Przejdź do głównej zawartości

65. Szatnia


Siedziałyśmy z Kate do późnego wieczora w Pokoju Wspólnym. Udało mi się ją namówić na wspólne odrabianie zadań domowych, jednak szybko z powrotem schowałyśmy pergaminy do toreb, bo plotkowanie o sprawach bieżących okazało się ciekawsze. Jako, że był piątek, Pokój Wspólny tętnił życiem do późnej godziny. Angeliny długo nie było, więc stwierdziłyśmy, że na pewno pogodziła się z Jasperem i w jakimś zakątku oddają się czynnościom, które robią typowe pary. Przy okazji Kate nie omieszkała znowu ponarzekać na swoje niezaspokojone potrzeby w związku z ciągłą nieobecnością Łapy. W końcu, gdy pozwoliłam jej się wyżalić i wysłuchałam (z ogromnym rumieńcem na twarzy) litanii o ich problemach łóżkowych, zeszłyśmy na temat tego, co knują Huncwoci, gdy tak znikają w czwórkę. Zakodowałam w głowie, żeby w najbliższych dniach uważać na różne dziwne rzeczy, które mogą pojawiać się na posiłkach lub korytarzach. Nie chciałam utknąć wisząc na ścianie, albo zostać wciągnięta do magicznego bagna. I gdy tak rozmawiałyśmy, przez dziurę w portrecie wszedł Syriusz, o dziwo bez reszty towarzystwa. Przeczesał wzrokiem okrągłe pomieszczenie i gdy natrafił na nas, uśmiechnął się szeroko i ruszył w naszą stronę. Usiadł na fotelu obok Kate, posyłając jej wesołe spojrzenie. Brunetka na początku próbowała udawać złą, ale widziałam, że pod wpływem spojrzenia Łapy zmiękła i za chwilę uśmiechała się do niego słodko. Musiałam przyznać, że żaden chłopak w Hogwarcie nie miał tyle uroku osobistego, co Syriusz. Doskonale rozumiałam fascynację Kate jego chłopięcym uśmiechem i zawsze wesołymi oczami.
 – Cześć, jak się bawicie? – powitał nas i chwycił rękę Kate, bawiąc się jej palcami.
 – Tęskniłam – mruknęła Bridge, mrugając oczami.
 – Ja też kochanie – Syriusz posłał jej czułe spojrzenie.
 – Halo! Ja tutaj jestem! Ja i kilkadziesiąt innych osób – pomachałam do nich. – Napięcie erotyczne między wami jest wręcz namacalne – dodałam zirytowana. Chłopak oderwał wzrok od swojej dziewczyny i spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
 – Ja za to słyszałem Evans, że największe napięcie erotyczne jest pod pelerynami niewidkami – odparował, a Kate wybuchła głośnym śmiechem, ściągając na nas spojrzenie kilku osób wokół. – Już nigdy w życiu z nim nie wejdę pod tę pelerynę – dodał z obrzydzeniem i skrzywił się. Moja twarz musiała wyglądać jak burak, bo czułam jak mnie policzki pieką.
 – Spokojnie Łapo, pomimo całego twojego uroku osobistego, do pięt nie dorastasz Evans, więc nawet by mi to do głowy nie przyszło, żeby cię całować, możesz czuć się bezpieczny – obok nas znikąd pojawił się Potter, wybawiając mnie z opresji, bo po prostu mnie zatkało. Usiadł obok mnie i mrugnął łobuzersko. – Ale skoro tak bardzo zazdrościsz, to mogę ci pożyczyć pelerynę na schadzkę z Kate – dodał i wyszczerzył zęby.
 – Nie! – wymsknęło mi się, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. – Oni będą robić gorsze rzeczy, ja już wtedy pod nią nie wejdę – mruknęłam z niesmakiem, a James roześmiał się.
 – Wiem Evans, że chciałabyś pierwsza ją wypróbować, więc nie bój się, nie skorzystamy z oferty Rogacza, ale dzięki za propozycję stary – odparł Łapa, sprawiając, że zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona, o ile to w ogóle możliwe.
 – Poza tym znamy lepsze miejsca niż korytarz – wtrąciła Kate i wyszczerzyła zęby.
 – Możecie przestać rozmawiać o tym, jak sobie umilacie czas, gdy jesteście sami? – wycedziłam przez zamknięte zęby.
 – Bardzo elastyczne ujęcie tej czynności, która się nazywa…
 – Black, ostrzegam cię – syknęłam. – Tutaj są pierwszoroczni – wskazałam głową na grupkę dzieciaków, które przy stoliku obok grały w eksplodującego durnia.
 – Podejrzewam, że ci jedenastolatkowie mniej by się zmieszali podczas tej rozmowy, niż ty Evans – wyszczerzył zęby i oparł się o fotel.
 – Nie musicie iść nadrobić zaległości za miniony tydzień? – spytałam, próbując zakończyć tą żenującą dyskusję.
 – Po raz pierwszy się dzisiaj z tobą zgodzę – Black wstał i pociągnął za rękę swoją dziewczynę, która również podniosła się z fotela. – Chociaż i tak wiem, że po prostu chcesz zostać sama z Rogaczem – puścił nam oczko i oddalili się w stronę dziury w portrecie.
 – Uważaj, bo za schadzki w ciemnych kątach też można dostać szaban od prefekta! – zawołałam za nim, a on parsknął śmiechem.
 – Jak dobrze, że Gryffindor ma dwóch najgorszych prefektów, jakich pamiętają mury tego zamku – odszczeknął mi jeszcze, po czym wyszedł, przepuszczając Kate przodem. Westchnęłam, kręcąc głową z dezaprobatą. Policzki nadal mnie piekły, czułam na sobie wzrok Jamesa, jednak nie chciałam na niego spojrzeć. Obserwowałam więc z uporem swoje palce, udając, że jest w nich coś interesującego. W tym momencie nierealny wydawał mi się fakt, że jeszcze kilka godzin temu chłopak siedzący przede mną całował mnie z taką pasją. A ja nie byłam mu dłużna. Na samo wspomnienie naszego zbliżenia poczułam motylki w brzuchu, a okolice obojczyków zrobiły się przyjemnie ciepłe. Siedzieliśmy w krępującej dla mnie ciszy. Wręcz palił mnie wzrok, który wbijał we mnie Potter, czekając aż podniosę głowę. W końcu udało mi się przekonać samą siebie, żebym skierowała wzrok z moich dłoni na niego. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, jego usta drgnęły, jakby powstrzymywał uśmiech. Chciałam rozładować tą dziwną atmosferę, jednak całkowicie zapomniałam języka w gębie. Nie potrafiłam wymyślić nic sensownego, co powinnam powiedzieć. Potter chyba nie miał takiego problemu, bo obserwował mnie niemal ze śmiechem. Widziałam w jego oczach, że bawi go moje zakłopotanie, co jeszcze bardziej mnie dekoncentrowało.
 – Czyli w zasadzie powinienem dostać szlaban za, jak to było? Schadzki w ciemnych kątach? – spytał, pozwalając sobie na złośliwy uśmiech.
 – Ciężko uznać pelerynę niewidkę za ciemny kąt – odparłam z powagą.
– Myślisz, że gdybym ją znów na nas zarzucił, to trochę byś się rozluźniła? – zadał pytanie z figlarnym błyskiem w oku. Po jego słowach zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście byłam niesamowicie spięta. Wszystkie mięśnie były napięte, jakbym szykowała się do ucieczki. Zmarszczyłam czoło i rozluźniłam się trochę. Oparłam się w fotelu i uśmiechnęłam nieznacznie.
