Przejdź do głównej zawartości

26. Problemy z Troy I

 – Lily, gotowa?

 – 5 minut! – krzyknęłam w odpowiedzi do Adama, który czekał na mnie pod drzwiami do łazienki. Pociągnęłam ostatni raz rzęsy tuszem, spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się. Miałam rozpuszczone, delikatnie pofalowane włosy, dość mocny, ciemny makijaż, a ubrana byłam w beżową sukienkę całą we frędzelki, szare buty na obcasie w wężowy wzór, ciemnoszarą garsonkę z ćwiekami na ramionach i torebkę pod kolor sukienki. Otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki.

 – I jak? – spytałam, a chłopak zagwizdał cicho. Podszedł do mnie i okręcił wokół mojej osi.

 – Wyglądasz... – zaczął – No brak mi słów!

 – Aż tak tragicznie? – spytałam z nutką żalu w głosie.

 – No wiesz... w drużynie mamy facetów, mogę być zazdrosny – wyszczerzył zęby.

 – Cóż, w drużynie macie również i dziewczyny – powiedziałam niezadowolonym tonem, robiąc naburmuszoną minę.

 – O co ci chodzi? – spytał, przyglądając mi się uważnie.

 – Jak się tam dostaniemy? – zmieniłam temat.

 – Ernie nas zawiezie – poinformował mnie i nadal mi się przyglądał. – O co ci chodziło z tymi dziewczynami? – ponowił pytanie. Zbliżyłam się do niego z niewinną miną i spojrzałam nieśmiało mu w oczy. Przejechałam palcem po jego torsie, zataczając kółka. Chłopak momentalnie zapomniał o pytaniu i ujął moją twarz w dłonie. Zbliżył swoje usta do moich. Dzielił nas dosłownie milimetr... Wyswobodziłam się delikatnie z jego uścisku w ostatnim momencie i odwróciłam się.

 – Idziemy? – spojrzałam na niego przez ramię z zalotnym uśmiechem. On potrząsnął głową i jakby się ocknął. Zaśmiałam się.

 – Jesteś niesamowita – mruknął, ale uśmiechnął się. – Idziemy, idziemy. Mówiłem ci już, że wyglądasz, jak bogini? – podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Wyszliśmy z mieszkania, zamykając je na klucz.

 – Gdzie się wybieracie? – podskoczyłam lekko i odwróciłam się w stronę, skąd dochodził głos.

 – Idziemy świętować zwycięstwo droga pani McDuffal – odpowiedział uprzejmie Adam i uśmiechnął się.

 – Ach, ci młodzi. Nic tylko byście imprezowali – mruknęła niezadowolona. – A co to? Znowu nowa dziewczyna? – poczłapała w naszą stronę, chwyciła mnie za ramiona i przyglądała się mi.

 – Ta sama – odezwałam się, nieco zbyt dosadnie.

 – To ty Lily! – odetchnęła z ulgą i puściła mnie. – Już myślałam, że kolejna. No, no, zmieniasz się, jak kameleon.

 – Po prostu idziemy na imprezę, więc trzeba jakoś wyglądać – odparłam.

 – A co ci się w oczy stało, moja droga? Ubrudziłaś się – stwierdziła wbijając oskarżycielskie spojrzenie w moją twarz.

 – To jest makijaż – poinformowałam ją z zaciśniętymi zębami.

 – My już musimy iść, pani McDuffal, bo przyjechał po nas samochód – Adam zainterweniował i pociągnął mnie za rękę. – Miłego wieczoru!

 – Nawzajem, tylko nie pijcie dużo Ognistej – pomachała nam i poczłapała do kamienicy.

 – Ta kobieta działa mi na nerwy – warknęłam.

 – Spokojnie Liluś. Dla mnie wyglądasz bosko – uśmiechnął się do mnie i mocniej objął. Doszliśmy do auta, Adam otworzył mi drzwi i wgramoliliśmy się do środka.

 – Cześć Ernie – uśmiechnęłam się szeroko, a kierowca zasalutował.

 – Bardzo ładnie wyglądasz – powiedział, przyglądając mi się w lusterku.

 – Dzięki – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

 – Kierunek?

 – Gacie Merlina – rzucił Adam i objął mnie.

 – Gacie Merlina? – spytałam ze śmiechem.

 – Nasz ulubiony czarodziejski klub tutaj – poinformował mnie i uśmiechnął się. – Fajnie tam, prawda Ernie?

 – Yhym – przytaknął kierowca i ruszył.

 – Jedziemy po kogoś? – ponownie zadałam pytanie.

 – Nie, jedziemy sami – odpowiedział Ernie i skręcił w prawo, w jakąś poboczną uliczkę. – Uwaga – ostrzegł i gwałtownie skręcił w lewo. Zdążyłam jednak szybko chwycić się fotela z przodu i nie ucierpiałam. W przeciwieństwie do Adama, który wpadł na drzwi auta. Roześmiałam się, a on zmierzył mnie karcącym spojrzeniem.

 – Ostrzegałem – wtrącił Ernie i uśmiechnął się. Jechaliśmy jakieś 5 minut w ciszy. – Jesteśmy na miejscu – oznajmił mężczyzna. – Miłej zabawy.

 – Dzięki – rzucił Adam i wysiedliśmy z auta. Byliśmy w jakiejś bocznej uliczce, umieszczonej pomiędzy starymi kamienicami. W jednym budynku zauważyłam schody prowadzące na dół i szyld „Gacie Merlina”. Spojrzałam na Adama, a ten tylko kiwnął głową w tamtą stronę i pociągnął mnie za rękę. Zeszliśmy po schodach i pchnęliśmy drzwi, wchodząc do środka. Panował tam półmrok i leciał właśnie nowy, bardzo taneczny kawałek Śpiewających Wilkołaków. Na środku było miejsce do tańczenia, gdzie bawiło się kilka młodych ludzi. Naprzeciw drzwi był bar, za którym stała atrakcyjna, młoda kobieta z kruczoczarnymi włosami i szczuplutką twarzą. Przy barze siedziało czterech młodych czarodziejów, którzy zagadywali, wodząc za nią maślanymi oczami i pijąc piwo. Naokoło parkietu były kilku lub kilkunastoosobowe loże, w których siedzieli najróżniejsi ludzie, z reguły młodzi. Ogólnie klub był ogromny, co podejrzewałam, że było skutkiem zaklęcia rozszerzającego. Skierowaliśmy się do loży, gdzie siedziała pozostała szóstka zawodników z drużyny, niektórzy mieli partnerów. Od razu dostrzegłam Catherine, która miała włosy upięte w niskiego kucyka i była ubrana w łososiową, obcisłą sukienkę bez ramiączek, sięgającą połowy uda oraz buty na wysokim obcasie tego samego koloru. Obserwowała mnie uważnie i zacisnęła usta, gdy zobaczyła rękę Adama na mojej kibici.

