Przejdź do głównej zawartości

66. Fertilis


Witam wszystkich po dwóch latach przerwy!
Wiem, jestem mistrzem w przerwach, jeśli chodzi o prowadzenie bloga. Zaczęłam ten rozdział pisać zaraz po dodaniu poprzedniego, czyli… 22 kwietnia 2018 r. Do poprzedniego roku powstało jakieś 10 stron, a od tygodnia zarwałam 3 nocki i napisałam kolejne… 25 stron. Tak więc w ramach zadośćuczynienia za moją długą nieobecność, macie przed sobą najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek wyszedł spod moich palców. Większość pomysłów jest świeżych, być może niedopracowanych, ale uwierzcie, że bardzo dawno nie miałam ani ochoty, ani weny, ani czasu (chociaż z tym to też trochę ciężko) na pisanie, a teraz strzelałam po klawiaturze z prędkością karabinu maszynowego. Szczerze, to nie wiem, czy ktoś jeszcze to czyta, mam nadzieję, że tak i mam nadzieję, że w tych ciężkich czasach choć trochę poprawię Wam humor nowym rozdziałem.
Mam do Was pewną prośbę. Wiem, że za czasów świetności tego bloga było Was kilkadziesiąt, ale komentarz zostawiało mniej. Nie przeszkadza mi to, że ktoś czyta i nie komentuje, jednak dzisiaj chciałabym, żeby każdy, kto jeszcze ze mną jest, zostawił po sobie ślad. Może być zwykłe „Jestem”. Nie wymagam opinii (chociaż miło mi będzie taką przeczytać), chciałabym po prostu wiedzieć, czy jest tu ktokolwiek i czy jest sens nadal ciągnąć to opowiadanie.
Pozdrawiam Was serdecznie kochani,
Wasza Leksia <3