 – Już zapomniałam jaki potrafisz być bezpośredni – mruknęłam cicho.
 – Możemy wszystko nadrobić – puścił mi oczko. Ewidentnie dopisywał mu dobry humor. Cała jego postać wręcz promieniała radością i pozytywną energią. Oczy iskrzyły się z radosnym błyskiem, a z ust nie schodził uśmiech. Uwielbiałam patrzeć na takiego Jamesa.
 – Skąd ta i poprzednia zmiana? – spytałam, nie mogąc się powstrzymać. Jego uśmiech trochę przygasł, a w oczach pojawiła się niespokojna nutka. Wydawało mi się, że wręcz słyszę, jak jego serce przyspiesza. A może to moje szybciej biło?
 – Chcesz o tym porozmawiać? – spytał, starając się brzmieć naturalnie.
 – Wydaje mi się, że mamy sobie dużo do wyjaśnienia – odpowiedziałam. – Cieszę się, że nie jesteś już względem mnie taki… szorstki – zaczęłam. – Jednak nie wszystko rozumiem i równocześnie wiem, że jestem ci winna wyjaśnienia.
 – Rozumiem… – powiedział wolno, zastanawiając się nad czymś. – Chcesz się przejść? – zaproponował. Przez chwilę nie odzywałam się, zastanawiając nad tym, co mam zrobić. Chciałam i czułam potrzebę porozmawiania z nim na temat wszystkiego, co się wydarzyło od wakacji. Wiedziałam, że musimy sobie wszystko wyjaśnić, bo inaczej nie da mi to spokoju. Jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że nasze rozmowy na poważne tematy w większości kończyły się kłótnią, a na to nie miałam siły. Rozmowa, która nas czekała nie należała do łatwych, ale była niezbędna, jeśli chcieliśmy ruszyć dalej. Mimo wszystko bałam się, co może przynieść. Wyczuwałam, że James myśli dokładnie tak samo.
 – Nie mam dzisiaj ochoty – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. – Nie chcę psuć beztroskiego nastroju, nie czuję się na siłach, żeby o tym rozmawiać jeszcze tego wieczoru. Odłóżmy to…
 – Na potem – przerwał mi tonem, który mówił, że on również nie chciał dzisiaj przeprowadzić tej dyskusji.
 – Może być na potem – zgodziłam się, a on posłał mi uśmiech, który mówił po prostu „dziękuję”.
***
 – Jesteś nienormalna, nie zbliżaj się do mnie – warknął Luke, zanim zdążyłam wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Coś w jego tonie mówiło mi, że jednak wcale nie jest tak bardzo zły, jak utrzymywał.
 – Przepraszam – powiedziałam ze skruchą.
 – Wsadź sobie swoje przeprosiny w du…
 – Luke dlaczego tak brzydko mówisz do Lily? – w naszą rozmowę wtrącił się Steven, który razem z Willem stali obok nas przed drzwiami do Wielkiej Sali.
 – W duże pudełko po czekoladach – blondyn zmienił zakończenie swojej wypowiedzi. – To właśnie chciałem powiedzieć – zwrócił się do swojego młodszego brata.
 – Czyli jeśli Lily przyniesie ci czekoladki, to jej wybaczysz? – wydedukował pierwszoroczniak. Ledwo powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem.
 – A o co się pokłóciliście? – spytał Will, który nabrał trochę więcej odwagi przy młodym Mitchellu.
 – Nakrzyczałam na niego, bo wtrącił się do mojej rozmowy z innym kolegą – odpowiedziałam dyplomatycznie, za co Luke dosłownie zmiażdżył mnie wzrokiem.
 – Zapomniałaś dodać, że mnie uderzyłaś – dodał blondyn.
 – Tak, uderzyłam cię, za co cię przepraszam – przyznałam ze skruchą.
 – Dwa razy – przypomniał.
 – Dokładnie dwa razy, przepraszam więc dwukrotnie – odparłam przymilnym tonem.
 – I chciałaś we mnie rzucić zaklęciem – Krukon nadal miał obrażony ton.
 – Chciałaś w niego rzucić zaklęciem? – spytał Will i wybałuszył na mnie oczy, jakbym była samobójcą. – Przecież on ma prawie siedem stóp! – po jego słowach musiałam całą siłą woli powstrzymywać się, żeby nie roześmiać. Luke chyba też z tym walczył, bo wargi drgnęły mu kilkakrotnie.
 – No widzisz Will jaka jestem niemądra. Za to też przepraszam – wbiłam najbardziej przymilne spojrzenie w swojego przyjaciela, na jakie było mnie stać. – To co, wybaczysz mi?
 – A czekoladki? – spytał Steven.
 – Przyniosę potem, obiecuję – przyłożyłam rękę na sercu i z poważną miną zwróciłam się do Steve’a.
 – Nie chcę od ciebie czekoladek, ani przeprosin – powiedział Luke dobitnie.
 – Luke, a pamiętasz jak mi mówiłeś, że nie mogę się gniewać na Cysię, jeśli ona mnie przeprosi? Sam mówiłeś, że trzeba wybaczać swoim bliskim, więc dlaczego nie chcesz przyjąć przeprosin Lily? – po naganie od Stevena parsknęłam śmiechem, tuszując to potem kaszlem. Blondas był wyraźnie wściekły i rozdarty pomiędzy daniem dobrego przykładu bratu, a złością na mnie.
 – Cysia to twoja siostra – wycedził blondyn, starając się brzmieć uprzejmie.
 – A Lily to twoja przyjaciółka, nie? Sam tak mówiłeś. To też przyjaciółka Angeliny, dużo mi o niej opowiadała i ma jej zdjęcie w swoim pokoju – wypalił ucieszony Will. Na dźwięk imienia McKinnon Luke drgnął nieznacznie, ale zauważyłam to tylko ja.
 – No Lukie, Angelina na pewno nie chciałaby, żebyśmy się kłócili – powiedziałam z pełną powagą. Wiedziałam, że mi się jeszcze za to oberwie, ale nie mogłam się powstrzymać.
 – Dobra, już dobra! – przerwał Krukon i wbił we mnie wściekłe spojrzenie. – Niech ci będzie, wybaczam ci – zmrużył oczy, a ja uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do niego. Jako, że się tego nie spodziewał, to przytuliłam go.
 – Dziękuję! – szepnęłam mu do ucha. – Za wszystko.
 – Jesteś martwa Evans – wycedził i wyswobodził się z mojego uścisku, a ja roześmiałam się pod nosem.
 – Dzięki chłopaki – puściłam oczko dwójce pierwszorocznym. – Kupię trzy pudełka czekoladek, dla każdego po jednym – obiecałam, co wywołało ogólną radość wśród nich. Jedynie najstarszy Krukon łypał na mnie groźnym wzrokiem.
 – Idźcie na śniadanie, zaraz do was dołączę – polecił im blondyn, a oni posłusznie weszli do środka Wielkiej Sali. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, odwrócił się w moją stronę.
 – Dajesz świetny przykład młodocianym czarodziejom – powiedziałam przesadnie poważnym tonem. – I miło mi, że w obecności innych mówisz o mnie, że jestem twoją przyjaciółką. To najlepszy komplement, jaki mogłam usłyszeć – wyszczerzyłam zęby, a on zmierzył mnie miażdżącym spojrzeniem.
 – Evans jeszcze słowo, a obiecuję ci, że pożałujesz – warknął, a ja westchnęłam.
 – Przepraszam, trochę poniosło mnie wczoraj – wyznałam już normalnym tonem.