 – Cześć wam wszystkim – Adam przywitał się z każdym uściśnięciem ręki. – To jest Lily – przedstawił mnie.

 – Dziewczyna Adama – poinformowała Catherine uprzejmym tonem.

 – Jurij Miediew – pocałował mnie w rękę niski i szczupły mężczyzna o rudych włosach o  spojrzeniu piwnych oczu, cały w piegach.

 – Mary Keith, dziewczyna Jurija – śliczna, młodziutka brunetka o sympatycznym uśmiechu i czarnych oczach skinęła mi głową.

 – Sean West. A to moja żona Jennifer – uścisnęłam rękę barczystemu i wysokiemu mężczyźnie, również o płomiennorudych włosach oraz niskiej i chudziutkiej blondynce.

 – Sarah McKey, oraz mój mąż Harry – uśmiechnęła się wysoka, niebieskooka szatynka o pucołowatych policzkach. Jej mąż Harry był jej wzrostu, trochę starszym mężczyzną o dobrze rozwiniętym mięśniu piwnym.

 – Alexander Hawk, ten starszy – puścił mi oczko średniego wzrostu umięśniony blondyn o wesołym spojrzeniu zielonych tęczówek.

 – Victor Hawk. Rok młodszy brat – roześmiał się niski brunet, również dobrze umięśniony o takich samych oczach, jak jego brat. W końcu usiedliśmy na wolnych miejscach. Jako, że było tutaj ciepło, ściągnęłam żakiet.

 – To co pijemy? – spytał młodszy Hawk.

 – Ognista? – zaproponowała Sarah, a wszyscy ochoczo pokiwali głowami, tak więc ona wstała, podeszła do baru i po minucie szła z uniesioną różdżką, lewitując przed sobą 11 szklanek i kilka butelek Ognistej Whisky. Postawiła to na stole i usiadła, uśmiechając się.

 – No to, za wygraną – powiedział Adam i rozlał wszystkim. – Zdrowie! – poczułam ostry zapach trunku i po chwili wypiłam swoją porcję, oblizując usta. Adam spojrzał na mnie ukradkiem i uśmiechnął się.

 – W końcu napijesz się tej ognistej ze mną, jak obiecywałaś na spotkaniu klubu – mruknął mi do ucha, a ja roześmiałam się i pstryknęłam go w nos. Kątem oka zauważyłam, że Catherine przygląda nam się ukradkowo.

 – Ja nic nie obiecywałam. A tak poza tym, to nieładnie rozpijać nieletnich – pokiwałam palcem.

 – A tam, marudzisz – cmoknął mnie krótko w usta. Uśmiechnęłam się słodko i chwyciłam jego rękę pod stołem.

 – Hej, Lily – odwróciłam się w stronę Jurija. – To tobie podpisywaliśmy się na zdjęciach, prawda? – wyszczerzył zęby, a ja uśmiechnęłam się.

 – Tak – odparłam. – Od kiedy interesuję się Quidditchem, kibicuję Hipogryfom. No i miałam szczęście poznać Adama. A teraz was.

 – Byłem ulubionym zawodnikiem Lily – oznajmił mój chłopak i dumnie wypiął pierś.

 – Poważnie? – zainteresowała się Mary. Przytaknęłam. – To świetnie! Ja z Jurijem odwrotnie. Zawsze kibicowałam Goblinom z Aberdeen. A jak wiadomo, Złoci się z nimi nie lubią – uśmiechnęła się szeroko, ukazując idealnie białe i równe zęby. Była naprawdę śliczna. Gdy się uśmiechała, w prawym policzku robił jej się dołeczek, a czarne oczy błyszczały.

 – To jak się poznaliście? – spytałam z zainteresowaniem.

 – Na meczu oczywiście. Jurij miał kontuzję i nie grał. Obserwował mecz i siedział obok mnie.

 – Zauroczyła mnie tym, że z takim sercem kibicowała – dodał Jurij i roześmiał się. – Mimo, że z różnych drużyn, i to jak różnych, to zaprosiłem ją na kawę po meczu, a ona jakimś cudem się zgodziła.

 – Romantyczna historia – wtrąciła Catherine ze szczerym uśmiechem, zwracając się do pary. – A Adam gdzie cię poznał? – zlustrowała mnie chłodnym spojrzeniem piwnych oczu.

 – Podczas spotkania na klubie Ślimaka organizowanego przez Slughorna, nauczyciela...

 – Wszyscy doskonale wiemy, kim jest Slughorn i jego klub, moja droga – wtrąciła z przesłodzonym uśmiechem. Zrobiło mi się strasznie głupio i nie wiedziałam, co powiedzieć.

 – Ja nie wiem Catherine – odezwał się Jurij, wręcz lodowato. Dziewczyna zmierzyła go zdeterminowanym spojrzeniem. – Przypominam, że uczyłem się w Durmstrangu. Tak więc, co z tym nauczycielem Lily? – tym razem zwrócił się do mnie z miłym uśmiechem. Poczułam ogromny przypływ sympatii do niego.

 – Jest to nauczyciel eliksirów. Ma swoich ulubieńców w szkole i już tych, co ukończyli Hogwart. Co jakiś czas organizuje spotkania, na które zaprasza wszystkich swoich ulubieńców. No i na takim spotkaniu Adam uratował mnie od jakiegoś nudziarza – powiedziałam szybko, jednym tchem, próbując nie wdawać się w szczegóły.

 – To również fajnie – odezwał się Sean. – Ja moją żonę znałem od dziecka. Prawda kochanie? – zwrócił się do Jennifer, która wtuliła się w jego ramię i przytaknęła z uśmiechem. – Byliśmy sąsiadami. Ona pochodzi z mugolskiej rodziny, a ja z czarodziejskiej. I zawsze dokuczałem jej, bo myślałem, że to śmieszne, że ktoś jest mugolem. To znaczy byłem mały i nie wiedziałem, że to nieładnie – usprawiedliwił się i z zażenowaniem podrapał w głowę, robiąc bałagan na głowie. Od razu przed oczami stanął mi Potter, który mierzwi sobie włosy. – No, a potem spotkałem ją na peronie. Byłem w 3 klasie, a ona w 1 i nie wiedziała, jak ma się dostać na peron. Pomogłem jej, ale ona nadal żywiła do mnie urazę. No i dopiero w mojej 7 klasie zaprzyjaźniliśmy się, a 4 lata później wzięliśmy ślub.

 – Ja Sarah poznałem na wakacjach w Egipcie. Opalała się na plaży i od razu wpadła mi w oko. – wyszczerzył zęby Harry. – Pamiętam jak wyszła z wody bez stanika. Ale miałem radochę, bo to ja jej odwiązałem – wszyscy roześmiali się. Sarah popłakała się ze śmiechu.

 – Byłam na niego obrażona do końca tych wakacji, a on codziennie mnie przepraszał, ale bezskutecznie – odezwała się, ocierając łzy.