***


Siedzieliśmy z Jamesem naprzeciw siebie i patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Po wyjaśnieniu wszystkiego, co zaszło między nami, nastała cisza, która wcale nie była niezręczna. Wręcz przeciwnie określiłabym ją jako całkiem przyjemną. Na ustach Jamesa błąkał się niemal niezauważalny uśmiech, a jego orzechowe oczy patrzyły na mnie z wyrazem jakby czułości. Mogłabym się roztopić pod wpływem tego spojrzenia. W całej tej sytuacji przeszkadzało mi tylko jedno – że siedzieliśmy tak daleko od siebie, jednak nie miałam na tyle śmiałości, żeby coś z tym zrobić. Oderwałam wzrok od bruneta i zaczęłam przyglądać się ścianom, na których wisiały zdjęcia drużyn Gryffindoru z każdego roku, ułożone chronologicznie. Zaciekawiona wstałam i oglądałam je po kolei, przesuwając się do coraz nowszych czasów. Cały czas czułam na sobie wzrok Pottera. Gdy doszłam do zdjęcia z 1954 roku, stanęłam i wpatrywałam się w szczupłego, wysokiego, czarnowłosego chłopaka uśmiechającego się szeroko znajomym mi doskonale uśmiechem. W jednej ręce trzymał miotłę, a drugą obejmował ładną szatynkę o bardzo drobnej posturze. Włosy miała zaplecione w długi warkocz, a jej czekoladowe oczy błyszczały radośnie. O ile chłopak wyglądał kopia okularnika będącego w szatni ze mną, o tyle w kobiecie nie potrafiłam doszukać się znajomych cech.
 – To mój tata – usłyszałam szept tuż przy swoim uchu. Poczułam jak przez całe ciało przeszły mnie ciarki. Głos Jamesa przypominał raczej gardłowy pomruk, który sprawiał, że robiło mi się ciepło. Zaskoczył mnie, bo w ogóle nie słyszałam, żeby do mnie podchodził.
 – Ciężko nie zauważyć – odpowiedziałam nieco zachrypniętym z emocji głosem. – A to…
 – Tak, moja mama – odparł zanim zdążyłam dokończyć pytanie.
 – Nic dziwnego, że masz taki talent, skoro obydwoje twoi rodzice grali w quidditcha – mruknęłam, a gdy poczułam jego oddech na swojej szyi, moje serce zabiło kilkukrotnie szybciej.
 – Uważasz, że mam talent do quidditcha? – spytał, muskając moje plecy dłonią, po raz kolejny wywołując przyjemne dreszcze na moim ciele.
 – Uważam, że masz talent do wielu rzeczy – przyznałam. James stał tuż za mną, niemal przylegał do moich pleców, a świadomość, że jest tak blisko, ale mnie nie dotyka, sprawiała, że motyle w moim brzuchu odprawiały dziki taniec godowy.
 – Na przykład do czego?
 – Na przykład do zawstydzania mnie – odparłam, coraz wyraźniej czując ciepło na obojczykach. Nagle chwycił mnie za ramię, odwrócił przodem do siebie i przyparł do ściany swoim ciałem.
 – Zawstydzam cię? – spytał z nutką rozbawienia w głosie. Nasze twarze były tak blisko, że mogłam zobaczyć pojedyncze włosy na jego nieogolonym policzku. Przeciągnęłam wzrokiem z jego ust, poprzez siny nos, aż napotkałam orzechowe tęczówki.
 – Bardzo często – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
 – Teraz też? – w jego oczach czaił się figlarny uśmiech. W odpowiedzi pokiwałam głową. James zbliżył swoje usta do moich i gdy już myślałam, że nasze usta się spotkają, on zmienił kierunek i złożył delikatny pocałunek na moim nosie. – Dalej cię zawstydzam? – ponownie zadał to samo pytanie, a ja znów pokiwałam twierdząco. Tym razem złożył pocałunek w kąciku moich ust. – Teraz już chyba nie jesteś aż tak zawstydzona, co? – zagadnął, a na jego ustach zagościł jawny uśmiech.
 – Chyba jednak ciągle jestem – odpowiedziałam szeptem i posłałam mu niewinny półuśmiech.
 – Coś na to zaradzimy panno Evans… – mruknął i tym razem zbliżył swoje usta do moich. Poczułam jak miękkie wargi dotykają moich, a jego ręce przyciągają mnie do siebie jeszcze ciaśniej…
 – ROGACZ! GDZIE TY DO CHOLERY JESTEŚ?! – usłyszawszy jakże uroczy głos Syriusza odskoczyłam od Jamesa.
 – Pieprzone lusterko! – warknął Potter i wyciągnął z kieszeni podobne lusterko do tego, które dał mi w zeszłym roku na Boże Narodzenie. Zdziwiona obserwowałam jak wyciąga je przed siebie. – Czego? – spytał bardzo nieprzyjemnym tonem, kierując te słowa do lusterka.
 – Ohoho, chyba w czymś przerwałem – nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć, że w tym momencie Łapa szczerzy zęby w ironicznym uśmiechu. – Czerwony alarm, jesteś potrzebny. Jakbyś nie pamiętał, to mieliśmy GDZIEŚ iść, a ty zabawiasz się w najlepsze z Evans. Zbieraj się, pomiziacie się kiedy indziej – po słowach Blacka, Potter wywrócił do góry oczami.
 – Będę za dziesięć minut – powiedział krótko i bez słowa pożegnania schował lusterko do kieszeni. Spojrzał na mnie z wyraźnym zawodem wymalowanym na twarzy – Przepraszam Lily, zapomniałem, że mamy coś do załatwienia, co niestety nie może poczekać – posłał mi skruszone spojrzenie.
 – No cóż, Black widocznie wziął sobie za punkt honoru przerywanie nam w kulminacyjnym momencie – wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się.
 – Co się odwlecze, to nie uciecze – powiedział okularnik i posłał mi łobuzerski uśmiech, który tak uwielbiałam. – Chodźmy do zamku – dodał i przejechał ręką po włosach, robiąc jeszcze większy bałagan na głowie. Uśmiechnęłam się czule, widząc ten nawyk, który kiedyś doprowadzał mnie do białej gorączki.
W drodze do zamku rozmowa niezbyt się kleiła. W zasadzie to myślałam jak się zemścić na Blacku, bo, po raz kolejny przez niego, cała mozolnie budowana romantyczna atmosfera przepadła. Nierozładowane napięcie między mną, a Jamesem było wręcz namacalne, ale w drodze do wieży żadne z nas nie zrobiło kroku, by dać upust na szkolnym korytarzu. A korciło mnie niejednokrotnie. James szedł bardzo szybkim krokiem, co chwila przepraszając i upewniając się, że nie mam mu niczego za złe. Ledwo weszliśmy do Pokoju Wspólnego, a Huncwoci dosłownie porwali Pottera i wypadli z powrotem na korytarz. James zdążył tylko mi pomachać na pożegnanie, a Remus rzucić przepraszające spojrzenie. Przeczesałam wzrokiem pomieszczenie i zauważyłam machającą do mnie Kate, więc udałam się w jej kierunku. Usiadłam w fotelu obok niej i westchnęłam z żalem. Moja przyjaciółka podniosła brew, co zapewne miało być niemym pytaniem.
 – Nie patrz tak, kiedyś urwę łeb Blackowi i powieszę na ścianie jako trofeum – burknęłam, a ona zaśmiała się głośno.
 – To by było bardzo ładne trofeum – odparowała i wyszczerzyła zęby.
 – Idealne jako tarcza do rzucania, za trafienie w ten wścibski nochal byłoby sto punktów – po moich słowach Kate po raz kolejny roześmiała się głośno. W końcu i u mnie pojawił się uśmiech.
 – A co takiego zrobił? – spytała po chwili.
 – To, co ostatnio stało się jego specjalnością – mruknęłam i wywróciłam oczami, gdy zobaczyłam figlarny błysk w jej oczach – Nie to, co sobie właśnie wyobrażasz w swoich brudnych myślach – dodałam zanim zdążyła rzucić jakimś niemoralnym tekstem.
 – Czyli generalnie rozumiem, że rozmowa z Jamesem była owocna?
 – Gdyby nam nie przerwał twój uroczy chłopak, to rozmowa zostałaby podsumowana w bardzo przyjemny sposób – westchnęłam, a ona kolejny raz zaśmiała się.
 – W zasadzie pretensje powinnaś mieć do całej trójki, Syriusz był tylko łącznikiem – rzekła w odpowiedzi.
 – Ciekawe co oni kombinują – zmieniłam temat.
 – Nie mam zielonego pojęcia – Kate wzruszyła ramionami. – Ale pewnie za niedługo się dowiemy.
 – Pewnie tak – westchnęłam. – Trzeba się mieć na baczności. Mam nadzieję, że Remus ich trochę przytemperuje – dodałam, a moja przyjaciółka rzuciła mi powątpiewające spojrzenie.
 – Opowiesz mi co wyniknęło z tej waszej rozmowy? – zagadnęła, znów kierując temat na mnie. Opowiedziałam jej pokrótce co sobie powiedzieliśmy nawzajem i nie omieszkałam po raz kolejny się pożalić na przerwany przez Blacka pocałunek.
 – Nie marudź, jeszcze będziecie mieli mnóstwo czasu na czułości – skomentowała, mając wyraźny ubaw z mojego oburzenia.
 – Spróbuj jeszcze raz narzekać mi na niedobór bara-bara z twoim Blackiem – odwinęłam się, pokazując język.
 – Przypomnę ci to, gdy to ty będziesz mi się skarżyć w tych sprawach – odparła ze śmiechem.
 – Niedoczekanie twoje – prychnęłam.
 – Ale skoro już zaczęłaś ten temat… Nie przerywaj mi – uprzedziła mnie, zanim zdążyłam wydać z siebie dźwięk. – Nie mam zamiaru się tym razem skarżyć. Chciałam o coś spytać – spojrzała na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
 – Mnie?
 – A widzisz tu kogoś innego? – zirytowała się.
 – Doskonale wiesz, że nie jestem zbyt zorientowaną osobą w tych sprawach – wyjaśniłam swoje wątpliwości.
 – No tak, ale nikt w tej szkole nie jest lepszy z eliksirów. No może poza tym obleśnym Snapem i Slughornem – odpowiedziała. Puściłam mimo uszu jej uwagę o Snapie.
 – A co eliksiry mają wspólnego z tym tematem? – zdziwiłam się po raz kolejny.
 – Wbrew pozorom bardzo dużo – mruknęła z dziwnym uśmiechem. – Co wiesz na temat eliksiru, który nazywa się Fertilis?
 – Fertilis? – zmarszczyłam czoło zastanawiając się nad tą nazwą. Coś mi świtało, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć nic konkretnego. – Musiałam coś kiedyś o nim czytać, bo nazwę kojarzę, ale widocznie nie był to zbyt interesujący eliksir.
 – Czemu mnie to wcale nie dziwi? – Kate przewróciła oczami zniecierpliwiona i westchnęła zrezygnowana. – Na lekcjach zawsze wszystko wiesz, ale jak przychodzi do praktycznych rzeczy, to żadnego pożytku z twojego kujoństwa – dodała, za co dostała poduszką w łeb.
 – Żebyś ty była taka mądra na lekcjach, to może dostałabyś więcej niż Nędzny z SUM-ów na Eliksirach i nie musiałabyś się prosić mojej kujońskiej osoby o pomoc – odcięłam się, a ona roześmiała się. – Po co pytasz o ten eliksir?
 – Wiesz, gdy dwoje ludzi się kocha, to po pewnym czasie idą ze sobą do łóżka i… – zaczęła do mnie mówić jak do małego dziecka, za co po raz kolejny oberwała poduszką.
 – Jak tak dalej pójdzie, to braknie mi poduszek i będę musiała sięgnąć po cięższy arsenał – warknęłam z groźną miną, a ona wyszczerzyła zęby, po czym niezrażona moją groźbą kontynuowała swoją wypowiedź.
 – A gdy dwoje ludzi idzie do łóżka, to mogą się pojawić pewne niechciane konsekwencje w postaci małego, różowego i wrzeszczącego człowieczka, a co za tym idzie rozstępy, obwisłe piersi…
 – KATE!
 – Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać – zachichotała. – Nie wiem w jaki sposób mugole się zabezpieczają, ale wśród czarodziei najwygodniejszym sposobem jest właśnie ten eliksir, który się pije w bardzo małych, codziennych dawkach. I ten eliksir zwie się Fertilis – dokończyła już normalnym tonem.
 – To by wyjaśniało, dlaczego kompletnie mnie nie zainteresował – mruknęłam, a ona roześmiała się. – Skoro do tej pory nie siedzi z nami tutaj mały, różowy i wrzeszczący człowieczek oraz na twoim boskim ciele nie ma śladów po rozstępach i obwisłych piersiach, to znaczy, że nie masz problemu z zaopatrzeniem – zwróciłam się do niej, naśladując jej ton, za co posłała mi na wpół oburzone, a na wpół rozbawione spojrzenie.
 – Do tej pory nie miałam z tym problemu, ale ten eliksir zniknął ze sprzedaży w aptekach, bo wiedźma, która go warzyła na szeroką skalę, zwinęła interes. Większość kobiet pewnie i tak go sobie gotuje w domu…
 – Ale co z tą biedną rzeszą nastolatek, które są wiecznie napalone, a na SUM-ach z Eliksirów dostały ocenę Nędzny? – przerwałam jej dramatycznym tonem, za co tym razem ja oberwałam poduszką.
 – Bardzo śmieszne – warknęła. – Jesteś taka sama jak moja matka, ona też ciągle wypomina mi te Eliksiry – naburmuszyła się.
 – Gdybym była jak twoja matka, to zeszłabym na zawał na wieść o tym, co robi moja córka ze swoim chłopakiem, gdy nikt nie patrzy – wyszczerzyłam zęby, a ona zachichotała.
 – Rozumiem, że zgadzasz się?
 – Zgadzam się? Na co? – spytałam zdziwiona.
 – Nie udawaj głupiej Lily. Jeśli nie będę miała eliksiru, to koniec z baraszkowaniem. Sama sobie go nie zrobię, a ty jesteś mistrzem eliksirów, no i na dodatek to lubisz, więc jeśli nie chcesz przedwcześnie zostać ciocią, to musisz mi pomóc i warzyć dla mnie Fertilis – wyrzuciła z siebie, a na koniec posłała mi przymilny uśmiech.
 – Przecież Syriusz też jest dobry z Eliksirów, w końcu SUM-a zdał i je kontynuuje.
 – Nie dałabym tak nieodpowiedzialnemu człowiekowi jak Syriusz tak trudnego i ważnego eliksiru do zrobienia. Znając jego to sknociłby coś tak, że szybciej byłabym w ciąży, niż gdybym nie piła tego wywaru – brunetka spojrzała na mnie jak na wariatkę. A mi do głowy wpadł pomysł jak dać pstryczka w nos Blackowi. Musiałam się całą siłą woli powstrzymywać, żeby nie uśmiechnąć się złośliwie.
 – Świetnie, a jak ja coś zepsuję, to będzie moja wina, że wpadliście. Zapomnij, nie będę brała na siebie takiej odpowiedzialności – prychnęłam.
 – Czy kiedykolwiek w życiu zepsułaś jakikolwiek eliksir?
 – Nie, ale sama mówisz, że to bardzo skomplikowany wywar.
 – Nie bardziej niż eliksiry, które już robiliśmy na zajęciach – w głosie Kate brzmiała błagalna nutka. – Lily, proszę, zrób to dla swojej najcudowniejszej pod słońcem przyjaciółki.
 – I jak ty to sobie wyobrażasz? Że gdzie ja niby będę ten eliksir warzyć? Ja nawet nie znam przepisu – odpowiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej asertywnie.
 – Pójdziemy do biblioteki i znajdziemy przepis, a miejsce na robienie się znajdzie, Syriusz na pewno wymyśli jakąś dobrą miejscówę. Składniki i kociołek też załatwię. Lily proszę, proszę, proszę!
 – A ty myślisz, że to jest takie hop siup znaleźć przepis w bibliotece, w której jest kilkaset tysięcy książek? Myślałam, że skoro mnie o to prosisz, to przynajmniej wiesz jak to się robi – przewróciłam zniecierpliwiona oczami.
 – Próbowałam szukać sama, ale wiesz, że ja i biblioteka niekoniecznie się lubimy – wybąkała. – A kto jak nie ty wie najlepiej, gdzie czegoś szukać? – spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
 – Wybij to sobie z głowy – fuknęłam. – Nie będę warzyć żadnego eliksiru, który na dodatek pewnie jest nielegalny w Hogwarcie. Na pewno są jakieś inne sposoby na zabezpieczenie się przed… ekhem, wpadką. Przykro mi Kate, ale musicie sobie poradzić w inny sposób, albo skończyć z waszymi wypadami. W sumie co za dużo to niezdrowo, przerwa, lub przynajmniej ograniczenie, dobrze wam zrobi – dodałam stanowczo, a ona wpatrywała się we mnie jak w kosmitkę, chyba niedowierzając, że odmówiłam. Co chwilę otwierała usta, a za chwilę je zamykała, jakby kilkukrotnie zmieniała zdanie co do tego, co chce powiedzieć. Na jej czole pojawiła się pojedyncze zmarszczenie, świadczące o tym, że intensywnie szukała w głowie odpowiednich słów.
 – Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale nie spodziewałam się, że tak kategorycznie odmówisz – wydobyła w końcu z siebie słowa. – Ale wiesz, że nie odpuszczę i będę ci wiercić dziurę w brzuchu tak długo, dopóki się nie zgodzisz?
 – To będzie twój stracony czas, nie mój – odpowiedziałam niezrażona jej nieco urażonym tonem.
 – Lily nie rób mi tego, błagam cię – Kate wbiła we mnie błagane spojrzenie, ale ja tylko pokręciłam przecząco głową. – To może umówimy się tak, że pomożesz mi znaleźć przepis i zerkniesz na niego, a potem podejmiesz decyzję?
 – Kate, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteśmy na ostatnim roku i w czerwcu czekają nas OWUTEM-y, od których zależy nasza przyszłość? I że nauczyciele zadają nam tyle prac domowych, że po pierwsze nie mam czasu na spędzaniu wielu godzin w bibliotece, żeby znaleźć przepis na Fertilis, a po drugie nie mam na to ochoty? Ja też mam swoje życie, a wątpię, że Potter będzie chciał randki spędzać w bibliotece właśnie. Gdyby to była ważna sprawa, doskonale wiesz, że nie odmówiłabym, ale to akurat jest zwykła wygoda i tyle – wzruszyłam ramionami, a ona zacisnęła usta, prawdopodobnie powstrzymując się od powiedzenia czegoś niemiłego. Wyglądała przy tym komicznie. Doskonale wiedziałam co się dzieje w jej głowie. Temperament mojej przyjaciółki kazał jej się unieść dumą i wstać obrażoną, po czym nie odzywać się do mnie przez miesiąc, ale rozum podpowiadał jej, że jestem jedyną szansą na bezgraniczny dostęp do igraszek z Syriuszem. Widocznie rozum wygrał (albo coś innego, o czym wolałam nie myśleć), bo szybko pozbyła się wyrazu twarzy a’la McGonagall, gdy wrzeszczy na Huncwotów.
 – Odwdzięczę ci się, Lily proszę, błagam! Będę twoją dozgonną dłużniczką. Nie rób mi tego, przecież jesteś moją przyjaciółką… Mogę cię błagać na kolanach! – już zaczęła klękać, ale ją powstrzymałam.
 – Przestań robić sceny – warknęłam.
 – Zrobię wszystko, jestem w podbramkowej sytuacji, eliksiru mi zostało raptem na tydzień, a potem to ja nie wiem co zrobię. Daj mi przynajmniej jakąś nadzieję, nie odmawiaj, zastanów się na spokojnie, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę! – zignorowała moje słowa i teraz już klęczała przede mną i powtarzała jedno słowo „proszę” do znudzenia. Ludzie wkoło zaczęli na nas patrzeć, jak na idiotki.
 – Dobra, dobra, zastanowię się! – przerwałam jej zdenerwowana. – Tylko przestań z nas robić widowisko – syknęłam, a ona uśmiechnęła się, wstała i przytuliła do mnie.
 – Dziękuję! Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć, jesteś najlepsza! – mówiąc to pocałowała mnie w policzek i zadowolona usiadła z powrotem na swój fotel.
 – Ale ja się nie zgodziłam, tylko powiedziałam, że się zastanowię! – ostrzegłam ją, a ona po raz kolejny posłała mi uśmiech.
 – Wiem, ale to już o wiele lepiej, niż odmowa – odparła niezrażona. Wiedziałam, że w tym momencie jest pewna, że się zgodzę. Ja także to wiedziałam, ale musiałam trochę grać na zwłokę. – W międzyczasie jak będziesz się zastanawiać, to ja postaram się znaleźć ten przepis. Tylko musiałabyś mi pomóc i podać jakieś tytuły, w których mogę to znaleźć.
 – Kate nie zachowuj się tak, jakbym się już zgodziła! – zganiłam ją. – Powiedziałam, że się zastanowię tylko i wyłącznie dla świętego spokoju. Doskonale wiesz, że prędzej ci odmówię, niż się zgodzę – fuknęłam.
 – A ja wierzę w twoje dobre serce, pomocną dłoń i miłość do mnie – odparowała i wyszczerzyła zęby.
 – Żebyś się przypadkiem nie przeliczyła – mruknęłam pod nosem.
 – Udam, że tego nie słyszałam – odparła niezrażona Kate.
***
Jeszcze tego samego dnia wieczorem wybrałam się do biblioteki. Chciałam iść sama, więc wykorzystałam moment, gdy Kate była pochłonięta czułą rozmową z Syriuszem. Zadowolona, że udało mi się wymknąć niezauważoną przez nikogo, szłam przez oświetlone świecami korytarze, rozkoszując się samotnością. Gdy dotarłam do celu, przywitałam się z Panią Pince i weszłam między regały, wciągając zapach starych ksiąg niczym narkotyk. Uwielbiałam tutaj przebywać, głównie przez ten charakterystyczny, tak przyjemny zapach i magiczną ciszę, w której można było usłyszeć szmer przewracanych kartek. Miałam kilka pomysłów, gdzie mogłam znaleźć to, czego szukałam, więc od razu udałam się pod regał zapełniony książkami o eliksirach. Wyciągnęłam kilka pozycji, po czym podeszłam do stolika, przy którym usiadłam. Wertowałam tylko spisy treści w poszukiwaniu Fertilis. Szczęśliwym trafem przepis znalazłam już w czwartej z kolei księdze, więc resztę odłożyłam na swoje miejsca, a następnie zagłębiłam się w recepturę eliksiru. Może i nie była bardzo zaawansowana, jednak mógł być problem ze zdobyciem niektórych składników. No i na uwarzenie napoju potrzebne było 8 dni. Kate mówiła, że obecny zapas starczy jej na tydzień. Gdybym zaczęła od razu, nie musiałaby się martwić, ale wcale nie miałam zamiaru im niczego ułatwiać. Zachichotałam pod nosem na myśl o tym, że Łapa będzie musiał się wstrzymać od swoich ulubionych czynności. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Zamknęłam wolumin i poszłam do bibliotekarki, by móc go wypożyczyć .
 – Dzisiaj tylko tyle Panno Evans? – spytała zdziwiona. Faktycznie zawsze wychodziłam z większym zasobem podręczników.
 – Jeszcze nie oddałam tamtych, więc dzisiaj tylko to – odparłam i uśmiechnęłam się uprzejmie, a Madame Pince odwzajemniła uśmiech. Byłam chyba jedną z nielicznych, która mogła liczyć na uprzejmość z jej strony. Zazwyczaj nie lubiła uczniów, ale w zasadzie patrząc na to jak się zachowywali i jak traktowali książki, wcale jej się nie dziwiłam. Po załatwieniu formalności życzyłam jej miłego wieczoru, schowałam książkę do torby i udałam się z powrotem do wieży Gryffindoru. Jednak ledwo uszłam kilka kroków, a zza zakrętu wyłonił się biegnący James.
 – Lily! Gdzie ty byłaś?! – spytał poddenerwowany.
 – W bibliotece – odparłam zdziwiona.
 – Dlaczego chodzisz sama po zamku?! – zrugał mnie, na co wywróciłam oczami.
 – No popatrz, chodzę sama i jeszcze jestem w jednym kawałku, jak to w ogóle możliwe? – zapytałam sarkastycznie.
 – Daj spokój, doskonale wiesz co ci grozi – burknął, a ja westchnęłam zirytowana.
 – Czy ja do końca szkoły mam jakiś zakaz chodzenia samej?
 – Tak – odparł błyskawicznie, nie dając mi rozwinąć mojej wypowiedzi.
 – James odpuść. Doskonale wiesz, że Ślizgoni tego nie powtórzą po tym jak skończył Avery. Poza tym, nawet gdyby ktoś mnie zaczepił, to ja także mam różdżkę i znam parę dobrych zaklęć.
 – Wtedy też miałaś i jakoś nie zauważyłem, żeby ci się przydała.
 – Skończmy tę dyskusję, bo zaczynasz mnie denerwować, a nie chciałabym psuć tego, co wypracowaliśmy wcześniej – zmusiłam się do spokojnego tonu, chociaż nic mnie tak nie denerwowało jak nadopiekuńczość w stosunku do mojej osoby.
– To może w takim razie udamy się na kolację? – zaproponował i uśmiechnął się.
 – Niech ci będzie – zgodziłam się, zadowolona, że odpuścił i poszliśmy w stronę Wielkiej Sali.
 – Zgodzisz się? – zagadnął po chwili ciszy, a ja zmarszczyłam brwi zastanawiając się o co mu chodzi.
 – Na co?
 – Na warzenie eliksiru dla Kate i Łapy – wyjaśnił, a ja zarumieniam się.
 – Skąd o tym wiesz? – wydukałam z siebie, chociaż to było oczywiste. – No tak, mogłam się tego spodziewać, że nacisk pójdzie z każdej strony – przewróciłam oczami, a on roześmiał się.
 – Ja cię wcale nie naciskam, pytam z ciekawości. W zasadzie nie wiedziałbym o całej sprawie, gdyby nie to, że się nie zgodziłaś – wyszczerzył zęby.
 – Nie wiedziałam, że faceci też rozmawiają ze sobą o… tych sprawach – czułam jak moje policzki robią się całe czerwone z zakłopotania. W tym momencie przeklinałam swoją wstydliwość w tych tematach.
