Nie potrafiłam
myśleć o niczym innym, jak o szczęściu, które mnie wypełniało. W końcu Potter
zadał mi to dawno nie słyszane i wyczekiwane pytanie i w końcu zgodziłam się
pójść z nim na randkę. Na oficjalną randkę, na której już nic nam nie
przeszkodzi. Wracając z boiska, Kate paplała do mnie podekscytowana o tym, w co
mnie ubierze, ale ja jej wcale nie słuchałam. Przytakiwałam instynktownie, ale
kompletnie nie skupiałam się na tym, co gada. Nie mogłam także nie uśmiechać
się jak głupia. Znowu przytaknęłam Kate, chociaż nawet nie wiedziałam na co się
zgodziłam.
– Kate myślę, że Lily wcale cię nie słucha – z
zamyślenia wyrwał mnie głos Remusa, więc w końcu powróciłam na ziemię i
spojrzałam na nich zdezorientowana. Cała trójka – Remus, Kate i Peter wybuchli
śmiechem. Uśmiechnęłam się głupkowato i także zaśmiałam się sama z siebie.
– Przepraszam, nie dotarło do mnie żadne
słowo, które ktokolwiek z was wypowiedział po drodze – posłałam Kate
przepraszające spojrzenie, a ona przewróciła oczami, jednak uśmiechała się
szeroko.
– Tak się cieszę, że w końcu się umówiliście! –
Kate ścisnęła moją rękę.
– Pomyśl, co czuje Rogacz – odparł Lupin i
wyszczerzył zęby.
– Coś czuję, że będziecie mieć z tego większą
używkę, niż ja i James – mruknęłam przewrotnie. Doszliśmy z całym tłumem
wiwatujących Gryfonów do naszego Pokoju Wspólnego, gdzie wszyscy czekali na
zwycięską drużynę. Ja z wrażenia postanowiłam usiąść. Ciągle w myślach
odtwarzałam chwilę, gdy James podlatuje z mikrofonem i dając mi znicza, pyta
przy całej szkole, czy się z nim umówię. Spojrzałam na swoją dłoń, w której
złota piłeczka szamotała skrzydełkami, próbując się uwolnić. Uśmiechnęłam się
czule, myśląc o tym, że James jej dotykał. Po kilkunastu minutach portret
otworzył się i do środka wpadła cała drużyna. Wszyscy Gryfoni przywitali ich
głuchym rykiem radości, wciągając do środka zapasy jedzenia i picia, zwędzone
przez Jamesa i Syriusza. Wszyscy chcieli poklepać zwycięską ekipę, chwaląc
szczególnie Jamesa za złapanie znicza oraz Syriusza za blokowanie Ślizgonów i
piękne gole. Black już przy wejściu złapał Kate i przyciągnął do siebie. Moja
przyjaciółka powitała go długim i namiętnym pocałunkiem. James przeczesywał
wzrokiem pomieszczenie, a ja wiedziałam, że szuka właśnie mnie. Ciężko mu było
się oswobodzić z uścisków innych Gryfonów, ale w końcu ludzie zajęli się imprezowaniem,
więc teraz mógł skupić się na szukaniu. Po dłuższej chwili udało mu się
zlokalizować, gdzie siedzę i z nieodgadnioną miną podążył w moją stronę. Usiadł
naprzeciwko mnie, podał mi piwo kremowe i uśmiechnął się lekko.
– To chyba wypadałoby ustalić, kiedy ta nasza
randka? – zagadnął, obserwując mnie.
– Jeśli chodzi o mnie, to może być nawet teraz
– odpowiedziałam z rozbrajającą szczerością, widocznie go zaskakując.
– Aż taka niecierpliwa? – spytał szeptem,
nachylając się w moją stronę. Widząc błysk w jego oku, serce zabiło mi
szybciej.
– Nigdy nie należałam do cierpliwych ludzi –
odparłam i wyszczerzyłam zęby. – Ty za to wykazałeś się wręcz świętą
cierpliwością w stosunku do mnie – dodałam po chwili, a on roześmiał się,
ukazując rząd białych zębów.
– Zawsze wiedziałem, że kiedyś się zgodzisz –
powiedział pewnie, a ja prychnęłam ostentacyjnie. – Przecież miałem rację, więc
nie wypieraj się! – zganił mnie, niby urażony, ale ciągle uśmiechał się
szeroko.
– Nie wiem, skąd brała się twoja pewność, bo przez
całą 5 klasę uważałam cię za nadętego dupka, wywyższającego się nad innymi i
znęcającego nad słabszymi. A to zdecydowanie nie było w moim guście –
wyjaśniłam rzeczowo. James znowu roześmiał się serdecznie.
– Nadal jestem nadętym dupkiem, nadal chodzę
po korytarzach i miotam zaklęcia na każdego, kto mnie uraził, nadal targam
sobie włosy, żebym wyglądał jakbym dopiero co zszedł ze swojej miotły i nadal
popisuję się tym głupim zniczem – wyrecytował z pamięci moje słowa, wskazując
na małą piłkę w mojej dłoni. Otwarłam usta ze zdziwienia i wpatrywałam się
zdumiona w niego.
– I ze wszystkich słów, które ode mnie
usłyszałeś, akurat tych najgorszych musiałeś nauczyć się na pamięć? – spytałam ze
skwaszoną miną.
– Nie, pamiętam kilka lepszych cytatów, ale te
słowa szczególnie wryły mi się w głowie. W zasadzie to ten dzień wrył mi się
dobrze w pamięć – odpowiedział spokojnie, nadal mając usta rozciągnięte w
uśmiechu. Posłałam mu pytające spojrzenie, a on westchnął. – Smarkerus wtedy
nad jeziorem nazwał cię sama wiesz jak, przez co zakończyłaś swoją,
niezrozumiałą dla wszystkich, znajomość z nim – wyjaśnił. – No i oczywiście
miotałaś we mnie tymi uroczymi epitetami – dodał i wyszczerzył zęby.
– No cóż, targanie włosów mi już nie
przeszkadza – powiedziałam, omijając temat Snape’a i wyciągnęłam wolną rękę,
którą potargałam jego kruczoczarne włosy, robiąc jeszcze większy bałagan na
głowie. – Znicze są całkiem w porządku – dodałam i wyciągnęłam dłoń ze
skrzydlatą piłką. – A jeśli miotasz zaklęciami w Ślizgonów w mojej obronie, to
jak mogłabym być o to zła? – spytałam na koniec i posłałam mu wdzięczny
uśmiech.
– Wychodzi na to, że byłaś do mnie po prostu
uprzedzona – wydedukował, a ja roześmiałam się. – To co, zdrowie za naszą
randkę? – zagadnął, unosząc w górę swoją butelkę z piwem kremowym. Ja również
uniosłam swoją, stukając delikatnie jego, po czym obydwoje zrobiliśmy łyka
napoju. – A co do daty randki, to myślę, że przyszła sobota będzie idealna –
wrócił do tematu, który zaczął.
– To znaczy, że idziemy do Hogsmeade? –
zapytałam, bawiąc się etykietą na butelce, starając ukryć rozczarowanie, że
dopiero za tydzień dojdzie do naszej długo wyczekiwanej randki.
– Możemy zacząć od Hogsmeade – puścił mi
oczko. – Ale zajmij dla mnie cały dzień, bo tak łatwo cię nie wypuszczę, skoro
już udało mi się z tobą umówić – wyszczerzył zęby, a ja aż drgnęłam pod wpływem
tego, co powiedział. Cały dzień sam na sam z Jamesem Potterem od pewnego czasu
było spełnieniem moich marzeń.
– W takim razie będę musiała uwarzyć ten
eliksir – powiedziałam i dopiero, gdy James spojrzał na mnie kompletnie
zszokowany, zdałam sobie sprawę jak to mogło zabrzmieć.
– Nie miałem zamiaru zaciągać cię do łóżka,
ale…
– Potter! – przerwałam mu spanikowana i
poczułam jak momentalnie robię się czerwona z zawstydzenia. – Nie o to mi
chodziło! – pisnęłam. – Chodziło mi o trzymanie Blacka z daleka, żeby nam znowu
nie przeszkodził! – Rogacz wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a ja siedziałam
skołowana z wściekle czerwoną twarzą. – Przestań się śmiać, bo odwołam randkę –
warknęłam, nadal zakłopotana.
– Nie możesz – odparł niemal natychmiastowo,
nadal jednak chichocząc pod nosem. – Cała szkoła słyszała jak powiedziałaś „tak”
– wyszczerzył się, a ja przewróciłam oczami.
– Równie dobrze cała szkoła może usłyszeć
jutro przy śniadaniu, że odwołuję – odszczeknęłam, jednak wcale nie
przestraszył się mojej groźby.
– Nie byłbym tak całkiem pewny, komu bardziej
zależy na tej randce, mnie czy tobie? – mrugnął do mnie łobuzersko i wstał ze
swojego fotela. – Zaraz wracam, idę po następne piwo – oznajmił, biorąc nasze
puste butelki i zniknął w tłumie. Cieszyłam się, że poszedł, bo przynajmniej
miałam czas na to, żeby moja twarz wróciła do normalnego koloru. Nie było mi
dane jednak nacieszyć się samotnością, bo nagle coś czarnego rzuciło się na
mnie.
– EVANS! NARESZCIE! – wrzasnął mi do ucha
Black i wyściskał tak mocno, że zabrakło mi tchu.
– Złaź ze mnie, bo mnie udusisz debilu –
wysapałam i zrzuciłam go z siebie. Łapa walnął się na fotel obok mnie i
wyszczerzył do mnie zęby. Kate, która śmiała się z wcześniejszej sytuacji,
usiadła mu na kolanach, natomiast Remus i Peter zajęli kolejne dwa fotele.
Syriusz już otwierał usta, żeby zapewne mi dogryźć, ale w tym momencie wrócił
Potter, niosąc dwie butelki piwa kremowego. Na widok naszych przyjaciół zdziwił
się trochę, ale nie skomentował tego. Podał mi piwo, po czym usiadł na fotelu
obok Blacka i Kate.
– No stary, nareszcie się doczekałeś – wypalił
od razu Black i posłał mu dwuznaczne spojrzenie, na co ja prychnęłam
pogardliwie.
– Teraz wszyscy będą się podniecać tym, że
zgodziłam się pójść z Jamesem na randkę? – warknęłam.
– Będą? Cała szkoła już huczy tylko o tym –
wypaliła Kate, szczerząc zęby, a ja przewróciłam oczami.
– Nie macie innych problemów? Np. nauki do
OWUTEM-ów? – fuknęłam, a oni wszyscy, łącznie z Jamesem, roześmiali się.
– Sama sobie zafundowałaś to powszechne
zainteresowanie – odparła moja przyjaciółka. – Od trzeciej klasy Rogacz się za
tobą ugania – wyjaśniła tonem, jakbym sama tego nie wiedziała. Westchnęłam, ale
postanowiłam nie komentować tego, że wszyscy mieli ze mnie uciechę.
– To kiedy nasze gołąbeczki wybierają na to
wydarzenie stulecia? – zapytał Black złośliwym tonem.
– Jak tylko wyślę cię na Jowisza –
odparowałam, pokazując mu język.
***
Następnego dnia
rano przekonałam się, że faktycznie cała szkoła o niczym innym nie trąbi, jak o
tym, że Evans w końcu zgodziła się pójść na randkę z Potterem. Siedziałam z
Angeliną na śniadaniu, rozmawiając o wczorajszym meczu, gdy usłyszałam jak
niedaleko nas jakieś Gryfonki z 4 klasy wymówiły moje nazwisko. Uciszyłam ręką
Angelinę, która akurat rozprawiała na temat swojej słabej formy we wczorajszym
spotkaniu i przysłuchałam się rozmowie młodszych dziewczyn.
– …a w tym zniczu podobno był złoty pierścień
babci Pottera z diamentem, wykonany przez goblinów w XVII wieku! – opowiadała z
przejęciem piegowata blondynka.