 – Trochę?
 – Trochę bardzo – przyznałam skruszona. – Ale ty też nie byłeś święty – dodałam chwilę później, a on prychnął.
 – Założę się, że jeszcze tego samego dnia śliniliście się na korytarzu – wycedził, a ja zarumieniłam się. – Wiedziałem. Nie możesz mieć tak dobrego humoru bez powodu – wywrócił oczami. – I pomyśleć, że to dzięki mnie, a tak mi się oberwało.
 – Przepraszam – powtórzyłam po raz kolejny. – Naprawdę mi przykro, że tak cię potraktowałam – starałam się brzmieć przekonywująco.
 – Ta, jasne. Myślisz, że nie wiem, że przepraszasz mnie, bo w końcu mogłaś obściskiwać się z Potterem? Gdyby nadal zachowywał się jak palant, byłabyś na mnie śmiertelnie obrażona – fuknął urażony. Musiałam przyznać, że miał trochę racji, ale za nic w świecie nie chciałam tego uzewnętrzniać.
 – Wcale nie – odparłam, starając się brzmieć jak oburzona. – W zasadzie to, gdy tylko odszedłeś, miałam wyrzuty sumienia, że tak cię potraktowałam. Przyznaj sam, że twoja zaczepka podziałała, ale równie dobrze mogła wyrządzić szkody. To było 50 na 50, że się uda.
 – Bzdura – prychnął. – Doskonale wiedziałem co robię i jaką reakcję u niego to wywoła – już otwierałam usta, żeby go wyśmiać, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
 – No dobra, niech ci będzie. Przepraszam po raz kolejny Luke. Naprawdę mi przykro – wbiłam w niego skruszony wzrok, modląc się w duchu, żeby mi w końcu odpuścił, chociaż ciągle musiałam walczyć ze sobą, bo może i moja reakcja była przesadzona, ale on też nie był bez winy. Jednak miałam tak dobry humor, że postanowiłam sobie odpuścić. Nastąpiła między nami cisza, ale nie było w niej napięcia, więc wiedziałam, że Luke nie jest już zły na mnie. – Kate mi powiedziała ciekawą rzecz o Angelinie – celowo zmieniłam temat. Krukon łypnął na mnie jednym okiem, okazując umiarkowane zainteresowanie. – Podobno ostatnio często się kłócą. Wczoraj też się pogryźli, wieczorem Angela poszła porozmawiać z Redem i wróciła bardzo późno w nocy.
 – A mówisz mi to, bo?
 – Tak po prostu. Zastanawiam się, czy coś wiesz na ten temat.
 – A skąd ja mam niby wiedzieć cokolwiek?
 – Mieszkasz z Jasperem w jednym dormitorium – odparłam, obserwując go uważnie.
 – Nie spędzili razem wieczoru – wyznał nagle, udając, że obserwuje swoje paznokcie. Na jego twarzy błąkał się cień uśmiechu.
– Skąd wiesz? – spytałam zdziwiona. Nie podejrzewałam, że Luke będzie mieć jakiekolwiek informacje, chciałam go jedynie zainteresować tematem.
– Mieszkam z Jasperem w jednym dormitorium – odparł złośliwym tonem, papugując moje słowa.
 – Skąd wiesz, że nie rozmawiali wczoraj? – zignorowałam jego uszczypliwość.
 – Evans, czy ty masz problemy ze słuchaniem ze zrozumieniem? Powiedziałem, że nie spędzili razem wieczoru, a nie, że nie rozmawiali – westchnął, wyraźnie rozbawiony moim zdezorientowaniem.
 – Czyli rozmawiali?
 – Owszem, rozmawiali wczoraj, ale się nie pogodzili – odpowiedział spokojnie.
 – Czemu?
 – Bo Jasper to dupek – odrzekł krótko i wzruszył ramionami.
 – A w zasadzie to skąd wiesz, że jednak potem nie pogodzili i nie spędzili razem wieczoru? – dopytywałam, bo coś mi wyraźnie nie pasowało.
 – Bo wieczór spędziła ze mną – mruknął, a mnie zamurowało. Tym razem naprawdę się uśmiechnął.
 – Jak to z tobą? – wyjąkałam nadal zdziwiona.
 – Jak wracałem z naszego wspólnego spaceru to niedaleko naszego dormitorium ją spotkałem. Stała pod ścianą i płakała, więc zapytałem co się stało. I zaczęła mi opowiadać wszystko od samego początku ich związku.
 – To musiała być bardzo długa opowieść – zauważyłam.
 – Sama mówiłaś, że późno wróciła – Luke starał ukryć się zadowolenie. Wyraźnie był w dobrym humorze, dlatego tak szybko mi wybaczył.
 – I czego w zasadzie się dowiedziałeś?
 – Że Jasper nie lubi ciebie, Kate i Willa. Nie odpowiada mu także znajomość Angeliny z Potterem, Blackiem, Lupinem i tym małym podrzutkiem…
 – To jest Peter, a nie mały podrzutek – przerwałam mu oburzona jego bezczelnością.
 – Ale najwięcej pretensji ma do niej o znajomość ze mną – dokończył swoją poprzednią wypowiedź, ignorując moje oburzenie.
 – Tylko mi się wydaje, czy masz z tego wyraźną satysfakcję? – spytałam i roześmiałam się. On posłał mi pobłażliwy uśmiech. – A co jej na to wszystko poradziłeś? W końcu kto jak nie ty daje najlepsze związkowe rady? – po ostatnim pytaniu blondyn spiorunował mnie wzrokiem.
 – Przypominam ci, że gdyby nie ja, to właśnie w tym momencie przechodziłby obok nas przygłup Potter i zignorował twoją obecność – warknął, a ja walnęłam mu kuksańca w bok.
 – Potter nie jest przygłupem – fuknęłam. – Mów dalej! – zażądałam, a on o dziwo kontynuował swoją opowieść.
 – Pocieszyłem ją, że na pewno Jasper zrozumie, że zachowuje się jak idiota i zaoferowałem, że mogę z nim porozmawiać. Poza tym poradziłem, żeby porozmawiała z nim szczerze i dowiedziała się jaki jest konkretny powód tego, że nie lubi Willa, bo to stanowi największy dla niej problem – na końcu wypowiedzi uśmiechnął się niewinnie. Na początku odjęło mi mowę, a później wybuchłam głośnym śmiechem.
 – Że niby jesteś takim wspaniałym przyjacielem i wcale nie czekasz, aż jej związek z Jasperem runie w gruzach? – znów zaczęłam się śmiać. – Chapeau bas! Jesteś genialny – wyszczerzyłam zęby. – I na pewno Angela była zachwycona, że jesteś takim dobrym słuchaczem i doradzasz jej całkowicie bezinteresownie?
 – Doceniła moją troskę – odpowiedział wymijająco, ale cały czas jego wargi układały się w półuśmiech.
 – Jesteś niemożliwy – pokręciłam głową z niedowierzaniem. – Gratuluję, to jest genialna strategia. Grasz dobrego przyjaciela, tylko nie wyląduj w friendzonie – ostrzegłam go. – To co? Idziemy na śniadanie Napoleonie?
 – Napo… co? – spytał zdezorientowany i spojrzał na mnie jak na wariatkę.
 – Napoleon był mugolskim genialnym dowódcą i strategiem wojennym na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku – wyjaśniłam krótko. – A moja babcia zawsze mówiła, że w miłości jak na wojnie – wyszczerzyłam zęby i musiałam zrobić unik przed jego ręką.