 – Potem szukałem jej praktycznie po całej Anglii, gdy usłyszałem, że Złote Hipogryfy przyjęły nową ścigającą i zobaczyłem ją na plakacie, o mało nie umarłem z radości, bo sam mieszkałem niedaleko Liverpool.

 – Był na każdym meczu – oznajmiła dumnie Sarah. – W końcu dałam się zaprosić na randkę. A od pół roku jesteśmy małżeństwem.

 – Jeeej, romantyczna i zabawna historia – odezwałam się z uśmiechem, a małżeństwo odwzajemniło uśmiech.

 – No cóż. My się poznaliśmy dokładnie w dzień moich pierwszych urodzin. Victor zrobił na mnie takie wrażenie, że nie pamiętam w ogóle tego dnia – odezwał się Alexander, a wszyscy roześmiali się.

 – Albo byłeś tak pijany, że nie pamiętałeś – dodał Victor, wywołując kolejną salwę śmiechu wśród nas.

 – Serio macie w ten sam dzień urodziny? – spytałam z zainteresowaniem. Oboje pokiwali głowami.

 – Nasza siostra, która jest rok młodsza ode mnie również się urodziła wtedy, gdy my – dodał Victor.

 – Magiczny dzień dla Hawków? – spytał, a raczej stwierdził Adam.

 – Taaa. Co roku musieliśmy słuchać ględzenia, że nie ma pieniędzy, bo trzeba nam wszystkim prezenty kupić – wyszczerzył zęby Alexander.

 – Nigdy nie zapomnę jak matka mówiła, że ten dzień, to jej przekleństwo – roześmiał się Victor. – Ja i Alex byliśmy naprawdę nieznośnymi bachorami. Dzień w dzień coś broiliśmy. To niechcący spaliłem ogródek sąsiadów, to zamknęliśmy kota w kanałach.

 – Raz powiesiliśmy jakiegoś mugola, który nam dokuczał na drzewie i tak wisiał cały dzień.

 – Matka miała z nami urwanie głowy. Dziwię się, że nie trafiła do Świętego Munga – wyszczerzył zęby Victor.

 – Jeszcze potem wciągnęliśmy w nasze wybryki siostrę – roześmiał się Alex, a wszyscy mu zawtórowali.

 – A może ty Lilyanne opowiesz nam coś o sobie? – odezwała się Troy, a wszyscy zwrócili wzrok na mnie.

 – Ja? Nie mam nic ciekawego do powiedzenia o sobie – powiedziałam zakłopotana.

 – No gdzieś chyba musisz mieszkać? – ciągnęła szatynka i ze sztucznym uśmiechem oczekiwała, aż coś powiem.

 – Naprawdę nie ma o czym gadać – mruknęłam cicho. – To jest wasz wieczór, więc może zajmijmy się czymś ciekawszym – zaproponowałam, szukając poparcia wśród któregoś z obecnych.

 – Wiesz Lily, na zabawę zawsze przyjdzie czas – uśmiechnął się Jurij. – Jeśli nie chcesz, to nie opowiadaj, ale fanie by było, gdybyś jednak cokolwiek powiedziała – spojrzałam na Adama, a ten kiwnął zachęcająco głową. Westchnęłam i zwróciłam wzrok spowrotem na innych.

 – Więc pochodzę z rodziny mugoli, mam siostrę, która mnie nie lubi, bo jestem czarownicą. Mieszkam w Londynie i teraz chodzę na 5 rok Hogwartu – wzruszyłam ramionami, a reszta uśmiechnęła się.

 – Adam, jakoś strasznie młodą sobie wybrałeś tą dziewczynę – zauważyła Cath z jadowitym uśmiechem, nadal gapiąc się na mnie. Zmrużyłam oczy i wbiłam w nią odważny wzrok.

 – 16 lat ma skończone, a ja mam 20 w tym roku – odparł obojętnie Adam. – Mam być z jakąś 40-letnią kobietą?

 – No nie, ale jakąś w twoim wieku – rzekła Catherine niedbale poprawiając włosy.

 – Pilnuj swoich spraw – odezwałam się lodowatym tonem. Wszyscy zamarli i wpatrywali się to we mnie, to w szatynkę. Ona na początku nie wiedziała, co ma powiedzieć i podniosła jedną brew.

 – Co powiedziałaś kochana, bo nie dosłyszałam? – spytała słodko, udając niewiniątko.

 – No cóż, uszy się myje, a nie wietrzy – taka mała wskazówka na przyszłość, moja droga – powiedziałam jadowicie, kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa. Dziewczyna nie wiedziała, co ma zrobić. Wszyscy zdawali się czekać na jakiś wybuch, bo osłupieli i zapadła kompletna cisza.

 – Jeżeli tak cię boli twój młody wiek, to bardzo mi przykro, ale proszę cię, nie oburzaj się tak – odezwała się po chwili milczenia.

 – Nie, nie boli mnie. Wręcz przeciwnie, przynajmniej nie muszę się martwić zmarszczkami, jak niektórzy – odpowiedziałam, mierząc jej twarz znaczącym wzrokiem. Ona nabierała powietrza, by coś mi odburknąć, ale Alexander zainterweniował.

 – To może napijmy się za eee... – spojrzał po wszystkich, szukając pomocy.

 – Lily. Za nową dziewczynę Adama – wpadł mu w słowo Jurij, mierząc pogardliwym spojrzeniem Catherine, a posyłając mi uśmiech.

 – Mam lepszy pomysł – wstałam i odezwałam się. – Wypijmy za wszystkich tutaj zebranych dzisiaj – podniosłam szklankę z Whisky i wypiłam na raz. Reszta zrobiła to samo.

 – A ty tak w ogóle, to chyba nie za bardzo możesz pić – zauważyła Catherine, krytycznie patrząc na moją szklankę.

 – Cath, uspokój się w końcu – nie wytrzymał w końcu Jurij i rzucił jej wściekłe spojrzenie. – Uczepiłaś się jej, jakby ci coś zrobiła. No chyba, że jesteś zazdrosna, bo ty nikogo nie masz – znowu zapadła niezręczna cisza, podczas której Jurij i Catherine mierzyli się spojrzeniami, a reszta zdawała się na coś czekać. W końcu szatynka opuściła wzrok i zajęła się rozmową z Sarah.

 – Idę na dwór się przewietrzyć – oznajmiłam i wstałam z siedzenia.

 – Iść z tobą? – spytał Adam. Pokręciłam głową i posłałam mu uśmiech. Przeszłam przez lokal, omijając tańczące pary, pchnęłam drzwi i wyszłam na dwór. Od razu uderzył mnie powiew chłodnego powietrza. Jako, że nie wzięłam żakietu, zatrzęsłam się lekko, bo na dworze było naprawdę zimno. No i padał deszcz. Na szczęście stałam pod małym daszkiem, więc byłam sucha. Stałam tak, patrząc na padający deszcz, gdy ktoś otworzył drzwi. Nawet nie odwróciłam się, tylko poczułam, jak ten ktoś staje obok mnie, odpalając coś. Potem poczułam smród papierosa.