– W zniczu były tak naprawdę moje bokserki,
które założę na tej randce. TYLKO te bokserki – wyszeptał nad jej uchem Potter
we własnej osobie, sprawiając, że ta podskoczyła i pisnęła ze strachu. – A
Evans ma być naga – dodał i puścił dziewczynom oczko, po czym wesołym krokiem
podszedł do nas i usiadł obok mnie. Obie Gryfonki zrobiły się czerwone ze wstydu i zajęły się
jedzeniem.
– Potter! Do jasnej cholery, czy ty się dobrze
czujesz?! – fuknęłam na niego wściekła.
– Dzień dobry Evans! – skinął głową w moim
kierunku. – Pomyślmy… Wczoraj wygraliśmy mecz, na dodatek zgodziłaś się iść ze
mną na randkę… Nie czuję się dobrze, czuję się wyśmienicie – odpowiedział radośnie
i obdarzył mnie promiennym uśmiechem. Mimo złości na niego, poczułam jak w
piersi rozlewa mi się ciepło na widok jego iskrzących radością oczu.
– Dobrze wiesz, że chodzi mi o to, co
powiedziałeś do tych dziewczyn! – warknęłam, nieco udobruchana jego
odpowiedzią.
– Och, Evans, przestań się tak przejmować tymi
plotkami – odparł niezrażony. – Ludzie zawsze plotkowali, plotkują i będą
plotkować, niezależnie od tego, jaka jest prawdziwa wersja. Ja, idąc tutaj,
usłyszałem już trzy różne. Najciekawsza była ta, w której w nocy odlecieliśmy
na miotle w samej bieliźnie prosto na wieżę astronomiczną – wyszczerzył zęby. –
Zupełnie jakby czytali mi w myślach – dodał, za co zarobił kuksańca w ramię.
– Potter, ostrzegam cię! – fuknęłam i posłałam
mu groźne spojrzenie.
– To twoja wina! – odparł, celując we mnie
widelcem, na którym miał nabitą parówkę. – To ty wczoraj zaproponowałaś ten
eliksir… – urwał pod wpływem mojego zabójczego wzroku. Jednocześnie poczułam
jak moją twarz zalewa fala gorąca.
– Zajmij się jedzeniem – wycedziłam i żeby nie
udusić go na miejscu, wzięłam kubek z kawą do obu rąk i zaczęłam pić małymi
łyczkami. Angelina przysłuchiwała się z ogromnym zainteresowaniem naszej
rozmowie.
– Po co wy w ogóle idziecie na tę randkę? –
zapytała nagle Chuda. James spojrzał na nią pytająco. – Przecież wy już się
zachowujecie jak para, niepotrzebne wam randki – wyszczerzyła zęby, a ja
wyplułam kawę, którą akurat miałam w ustach. Obrzuciłam ją oburzonym
spojrzeniem, wstałam i urażona wyszłam z Wielkiej Sali, odprowadzana
spojrzeniami co najmniej połowy szkoły, w tym kilku nauczycieli i Hagrida. Już
miałam wchodzić po schodach do góry, gdy usłyszałam głos za sobą.
– Evans! – odwróciłam się w stronę głosu i
zobaczyłam Luke’a, który samotnie zmierzał w moją stronę. Podszedł do mnie i
już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa.
– Tak, tak, wiem. Szybko poużywaj sobie i
możesz iść na śniadanie – fuknęłam, a on posłał mi zdziwione spojrzenie. –
Wszyscy mają używkę ze mnie, że w końcu się zgodziłam, więc podejrzewam, że ty
również. W końcu nigdy nie przepuścisz okazji, żeby mi dogryźć. A dzisiaj cała
szkoła o niczym innym nie mówi. I jeśli jeszcze raz usłyszę, że półnagi Potter
na Wieży Astronomicznej wręczył mi XVII-wieczny pierścionek jego babci, to
przyrzekam, że odwołam tę randkę – wyrzuciłam z siebie wściekła.
– Co ty chrzanisz? – spytał i spojrzał na mnie
jak na wariatkę. Jego autentyczne zaskoczenie podziałało na mnie jak otrzeźwienie.
– Takie plotki chodzą po szkole w różnych
wersjach. A jeszcze chwila i za sprawą Pottera będę naga w tych historiach –
wyjaśniłam i westchnęłam. Ku mojemu zdziwieniu, Mitchell roześmiał się.
– Czemu ty jesteś taka przewrażliwiona na
temat tego, co mówią o tobie ludzie? – zapytał, przypominając mi wypowiedź
Pottera.
– Bo nie lubię być w centrum uwagi –
odpowiedziałam i przewróciłam oczami na widok gapiących się na mnie i
szepczących Puchonek.
– Więc trzeba było sobie wybrać kogoś innego
niż pragnący wiecznej atencji Potter – wzruszył ramionami. – W każdym razie nie
mam zamiaru naigrywać się z ciebie, że w końcu się umówiliście, bo dla mnie to
świetna wiadomość – dodał po chwili, sprawiając, że tym razem to ja na niego
spojrzałam jak na wariata. – To oznacza dla mnie koniec twoich problemów z nim.
W końcu nie będę musiał wysłuchiwać, że lubisz Pottera, ale on zrobił to i
tamto, że Potter przespał się z inną dziewczyną, a Ty za nim szalejesz, że
Potter cię nie pocałował, albo że Potter cię jednak pocałował – wyjaśnił, a ja
prychnęłam jak rozjuszona kotka.
– To nie było miłe – warknęłam urażona.
– To nie miało być miłe – odrzekł wyraźnie z
siebie zadowolony, a mnie o dziwo zrobiło się lepiej. Fakt, że chociaż od niego
nie będę musiała wysłuchiwać docinek sprawiał, że mój humor się poprawił.
– Przejdziemy się? – zaproponowałam.
– Ja tak. Na śniadanie – odpowiedział
przekornie.
– Długo ci to zajmie?
– Jakieś 20 minut – mruknął w odpowiedzi i
spojrzał na zegarek.
– Poczekam tutaj – wskazałam na schody za
nami.
– Ok – rzucił krótko i wszedł do Wielkiej
Sali.
Usiadłam na
pierwszym schodku w Sali Wejściowej, wyciągnęłam różdżkę i zaczęłam się bawić,
mrucząc różne zaklęcia, jednocześnie wpatrując się w drzwi Wielkiej Sali i
czekając aż pojawi się w nich Luke. W zasadzie to i Potter i blondas mieli
rację. Dlaczego ja tak przejmowałam się tym, co gadają ludzie? Chciałam umówić
się z Jamesem już dawno temu, wczoraj byłam wniebowzięta, że w końcu nam się
udało, a dzisiaj, zaledwie kilka godzin później, miałam zły humor, bo ludzie o
tym gadają. Przecież gdy byłam z Royalem także o mnie plotkowano, więc powinnam
była się przyzwyczaić i najzwyczajniej w świecie mieć to w nosie. Po
uświadomieniu sobie tego mój humor znowu wskoczył na poziom z wczorajszego
wieczoru. Uśmiechnęłam się sama do siebie i nawet przechodzące osoby, które
gapiły się bezczelnie, nie sprawiły, że ten uśmiech zgasł.
– Umówiłaś się z NIM! – z zamyślenia wyrwał
mnie głos pełen nienawiści i obrzydzenia, dochodzący z prawej strony. Musiałam
całą siłą woli zmusić się do zignorowania tego i nie odpowiedzenia na zaczepkę.
– Jak mogłaś to zrobić?! To POTTER! – wycedził, a w nazwisko okularnika nikt
nie mógłby wsadzić więcej jadu.
– Albo zwariowałam i słyszę głosy w głowie,
albo jakiś przyszły śmierciożerca odzywa się do szlamy, której nie powinno być
na tym świecie – warknęłam, nadal nie zaszczycając spojrzeniem właściciela
głosu. Usłyszałam jak podchodzi, więc błyskawicznie poderwałam się na nogi i w
końcu spojrzałam na Ślizgona, który był zaledwie dwa kroki ode mnie.
– Umówiłaś się z nim! – powtórzył chłopak,
wbijając we mnie spojrzenie pełne furii, niedowierzania i żalu.
– Nie powinno cię obchodzić co szlama robi ze
swoim życiem, Snape – powiedziałam lodowatym głosem, chociaż widok
rozdygotanego Severusa trochę mną wstrząsnął.
– Przecież mówiłaś, że to dupek, a teraz…
zgodziłaś się… przy… na oczach… wszystkich… całej szkoły! – co chwila przerywał
swoją wypowiedź, dysząc wściekle i ewidentnie gubiąc wątek. Furia w jego
czarnych oczach sprawiała, że zaczęłam się bać i na wszelki wypadek ścisnęłam
mocniej różdżkę.
– Straciłeś prawo do wypowiadania się na temat
mojego życia, gdy postanowiłeś dołączyć do Voldemorta i nazwałeś mnie przy
całej szkole szlamą – warknęłam z wściekłością. – Więc z łaski swojej odpieprz
się ode mnie, Snape – dodałam. – A jeśli potrzebujesz osobistego potwierdzenia
to tak, umówiłam się na randkę z Jamesem Potterem, który… – nie dokończyłam, bo
Snape zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Jednym susem znalazł
się przy mnie i chwycił mocno za nadgarstki, ściskając aż zbielały mu palce.
– Jak mogłaś to zrobić?! Nie pamiętasz jaki on
jest?! To dupek! Znęca się nad innymi! Sama tak mówiłaś! Sama mówiłaś, że
wolałabyś się umówić z wielkim pająkiem, niż z nim! – Ślizgon wyrzucał z siebie
słowa z prędkością karabinu maszynowego. Mówił z niekontrolowaną złością,
powtarzając w kółko jak mantrę te same zdania.
– Puszczaj! – wrzasnęłam i próbowałam się
wyrwać, jednak jego chude ręce były zbyt mocno zaciśnięte.
– Mówiłaś, że się nim brzydzisz! – z każdym
słowem potrząsał mną coraz mocniej. Znowu próbowałam się wyrwać, jednak nie
udało mi się. Chciałam wypowiedzieć zaklęcie, ale on szybkim ruchem wyszarpał
mi różdżkę z ręki i wyrzucił za siebie. Jak na złość, akurat nikt nie
przechodził korytarzem.
– Puszczaj mnie! – wrzasnęłam spanikowana i w
tym samym momencie otwarły się drzwi Wielkiej Sali. Dosłownie sekundę później
usłyszałam huk i Snape’a odrzuciło zaklęcie rzucone przez Jamesa. Błysnęło i
Ślizgon zawisł do góry nogami, jak wtedy na błoniach, po SUM-ach.
– Jeśli jeszcze raz zobaczę twoje brudne łapy
przy niej, to obetnę ci je przy samej dupie, Smarkerusie – warknął Potter, a w
jego oczach dojrzałam tę niebezpieczną iskrę. Szarpnął różdżką i Snape spadł na
ziemię, a po chwili znów zawisł w powietrzu. Miałam wrażenie, że całą siłą woli
powstrzymuje się, żeby nie rzucać nim po korytarzu jak Averym. – Lily, nic ci
nie jest? – zwrócił się delikatnym tonem do mnie. Byłam zbyt roztrzęsiona, żeby
odpowiedzieć, więc pokręciłam przecząco głową, patrząc w miejsce, w którym
jeszcze przed chwilą stał Snape i ściskał boleśnie moje dłonie. Severus szarpał
się, wisząc w powietrzu, jednak przy pierwszym zaklęciu Pottera, różdżka
wypadła mu z kieszeni i poturlała się pod moje nogi. Rogacz nie zwracał na
niego uwagi, tylko obserwował mnie uważnie. A ja nadal nie potrafiłam wyjść z
szoku, w który wpadłam, gdy Snape na mnie napadł. Wpatrywałam się przerażona w
swoje nadgarstki, które były czerwone od uścisku bruneta.
– Lily… – spojrzałam na Pottera, który
wyciągnął w moją stronę rękę. – Chodź do mnie – powiedział znowu tym delikatnym
tonem, jakby bał się, że samymi słowami może mnie skrzywdzić. To mnie wyrwało z
szoku i tym razem moje spojrzenie musiało być przytomne, bo Gryfon odetchnął z
ulgą.