 – Uroczo wyglądasz jak się rumienisz – rzucił i błysnął białymi zębami w szerokim uśmiechu, za co oberwał kuksańca w ramię. – Co do rozmowy, to faceci czasami też rozmawiają o tych sprawach, ale o eliksirze wiem akurat od Kate. Jest trochę zdesperowana – wyjaśnił.
 – Cóż, to nie do końca mój problem – wzruszyłam ramionami.
 – Serio się nie zgodzisz, czy coś kombinujesz? – spytał, ewidentnie próbując mnie rozgryźć. Zastanawiałam się czy mogę mu powiedzieć o moim planie, jednak stwierdziłam, że na pewno to wypaple Blackowi.
 – Nic nie kombinuję – odpowiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. – Po prostu nie mam czasu nawet poszukać tego przepisu, a co dopiero kombinować składniki i warzyć go nie wiadomo gdzie, tylko po to, żeby oni mogli… no wiesz – odchrząknęłam czując, że znów się rumienię.
 – W takim razie co robiłaś w bibliotece? – Potter nie dawał za wygraną.
 – Akurat moja osoba w bibliotece to nic dziwnego Potter, więc nie doszukuj się w tym podwójnego dna – rzekłam uśmiechając się.
 – Być może i tak jest, jednak sobotni wieczór można spożytkować o wiele przyjemniej niż w nudnej bibliotece – po tych słowach mrugnął do mnie figlarnie.
 – Dla mnie romans z książkami to przyjemnie spędzony czas – odparłam na przekór.
 – A romans ze mną? – zagadnął prosto z mostu i zwolnił kroku, patrząc mi prosto w oczy, a moje serce zabiło nieco szybciej.
 – W zasadzie to nie wiem, bo nie miałam okazji tego sprawdzić – mruknęłam zalotnie. James wyciągnął rękę w moim kierunku i chwycił moją dłoń. Poczułam jego ciepły dotyk i automatycznie przeszedł mnie przyjemny dreszcz w miejscu, gdzie nasze palce się zetknęły. Splótł swoje palce z moimi i przybliżył się do mnie tak, że dzieliło nas kilka cali.
 – Cały czas nam coś przeszkadza… – zaczął, wodząc wzrokiem po mojej twarzy – Może powinniśmy coś temu zaradzić?
 – Co masz na myśli? – zapytałam, czując jak motyle wywijają dzikie tańce w moim brzuchu.
 – Sam nie wiem, może jakaś ran…
 – Rogacz! Lily! Tu jesteście – zza rogu korytarza wyłoniła się grupka naszych przyjaciół, poprzedzona głosem Syriusza, który naprawdę zaczął mi działać na nerwy. Odskoczyłam nieznacznie od bruneta i wyciągnęłam dłoń z jego uścisku, przysięgając w duchu, że będę tak długo zwlekać z eliksirem jak to tylko możliwe. – O, znalazłeś naszą zgubę – Łapa wyszczerzył zęby, a Lunatyk wywrócił oczami.
 – Nie wmówisz mi, że się za mną stęskniłeś Black – odpowiedziałam, siląc się na beztroski ton. Usłyszałam jak James cicho westchnął.
 – Za tobą zawsze Evans – puścił do mnie oczko. – To co, będziecie tak stać w tym korytarzu, czy idziemy coś wszamać? – zagadnął wesoło. Dołączyliśmy do nich, idąc z tyłu.
 – Kiedyś mu urwę ten pusty łeb – szepnął James, a ja zachichotałam.
***
 – To chyba setna głupia książka i nie znalazłam nawet wzmianki o tym eliksirze! – Kate opadła zrezygnowana na opasły tom. Pani Pince syknęła na nią i posłała mordercze spojrzenie, ale brunetka nic sobie z tego nie zrobiła. Było środowe popołudnie, a my siedziałyśmy w bibliotece. Ja odrabiałam zadanie z transmutacji, a Kate wertowała tytuły, które jej podawałam, w poszukiwaniu przepisu na Fertilis. Można powiedzieć, że jej wysiłek był syzyfową pracą, bowiem od kilku dni księga z przepisem leżała bezpiecznie pod moim łóżkiem na samym dnie kufra. Czarnowłosej dziewczynie zostało coraz mniej czasu, bo jej zapas eliksiru miał wystarczyć zaledwie na 3 dni, więc z każdym dniem jej determinacja rosła. A ja miałam w duchu niezły ubaw, chociaż to nie w nią była wymierzona moja zemsta. – Mogłabyś mi pomóc tego szukać – warknęła wściekła, na co podniosłam wzrok znad mojego wypracowania. – Założę się, że doskonale wiesz, gdzie to jest – dodała rozżalona, a ja powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem.
 – A nie pomagam? – spytałam surowo, chociaż w duchu się zaśmiewałam. W końcu widok Kate nad książkami, to raczej niespotykane zjawisko. – W tym pomieszczeniu są tysiące książek, więc ciesz się, że podaję ci konkretne tytuły oraz dokładne lokalizacje tych tomów – dodałam oburzonym tonem i wróciłam do pisania eseju dla McGonagall.
 – Jesteś okrutna – żachnęła się lokata i z hukiem zamknęła księgę, którą skończyła wertować. Madame Pince po raz kolejny posłała jej zabójcze spojrzenie i chyba tylko z uwagi na to, że Kate siedziała ze mną, nie wywaliła jej za drzwi.
 – Okrutna to ja dopiero zacznę być, jeśli Pince nas stąd wyrzuci – warknęłam, nie odrywając się od pisania. Nagle wpadło mi do głowy pytanie, więc przerwałam skrobanie piórem po pergaminie i spojrzałam na moją przyjaciółkę, która brała kolejny tom do rąk, żeby nadaremno szukać w nim wzmianki o Fertilis. – Tak w sumie to dlaczego Black nie pomoże ci szukać tego przeklętego eliksiru? – zagadnęłam, czym oderwałam ją od wertowania kolejnych stron spisu treści. – Przecież jemu również powinno zależeć na… ekhem… braku konsekwencji – ściszyłam głos i posłałam jej pytające spojrzenie, jednocześnie czując jak się rumienię na samą wzmiankę o tych sprawach.
 – Bo ten debil twierdzi, że ty już na pewno masz ugotowany ten eliksir i tylko się zgrywasz, dopóki mam swój zapas – odparła z zadziwiającą szczerością. Musiałam całą siłą woli powstrzymać się od wydania z siebie okrzyku triumfu. Najwidoczniej Black nie spodziewał się, że ja potrafię się mścić. Nawet nie wiedział jaką właśnie sprawił mi satysfakcję.
 – Niedoczekanie jego – prychnęłam, a Kate posłała mi zrezygnowane spojrzenie. – Swoją drogą, to gdzie jest Angelina? – spytałam, zmieniając temat, bo z jednej strony cieszyłam się, że mogę utrzeć nosa Syriuszowi, ale z drugiej jednak trochę żal mi było Kate, która powoli wpadała w panikę. No cóż, nie była to sprawa życia i śmierci, ale mimo wszystko nie lubiłam patrzeć na moją przyjaciółkę, gdy tak ją coś gryzie. A sprawa eliksiru ją gryzła naprawdę mocno.
 – Widziałam jak po lekcjach zaczepił ją ten dupek – odpowiedziała, a ja podniosłam zdziwiona brwi. Przez te kilka dni Jasper kompletnie nie poczuwał się do przeproszenia lub chociaż rozmowy z Chudą i uparcie ją ignorował. A Angelina nabuzowana przez Luke’a również nie miała zamiaru wyciągać ręki do swojego chłopaka. Przed Kate nie musiałam udawać, że martwi mnie ich niezbyt wesoła sytuacja, szczególnie, że Luke korzystał z tego pełną garścią. Pod pretekstem opieki nad dwójką niesfornych pierwszoklasistów, non stop spędzał czas z Angeliną. Sama byłam pod wrażeniem jak mistrzowsko to rozgrywał, bo cały czas mówił jej, że Jasper na pewno się zreflektuje i zmądrzeje, przez co Angelina kompletnie nie wyczuwała drugiego dna dobrych rad Mitchella. Nie wiedziałam, czy milcząc na ten temat postępuję całkowicie fair wobec Angeli, ale w zasadzie mówiąc jej o tym, nie postępowałabym fair wobec Luke’a. Postanowiłam więc, że nie będę ani pomagać, ani przeszkadzać. Z boku obserwowałam rozwój sytuacji. Ale w duchu musiałam przyznać, że gorąco kibicowałam blondasowi i miałam nadzieję, że Jasper kompletnie zawali.
 – Czyżby w końcu poszedł po rozum? – spytałam retorycznie, na co Kate prychnęła jak rozjuszona kotka.
 – Jeśli tak, to na miejscu Chudej tak szybko bym nie przyjęła przeprosin – odpowiedziała. Uśmiechnęłam się lekko. Kate również nie cierpiała Jaspera po zeszłorocznej akcji ze Ślizgonką, z którą Red namiętnie całował się w bibliotece. Obie nie ufałyśmy mu za grosz, chociaż Angelina wybaczyła mu wszystko i dała drugą szansę. Może i nie byłybyśmy tak cięte na Krukona, gdyby nie fakt, że od początku roku stroił fochy o jakiekolwiek inne znajomości Angeliny niż on sam. Pozostawiłam wypowiedź Kate bez komentarza i wróciłam do swojej pracy domowej. Napisałam końcowe wnioski i w ciągu 10 minut postawiłam ostatnią kropkę.
 – Nie wiem jak ty, ale ja mam dość – oznajmiłam i wstałam, rozciągając się. – Na dodatek jestem głodna – poklepałam się po brzuchu znacząco. – Idziemy na kolację? – spytałam, gdy nie usłyszałam żadnej reakcji.
 – A może skoro skończyłaś pisać, to mogłabyś mi pomóc? – Kate rzuciła mi błagalne spojrzenie, które przypominało słodkiego szczeniaczka. Ciężko było odmawiać Bridge, rzucającej takie spojrzenie, ale musiałam być twarda.
 – Zapomnij, umieram z głodu, zjadłabym konia z kopytami – rzuciłam lekko, starając się nie słuchać swoich wyrzutów sumienia.
 – Jesteś bezlitosna – fuknęła urażona.
 – Gdybyś w 5 klasie chociaż połowę czasu poświęciła na naukę w bibliotece, co teraz na wertowaniu książek w poszukiwaniu Fertilis, to może zdałabyś SUM-a z eliksirów i mogła sama uwarzyć ten jeden, ratujący twoją przyszłość, brzuch i piersi – wypaliłam i wyszczerzyłam zęby w szelmowskim uśmiechu.
 – Gdyby nie to, że jesteś mi potrzebna, to własnoręcznie udusiłabym cię tą pieprzoną książką – wycedziła ze złością, a ja roześmiałam się cicho.
 – I tak nie obiecałam, że go uwarzę, więc duś śmiało – rzuciłam beztrosko i spakowawszy swoje rzeczy do torby, zwróciłam się ku wyjściu. – Idziesz? – spytałam na odchodne, a ona tylko rzuciła mi spojrzenie godne Madame Prince, która zauważyła jak ktoś demoluje bibliotekę. Wyszłam na korytarz i nucąc pod nosem nie do końca znaną mi melodię, ruszyłam w stronę Wielkiej Sali. Jako, że było stosunkowo wcześnie, przy stołach nie było zbyt dużo ludzi. Usiadłam przy stole Gryfonów i nałożyłam sobie na talerz gorące kiełbaski. W trakcie ich pałaszowania dosiadła się do mnie Angelina, która nie dając po sobie poznać w jakim jest nastroju, nałożyła sobie naleśniki.
 – Jak tam? – zagadnęłam,  bo byłam bardzo ciekawa co wyniknęło z rozmowy z Jasperem. Spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.
 – Jasper mnie dzisiaj zaczepił – powiedziała tonem, który nie wskazywał na pełnię szczęścia z tego powodu. Zmarszczyłam czoło.
 – Czyżby poszedł po rozum do głowy? – spytałam z uśmiechem.
 – Sama nie wiem – odparła powoli. – Powiedział mi, że nie chce się kłócić, jednak nie padło słowo przepraszam, przez co chyba nie do końca jestem zadowolona z obrotu spraw. Czuję, że złość na niego mi nie przeszła, chociaż niby się pogodziliśmy – wyjaśniła, dziurawiąc swojego naleśnika. – Jestem z nim umówiona na coś w rodzaju randki zaraz po kolacji – dodała, chociaż jej ton wcale nie mówił, żeby się cieszyła z tego powodu.
 – I masz nadzieję, że na tej randce usłyszysz to, co chcesz usłyszeć? – zapytałam, a ona wzruszyła ramionami.
 – Szczerze? Nie wiem czego się po nim mogę spodziewać. Odkąd wróciliśmy do Hogwartu wybucha przy byle powodzie. Przed chwilą był pokojowo nastawiony, a na randce powiem coś o Willu albo o tobie i znowu się może wściec – odpowiedziała i wzięła kawałek naleśnika do buzi. – Tak po prawdzie, to wcale nie mam ochoty iść na tę randkę. Zastanawiam się czy jej nie odwołać – dodała po chwili.
 – Ale chyba ci jeszcze na nim zależy? To znaczy jesteście razem, jeszcze niedawno mówiłaś, że go kochasz…
 – Bo kocham – mruknęła w odpowiedzi. – Po prostu nadal jestem zła na niego za jego zachowanie i za to, że ciągle mi się obrywa o coś, o co nie ma prawa być złym. Jak dzisiaj zobaczyłam, że do mnie idzie, to ucieszyłam się, że zmądrzał i że w końcu przeprosi za swoje okropne humorki i to jak ostatnio mnie potraktował. A on podszedł i rzucił tekstem w stylu „No weź Angela, nie będziemy się przecież wiecznie nie odzywać. Co ty na to, żebyśmy poszli na randkę dzisiaj po kolacji?”. Byłam w takim szoku, że tylko pokiwałam głową, a on odpowiedział, że to super i pobiegł na lekcje. A ja dopiero po minucie zorientowałam się, że to nie tak powinno wyglądać. Wiesz, nie wymagam, żeby przyniósł mi bukiet kwiatów, padł na kolana i błagał o wybaczenie. Wystarczyłoby „Angela, zachowywałem się jak dupek, postaram się to zmienić, przepraszam”. Czy ja zbyt dużo wymagam? – spojrzała na mnie pytająco, a ja pokręciłam przecząco głową, przyznając jej rację.
 – Idź z nim, zobacz co ci powie. Wiesz, dla niektórych facetów przeprosiny to dość ciężka sprawa, ta cała ich męska duma i w ogóle. Może akurat specjalnie tak zrobił, żeby porządnie przeprosić na tej randce? A jak nie, to na spotkaniu wymyśl, że cię głowa boli i się zmyj – doradziłam.
 – Wiesz, ciężko mi uwierzyć, że to ciągle ten sam Jasper, z którym zaczęłam się spotykać w zeszłym roku – wyznała i westchnęła cicho. – Najpierw cała ta sprawa ze Ślizgonką… Tak łatwo mi było wybaczyć, bo nie dopuszczałam do siebie myśli, że mój Jasper mi wykręcił taki numer. Szczególnie, że przepraszał mnie cały czas, obiecał, że to się nigdy więcej nie powtórzy i dalej był moim wspaniałym chłopakiem, którego przecież nawet ty i Kate mi zazdrościłyście. Zawsze taki dobry, zabawny, pomocny i czuły. W Paryżu tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, wybaczając mu. A odkąd weszliśmy do pociągu to zmiana o 180 stopni. Jakby na peronie coś mu strzeliło do łba. Może to dziwne co powiem, ale odkąd spędzam więcej czasu z Willem, Stevenem i Lukiem, to nie mogę przestać myśleć o tym jak świetnie się z nimi bawię. Ciągle się śmieję, a na dodatek Luke tak troskliwie opiekuje się chłopakami, chociaż mógłby mieć ich w nosie. I widzę, że jego zachowanie jest szczere. A dla kontrastu spotkania z Jasperem, nawet wtedy gdy się jakimś cudem nie kłócimy, są ponure i poważne. Głupio to brzmi, bo przecież już kiedyś spotykałam się z Lukiem i wiem jaki potrafi być okropny. Jednak widzę jakąś zmianę w nim, może to twoja sprawka, a może po prostu jestem tak wściekła na Jaspera, że podświadomość robi mi na złość. W każdym razie o wiele bardziej wolałabym dzisiejszy wieczór spędzić z chłopakami, grając w szachy, czy eksplodującego durnia, niż odbywać tę rozmowę z moim chłopakiem – w pewnym momencie nie wiedziałam już, czy Angelina mówi bardziej do siebie, czy jednak zwierza się mnie. Jednak pod koniec swojej długiej wypowiedzi spojrzała na mnie, wyczekując co jej powiem.
 – Hmm, ciężka sprawa. Nie mam zielonego pojęcia co się mogło stać Jasperowi, bo ja też przeżyłam niemały szok, gdy poszłam do niego w czerwcu, a on mi wypalił z szantażem. Wtedy myślałam, że to po prostu panika, reakcja obronna. Ale ciężko bronić jego zachowania teraz. Ostatnio zatrzasnął ci drzwi przed nosem, chociaż chciałaś się pogodzić mimo tego, że to była jego wina. Generalnie czasami związki się wypalają i ty trochę tak brzmisz, opowiadając o tym wszystkim. Może to tylko wściekłość, a może jednak coś więcej? Tak czy siak powinnaś z nim porozmawiać i nie dać się zbyć. Sama się przekonałam ostatnio na przykładzie Pottera, że takie rozmowy potrafią wychodzić na dobre i nie kończyć się awanturą. A też dużo mieliśmy sobie do zarzucenia. Bałam się tej rozmowy, a okazała się wręcz niezbędna i zbawienna. Co do Luke’a to zawsze mówiłam, że to fajny facet – wyszczerzyłam zęby. – On zawsze taki był, nie musiał się zmieniać, po prostu ma bardzo twardą skorupę – uśmiechnęłam się, a Chuda odpowiedziała mi tym samym.
 – O wilku mowa – szepnęła szatynka i uśmiechnęła się, machając do swojego brata, który pogrążony w rozmowie z młodym Mitchellem, nawet nie zwrócił na nią uwagi. Luke za to, idący za nimi, kątem oka zerknął w naszą stronę i kiwnął głową. I choć wargi mu nie drgnęły, to w oczach ewidentnie pojawiły się wesołe ogniki na widok mojej przyjaciółki.
 – Wybacz Lily, idę do młodego. Rano przy śniadaniu przyszła sowa od mamy, w której była paczka z ubraniami do niego – wskazała ręką pod stół, gdzie znajdowała się paczka w szarym papierze, owinięta brązowym sznurkiem. Chwyciła paczkę, wsadziła do ust ostatni kęs naleśnika i pobiegła w stronę trójki Krukonów. Usiadła między Willem, a Lukiem, wyraźnie sprawiając radość temu drugiemu. Choć ktoś, kto nie znał blondyna tak dobrze jak ja, mógł odnieść wrażenie, że nawet go to nie obeszło. Pokręciłam głową z uśmiechem i zajęłam się z powrotem pałaszowaniem swoich kiełbasek.
 – Cześć Evans – naprzeciw mnie usiedli Huncwoci w pełnym składzie. Cała czwórka wręcz rzuciła się na jedzenie, jakby nie jedli od wczoraj.
 – A gdzie jest Kate? – spytał Syriusz, wbijając we mnie pytające spojrzenie. Uśmiechnęłam się szeroko.
 – Zaskoczę cię, w bibliotece, studiuje eliksiry – odparłam zadowolona, a on przewrócił oczami. – Nie uważasz, że powinieneś jej pomóc? – zagadnęłam, a on prychnął.
 – A po co mam robić coś, co ty już dawno zrobiłaś?
 – Podaj mi jeden powód, dla którego miałabym tracić swój cenny czas na szukanie przepisu eliksiru, który jest mi kompletnie niepotrzebny?
 – Nie musiałaś tracić swojego cennego czasu, bo ty znasz bibliotekę na pamięć i doskonale wiesz, w której książce jest przepis – odpowiedział zadowolony z siebie, a ja roześmiałam się.
 – Urocza jest twoja pewność siebie Łapo. Ale jeszcze bardziej urocze będzie to, gdy obudzisz się z ręką w nocniku za 3 dni – rzuciłam lekko i nalałam sobie soku dyniowego, obserwując Blacka.
 – Nie zgrywaj się Evans – odparł dziarskim tonem. – Dobrze wiem, że ty już masz ten eliksir zrobiony, tylko próbujesz się droczyć ze mną – dodał niezrażony i zaczął jeść parówki, które w międzyczasie sobie nałożył.
 – Wiesz Łapciu, zapowiada się baaaardzo zabawny czas – mrugnęłam do niego i wstałam. – A teraz wybaczcie, ale idę odrabiać zadania na jutro – uśmiechnęłam się i odeszłam od stołu.
 – Ona nie wygląda jakby żartowała – usłyszałam za swoimi plecami głos Jamesa. – Na twoim miejscu pomógłbym Kate szukać tego eliksiru – po tych słowach usłyszałam szurnięcie krzesłem i za chwilę Potter zrównał się ze mną.
 – Już zjadłeś? – spytałam zdziwiona, a on pokręcił przecząco głową.
 – Nie jestem głodny, a poza tym nie możesz chodzić sama po zamku, więc cię odprowadzę do wieży – odrzekł i uśmiechnął się, na co ja przewróciłam oczami,
 – Tak, oczywiście, bo za każdym rogiem czyhają na mnie Ślizgoni, chcący mnie dorwać – syknęłam ironicznie i jak na złość zza rogu wyłoniła się grupka Ślizgonów z Averym na czele. Potter instynktownie przycisnął mnie do siebie, jednak niepotrzebnie, bo poza rzucaniem nienawistnych spojrzeń, żaden z nich nie odważył się wypowiedzieć ani słowa. Avery musiał doskonale pamiętać jak skończył ostatnim razem, gdy Potter dobrał mu się do skóry, co wywołało we mnie dość sporą dozę satysfakcji.
 – Mówiłaś coś o Ślizgonach? – spytał sarkastycznie, gdy tylko zniknęli nam z pola widzenia.
***
Siedziałam w Pokoju Wspólnym razem z Jamesem i w ciszy odrabialiśmy zadania domowe na jutrzejsze lekcje w najmniej widocznym kącie Pokoju Wspólnego. Nieźle się zdziwiłam, gdy Potter przysiadł się do mnie i również wyciągnął pergamin, pióro i podręczniki, ale w zasadzie on też kiedyś musiał odrabiać zadania, bo przecież należał do tych zdecydowanie zdolnych uczniów. Jednak, mimo wszystko, było to dla mnie niecodzienne widzieć go nad książkami. Siedział luźno, głowę opierał na jednej ręce, a drugą skrobał szybko po pergaminie, stawiając kolejne litery, słowa, zdania i akapity. Okulary zjechały mu na czubek nosa, jednak najwyraźniej mu to nie przeszkadzało, bo ani razu ich nie poprawił. Na podręcznik także nie zajrzał ani razu. Delikatnie przygryzał górną wargę, a oczy niemal niezauważalnymi ruchami śledziły tekst, który pisał.
 – Będziesz tak na mnie patrzeć, czy dokończysz ten esej? – spytał nie odrywając wzroku od swojego wypracowania, a ja spaliłam buraka. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak bezczelnie się na niego gapię.
 – Po prostu nie umiem się nadziwić widokiem Jamesa Pottera odrabiającego zadania domowe – zreflektowałam się, a on uśmiechnął się lekko.
 – Nie kłam Evans. Po prostu bezczelnie się na mnie gapisz – mruknął cicho, jakby przeczytał moje myśli. Nadal nie oderwał się od swojej pracy, a mnie to zaczęło przeszkadzać.
 – Niech ci będzie, bezczelnie się na ciebie gapię i co z tym zrobisz? – przyznałam mu rację, a Rogacz uśmiechnął się szeroko, jednak nadal uparcie sunął piórem po swoim pergaminie.
 – Nic. Poproszę cię, żebyś przestała i wróciła do swojej pracy domowej – odparł, powstrzymując się od chichotu na widok mojej zbitej miny. Postanowiłam, że nadal będę próbować go sprowokować.
 – Och, myślę, że to niewykonalne – zaczęłam niemal szeptem, jednak nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia.
 – A dlaczego?
 – Bo wyglądasz niesamowicie seksownie jak jesteś taki skupiony – mruknęłam flirciarskim tonem. James jednak ani nie podniósł wzroku, ani nie zaprzestał swojej czynności. Robienie mi na złość, najwyraźniej sprawiało mu satysfakcję, a ja nie zamierzałam się poddawać. Jako, że siedzieliśmy obok siebie, wystarczyło wyciągnąć rękę, żeby niby niechcąco musnąć jego przedramię, na którym opierał głowę. Tym razem nie udało mu się ukryć reakcji, bo wyraźnie spowolnił tempo pisania. Widząc, że to na niego działa, już o wiele śmielej przejechałam delikatnie opuszkiem palca od jego nadgarstka aż do łokcia. Potter zamiast napisać „dementorzy”, napisał „domatorzy”, co nie uszło mojej uwadze. Przesunęłam rękę na jego wypracowanie, nachyliłam się i pokazując palcem to słowo szepnęłam mu do ucha, że ma błąd. Jego reakcja była niemal natychmiastowa i błyskawicznie chwycił moją rękę, odwracając jednocześnie głowę w moją stronę, sprawiając, że nasze twarze były tuż przy sobie.
 – Evans, czy ty zdajesz sobie sprawę jak na mnie działasz? – spytał gardłowym pomrukiem, czym wywołał u mnie znajome motylki w brzuchu.
 – No właśnie chyba nie, ale możesz mi przypomnieć – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się figlarnie.
 – Mam posłużyć się słowami, czy czynami?
 – Myślę, że nie musisz pytać – odrzekłam i zbliżyłam swoje usta do jego…
 – Tutaj jesteście! – na głos Syriusza odskoczyłam jak oparzona od Pottera. Black dosłownie padł na fotel obok nas. – Ale się nażarłem – poklepał się po brzuchu i wyszczerzył zęby. Zamknęłam oczy i próbowałam policzyć do 10, żeby nie wepchnąć mu do gęby swojego pióra razem z kałamarzem. – Co robicie?
 – Zastanawiam się jakim zaklęciem walnąć w przygłupa, który właśnie przyszedł – warknął Potter nieprzyjemnym tonem.
 – Oj, nie złość się Rogaczu. Czasu na amory jeszcze macie mnóstwo. W zasadzie to wszystko wina Evans, że wam przeszkadzam – odpowiedział niezrażony wrogą odpowiedzią swojego przyjaciela. Otwarłam oczy i spojrzałam na niego pytająco. – Gdybyś nie kazała bezsensownie szukać Kate eliksiru, to teraz spędzałbym z nią wieczór – wyjaśnił.