 – Nie przejmuj się Catherine – powiedział męski głos i wypuścił szary dym z ust.

 – Nie przejmuje się – odparłam, patrząc gdzieś przed siebie.

 – Ale gratuluję ogólnie – spojrzałam na niego zdziwiona. – Troy jest osobą, która uwielbia rządzić wszystkimi, mieć nad wszystkim kontrolę. I uwielbia to okazywać. Byłaś jedną z niewielu osób, które jej się postawili – uśmiechnął się. – Zauważyłaś chyba, że każdy bał się jej cokolwiek powiedzieć i wszyscy tylko czekali, aż ona cię zmiesza z błotem. Nie bierz im tego za złe. Oni po prostu jej się boją.

 – Ale ty jej się postawiłeś, o ile można użyć takiego słowa – zauważyłam, a on pokręcił głową z uśmiechem. – Co jest, lub było między nią, a tobą, Jurij? – podniósł głowę i spojrzał zaskoczony na mnie. Potem spowrotem uśmiech zagościł na jego twarzy.

 – Widzę, że Adam wybrał sobie naprawdę inteligentną i spostrzegawczą dziewczynę.

 – Czyli jednak dobrze wyczułam, że między wami coś jest.

 – Było – zaśmiał się gorzko. – Widzisz, Catherine jest dziewczyną, która zawsze osiąga wyznaczony sobie cel. No i chyba nietrudno zgadnąć, że tymi celami są głównie faceci. Gdy tylko przybyłem do drużyny, zaczęła mnie podrywać. Niedługo potem wylądowaliśmy w łóżku – zdziwiła mnie jego szczerość. Ale on nie przejmował się tym, że trochę wywaliłam na niego gały, gdy to powiedział i kontynuował. – Zauroczyłem się w niej, ale ona się tylko bawi, więc po kilku gorących nocach, rzuciła mnie.

 – Nawet nie wiem, co powiedzieć – mruknęłam zażenowana. Jurij machnął ręką i uśmiechnął się.

 – Stare czasy. Po prostu byłem nią zauroczony, nic więcej. Po miesiącu przeszło i od tego czasu skaczemy sobie trochę do gardeł. Dopiero, gdy otrząsnąłem się z tego romansu, zobaczyłem jaka jest na prawdę. Rozpieszczona jedynaczka z dobrego rodu, czysta krew i takie pierdoły. Pomiata wszystkimi wokół, nie liczy się z nikim.

 – Można to nawet zauważyć w jej grze – stwierdziłam, marszcząc czoło – Jak dostanie piłkę, nie podaje do innych, tylko sama leci do bramek. Sarah i Sean współpracują. Ona działa sama. Skutecznie, ale sama.

 – No widzisz – uśmiechnął się.

 – Ale nie rozumiem, dlaczego uczepiła się mnie. Innych partnerów też się tak czepia? – spytałam, chociaż dobrze wiedziałam dlaczego. Jurij podrapał się po głowie z zażenowaniem.

 – Jakby ci to powiedzieć... – wymamrotał.

 – Najlepiej prosto z mostu, nie owijając w bawełnę – podsunęłam mu.

 – Okej. A więc Troy poluje na Adama, odkąd się pojawił w drużynie. Ten jednak nie dał się nabrać na jej sztuczki. Polubił ją, chyba jako jedyny z całej drużyny, ale przez cały rok jej się opiera. I najlepsze, że w ogóle nie okazuje żadnych oznak jakiegokolwiek zainteresowania jej osobą, poza zwykłym koleżeństwem. A Catherine się wścieka. A jak się dowiedziała, że przyjeżdża do niego jakaś dziewczyna, to cały trening nie trafiała do pustych słupków – zmarszczyłam brwi i otworzyłam usta ze zdziwienia. Tego się nie spodziewałam. – Denerwuje ją to, że nie potrafi osiągnąć czegoś, czego pragnie. Widzisz, jak dzisiaj się wystroiła? Zwykle na spotkania z nami aż tak się nie stara.

 – Więc jednak dobrze przypuszczałam, że muszę się mieć na baczności – mruknęłam.

 – Musisz mieć się na baczności, ale nie z powodu Adama, ale samej siebie – powiedział powoli. Spojrzałam na niego pytająco. – No, nie udawajmy, że Adam przez rok nie miał dziewczyny. Takie poważniejsze, to, oprócz ciebie, miał dwie. Oby dwie zerwały z nim, z powodu Catherine. Tak im dawała popalić.

 – Suka – wymsknęło mi się. Zatkałam szybko usta. – Przepraszam, poniosło mnie.

 – Nic się nie stało. Wręcz jej posłodziłaś – roześmiał się.

 – Ale skoro Adam tych dziewczyn nie zdradził z nią, to dlaczego zerwały?

 – Bo widzisz Cath jest przesłodzona, aż za bardzo uprzejma, a zarazem kąśliwa i wredna. Taka była w stosunku do nich, więc one narzekały na nią i wywierały nacisk na bogu ducha winnego Adama, żeby przestał się z nią zadawać. Jak wiadomo, Adam nie widział niczego złego w zachowaniu Catherine, więc oburzał się o to. No i zataczało się kółeczko, które robiło się coraz ciaśniejsze, aż w końcu laska pękła i odeszła.

 – Boże, jakie to wszystko skomplikowane – roześmiałam się.

 – Nie boisz się? – spytał i przyjrzał mi się dokładnie.

 – Zapewniam cię, że o swoje walczyć potrafię. Nie z takimi sobie radziłam i z nie takimi sobie jeszcze poradzę. Skoro Catherine rzuciła rękawiczkę, podejmę ją.

 – I tak trzymać – uśmiechnął się krzepiąco i odpalił drugiego papierosa.

 – Sportowiec i palacz w jednym? – spytałam wskazując palcem na dym, wypuszczony z ust Jurija. On wzruszył ramionami.

 – Mój wujek jest mugolem i mnie nauczył gdy byłem u niego ostatnio. Mugolskie – wyszczerzył zęby.

 – Właśnie widzę, że mugolskie. Ale radzę rzucić. Można łatwo złapać jakieś świństwa. A poza tym twoja dziewczyna musi całować się z popielniczką – mruknęłam, a on roześmiał się.

 – Mary nie ma nic przeciwko – machnął ręką.

 – Nie ma nic przeciwko, bo nic nie wie? – spytałam, zbijając go z tropu.

 – Skąd wiedziałaś?! – wytrzeszczył na mnie oczy, a tym razem, to ja się roześmiałam. W tym momencie na zewnątrz wyszedł Adam i podszedł do nas.