– Moja różdżka – wymamrotałam i spojrzałam w
stronę, gdzie wyrzucił ją Snape, który ciągle miotał przekleństwami w stronę
Pottera.
– Chłoszczyć!
– wycedził okularnik, robiąc dokładnie to, co robił ponad rok temu, czyli
sprawił, że w ustach Snape’a pojawiło się pełno piany. Ruszyłam w stronę swojej
różdżki i podniosłam ją z ziemi. W tym momencie na schodach pojawił się
Syriusz, Remus, Peter i Kate, których zatkało na widok tej dziwnej sceny.
– Och! Rogacz, wracamy do naszej ulubionej
rozrywki! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! – Syriusz z ekscytacją klasnął w
ręce, ochoczo wyciągnął różdżkę i stanął przy swoim najlepszym przyjacielu,
przeskakując kilka ostatnich schodków. – Smarkerusie, nigdy nie myślałem, że to
powiem, ale stęskniłem się za tobą! – Black zwrócił się w stronę krztuszącego
się mydlinami Snape’a. Wokół nas pojawiało się coraz więcej ludzi, którzy
śmiali się z zaistniałej sytuacji, zapewne myśląc, że Potter i Black oddają się
swojemu dawnemu hobby. Tylko Remus i Kate patrzeli to na mnie, to na Jamesa,
próbując rozszyfrować co się stało.
– Co się tutaj dzieje?! – ponad naszymi
głowami rozległ się głos McGonagall, która schodziła ze schodów.
– Musiała zepsuć całą zabawę – mruknął
posępnie Łapa pod nosem.
– Potter! Co to ma znaczyć?! Co ty robisz?! –
wrzasnęła, gdy zobaczyła, że James stoi z wyciągniętą różdżką, skierowaną na
Snape’a, który wisiał w powietrzu. Piana lecąca z jego ust utworzyła małą
kałużę tuż pod nim.
– Uczę Smarkerusa dobrych manier –
odpowiedział beztrosko okularnik, na co spora część gapiów roześmiała się
głośno.
– Natychmiast go zostaw w spokoju! – opiekunka
Gryffindoru była wściekła, oczami próbowała zgromić Jamesa, jednak ten zdawał
się tym nie przejmować. Wręcz przeciwnie uśmiechnął się do niej grzecznie.
– Wedle życzenia, pani profesor – skinął
głową, szarpnął różdżką i Ślizgon spadł z hukiem na ziemię, prosto w kałużę
piany, wywołując kolejną salwę śmiechu.
– Potter! Black! Tracicie po 15 punktów za
pojedynki na korytarzu! – zagrzmiała rozzłoszczona kobieta.
– Ale ja jeszcze nic nie zrobiłem! –
zaprotestował oburzony Syriusz.
– Black zejdź mi z oczu, zanim wlepię ci
szlaban do końca miesiąca – usta nauczycielki stanowiły bardzo cienką linię, co
świadczyło, że nie żartuje.
– To mogę rzucić chociaż jedno zaklęcie na
Smarka, skoro i tak straciłem punkty? – spytał, przeciągając strunę. Większość
zebranych roześmiała się po raz kolejny.
– Powiedziałam, że macie zejść mi z oczu –
warknęła. – Trzeci raz nie będę powtarzać. A wy co? Nie macie nic do roboty? –
zganiła widzów, którzy rozpierzchli się w popłochu. – Snape, marsz do
dormitorium zrobić ze sobą porządek – zwróciła się w stronę Ślizgona. Gdy nie
patrzyła, James przywołał zaklęciem niewerbalnym różdżkę Severusa, która leżała
pod schodami.
– Moja różdżka… – odezwał się Severus po raz
pierwszy od interwencji Pottera.
– Nie wiem co zrobiłeś ze swoją różdżką Snape,
nie interesuje mnie to. Jeśli ty także nie chcesz stracić punktów, to w tej
chwili masz iść do dormitorium – powiedziała McGonagall, siląc się na spokojny
ton. Snape rzucił pełne szczerej nienawiści spojrzenie Potterowi, odwrócił się
i odmaszerował. – Evans! Lupin! – odwróciłam głowę w stronę nauczycielki,
podobnie jak Remus. – Jesteście prefektami, więc waszym obowiązkiem jest dbać o
porządek i przestrzeganie regulaminu! Za brak reakcji każdy z was traci po 10
punktów, a jeśli jeszcze raz odpuścicie swoim przyjaciołom, to zarobicie
szlaban za nich – rzekła surowym tonem i poszła do Wielkiej Sali, zostawiając
naszą szóstkę samą.
– Co tu się…
– Lily, nic ci nie jest? – Potter znalazł się
przy mnie w ułamku sekundy i przyciągnął do siebie. Poczułam znajomy zapach
proszku do prania i perfum. Staliśmy tak dłuższą chwilę, nikt nic nie mówił. Nagle
zapiekły mnie oczy i poczułam jak po policzkach lecą mi łzy, które znikały w
swetrze bruneta. Tkwiłam w ramionach Pottera, płacząc i jednocześnie czując się
bezpieczna jak nigdy, a nasi przyjaciele gapili się na nas, kompletnie nic nie
rozumiejąc. – Nic ci nie zrobił? – James oderwał się ode mnie, bardzo
delikatnie wziął moje ręce i spojrzał na poczerwieniałe nadgarstki. Poczułam
jak wszystkie jego mięśnie się napinają, a szczęka zaciska się pod wpływem
wściekłości. – Zabiję gnoja – warknął z nienawiścią, która mogła się równać
tylko z tą, jaką Snape odczuwał do niego.
– Daj spokój, nic mi nie jest – powiedziałam
ochryple i wyswobodziłam swoje ręce z jego. Naciągnęłam rękawy tak, żeby
schować nadgarstki i wytarłam nimi łzy.
– Czy ktoś mnie oświeci, co się tutaj
odwaliło? – Syriusz wbił we mnie i Pottera spojrzenie domagające się wyjaśnień.
– No właśnie Lily, co się stało, zanim się
zjawiłem? – spytał surowo James, ledwo panując nad emocjami.
– Też się chętnie dowiem, dlaczego McGonagall
ukarała mnie za to, że nic nie zrobiłem? – dodał Łapa, wyraźnie urażony nie
punktami, ale tym, że nie miał okazji poznęcać się nad Snapem. Remus i Kate
nadal bez słowa patrzyli na mnie, czekając aż opowiem co się stało. Westchnęłam
i spodziewając się, że nie dadzą mi spokoju, postanowiłam, że opowiem wszystko,
żeby mieć ich z głowy. Chociaż doskonale wiedziałam, że po tej akcji już nigdy
nie wyjdę nigdzie sama.
– Siedziałam na schodach i czekałam na Luke’a,
bo umówiłam się z nim na spacer, żeby porozmawiać – zaczęłam, ignorując
niezidentyfikowane spojrzenie Pottera. – Snape mnie zaczepił z pretensjami, że zgodziłam
się na randkę z tobą – zwróciłam się do Jamesa, jednak nie miałam odwagi na
niego spojrzeć. – Na początku nie reagowałam, bo nie chciałam kłopotów, ale on
się nie chciał odczepić i zbliżył się do mnie, więc wstałam z różdżką w ręku i
powiedziałam mu, że ma się odwalić. On wpadł w jakiś szał, zaczął wydzierać się
na mnie, powtarzając w kółko moje słowa o tobie z 5 klasy. W końcu się
wkurzyłam i powiedziałam mu, że jeśli potrzebuje potwierdzenia osobistego to
tak, umówiłam się z Jamesem Potterem i na dźwięk twojego nazwiska doskoczył do
mnie, chwytając za ręce i unieruchamiając. Jak próbowałam się bronić
zaklęciami, to wyrwał mi różdżkę i wyrzucił. Ciągle powtarzał, że jak mogłam
się z tobą umówić… Próbowałam się wyrwać, ale trzymał zbyt mocno… - przełknęłam
ślinę i na wspomnienie tego łzy znów stanęły mi w oczach. Udało mi się je na
szczęście powtrzymać, bo czułam, że gdybym im pozwoliła wypłynąć, to nie
dałabym rady dokończyć opowieści. – Krzyczałam, że ma mnie puścić, a później ty
wyszedłeś… - musiałam urwać, bo gardło ścisnął mi niewytłumaczalny ciężar.
Spojrzenia wszystkich przeniosły się na Jamesa.
– Jak zobaczyłem, co robi Snape, a Lily
krzyczy, że ma ją puścić, to go obezwładniłem, później przyszliście wy i wiecie
jak to się potoczyło – zakończył krótko, obserwując mnie uważnie, jakbym miała
za chwilę wybuchnąć płaczem.
– Dlaczego w takim razie nie powiedzieliście o
tym McGonagall? – spytał Remus, odzywając się pierwszy raz, odkąd się pojawił.
– Odjęła sporo punktów Gryffindorowi za to, że Snape rzucił się na Lily –
zauważył celnie, ale James prychnął z pogardą.
– W dupie mam punkty – warknął. – Sam go dorwę
i pożałuje, że w ogóle odważył się spojrzeć na nią – dodał z przerażającym
spokojem.
– Świetnie! A ja ci pomogę i zrobię to, za co
McGonagall mi odjęła punkty – dodał zadowolony Black.
– Nie! – zaprotestowałam, a wszyscy spojrzeli
na mnie zdziwieni. – Dałeś już mu nauczkę. Wyślij mu różdżkę sową i zakończmy
temat Snape’a raz na zawsze, bo to będzie się ciągnęło w nieskończoność –
dodałam i wbiłam błagające spojrzenie w Jamesa.
– Evans, daj spokój! Śmiercierus zasłużył na
potraktowanie go jak kupę smoczego łajna, którą zresztą jest – prychnął Łapa,
ale ja go zignorowałam i nadal patrzyłam na Pottera prosząco.
– James, obiecaj mi, że odpuścisz – zwróciłam
się bezpośrednio do Rogacza, który z zaciśniętą szczęką wpatrywał się we mnie
zaciętym wzrokiem. – Już dość straciliśmy punktów, a atakując Snape’a pod nosem
nauczycieli tylko narobisz sobie kłopotów – moja argumentacja nie miała szans
zadziałać, ale nie chciałam, żeby pakował się w kolejne problemy przeze mnie. –
Proszę – szepnęłam, ale Potter odwrócił wzrok.
– Nie mogę ci tego obiecać Lily, bo wiem, że
złamię tę obietnicę przy pierwszej okazji – odpowiedział twardo. – Nie
odpuszczę mu tego, co ci zrobił…
– Nic mi się nie stało! – przerwałam mu, a on
podszedł do mnie i zdecydowanym, ale delikatnym ruchem odsunął rękaw, ukazując
ciągle czerwone nadgarstki.
– To nie jest nic – wycedził przez zaciśnięte
zęby, a ja przewróciłam oczami.
– Czerwone nadgarstki to faktycznie świetny
powód, żeby cię wywalili ze szkoły – tym razem to ja warknęłam zirytowana.
– To nie są tylko czerwone nadgarstki – rzekł
fałszywie spokojnym tonem okularnik. – Jutro będziesz miała w tym miejscu
siniaki. A ja mu powinienem połamać ręce za sam fakt, że zbliżył się do ciebie
na bliżej niż dziesięć stóp – dodał lodowatym tonem. – A jeśli martwisz się
tylko o to, że mnie wywalą, to spokojnie, tym razem żaden nauczyciel nas nie
przyłapie, gdy będę sobie z nim rozmawiał – zapewnił, a Łapa przytaknął mu
ochoczo. Już chciałam coś powiedzieć, jednak w tym momencie z Wielkiej Sali
wyszedł Luke, pogrążony w rozmowie z Angeliną. Obydwoje stanęli jak wryci i
patrzeli na naszą grupkę, a my na nich. Angelina momentalnie odsunęła się od
Luke’a, na co ja i Kate uśmiechnęłyśmy się do siebie porozumiewawczo.