***
Sobotnie śniadanie przyszło mi spożywać samotnie. Kate odsypiała noc spędzoną na schadzkach z Syriuszem, Huncwoci znowu gdzieś wsiąknęli, a Angeliny nadal nie było widać. Mimo wszystko nie przeszkadzało mi, że siedzę sama. Nałożyłam sobie tosty na talerz i jadłam powoli, w myślach odtwarzając wczorajszy pocałunek pod peleryną. Gdy kończyłam pić swoją kawę, obok mnie usiadła wyraźnie wzburzona Angelina. Zaczęła dosłownie rzucać bekon na swój talerz.
 – Cześć – powiedziałam ostrożnie.
 – Cześć – odburknęła ponuro, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.
 – Coś się stało? – spytałam troskliwym tonem.
 – Nic – mruknęła i wzięła do ręki widelec. Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy nagle rzuciła widelcem w talerz z głośnym brzękiem. – Wszystko! – wyrzuciła z siebie. – Jasper doprowadza mnie do szału!
 – Jak w każdym związku są gorsze i lepsze momenty – uśmiechnęłam się delikatnie, próbując ją udobruchać. Spojrzała na mnie wzrokiem godnym Luke’a. Przez głowę mi przemknęło, że chyba za dużo czasu ze sobą spędzają.
 – Nie, to nie są gorsze momenty. On jest po prostu nie do zniesienia – warknęła i obrzuciła stół Krukonów ponurym spojrzeniem.
 – A co się stało? – spytałam łagodnie. – Wiesz, że możesz mi powiedzieć. Możemy iść na spacer po śniadaniu – zaproponowałam.
 – Chyba muszę z siebie to wyrzucić – westchnęła zrezygnowana. – Już sama nie wiem, co mam robić, żeby przestał się na mnie boczyć. Od samego początku roku jest non stop niezadowolony. Może to głupie, ale czasami mi się wydaje, że on jest o wszystkich zazdrosny. O Willa, o ciebie i Kate, o Luke’a. Tylko jak jesteśmy sami zachowuje się normalnie, ale jak tylko wspomnę o kimś innym, to zaraz zaczyna być opryskliwy i zwykle kończy się to kłótnią. W tym tygodniu chyba pobiliśmy rekord w ilości kłótni. Nie wiem skąd ta zmiana, w wakacje było cudownie…
 – No cóż, mnie i Kate może nie lubić, bo w końcu to od nas się dowiedziałaś – nie musiałam dokańczać, widziałam po minie szatynki, że doskonale wie, o czym mówię. – Luke’a nie cierpi odkąd się pokłócili pod koniec zeszłego roku. Te niechęci można jakoś logicznie wytłumaczyć, ale kompletnie nie rozumiem co on ma do Willa? Przecież to dzieciak, twój brat. A poza tym jest bardzo grzeczny i cichy – spojrzałam na nią, czekając aż coś powie.
 – On chyba ogólnie nie lubi dzieciaków – wzruszyła ramionami. – Jak był u mnie w domu to zawsze zachowywał dystans. On jest jedynakiem, dość rozpieszczanym i powiedział mi kiedyś, że cieszy się, że nie ma rodzeństwa. W pociągu marudził mi, że nie chce żebym latała za Willem i nie chciał być z nim w przedziale. Cały czas mu mówię, że to mój młodszy brat i powinien zrozumieć, że się o niego martwię. Dla niego to nie jest oczywiste, bo twierdzi, że każdy sobie daje radę sam i nie potrzebuje do tego starszej siostry. Jak jesteśmy sami to jest najcudowniejszym chłopakiem pod słońcem, ale cholernie denerwuje mnie ta jego druga strona medalu. Przecież on nie może mi zakazać z kimś się widywać, prawda?
 – Oczywiście, że nie ma prawa Ci zabronić. Swoją drogą, to przecież wczoraj się pogodziliście, nie? A dzisiaj znowu zdążyliście się pokłócić? – spytałam, udając, że nie znam prawdy.
 – Nie pogodziliśmy się wczoraj, chociaż ja próbowałam – Chuda skrzywiła się. – Przez pół godziny próbowałam go przekonać, że bez sensu się na mnie złości. Aż w końcu zamknął mi wejście do ich Pokoju Wspólnego przed nosem i poszedł sobie do dormitorium.
 – To dlaczego wróciłaś w środku nocy do łóżka? – podniosłam zdziwiona brwi, a ona zmieszała się trochę.
 – Jak zamknął mi przed nosem, to poczułam się okropnie i zaczęłam iść do naszej wieży, walcząc ze sobą, żeby się nie rozpłakać. Daleko nie zaszłam i poryczałam się jak małe dziecko. Usiadłam pod ścianą i wyłam ze złości, bezsilności i nie wiem czego jeszcze. Chyba zeszło ze mnie napięcie z całego tygodnia. W każdym razie w takim stanie znalazł mnie wracający do siebie Luke – przerwała i upiła łyka soku dyniowego, którego w trakcie swojej wypowiedzi sobie nalała.
 – I co dalej? – ponagliłam ją, bo byłam ciekawa wersji Angeliny.
 – Myślałam, że Luke, jak to on, wyśmieje moje problemy, ale on usiadł obok mnie i spytał co się stało. Coś we pękło i opowiedziałam mu wszystko, a on cierpliwie słuchał mojego bełkotu przez łzy. Jak się uspokoiłam trochę, to wyciągnął mnie na spacer po zamku. Rozmawialiśmy, a ja nawet nie czułam, że czas tak szybko leci.
 – I ciągle rozmawialiście o tobie i Jasperze?
 – Przez większość czasu tak, ale potem już o wszystkim. Pomimo tego, że nie cierpi się z Jasperem, to nie mówił nic złego o nim, nie namawiał mnie, żebym z nim zerwała. Nic podobnego. Był naprawdę bezinteresowny – wyznała, a ja o mało co nie roześmiałam się. Musiałam się powstrzymywać z całych sił, żeby nie parsknąć. Gdyby tylko Angelina wiedziała, że to jego nowa taktyka i nie ma w tym krzty bezinteresowności… – Wiesz, trochę głupio mi się przyznać, ale wczoraj miałam wrażenie, że wróciliśmy do starych czasów, gdy wiesz… Gdy godzinami chodziliśmy po zamku i rozmawialiśmy w nieskończoność.
 – A doszło do czegoś między wami?
 – Nie! Absolutnie! Luke zachował się jak prawdziwy przyjaciel. Ani ja, ani on nie myślimy o sobie już w ten sposób. Przecież gdyby nadal coś do mnie czuł, to nagadywałby na Jaspera ile wlezie. A on mnie uspokajał i mówił, że wszystko będzie dobrze, że Jasper się ogarnie i na dodatek obiecał, że z nim porozmawia – Angelina nawet nie wiedziała jak daleko była od prawdy w tym momencie. A ja nie miałam zamiaru jej wyprowadzać z błędu. Ani nie chciałam mącić w jej związku z Jasperem, ani nie chciałam przeszkadzać Luke’owi. Może nie było to do końca fair w stosunku do niej, ale to było najbardziej neutralne zachowanie, na jakie mogłam się zdecydować. – Tak strasznie mnie denerwuje to, że Jasper jest taki zazdrosny. To niesprawiedliwe z jego strony i krzywdzące dla mnie. Wcześniej nie było takiego problemu, a odkąd do siebie wróciliśmy, to jemu odbija. Ostatnio przy kłótni wyszło, że nie pasuje mu nawet to, że będę chodzić na treningi quidditcha… A mnie to boli, bo ja nie mam nic na sumieniu, to on całował się na boku z tą Ślizgonką… Nigdy mu nie dałam powodów do zazdrości, nie wiem skąd u niego nagle takie durne zachowania. Jak chcę porozmawiać z Lukiem, to muszę się bardzo z tym ukrywać, bo wtedy dostaje białej gorączki.