 – Zimno tutaj, więc przyniosłem ci to – powiedział i narzucił na mnie mój żakiet. Uśmiechnęłam się wdzięcznie i cmoknęłam w policzek.

 – Dziękuję.

 – Nie ma za co. A co wy tutaj tak gawędzicie? – spytał i popatrzył na nas z uśmiechem.

 – Cholera Adam, dziewczynę masz naprawdę niezłą. Dobrze ci radzę, trzymaj ją i nie puszczaj nigdzie – Jurij poklepał go po ramieniu, mrugnął mi przyjaźnie i wszedł do środka, wyrzucając niedopalonego papierosa na ziemię. Adam, korzystając z okazji, że zostaliśmy sami, objął mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu, wpatrując się w ten sam punkt, co ja. Staliśmy tak chwilę uśmiechnięci, obserwując to, co się działo na ulicy.

 – Co tak patrzysz na ten deszcz? – spytał.

 – Myślę, że gdyby nie to, że jestem ubrana wyjściowo, zdjęłabym buty i pobiegała w tym deszczu – odparłam rozmarzonym głosem.

 – Jesteś szalona – roześmiał się.

 – Nie – zaprotestowałam – Po prostu kocham deszcz – uśmiechnęłam się błogo.

 – Rozumiem, ale chodź już do środka, bo zmarzniesz i będziesz chora. A jak cię przywiozę przeziębioną do domu, to twoja mama mnie zabije, wypatroszy, wypcha i powiesi na ścianie – mruknął i musnął ustami moją szyję.

 – Mam nadzieję, że to będzie ściana w moim pokoju – powiedziałam poważnym tonem. Adam parsknął śmiechem.

 – Plakat ci już nie wystarcza? – wyszczerzył zęby.

 – Wiesz, jakiś taki płaski ten plakat – pokazałam mu język. Zaczął mnie ciągnąć za rękę do środka. – Poczekaj jeszcze chwilę – marudziłam.

 – Nie ma mowy – odparł zdecydowanie i siłą wciągnął mnie do środka. Przeszliśmy przez całe pomieszczenie i usiedliśmy w loży.

 – Cześć gołąbeczki. – przywitała nas Sarah i wyszczerzyła zęby. Uśmiechnęłam się. Catherine zmierzyła mnie badawczym spojrzeniem.

 – Są wszyscy, to pijemy jeszcze trzy kolejki na raz i idziemy wszyscy na parkiet, co? – Alexander zatarł ręce, a gdy Victor mu przytaknął, wziął butelkę i rozlał każdemu do szklanki.

 – Za kobiety – zaproponował młodszy Hawk i wypiliśmy. Potem jeszcze dwie kolejki poszły i powoli wszyscy zaczęli iść na parkiet. Na początek Sarah z Harrym i Sean z Jennifer, potem Jurij z Mary. Widząc, że Troy patrzy wilczym (a przynajmniej tak mi się wydawało) wzrokiem na mojego chłopaka, szybko pociągnęłam go na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki, a kątem oka obserwowałam nasz stolik. Catherine nie udawała, że nam się nie przygląda. Wręcz przeciwnie. Bezczelnie wpatrywała się w nas. Ostrzegawczy ognik zapalił się w moich oczach. Odwróciłam się w stronę Adama i spojrzałam mu głęboko w oczy. Nie musiałam długo czekać, by złożył pocałunek na moich ustach. Zerknęłam w stronę stolika. Catherine porwała Alexandra i wkroczyła na parkiet. Zaczęli wirować w rytm piosenki, powoli zbliżając się do nas. Zaczęła się jakaś wolna piosenka o miłości. Adam przyciągnął mnie do siebie i objął mocno. Ja założyłam ręce na jego szyję i powoli kołysaliśmy się w rytm muzyki. Położyłam głowę na jego ramieniu i poczułam zapach jego perfum. Zamknęłam oczy, napawając się tym cudownym zapachem. Zapomniałam o całym otaczającym mnie świecie, zapomniałam nawet o Catherine, która tańczyła już tuż obok nas. Chciałam jedynie być wtulona w silne ramiona Adama i tańczyć z nim w nieskończoność. Poczułam jego oddech na karku, potem musnął mnie ustami. Oderwałam głowę i spojrzałam mu w oczy. Złączyliśmy się w długim i namiętnym pocałunku. W momencie, gdy skończyła się piosenka, skończyliśmy się całować i spowrotem przytuliłam się do niego. Zaczęło się coś szybszego, więc zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki, śmiejąc się i śpiewając największy przebój Śpiewających Wilkołaków.

 – Odbijany – usłyszałam i zostałam odepchnięta na bok. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Alexander porwał mnie do tańca. Obróciłam się i zobaczyłam jak Catherine coś mówi do Adama i zaczynają tańczyć. Royal podniósł kciuka do góry i uśmiechnął się do mnie. Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się do starszego Hawka. Próbowałam nie zwracać uwagi na tańczących obok nas Cath i Adama, jednak nie potrafiłam się skupić. Mój partner coś do mnie mówił, ale odpowiadałam mu półsłówkami, więc dał sobie spokój i zajął się obracaniem mnie. Wirowaliśmy coraz szybciej tak, że w końcu zapomniałam o zagrożeniu i poddałam się zabawie. Zaczęliśmy się śmiać z Alexandrem i wywijaliśmy ciałami, jak opętani, wymyślając coraz to głupsze ruchy. Przetańczyłam z nim tak trzy piosenki, nie zwracając uwagi na to, co się dzieje między Adamem, a Troy. Jednak, gdy zerknęłam przypadkowo w ich stronę, stanęłam bez ruchu. Alexander spojrzał zdziwiony na mnie, a potem w kierunku, w którym ja patrzyłam. Catherine tańczyła zmysłowo tyłem do niego, ocierając się całym ciałem (a szczególnie tyłkiem) o Adama. Schodziła na dół i spowrotem do góry, potem obróciła się do niego przodem i przejechała ręką od jego twarzy, aż po pas. Szepnęła mu coś do ucha, a ten uśmiechnął się. Obróciła się spowrotem i rozpoczęła swoje harce od nowa. Ręce Adama były położone na jej talii. Ukuło mnie okropne uczucie zazdrości i wściekłości na nich dwóch. Pałkarz nie wiedział, co powiedzieć i tylko podrapał się po głowie. Nie wiadomo skąd, znalazł się obok mnie Jurij, pociągnął mnie za rękę i wyprowadził na dwór. Uderzyło mnie zimne powietrze, ale nawet mnie to nie ruszyło, bo było mi gorąco ze złości. Gdy trochę się ocknęłam, spojrzałam na niego.

 – Zabiję ją! Adama też! – warknęłam i chciałam się wrócić tam, ale on przytrzymał mnie.

 – Spokojnie. To tylko taniec – powiedział, chyba próbując mnie uspokoić.

 – Tylko taniec?! Widziałeś, co ona robiła?! A ten idiota zamiast ją uspokoić, to z nią tańczył!