 – To może łaskawie idź jej pomóc – syknęłam, a on prychnął.
 – JA nie chodzę do biblioteki. Poza tym nie widzę potrzeby, żeby szukać przepisu, skoro ty go masz – posłał mi łobuzerski uśmiech.
 – No cóż, za trzy dni zobaczysz taką potrzebę, a wtedy twoje szanowne cztery litery nie wyściubią nosa z biblioteki – powiedziałam z jadowitym uśmieszkiem.
 – Tu jesteście – obok Syriusza usiadła Kate, która wyglądała jakby uczyła się całą noc. – Mam dość! To jest jakiś eliksir widmo! Przeszukałam tysiące ksiąg i nic! – jęknęła zmarnowanym głosem. – A gdzie ty byłeś?! – nagle zauważyła, że siedzi z nami Black. – Jutro będziesz siedział ze mną i wertował te pieprzone książki! – warknęła wściekła, a ja i James zachichotaliśmy.
 – Ja ci już powiedziałem, co o tym sądzę – odburknął Syriusz. – Nie widzisz jak ona się świetnie bawi naszym kosztem? – wskazał oskarżycielsko na mnie, co wywołało u mnie jeszcze większy śmiech.
 – Może nauczysz się Black, że przeszkadzanie nie jest takie zabawne jak się może wydawać – powiedziałam i uśmiechnęłam się słodko.
 – Widzisz? Dlatego się nie przejmuję, bo ona już dawno ma ten eliksir, tylko próbuje się na mnie zemścić za to, że ciągle im przeszkadzam w obściskiwaniu się – Black wyraźnie z siebie zadowolony oparł się wygodnie.
 – Jeśli faktycznie masz ten eliksir, to osobiście wyleję go do kibla – mruknął Potter, zwracając się do mnie, a Kate rzuciła mu mordercze spojrzenie.
 – Hej! To niesprawiedliwe, że ja mam cierpieć przez to, że mój chłopak to pies ogrodnika! – zaprotestowała brunetka, a James roześmiał się głośno i wstał, zbierając swoje rzeczy jednym ruchem różdżki, którą nawet nie wiem kiedy wyciągnął.
 – Nie wiem jak wy, ale ja idę do dormitorium. A ty chodź ze mną, PSIE ogrodnika – zwrócił się do swojego przyjaciela i znowu się roześmiał, a Syriusz mu zawtórował. Black pocałował Kate przelotnie w czoło i ruszył za Potterem w stronę schodów.
 – Co ich tak rozbawiło? – spytałam zbita z tropu.
 – Nie mam zielonego pojęcia, ale ja mam na dzisiaj dość i idę spać. A jeśli ten debil nie zacznie ze mną szukać tego eliksiru, to może zapomnieć o seksie przez następny rok – dodała gniewnie i również poszła do dormitorium, zostawiając mnie samą. Westchnęłam i wróciłam do swojego eseju na Obronę Przeciw Ciemnym Mocom. Długo jednak nie było mi dane delektować się samotnością, bo pięć minut później na fotel obok mnie opadła Angelina.
 – Mam dość – wysapała zrezygnowana.
 – Nie ty jedna – mruknęłam pod nosem cicho. – Jak tam randka z Jasperem? – spytałam z autentyczną ciekawością. Spojrzała na mnie spod byka.
 – Nawet nie pytaj – odparła. – Jasper nie zamierzał mnie przeprosić i zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Opowiedział mi cały swój tydzień, ja się wcale nie odzywałam, a jemu to wcale nie przeszkadzało. Dopiero jak zaproponował, żebyśmy, no wiesz… – spojrzała na mnie znacząco i zarumieniła się lekko – a ja odmówiłam i powiedziałam mu, że nie mam ochoty po tym jak zachowywał się jak dupek, to kapnął się, że jestem obrażona.
 – I?
 – No i powiedziałam mu, że wolałabym porozmawiać na temat tego, skąd u niego takie zachowanie, dlaczego ciągle się na mnie boczył i co się dzisiaj stało, że nagle mu przeszło. Powiedziałam też, że oczekiwałam od niego chociaż słowa przepraszam. A on się zdenerwował i stwierdził, że nie pamięta, żebym była taką, cytuję, pieprzoną księżniczką. No to się wściekłam i mu odwarknęłam, że ja nie pamiętam, żeby on był takim pieprzonym, samolubnym i egoistycznym dupkiem i jeśli tak bardzo mu przeszkadzam, to niech sobie idzie do tej blondyny, z którą się całował w bibliotece. Jego zatkało, a ja się odwróciłam na pięcie i poszłam do zamku – wyrzuciła z siebie, najwyraźniej wściekając się na samo wspomnienie tamtej rozmowy, bo aż poczerwieniała ze złości.
 – Ostro – podsumowałam krótko, a ona zrobiła skwaszoną minę.
 – Wiem. Pierwszy raz doprowadził mnie do białej gorączki i pierwszy raz wypomniałam mu tą Ślizgonkę. Do tej pory był to dla nas temat tabu. A teraz samo mi się wcisnęło na język – mruknęła już spokojnym tonem.
 – Nie zamartwiaj się – poklepałam ją po ramieniu, a ona spojrzała pytająco. – Może to zadziała na niego jak kubeł zimnej wody? Może dotrze do niego, że to on spieprzył, a ty nie zrobiłaś nic złego, ani nic, za co mógłby być zazdrosny – wyjaśniłam. – Do tej pory zachowywałaś się tak, jakby tamta sytuacja w bibliotece nigdy nie miała miejsca. I może to sprawiło, że sam schował głęboko wyrzuty sumienia. Nie mówię, że powinnaś mu to wypominać do końca życia, ale być może jak mu tak przygadałaś, to zastanowi się nad swoim zachowaniem?
 – Szczerze w to wątpię – powiedziała beznamiętnym tonem. – Gdyby tak było, to chyba pobiegłby za mną od razu, a nie pozwolił odejść.
 – Daj mu czas, niech ochłonie, prześpi się z tym. Kto wie, czy jutro cię nie przywita bukietem kwiatów? – uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła gest.
 – Dziękuję Lily – wyznała nagle, a ja zaskoczona podniosłam brwi w górę. – Wiem, że od czerwca nie lubisz Jaspera, mogłabyś na niego teraz nadawać i namawiać mnie do zerwania z nim, a ty jednak starasz się patrzeć na wszystko obiektywnie i doradzić odrzucając osobiste odczucia względem niego. Wiem, że on się zachował i nadal zachowuje jak dupek, ale ja mam wiarę w to, że ten dobry Jasper, w którym się zakochałam, nadal gdzieś tam w środku jest. Wierzę, że on się tylko pogubił, ale że w końcu się odnajdzie i poradzimy sobie z tym kryzysem.
 – No cóż, staram się. Mogę tylko mieć nadzieję, że on tak samo obiektywnie podchodzi do mojej osoby – odparłam. Angelina wymamrotała coś niezrozumiale, odwróciła wzrok i zmieniła temat, utwierdzając mnie w przekonaniu, że wcale tak nie jest.
***
Następnego dnia Jasper nie przywitał Angeliny bukietem kwiatów. Na śniadaniu nawet nie zwrócił na nią uwagi i ostentacyjnie ignorował ją, nie zaszczycając nawet spojrzeniem, czym doprowadzał ją do granic wściekłości. Siedziałyśmy we dwie przy stole Gryfonów, ja zajadałam się jajkiem na miękko, a Angelina tylko krzywo patrzyła na swoje naleśniki.
 – Hej – przysiedli się do nas Huncwoci oraz Kate. Cała piątka zaczęła nakładać sobie śniadanie na talerze, czym zrobili mały rozgardiasz przy stole. Kate i Syriusz dzisiaj wyjątkowo się do siebie kleili, co w połączeniu z pustym łóżkiem Bridge znaczyło, że minioną noc spędzili razem na swoich igraszkach. Z mściwą satysfakcją uśmiechnęłam się na myśl, że to przedostatni dzień głupiego uśmiechu Blacka.
 – Angelina dzisiaj po lekcjach trening o 17, nie zapomnij – rzucił Potter, czym sprowadził mnie na ziemię. – Szczególnie, że jutro pierwszy mecz w sezonie, na dodatek ze Ślizgonami – posłał jej spojrzenie mówiące, żeby lepiej nie opuściła tego treningu.
 – Świetnie, będę na pewno – uśmiechnęła się Chuda krzywo – Będę mogła sobie wyobrażać, że tłuczek to pusty łeb Jaspera i tym samym wyżyć się do woli – dokończyła i wzięła pierwszy kęs swoich naleśników.
 – Chuda znam o wiele lepsze sposoby na wyżycie się w związku niż walenie w tłuczek – wyparował Syriusz, którego szatynka obrzuciła oburzonym spojrzeniem.
 – Zobaczymy jak za dwa dni będziesz sobie radził z wyżywaniem się w związku – wypaliłam, nie mogąc się powstrzymać. Remus i James parsknęli śmiechem, Kate obrzuciła mnie oburzono-błagającym spojrzeniem, a Black uśmiechnął się pewnie.
 – Tak, tak, używaj sobie do woli Evans – puścił mi oczko i niezrażony zjadł jajko, które miał na talerzu.
 – A czy ty w ogóle możesz już grać? – zmieniłam temat i wbiłam wzrok w Pottera, który zmarszczył brwi i spojrzał na mnie pytająco. – Ten wypadek na treningu nie wyglądał zbyt dobrze, miałeś zawroty głowy i ten nos złamany, straciłeś dużo krwi… – wyjaśniłam zmartwiona, na co James machnął ręką.
 – Nos mi naprawiłaś, a o ile nie będziesz mi siedzieć na miotle, to zawrotów głowy już nie będę miał – wyszczerzył zęby, a ja zarumieniłam się. Byłam lekko zdezorientowana, gdy walił takimi tekstami przy wszystkich naszych znajomych. Chociaż w zasadzie i tak wszyscy wiedzieli, że między nami coś się kręci, no i nie pierwszy raz przecież Potter rzucał przy widowni takie deklaracje. Jednak mimo wszystko trochę mnie to zawstydzało. Czy będę kiedyś na tyle śmiała, żeby tak jak Kate i Syriusz okazywać sobie czułości przy innych? Jak to było kiedy byłam z Adamem? Z własnych myśli oderwał mnie śmiech Łapy.
 – Evans chyba się rozmarzyła na temat tego latania na miotle – rzucił, a ja przewróciłam oczami. – Nie mniej jednak to słodkie, że tak troszczysz się o naszego Rogasia – dodał i zmierzwił mi włosy. Kate, widząc, że jej chłopak tylko pogarsza sytuację, zmieniła temat i skierowała go na Angelinę.
 – Chuda, a tak właściwie to czemu tłuczek ma być głową Jaspera? – zapytała i przesiadła się z kolan Blacka na miejsce obok Angeliny, żeby móc swobodnie porozmawiać. Remus zorientował się, że chcemy pogadać między sobą, więc zagadnął chłopaków o taktykę na jutrzejszy mecz. Posłałam mu wdzięczne spojrzenie, na co on uśmiechnął się porozumiewawczo. Angelina w skrócie opowiedziała lokatej o tym co się wydarzyło wczoraj.
 – A dzisiaj udaje, że nie istnieję – zakończyła swoją opowieść, wskazując głową na stół Krukonów, gdzie Jasper rozmawiał z Jacobem, swoim przyjacielem z dormitorium.
 – To proste co masz zrobić – powiedziała Kate tonem jakby tłumaczyła dziecku, że 2 plus 2 to 4, a ja przeczuwałam co ma zamiar powiedzieć. – Spraw, żeby był zazdrosny – zakończyła swoją wypowiedź, a ja westchnęłam.
 – Czy ty na wszystkie problemy w związku masz tylko jedną radę, czyli wzbudzić zazdrość? – spytałam zirytowana. – Nie chcę nic mówić, ale w zeszłym roku twoje wzbudzanie zazdrości omal nie zakończyło się tragedią – dodałam, wspominając w myślach czasy, gdy Kate najpierw próbowała poderwać Remusa, a następnie Regulusa Blacka, doprowadzając tym samym Syriusza do białej gorączki.
 – Może i moje wzbudzanie zazdrości nie przyniosło skutku, ale gdy dowiedziałam się, że Syriusz całował się z tobą, to od razu zrozumiałam swoje błędy i to spowodowało, że pogodziliśmy się na dobre – odparła lekko. Mimo, że jej ton nie wskazywał na to, żeby miała mi to za złe, jednak poczułam się jakby mi wbiła szpilkę w serce. Na samą myśl o tym, jaki ciężki to był dla mnie czas, wzdrygnęłam się.
 – Może to i byłby dobry pomysł, ale ja nie wyglądam jak chodzące bóstwo, na widok którego 99% facetów pada z zachwytu – mruknęła posępnie Angelina, na co Kate wywróciła do góry oczami.
 – Co z wami jest nie tak dziewczyny? Najpierw wysłuchiwałam całe wakacje narzekań Lily, a teraz ty! – fuknęła oburzona brunetka. – Kiedy do was dotrze, że jesteście gorącym towarem i gdybyście tylko kiwnęły palcem, to połowa tutaj obecnych chłopaków poszłaby w ogień za wami? – mówiąc to, kręciła głową z niedowierzaniem, a ja i Angelina wymieniłyśmy rozbawione spojrzenia. W tym momencie do Wielkiej Sali wszedł Luke z dwoma pierwszoroczniakami. Jego wzrok od razu automatycznie powędrował w naszą stronę, jakby wyczuwał o czym rozmawiamy. I to wystarczyło Kate do wyciągnięcia nie takich głupich wniosków. – Masz choćby tego całego blondasa. Sama mówiłaś, że kiedyś coś między wami było. Teraz przez to, że Will zakolegował się z jego młodszym bratem, spędzasz z nimi trochę czasu. Idź do nich w tym momencie i na oczach Jaspera baw się świetnie – zakończyła swój wywód zadowolona z siebie.
 – Ale Jasper nie wie, że kręciłam z Lukiem…
 – A kogo to obchodzi? Jasper jest zazdrosny nawet o twojego brata, mnie i Lily, a co dopiero o innego faceta! Idź, pośmiej się trochę, zagaduj Luke’a, a zobaczysz, że twój chłopak długo nie wytrzyma – mówiąc to Bridge odsunęła krzesło od Angeliny i zmusiła ją do wstania. Chuda chwilę wahała się, ale chyba stwierdziła, że to dobry pomysł, więc uśmiechnęła się i ruszyła w stronę stołu Krukonów. Obserwowałyśmy uważnie Reda i gdy tylko szatynka się ruszyła, on drgnął i obserwował ją kątem oka. Powoli na jego ustach pojawiał się uśmiech, który szybko zrzedł, gdy zobaczył jak Angelina z szerokim uśmiechem wita się z Willem, Stevenem i Lukiem, po czym przysiada się do nich, rozgadując się na dobre.
 – Z tego jeszcze wyjdzie afera – mruknęłam pod nosem, a Kate prychnęła.
 – No i dobrze, jak słyszę jak ją ten dupek traktuje, to sama mam ochotę mu przywalić. Jak mam być szczera, to z miłą chęcią bym się go pozbyła z życia Angeliny – odpowiedziała, rzucając nieświadomemu Jasperowi nienawistne spojrzenie.
 – Mam nadzieję, że mimo wszystko twoja rada była w dobrej wierze, czyli chciałaś pomóc Chudej ratować związek, a nie zrujnować go do końca – odrzekłam, obserwując jak Luke coś mówi, Angelina się śmieje, a twarz Jaspera robi się niebezpiecznie czerwona.
 – Oczywiście, że w dobrej wierze. Z bólem serca, ale tak. Gdybym miała jej doradzać tak, żeby to się rozleciało, co i tak jest nieuniknione, to kazałabym jej nic nie robić – rzuciła i nalała sobie kawy. Wyciągnęłam rękę ze swoim kubkiem w jej stronę, dając znać głową, żeby mi też nalała. Popijałyśmy kawę, w ciszy obserwując jak Angelina świetnie się bawi z chłopakami, doprowadzając do szału Jaspera. W końcu chłopak nie wytrzymał, wstał, przeszedł obok nich, rzucając swojej dziewczynie rozwścieczone spojrzenie, po czym wyszedł z hukiem zamykając za sobą drzwi Wielkiej Sali. Angela na pytanie Luke’a wzruszyła ramionami i powróciła do rozmowy z Willem, który coś jej opowiadał, gestykulując żywo rękami.
 – Jakoś strasznie wiarygodnie jej idzie to wzbudzanie zazdrości – zauważyła Kate, uważnie obserwując Gryfonkę i blondasa. – Powiem ci, że oni do siebie pasują – dodała i wyszczerzyła zęby. – Ty rozmawiając z Lukiem wyglądasz całkowicie inaczej, jak rodzeństwo – oceniła, a ja skwitowałam to uśmiechem, bo dokładnie tak się czułam całując się z Mitchellem, jakbym całowała brata.
 – Wiesz, nie bez powodu kiedyś mieli się ku sobie. A teraz mają wspólny temat, a raczej dwa – odpowiedziałam, wskazując głową na dwójkę młodych Krukonów.
– Dzisiaj zapowiada się bardzo ciekawa lekcja u Lyona – Remus wyrwał mnie i Kate z obserwowania stołu Ravenclawu. Wszyscy odwróciliśmy się w stronę Lupina. – Ciekawe zadanie domowe zadał, nie uważacie? Kompletnie niezwiązane z poprzednimi zajęciami – dodał, a ja w myślach przyznałam mu rację. Na poprzednich zajęciach nadal ćwiczyliśmy zaklęcia przydatne do pojedynków, a praca domowa była na temat dementorów.
 – O matko! – wrzasnęła Kate jak oparzona – Zupełnie zapomniałam o zadaniu na obronę!
 – Co się tak drzesz – warknęłam, masując ucho, które ucierpiało na skutek jej wrzasku – Nie pierwszy i ostatni raz nie masz pracy domowej – dodałam, a ona obrzuciła mnie karcącym spojrzeniem.
 – Ale dla profesora Alexa nie wypada nie mieć zadania – odparła oczywistym tonem, sprawiając, że Syriusz udławił się swoją herbatą. James musiał go kilkukrotnie porządnie klepnąć w plecy, żeby go ratować.
 – Profesora Alexa?! – warknął Syriusz, miażdżąc swoją dziewczynę spojrzeniem. Kate przewróciła oczami i zignorowała jego oburzenie. Wszyscy oprócz naszych zakochańców zachichotali.
 – Kochanie nie denerwuj się tak, bo znowu się udławisz – zaświergotała słodko w odpowiedzi.
 – Udławić to ja za chwilę mogę tego Lyona, jeśli dalej będziesz tak na niego reagować – burknął urażony Łapa. Postanowiłam nie dopuścić do rozwinięcia tej dyskusji.
 – Mamy dwie godziny eliksirów teraz, na które nie chodzisz, więc możesz to szybko napisać – poradziłam jej.
 – Gdyby nie ten pieprzony Fertilis, właśnie miałabym wolne dwie godziny – mruknęła ponuro. – Pożyczysz mi swoje zadanie? – spytała i wbiła we mnie błagalne spojrzenie. – Obiecuję, że nie zerżnę ani słowa, nie chciałabym, żeby profesor Alex mnie posądził o plagiat – dodała szybko, zanim zdążyłam otworzyć usta. Wyciągnęłam swoją pracę z torby w akompaniamencie biadolenia Syriusza na temat odpowiedniego nazywania nauczycieli przez swoje uczennice i zmyłam się, zanim zdążyło się rozpętać piekło między tą dwójką. Pozostali Huncwoci zrobili to samo, więc we czwórkę opuściliśmy Wielką Salę, słysząc z daleka kłótnię Kate i Syriusza na temat Lyona.
 – Na dłuższą metę to strasznie męcząca jest ta dwójka – mruknęłam, gdy znaleźliśmy się na korytarzu.
 – Daj spokój, albo się ślinią na swój widok, albo ciskają błyskawicami. Zwariować można – przyznał mi rację James, a Remus roześmiał się. – Co cię tak bawi Lunio?
 – Nic, nic – odpowiedział Lunatyk wesoło – Po prostu przychodzi mi na myśl inna para, która identycznie się zachowuje – wyszczerzył zęby i spojrzał na mnie i Jamesa znacząco.
 – My nie jesteśmy parą – odparowałam zmieszana.
 – Jeszcze – dodał Potter i błysnął zębami w figlarnym uśmiechu. Zarumieniłam się, bo znowu robił to tak swobodnie.
 – Poza tym wcale tak nie jest. Owszem, czasami drzemy koty, ale wcale się nie ślinimy na swój widok. A od dłuższego czasu potrafimy normalnie rozmawiać – fuknęłam, ignorując to, co powiedział Potter.
 – Trzy dni to nie jest dłuższy czas – zauważył Remus, za co spiorunowałam go wzrokiem.
 – I ja się ślinię na twój widok – oponował Potter śmiejąc się, na co wywróciłam oczami i standardowo spaliłam buraka. – Ty zresztą na mój też jak myślisz, że nikt nie widzi – dodał, zostawiając mnie bez słowa.
 – Potwierdzam, z moich obserwacji wynika, że tak właśnie jest Lily – Remus przyznał rację Jamesowi, a mnie jedyne na co było stać to prychnięcie ze złości, bo doskonale wiedziałam, że mają rację.
 – Jesteście niepoprawnie dziecinni – warknęłam i skręciłam do damskiej łazienki, żeby urwać tą głupią dyskusję, z której ewidentnie wychodziłam jako przegrana – Do zobaczenia na eliksirach. Chociaż chyba wolałabym siedzieć z Averym – rzuciłam zanim zamknęłam drzwi i usłyszałam śmiech Jamesa i Remusa. Podeszłam do umywalki i spojrzałam w lustro. Moje policzki były tak czerwone, że aż gorące. Przemyłam twarz zimną wodą i westchnęłam. Oparłam się czołem o zimną taflę lustra. „–My nie jesteśmy parą. –Jeszcze” przywołałam rozmowę i mimowolnie uśmiechnęłam się. Czy takie wyznania Jamesa, gdy nie jesteśmy sam na sam, już zawsze będą wprawiać mnie w aż takie zakłopotanie? Zaczęłam zastanawiać się jak to będzie, jeśli faktycznie zostaniemy parą. Kate i Black może byli denerwujący w tym okazywaniu sobie publicznie czułości, ale nie można było im odmówić naturalności przy tym. Przychodziło im to z taką łatwością. Nawet Syriusz, który generalnie był żartownisiem i typem łamacza serc, nie miał problemów z okazywaniem uczuć swojej dziewczynie przy kolegach. Z taką łatwością ją całował, przytulał, a ona nie pozostawała mu dłużna. Nawet przy nas wszystkich otwarcie rozmawiali o intymnej stronie ich związku. Czy ja też taka będę? Za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć jak to wyglądało w przypadku mojego związku z Royalem. Owszem, chodziliśmy za rękę, ale czy podczas imprezy w Gaciach Merlina aż tak kleiliśmy się do siebie? Mimo wszystko jednak byłam wtedy 2 lata młodsza, co może nie wydawać się dużo, jednak widziałam, że jestem o wiele dojrzalsza w swoich uczuciach. I zdawałam sobie sprawę, że mój ewentualny związek z Jamesem będzie na pewno dojrzalszy i poważniejszy. Już mogłam powiedzieć, że moje uczucia względem Jamesa są dużo bardziej intensywne niż były względem Adama. Przyciąganie między mną, a okularnikiem było wręcz magiczne, o czym świadczyła reakcja mojego ciała. Za każdym razem, gdy mnie dotykał, przechodziły mnie przyjemne dreszcze, a w obojczykach czułam niewytłumaczalne ciepło. Nie wspominając o tym, że przysłowiowe motyle w brzuchu wręcz kręciły salta. Pokręciłam głową z dezaprobatą. Co ten chłopak ze mną robił? Gdyby ktoś mi powiedział jeszcze 2 lata temu, że tak będę za nim szaleć… Uśmiechnęłam się, spojrzałam ostatni raz w lustro i wyszłam z łazienki. Ledwo zamknęły się za mną drzwi, a u mojego boku znalazła się dwójka Huncwotów, którzy przedtem tak mi dogadywali.
 – A wy co? – spytałam zdumiona, bo spodziewałam się ich zobaczyć dopiero przed salą eliksirów.
 – No przecież nie pozwolilibyśmy ci samej iść do lochów – skarcił mnie James, a ja wywróciłam oczami.
 – No tak, zapomniałam, że Avery załatwił mi osobistych goryli – westchnęłam ostentacyjnie. – A gdzie Peter?
 – Ma dwie godziny wolnego, tak jak Kate – przypomniał mi Potter. Skierowaliśmy się w stronę lochów, rozmawiając po drodze o Slughornie. Gdy dotarliśmy na miejsce, grupka Ślizgonów, na czele z Severusem i Averym stała już przy drzwiach do klasy. Poczułam jak brunet instynktownie zbliża się do mnie i napina mięśnie. Doskonale wiedziałam, że w kieszeni ściska swoją różdżkę, tak samo jak Lunatyk.
 – Zluzuj Potter, bo za chwilę mnie udusisz i tym samym, ku uciesze Ślizgonów, pozbędziesz się kolejnej szlamy z tego świata – rzuciłam z sarkazmem, ale James zamiast się roześmiać, rzucił mi takie spojrzenie, że zmroziłoby chyba samego Voldemorta.
 – Nigdy w życiu nie waż się tak mówić – wycedził wściekły takim tonem, że aż się wzdrygnęłam.
 – Jeny James, żartowałam – próbowałam rozluźnić atmosferę, jednak on się wcale nie rozluźnił.