– To jakieś zebranie? – spytał Mitchell,
rzucając mi pytające spojrzenie.
– Nie, ale świetnie, że jesteś, bo Lily
potrzebuje rozmowy z tobą, Chuda odprowadzi Kate na śniadanie, a potem do
dormitorium – zarządził Potter, dając znak pozostałym Huncwotom. – Nie
protestuj – zwrócił się do mnie, zanim zdążyłam się odezwać i rzucił mi
ostrzegawcze spojrzenie.
– Potter, ona chyba potrafi sama decydować o
sobie, tak jak Angelina i cała reszta – zaprotestował Luke, mierząc go niezbyt
przyjaznym spojrzeniem.
– Najwidoczniej nie potrafi, bo wystarczyło,
że została sama na 2 minuty, a znów ją Ślizgoni dopadli – odpowiedział mu
niezrażony Gryfon, na co Krukon obrzucił mnie rozwścieczonym spojrzeniem.
– Nie Ślizgoni, tylko…
– Sama mówiłaś, że jesteś umówiona z Lukiem na
spacer – James chyba nie zamierzał mi dać dojść do słowa.
– Świetnie – warknęłam i ruszyłam w stronę
drzwi wyjściowych. – Idziesz, czy będziesz się tak gapić? – odwróciłam się i
zganiłam blondyna. Ze zdezorientowaną miną podążył za mną. Zdążyłam zauważyć
jak Kate ciągnie kompletnie zszokowaną Angelinę do Wielkiej Sali, a Huncwoci
zmierzają w stronę lochów.
– Możesz mi łaskawie powiedzieć co tu się
właśnie stało? – Luke zrównał krok ze mną i wbił we mnie wzrok żądający
wyjaśnień. – Czemu znowu wdajesz się w bójkę ze Ślizgonami?! – skarcił mnie
nagle podnosząc głos.
– Nie ze Ślizgonami, tylko ze Snapem i nie w
bójkę, tylko… – urwałam, bo nie wiedziałam jak to określić. Opowiedziałam więc
po raz drugi co się wydarzyło, odkąd poszedł na śniadanie. – I teraz pewnie
Potter próbuje go dorwać, żeby się zemścić – mruknęłam żałośnie, zakończając
swoją opowieść.
– I bardzo dobrze, sam bym mu pomógł – mruknął
poddenerwowany. – Czy ty masz w sobie jakiś magnes na tych Ślizgonów? – spytał,
przyglądając mi się uważnie. Siedzieliśmy nad jeziorem pod drzewem. Ja
wrzucałam kamyki do wody, a Luke obserwował mnie, oparty o drzewo.
– Nie wiem co napadło Snape’a – wzruszyłam
ramionami. – Praktycznie cały czas udawaliśmy, że się nie znamy, a on nagle
wyskoczył… Gdybyś go widział… Jakby go coś opętało…
– Ja nawet wiem co go opętało – rzucił ponuro.
Zmarszczyłam brwi i rzuciłam mu pytające spojrzenie. – Zazdrość – wyjaśnił
krótko.
– Jaka znowu zazdrość? Co ty pieprzysz? –
zdenerwowałam się. – Przez ponad rok nie odzywaliśmy się do siebie, a on nagle
doznał olśnienia, że jest zazdrosny o Pottera? Widział nas razem już milion
razy. Zresztą, jakim cudem miałby być zazdrosny, skoro uważa mnie za małą,
brudną szlamę? Oświadczył to przy całej szkole i nie jest tajemnicą, że chce
razem z Averym dołączyć do Voldemorta po szkole, a Śmierciożercy nie są
miłośnikami szlam, z tego co mi wiadomo – zakończyłam ironicznym tonem.
– Czasami zastanawiam się czy ty jesteś
głupia, czy po prostu ślepa? – zirytował się.
– Może jedno i drugie? – podsunęłam, a on
posłał mi rozbawione spojrzenie.
– Opowiedz mi o twojej przyjaźni z nim – wbił
we mnie zaciekawiony wzrok, natomiast ja zdumiałam się, bo Krukon praktycznie
nigdy sam z siebie nie poprosił mnie o opowiadanie o swojej przeszłości.
– Nie wiem czy chcę to rozdrapywać na nowo –
burknęłam pod nosem. – Myślałam, że to już dawno za mną, ale dzisiejszy dzień
udowodnił mi, że to ciągle może mnie ranić – sama byłam zdumiona z jaką
łatwością to wyznałam.
– Nie pytam, czy chcesz, JA chcę wiedzieć –
oznajmił bezceremonialnie.
– Jesteś bezczelny! – oburzyłam się.
– I za to mnie lubisz – wyszczerzył zęby,
zbijając mnie z tropu po raz kolejny. – Opowiadaj, od początku – wbił we mnie
natarczywe spojrzenie. Westchnęłam głęboko i cofnęłam się pamięcią 8 lat
wstecz.
Siedzieliśmy nad
jeziorem aż do lunchu. Opowiedziałam Luke’owi historię mojej znajomości ze
Snapem od dnia, w którym się poznaliśmy, do dnia dzisiejszego. Najpierw miałam
zamiar streścić mu to w kilku zdaniach, jednak gdy tylko szłam na skróty,
Mitchell męczył mnie szczegółowymi pytaniami. Sama nie wiedziałam, po co jemu
to wiedzieć i po co zgodziłam się o tym opowiedzieć. W końcu dobrnęłam do końca
opowieści i zapadła chwilowa cisza, podczas której, mogłam się założyć, blondyn
analizował całą osobę Snape’a.
– On jest w tobie zakochany – oświadczył
nagle.
– Gdyby Angelina była mugolakiem, to nazwałbyś
ją przy wszystkich szlamą? – spytałam w odpowiedzi.
– Nie rozumiem co to ma do rzeczy – warknął
nieprzyjemnie.
– Doskonale wiesz, co to ma do rzeczy –
odpowiedziałam, celując w niego oskarżycielsko palcem.
– Snape zawsze był zazdrosny o Jamesa. O to,
że jest zdolny w pojedynkach, że jest popularny, że jest świetnym graczem
quidditcha i że nigdy nie udało mu się pokonać Pottera, nawet gdy ten był sam.
Nienawidził go, a tę nienawiść potęgowało to, że Potter uratował mu życie…
– Potter uratował Snape’owi życie? – przerwał
mi Luke i wytrzeszczył oczy na mnie. W myślach zganiłam się za swój długi
język.
– W 5 klasie Black wysłał Snape’a do
Zakazanego Lasu doskonale wiedząc, że tam jest jakieś groźne zwierzę. Może słyszałeś
o tym? Hagrid miał roboty po pachy, bo to coś zabijało dużo innych zwierząt,
między innymi kilka testrali, które przecież potrafią się bronić i same są
drapieżnikami – zmyśliłam na poczekaniu historyjkę, w którą o dziwo Luke
uwierzył. Nie mogłam mu przecież powiedzieć, że tak naprawdę Black wysłał
Snape’a do wilkołaka Remusa. Byłam po raz kolejny pod wrażeniem tego, jak łatwo
przyszło mi wymyślić dobre kłamstwo na poczekaniu. – W każdym razie Potter,
Black, Remus i Peter często się zapuszczali do Zakazanego Lasu, podobno w ten
dzień widzieli to coś śpiące na polanie i Black podpuścił Snape’a, żeby tam
poszedł. James dowiedział się o tym po fakcie i poleciał ratować Severusa.
Udało mu się go wyciągnąć z lasu, ale podobno było blisko tego, żeby Snape’a
dopadła bestia. W każdym razie ja myślę, że tu o to chodzi. O Pottera. Gdy
wymówiłam jego nazwisko, to Severus wpadł w szał – podzieliłam się z nim swoją
teorią.
– A ja myślę, że chodzi o ciebie, a fakt, że
to właśnie Potter się z tobą umówił, dowaliło do pieca – oświadczył pewnym
tonem.
– Po raz kolejny powtórzę, że jeszcze nie
słyszałam o takim przypadku, żeby ktoś zakochany powiedział do swojej sympatii
„mała, brudna szlama” – rzekłam z przekąsem. – Poza tym, gdy umawiałam się z
twoim kuzynem, to jakoś nie wpadał w szał. Owszem, kiedyś coś tam mi marudził,
że Royal mnie nie traktuje poważnie, ale to była zwykła troska ze strony
przyjaciela.
– Twój argument jest inwalidą – wtrącił
blondas. – Gdy mowa o miłości, zasłaniasz się tym, że nazwał cię szlamą. Ale
jakoś ciągle mówisz o tym, że się przyjaźniliście. To w przypadku przyjaciół
normalne jest nazywanie swoich szlamami? – spytał triumfalnym tonem.
– Nazwał mnie szlamą w momencie, kiedy
zdecydował się zadawać z Averym i jego bandą, więc logiczne, że w tym momencie
skończyła się z jego strony przyjaźń – wyjaśniłam niezrażona.
– Po pierwsze mówiłaś, że z Averym od początku
się zadawał, a po drugie przecież podobno żałował tego, co powiedział. Sama
mówiłaś, że pół dnia przesiedział pod portretem, żeby cię przeprosić – Luke
znowu odbił piłeczkę.
– Ale w tamtym momencie zdecydował, że chcą
przyłączyć się do Voldemorta. Cała jego fascynacja czarną magią… – skrzywiłam
się. – A przeprosiny to po prostu jakiś ludzki odruch. Nie wiem, nie pytaj
mnie, co siedzi w głowie Snape’a. Nie rozmawiam z nim od SUM-ów i nie mam
zamiaru tego zmieniać.
– Nie pytam ciebie, co siedzi w jego głowie,
bo ja to wiem – odrzekł spokojnie, bawiąc się źdźbłem trawy. – To, że jest zły,
bo fascynuje się czarną magią i chce dołączyć do Voldemorta, nie oznacza, że
nie przeżywa ludzkich uczuć – dodał zamyślony.
– Mylisz się – zaoponowałam pewnie. – Jestem
absolutnie pewna, że Severus Snape nie żywi do mnie żadnych romantycznych uczuć
– oświadczyłam, na co on pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Masz rację, jesteś i głupia i ślepa –
skitował jednym zdaniem, za co oberwał kamieniem.
– Słuchaj, gdyby cokolwiek do mnie czuł, to
miał wiele okazji przez tyle lat. Dlaczego mnie nigdy nie spytał, czy się
umówimy? Widziałam się z nim codziennie, chodziliśmy na długie spacery,
rozmawialiśmy godzinami. Nawet ty spróbowałeś mnie pocałować, chociaż nigdy nie
czułeś do mnie nic więcej poza sympatią…
– Nie schlebiaj sobie – wtrącił, ale
uśmiechnął się nieznacznie.
– A on nigd… – urwałam, bo przypomniałam
sobie, że kiedyś Snape mnie pocałował.
– Czego on nigdy nie zrobił? – zniecierpliwił
się Krukon.
– Raz mnie pocałował w 5 klasie. Ale potem
powiedział mi, że to było pod wpływem chwili. Coś w stylu naszego incydentu,
tylko jeszcze bardziej nieudany – wyjaśniłam.
– To znaczy, że ty naprawdę kiepsko się
całujesz – wyszczerzył zęby, a ja mimo wszystko roześmiałam się.
– Widzę, że świetnie się dzisiaj bawisz –
zauważyłam, przyglądając mu się dokładnie. Ostatnio Luke ciągle miał dobry
humor, jednak dzisiaj można go było określić jako znakomity.
– A ten eliksir w żelkach? – ciągnął dalej
swój wywód na temat Snape’a.
– Pewnie chciał mnie zaciągnąć do siebie, żeby
mogli się mną zająć Ślizgoni – wzruszyłam ramionami. Już dawno doszłam do
takiego wniosku, że tak właśnie miała się skończyć przygoda z eliksirem
miłosnym. Snape chciał mnie zaciągnąć do lochów, żeby przyszli śmierciożercy
mogli sobie na mnie poćwiczyć różne zaklęcia. Byłam tego tak pewna, że
powątpiewające spojrzenie Luke’a kompletnie nie zrobiło na mnie wrażenia.