 – Masz, działają uspokajająco – wyciągnął rękę z paczką papierosów w moją stronę. Pierwsze posłałam mu krytyczne spojrzenie, ale w końcu sięgnęłam po jednego. On uśmiechnął się i odpalił mi papierosa. Próbowałam wciągnąć dym, ale nic z tego nie wyszło i tylko zakrztusiłam się i zaczęłam dusić. Jurij klepnął mnie mocno po plecach i trochę mi przeszło, ale nadal w gardle pozostał ohydny smak. Wyplułam ślinę i wzdrygnęłam się.

 – Co mnie napadło? – mruknęłam i skrzywiłam się.

-Spokojnie, to był twój pierwszy raz. Zawsze się tak dzieje – uśmiechnął się.

 – Pierwszy i ostatni – powiedziałam i wyrzuciłam mojego papierosa. – Nigdy w życiu! – wzdrygnęłam się znowu.

 – Nigdy nie mów nigdy – rzekł spokojnie szukający i wypuścił szary dym z ust.

 – Święta racja. Miałam okazję dużo razy się przekonać – burknęłam, przypominając sobie pocałunki z Potterem. Mimowolnie uśmiechnęłam się.

 – Czemu się uśmiechasz? – spytał.

 – Przypomniało mi się coś – odparłam, ale uśmiech mi zrzedł, gdy tylko pomyślałam sobie o tańczącej w środku parze.

 – Coś przyjemnego? – zadał kolejne pytanie.

 – Tak. Nie. Nie wiem – zaplątałam się. – Może – dodałam na końcu. On roześmiał się.

 – Chodź do środka, napijemy się z resztą drużyny. Tylko nie daj po sobie znać, że jesteś wściekła – spojrzałam na niego zdziwiona. – O to jej chodzi. Żeby cię wyprowadzić z równowagi – wyrzucił dopalonego papierosa i wciągnął mnie do środka, gdzie brzmiała teraz jakaś nieznana mi szybka piosenka. Zerknęłam na wiadomo kogo i od razu odwróciłam wzrok. Zdążyłam zauważyć, że nie zmienili sposobu tańczenia, co tylko pogorszyło mi humor. Pomyślałam o różdżce, która spoczywała ukryta za sukienką, ale stwierdziłam, że nie warto robić sobie problemów w Ministerstwie, przez jakąś idiotkę. Ruszyłam pewnym krokiem do naszego stolika i usiadłam obok Victora tak, żeby kątem oka obserwować Adama.

 – To co, pijemy? – spojrzałam na wszystkich i uśmiechnęłam się zachęcająco. Nie musiałam długo czekać, żeby Jurij nalał Ognistej do szklanek. Wypiliśmy trzy kolejki i wdałam się w rozmowę o Voldemorcie. Poczułam, że wypity alkohol zaczyna robić swoje, bo lekko kręciło mi się w głowie. Leciała moja ulubiona piosenka Groblinsów, gdy nagle przerwano ją i puszczono wolną piosenkę Eurydyty Quest. Zerknęłam na parkiet. Catherine zbliżyła się do Adama i zaczęli się kołysać i rozmawiać. Nie wytrzymałam i chwyciłam za rękę Victora, który zdziwiony nie zdążył zaprotestować. Poprowadziłam go na parkiet, położyłam jego ręce na moich biodrach, niebezpiecznie blisko tyłka, zawiesiłam swoje ręce na jego szyi i przytuliłam się do niego, tańcząc wolno w rytm muzyki. Victor zacisnął mocniej ręce na moim ciele i położył podbródek na mojej głowie. Nie patrzyłam, czy ktokolwiek to widzi, ale wiedziałam, że chcę wzbudzić zazdrość w Adamie. Minęło pół piosenki, gdy pierwsze usłyszałam jakąś kłótnię, a potem ktoś szarpnął mnie za rękę i oderwał od Victora. Szybkim krokiem przeszliśmy przez pomieszczenie, odprowadzeni zaciekawionymi spojrzeniami innych ludzi. Wyszliśmy na zewnątrz i usłyszałam trzask drzwi.

 – Nie rób tego więcej! – usłyszałam ostry, męski głos. Podniosłam wzrok na niego i zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem.

 – Ty masz czelność mi cokolwiek wypominać? – odezwałam się stonowanym, lecz lodowatym głosem.

 – W końcu jesteśmy razem, prawda? – spytał z naciskiem i zaciśniętymi pięściami.

 – Nie zauważyłam, żebyś o tym pamiętał, gdy tańczyłeś, przepraszam, obściskiwałeś się z Catherine – warknęłam, czując, że tracę panowanie nad sobą.

 – Nie obściskiwałem jej – mruknął i wbił wzrok we mnie.

 – No oczywiście, że nie, bo ja tutaj byłam. Ale ciekawe, co by było, gdyby mnie tutaj nie było?

 – Nic – odparł. – Poza tym przestań się bawić w „co by było, gdyby”, to dziecinne – raczył zauważyć. Tym razem nie wytrzymałam.

 – To ty jesteś dziecinny! – krzyknęłam, celując w niego palcem. – Zapraszasz mnie tutaj, a potem na moich oczach tańczysz z tą lafiryndą!

 – Sama nie jesteś lepsza! – on również podniósł głos. Musiałam całą siłą woli powstrzymać się, przed wymierzeniem mu plaskacza.

 – Zrobiłam to w nadziei, że zauważysz coś poza nią – warknęłam, spuszczając z tonu. – Zachowałeś się nie fair względem mnie i jeszcze masz do mnie jakieś pretensje. Dziękuję ci Adam za wspaniały mecz i za imprezę, na której mnie olałeś – weszłam do środka, zostawiając go samego. Podeszłam do stolika, chwyciłam swoją torebkę i żakiet i odeszłam szybkim krokiem, rzucając krótkie „cześć wam”. Adam wszedł za mną, ale wyminęłam go na parkiecie i wyszłam z klubu, trzaskając drzwiami. Sekundę później wyszedł Adam i chwycił mnie za rękę, zmuszając do odwrócenia się.

 – Lily, poczekaj – powiedział miękko.

 – Nie mam na co czekać. Na ciebie ktoś w środku czeka. Słyszałam, że poluje na ciebie cały rok, więc pospiesz się, bo może jej się znudzić – rzuciłam ironicznie. Chłopak otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak w tym momencie drzwi otwarły się po raz trzeci i na zewnątrz wyszła Catherine. Uśmiechnęła się sympatycznie i zlustrowała nas wzrokiem. Widząc, że się kłócimy, coś błysnęło w jej oczach.

 – Coś się stało kochana? – spytała przesłodzonym głosem. PLASK!

 – Lily! – krzyknął przerażony Adam.

 – Wybacz, nie mogłam się powstrzymać. Cały wieczór na to czekałam – warknęłam, obdarzając lodowatym spojrzeniem szatynkę, która trzymała się w miejscu, gdzie uderzyła moja ręka.