 – To nie są śmieszne żarty – warknął i zgromił mnie wzrokiem. Postanowiłam, że więcej się nie odezwę, żeby nie pogarszać swojej sytuacji. Były takie momenty, w których doskonale rozumiałam, dlaczego Ślizgoni, nawet w większej grupce, bali się zaatakować Pottera. Z opowieści Luke’a wiedziałam, że gdyby Remus nie odciągnął Rogacza od Avery’ego, gdy ten mnie zaatakował, to chyba starłby go na proch. Z podobną furią właśnie przed chwilą patrzył na mnie. Wiedziałam, że jest cholernie zdolnym czarodziejem i pewnie znał zaklęcia, o których ja nawet w swoich książkach nie czytałam. Gdy do tego dodać jego niesamowitą odwagę i niestety ogromną brawurę, to wychodziła naprawdę niebezpieczna mieszanka. W tym momencie stwierdziłam, że w zasadzie to lepiej było nie zadzierać z nim. Zresztą, nie bez powodu nie bał się praktycznie niczego i nikogo. Byłam w stanie nawet uwierzyć, że on i Syriusz byliby w stanie spędzić pełnię z Remusem, świetnie się bawiąc. Chociaż wiedziałam, że to niedorzeczne i niemożliwe, to w tym momencie wolałabym chyba narazić się wilkołakowi, niż Potterowi. Ciekawy z niego był przypadek, to musiałam bezapelacyjnie przyznać. Tylko w takim razie, co on w ogóle mógł we mnie widzieć? Ani nie byłam ponadprzeciętnie ładna, ani zdolna. Nawet zgarnianie najlepszych ocen nie stawiało mnie na jakkolwiek porównywalnym poziomie do Jamesa. Na eliksirach nie zgłosiłam sprzeciwu, gdy Potter usiadł razem ze mną. Nadal czułam od niego tę dziwną furię, która skutecznie odwiodła mnie od sprzeciwieniu się, by bawił się w mojego ochroniarza. Jednakowoż bardzo męcząca była ta uparta cisza z jego strony. Ewidentnie obraził się na amen, a ja nie chciałam pogarszać swojej sytuacji, więc skupiałam się na warzeniu swojego eliksiru. Szczególnie, że na dzisiejszej lekcji zaczęliśmy warzyć Veritaserum, który był niesamowicie trudnym eliksirem, a przy tym bardzo łatwym do spieprzenia. A że moje myśli ciągle krążyły wokół Pottera, musiałam ze zdwojoną siłą spróbować skupić się na tym, co robiłam. Dwie godziny eliksirów były niesamowitą męką, więc z ulgą opuściłam to ciemne i duszne od oparów pomieszczenie. Klasę eliksirów opuszczałam otoczona trzema Gryfonami, bo na początku lekcji doszedł jeszcze Syriusz. Luke, który wychodził za nami, puścił mi pytające spojrzenie. Ja tylko głową wskazałam na grupkę Ślizgonów, na co on ze śmiechem pokręcił głową. Gdy znaleźliśmy się dostatecznie daleko od lochów, James skinął na Blacka i Lupina, którzy bez słowa pożegnania zmyli się, zostawiając nas samych. Kątem oka widziałam, że Luke przygląda się nam z wyraźnym zaciekawieniem. James pociągnął mnie za rękę i przyparł mnie jednym ruchem do ściany, po czym stanął przede mną i wbił we mnie niezidentyfikowane spojrzenie.
 – Chciałbym, żebyś mnie posłuchała przez chwilę i nie przerywała – zaczął lekko trzęsącym się głosem. Podniosłam brew do góry, czekając co powie. Wziął oddech tak, jakby to co chciał mi powiedzieć było niezwykle dla niego trudne. – Proszę zważ na fakt, że ciężko mi się opanować, chociaż minęły już dwie godziny – powiedział surowym tonem. – Obiecaj mi, że nigdy więcej nie powiesz o sobie w ten sposób. Nie wiem co sobie wyobrażasz Lily, ale w obecnych czasach nikogo nie bawią takie żarty, a mnie mówienie w taki sposób o tobie doprowadza do białej gorączki i naprawdę ledwo powstrzymałem się od rzucenia się na tych Ślizgonów, bo doskonale wiem, że oni tak myślą. I być może teraz myślisz sobie, że przesadzam, ale uwierz mi, że bardzo ciężko wspominam tamto zdarzenie z początku roku. Gdyby Lunatyk mnie nie powstrzymał, nie wiem, czy cokolwiek zostałoby z tego gnojka. Zabraniam ci tak żartować i używać w stosunku do siebie takich słów, rozumiesz? – wbił we mnie spojrzenie pełne rozgoryczenia.
 – Och James, daj spokój, przecież to był tylko czarny humor, sam często go używasz, a nagle naskakujesz na mnie, jakbym nie wiadomo co takiego powiedziała – mruknęłam, ale po jego napiętej pięści zorientowałam się, że on traktował to przesadnie poważnie.
 – Lily przestań do cholery! – wrzasnął, ściągając na nas spojrzenia przechodzących uczniów. Widziałam jak Luke’a brwi wędrują do góry, a jego noga zrobiła krok w przód.
 – To ty przestań James – warknęłam, czując jak zaczyna we mnie narastać frustracja, chociaż wiedziałam, że igram z ogniem. – Zażartowałam tylko, nikogo nie obraziłam…
 – Mnie obraziłaś mówiąc tak o sobie – przerwał mi, nadal wbijając we mnie wściekłe spojrzenie. Z jego oczu wręcz ciskały we mnie błyskawice. – Poza tym doskonale wiesz, że Voldemort pozbawia życia kolejnych czarodziejów z rodziny mugoli i nie oszczędza przy tym nikogo. Co by na taki żart powiedziały rodziny tych, którzy zginęli? Pomyśl o tym, zanim następnym razem rzucisz takim głupim żartem – dodał gniewnie, mierząc mnie wściekłym spojrzeniem. Ponad jego ramieniem widziałam Luke’a, który w gotowości czekał na rozwój wydarzeń, żeby w razie czego zareagować. Ludzie zwalniali i gapili się na nas, bo musieliśmy wyglądać komicznie. Wściekły James i ja kuląca się pod ścianą.
 – Okej, przepraszam, nie będę tak już mówić – powiedziałam cicho. Nie było co ukrywać, ton okularnika i uwaga o ofiarach Czarnego Pana akurat były przytłaczające. – Przeprosiłam i obiecałam, czy mógłbyś przestać być taki przerażający? Boję się ciebie, a co gorsze ludzie się gapią i myślą, że chcesz mi zrobić krzywdę – mruknęłam spuszczając wzrok, co zadziałało na niego jak kubeł zimnej wody.
 – Boisz się mnie? – spytał zszokowany, a jego wzrok przeszył wręcz ból.
 – W takiej postaci, jaką właśnie pokazałeś, tak – odpowiedziałam cicho. – Jesteś naprawdę przerażający, gdy wpadniesz w furię – dodałam i nagle poczułam jak do oczu napływają mi łzy z niewytłumaczalnego dla mnie powodu. Na moje nieszczęście James je zauważył i już chciał mnie przytulić, jednak ja zwinnie wykręciłam się z jego objęć. Nie miałam ochoty, żeby mnie dotykał. – A teraz wybacz, potrzebuję odpocząć od ciebie – rzuciłam i odeszłam.
 – Lily…
 – Jeśli zrobiłeś jej krzywdę, to osobiście cię zatłukę – usłyszałam jak Luke grozi Jamesowi. Nie chciałam słyszeć odpowiedzi Pottera, więc zaczęłam biec jedynymi pustymi schodami w górę. Gdy byłam na ich szczycie, usiadłam na jednym ze schodków i pozwoliłam łzom płynąć. Nie umiałam sama sobie wytłumaczyć, dlaczego tak zareagowałam. Czy naprawdę aż tak bałam się Jamesa? Nie zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo obok mnie usiadł wysoki blondyn.
 – Co tam się stało? Wyglądało jakby Potter miał zamiar cię zabić – po tych słowach przyglądał się, jak płaczę. Próbowałam powstrzymać łzy, ale nie umiałam. Luke cierpliwie czekał, aż się uspokoję. Gdy udało mi się opanować, podał mi chusteczkę, którą wytarłam oczy.
 – W zasadzie to nie wiem, dlaczego płaczę – mruknęłam.
 – Bo jesteś babą – wyjaśnił oczywistym tonem. – Wy zawsze ryczycie o byle pierdołę – po jego słowach roześmiałam się. – Gdybym cię nie znał wcześniej, to zapakowałbym cię w kaftan i zawiózł do Świętego Munga – stwierdził, a ja znowu się roześmiałam. – No dobra, to jak już nie ryczysz, to powiedz mi, co ten Potter znowu nabroił?
 – Tym razem to chyba ja nabroiłam – odparłam i opowiedziałam mu całą historię, rozpoczynając od tego, co się działo przed eliksirami. Gdy skończyłam, Luke trzepnął mnie mocno w łeb. – Hej! Co to…
 – To za to, co o sobie powiedziałaś – wyjaśnił i rzucił mi rozgniewane spojrzenie.
 – Ty też?! – oburzyłam się. – Kto jak kto, ale akurat tobie nie powinnam tłumaczyć, że czarny humor to nie czarna magia…
 – Lily, większość normalnych czarodziei podobnie zareagowałoby na taki żart. Może i reakcja Pottera była porywcza, ale ja go całkowicie rozumiem. Jego ojciec jest Szefem Działu Aurorów i on wie znacznie więcej o mordach Voldemorta, niż piszą w Proroku Codziennym. Uwierz, że skala jest naprawdę ogromna i w dzisiejszych czasach takie żarty naprawdę nie są na miejscu. On się po prostu o ciebie martwi. Ty nie widziałaś jak okropnie wyglądałaś i w jaki szał wpadł wtedy. A to tylko cud, że tak szybko cię znaleźliśmy, bo później mogło być o wiele gorzej z tobą – wiedziałam, że mówi o felernym piątku, gdy Avery mnie zaatakował. – Widać, że mu na tobie zależy, więc nie dziw się, że tak zareagował, gdy nazwałaś siebie szlamą i tak lekko powiedziałaś o swojej śmierci. Wierzę, że był wtedy przerażający, ale jego, mnie, Kate, Angelinę, Lupina, Blacka i innych czarodziei czystej krwi przeraża to, że Śmierciożercy oraz większa część Ślizgonów tak właśnie myśli o was, mugolakach. Ty tego nie widzisz i nie czujesz, bo w Hogwarcie żyjemy w bezpiecznej otoczce, a w domu mieszkasz w totalnie mugolskim świecie. Twoi rodzice nie pracują w Ministerstwie i nie przynoszą takich wieści do domu – słowa Luke’a mnie dotknęły do żywego. Czyżbym faktycznie miała klapki na oczach? Chcąc czy nie, musiałam mu przyznać rację. – Postaw się w naszej sytuacji. Wszyscy twoi przyjaciele martwią się o ciebie, bo pochodzisz z rodziny mugoli i doskonale zdajemy sobie sprawę, że jesteś numerem jeden na liście takich szumowin jak Avery – dodał cicho.
 – Nie wiedziałam, że potrafisz być taki delikatny – powiedziałam z przekąsem, a on roześmiał się. – Angelina zdecydowanie ma na ciebie zły wpływ – dodałam cierpko, za co drugi raz trzepnął mnie w głowę, tym bardziej jednak dużo lżej.
 – Skoro wrzask Pottera na ciebie nie działa, to musiałem spróbować innym sposobem wbić ci to do pustej głowy – odciął się, wracając do swojego ironicznego tonu.
 – Dlaczego Potter nie mógł tak mi tego wytłumaczyć, tylko musiał grać Pana Przerażającego? – spytałam, a on roześmiał się. – Swoją drogą, to było słodkie – spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem. – „Jeśli zrobiłeś jej krzywdę, to osobiście cię zatłukę” – przybrałam groźny ton, próbując udawać gruby głos Krukona, nabijając się z niego.
 – No cóż, przynajmniej nie poryczałem się jak małe dziecko – odparował i uśmiechnął się mściwie, gdy odnotował moją skrzywioną minę.
 – Ty mi lepiej opowiedz te śmieszne historyjki, którymi zabawiałeś przy śniadaniu Angelinę – szturchnęłam go w bok, a on obrzucił mnie krzywym spojrzeniem.
***
 – Dzień dobry wszystkim, proszę usiąść – przywitał nas profesor Lyon. Po klasie rozszedł się pomruk niezadowolenia, jednak wszyscy posłusznie usiedli w ławkach. – Mam nadzieję, że wszyscy odrobili zadanie domowe – przeleciał po nas wzrokiem, gdy wyciągaliśmy swoje prace domowe. Nauczyciel jednym ruchem różdżki sprawił, że pergaminy wylądowały na jego biurku. – Jak zapewne się spodziewacie, to właśnie na dementorów poświęcimy kilka następnych lekcji. Mam nadzieję, że wgłębiliście się w dostępną w bibliotece literaturę na temat tych przerażających stworów i potraficie odpowiedzieć mi na kilka pytań – jego wzrok zatrzymywał się po kolei na każdym z uczniów. – Kto mi powie co na co dzień robią dementorzy? – zadał pierwsze pytanie, na które Syriusz odpowiedział prychnięciem. – Panie Black?
 – Pilnują Azkabanu, to każdy wie – odparł Syriusz, kołysząc się na stołku.
 – Dokładnie tak. Dementorzy to najlepsi strażnicy więzienia, ponieważ żerują na emocjach i uczuciach. Nie sposób ich oszukać za pomocą peleryny niewidki, eliksiru wielosokowego czy innych sztuczek. Dodatkowo żywią się pozytywnymi emocjami i wspomnieniami, więc wysysając z więźniów szczęśliwe myśli i pozostawiając jedynie te najgorsze, sprawiają, że nikt nie jest w stanie lepiej trzymać w ryzach niebezpiecznych czarodziejów. Zdecydowana większość więźniów po jakimś czasie traci logiczny kontakt ze światem i najzwyczajniej w świecie wariuje. Dodatkowo mają w zanadrzu naprawdę okropną i potężną broń… – wszyscy wsłuchiwali się jak zahipnotyzowani w słowa młodego profesora. – Czy ktoś wie jaka to broń? – choć wiedziałam o czym mówi Lyon, nie miałam zamiaru się zgłaszać. Siedziałam na samym tyle klasy, uważnie słuchając, jednak nie chciałam zwracać uwagi na siebie. Potter siedział po drugiej stronie klasy w tym samym rzędzie ławek i czułam, że obserwuje mnie uważnie. Nie spojrzałam w jego stronę ani razu. Nie byłam obrażona ani zła, Luke pomógł mi zrozumieć jego wybuch, jednak chyba nadal bałam się zobaczyć w jego oczach tę niebezpieczną iskrę.
 – Pocałunek dementora – powiedziała drżącym głosem Kate.
 – Brawo panno Bridge – nauczyciel uśmiechnął się do niej, a Kate nie była mu dłużna, za co została obrzucona karcącym spojrzeniem Syriusza. – Pocałunek dementora to chyba najstraszniejsza rzecz jaka może nas spotkać.
 – Nie brzmi strasznie – wtrąciła Cassie. – Według mnie śmierć jest najgorszym co nas może spotkać – dodała, a profesor się uśmiechnął lekko.
 – Nie będę się kłócił panno Brown – skinął głową w jej stronę. – Jednak życie bez duszy to nie życie. A właśnie to się dzieje z nami, gdy dementor złoży swój pocałunek. Wysysa z nas duszę, zostawiając puste ciało. Widziałem człowieka po takim pocałunku i nie zapomnę tego widoku do końca życia. Pustka w oczach, brak świadomości, straszny los – po tych słowach poczułam gęsią skórkę. Pamiętam do dzisiaj, gdy Severus opowiadał mi pierwszy raz o tych okropnych stworzeniach. Przez bardzo długi czas musiał mnie przekonywać, że nie zamykają nikogo w Azkabanie za czary przy mugolach. – Generalnie rozkaz wykonania pocałunku zostaje wydany przez Ministra Magii i odbywa się to stosunkowo rzadko, jednak podczas kontroli w Azkabanie czasami okazuje się, że dementorzy sami zadecydowali o wyroku. To właśnie oni są powodem, dla którego wszyscy tak panicznie boją się Azkabanu. Wieki temu odkryto to miejsce, w którym znaleziono te stwory. Ministerstwo dobiło targu z dementorami i w zamian za dostarczanie im ludzi, których emocjami się żywią, pilnują by najgorsi przestępcy byli zamknięci. Dlatego właśnie to idealni strażnicy więzienia. Bo nikt się stamtąd nie wyrwie.
 – Nie zgodzę się z twierdzeniem, że są idealnymi strażnikami więzienia – odezwał się Potter, mimowolnie sprawiając, że wszyscy zwrócili się w jego stronę, w tym i ja. – To najlepsi i zarazem najgorsi strażnicy – dodał po chwili zastanowienia.
 – Proszę rozwinąć swoją wypowiedź panie Potter – zachęcił go nauczyciel. Wszyscy wsłuchiwali się w to, co powie okularnik.
 – Teraz siedzą w Azkabanie i żywią się więźniami, ale w zasadzie nic nie zapewnia stałości układu z Ministerstwem. Jeśli tylko zechcą, to opuszczą Azkaban i polecą w świat żerować na niewinnych ludziach. Cały ten pomysł z dementorami ma więcej wad niż zalet – odpowiedział spokojnym głosem. – Założę się, że Voldemort – gdy wypowiedział to imię, większość klasy wzdrygnęła się – już układa w głowie plan, żeby zaproponować dementorom atrakcyjniejsze warunki. I co wtedy te bestie wybiorą, wyssanych z całego szczęścia więźniów, z których większość to już czubki, czy nowy towar w postaci nieograniczonej wyżerki zarówno na czarodziejach, jak i mugolach? Dementorzy nie są dobrzy, to są cuchnące śmiercią istoty stworzone do wyrządzania zła. Idealna broń dla Voldemorta, armia demonów wysysających dusze – zakończył ponuro swoją wypowiedź brunet, a mnie znowu przeszły ciarki ze strachu.
 – 10 punktów dla Gryffindoru za tę mądrą wypowiedź panie Potter – powiedział z uznaniem profesor. – Jestem tego samego zdania, dlatego postanowiłem, że poświęcimy kilka lekcji na ćwiczenie obrony przed dementorami – oznajmił, a po klasie przeszedł szmer podekscytowania. Nawet Syriusz przestał lekceważąco kołysać się na stołku i z zainteresowaniem wpatrywał się w Lyona. – Nie da się, albo przynajmniej na razie nie odkryto sposobu, żeby zabić dementora, jednak istnieje jeden sposób, którym można skutecznie go przepędzić…
 – Zaklęcie Patronusa – wyszeptałam, jednak na tyle głośno, że wszyscy to słyszeli.
 – Doskonale panno Evans – nauczyciel uśmiechnął się do mnie. Poczułam wręcz palący wzrok Pottera z mojej prawej strony, ale uparcie patrzyłam przed siebie. – Zaklęcie Patronusa bazuje na naszych szczęśliwych wspomnieniach i tylko wystarczająco mocno szczęśliwe wspomnienie jest w stanie nam pomóc wyczarować Patronusa. Panno Evans zapewne mogę liczyć na kilka słów o nim? – zwrócił się znowu do mnie, więc zaczęłam mówić to, co pamiętałam z książek, które czytałam.
 – Generalnie Patronus to rodzaj materii podobnej do srebrzystej mgły. Tak jak pan profesor wspomniał do jego wyczarowania jest potrzebne szczęśliwe wspomnienie, bo nim właśnie jest Patronus, dobrem, szczęściem. Przyjmuje postać zwierzęcia. Każdy ma swojego niepowtarzalnego Patronusa, bo każdy ma swoją definicję szczęścia. Z tego co wiem, to bardzo zaawansowana magia i szczególnie w obecności dementora ciężko jest wyczarować cielesną postać. Często to tylko obłok, strzęp młgy – odparłam, a nauczyciel pokiwał głową z uznaniem.
 – 5 puktów dla Gryffindoru – rzekł Szkot z dobrotliwym uśmiechem. – Nie oczekuję, że komukolwiek tutaj uda się podczas naszych lekcji wyczarować cielesnego Patronusa, jednak nie wykluczam, że kilku osobom się to uda. Na początku zaczniemy na sucho, a później postaram się coś wymyślić, żebyście mogli wczuć się w obecność dementora. Na dzisiaj niestety czas nam się kończy, więc tylko zademonstruję jak wygląda to zaklęcie, a od następnych zajęć zaczniemy ćwiczyć. Przywołuję teraz moje najszczęśliwsze wspomnienie. O ile na ten moment jest to banalnie proste, o tyle musicie pamiętać, że gdy będzie obok was stać dementor, przywołanie wspomnienia jest naprawdę trudne, bo on wysysa wszelkie radosne myśli. Patrzcie uważnie na ruch różdżki – pan Alexander wyciągnął swoją różdżkę – Expecto Patronum! – wykonał najpierw obrót, a następnie gwałtowny ruch, jakby celował w kogoś mieczem. Z różdżki wystrzeliła srebrno-biała chmura, która uformowała się w sporych rozmiarów srebrzystego orła. Orzeł przeleciał kilka kółek w klasie, przy akompaniamencie okrzyków zachwytu, po czym zniknął. Prawie cała klasa zerwała się i zaczęła bić brawo, w podzięce nauczyciel ukłonił się z uśmiechem i pozwolił nam wyjść na przerwę. Zerwałam się jako pierwsza i wybiegłam z klasy, zanim Potter się zorientował. Nie wiedziałam czemu, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać, chyba nie byłam jeszcze na to gotowa. Skręciłam w pierwszą damską łazienkę, którą napotkałam, mając nadzieję, że Potter nie odważy się tutaj wejść. Nie minęła chwila, a do środka wpadły Kate i Angelina.
 – Świetna lekcja, ten Lyon jest niesamowity, prawda? – zaczęła Kate, siadając na parapecie. – Ciekawe jaką formę przyjmie mój patronus?
 – Zapewne małpy – zaśmiałam się, łapiąc w locie podręcznik, którym rzuciła we mnie lokata. – Myślę, że profesor Alex byłby szczerze zawiedziony, że rzucasz książką do obrony – wyszczerzyłam zęby i odrzuciłam jej książkę.
 – Twój patronus za to miałby postać tchórza – odcięła się Bridge, pokazując mi język. – Widzę, że uciekanie przed Jamesem po tym, jak na ciebie słusznie nawrzeszczał, idzie ci świetnie – wycelowała oskarżycielsko we mnie palec wskazujący.
 – To czyj patronus będzie miał postać papugi? – spytałam naburmuszona, zakładając ręce na piersi.
 – Remusa – odpowiedziała Angelina, posyłając mi zmartwione spojrzenie.
 – Nie patrz tak na mnie Angie – wywróciłam oczami. – Luke mi łaskawie wyjaśnił wasz punkt widzenia, nie potrzebuję dodatkowych kazań, zrozumiałam swój błąd i żałuję – wyjaśniłam i posłałam im kwaśny uśmiech.
 – To dlaczego unikasz Pottera? – zapytała Bridge, która zajęła się poprawianiem makijażu w szybie.
 – To jest bardzo dobre pytanie – przyznałam, ku ich zdziwieniu – bo sama nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Po prostu nie mam na razie ochoty z nim rozmawiać. Nie jestem ani zła, ani obrażona – uprzedziłam ich ewentualne pytania. Kate westchnęła, a Angelina zmarszczyła brwi. – Tak, wiem, to bezsensu, ale nie umiem tego wytłumaczyć – dodałam. – Ale jeszcze tylko zaklęcia i witaj weekendzie.
***
Po zajęciach zaszyłam się w dormitorium, ciągle nie umiejąc samej sobie odpowiedzieć, dlaczego, pomimo, że zrozumiałam swój błąd i wściekłość Jamesa, unikałam jak ognia rozmowy z nim. Był wieczór, reszty dziewczyn nie było w dormitorium, co mi bardzo pasowało, bo studiowałam w ciszy przepis na Fertilis, zapisując na małej karteczce składniki, które były potrzebne do jego uwarzenia. Za tydzień miało się odbyć pierwsze w tym roku wyjście do Hogsmeade, gdzie miałam nadzieję kupić większość składników. Wiedziałam, że z niektórymi mógł być problem, ale tym miałam zamiar martwić się później. Zresztą, od czego byli Huncwoci. Nagle usłyszałam pukanie. Nie odpowiedziałam, udając, że mnie nie ma w dormitorium. Ktoś zapukał drugi raz, więc odłożyłam cicho księgę do kufra i zamknęłam go ostrożnie. Nie miałam ochoty na towarzystwo, więc miałam nadzieję, że ten ktoś zrezygnował. Trzeciego pukania nie było, bo drzwi się po prostu otworzyły i stanął w nich James. Zamknął za sobą drzwi, jednak nie zrobił ani kroku w moją stronę. Patrzyłam na niego zaskoczona, bo kompletnie się nie spodziewałam, że to on.
 – Cześć – powiedział ostrożnie, obserwując moją reakcję.
 – Cześć – odpowiedziałam siląc się na normalny ton. Ani nie chciałam brzmieć zbyt entuzjastycznie, ani zbyt nerwowo, ani zbyt obojętnie. – Z tego, co mi wiadomo, to chłopcy nie mają wstępu do dormitorium dziewcząt – zauważyłam, ale jego usta nawet nie drgnęły. – Poza tym nie powiedziałam „proszę”, więc powinieneś wyciągnąć słuszny wniosek, że tutaj nikogo nie ma. Chyba, że przyszedłeś przeszukać nasze dormitorium, ale to by było bardzo niegrzeczne – paplałam bez sensu, chyba spodziewając się, że się uśmiechnie, jednak nic takiego nie nastąpiło. Stał przede mną śmiertelnie poważny James Potter i przyglądał mi się nieodgadnionym wzrokiem.
 – Nie chcę, żebyś się mnie bała – wyznał nagle, ignorując moją paplaninę.
 – To nie krzycz na mnie w taki sposób – odparowałam, a on westchnął.
 – Nie mogę nie krzyczeć, gdy mówisz takie rzeczy – odbił piłeczkę, nadal wpatrując się we mnie. – Ale nie mogę też doprowadzać cię do łez – dodał po chwili. Nadal był śmiertelnie poważny, a na jego twarzy próżno było szukać choćby cienia uśmiechu.
 – Nie przejmuj się – starałam się mówić beztroskim tonem – Czasami jak każda baba histeryzuję i ryczę bez powodu – powtórzyłam to, co powiedział mi Luke, mając nadzieję, że to trochę rozluźni bruneta, ale nic z tego.
 – Nie powinnaś także mówić takich rzeczy – powiedział cicho, a ja westchnęłam.
 – Przesadziłam, przyznaję i przepraszam za to, już nie będę tak mówić – wyznałam, a on drgnął. – Luke wytłumaczył mi jak to wygląda z waszej, to znaczy moich przyjaciół, strony. I w zasadzie to o wiele łatwiej byłoby, gdybyś mi to spokojnie wytłumaczył, a nie pokazywał się z tej strasznej strony – rzekłam, obserwując jego reakcję.
 – Przepraszam Lily, czasami jak każdy facet reaguję zbyt emocjonalnie i wrzeszczę, chociaż nie powiedziałbym, że bez powodu – powiedział i po raz pierwszy się uśmiechnął, a ja roześmiałam się.
 – Będziesz tak stać przy tych drzwiach, czy może usiądziesz koło mnie? – zachęciłam go, klepiąc miejsce na moim łóżku. Brunet błyskawicznie znalazł się koło mnie, siadając tak, że nasze nogi stykały się łydkami.