– Zastanawiam się, czy ty faktycznie tego nie
widzisz, czy nie chcesz widzieć?
– Luke, naprawdę nie uważam, żeby Snape
cokolwiek do mnie czuł. To się w ogóle kupy nie trzyma. Raz mnie pocałował, a
później się z tego wycofał. Podejrzewałam go po tym pocałunku, jednak później
wszystko wróciło do normy. Nie wiem, co mu dzisiaj odbiło, ale wiem, że ma to
związek z jego chorobliwą nienawiścią do Pottera. Nie doszukuj się w tym
drugiego dna. A teraz wybacz, ale mam na dzisiaj dość tego tematu – zakończyłam
swoją wypowiedź, dając mu do zrozumienia, że nie chcę dalej ciągnąć tej
rozmowy. On wzruszył ramionami, po czym podążyliśmy na lunch.
W Wielkiej Sali
rozdzieliliśmy się i każdy poszedł do swojego stołu. Przy stole Gryfonów
siedzieli już wszyscy moi przyjaciele. Kate i Angelina były pogrążone w cichej
rozmowie, Remus zajadał się kolacją, James i Syriusz byli w świetnych humorach
i żywo rozmawiali o czymś, zaśmiewając się głośno, natomiast nigdzie nie
widziałam Petera. Gdy byłam dość blisko, Remus coś szepnął Jamesowi na ucho, a
ten od razu skierował na mnie troskliwe spojrzenie. Syriusz odchrząknął, po
czym dziewczyny ucichły. W ten sposób usiadłam do stołu w kompletnej ciszy.
– Mam nadzieję, że ta grobowa atmosfera to nie
z powodu mojej skromnej osoby? – rzuciłam wesoło i nałożyłam sobie na talerz
trochę sałatki. – Gdzie Peter? – zagadnęłam, starając się nie dać po sobie
poznać irytacji ich zachowaniem.
– Miał drobny wypadek i jest w Skrzydle
Szpitalnym – odpowiedział Potter. Spojrzałam na niego nieco przerażona.
– Jaki wypadek? Wszystko z nim okej? –
spytałam, patrząc po nich wszystkich.
– Nic mu nie jest, ma wyjść na kolację –
odpowiedział James i uśmiechnął się.
– A co mu się stało? – dociekałam, nie dając
za wygraną. Syriusz już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale James był
szybszy.
– Trafiło go zaklęcie. Jacyś piątoklasiści się
pojedynkowali, przechodziliśmy obok i jedno zaklęcie trafiło Glizdka – wyjaśnił
spokojnym tonem. Spojrzałam na niego podejrzanie. Zerknęłam na stół Slytherinu,
odnotowując brak zarówno Severusa, jak i całej jego bandy. James podążył za mną
wzrokiem. Przez ułamek sekundy na jego twarzy pojawił się grymas, jednak szybko
się go pozbył.
– A wy co tak cicho siedzicie? – spytałam, spoglądając
po kolei na każdego i obiecując sobie w duchu, że przeprowadzę małe śledztwo na
temat wypadku Petera.
– Delektujemy się posiłkiem – odparła Kate, wsadzając
do buzi grzankę.
– Jak się czujesz Lily? – zapytała nieśmiało
Angelina.
– Mogłabym odpowiedzieć, że wyśmienicie, ale
moi przyjaciele ewidentnie coś przede mną ukrywają, a to kompletnie psuje mi
humor – odparłam i posłałam jej ironiczny uśmiech.
– Nic nie ukrywamy – wzruszył ramionami
Potter. – A ty może pójdziesz ze mną odwiedzić Petera po lunchu, to przy okazji
pokażemy twoje nadgarstki Madame Pomfrey – wskazał głową na moje dłonie.
Przewróciłam oczami po raz kolejny tego dnia.
– I co jej powiemy? – odłożyłam widelec i
spojrzałam na niego pytająco. – Że jeszcze dwie godziny temu biedna Evans miała
czerwone ślady? – spytałam sarkastycznie. – Zobacz Potter, moje nadgarstki
wyglądają normalnie, więc nie musisz się martwić – dodałam już normalnym tonem
i na dowód wyciągnęłam ręce do przodu oraz odsłoniłam rękawy bluzki. Kate i
Angelina wydały z siebie zduszony okrzyk, Remus i Syriusz podnieśli brwi do
góry, natomiast widelec Rogacza spadł z głośnym brzękiem na talerz. Moje
nadgarstki zdobiły bordowo-fioletowe siniaki. W niektórych miejscach można było
poznać, że to po chwycie dłonią, bo odznaczały się na nich długie palce
Snape’a. Wpatrywałam się zdumiona w swoje ręce, bo przecież nawet nie czułam,
że coś tam mam, stąd moja pewność, że nic mi się nie stało. Owszem, uścisk
Snape’a był wyjątkowo silny i bolało, gdy próbowałam się wyszarpać, jednak
teraz nie odczuwałam żadnego bólu. Po prostu porobiły się siniaki, które
wyglądały gorzej, niż było w rzeczywistości. Żądza mordu w oczach Jamesa
stawała się coraz wyraźniejsza. Schowałam szybko dłonie i skołowana podrapałam
się po głowie.
– Ja tego nawet nie czuję. Przecież gdyby mnie
bolało, to bym nie była taka pewna, że tam nic nie ma – starałam się mówić
dziarskim tonem.
– Lily to wygląda okropnie – odezwała się
Kate, rzucając mi zmartwione spojrzenie.
– Owszem, wygląda, ale za to nie boli w ogóle
– powiedziałam i zaczęłam jeść swoją sałatkę. – Ale jeśli ma cię to uspokoić
Potter, to pójdę z tobą do Skrzydła. Pani Pomfrey ma jakąś maść na siniaki,
przynajmniej szybciej się tego pozbędę – zwróciłam się do okularnika, a on
drgnął i pokiwał głową. Remus i Syriusz rzucali na niego zaniepokojone
spojrzenia. Wcale nie miałam ochoty iść po żadną maść, ale przynajmniej miałam
pewność, że brunet nie zrobi nic głupiego, bo będzie ze mną. No i chciałam go
trochę udobruchać. Musiałam przyznać, że wolałabym, aby James już był po
„rozmowie” ze Ślizgonem i ten dostał za swoje, bo jeśli to dopiero przed nimi,
wtedy Snape mógłby nie wyjść z tego cało.
***
Jak obiecałam,
tak zrobiłam i po lunchu byłam z Jamesem odwiedzić Petera w Skrzydle
Szpitalnym, gdzie Madame Pomfrey podarowała mi małą tubkę z maścią na siniaki,
obdarzając mnie podejrzliwym i jednocześnie zatroskanym spojrzeniem. Wkurzało
mnie, że znowu wyszłam na ofiarę losu, którą trzeba ratować z każdej opresyjnej
sytuacji. Tak bardzo żałowałam, że mój refleks nie zadziałał i nie rzuciłam
żadnego zaklęcia na Snape’a, gdy ten rzucił się na mnie. Peter wyszedł na
kolację, jednak przy Jamesie nie udało mi się wyciągnąć od niego, co się tak
naprawdę stało. Zresztą, dopytywanie o to doprowadzało Jamesa do szału, a że
nie chciałam pogarszać sytuacji, to dałam sobie spokój. Wieczorem siedziałam w
Pokoju Wspólnym i rozgrywałam partyjkę szachów z Remusem, a James i Peter nam
się przyglądali. Dzisiejszy dzień dał mi psychicznie w kość, więc często
popełniałam błędy, przez co Lupin drugi raz z rzędu wygrał. Potter obserwował
mnie uważnie, więc musiałam starać się nie pokazywać swoich nadgarstków, które
dodatkowo śmierdziały teraz maścią.
– Chyba nie jestem dzisiaj w formie –
mruknęłam, na co Lunatyk uśmiechnął się ze zrozumieniem. – Swoją drogą, to
gdzie jest Kate i Syriusz? – spytałam, rozglądając się po Pokoju Wspólnym.
– Zapewne oddają się swoim ulubionym
czynnościom – skomentował Potter, ziewając potężnie.
– Nie sądzę – odparłam, zadowolona z siebie. –
Nie mają eliksiru, więc będą musieli znaleźć nowe hobby – wyszczerzyłam zęby, a
Remus zachichotał.
– O wilku mowa – powiedział Peter, spoglądając
w stronę obrazu. Odwróciłam się i zobaczyłam moją przyjaciółkę oraz Syriusza z
naburmuszoną miną. Nie mógł mi zrobić lepszego prezentu na zwieńczenie dnia.
– Gdzie byliście? – zagadnęłam wesoło, chcąc
podrażnić się z Łapą. Syriusz obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem, przez co
ledwo powtrzymałam się od parsknięcia śmiechem.
– W bibliotece – odpowiedziała Kate i rzuciła
mi dziwne spojrzenie. Potter nie wytrzymał i parsknął.
– Lunio, jeśli po randce z Lily tak nisko
upadnę i będę dla niej chodzić do biblioteki, to masz oficjalne pozwolenie na
przywalenie mi w łeb – oświadczył niemal uroczystym tonem, na co Peter
roześmiał się, a Black posłał mu mordercze spojrzenie.
– Bardzo zabawne stary – warknął urażony. –
Chciałem zauważyć, że to właśnie przez cholerną Evans musiałem tam iść – dodał,
miażdżąc mnie wzrokiem. Tym razem nie powstrzymałam się i zaśmiałam głośno.
– To bardzo ciekawa teoria Black, możesz
rozwinąć? – specjalnie go podpuszczałam, świetnie się bawiąc. Musiałam
przyznać, że zemsta na Gryfonie była słodka, a to przecież dopiero pierwszy
dzień, w którym Kate nie spożyła eliksiru.
– Doskonale wiesz, o co mi chodzi – odparł,
spuszczając nieco z tonu po ostrzegawczym spojrzeniu Kate. – Każesz nam szukać
tego przepisu, chociaż już dawno masz go uwarzonego – dodał naburmuszony.
– Ile razy mam ci powtarzać, że nawet jeśli
zaczęłabym go robić dzień po tym, gdy Kate mnie o to poprosiła, to dopiero
jutro byłby gotowy? Pod warunkiem oczywiście, że uprzednio znalazłabym przepis
i kupiła wszystkie składniki – odpowiedziałam, patrząc na niego ze spokojnym
uśmiechem.
– No to na pewno zaczęłaś go już warzyć, a my
tracimy czas na przekopywanie biblioteki w poszukiwaniu książki, której tam nie
ma – odparł nadal urażonym tonem, a ja westchnęłam.
– Powiedz mi Black, kiedy miałabym warzyć ten
eliksir, skoro od początku roku nie odstępujecie mnie na krok? Gdybym coś
kombinowała, to ktokolwiek z was by zauważył. A gdybym chciała wybrać się po
składniki eliksiru do Hogsmeade, to musiałabym poprosić kogoś z was, żeby mi
pomógł się tam nielegalnie dostać. Jak doskonale wiesz, ty ze mną nie byłeś w
wiosce. Wiem, że Lunio nie zrobiłby niczego głupiego, więc by mnie nie wziął
tam. Peter bez was nie podjąłby się takiego ryzyka, a Potter od razu by wszystko
wypaplał…
– Hej! Nie jestem taki! – zaprotestował
okularnik, na co posłałam mu powątpiewające spojrzenie.
– Nie zdążyłabym wymówić nazwy tego eliksiru,
a Black wiedziałby, że o nim myślę – odcięłam się, a James wydął usta. – Jak
sam musisz przyznać nie ma szans, że zaczęłam robić ten przeklęty eliksir –
zwróciłam się znowu do Łapy, któremu mina zrzedła, bo w końcu dotarło do niego,
że ja naprawdę nie mam dla nich Fertilis. Wiedziałam, że to idealny moment na
to, żeby go dobić. – Na dodatek ja się wcale nie zgodziłam na to, żeby go
uwarzyć – dodałam szorstko. Mina, jaką zrobił wynagrodziła mi niemal wszystkie
jego docinki w ostatnim czasie. – I nie rób miny zbitego psa Black, wcale ci to
nie pomoże – zakończyłam, na co wszyscy Huncwoci spojrzeli na mnie nieco
przestraszeni. – Co?