 – Uważaj z kim zadzierasz Lily – rzuciła i bez żadnej innej reakcji weszła do środka, trzaskając drzwiami.

 – I vice versa! – krzyknęłam, zanim wyszła. Ruszyłam szybkim krokiem, wymijając Adama. Zaczęłam biec, nie zwracając uwagi na to, że lało, jak z cebra. W bardzo krótkim czasie Adam dogonił mnie i zatrzymał.

 – Nie chcę z tobą rozmawiać – warknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku.

 – Lily, przepraszam – powiedział tak cicho, że ledwo usłyszałam. – Naprawdę mi przykro. Nie będę się tłumaczył, bo to bez sensu – zaczęłam iść dalej, chociaż ulżyło mi, że przeprosił. Co prawda, nie zamierzałam mu tak łatwo odpuścić, jednak trochę złości na niego ze mnie uleciało. – Lily... – wyrównał krok ze mną i popatrzył na mnie skruszonym spojrzeniem. – Przepraszam. Jestem głupim idiotą...

 – Jesteś – przyznałam mu rację obojętnym tonem.

 – Daj mi szansę – poprosił.

 – Po co, skoro możesz mieć taką fajną laskę? – spytałam, nadal idąc. Byłam już cała mokra, jednak nie przejmowałam się tym.

 – Nie wiem czy wiesz, ale od roku ta niby fajna laska próbuje się ze mną umówić, a ja nie chcę. To chyba coś znaczy, nie? – mruknął,

 – To dlaczego akurat dzisiaj musiałeś pokazać, że jest inaczej? Dzisiaj, jak to ja jestem... przepraszam, byłam – poprawiłam się – twoją partnerką.

 – Nie wiem, co mnie napadło. – odparł cicho.

 – A co ty wiesz, Adam? – spytałam i spojrzałam na niego krytycznym spojrzeniem.

 – To, że mi na tobie zależy – odpowiedział, każdy wyraz wymawiając coraz ciszej.

 – Jakoś tego nie pokazałeś – stwierdziłam twardo i przyspieszyłam kroku. – Nie mam zamiaru umawiać się z kimś, kto widząc mnie bardzo rzadko, pokazuje, że jestem tylko dodatkiem do rozrywki.

 – To nie tak! – zaprotestował.

 – Przykro mi, Adam. Było fajnie, ale się... – nie dokończyłam, bo on zatkał mi usta pocałunkiem. Chciałam się oderwać, jednak nie potrafiłam. On tak wspaniale całował! No i to był Adam. Mój Adam. Cała złość uleciała ze mnie, jak powietrze z balonu. Objęłam jego szyję rękami, a on przyciągnął mnie do siebie. Byliśmy w Liverpool, lało, jak z cebra, była noc, a my staliśmy i całowaliśmy się na środku chodnika.

 – Przepraszam – szepnął mi do ucha, odrywając się na chwilę od moich ust. – To już się nigdy nie powtórzy, obiecuję.

 – Przeprosiny przyjęte – odpowiedziałam również szeptem, a on przytulił mnie do siebie. – Idziemy do domu? – spytałam, spoglądając do góry, a on kiwnął głową i uśmiechnął się. Zaczęliśmy iść powolnym krokiem w stronę ulicy, gdzie znajdowało się jego mieszkanie. Byliśmy przemoczeni do suchej nitki i nadal padało, ale szliśmy spacerkiem objęci.

 – Jesteś jeszcze zła? – spytał kilka przecznic dalej, zerkając na mnie ukradkowo.

 – Może trochę... – odparłam z lekkim uśmiechem, patrząc uwodząco. Stanęliśmy i on zbliżył się do mnie. Już mieliśmy się złączyć w pocałunku, gdy ja w ostatniej chwili zaczęłam uciekać. – Złap mnie! – zaśmiałam się. Nie wiem, czy nie potrafił, czy robił to specjalnie, ale dużo czasu minęło, zanim mnie dogonił. Byliśmy już tylko kilkaset metrów od kamienicy, w której mieszkał. Złapał mnie w pasie i podniósł do góry z zadziwiającą łatwością. Roześmiałam się, a on poszedł w moje ślady. Postawił mnie na nogach i pocałował. Z rozkoszą wtopiłam się w jego usta. Nagle oderwał się ode mnie i podniósł do góry. Objęłam jego tors nogami i złapałam się szyi. On mnie mocno objął w pasie silnymi ramionami. Zaczął się ze mną tak kręcić w miejscu. Nadal padał gęsty deszcz, ale kogo to obchodziło w tym momencie? Moje starannie ułożone włosy złączyły się w mokre strączki, a makijaż, nad którym tyle pracowałam, był rozmazany po całej twarzy. Śmialiśmy się, jak szaleni i kręciliśmy się na środku ulicy. Nagle Adam stracił równowagę i żeby nie upaść, wpadł na ścianę budynku. Delikatnie uderzyłam w ścianę plecami. Royal przycisnął mnie do ściany i zbliżył swoją twarz do mojej. Był cały mokry, włosy wpadały mu do oczu, ale uśmiechał się lekko, a granatowe oczy patrzyły na mnie z czułością. Jedną ręką odgarnęłam mu mokre włosy z czoła i spojrzałam głęboko w oczy. Chwilę później całowaliśmy się namiętnie. Po kilku długich minutach, nie odłączając swoich ust od moich, chłopak poprawił mnie lekko i zaczął iść w kierunku mieszkania. Przeszliśmy w takiej pozycji resztę drogi, aż pod same drzwi, nie przestając wykonywanej czynności. Adam jedną ręką mnie trzymał, a drugą szukał kluczy w kieszeni. Gdy je w końcu znalazł, z niemałym trudem otworzył drzwi i wpadliśmy do środka. Nasze usta ciągle były złączone. Tak przeszliśmy przedpokój i weszliśmy, a raczej wpadliśmy do jego sypialni. Adam położył mnie delikatnie na łóżku i położył się na mnie. Zaczęłam mu ściągać mokrą koszulkę, co przyszło mi z wielkim trudem, bo była wręcz przyklejona do jego ciała. W tym czasie Adam całował mnie po szyi i dekolcie. W końcu udało mi się uporać z jego górnym ubraniem. Spojrzałam na niego i wędrowałam dłońmi po wysportowanej klacie chłopaka. On wziął się za moją sukienkę, uprzednio ściągnąwszy szpilki. Po kilku chwilach, leżałam w samej bieliźnie i zaczęłam ściągać jego spodnie. Dopiero teraz czułam, ile wypiłam i jak bardzo jestem pijana, chociaż zdawałam sobie z tego sprawę i byłam całkowicie świadoma tego, do czego dążymy. Było mi jednocześnie zimno i gorąco. Już sama nie wiedziałam, czy drżę z zimna, czy z podniecenia. Nagle Adam przestał mnie całować i spojrzał mi głęboko w oczy.