 – Czyli między nami wszystko gra? – upewnił się, łapiąc mnie za rękę, czym spowodował szybsze bicie mojego serca. Pokiwałam głową w odpowiedzi, ciągle wpatrując się w jego orzechowe oczy. – Kamień z serca – wyznał i uśmiechnął się szeroko. Mogłabym tam siedzieć godzinami i tylko gapić się na jego cudowny uśmiech. Niezaprzeczalnie byłam zadurzona w Potterze.
 – Mam nadzieję, że Blacka wysłałeś w kosmos – powiedziałam, a on zachichotał.
 – Jest z Kate, więc raczej nam nie przeszkodzi – odpowiedział i nieznacznie się do mnie przybliżył. Poczułam przyjemne dreszcze w miejscu, w którym jego dłoń stykała się z moją ręką.
 – Byłabym spokojniejsza, gdyby jednak był na Jowiszu – przekomarzałam się z figlarnym uśmiechem.
 – A co takiego chciałabyś robić, że tak martwisz się o Łapę? – zapytał niby obojętnie i odsunął kosmyk włosów z mojej twarzy, wtykając go za uszy. W miejscu, w którym palcami musnął moje ucho poczułam ciepło, które przez szyję przeszło do obojczyków, gdzie znowu zaczęłam czuć to nienaturalne, magiczne ciepło.
 – Pozwól, że ci pokażę – mruknęłam cicho i nachyliłam się, żeby go pocałować. Nasze usta zetknęły się dosłownie na setną sekundę, po czym ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka, sprawiając, że odskoczyliśmy od siebie.
 – Lily widziałaś może… - zaczęła dziewczyna, ale przerwała, widząc w jak jednoznacznej sytuacji nas zastała. – Och, Jamie, to znaczy James, ty tutaj… – głos Rachel utknął w gardle, a w jej oczach pojawiły się łzy. Zarówno mnie, jak i Pottera, widok łez w oczach Douglas nieźle skołował. W końcu minęło dużo czasu, odkąd zerwali, a na dodatek Rachel zapewniała, że nam kibicuje. Poczułam się jakbyśmy jej wymierzyli policzek. Przez dłuższą chwilę zapanowała cisza, podczas której Rachel z błyszczącymi oczami wpatrywała się w nas, a my zszokowani w nią. Potter zerwał się na równe nogi w tym samym momencie co ja. Odskoczyliśmy tak daleko od siebie jak to tylko było możliwe.
 – Ja już wychodzę. Dobranoc dziewczyny – posłał mi spojrzenie, które ciężko mi było zakwalifikować do jakiejkolwiek kategorii i pospiesznie wyszedł z naszego dormitorium, nieco zbyt głośno zamykając drzwi. Rachel spojrzała w miejsce, gdzie zniknął James, później na mnie, a następnie przeniosła wzrok na moje łóżko, na którym nas zastała. Widziałam jak pojedyncza łza wydostaje się na policzek Rachel, ale w zasadzie nie wiedziałam co miałam zrobić w tej sytuacji. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i weszła do łazienki, z której najpierw usłyszałam cichy szloch, a później wodę lecącą z prysznica.
 – Świetnie – mruknęłam do siebie. Chodziłam nerwowo po pokoju, czekając aż Rachel wyjdzie z łazienki. W końcu wyszła owinięta ręcznikiem z mokrymi włosami. Usiadła na swoim łóżku i zaczęła przeszukiwać szafkę nocną. – Rachel… – zaczęłam, a ona drgnęła – Wszystko okej? – wiedziałam jak głupio brzmiało to pytanie w moich ustach.
 – Tak – niemal warknęła, co przy jej łagodnym usposobieniu było niespotykane.
 – Ja… Przepraszam, nie chciałam żebyś…
 – Żebym widziała ciebie i Jamesa obściskujących się? – odwróciła się i ze złością wpatrywała we mnie.
 – Myślałam, że już nie czujesz nic do niego – wyznałam. – Przepraszam, gdybym podejrzewała, że tak jest, nie dopuściłabym do takich sytuacji w tym dormitorium.
 – I myślisz, że to załatwia sprawę? – spytała, cedząc każde słowo przez zęby. – Myślisz, że gdybym was nie widziała, to byłoby mi lżej?
 – Sama mi powiedziałaś, że życzysz nam jak najlepiej i że nie chowasz urazy do mnie… – z trudem to mówiłam, bo i tak czułam ogromne wyrzuty sumienia.
 – Może zmieniłam zdanie – warknęła nieprzyjemnie, po raz kolejny wprawiając mnie w osłupienie.
 – Trochę późno zmieniasz to zdanie, minęło kilka miesięcy, do tej pory nie miałaś mi nic za złe… – wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
 – Nie tobie to oceniać Evans. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, więc z łaski swojej daj mi spokój – fuknęła i różdżką zasłoniła wokół siebie zasłony. Nie pozostało mi nic innego, jak zostawić ją wedle jej prośby i zejść do Pokoju Wspólnego. Wzrokiem przeszukałam pomieszczenie i wyhaczyłam znajomą kruczoczarną czuprynę. Potter siedział z Remusem i nad czymś dyskutowali, ucinając natychmiast jak tylko usiadłam obok nich.
 – Dzięki Potter, że zostawiłeś mnie samą z bagnem, którego narobiłeś – warknęłam, a on posłał mi przepraszający uśmiech.
 – Co się stało? – spytał Remus, więc opowiedziałam o tym, co zaszło w dormitorium.
 – Porozmawiam z nią – powiedział Potter, który był zdenerwowany zachowaniem swojej byłej dziewczyny.
 – James to nie jest dobry pomysł. Jakkolwiek dawna jest to przeszłość, to jednak nie można zaprzeczyć, że zarówno ja, a szczególnie ty, ją zraniliśmy. I należy uszanować jej prawo do cierpienia – zaoponowałam smutno. Czułam się parszywie. – Jedynie dziwi mnie, dlaczego akurat teraz zaczyna się na mnie wściekać?
 – To przecież jasne – odparł Lupin, na którego obydwoje zajrzeliśmy z ciekawością. – Do tej pory nie widziała was razem, więc nie mogła spodziewać się, że aż tak ją to dotknie. A teraz zobaczyła jak James się z tobą… – przerwał niepewnie, szukając odpowiedniego słowa – Zobaczyła was w jednoznacznej sytuacji – poprawił się – I to pewnie wywołało jej wściekłość. Mogła nie zdawać sobie sprawy, że widok Jamesa z kimś innym będzie tak bolesny, nawet po stosunkowo długim czasie – wyjaśnił.
 – I co, do końca życia nie mogę się z nikim spotykać, bo byłem kiedyś z Rachel? – prychnął James ze złością.
 – No wiesz, ona się w tobie naprawdę zakochała. Jak byliście razem, to cały czas świergotała jaka to nie jest szczęśliwa, ty cudowny, a wasza miłość kwitnie – powiedziałam gorzko, a przez jego twarz przemknął grymas. – To nie jest jej wina – dodałam cicho.
 – To niech wylewa swoje złości na mnie, a nie na tobie – odparł i wstał. – Porozmawiam z nią – oznajmił i skierował się w stronę schodów.
 – Poczekaj! – zawołałam za nim i dogoniłam go. On odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. – Może jednak lepiej tego nie rób, ona nie jest w zbyt dobrej kondycji…
 – Lily – zbliżył się do mnie, chwycił za rękę i spojrzał prosto w oczy – Zachowałem się jak dupek, wykorzystałem jej słabość do siebie, a później ją zostawiłem, łamiąc serce. Myślałem, że to już dawno rozeszło się po kościach, jednak jak widać wcale tak nie jest. Nie pozwolę, żebyś wyciągnęła z tego błędne wnioski i żebyśmy przez moje błędy z przeszłości znowu cofnęli się dwa kroki w tył. Zależy mi na tobie, a od zeszłego roku zmieniłem się i nie jestem już tym samym szczeniakiem, który bawi się uczuciami innych i właśnie to chcę udowodnić, żebyś nie miała ani wątpliwości co do tego, ani wyrzutów sumienia wobec Rachel – wyrzucił z siebie, a mnie zatkało. Naprawdę nie spodziewałam się po nim tak dojrzałej reakcji. – Idę z nią porozmawiać, a ty wróć do Lunia i pograjcie w szachy – dodał, mrugając przyjacielsko, po czym odwrócił się i popędził w stronę damskich dormitoriów. Remus obserwował nas uważnie, więc pokazałam mu gestem, żeby poszedł ze mną. Wstał z fotela i dołączył do mnie, spoglądając pytająco.
 – Idziemy posłuchać – wyjaśniłam, a on roześmiał się.
 – Nie spodziewałem się, że Rogacz okaże się dojrzalszy od ciebie – mruknął rozbawiony, a ja walnęłam go lekko w ramię. Pobiegliśmy cicho schodami do góry, zatrzymując się pod drzwiami 7 roku i oboje przywarliśmy głowami do drzwi.
 – Nie mam ochoty z tobą rozmawiać Potter! Wynoś się stąd! – głos Rachel był roztrzęsiony, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
 – Chcę tylko porozmawiać, daj mi proszę powiedzieć to, co chcę, a później dam ci spokój – James operował delikatnym tonem głosu. Nie usłyszawszy sprzeciwu kontynuował. – Rachel wiem, że w zeszłym roku wyrządziłem ci ogromną krzywdę. Oszukałem ciebie, oszukałem Lily i gdybym mógł, to sam przywaliłbym sobie w twarz pięścią. Uwierz, że do dzisiaj mam wyrzuty sumienia na myśl o tym, że cierpiałaś i, jak się okazuje, nadal cierpisz przez moje szczeniackie zachowanie. Pewnie nie ma takiej rzeczy, którą mógłbym ci wynagrodzić to, co zrobiłem, ale gdybyś czegokolwiek potrzebowała, możesz się do mnie zwrócić. Jednak chciałbym cię prosić, żebyś mi wybaczyła i żebyś nie obwiniała o nic Lily, bo to nie jest jej wina. To tylko i wyłącznie moja wina i biorę za to pełną odpowiedzialność, więc jeśli chcesz się wściekać, wrzeszczeć, czy wyżyć, to proszę bardzo, masz worek treningowy w mojej postaci. Możesz mnie kopnąć, spoliczkować, nawrzeszczeć, cokolwiek, a ja przyjmę to z odpowiednią pokorą. Wiem, że widok mnie i Lily razem jest dla ciebie naprawdę trudny, ale ja z niej nie zrezygnuję, bo mi na niej zależy. Zależało mi na niej na długo przed tym, zanim w ogóle pojawiłaś się w szkole i nigdy nie przestało, nawet gdy byłem na nią wściekły. Jeśli, tak jak twierdzisz, czułaś do mnie coś więcej, niż zwykłe zauroczenie, to pozwól mi być szczęśliwym właśnie z nią – to był chyba koniec jego wypowiedzi, bo zamilkł, czekając na jej reakcję. Usłyszeliśmy dźwięk sprężyn łóżka, a następnie cichy plask. Można było wywnioskować, że Potter dostał od niej w twarz.
 – Jesteś bezczelny Potter, nienawidzę cię! – wrzasnęła Douglas, szlochając. – Nie masz pojęcia jak ja się czuję! Nie masz nawet pojęcia, co ja do ciebie czułam! Wykorzystałeś mnie jak zabawkę! Pozwoliłeś mi się zakochać i na dodatek kochałeś się ze mną, wiedząc, że nigdy nie poczujesz tego do mnie! – po tych słowach Rachel poczułam jak coś ściska mi gardło i serce. Remus zerknął na mnie z niepokojem. – A teraz oczekujesz, że ja pobłogosławię twój związek z Evans, chociaż ona także mnie oszukiwała i zamiast powiedzieć mi, co się dzieje, to jeszcze zachęcała do pójścia do łóżka! Pozwoliła mi się w tobie zakochać, a ja ją miałam za przyjaciółkę! Obydwoje mnie skrzywdziliście, a teraz oczekujecie nieludzkiej akceptacji!
 – Rachel, sama po tym, gdy z tobą zerwałem, powiedziałaś mi i Lily, że nie będziesz stać na naszej drodze do szczęścia. Minęło kilka miesięcy, więc co się zmieniło? To, że miałaś nadzieję, że nigdy nam się nie uda, a dzisiaj zobaczyłaś, że jednak zmierza to w dobrym kierunku? – ton Jamesa nadal był nadzwyczaj łagodny. Zapanowała krótka cisza między nimi. Czekałam z bijącym szybko sercem na rozwój sytuacji. Usłyszeliśmy coraz głośniejsze łkanie dziewczyny, które po chwili zamieniło się w głośny szloch. Za chwilę szloch został trochę stłumiony, więc zerknęłam przez dziurkę od klucza i zobaczyłam, że James przytula Douglas i pociesza ją, głaszcząc po głowie. Poczułam okropne ukłucie zazdrości.
 – Przepraszam – wydusiła w bluzę Pottera. – Jak was dzisiaj zobaczyłam, poczułam niewytłumaczalną wściekłość i nie potrafiłam się opanować. Nie chowam do was urazy, ale jeśli mogę prosić, to starajcie się mnie unikać. A teraz proszę wyjdź Jamie – oderwała się od niego i wytarła łzy z policzków. – Muszę zostać sama, żeby się z tym uporać, nie chcę dłużej z tobą o tym rozmawiać, bo to zbyt bolesne dla mnie – dodała, wybuchając znowu płaczem. Potter zawahał się, ale ona popchnęła go lekko w stronę drzwi.
 – Przepraszam jeszcze raz i dziękuję – wyszeptał zmieszany i odwrócił się w stronę drzwi. Remus musiał mnie mocno szarpnąć, żebym oderwała się od drzwi. Pobiegliśmy z powrotem na fotele, na których siedzieliśmy wcześniej. Ledwo usiedliśmy, a pojawił się Potter, który wrócił uśmiechnięty. Nie mogłam pozbyć się pętli, która z zazdrości zacisnęła się na moim sercu. Miałam ochotę spytać, czy to tulenie się do swojej byłej dziewczyny tak poprawiło mu humor, ale powstrzymałam się, bo przecież nie mogliśmy się przyznać, że podsłuchiwaliśmy. Chociaż nie mogłam mieć pewności, czy Remus mu później tego nie wypaple.
 – I jak? – spytał Lupin, widząc moje zaciśnięte zęby.
 – Udało mi się jej przemówić do rozumu – oznajmił, zadowolony z siebie. – Postara się nie mieć do nas żalu, ale prosi, żebyśmy przed nią nie paradowali – zwrócił się bezpośrednio do mnie.
 – Nic dziwnego – powiedziałam jadowitym tonem. – Przecież jak James Potter we własnej osobie prosi, to nie sposób odmówić – dodałam, zbijając go z tropu. Remus westchnął cicho.
 – A co ciebie ugryzło? – zdziwił się Rogacz, obserwując mnie uważnie.
 – Nic – warknęłam, nie mogąc się powstrzymać. Lupin posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Wiedziałam, że jeśli ma się nie wydać, że podsłuchiwaliśmy, powinnam bardziej postarać się ukryć swoją zazdrość. – Po prostu strasznie długo ci zajęło przekonywanie Rachel sam na sam w pustym dormitorium pełnym łóżek – syknęłam, a on roześmiał się. Remus odetchnął z ulgą.
 – Nie masz się o co martwić Evans, nawet jej nie tknąłem – wyszczerzył zęby, a ja się tylko bardziej zdenerwowałam, bo to było kłamstwo. – Chociaż w sumie to dotknąłem, bo szlochała tak mocno, że musiałem ją przytulić, żeby się uspokoiła – wyznał i z jednej strony powinnam była się cieszyć, że mnie nie okłamał, ale z drugiej złość mi nadal nie przeszła i wciąż czułam dziecinną wręcz zazdrość.
 – Och świetnie, czyli jeśli kiedyś spotkam smutnego Adama, to powinnam go pocieszać w pustej sypialni, przytulając do piersi? – wycedziłam ze złością.
 – Przecież to ty nalegałaś, żebym był delikatny! – oburzył się. – To urocze, że jesteś o mnie zazdrosna, ale zapewniam cię, że absolutnie nie masz do tego podstaw – dodał, siląc się na spokojny ton.
 – Wcale nie jestem o ciebie zazdrosna – żachnęłam się, spuszczając z tonu.
 – Ależ oczywiście, z twoich uszu bucha para z zazdrości, ale to nic takiego – przedrzeźnił mnie i wyszczerzył zęby. Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko.
 – Nie schlebiaj sobie Potter – odpowiedziałam dumnie i pokazałam mu język.
***
 – Dzień dobry wszystkim na pierwszym w tym sezonie meczu quidditcha! – głos Edmunta Werty’ego za pomocą magicznego mikrofonu rozległ się po całym boisku. – Dzisiaj zmierzy się drużyna Gryffindoru oraz najlepsza ze wszystkich drużyna niepokonanego Slytherinu! – komentator był Ślizgonem i o tyle, o ile nie miał w zwyczaju obrażać zawodników z innych domów, o tyle zawsze rozpływał się nad umiejętnościami swojej drużyny. Wszyscy znali już komentatora, więc mało kto denerwował się jego komentarzami. – Kultura wymaga zacząć od tych słabszych, więc przedstawiam wam drużynę Gryfonów, którzy w dzisiejszym meczu mają okazję przetestować nowych ścigających i pałkarza! Obrońcą jest zeszłoroczny rezerwowy Marius Claw! Szukający i zarazem kapitan James Potter! Ścigający Adrien Lloyd oraz nowi Patricia Blue i Syriusz Black! Oraz pałkarze Angelina McKinnon i nowy nabytek Paul Zone! – drużyna Gryffindoru wyleciała na boisko, robiąc w zgranym szyku okrążenie nad trybunami w akompaniamencie radosnych wiwatów Gryfonów. Kate piszczała razem ze mną i machała jak szalona do swojego chłopaka, który posłał jej buziaka z powietrza. – A teraz wszystkim znany, doskonały i niezmienny skład Slytherinu, bo przecież zwycięskiego składu się nie zmienia! – zagrzmiał Werty z dziką radością, ignorując fakt, że od kilku lat zwycięzcą Pucharu Quidditcha była drużyna Gryffindoru, a Ślizgoni nie wygrali z nami żadnego meczu, odkąd Potter był szukającym. – Niesamowicie skuteczni Troy, Hendrix i Johnson! Najlepszy w historii Hogwartu szukający i kapitan Avery! Niepokonany obrońca Carter oraz pałkarze, których boją się nawet tłuczki, Mulciber i Strong! – siedem zielonych zawodników wzbiło się w powietrze, energicznie oklaskiwanych przez swoich kibiców. Pani Hooch zagwizdała, więc kapitanowie, czyli Potter i Avery, zlecieli do niej i wysłuchali uwag, po czym uścisnęli sobie ręce. Z satysfakcją zauważyłam, że Ślizgon miał spuszczony wzrok i nie odważył się spojrzeć okularnikowi w oczy. Póżniej wzbili się w powietrze, a Pani Hooch, która była również sędzią, zagwizdała i wypuściła piłki, tym samym rozpoczynając grę. – Zawodnicy rozpoczęli grę! Kafel w posiadaniu Blacka, który pędzi w stronę Cartera! Minął tłuczka, którego wyjątkowo celnie skierował w jego stronę Mulciber! Black podaje do Lloyd, on do Blue, która składa się do rzutu, ale skutecznie i w pięknym stylu ją blokuje Hendrix! – po trybunach rozległo się buczenie, bo blokada Hendrixa polegała najzwyczajniej w świecie na wparowaniu prosto na Patricię, co prawie zwaliło ją z miotły. Lloyd pomógł jej utrzymać się w powietrzu, natomiast Black wściekły poleciał za Hendrixem i z impetem wleciał w niego, odzyskując kafla. – Wyjątkowo wredne i chamskie zachowanie nowego ścigającego Gryfonów, które powinno skończyć się odgwizdaniem faulu! – komentator wydzierał się do mikrofonu.
 – Ty kutafionie! A jak Hendrix wjechał w Blue, to to było w pięknym stylu i skuteczne! – Kate wydzierała się na komentatora, wygrażając mu pięścią. Wśród Gryfonów wiele było podobnych reakcji.
 – Po brzydkiej akcji Blacka, pędzi samotnie w stronę Cartera, którego mija i zdobywa pierwsze punkty dla Gryffindoru! – Werty nie ukrywał zawodu, jednak jego zwodzenie zagłuszył ryk radości wśród większości kibiców. Syriusz, jak się okazało, świetnie się bawił na boisku i nic sobie nie robił z groźnych Ślizgonów, którzy jak zawsze grali wyjątkowo nieczysto. Za każdym razem, gdy jakiś Ślizgon brzydko blokował naszych zawodników, Łapa mścił się na nim i robił mu to samo. A jako, że następowało to błyskawicznie, to Pani Hooch nie odgwizdywała faulu, ponieważ uznawała za zadośćuczynienie zemsty Blacka. A że w pewnym momencie było 50:0 dla Gryfonów, frustracja drużyny Slytherinu rosła z minuty na minutę i ich zagrania były coraz gorsze. A jeszcze bardziej złościł ich fakt, że próbowali dorwać Syriusza, ale ten co chwila im uciekał ze śmiechem, bawiąc się przy tym znakomicie. Jednym zdaniem, Łapa był w swoim żywiole. Kate za każdym razem, gdy Ślizgoni czaili się z atakiem na Syriusza, wbijała mi nerwowo paznokcie w ramię i piszczała z przerażenia. Gdy po kolejnej takiej akcji tak zrobiła, nie wytrzymałam.
 – Kate! Będę miała całe ramię sine! – trzepnęłam ją po rękach i wyswobodziłam się z jej szponów.
 – Nie moja wina, że oni się uwzięli na niego! – pisnęła i odetchnęła z ulgą, gdy po raz kolejny Syriusz ze śmiechem uciekł Troy i Hendrixowi. Jednak prosto na niego leciał tłuczek, odbity przez Mulcibera, którego Gryfon nie zauważył i dostał w brzuch, ledwo utrzymując się na miotle. Wszyscy Gryfoni zabuczeli, a że Syriusz akurat nie miał kafla i nie szykował się do jego przejęcia, więc Madame Hooch odgwizdała faul. Potter podleciał do Blacka, upewnił się, że nic mu nie jest, po czym opieprzył Angelinę, która była w pobliżu, ale zaspała i nie zdołała obronić go przed tłuczkiem. Rzut karny wykonywał Syriusz i zdobył kolejnego gola, sprawiając, że wynik wynosił 60:0.
 – Moje dzielne kochanie! – wrzeszczała radośnie Kate, posyłając buziaki swojemu chłopakowi. Black jednak nie miał czasu na amory, bo Ślizgoni całą trójką ścigających zmierzali ku bramkom Gryfonów. Nasz obrońca niestety tym razem nie dał rady obronić i Slytherin zdobył pierwsze punkty. Potter znowu nawrzeszczał na Angelinę i w sumie trochę miał rację, bo miała okazję zablokować akcję Ślizgonów, ale za późno zauważyła tłuczek. Gra stawała się coraz bardziej agresywna, aż w końcu sędzia wstrzymała ją i zawołała do siebie zawodników, wrzeszcząc po nich, że mają się uspokoić. Po wznowieniu gry Ślizgoni zaczęli grać mniej agresywnie, jednak nadal pozwalali sobie na brzydkie zagrania, szczególnie gdy Hooch nie patrzyła w ich stronę. Angelina w końcu zaczęła dawać z siebie wszystko i kilka razy ładnie zablokowała akcje Ślizgonów, wysyłając w ich stronę tłuczki. Drugi nasz pałkarz zajął się głównie obroną naszych zawodników. Komentator uwziął się na Blacka i krytykował każde jego posunięcie, nawet takie, które nikomu nie wyrządzało krzywdy. Publiczność po stronie Gryffindoru miała dość jego stronniczego komentowania i obrzucali wieżę komentatorską kubkami, a kilka razy poleciały ostrzegawcze iskry z różdżki.
 – Patrzcie! James chyba zauważył znicza! – wrzasnęłam i wskazałam palcem na słupki Ślizgonów, w stronę których pędził z zawrotną prędkością Potter. Tuż przed samym nosem obrońcy zielonych złapał skrzydlatą piłeczkę, sprawiając, że w czerwono-złotej części trybun wybuchła euforia.
 – Potter łapie znicza, prawie zwalając z miotły Cartera i tym samym, po bardzo brzydkiej, nieprzepisowej i pełnej agresji grze ze strony Gryffindoru, zapewnia im zwycięstwo 220:20! – Edmund Werty był wyraźnie rozgoryczony, ale kibice mieli to w nosie, bo zajęci byli wiwatowaniem. A Potter ze zniczem w ręku wystrzelił jak błyskawica w stronę komentatora i nie zwalniając ani trochę, wyrwał mu z ręki magiczny mikrofon. Podleciał do trybun Gryffindoru, na których siedzieliśmy, zawisnął w powietrzu na wysokości mnie, Kate, Remusa i Petera i przyłożył mikrofon do ust. Całe boisko zamarło, tworząc idealną ciszę, która po takim rabanie, wręcz piszczała w uszach. A wtedy Potter spojrzał prosto na mnie, podleciał tak blisko, jak to tylko było możliwe, wyciągnął rękę ze zniczem przed siebie i otwierając dłoń, zapytał:
 – Evans, umówisz się ze mną? – wypowiedział te słowa do mikrofonu, dzięki czemu usłyszało je całe boisko. Serce biło mi jak oszalałe, na policzki wystąpiły rumieńce, cały stadion z napięciem czekał na moją odpowiedź, a mnie po prostu zatkało. Kate szturchnęła mnie łokciem w żebra, czym sprawiła, że się ocknęłam. Spojrzałam na Jamesa, uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam rękę po znicza, który znajdował się na jego wyciągniętej dłoni.
 – Tak! – krzyknęłam i w tym momencie prawie cała publiczność zaczęła bić brawa. Potter uśmiechnął się tak radośnie, że aż zrobiło mi się gorąco. Ze szczęścia zrobił pętlę w powietrzu, po czym poleciał oddać mikrofon komentatorowi, po prostu nim rzucając i ku uciesze wielu kibiców trafił Werty’ego prosto w łeb.
 – W końcu! – Kate wrzasnęła mi do ucha i rzuciła się na mnie, przytulając do siebie, a ja roześmiałam się, zaciskając pięść na złotym zniczu.
***
Przypominam o mojej prośbie, żeby zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Z góry dziękuję :)