– Nic, po prostu czasami dobór słów w twoim
wykonaniu jest zaskakująco trafny Evans – mruknął James.
– Swoją drogą, możemy porozmawiać na
osobności? – zwróciłam się nagle do okularnika, na co on znowu się zdziwił.
– Oczywiście – odpowiedział i od razu wstał i
zaczął iść w stronę schodów do męskich dormitoriów. Podążyłam za nim,
odprowadzana ciekawskimi spojrzeniami swoich przyjaciół. Doszliśmy do drzwi
sypialni Huncwotów, Potter stuknął różdżką w nie, mamrotając coś pod nosem.
Następnie je otworzył i przepuścił mnie przodem. Pomieszczenie kompletnie się
nie zmieniło, odkąd byłam tutaj pierwszy raz. Panował tu okropny bałagan, a na
środku nadal stała komoda, skradziona Filchowi. Chłopak zamknął drzwi i
odwrócił się w moją stronę. Już otwierałam usta, żeby powiedzieć to, co miałam
do powiedzenia, ale on uciszył mnie gestem, po czym nagle otwarł drzwi. Jak
można było się spodziewać, do środka wpadła cała czwórka, czyli Kate, Syriusz,
Remus i Peter.
– Naprawdę?! – zirytowałam się, kręcąc głową z
niedowierzaniem.
– I kto to mówi – odezwał się Remus – Sama
ostatnio kazałaś mi… – ucichł pod wpływem mojego spojrzenia. Rogacz spojrzał na
mnie pytająco, ale zignorowałam go.
– Jak dzieci – warknęłam. – Jeszcze raz taki
numer, a na pewno możecie zapomnieć o Fertilis – spojrzałam na Kate
ostrzegawczo, co podziałało natychmiastowo. Sama wygoniła pozostałą trójkę i
rzucając mi przepraszające spojrzenie, zamknęła drzwi z drugiej strony.
– Teraz możesz mówić – roześmiał się brunet.
– W zasadzie, to chciałam ci tylko podziękować
za to, że kolejny raz uratowałeś mi tyłek – wyznałam cicho. – I chciałam też
powiedzieć, że jestem naprawdę wdzięczna, że powstrzymałeś się przed zrobieniem
krzywdy Snape’owi. Wiem, że zrobiłeś to tylko i wyłącznie ze względu na to, co
kiedyś mnie z nim łączyło. To wiele mówi o tym jak dojrzały się stałeś przez
ostatni rok – wyrzuciłam z siebie.
– Jak się czujesz? – spytał i chociaż
dzisiejszego dnia odpowiadałam na to pytanie setki razy, to wiedziałam, że pyta
o coś innego. – Ale powiedz mi tak naprawdę, bez ukrywania, jak Luke’owi –
dodał łagodnie, zaskakując mnie.
– Dziwnie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. –
Od wczorajszego dnia czuję się, jakbym znowu była w 5 klasie. Najpierw przed
całą szkołą zapytałeś mnie, czy się z tobą umówię, co oczywiście tym razem
sprawiło mi przyjemność – uśmiechnęłam się do niego, a on odpowiedział tym
samym. – Potem zacytowałeś dokładnie te same słowa, które do ciebie
powiedziałam po SUM-ach. Rano ten wyskok Snape’a, który również dziwnym trafem
cytował to, co o tobie mówiłam dwa lata temu… A potem przeszłam przez dokładną
analizę mojej przyjaźni z nim. Luke chciał, żebym mu opowiedziała wszystko od
początku. I nie była to dla mnie łatwa podróż w czasie… – urwałam, szukając
odpowiednich słów. Wiedziałam, że musiałam być ostrożna, bo znałam nienawiść,
jaką James darzył Severusa. – Następnie Luke analizował zachowanie Snape’a…
Naprawdę mam na dzisiaj serdecznie dość rozmowy o nim. Wiem, że nigdy nie
rozumiałeś mojej przyjaźni z nim… – przerwałam, obserwując jego reakcję. Ręce
miał założone na piersi, wpatrywał się we mnie i uważnie słuchał każdego mojego
słowa z zainteresowaniem wymalowanym na twarzy. – Byłam pewna, że rozdział pod
tytułem Severus Snape jest definitywnie zakończony, a dzisiejszy dzień, pełen
rozmyślań o nim, udowodnił mi, że tak całkowicie nie umiem się go pozbyć, bo po
prostu nie da się wymazać dobrych wspomnień związanych z nim. Jednocześnie
wiem, że bardzo mnie skrzywdził. Pieprzę to, że nabił mi siniaki – wzruszyłam
ramionami, zauważając, że pięści Jamesa zacisnęły się tak mocno, że zbielały mu
kostki. – Ale wolałabym, żeby już nigdy w życiu się do mnie nie odezwał. Żeby
zapomniał, że w ogóle istnieję. Żebym nie musiała na niego patrzeć –
zakończyłam, czując jak łzy napływają mi do oczu, jednak udało mi się je
powstrzymać. Gryfon podszedł do mnie i przyciągnął do siebie, otaczając
ramionami.
– Uwierz, że już nigdy nie odważy się do
ciebie zbliżyć – wyszeptał ponad moją głową. Staliśmy tak chwilę przytuleni.
Miałam ochotę zostać w jego ramionach już na zawsze. Był taki ciepły i
sprawiał, że czułam się bezpieczna. Nawet nie podejrzewałam, że tak
potrzebowałam znaleźć się w jego ramionach. Jednak przyszło mi do głowy
pytanie, które musiałam zadać, chociaż bałam się odpowiedzi. Odsunęłam się od
niego i spojrzałam prosto w orzechowe tęczówki Jamesa, które patrzyły na mnie
czule.
– Czy ty… Czy wy poszliście potem do lochów i…
– nie wiedziałam jak sformułować pytanie, jednak po iskrze, jaka zapaliła się w
oczach bruneta widziałam, że wie o co pytam.
– Lily nie zadawaj pytań, na które nie chcesz
znać odpowiedzi – odrzekł delikatnym, ale stanowczym tonem. Wiedziałam co
oznacza ta odpowiedź w połączeniu z poprzednim zapewnieniem, że Snape nie
odważy się do mnie zbliżyć. I stwierdziłam, że faktycznie nie chciałam usłyszeć
z jego ust odpowiedzi. Może to było głupie i nielogiczne, ale dopóki nie
usłyszę tego od niego, uznawałam, że to nie miało miejsca. Było to o wiele
prostsze do zrobienia, niż do wytłumaczenia. Po chwili uśmiechnęłam się do
niego, a on wyraźnie odetchnął z ulgą. Prawdopodobnie myślał, że będę się o to
awanturować.
– Masz rację, nie chcę znać odpowiedzi na to
pytanie – przyznałam, a on pogładził mnie po policzku. Przeszedł mnie przyjemny
dreszcz. – Ale mam jeszcze jedno pytanie. Czy to, co się stało Peterowi miało
związek z poprzednim pytaniem?
– Powiedzmy, że nie okłamałem cię, gdy na
lunchu powiedziałem, że oberwał zaklęciem rzuconym w pojedynku. Wystarczy ci
taka odpowiedź? – zerknął na mnie, marszcząc czoło. Pokiwałam twierdząco głową.
– Skoro to był pojedynek, to trochę mi ulżyło
– odparłam. Oboje doskonale wiedzieliśmy, że nie mówię o Peterze, tylko o
Severusie.
– W takim razie ja o coś zapytam – zaczął
powoli, ewidentnie chcąc zejść z niebezpiecznego tematu. – O co chodziło
Lunatykowi? – spytał, a ja zarumieniłam się lekko.
– James nie zadawaj pytań, na które nie chcesz
znać odpowiedzi – odpowiedziałam, naśladując jego ton. Spojrzał na mnie karcąco
i pokiwał palcem.
– Nie ze mną te numery – mruknął niezadowolony
moim wykręcaniem się. – Powiedz – w jego głosie słychać było zarówno polecenie,
jak i prośbę.
– Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć… –
westchnęłam, odwracając wzrok. – Gdy poszedłeś rozmawiać z Rachel w piątek,
zmusiłam Remusa, żeby pójść za tobą i podsłuchiwać waszą rozmowę – wyznałam
zawstydzona, a on roześmiał się.
– To by tłumaczyło twoją wściekłość na mnie,
gdy wróciłem – zauważył słusznie, a ja uśmiechnęłam się przepraszająco.
– No cóż, to nie był miły widok, gdy ją
przytulałeś – mruknęłam, sprawiając, że Potter znowu się roześmiał.
– No dobrze, to skoro wszystko wyjaśnione, to
możemy wracać na dół – stwierdził, a ja poczułam lekki zawód, że tak szybko
chciał wracać. Z miłą chęcią zostałabym tu z nim sam na sam i na przykład znowu
wtuliła się w jego ramiona, a może nawet coś więcej. – Wiem o czym myślisz –
wypalił i wyszczerzył zęby. Musiałam mieć zawód wymalowany na twarzy. Obiecałam
sobie w duchu lepiej ukrywać emocje następnym razem.
– Nie wiem o co ci chodzi – odpowiedziałam
niewinnym tonem, wymijając go i otwierając drzwi. – Idziemy? – odwróciłam głowę
i spojrzałam pytająco. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, gdy zamykał za nami
drzwi.
– To, że nie warzysz tego eliksiru dobitnie
wytłumaczyłaś, ale masz ten przepis? – zagadnął, kompletnie zmieniając temat.
– Nie mam – odpowiedziałam, starając się żeby
zabrzmiało to szczerze.
– W takim razie, po co ci od zeszłego weekendu
książka „Eliksiry dla każdej kobiety”? – spytał, sprawiając, że stanęłam wryta
i spojrzałam na niego z otwartymi ustami.
– Skąd…
– Włamałem się w nocy do biblioteki i
sprawdziłem twoją kartotekę – wyznał szczerze, po raz kolejny mnie szokując.
Raz po raz otwierałam usta i je zamykałam nie potrafiąc się zdecydować co
powiedzieć.
– Śledzisz mnie Potter? – warknęłam niezbyt
przyjemnym tonem.
– Doskonale wiesz, że tak i nie zamierzam
przestać – odpowiedział po raz kolejny z rozbrajającą szczerością. – Odkąd
stale pakujesz się w kłopoty, muszę mieć na ciebie oko – uśmiechnął się
szeroko.
– I przepraszam cię bardzo, ale w jaki sposób
moją kartoteka w bibliotece łączy się z moim bezpieczeństwem? – musiałam się
powstrzymywać, żeby na niego nie nawrzeszczeć.
– To akurat zwykła ciekawość – wyszczerzył
zęby, nie robiąc sobie nic z mojego zdenerwowania. – Zauważyłem, że nieźle bawi
cię pewność siebie Syriusza odnośnie tego, że masz już ten eliksir dla nich.
Połączyłem kropki i doszedłem do wniosku, że każesz dla niepoznaki szukać Kate
tego przepisu wiedząc, że go nie znajdzie. Stwierdziłem, że nie będziesz w
stanie odmówić swojej przyjaciółce, więc postanowiłaś opóźnić to maksymalnie,
żeby pozbawić Łapę możliwości… – widząc jak zaczynam się rumienić urwał i
uśmiechnął się figlarnie – …oddawania się jego ulubionej czynności – dokończył,
będąc dla mnie łaskawym. – W końcu on ciągle nam przeszkadza i dogaduje ci,
stąd zapewne chcesz go pokonać jego własną bronią – zakończył zadowolony z
siebie.
– Jestem pod wrażeniem twojej dedukcji –
wymamrotałam, będąc jednocześnie trochę złą za szpiegowanie, pełną podziwu dla
jego spostrzegawczości, zakłopotaną rozmową o życiu łóżkowym Kate i Syriusza
oraz rozbawioną z całej tej komicznej sytuacji. – Rozumiem, że skoro ty właśnie
przekonałeś się, że masz rację, to najpóźniej jutro dowie się o tym twój
najlepszy przyjaciel?
