mi zrzedł, gdy zdałam sobie sprawę, kim jest właściciel orzechowych oczu.  – Coś się stało? – spytał Adam, marszcząc brwi. Przywołałam uśmiech z powrotem na twarz i przeciągnęłam się.  – Nic. Tylko zdałam sobie sprawę, że dzisiaj muszę jechać do domu – tak, skłamałam. A po co mu było wiedzieć, że śnię o Potterze?  – Mnie również nie cieszy

26. Problemy z Troy I

 – Lily, gotowa?  – 5 minut! – krzyknęłam w odpowiedzi do Adama, który czekał na mnie pod drzwiami do łazienki. Pociągnęłam ostatni raz rzęsy tuszem, spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się. Miałam rozpuszczone, delikatnie pofalowane włosy, dość mocny, ciemny makijaż, a ubrana byłam w beżową sukienkę całą we frędzelki, szare buty na obcasie w wężowy wzór, ciemnoszarą garsonkę z ćwiekami na ramionach i torebkę pod kolor sukienki. Otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki.  – I jak? – spytałam, a chłopak zagwizdał cicho. Podszedł do mnie i okręcił wokół mojej osi.  – Wyglądasz... – zaczął – No brak mi słów!  – Aż tak tragicznie? – spytałam z nutką żalu w głosie.  – No wiesz... w drużynie mamy facetów, mogę być zazdrosny – wyszczerzył zęby.  – Cóż, w drużynie macie również i dziewczyny – powiedziałam niezadowolonym tonem, robiąc naburmuszoną minę.  – O co ci chodzi? – spytał, przyglądając mi się uważnie.  – Jak się tam dostaniemy? – zmieniłam temat.  – Ernie nas zaw

25. Mecz i Catherine.

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie, bo o 7 rano. Przeciągnęłam się w łóżku i spojrzałam na okno. Niebo było bardzo zachmurzone i zapowiadał się deszcz. Cmoknęłam z niezadowoleniem. Nie była to wymarzona pogoda do gry, a jak zacznie padać, to już w ogóle. Wstałam, wzięłam ubrania i skierowałam się do łazienki. Tam umyłam twarz, zęby, uczesałam się, pomalowałam i ubrałam. Zajęło mi to dobre 20 minut. Potem wyszłam z łazienki, pościeliłam łóżko i poszłam do sypialni Adama. Weszłam cichutko i na palcach podeszłam do jego łóżka. Wyglądał cudownie. Tak niewinnie. Jego włosy były w totalnym bałaganie, na ustach miał leciutki uśmiech. Był wtulony w poduszkę i do połowy przykryty kołdrą. Usiadłam delikatnie na brzegu łóżka i wpatrywałam się w niego. Odgarnęłam mu brązowe kosmyki z czoła. Zaczął się poruszać, a po chwili otworzył oczy. Pierwsze zdziwił się lekko, ale potem uśmiech zagościł na jego twarzy.  – Dzień dobry – powiedziałam wesoło.  – Cóż za miły poranek – przeciągnął