Komentarze

  1. Ah! Jak długo na to czekałam! Tyle akcji się działo! Teraz nie możesz zrobić aż tak długiej przerwy! Bo czeka na nas najważniejsze wydarzenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te moje przerwy nie są planowane, po prostu tak się niestety dzieje...
      Ale, na razie, pomimo nawału pracy, ciągle mam ochotę na pisanie, ciągle myślę o następnym rozdziale, więc mam nadzieję, że zepnę się i gdzieś tam w kwietniu uda mi się opublikować :) Pewnie nie będzie miał 35 stron, tylko standardowe koło 20 :D

      Usuń
  2. JESTEM❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!!!!! ❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem :)) A rozdział świetny, warto było czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem!!!Super przeczytać wreszcie po tak długiej przerwie. Świetny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Fajnie, że pomimo przerwy jesteście ze mną <3

      Usuń
  7. Jestem ❤️ Niezmiennie od ośmiu lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och! Toż to kupa czasu! Dziękuję tym bardziej, że nie poddałaś się w czytaniu <3

      Usuń
    2. Nie ma takiej możliwości :) To jedyne opowiadanie tego typu, które zostało ze mną na tak długo - bardzo Ci za nie dziękuję!

      Usuń
  8. Chcę wincyj!!!
    Dziękuję za rozdział. Już myślałam że się nie doczekam ;D
    Buziaki
    ~Kalinka~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy się nie doczekali ;) Dziękuję <3

      Usuń
    2. Powiem tak. Cieszę się, że twoje życie poukładało się na tyle, że nie opuściła Cię wena ani chęć prowadzenia bloga dalej. Czekam niecierpliwie na więcej i pamiętaj o tych którzy będą z tobą do końca!
      K

      Usuń
    3. Pamiętam i jeszcze raz dziękuję ❤

      Usuń
  9. ~Mordzia
    W dalszym ciągu świetnie piszesz, bo kończąc czytać nnotnrozdziałow dalszym ciągu czuje niedosyt. Po mimo, że rozdział jest tak długi. Co mnie bardzo ucieszyło. Zastanawia mnie jak rozwiniesz wątek z bliskością Jamesa i Lili? Czy dalej będzie taka oniesmielona kiedy będą rozmowy na tematy sexu? Jak potoczą się losy Luka i Angeliny? Szczerze to przebieg rozmowy Lili i Jamesa inaczej sobie wyobrażałam. Nawet w moich wyobrażeniach tak to świetnie nie wypadło jak u Ciebie. James dojrzał i bardziej mi się w tej formie podoba. Ciekawa jestem jak Syriusz zaareaguje na brak eliksiru. W sumie to był moment że myślałam że James zobaczy że Lili ma przepis do eliksiru i będzie myślał że chce czegoś więcej w końcu oboje są świadomi swojej reakcji na siebie ale od razu te myśl odrzuciłam jak z nią porozmawiał o tym że wie od Kate. Więc kolejny raz zaskoczyłaś mnie w swojej wizji. Jedynie nie podobało mi się zaproszenie na randkę. Raczej jestem jak Lilka nie lubię publicznego okazywania uczuć.
    Ściskam i całuje oraz Życzę weny.
    Ps. Z utęsknieniem będę czekać na kolejny rozdział nawet kolejne 2 lata, bo warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zaproszenie na randkę musiało być oryginalne, krzykliwe, przy wszystkich i nawiązujące do 5 klasy, w końcu to James :D
      P.S. Ja na miejscu Lily bym go zabiła :D

      Usuń
  10. Jestem, nawet sobie ustawiłam powiadomienia gdyby się coś pojawiło. Czekałam cierpliwie i się doczekałam. Zgadzam się z powyższymi komentarzami, nie każ nam zbyt długo czekać :)
    Co do rozdziału. MIoooodzio :D przemiły, pełen akcji. Nie straciłaś swojego stylu pisania. Bardzo mi odpowiada Twój styl pisania. Taki lekki, zwięzły i coś się dzieje. Naprawdę warto było czekać :D
    Pozdrawiam ciepło i czekam cierpliwie na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, żebyście długo nie czekali, mam nadzieję, że uda mi się wrócić do regularnego pisania :)
      Dziękuję za tyle dobrych słów, to dla mnie mega motywacja <3

      Usuń
  11. Codziennie sprawdzałam aska oraz bloga czy coś dotarłaś przez cały okres kiedy Cię tu nie było z nami. Dodatkowo kilkakrotnie przeczytałam jeszcze raz opowiadanie. Ps. Mogę czekać na rozdział długi czas. Bardziej przeraża mnie fakt, że kiedyś skończysz opowiadanie i już rozdział się nie pojawi. Oby to było jak najpóźniej i obyś miała wene. Niestety drugiego opowiadania jak Twoje nie znalazłam więc brak twojej twórczości byłby dobijajacy. Cieszę się że pomimo trudności dalej piszesz. Dziękuję za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takim tempem pisania, to ja za 50 lat skończę tego bloga, więc są jakieś plusy moich przerw w pisaniu xD
      Dziękuję za tyle miłych słów, to naprawdę napędza do działania <3

      Usuń
  12. Tego wlasnie bylo mi trzeba <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      PS. Mi też, jak się okazało, było trzeba pisania, bo mój humor od niepamiętnych czasów się poprawił na o wiele, wiele lepszy :)

      Usuń
  13. Rozdział jak zwykle cudowny. Zaczęłam czytać twojego bloga 6 lat temu i od tej pory czekam z niecierpliwością na każdy rozdział. Dziś jak zobaczyłam że dodałaś nowy rozdział zrobiłaś mi tym cały dzień <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję 🥰 za miłe słowa i za to, że tak długo ze mną jesteś ❤

      Usuń
  14. Końcówka mega ��

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem, jestem! Rozdział dopiero przede mną, ale chciałam już zostawić komentarz. :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak się cieszę Leksiu ze wróciłaś! Bardzo brakowało mi całej grupki ale w szczególności naszych zakochanych hahah dawno tak się nie śmiałam czytając rozdział. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej niz za dwa lafa��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję 🥰
      Ja też się cieszę, że jestem tu z Wami i też mam nadzieję, że uda mi się w miarę często pisać 😊

      Usuń
  17. Świetne, nie mogę się doczekać kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem niezmiennie od 5 lat i zaczynam czytać kolejny raz od początku <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, te stare rozdziały nie grzeszą jakością 🙈
      Dziękuję 🥰❤

      Usuń
  19. Jestem od lat Kochana i wiem, że na Twoje rozdziały warto swoje odczekać.
    Skok w relacji Jamesa i Lily zaczyna być przełomowy, czyli dochodzimy do momentu, na którym najbardziej nam zależało... Swoją drogą, zaproszenie ukochanej na randkę po wygranym meczu było nie tylko oryginalne, było baaaardzo romantyczne!
    Nie tylko blog ma już swoje lata. To dotyczy też bohaterów. Niewątpliwie przechodzą zmianę, ich charaktery nabierają wyrazistości, zmienia się ich podejście do kształtowania relacji, dojrzewają, zdają sobie sprawę z zagrożenia, na które naraża cały czarodziejski i niemagiczny świat chora działalność Sami Wiemy Kogo. James niesamowicie mi zaimponował dojrzałymi poglądami na pewne aspekty, nie tylko na te związane z Lily.
    Ale żeby nie było tak do końca dołująco, całą tę otoczkę strachu przebija zabawny wątek, przed którym wzrok odwraca Lily :D Lubię czytać o tych ich babskich ploteczkach wokół seksu i notorycznym wprowadzaniu w zakłopotanie jedyną, jak się okazuje, nieświadomą. �� A najbardziej nie mogę się doczekać reakcji Syriusza na to, że jego tezę o wspaniałomyślności Lily szlag trafi. Długo bez eliksiru nie pociągnie!
    No i Angela... Kurczę, miłość naprawdę bywa ślepa. Nie wiem, co musi się wydarzyć, żeby zrozumiała, że Jasper zachowuje się i jest palantem, ale podobnie jak Kate i Lily czekam, zacierając ręce, aż ich związek się rozsypie. Nie ma co przeciągać nieuniknionego. Poza tym czeka na nią wspaniała nagroda pocieszenia - wredny, złośliwy, kochany, słodki Luke! Cóż za facet! Tyle różnych cech do pogodzenia w jednej osobie. Ledwie co narzekała, że dziewczyny takie jak ona nie mogą liczyć na powodzenie. A tu proszę, dziesięciu w jednym! Jak to los lubi zwracać z nawiązką! Angela, nie bądź taka, daj mu szansę! ��
    Leksiu, napiszę wprost - wymiatasz. Jak cisza to cisza, jak się odzywa to z najdłuższym rozdziałem, jaki dotąd się pojawił. Jesteś niemożliwa! Lily czeka na dzień, w którym przestanie tak absurdalnie mocno reagować na Rogacza, a ja czekam na dzień, w którym choć ten jeden raz nie będę czuć niedosytu rozdziałem. Ale cóż... To nierealne. Gratuluję, jesteś genialna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co, rozdziały warto pisać, choćby tylko po to, żeby przeczytać Twoje komentarze ❤❤❤ kochana moja 🥰😘

      Usuń
  20. Jestem! <3 Totalnie nie mogłam się doczekać od tych dwóch lat, aż coś napiszesz <3 Rozdział świetny, wciągnęłam go jednym tchem, emocje odczuwałam, jakbym sama była Lily :D Mam wielką nadzieję, że tym razem nie każesz nam czekać tyle, co ostatnio :D Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej!
    Podziwiam Twoją determinację w pisaniu tego bloga!
    Dziękuję za ten rozdział, tak jak już ktoś wyżej napisał poprawia on samopoczucie :D
    Masz talent, jeśli tylko czujesz się na siłach, pisz dalej, bo jest wspaniale <3
    Myślę, że po tych kilku latach przestoju na blogu możesz zachwycić nowych czytelników, którzy przez ten czas odkryli twórczość Joanne, a u Ciebie naprawdę jest co czytać! Sama chętnie wrócę do początków bloga, jak tylko napiszę maturę.
    Czekałam i będę czekać!
    Do przeczytania w następnym rozdziale!
    M.

    P.S. James w takiej wersji jest genialny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy jest co podziwiać, w końcu ostatnie lata częstotliwość dodawania rozdziałów pozostawia wiele do życzenia ;D
      Ale owszem, ciężko mi się z nim rozstać, pomimo że dobijam powoli do 30, więc stara krowa ze mnie :D. A miałam niecałe 18 jak go założyłam.
      Ten rozdział był dla mnie totalną odskocznią od złych wydarzeń w moim życiu i zadziałał jak dobra terapia - mnie również poprawił samopoczucie, chociaż to chyba Wasze komentarze tak działają <3
      Dziękuję za tyle ciepłych słów <3
      Pozdrawiam i powodzenia na maturze :)

      Usuń
  22. Szczerze mówiąc myślałam, że nic się już tu nie pojawi, ale na wszelki wypadek co jakiś czas sprawdzałam. Bardzo się cieszę, że piszesz dalej. Az nabrałam ochotę przeczytać blog od nowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      A ja się cieszę, że mimo wszystko zaglądałaś jednak na bloga <3 to chyba znaczy, że troszkę wiary we mnie zostało :D

      Usuń
  23. Czytam bloga chyba od początku, ale nigdy dotąd się nie udzielałam w komentarzach. Nie mniej jednak, nadal jestem i będę czekać na kolejne rozdziały bo warto <3 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 I doceniam, że pomimo 10 lat i mojego często słomianego zapału do pisania nadal jesteś <3

      Usuń
  24. Taki długi komentarz wysmarowałam i coś się nie zapisało :( Już go pewnie nie odtworzę w tamtej samej postaci, ale chociaż najważniejsze : Pamiętam emocje jakie mi towarzyszyły, kiedy zobaczyłam jak dodałaś poprzedni post 2 lata temu, ale teraz radość była jeszcze większa! Aż odwlekałam moment przeczytania, żeby nie czuć tej pustki, że nie ma kolejnej części. Bardzo się cieszę,że nie porzuciłaś pisania a jeśli tym bardziej to dla Ciebie jakaś forma poprawy humoru to życzę jak najwięcej weny (z korzyścią dla nas i dla Ciebie:))
    Jestem największą fanką Jily na świecie, dlatego z niecierpliwością oczekuję jak u nich się rozwinie sytuacja. Nawet się cieszę,że tak odwlekasz w czasie randkę,bo wychodzi z tego więcej czytania <3
    Trochę się martwię o Luke'a, bo bardzo go lubię, mam nadzieję że jego uczucia bardziej nie ucierpią, kiedy zostanie wykorzystany do zemsty na Jasperze.
    Jedną z rzeczy, którą uwielbiam z Twojego opowiadania są komentarze i docinki Remusa (kierowane do Lily i Jamesa). Mam wielką nadzieję,że nie zabraknie tego w następnych rozdziałach <3
    Pozdrawiam, wysyłam uściski !
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ogólnie jest nie tak z dodawaniem komentarzy, bo już nie pierwszy raz słyszę, że nie chciało dodać długiego komentarza 😕
      Dziękuję kochana za tyle ciepłych słów 🥰
      Jakby nie nawał pracy, to siedziałabym nad rozdziałem, bo ciągle o nim myślę 😁
      Z miłą chęcią jeszcze bym się podroczyła jeśli chodzi o Jamesa i Lily, ale ileż można odwlekać to, co nieuniknione 😂
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  25. Jestem!
    I muszę Ci powiedzieć, że wydałam z siebie tak niezidentyfikowany dźwięk szczęścia, jak zobaczyłam nowy rozdział, że współlokatorka przyleciała z drugiego pokoju pytać czy coś się stało :D
    Super było znów czytać Twój tekst, mam nadzieję, że w kwietniu/maju pojawi się jeszcze kolejny rozdział. Zwłaszcza, że sama mówisz, że dobrze Ci to robi :))
    Czytając końcówkę poryczałam się zupełnie bez powodu, jak rozhisteryzowana baba - dokładnie tak jak ujął to Luke :D Ale tak bardzo się cieszę, że Lily i James wreszcie się umówili!
    Życzę Ci bardzo dużo weny i ogólnie wszystkiego dobrego!
    Do następnego przeczytania :)
    Fistacja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję 🥰
      Wasze komentarze sprawiają, że wiem, że to była dobra decyzja, żeby pisać dalej ❤

      Usuń
  26. Jestem! Super rozdział, po prostu nie wybaczyłabym sobie gdybym go przeoczyła po tych dwóch latach:D

    OdpowiedzUsuń
  27. Kochana moja! Chociaż swojego bloga już nie prowadzę, choć bardzo bym chciała. To wiedz, że Twój blog jest jedynym, na który regularnie wchodzę i czekam na nowy rozdział. Serio? Dwa lata?! Na stanik Morgany jak to szybko zleciało. Leksiu przeczytam! Nie wiem kiedy, bo moje potwory (3 l. I drugi 8 miesięcy) dajaw kość ale obiecuje, że przeczytam i skomentuje! Teraz nie zasnę z ekscytacji, że w jest nowy rozdział! A potwór nr 2 wstanie zaraz na cyca 🙈🙈🙈
    KOCHAM❤️❤️❤️❤️
    Rogata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa! Tyle się zmieniło ❤ gratulacje kochana z powodu tych dwóch słodkich potworków 🥰😘
      Dziękuję, że ciągle jesteś 🥰

      Usuń
  28. Super, że pojawił się rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no prawie się popłakałam jak zobaczyłam że jest! dziękuję Ci bardzo! :)