 – No tu jemu się akurat nie dziwię, w końcu kiedyś kręciłaś z blondasem…
 – Ale Jasper o tym nie wie – przerwała mi szatynka.
 – Nie wie?
 – No wiesz… Jak zaczęliśmy się spotykać, to na początku nie wiedziałam, że się kolegują. Potem gdy jadłam z nim śniadanie, przedstawił mi kolegów z dormitorium, wśród których był Luke. Spojrzeliśmy na siebie i tak jakoś zaszło między nami nieme porozumienie, żeby nic nie mówić. Trochę niezręczna sytuacja, ale z drugiej strony nawet nie byliśmy parą. To było zaledwie kilka pocałunków, głównie długie, zawiłe rozmowy – Angelina rozłożyła ręce. Na jej policzkach zakwitł delikatny rumieniec.
 – Ale Luke niekoniecznie musi wiedzieć o tym, że Jasper jednak nic nie wie – mruknęłam, a ona zmarszczyła brwi, nie wiedząc do czego zmierzam. – Skoro to on ma porozmawiać z Jasperem, to raczej stawiam na terapię szokową, niż na spokojną rozmowę.
 – Chyba nie myślisz, że Luke byłby w stanie wypalić tekstem, że ma się ogarnąć, bo Angelina świetnie całuje – po jej słowach parsknęłam śmiechem. – Dlaczego się śmiejesz? – spytała oburzona.
 – Bo to właśnie najbardziej prawdopodobna wersja rozmowy Luke’a z Jasperem – wyszczerzyłam zęby, a ona zbladła. – Doskonale wiesz, że blondas nie owija w bawełnę i nie przebiera w słowach. Prosty, mocny przekaz.
 – Lily, spróbuj na niego jakoś wpłynąć, błagam!
 – Ty z nim porozmawiaj, ja nawet nie wiem w jakich okolicznościach ci obiecał, że porozmawia z Jasperem – rozłożyłam bezradnie ręce. – Złap go po śniadaniu i poproś, żeby nic nie wspominał o waszym miłosnym epizodzie – wyszczerzyłam zęby, za co oberwałam w ramię. – Swoją drogą, to masz zamiar dzisiaj próbować znowu porozmawiać z Jasperem?
 – Po tym jak mnie wczoraj potraktował to nie. Mam jeszcze jakieś resztki dumy – skrzywiła się. – Czekam aż przyjdzie i przeprosi. Wczoraj Luke mi uświadomił, że to w najmniejszej części nie jest moja wina, nie wiem dlaczego do tej pory latałam za Jasperem i prosiłam się o rozmowę. Każde pogodzenie się wychodziło ode mnie. Za każdym razem to ja wyciągałam rękę. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nadal za nim tęsknię, wiesz? Za tym Jasperem z wakacji, za Jasperem, którym był w zeszłym roku, zanim się okazało, że całował się na boku z inną. Nigdy mu tego nie wypomniałam. Wybaczyłam i starałam się zapomnieć. Teraz zachowuje się okropnie, ale wiem, że gdzieś tam ciągle czeka ten Jasper, w którym się zakochałam – westchnęła ciężko. – No i teraz rozumiem Kate – dodała, a ja spojrzałam na nią pytająco, bo nie wiedziałam o czym mówi.
 – W jakim sensie ją rozumiesz? – spytałam, bo nie wyjaśniła. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
 – Brakuje mi seksu – wyznała, a ja prychnęłam jak rozjuszona kotka.
 – Błagam cię Angelina, nie zaczynaj! – oburzyłam się, a ona zachichotała.
 – Co ja mogę poradzić na to, że tak jest. Jak już zaczynasz to regularnie robić, to po długiej przerwie zaczyna tego brakować – wyszczerzyła zęby i zarumieniła się lekko. – Ostatni raz kiedy to robiliśmy, były wakacje, bo odkąd wróciliśmy do Hogwartu, to ciągle się kłócimy.
 – Ale przecież między kłótniami jest dobrze, nie?
 – Niby tak, ale wtedy i tak do niczego nie dochodzi. Zwykle on nie ma nastroju, czasami ja. Te kłótnie są naprawdę wykańczające psychicznie.
 – No popatrz, a mówią, że najlepszy jest seks na zgodę – mruknęłam ironicznie.
 – Evans! Po takiej deklaracji żałuję, że w tym momencie nie jesteśmy pokłóceni – tuż obok mnie usiadł Potter, szczerząc do mnie zęby. Jego ręka przeczesała włosy, robiąc na nich jeszcze większy bałagan. Standardowo zrobiłam się czerwona jak burak.
 – Potter uważaj na słowa – warknęłam i pacnęłam go lekko w łeb, jednak po chwili uśmiechnęłam się do niego promiennie.
 – To nie ja głosiłem śmiałe tezy na temat seksu – odparował, specjalnie próbując mnie wpędzić w zakłopotanie.
 – Czy ja dobrze słyszałem, że przez gardło Evans przeszło słowo seks? – obok Jamesa usiadł Syriusz, który wbił we mnie rozbawione spojrzenie. – No, no, nasz mały prefekcik w końcu dojrzewa do tak trudnych słów. Czyżby terapia peleryny niewidki zadziałała? – Black wyszczerzył zęby w identycznym uśmiechu, jak jego najlepszy przyjaciel. James natomiast parsknął śmiechem.
 – Nie mam zamiaru słuchać waszych dziecinnych docinek – pokazałam im język i wstałam od stołu. – Idę do sowiarni wysłać list do rodziców. Angela idziesz ze mną? – zwróciłam się do przyjaciółki, która była mocno zdezorientowana.
 – Tylko nie chwal się rodzicom co robisz na korytarzach, bo jeszcze może się oberwać biednemu Rogaczowi za sprowadzanie ich córki na złą drogę – rzucił Syriusz i roześmiał się ze swojego żarciku. Posłałam mu spojrzenie mówiące, że szczerze wątpię w jego inteligencję.
 – Bardziej ciekawa byłabym reakcji pani Bridge na wieść, że bezcześcisz ciało jej córki – syknęłam jadowicie, a Angelina roześmiała się głośno. – Chodź Angelina, Łapa musi naładować baterię zanim znowu pójdzie na maraton łóżkowy z Kate.
 – I tak wiem, że zazdrościsz! – zawołał Syriusz, jednak ja tylko roześmiałam się. Widziałam autentyczne przerażenie w jego oczach, gdy docięłam mu o matce Kate.
 – Angelina, nie zapomnij, że za godzinę pierwszy trening. Zarezerwowałem boisko do 16, będziemy szukać nowego pałkarza i dwóch ścigających – zawołał za nami James, a ona mu tylko pokazała kciuk uniesiony w górę.
 – Do 16? Czy on oszalał? – spytałam. Wizja 6 godzin siedzenia na miotle kompletnie mnie przerażała.
 – Przynajmniej oderwę się myślami od Jaspera – Angelina wzruszyła ramionami. – Poza tym słyszałaś, musimy znaleźć nowych zawodników, a to zawsze zajmuje mnóstwo czasu. Doskonale wiesz jak Rogacz podchodzi do quidditcha. A to nasz ostatni rok, na pewno chce wygrać ostatni raz puchar.