– Niekoniecznie – uśmiechnął się łobuzersko, a
w jego oczach pojawiły się wesołe ogniki. – Mogę ci pomóc utrzeć mu trochę nosa
– zaproponował, po raz kolejny mnie zaskakując.
– A dlaczego miałbyś to robić Blackowi? –
spytałam nie do końca wierząc w to, że jest ze mną szczery. W końcu już milion
razy przekonałam się o tym, jak poważnie obydwaj traktują męską solidarność.
– No cóż, od wakacji u Kate wziął sobie za
punkt honoru przeszkadzanie nam, co ostatnio szczególnie zaczęło mi działać na
nerwy. Mała nauczka mu nie zaszkodzi – wyjaśnił, a na jego ustach zawitał
istnie huncwocki uśmiech. – Zrobimy tak: dasz mi listę składników, które mam
kupić w aptece w Hogsmeade. Pójdę tam jutro po lekcjach. Nikomu to nie
podpadnie, bo często tam się wybieram. Poza tym mam kilka spraw do załatwienia,
o czym wiedzą pozostali. W międzyczasie wymyślę jakąś dobrą miejscówkę na
warzenie eliksiru. Wieczorem się spotkamy i zaczniemy go robić. Mówiłaś, że
potrzebne jest 8 dni, więc będziemy mogli przez ten czas dogryzać Łapie. Co ty
na to? – spojrzał na mnie z chłopięcą wręcz radością, że może komuś zrobić
psikusa, przy okazji łamiąc kilka szkolnych przepisów.
– Nie mogę się nadziwić jak szybko wymyśliłeś
tak doskonały plan – wydukałam z siebie, będąc naprawdę pod ogromnym wrażeniem.
Na jego ustach pojawił się dumny uśmiech.
– Lata praktyki jako Huncwot – wyszczerzył
zęby. – Rozumiem, że to oznacza zgodę na moją propozycję?
– Nigdy nie zaplanowałabym tego lepiej. Nie
podoba mi się jedynie fakt, że chcesz iść sam do Hogsmeade. Ciągle pamiętam, co
się stało ostatnim razem, gdy poszłam z tobą w 5 klasie – wzdrygnęłam się na
wspomnienie śmierciożerców, których spotkaliśmy na naszej nielegalnej wycieczce
do wioski. James parsknął śmiechem.
– Lily, ja tam jestem średnio trzy razy w
tygodniu – wyznał, co wcale mi się nie spodobało. – Ale jeśli ma cię to
uspokoić, to użyję peleryny niewidki – dodał po chwili. Przytaknęłam i nieco mi
ulżyło.
– Jest jeszcze jeden problem – odezwałam się,
na co James posłał mi pytające spojrzenie. – Kilku składników raczej nie kupisz
w aptece. Jeden z nich to liście rośliny, którą Sprout hoduje w cieplarni numer
9, a pozostałe powinny być u Slughorna – wyjaśniłam.
– Z wszystkim sobie poradzimy – zapewnił mnie.
– Wiem – odrzekłam spokojnie. – Zaczynam
wierzyć, że dla ciebie nie istnieją rzeczy niemożliwe do wykonania – dodałam,
sprawiając, że na jego ustach zagościł jeden z najcudowniejszych uśmiechów,
jakie miałam przyjemność podziwiać.
***
Witam wszystkich serdecznie!
Udało mi się, zgodnie z obietnicą, napisać
rozdział i dodać go na majówkę :D. Chyba po raz pierwszy od kilku lat udało mi
się dotrzymać terminu, który Wam obiecałam :D. Niezbyt dobrze to o mnie
świadczy, aczkolwiek nie to jest najważniejsze :). Mam nadzieję, że Wam się
podoba, chociaż jest taki trochę o niczym. W zasadzie myślałam, że ten rozdział
będzie opisywać randkę, ale w końcu do niej jeszcze nie doszło, jak mogliście
zresztą zauważyć. Sama jestem w szoku, że ukończyłam go tak szybko, bo zaczęłam
go pisać 1 maja o godzinie 22. Pisałam do 5 rano i 2 maja była powtórka z
rozrywki – wieczorem siadłam, skończyłam o 7 rano. Wyszedł na niecałe 20 stron,
czyli taki standardowy. Miałam dość duży problem z zaczęciem, ale jak już się
rozkręciłam, to kolejne pomysły wpadały mi do głowy jak szalone i w zasadzie
rozdział się sam napisał. Wszystkie pomysły są kompletnie świeże i wymyślone w
przeciągu ostatnich 3 dni, mam nadzieję, że jest ciekawie i nie zanudziłam Was
:D. W każdym razie mam już pomysł na większość następnego rozdziału, więc
myślę, że jak będę miała trochę czasu wolnego, to go napiszę. Jak zapewne
zauważyliście, kompletnie nie spieszę się z czasem w opowiadaniu i mam
nadzieję, że Wam to nie przeszkadza :).
Pod ostatnim rozdziałem odezwało się blisko
50 osób! Jestem pewna, że to Wasze komentarze i opinie tak mnie zmotywowały do
pisania, za co Wam bardzo serdecznie dziękuję <3. Nie sądziłam, że jest Was
tutaj aż tyle, naprawdę! Głównie starzy czytelnicy, którym należą się ogromne
podziękowania za cierpliwość do mnie i częstotliwości dodawania przeze mnie
rozdziałów, ale odezwały się także całkiem nowe osoby, które chcę serdecznie
powitać i wyrazić nadzieję, że zostaniecie tutaj na dłużej <3.
Dobra, nie zanudzam Was. Jeszcze raz
dziękuję za to, że jesteście i że przyjęliście mnie z powrotem <3
PS Jeśli chcecie wiedzieć, kiedy dodaję rozdział, to można obserwować funpage na Facebooku lub Aska :)
Kocham Was,
Wasza Leksia <3 <3 <3
Jejku nawet sobie nie wyobrażasz jaka jestem zszokowana nowym rozdziałem po upływie miesiąca! Rozdział nudny nie jest, bardziej bym go uznała za chwilę wytchnienia po wydarzeniach z ostatnich rozdziałów, bo działo się tam niemało, ale ten jak najbardziej jest świetny :) trzymam w kciuki i do szybkiego zobaczenia w następnym rozdziale <3
OdpowiedzUsuńJa też jestem zszokowana, że tak szybko go napisałam, uwierz :D
UsuńDziękuję <3
Pozdrawiam :)
taaaaaaaaaaak <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńAle ekstra! Wchodzę tutaj codziennie, a dziś taka miła niespodzianka!
OdpowiedzUsuńRozdział wcale nie jest nudny, w zasadzie cieszę się, że nie było jeszcze randki.
Jakoś tak fajnie się na to czeka :D Bardzo się cieszę, że tak szybko udało Ci się napisać ten rozdział i mam dużą nadzieję, że skoro masz już pomysł na następny to też wkrótce się pojawi. Życzę dużo weny :)
Fistacja
Dziękuję <3
UsuńWena dopisuje i gdyby nie to, że muszę też trochę popracować i to, że obiecałam, że rozdział się pojawi na Majówkę, to byłby on o wiele dłuższy :D
Ale z drugiej strony, przynajmniej będzie mi się dobrze pisało następny, bo wiem od czego zacząć :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Jejku tak! Nowy rozdział :) Uwielbiam twój sposób pisania. Jeśli chodzi o rozdział to jest super. Z niecierpliwością czekam na rankdę :*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Zaraz odfrunę przez te komplementy :D
UsuńKiedy rozdział? Bo naprawdę nie mogę się już doczekać 😊
UsuńOjej, kochana nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, jak zobaczyłam nowy rozdział.❤ Wcale nie przeszkadza mi powolne tempo akcji. Według mnie bardzo fajnie odwlekasz randkę na kolejne rozdziały i budujesz napięcie. Z niecierpliwoscią będę czekać na kolejny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się bardzo szybko. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńChcę wyrobić sobie nawyk, żeby raz w miesiącu napisać rozdział, ale wiadomo jak to jest - zbyt dużo czynników się na to składa, żeby powiedzieć, że na pewno mi się to uda :)
Dziękuję za rozdział! Do zobaczenia w kolejnym! Luke ❤
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za obecność i dobre słowo <3
UsuńAjajaj tyle się dzieje! Ale proszę cię, a wręcz błagam! Kolejny rozdział! Potrzebuję wiedzieć co będzie dalej ❤️
OdpowiedzUsuńHihi, bardzo mi miło <3
UsuńMam nadzieję, że w miarę szybko znajdę czas na pisanie, bo ciągnie mnie niesamowicie do tego :)
Pozdrawiam! <3
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że już jest nowy rozdział! Nie narzekam na to, że akcja powoli się rozwija, wręcz przeciwnie - fajnie jest bliżej poznać życie bohaterów, a nie przeskakiwać szybko po głównych wydarzeniach.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Lily czuje się nieswojo z tym ciągłym zainteresowaniem wszystkich dookoła, i z milionem krążących po szkole plotek (swoją drogą to, co się w nich w końcu znalazło, bardzo mnie ubawiło), a James za to dokładnie na odwrót, wręcz dorzuca do nich pikantnych treści. Myślę, że Luke trafnie skomentował, że skoro Evans zdecydowała się związać z Potterem, to będzie musiała chociaż trochę do tego przywyknąć.
Trafna jest również uwaga Jamesa, że wcale się nie zmienił tak całkowicie - owszem, mocno dojrzał i nie da się tego ukryć, ale niektóre rzeczy, które Lily w nim irytowały, teraz zaczęła postrzegać w inny sposób. Nawet na zaatakowanie Snape'a zareagowała wreszcie inaczej.
Co do Snape'a, to zdziwiło mnie jego zachowanie. Owszem, jest zakochany w Lily (mimo, że ta usilnie nie chce tego zauważyć) i nienawidzi Jamesa jak nikogo innego, ale nie spodziewałam się, że dojdzie do rękoczynów. Zwłaszcza, że zaatakował Lily, a nie jej znienawidzonego wybranka. Dobrze, że James znalazł się w pobliżu i nie stało się nic gorszego. Całkowicie rozumiem późniejszą reakcję Gryfonów (Syriusz chociaż mógł się wykazać w ramach tych niesłusznie straconych punktów). Może i lepiej, że Lily nie dopytywała o szczegóły. Myślę, że Evans już tylko utwierdziła się w opinii, jakim człowiekiem stał się jej dawny przyjaciel.
Co do planu Jamesa, to tak sobie myślę, że ta męska solidarność jednak dalej jest. Bo z jednej strony James będzie mógł się nabijać z Łapy przez czas ważenia, ale z drugiej przecież pod pozorem planu bardzo łatwo załatwił, aby Lily w ogóle zaczęła ten eliksir robić. Więc kto wie, czy to jednak nie było zaplanowane w męskim dormitorium? ;)
Gratuluję tekstu i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
Dziękuję za tak obszerną opinię ❤
UsuńCo do zachowania Snape'a, to myślę, że był w takim amoku, że nie wiedział, że ją krzywdzi tym ściskaniem. To coś w stylu tego, że gdy w 5 klasie przy całej szkole James się nad nim pastwił, to w amoku nazwał Lily szlamą. Nie jest tajemnicą, że ja Snape'a nie cierpię i dlatego u mnie będzie on czarnym charakterem. Ale myślę też, że to tracenie panowania nad sobą to też jest jego charakter, w końcu Rowling nam to nieraz pokazała w książkach 🙂
Co do eliksiru, to Lily od początku wiedziała, że go zrobi, ale celna uwaga 😁 w końcu dzięki Jamesowi Evans zrobi go o wiele szybciej, niż gdyby miała sama działać 😊
Pozdrawiam ciepło 😊🥰❤
Nudny? A gdzie tam! Lekki i przyjemny, a do tego zostawił na mojej twarzy szeroki uśmiech. Choć muszę przyznać, że zdziwiłam się niezmiernie, jak dotarłam do końca, tak szybko mi to zleciało! Życzę Ci jak najszybciej odrobiny wolnego czasu, abyś mogła napisać kolejny cudny rozdział <3.