      Usuń
    2. Hahah, dziękuję ❤🥰

      Usuń
  29. Muszę przyznać, że strasznie się bałam , że to już będzie koniec tego bloga, dzisiaj coś mnie tknęło, weszłam w zakładki i wybrałam tą odnoszącą się do twojego bloga (tak ciągle tam była i czekała). Z zachwytu aż poleciały łezki. Rozdział naprawdę cudowny, jestem pod wrażeniem dojrzałości niektórych postaci no i teraz włączam fangirl;
    NA GACIE MERLINA I ŚWIĘTEJ PAMIĘCI DUMBLEDORE'A! LILY NARESZCIE SIĘ ZGODZIŁA!!!!!!!!!!!!!!!!!
    jgklvjy v fsrdglk dfg uyfdigmudslkvmdk;cmviarcm hoimcuiaksgmfdhvjkzxfhcbvkdfnghguidghdzui
    Ostatni fragment czytałam chyba z dziesięć razy - takie to było satysfakcjonujące
    Niezmiernie się cieszę, że ciągnie Cię do pisania. Wiem, że przerwa była długa, ale kibicuję Ci i liczę, że w swoim czasie (oby jak najszybszym) pojawi się nowy rozdział. Muszę przyznać, że ze wszystkich odkrytych przeze mnie historii o rodzicach Harry'ego, żadna powtarzam ŻADNA nie spodobała mi się tak jak Twoja, dlatego dziękuję Ci za każdy rozdział, każdy akapit, każde zdanie, słowo i literę (za znaki interpunkcyjne także, bo u wielu ludzi ich brakuje) Keep it going!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaah, po takich komentarzach, to jeszcze bardziej chce się pisać ❤
      Dziękuję kochana! Aż nie wiem, co odpisać 🙈
      Staram się pisać poprawną polszczyzną, ale zawsze brakuje mi czasu na poprawki, więc dużo błędów się zdarza (A patrząc na stare rozdziały, to łapię się za głowę 🙆‍♀️).
      Dziękuję jeszcze raz i mam nadzieję, że uda mi się jeszcze w kwietniu coś napisać 😊
      Ściskam mocno 😘🥰

      Usuń
  30. W końcu się doczekałam ;) I po raz kolejny miałam przyjemność przypomnienia sobie całej opowieści. Mam nadzieję, że na kolejny rozdział będę czekać mniej niż 2 lata ;) trzymam kciuki, żeby wena Cę nie opuściła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤🥰 też mam taką nadzieję! 🙃

      Usuń
  31. Matko, ten rozdział jest świetny! A końcówka zdecydowanie najlepsza, to jak James zaprasza Lily na randkę jest urocze :) Warto było czekać na taki świetny rozdział, ale mam nadzieję, że już nie będziemy musieliśmy czekać kolejnych dwóch lat na następny. Leksiu, pomimo przerwy nie wyszłaś z wprawy, dalej cudownie piszesz, twoj blog jest najlepszym jaki kiedykolwiek czytałam. Powodzenia w dalszym pisaniu, niecierpliwie czekam na następny rozdział, jestem mega ciekawa jaką randkę Potter wymyśli i mam nadzieję, że tym razem Syriusz im nie przeszkodzi! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję ❤❤❤
      Cieszę się, że zakończenie się podobało i sposób zaproszenia na randkę, bo to jeden z nielicznych fragmentów, z których jestem zadowolona 😁
      Randki jeszcze nie wymyśliłam, ale ciągle mnie kusi, żeby jednak Syriusz im poprzeszkadzał 😂
      Dziękuję za tyle miłych słów! Zaraz obrosnę w piórka 🥰
      Pozdrawiam cieplutko! 😘

      Usuń
  32. Jestem! Bardzo dobry rozdział, warto było poczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  33. OMG, OMG, OMG!!!
    Jeju, jak się cieszę, że w końcu dodałaś nowy rozdział! Niby najdłuższy, a ja dalej mam niedosyt... pozostaje mi wziąć się za czytanie od początku, bo już mi się trochę pozapominało. Weny, kochana, pamiętaj, że jesteś super, a Twoja historia o Lily i Jamesie jest najlepsza pod Słońcem!
    Całuski! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Dziękuję za te słowa pochwały! 🥰❤
      Kocham Was wszystkich za to, że jesteście i piszecie mi tyle ciepłych słów!
      Dziękuję 🥰❤

      Usuń
  34. Właśnie dzisiaj odkryłam twojego bloga i musze ci przyznać, że jest świetny. Boże tak bardzo uwielbiam opowiadania z Lily i Jamsem a ten rozdział ( jak i oczywiście poprzednie) jest nieziemski! Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję! ❤
      Nie sądziłam, że znajdzie ktoś nowy tego bloga, a tu taka cudowna niespodzianka 🥰
      Mam nadzieję, że ja będę pisać regularnie, a Ty zostaniesz tutaj ze mną i pozostałymi czytelnikami 😊
      Pozdrawiam ciepło! 🥰
      PS. A jak trafiłaś tutaj?

      Usuń
    2. Napewno zostanę tutaj! Trafiłam tutaj bo jak wcześniej wspomniałam uwielbiam lily i Jamsa. Od kilku dni zaczęłam przeszukiwać internet w celu znalezienia właśnie jakiś ciekawych opowiadań. Przeczytałam parę, ale nadal szukałam innych. W końcu trafiłam tutaj i jestem pozytywnie zaskoczona tym blogiem. Nie dość, że fabuła jest rewelacyjna to w dodadtku rozdziały tutaj są rozbudowane i to bardzo cenie. Napisać taki rozdział! Nie wyobrażam sobie ile to musiało ci zająć i jeszcze to jak w ogóle prowadzisz tę historię no bajka!
      Bardzo się cieszę, że wróciłaś tutaj, bo już naprawde mało osób wraca i piszę o naszej ulubionej parze. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział 💗

      Usuń
  35. Hej! Prosiłaś, aby się odezwać, więc melduję, że cały czas tu co jakiś czas zaglądam. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, że jest nowy rozdział. Mimo, że lata lecą, miło co jakiś czas wrócić do świata, w którym spędziło się kawał dzieciństwa.

    Rozdział jest super! W Twoim opowiadaniu ładnie widać, jak James wydoroślał - nie dziwię się, że Lily stopniowo się w nim zakochała i że tak na nią działa. Jego postawa odnośnie śmierciożerców, chociaż może trochę nadopiekuńcza, po zrozumieniu jej może zaimponować. Z Rachel też całkiem ładnie sobie poradził, mimo, że wszyscy myśleli, że sprawa już dawno zamknięta.
    Urocze jest to zakłopotanie Lily zestawione z pewnością siebie Jamesa. Chociaż i tak mam wrażenie, że powoli staje się bardziej śmiała w "tych" sprawach, przynajmniej sam na sam. A i publicznie, kiedyś chyba by go zamordowała za takie pytanie do mikrofonu na meczu, a teraz wreszcie to wyczekane "Tak". Sposób zapytania również bardzo mi pasuje do Rogacza, w końcu bardziej dorosły, ale nadal Huncwot ;)

    Syriusz jest genialny, a za wyczucie czasu powinien dostać medal. Tak się zastanawiam, czy po prostu ma takie szczęście do wpadania na naszych zakochanych, czy pod nieuwagę Jamesa dorwał Mapę Huncwotów na dłużej i ich sprawdza :D Co do eliksiru, to jego pewność siebie co do tego, że Lily go ma też jest rozbrajająca... a skoro waży się osiem dni, to chyba będzie musiał przez jakiś czas być grzeczny... no albo Lily i James szybko zostaną ciocią i wujkiem :D

    Miło było też spotkać pozostałych bohaterów. Wygląda na to, że Angela wkrótce przejrzy na oczy. Luke dobrze sobie radzi z tym ciągłym byciem w pobliżu, a nie narzucaniem się. Komentarze Remusa powodują uśmiech na ustach - niby delikatne, ale tylko niby...

    Pozdrawiam Cię serdecznie, dużo zdrowia i cierpliwości w obecnym czasie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i randki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeeeeeej, zaniemówiłam 🙈
      Dziękuję ślicznie za taki długi i wyczerpujący komentarz odnośnie rozdziału ❤
      Takie opinie to naprawdę motor napędowy 🥰
      Dziękuję za obecność i za opinię i mam nadzieję, że będziemy się tutaj częściej spotykać 😊
      Pozdrawiam cieplutko ❤😘

      Usuń
  36. Przeczytałam do końca i oh, jak ja kocham Luka 🤩 W życiu nie pomyślałabym, że w ukochanej historii z dzieciństwa moim ulubionym bohaterem stanie się ktoś poboczny i fikcyjny, szacun :) Mam nadzieję, że tym razem rozdział będzie troszkę szybciej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się stworzyć całkiem nową postać, którą większość lubi :)
      Dziękuję za każde dobre słowo <3
      Rozdział jest planowany na majówkę, jeśli uda mi się zrealizować mój plan :)
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  37. Ale cudownie! Czekałam na to "Evans, umówisz się ze mną?" i się nie zawiodłam :D
    Szczerze mówiąc trochę straciłam nadzieję, że cokolwiek się tu jeszcze pojawi, ale weszłam z ciekawości i JEST!
    Czekam z niecierpliwością na kolejny! Trzymaj się ciepło Leksia ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za każde dobre słowo, które napisałaś <3
      Ja też niedawno straciłam nadzieję, że jeszcze coś napiszę, ale ostatnio mnie wzięło :)
      Kolejny już jest, więc zapraszam na niego :D
      Pozdrawiam serdecznie! <3

      Usuń
  38. Jestem i wiernie czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Iiiiiii zapraszam na następny :D

      Usuń
  39. Jestem... Od 5 lat. Regularnie zaglądam i sprawdzam czy dodałaś nowy rozdział ♥️ ze wszystkich, którzy piszą o Losach Lily i Jamesa, tylko Ty piszesz to w sposób naturalny i tak bardzo odpowiadający mojemu wyobrażeniu o nich ! Masz talent. Na Twoim miejscu pomyślała bym o zajęciu się tym zawodowo. I myślę, że wiele osób podpisało by się pod moimi słowami �� dziękuję Ci za Twojego bloga, który w tak magiczny sposób odrywa mnie od szarej rzeczywistości i porywa w chwile, kiedy wszystko było takie proste i piękne. Warto czekać na Twoje notki. Jak każdy chciała bym aby pojawiały się częściej, ale jako osoba już dorosła rozumiem powody dla których tak się nie dzieje. Tym bardziej doceniam fakt, że mimo własnych prywatnych zmagań jesteś tu wciąż dla nas i walczysz dzielnie ♥️ serdecznie pozdrawiam, Nari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Dziękuję <3 Dziękuję <3
      Ja też się cieszę, że wróciłam! Zdążyłam zapomnieć już, ile radości można czerpać z pisania, a później czytania Waszych komentarzy :D
      Pozdrawiam cieplutko <3

      Usuń
  40. KOCHANA REWELACJA! :) jak ja tęskniłam za ta historia

    OdpowiedzUsuń
  41. Lilyanne15Evans1519 maja 2020 22:22

    Od 10 lat - jestem ♥️ Nie czytałam jeszcze najnowszych rozdziałów, ale chciałam napisać tak szybko, jak tylko zobaczyłam, że jest coś nowego ♥️ To aż niewyobrażalne, że zaczęłam tu wchodzić jako 12 letnia dziewczynka - pamiętam jak na kolanie przed zajęciami w szkole muzycznej czytałam nowe rozdziały na starej Nokii, gdzie strona internetowa ładowała się pół godziny.. teraz lat mam 22 i co jakiś czas coś mnie tknie, żeby sprawdzić czy jest coś nowego. Dziękuję ♥️ Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i będziesz szczęśliwa ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3 Przede wszystkim za obecność i za dobre słowo <3
      Taaak, ja też miałam niecałe 18 i pstro w głowie - teraz mam 28 (prawie) i... dalej pstro w głowie, więc wcale tak dużo się nie zmieniło, oprócz telefonu, hahaha :D
      Ja również życzę wszystkiego, co najlepsze <3
      I pamiętam Cię ze starych lat! O ile ciągle podpisujesz się tym samym nickiem <3
      Buziaki! ;*

      Usuń
    2. Czytam zaległości w pracy (czyli ten rozdział oraz kolejny, przy okazji odświeżyłam sobie też wcześniejszy) i chyba nie przypominam sobie lepszego sposobu na spędzanie godzin przed komputerem.
      Jestem tu oczywiście od długiego czasu, ponad 10 lat minęło, a nadal kocham to opowiadanie. Gdy przypomnę sobie nasze długie rozmowy na GG, to aż się wzruszam, serio! Dziś przy rozdziale też zebrało mnie na wzruszenie, szczególnie przy zaskakującej końcówce.
      Idę czytać dalej. Jeśli będziesz miała ochotę pogadać o tym, co u Ciebie, lub się pożalić czy cokolwiek, to daj znać na fb.

      Usuń
    3. ajajaj, przepraszam - odzwyczaiłam się od komentarzy na blogspocie, przez co odpowiedziałam w wątku poprzedniego zamiast w oddzielnym...

      W takim razie, korzystając z okazji, pozdrawiam Lilyanne15Evans15 jako kolejną starą znajomą z blogów ♥

      Usuń
    4. Za każdym razem, gdy słucham TPR, to myślę o Tobie, moja kochana Ginny C. ❤
      Tyyyyyle wspomnień i godzin rozmów... ahhh, dla mnie to były piękne czasy 🙈
      I Twoje komentarze w formie rozprawki! ❤

      Usuń
  42. Aaaa!!!!! Cały rozdział przeczytałam ze śmiejącą gębą. Jak się cieszę, że wróciłaś! Od tygodnia miałam mega doła ale dziś jak zobaczyłam nowy rozdział to zaczęłam bezgłosnie piszczeć�� Jestem tutaj chyba od 4/5 klasy a teraz kończę 1 klasę liceum. I nawet nie wiesz jak teraz się cieszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pomimo tylu lat, nadal jesteś tutaj 🥰 i cieszę się, że mogłam poprawić trochę humor 😁
      Dziękuję i pozdrawiam! ❤

      Usuń
    2. To ja dziękuję, Twój blog to dla mnie oderwanie od rzeczywistości, przeżywam bardzo mocno wszystko co dzieje się w życiu bohaterów. Kocham Twój styl pisania, opisy przepełnione ciepłem... Może to trochę przygnębiające ale czytając Twojego bloga wyobrażam sobie że istnieje taka IDEALNA miłość jak ta Lily i Jamesa <3 <3

      Usuń
    3. Hahah, na razie daleko im do ideału, a mam nadzieję, że uda mi się zrealizować plan tak, żeby wyszło realnie - czyli jakieś kłótnie i kryzysy też będą w związku :)
      Dziękuję Ci za każde słowo - to naprawdę wiele dla mnie znaczy, a czytając to robi się ciepło na sercu i myśli <3
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  43. jestem tak dobra w komentowanie na blogu, że usunęłam cały napisany już komentarz, a była to chyba najdłuższa rzecz, którą udało mi się wyskrobać od matury :(
    W każdym razie melduje się - obecna!!
    Nawet nie wyobrażasz sobie mojej reakcji, jak przewijając facebooka znienacka wyświetlił mi się post o nowym rozdziale - tak zdezorientowanej miny nie miałam chyba dawno :D
    Zdążyłam już zapomnieć jaką radość sprawiał mi nowy rozdział na Twoim blogu :)
    Zaczęłam aż czytać całą historię od początku, żeby przypomnieć sobie całą historię przed czytaniem nowych wpisów - i w tym miejsc chciałabym Ci napisać ogromne DZIĘKUJĘ! Śledziłam Twoją historię praktycznie od samego początku, i nie spodziewałam się że prawie 10 lat po wejściu tu po raz pierwszy ten blog sprawi mi tyle radości :) W ciągu ostatnich dni wchodziłam tu w każdej wolnej chwili ciesząc się jak głupia do telefonu przy czytaniu kolejnych rozdziałów. Dawno nic nie pozwalało mi się oderwać od codziennej rzeczywistości jak Twój magiczny świat. Jakby ktoś powiedział mi na początku że po takim czasie, jako dorosły człowiek znów wciągnę się w tą historię do tego stopnia że zdarzać mi się będzie płakać i śmiać do tego ekranu chyba bym w to nie uwierzyła. Dlatego jeszcze raz ogromne podziękowania dla Ciebie, za to że mimo wszystko nadal tu jesteś a patrząc po ilości komentarzy widzę że nie tylko ja tak się cieszę z tego powodu :) Jesteś naprawdę wielka! Ściskam Cię mocno i pozdrawiam <3
    PS. Wziełam się za ponowne dodanie komentarza po dobrych kilku godzinach odkąd skończyłam czytać i przyznam że mam takiego "książkowego kaca" i nie moge się otrząsnąć z tej historii i cały ten czas nic nie robię tylko siedze i myślę o tym jak potoczy się historia Jamesa i Lily. To chyba najlepsze odwzorowanie tego jak dobra jesteś w pisaniu tej historii, bo aż nie chce się z niej otrząsnąć :) Choćby i kolejny rozdział miał być za kolejne 5 lat, będę czekać z niecierpliwością! :)
    PS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! Dziękuję za tyle mega pozytywnych słów! Czytanie takich komentarzy to najlepsza nagroda za pisanie!
      Współczuję czytania tych starych rozdziałów 😅 nie dość, że stylowo i ogólnie to porażka, to jeszcze dużo rozdziałów jest zepsuta, jeszcze przez Onet, i tragicznie się czyta te posklejane wyrazy... miałam kiedyś zamiar to poprawiać, nawet zaczęłam, ale jak już mam siedzieć nad blogiem, to wolę pisać nowe niż poprawiać stare 😁
      Dziękuję za obecność przede wszystkim oraz dziękuję za każde słowo, które napisałaś! ❤ takie komentarze zdecydowanie dodają skrzydeł i weny, ale kurde jednocześnie zaraz obrosnę w piórka 🥰😂
      Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieję, że już niedługo będziesz mogła przeczytać nowy rozdział 😘

      Usuń
  44. Tak, cały czas jestem i cały czas czytam, od samego początku! Co kilka miesięcy sprawdzam czy jest nowy rozdział, a tu nagle dwa! �� Będę czekać na kolejny, choćby to były następne dwa lata! Twój blog był dla mojego niesamowita inspiracją i chociaż już go porzuciłam (ze względu na zamknięcie Oneta) to wiele postaci i scen powstało dzięki tobie. Broń boże nie była to żadna zrzynka! Na przykład Daniel, jeden z moich bohaterów, był całkowitym przeciwienstwem Luke'a, mimo że to nim się zainspirowałam. W ogóle to kocham Mitchella nad życie, kocham wszystkie sceny z nim, szczególnie wesele i wszelkie starcia z Potterem, często do nich wracam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 No mam nadzieję, że kolejny nie będzie za 2 lata :D W zasadzie to mam już napisane kilkanaście stron, ale ciągle nie mam czasu na dokończenie go, a jeszcze nawet nie doszłam do tego, o czym ma być :D
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  45. Hej hej JESTEM Tak się cieszę że wróciłaś do pisania. Jak rozdziały zaczęły się rzadziej pojawiać to sprawdzam bloga raz na pół roku ale cały czas sprawdzam bo zawsze obiecywałaś że się zaprzesz i go na pewno skończysz choćby nie wiem ile czasu miało by to trwać. Więc ja się zaparłam i cały czas sprawdzam. Ostatnio znów przeczytałam całość od początku. Zrobiłam to chyba po raz 4 lub 5 raz. Nie wiem. Jestem teraz na 2 roku studiów a zaczęłam tego bloga czytać w 1 klasie gimnazjum ❤️ haha teraz już nawet gimnazjów nie ma. Tak czy siak towarzysze już ci 8 lat i nadal będę czekać na kolejne rozdziały bo trzymam za słowo że to skończysz. Zwłaszcza że piszesz naprawdę świetnie i cały czas polecam bloga moim znajomym zwłaszcza że też podoba mi się dojrzałość pokazana w związkach i spojrzenie na miłość bo nawet dorośli ludzie nie zawsze rozumieją takie rzeczy. Tak czy siak uwielbiam to i ogromnie dziękuję że nie porzuciłaś nas i obiecuję że będę towarzyszyć do samego końca więc cały czas będziesz miała przynajmniej 2 fanki (moja młodsza siostra też pewnie już zostawiła komentarz bo obie przez te 8 lat czytamy z zapartym tchem) więc proszę byś i ty nas nie porzucała
    Jeszcze raz dzięki i powodzenia w pisaniu i w życiu ❤️ ~Venus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Taaaaaaak, jestem starą krową przed trzydziestką, a ciągle się w ukryciu przed wszystkimi znajomymi i bliskimi bawię w pisanie fanficku o Lily i Jamesie :D A to tylko dlatego, że kocham pisać i obiecałam sobie, gdy zakładałam tego bloga, że go skończę. Chociaż w tym tempie, to będę miała ze 100 lat :D. Ja zaczęłam go pisać w 2 liceum, a teraz już jestem dawno po studiach... Ten czas tak leci, ale jednocześnie ten blog to kawał mojego życia, którego nie mogłabym tak łatwo, po prostu, wykasować.
      Takie komentarze naprawdę pomagają, dlatego dziękuję <3 i mam nadzieję, że już niedługo będziecie mogli przeczytać kolejny rozdział <3
      Buziaki ;*

      Usuń

  46. Omg omg nie sądziłam, że się doczekam ! Wyślijcie gdzieś Syriusza bo skutecznie przeszkadza ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)