 – Może przejdę się na trybuny pooglądać. I tak nie mam nic do roboty – stwierdziłam.
 – Co się stało wczoraj między tobą, a Potterem? – spytała, rzucając mi zaciekawione spojrzenie. – Jeszcze popołudniu nie odzywał się do ciebie, a dzisiaj obrót o 180 stopni. No i te docinki Syriusza o pelerynie, o co chodziło?
 – Zadziałała terapia szokowa Mitchella – odparłam i roześmiałam się na widok jej zdezorientowanej miny. Opowiedziałam jej wszystko, pomijając fakt, że rzeczywiście całowaliśmy się z Lukiem. Gdy skończyłam, jej usta ułożone były w idealne kółko.
 – Wow! To było mega romantyczne – powiedziała po chwili i uśmiechnęła się. – I co teraz w sumie? Kiedy idziecie na randkę? A może już się umówiliście?
 – Jak mnie zaprosi, to się zgodzę. Mam już dość zabawy w kotka i myszkę. Dojrzałam do tego, żeby przyznać, że mi na nim zależy i chciałabym, żebyśmy byli parą, bo sama przyjaźń mi nie wystarcza. Moja reakcja na niego mówi sama za siebie – uśmiechnęłam się lekko. – Mamy jeszcze parę rzeczy do wyjaśnienia między sobą, ale po wczorajszym dniu jestem dobrej myśli i po praz pierwszy od dawna czuję, że to zmierza w dobrym kierunku.
 – Cieszę się, że wszystko zaczyna się w końcu układać – Angelina posłała mi szczery uśmiech. – Z jednej strony wszyscy wkoło wiedzą, że jesteście dla siebie stworzeni, ale z drugiej, gdy w końcu zaczniecie być ze sobą, to będzie takie dziwne – dodała po chwili i roześmiała się. – Kto by pomyślał jeszcze całkiem niedawno, że Evans i Potter razem… – wywróciłam oczami do góry po jej słowach. W tym momencie doszłyśmy do sowiarni, gdzie wybrałam jedną ze szkolnych sówek i przymocowałam jej list do nóżki, po czym obserwowałyśmy w ciszy jak znika za horyzontem.
***
Godzinę później szłam razem z Kate na boisko quidditcha, gdzie trwała już rozgrzewka Gryfonów. Usiadłyśmy w najwyższym rzędzie trybun i obserwowałyśmy jak zawodnicy i potencjalni zawodnicy okrążają boisko na miotłach. To była bardzo dobra decyzja, żeby zacząć od prostego ćwiczenia, bo już na wstępie odpadło kilka osób, które nie radziły sobie z lataniem. Po chwili James odesłał z kwitkiem te osoby, niektóre zostały na trybunach, by obserwować dalsze eliminacje, większość jednak poszła do zamku ze spuszczonymi głowami.
 – A gdzie straciłaś swoją miłość? – spytałam uszczypliwie. Kate nie odpowiedziała, bo przegryzała właśnie śniadanie, które wzięła na wynos z Wielkiej Sali. Pokazała jedynie palcem na postać stojącą obok Jamesa. Faktycznie, gdy wytężyłam wzrok zauważyłam, że to Syriusz w kompletnym stroju do gry. – Łapa chce grać w tym sezonie? – spytałam zdziwiona. Owszem, w wakacje grywał z Jamesem, jednak nie wiedziałam, że na tyle to lubi, żeby iść do drużyny. Szczególnie, że w poprzednich latach nie próbował się dostać.
 – Potter go namówił – odparła, gdy przełknęła to, co miała w buzi. – Ponoć Rogacz już od początku roku analizował wszystkich kandydatów na ściągających i stwierdził, że nikt nie spełnia jego wymagań, więc wyprosił, żeby Łapa przyszedł na eliminacje, bo gdy trochę potrenuje to będzie świetnym graczem.
 – Jak mógł prześwietlić wszystkich kandydatów, skoro nie wiedział kto przyjdzie?
 – Potter ma zasadę, że przed przyjściem na eliminacje do drużyn trzeba się zapisać – wzruszyła ramionami. – Wtedy może się przygotować i już na początku przepytać choćby z zasad gry.
 – On jest naprawdę nienormalny – stwierdziłam. Przez cały czas obserwowałyśmy co się dzieje na dole. W połowie dołączyli do nas Lupin i Pettigrew. Najpierw James przy pomocy Angeliny próbował wybrać pałkarza. Kandydaci dostali pałki do rąk i ich pierwszym zadaniem było odbić zwykłą piłeczkę wielkości tenisowej. Kilku nie udało się w ogóle trafić, więc James ich od razu odsyłał. Później każdy po kolei wsiadał na miotłę i kandydat, James i Angelina wylatywali w trójkę w powietrze. Angelina odbijała prawdziwe tłuczki w stronę okularnika, a kandydat miał za zadanie go bronić przed tłuczkami. Wszystko szło dobrze, dopóki jeden z kandydatów, zamiast w tłuczka, trafił w głowę Jamesa, a chwilę później tłuczek trafił kapitana w twarz. Potter zleciał z miotły, na szczęście z małej wysokości. Wydałam z siebie zduszony okrzyk i przerażona całą sytuacją zerwałam się z miejsca i pobiegłam ile sił w płucach na miejsce. Wokół kapitana zebrała się cała drużyna, jedynie Angelina na miotle w szale wyzywała trzecioklasistę, który zwalił Jamesa. Przecisnęłam się i przeraziłam, gdy zobaczyłam zakrwawioną twarz bruneta. James się nie ruszał, Syriusz go próbował ocucić.
 – James! James słyszysz mnie?! – klęknęłam obok niego i potrząsnęłam. – Na co czekacie?! Lećcie po Madame Pomfrey! – wrzasnęłam na gapiów dookoła.
 – Nie trzeba, nic mi nie jest – mruknął poszkodowany, a ja odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam jego głos. Potter stracił na chwilę przytomność, ale na szczęście się ocknął. Nadal leżał z zamkniętymi oczami, ale cały czas zapewniał, że za chwilę mu przejdzie i kontynuują trening.
 – Nie wydurniaj się, trzeba cię wziąć do Skrzydła Szpitalnego. Twoja twarz wygląda jak kupa posiekanego mięsa – warknęłam.
 – Najważniejsze, że nadal ci się podobam – powiedział i otworzył oczy, a wszyscy zebrani roześmiali się głośno. Mimo całej sytuacji, uśmiechnęłam się delikatnie i zarumieniłam. Jeśli był w stanie żartować, to na szczęście nie było z nim tak źle.
 – Majaczysz Potter, trzeba cię zabrać do zamku – zbyłam go. – Chłopaki pomóżcie go zanieść – zarządziłam i Syriusz wraz z Remusem podeszli do przyjaciela chcąc go podnieść. Jednak James był uparty i sam wstał do pozycji siedzącej, skrzywiając się lekko, zapewne z bólu.
 – Nigdzie nie idziemy, już wstaję, trzeba dokończyć nabór do drużyny – oznajmił i wstał szybko. Jednak chyba się przeliczył, bo zachwiał się i prawie upadł, na szczęście Black złapał go w porę. – No dobra, pół godziny przerwy, muszę dojść do siebie – dodał zdezorientowany.
 – Na miłość boską James! Chodźmy do pani Pomfrey, możesz mieć wstrząśnienie mózgu – jęknęłam.
 – To tylko małe draśnięcie, bywało gorzej – uśmiechnął się do mnie, po czym skrzywił lekko. – Pójdę do szatni się umyć i zmienić koszulkę i wracamy do naboru – zarządził i zaczął iść w stronę szatni.