 – Nie jestem pewny, czy tego chcesz – powiedział spokojnie, ale jego oczy błyszczały i malowało się w nich pożądanie. Kiwnęłam głową i bezgłośnie powiedziałam „tak”. – Jesteś gotowa? – spytał, upewniając się, jednocześnie zapalając w mojej głowie ostrzegawczą lampkę. Zaczęłam myśleć coraz bardziej racjonalnie, aczkolwiek nadal tego pragnęłam. Zamknęłam oczy i pokiwałam głową twierdząco i przyciągnęłam go do siebie. Musnęłam jego usta, a potem delikatnie przygryzłam dolną wargę. Na rozwój akcji nie musiałam długo czekać. Już po chwili Adam obsypywał mnie pocałunkami po całym ciele. Zaczął odpinać mój stanik, uprzednio pozbywszy się spodni do końca. Odpiął go, jednak nie zdjął, tylko znowu przerwał i spojrzał na mnie. Westchnął ciężko.

 – Lily... myślę, że powinniśmy z tym poczekać – oznajmił. Zmarszczyłam brwi i usiadłam na łóżku po turecku.

 – Chyba masz rację – przyznałam po dłuższej chwili zastanawiania się.

 – Mamy przecież czas – uśmiechnął się chłopak i usiadł za mną, obejmując mnie i kładąc głowę na moim ramieniu. Odwróciłam głowę w jego stronę i pocałowałam krótko. – No i mam nadzieję, że dzisiaj nie pogardzisz moim łóżkiem – dodał, a ja spojrzałam zdziwiona na niego. – Ostatniej nocy nie chciałaś ze mną spać.

 – Dzisiaj się zrekompensuję – roześmiałam się, a on zapiął mi spowrotem biustonosz.

 – No to myślę, że już możesz zacząć – mruknął mi przyjemnie do ucha i zaczął całować po szyi. Nie pozostałam mu dłużna.

Komentarze

  1. Nowy Rozdział! Przeglądając linki na swoim blogu, wleciałam tutaj. Twoje rozdziały to cud, miód i orzeszki ;D. Nic więcej nie mogę powiedzieć. Twoje opowiadanie zawiera w sobie wszystko to, co lubię. odrobina romantyzmu, humor i wojnę o faceta (chyba nie mogę inaczej nazwać tego co się dzieje pomiędzy Lily a Catherine?) po prostu słodki miks. Strasznie podoba mi się ta Lily. Z jednej strony jest zwykłą dziewczyną, jedną z wielu w Hogwarcie, ale ma w sobie to coś. Udało Ci się kanonicznie przedstawić jej młode lata. Nieco zaskoczył mnie dobór postaci. Czytając dział o mnie, nie byłam do nich przychylnie nastawiona, ale jednak teraz ich lubię, nawet Kate. A wiesz dlaczego? Bo każdy ma wyjątkowy charakter. Nie wiem, który pomysł zacząć wychwalać jako pierwszy. Podoba mi się wszystko, od A do Z. No, dobrze, może nie wszystko, czy kiedyś jeszcze zagości tu Ernie? Tak samo pomysł z Adamem. No bo skoro Lily, tak go kocha to jakie szanse ma u niej James? Przepraszam, że komentarz jest tak mało treściwy, ale ostatnio nie mam weny na sensowne komentarze. A jak piszę to kompletna beznadzieja.Czy mogłabyś mnie powiadomić o następnej części? Będę bardzo wdzięczna. Pozdrawiam i zapraszam [lily-vs-huncwoci] [its-always-been-my-dream]

    OdpowiedzUsuń
  2. super! super! super! dodałąm Cię do lilnków na opowiesc-lily-evans.blog.onet.pl. zapraszam ;) dopiero zaczynam wiec prosze o cierpliwosc i czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg, ale długaśna ta notka, myślałam, że jej nigdy nie skończę. Ale bardzo przyjemna i sympatyczna. Lekko się ją czytała. Podobało mi się też, że przyjaciele Adama nie wyglądali jak młodzi bogowie, każdy był inni i... normalny. Przyjemnie się czytało, choć jak dla mnie - troszkę za długie xDPozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.pare-krokow.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie, po długiej nieobecności, jestem ;)Strasznie fajna ta notka, ja nie mogę...normalnie pod koniec czułam się, jakbym z nimi była w tym deszczu, mówię Ci. Coś świetnego.Pani McDuffal - nieoceniona. "Co ci się stało w oczy?" ;DD No i z resztą na początku myslałą, że to jakaś nowa Adama ;P Genialne, udało Ci się zachować ten charakterek starszej babki.Fajni byli przyjaciele Adama; każdemu nadałaś cechy charakteru i własną historię. Normalnie jakby wyszli z komputera i gadali ze mną ;P Dobre, dobre...Catherine jest cholerniee wnerwiająca, ja nie mogę. A Adam, jak to facet, jeszcze jej na tyle pozwala. Mam nadzieję, że Lilka da jej w końcu popalić. Że teraz będzie taki pojedynek, czy coś :P Ale naprawdę mam jej dość. I mam wiuelką nadzieję, że panna Evans nie podzieli losu poprzedniczek i nie stanie się eks Royal'a.Cieszę się, że Lily w końcu jednak nie pali. To by jej matka dała ;P Tak naturalnie i realnie tą sytuację opisałaś. W sensie, że z tym paleniem.Dobrze, że ruda i Hipogryf (;P) się pogodzili, już myślałam, że zerwą. A tak przy okazji:: słodkie to było, jak jej się przypomniały pocałunki Pottera. ;D W każdym razie, świetnie było w tym deszczu. Super to opisałaś. No i dobrze że się pohamowali już w domu. W końcu byli trochę wstawieni, no nie, więc ich decyzji nie można było brać do końca na serio. Adam na szczęście przystopował. I za to dzięki ;)II część zapewne przeczytam wieczorem. Dziewczyno, mówię Ci, zrób z tego książkę najlepiej. Aż mi głupio z tym moim opowiadaniem, podczas gdy ty tu takie coś piszesz, serio.Pozdr.;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Wooow. Już myślałam, że dojdzie do tego, do czego dojść miało, ale lecę czytać drugą część, bo to jeszcze nie koniec problemów z Troy. Poooozdroooo!xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurdee! Dziewczynoo.. Sory, że się ciągle upominam, ale co z Jamesem? ; ((I dobrze, że d tego nie doszło, bo pierwszy raz Lily po prostu MUSI być z Jamesem, ja sobie nie wyobrażam innej opcji..

    OdpowiedzUsuń
  7. Ehh... Brakuję mi kawałów Huncwotów ;( ;D Myślę, że połączenie Royal-Evans nie długo się skończy a potem Potter znów będzie się z nią uganiał ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. super super i jeszcze raz super

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)