OdpowiedzUsuńDużo weny i radości!
Dziękuję! ❤❤❤
UsuńWena jest 😁 z miłą chęcią bym napisała za strzałem kolejny rozdział 😁 Ale niestety mam też dużo innych obowiązków, m.in. najważniejszy, czyli pracę 😁
Pozdrawiam 🥰
Boziu... Miałam bardzo zły tydzień i załamanie nerwowe od 2 dni, jak tylko zobaczyłam na Facebooku ze dodałaś nowy rozdział, uśmiech nie schodził mi z mordki 😍 Jakie to szczęście że nie zrezygnowałaś z prowadzenia tego bloga!!!! 😁😚❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤❤❤
UsuńA ja cieszę się, że Wy nie przestaliście wierzyć we mnie i czytać 😍😍😍
Cudownie wrócić po ciężkim dniu na służbie i móc wygodnie usiąść i przeczytać rozdział swojego ulubionego bloga ;D Był świetny jak i poprzednie. Nie mogę się doczekać następnego i co też wymyśli James na tę pierwszą randkę... I nadal czekam na rozwiązanie z łańcuszkiem ;p
OdpowiedzUsuńBuziaki dla Ciebie
Kalinka
Łańcuszek coraz bliżej 😁
UsuńCudownie jest wrócić do domu i czytać Wasze komentarze 🥰❤
A na randkę jeszcze nic nie wymyśliłam, więc kto wie, czy pojawi się w następnym, czy w jeszcze dalszym rozdziale 🤭
Pozdrawiam 🥰😍😘❤
SUPER <3 Czekam na więcej :))
OdpowiedzUsuń❤
Usuńcudownie! dziękuję :)
OdpowiedzUsuńProszę 😁❤
UsuńJestem pod wrażeniem, nie spodziewałam się rozdziału tak szybko. Mam nadzieje, że oznacza to częstsze pisanie, ale wiadomo, że chęci swoje, a życie swoje. Co do treści rozdziału, także nie przepadam za Snape'em wiec jak dla mnie mógłby sie juz równie dobrze nie pojawiać. Potter mówiąc szczerze mnie wkurza, nie lubię typów którzy mówią innym co maja robić, ale no już taki jego urok. O dziwo bardziej niż na randkę czekam na jakiś rozwój sytuacji między Angelina a Lukiem. I marzyłoby mi się więcej Syriusza, bo to moja ulubiona postać. Rozdział szybko się przeczytało, więc z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. :D
OdpowiedzUsuńChęci są ogromne, ciągle o tym myślę, a jak idę z psem w nocy na spacer, to mi samoistnie tyle pomysłów wpada do głowy, że nic, tylko siadać i pisać 🙆♀️
UsuńAle bardzo trafnie napisałaś - chęci swoje, życie swoje 😉
Mimo wszystko myślę, że z tym moim pisaniem, to będzie lepiej, po raz pierwszy od 2018 roku mam tak ogromną chęć i wenę na pisanie, na nowo odnalazłam w pisaniu to, co mnie popchnęło do założenia bloga 😊
Dziękuję za dobre słowo 🥰 mam nadzieję, że uda mi się wcisnąć więcej Angeliny i Luke'a (mam dla nich daleko idący plan 😁) oraz Syriusza i Remusa. No ale najpierw oczywiście muszę się zająć Jamesem i Lily, jak już będą razem, to wtedy skupię się bardziej na innych postaciach 😉
A jeśli chodzi o samego Syriusza, to ja też go uwielbiam, ale nie lubię o nim pisać, bo nigdy mi się nie uda uchwycić go tak zajebistym, jakbym chciała 🙃
Pozdrawiam! ❤🥰
Jeny, Luke jak zwykle najlepszy :D co ty pieprzysz XD kocham to jego podejście do życia. Jeszcze ta Lily drażniąca Syriusza XD no po prostu genialne :D P.S. Nie moge się doczekać tej randki!!! :c
OdpowiedzUsuńHihi, a ja nawet już wymyśliłam, jak będzie wyglądać ta randka :D Jak tylko uda mi się dorwać trochę wolnego czasu, to będę pisać :D
UsuńDziękuję, cieszę się, że się podobało! <3
Pozdrawiam :)
Aaaaa! Nie wierzę! Tyle razy sprawdzałam "postęp nowego rozdziału", a nie wpadłam na to,żeby po prostu zerknąć czy jest nowa notka. Takie pozytywne zaskoczenie :D <3
OdpowiedzUsuńOczywiście nie pierwszy raz napiszę,że absolutnie mi nie przeszkadza "powolne" oczekiwanie na randkę i spokojny rozwój wydarzeń. Szczerze mówiąc kiedy McGonagall przyłapała Jamesa przy Snapie byłam prawie pewna,że skończy się to szlabanem w TĘ sobotę i nici z randki, ale jednak nie tym razem;p
Baaaardzo mi się podoba pomysł wspólnego warzenia eliksiru przez tę dwójkę ... Skrycie liczę na ciekawe spotkania (może równie ciekawe, jak w Szatni - jedno z moich ulubionych w Twoim opowiadaniu <3).
Na pewno nie będzie nudno, nie wierzę że napisałabyś coś nudnego;]
Trzymam kciuki za dalszą wenę i chęci do pisania. Wiadomo,że nie zawsze się uda zaplanować i wykonać, ale będę bardzo szczęśliwa, kiedy pojawi się następny rozdział :)
Podobnie jak ktoś napisał w komentarzu - jestem strasznie ciekawa rozwiązania z łańcuszkiem!
Co do Snape - zawsze mimo wszystko lubiłam i szanowałam te postać, ale wolę myślenie,że jednak był Lily przyjacielem, niż jakiekolwiek miłosne relacje między nimi... Więc dobrze,że nie szłaś tym tropem! (brrr...aż się wzdrygnęłam... jednak teamJily całym sercem:D)
Wybacz chaotyczny komentarz pisany w pośpiechu:D
Pozdrawiam !!!
Kasia
Dziękuję za tak długi i wyczerpujący komentarz ❤
UsuńNapisałam ten rozdział tak szybko, że nie miałam okazji uzupełnić nawet postępów w zakładce 😂
Ja Snape'a nie lubię i nie szanuję, nie cierpię go za to, jak traktował Harry'ego tylko i wyłącznie dlatego, że był synem Jamesa 🙂
Wplątanie Pottera w warzenie eliksiru było przypadkowe, teraz będę musiała jakoś z tego wybrnąć, ale mam nadzieję, że uda mi się nieco podkręcić atmosferę 😁
Dziękuję jeszcze raz za obecność i za komentarz ❤🥰😘
PS W zakładce postęp nowego rozdziału daję datę, kiedy został dodany nowy rozdział 😁
O kurcze, faktycznie jest data, a ja tylko szybki look na procenty i wychodziłam :D
UsuńŻyczę nam wszystkim,żeby zawsze się tak szybko pisały rozdziały, żeby nie było czasu na wpisanie postępów.
Teraz się boję, że zostanę zablokowana (:D), ale w odpowiedzi na Twoje nie lubienie Snape'a za traktowanie Harry'ego muszę się przyznać... że ja właściwie nieszczególnie lubię postać Harry'ego ;D (jakkolwiek to głupio nie brzmi, zważając na fakt, że jestem wielką fanką serii...tak ta główna postać nie należy do moich ulubionych, zawsze mnie irytowało,że wszyscy muszą za niego myśleć itd. ale to nie ma związku z tą historią na szczęście, więc liczę na wybaczenie!)
Tak, tak, bardzo proszę wybrnij z tego "przypadkowego" wplątania Jamesa! Ja tam nie sądzę,żeby to był przypadek! <3
Jak można nie lubić Harry'ego?! Toć to taki fajny, skromny, zabawny i honorowy chłopak! Kurde, może i Hermiona musiała często za niego myśleć, ale wtedy, gdy zostawał sam, to świetnie sobie radził przecież! Do tego zawsze przyjmował na klatę to, co zgotował dla niego los, a przecież wcale nie był łaskawy.
UsuńNo, ale już mi podpadło, że Snape'a lubisz 😂
Nie no, spoko, o gustach się nie decyduje 😁
Generalnie 95% wydarzeń tutaj to przypadek, rzadko kiedy trzymam się tego, co planuję w rozdziale, bo potem w trakcie pisania wpada mi do głowy tryliard innych wydarzeń, które biorą potem górę 😁
Ja to ogólnie jestem chaotyczną osobą, więc nic dziwnego 🙄
Nawet nie wiesz, jak muszę się odwodzić od pisania, obsesyjnie myślę tylko o tym, żeby wziąć laptopa i napisać rozdział. No ale dopóki nie nadrobię zaległości w pracy, to mogę tylko myśleć niestety 😁
Bardzo się cieszę z tej weny w takim razie, ale wiadomo - obowiązki ważniejsze, kiedykolwiek Ci się uda napisać będzie dobrze ;)
UsuńA to ciekawe co napisałaś o tych pomysłach, bo zawsze myślałam,że jednak jest z góry założony plan i później mniej lub bardziej go realizujesz. W takim razie bardzo dobrze te spontaniczne pomysły wychodzą <3
Co do Harry'ego to może przesadziłam z tym "nie lubieniem", jednak gdybym go nie lubiła to bym książek nie czytała tyle razy ;] Po prostu to nie moja ulubiona postać, doceniam też niektóre czarne charaktery;]
Rewelacja!! Czekam cierpliwie. Dziękuję za opowiadania, nawet nie wiesz jak pomagaja w ciężkich chwilach
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńI cieszę się, że czytanie moich wypocin potrafi przynieść coś dobrego <3
Życzę wszystkiego dobrego! <3
Ojeju, trafiłam jakiś czas temu na Twojego bloga i przeczytałam go całego od początku, weszłam sobie sprawdzić czy jest coś nowego jakimś cudem i jestem w szoku, że wróciłaś :O
OdpowiedzUsuńAle super, życzę dużo weny <3 I już nadrabiam te zaległe wpisy!
https://lily-james-nowa-historia.blogspot.com/
Dziękuję <3
UsuńMam nadzieję, że nie będę musiała Was szokować nowym rozdziałem, tylko będzie to na tyle regularne, że nie zaskakujące :D
Pozdrawiam! <3
Umknął mi podany termin majówkowy, więc zaglądam czy licznik stron drgnął, a tam informacja o nowym rozdziale :D To się nazywa niespodzianka! Ale co ten Luke taki uprzejmy dzisiaj? Lubię jak ciśnie po Lilce jak po burej suce :') Czekam na rozwój tematu z Angeliną, to jeden z moich ulubionych wątków. Życzę weny i czasu do pisania! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńJak pisałam wyżej - rozdział powstał w tak szybkim tempie, że nie było czasu uzupełniać licznika stron :D
Aż taki uprzejmy nie był, kilka razy jej dowalił :D No i Angelina = dobry humor :D
Taaaak, dla fanów Angeliny i Luke'a będę miała chyba coś fajnego na dłuższą metę :)
Pozdrawiam i dziękuję za dobre słowo <3
Słonko, rozdział cudowny i czekam na więcej. Bardzo podoba mi się to, że nie przyspieszasz akcji i że wszystko jest naturalne. Mam ogromną nadzieję, że niebawem będziesz mieć czas na pisanie, bo totalnie się wkręciłam (pewnie na dniach zacznę to wszystko czytać od nowa XD).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Aaaaaaa! Moja kochana!!! Tak się ucieszyłam zobaczywszy Twój nick, że nie wykrzeszę z siebie nic innego, niż krzyk radości!
UsuńAAAAAAAAAAAAAAA ❤❤❤
Buziaki robaczku 😘
Aaaaaa, wróciłam na bloga po dobrych dwóch latach i prawie umarłam ze szczęścia, gdy zobaczyłam,że są nowe rozdziały. Przeczytałam wszystko od początku i już nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów ��������
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Mam nadzieję, że niedługo światło dzienne ujrzy kolejny rozdział ;)
Usuń