 – Poczekaj! Pójdę z tobą – zawołałam za nim i chwyciłam go pod ramię, żeby w razie czego się nie przewrócił.
 – Czyli jeśli chcę cię potrzymać za rękę, to muszę częściej spadać z miotły? – wyszczerzył zęby, a ja przewróciłam oczami.
 – To nie jest śmieszne James. Powinieneś iść do Skrzydła Szpitalnego, chyba masz złamany nos, ciągle leci ci krew – mruknęłam zmartwiona. To naprawdę nie wyglądało dobrze. Nie było miejsca na jego twarzy i koszulce, które nie byłoby poplamione krwią.
 – Cholerny dzieciak. Ale parę w rękach ma niezłą, trzeba przyznać. Nadawałby się na pałkarza, tylko nie chcę ryzykować życiem reszty zawodników – powiedział, oglądając swoją koszulkę. Weszliśmy do szatni, gdzie skierowałam go od razu do łazienki, zaklęciem przywołałam ręcznik i ławeczkę i posadziłam go na niej.
 – Ściągnij koszulkę – poleciłam, a w tym czasie z apteczki wyciągałam gaziki.
 – Gdybym wiedział, że pierwszy trening w sezonie skończę bez koszulki z tobą w szatni, kazałbym się wcześniej zdzielić pałą w łeb – wtrącił rozbawiony, ale posłusznie ściągnął koszulkę. Gdy to zrobił, musiałam całą siłą woli powstrzymywać się, żeby nie gapić się na jego delikatnie umięśnione ramiona. Jednak mój wzrok został tam kilka sekund dłużej, niż powinien, a on to oczywiście zauważył i uśmiechnął się zawadiacko. Podeszłam do niego i drżącymi rękami ściągnęłam mu okulary. Gdy chciałam je odłożyć, poczułam jak jego dłonie zaciskają się pewnym uściskiem na moich nadgarstkach. Przez moje ciało przeszła fala gorąca, a serce zabiło kilkukrotnie szybciej.
 – Nie spinaj się tak – powiedział łagodnie. – Przecież to tylko ja – spojrzał mi w oczy i posłał delikatny uśmiech. Wzięłam głęboki oddech i wyswobodziłam się z jego uścisku, odkładając równocześnie okulary na umywalkę. Wzięłam gaziki i zatamowałam krew, która ciągle płynęła z nosa.
 – Boli? – spytałam szeptem.
 – Przy tobie nic mnie nie boli – odparł, spoglądając mi prosto w oczy. Nacisnęłam placem jego nos delikatnie, a on się skrzywił i syknął z bólu.
 – No popatrz, a jednak coś tam cię boli – zaśmiałam się.
 – Każdy ból jest warty twojej obecności – odparował. Z każdą jego deklaracją, moje serce podskakiwało coraz wyżej. Wiedziałam, że robi to specjalnie, żeby mnie zakłopotać. No i musiałam mu przyznać, że świetnie mu szło. Nie mogłam uwierzyć w to, jak zmienny potrafi być. Wczoraj był zimny i niedostępny, a dzisiaj flirtuje ze mną na maksa.
 – Masz złamany nos. Mogę spróbować go naprawić zaklęciem, ale pewniejsze będzie, jeśli zrobi to madame Pomfrey – oznajmiłam, ignorując jego ewidentne zaczepki.
 – Zrób to.
 – Jesteś pewny? Przecież ja…
 – Ufam ci, jestem cały twój – przerwał mi rozkładając ręce na boki i wyszczerzył zęby. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy jak na mnie działa.
 – Będzie boleć – ostrzegłam, a on wzruszył ramionami. Zbliżyłam różdżkę do jego nosa i wypowiedziałam w myślach zaklęcie. Nastąpił cichy trzask kości wracającej na swoje miejsce. Potter skrzywił się, ale nie wydał z siebie dźwięku. – Boli jeszcze? – spytałam zmartwiona.
 – Sprawdź – mruknął i chwycił moją dłoń, po czym przystawił mój palec do nosa. Jego dotyk działał na mnie jak narkotyk. Z miejsca, w którym mnie dotknął rozeszło się ciepło, a serce jeszcze bardziej przyspieszyło, o ile to w ogóle możliwe. Wydawało mi się, że wręcz słyszę, jak łomocze. Nacisnęłam na jego nos, ale nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia. Staliśmy chwilę w tej dziwnej pozie. On siedział bez koszulki na małej ławeczce, a ja stałam nad nim i dotykałam jego nosa. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, odeszłam krok do tyłu i rozejrzałam się wokół, nie wiedząc co zrobić ze wzrokiem i dłońmi.
 – Możesz umyć się dokładnie pod umywalką – wskazałam na nią palcem. – No i przydałaby ci się nowa koszulka, a tą trzeba wyprać – zdawałam sobie sprawę z tego, że ględzę bez sensu i składu, jednak nagle byłam mocno zestresowana tym, że jesteśmy tutaj sami. Potter bez słowa wstał i podszedł do umywalki, pochylił się nad nią i zaczął dokładnie obmywać głowę, szyję i ramiona. Dopiero, gdy zajął się sobą, spojrzałam na jego nagie plecy i poczułam przyjemne szarpnięcie w okolicy brzucha. Gdy był zajęty myciem się, jego mięśnie pleców delikatnie poruszały się, napinając tu i ówdzie. Zauważyłam wielkiego siniaka na barkach, który musiał być wynikiem jego upadku. Nie wiedziałam co mnie podkusiło, ale podeszłam bezszelestnie i dotknęłam dłonią tego siniaka. James zastygł w bezruchu, ja wodziłam ręką po jego plecach, a woda płynęła z kranu, wydając cichy szum. Chyba zaskoczył go mój śmiały ruch, bo nadal trwał w bezruchu, pochylony nad umywalką. Chwyciłam drugą ręką ręcznik, przejechałam ręką od jego pleców, przez bok i brzuch, aż oderwałam ją i zakręciłam wodę, po czym jakby nigdy nic podałam mu ręcznik.
 – Chyba już jesteś czysty – powiedziałam, tłumiąc śmiech. Miał zdezorientowaną minę, ale po chwili uśmiechnął się lekko i wytarł buzię. Jego nos zdobił ogromny, fioletowy siniak, jednak nic a nic nie odbierał mu uroku.
 – To tak się bawimy panno Evans? – spytał i oparł się dłonią o lustro. Mój wzrok przykuły mięśnie ramion, które pod wpływem ciężaru ciała Jamesa, napięły się.
 – Nie wiem o co ci chodzi – wzruszyłam ramionami i spojrzałam znowu na jego twarz. – Nie masz zawrotów głowy? – spytałam, specjalnie zmieniając temat.
 – Przy tobie zawsze mam – odparł.
 – Pytam poważnie, chcę mieć pewność, że nie masz wstrząśnienia – zniecierpliwiłam się.
 – A ja odpowiadam poważnie – puścił mi oczko, a ja wywróciłam oczami, jednak uśmiechnęłam się.
 – To szukaj czystej koszulki i wracamy na boisko – zarządziłam i odwróciłam się, kierując do wyjścia.
 – Myślałem, że wolisz mnie bez koszulki – odpowiedział wesoło i usłyszałam, że idzie tuż za mną.
 – Wolę, ale nie lubię się dzielić – rzuciłam beztrosko, a on roześmiał się głośno.
 – Jesteś niemożliwa Evans – zrównał ze mną krok i nie odrywając ode mnie wzroku, podszedł do swojej szafki i wyciągnął nową koszulkę, którą od razu włożył.
***
 – Powiesz mi, co tam robiliście w tej szatni? – Kate po raz tysięczny zadała to samo pytanie. Obserwowałyśmy dalszą część treningu, którą wznowiono po naszym powrocie. James na moją prośbę nie wsiadł już na miotłę i kierował naborem z ziemi. Poza tym chyba jednak trochę pobolewała go głowa, więc pewnie nie chciał bezsensownie ryzykować.
 – Kate mówiłam ci, że nic nie robiliśmy. James się umył, naprawiłam mu złamany nos i wróciliśmy tutaj – wyrecytowałam po raz tysięczny.
 – Jasne – prychnęła. – I mam ci uwierzyć, że trwało to wszystko pół godziny, a wy się nawet nie pocałowaliście?
 – Czy ja ciebie wypytuję ile razy dziennie całujesz się z Syriuszem? – warknęłam. – Poza tym wyobraź sobie, że można spędzać ze sobą czas i nie migdalić się non stop – dodałam sarkastycznym tonem. Ona już otwierała usta, żeby mi odpyskować, ale uciszyłam ją ręką. – Nie chcę słuchać niczego, co wydarzyło się ostatniej nocy – ucięłam rozmowę, a ona prychnęła obrażona. – Teraz patrz, bo sprawdzają Blacka.
W powietrze wzbijał się Syriusz, który z obecnym ścigającym i innym kandydatem mieli wykonać parę podań i spróbować strzelić gola. James miał rację, że Syriusz był świetnym pretendentem na ścigającego. Był zdecydowanie najlepszy ze wszystkich, więc nikt nie mógł zarzucić Potterowi, że Łapa dostał się do drużyny dzięki ich przyjaźni. Na koniec treningu James ogłosił swoje decyzje i dwóch nowych ścigających oraz pałkarz zostali przyjęci do drużyny. Reszcie kandydatów podziękował i wszyscy zaczęli się rozchodzić.
 – Miał być jeszcze godzinny trening w nowym składzie, ale niestety ja dzisiaj odpadam, więc widzimy się w poniedziałek po zajęciach. Możecie zmykać do zamku – uśmiechnął się do nich i skinął głową. Angelina podeszła do nas, a Remus i Peter do Syriusza i Jamesa. Zaczęłyśmy iść w stronę zamku.
 – Idźcie beze mnie – usłyszałam za sobą jak James mówi do reszty Huncwotów. – Lily! – zawołał, a ja odwróciłam się. – Możemy porozmawiać? – spytał z łagodnym uśmiechem, a ja skinęłam głową.
 – Do zobaczenia w dormitorium – rzuciłam dziewczynom na pożegnanie i zaczęłam iść w stronę okularnika.
 – Jaka szkoda, że Rogaś nie wziął ze sobą niewidki, co Evans? – zaczepił mnie Łapa, gdy się mijaliśmy, a ja skwitowałam to pobłażliwym uśmiechem. Im bliżej byłam Jamesa, tym szybciej biło moje serce. Denerwowało mnie to, że tak reagowałam na niego. Czy to kiedyś minie? Jak tak, to kiedy? Przecież nie mogę mieć za każdym razem stanu przedzawałowego. W końcu stanęłam przed nim, obserwując co robi. Zapinał właśnie skrzynkę z wszystkimi piłkami.
 – Przejdziemy się? – spytał, odwracając się w moją stronę. W jednej ręce trzymał swoją miotłę, a w drugiej walizkę z piłkami. Kiwnęłam głową w odpowiedzi. – To może zaniesiemy to do szatni, co? – wskazał głową na wymienione wcześniej przedmioty. Zgodziłam się i w ciszy zaczęliśmy iść w kierunku szatni. James wszedł do środka, a ja za nim. Odłożył miotłę i skrzynkę, po czym usiadł na jednej z ławeczek. Usiadłam naprzeciwko niego.
 – Pomyślałem, że jeśli mamy ruszyć dalej, to nie możemy w nieskończoność odkładać tej rozmowy – zaczął mówić, przerywając ciszę. – Chciałbym, żebyśmy zaczęli z czystym kontem znów, ale zarówno ja, jak i ty chcemy się dowiedzieć kilku rzeczy. Myślę, że nie przeskoczymy tego w żaden sposób, a ja naprawdę myślę o tobie na poważnie. Wiem, że często zachowuję się jak duże dziecko. Cały incydent z Natalie w wakacje… Na początku myślałem, że to dobra okazja, żeby wzbudzić w tobie zazdrość. Wiem, że to żadne wytłumaczenie, ale nie zdawałem sobie sprawy, że wtedy na klifie aż tak cię zraniłem. Dopiero, gdy usłyszałem, że wyjeżdżasz… Powinienem cię zatrzymać, przeprosić, cokolwiek. Powinienem od razu przyjechać, a nie łudzić się, że załatwię to listownie. Nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak cię to dotknęło. Gdy zjawiłem się u ciebie, miałem wszystko poukładane w głowie, chciałem powiedzieć coś, rzucić jakimś żartem i byłem pewny, że to się dobrze skończy. A ty na mnie nawrzeszczałaś. I wyglądałaś jak anioł. Tylko ja mogłem doprowadzić anioła do takiego stanu – uśmiechnął się smutno. – Potem dowiedziałem się o tym, że całowałaś się z Mitchellem. Gdyby nie Łapa, rozwaliłbym całe dormitorium w drobny mak, a potem poszedł do niego i mu przywalił. No i jeszcze ten artykuł, w którym było tyle waszych wspólnych zdjęć, w dwuznacznych sytuacjach. Chęć zabicia Mitchella przysłonił atak na ciebie. Wyładowałem emocje na Averym, zresztą należało mu się. Luke zaprzeczył, że coś do siebie czujecie, ale to i tak mnie nie uspokoiło. Gdybyś wiedziała, co się działo w mojej głowie później… Sam do końca nie rozumiem mojego zachowania i co chciałem nim osiągnąć. Wiem tyle, że gdy Luke mnie zaczepił wczoraj, coś we mnie pękło i zrozumiałem, że nawet jeśli zaczęłabyś z nim być, to walczyłbym o ciebie. Nie mogłem odpuścić. Zresztą, wiesz o tym, bo byłaś ze mną pod tą peleryną… Dlatego przepraszam cię za wszystko, za moje zachowanie, szczególnie za wakacje i całą aferę z Natalie, no i za ostatnie dni – zakończył swoją wypowiedź, patrząc mi w oczy. Mówił tak żarliwym tonem, że nie miałam żadnych wątpliwości, że mówi szczerze.
 – Dziękuję – powiedziałam cicho. – Nie wiem od czego mam zacząć. Doskonale wiesz o tym, że mi na tobie zależy, bo powiedziałam ci to kilka razy w wakacje. Dlatego tak bardzo mnie zraniło twoje zachowanie na klifie, kiedy nam Natalie przerwała. Siedzieliśmy i o mało nie zaczęliśmy się całować, a ty jej powiedziałeś, że nic nie robimy, jakbyś nie chciał się do tego przyznać. Wmówiłam sobie, że tak naprawdę to nie chcesz sprawić, żebym była zazdrosna, tylko po prostu bawisz się mną. Podoba ci się Natalie, więc chciałeś mieć i mnie i ją. Wiem, że nisko cię oceniłam i przepraszam…
 – Nie przepraszaj mnie, miałaś pełne prawo tak o mnie myśleć – przerwał mi na chwilę.
 – Wróciłam do domu i chciałam cię wyrzucić z myśli. Obiecałam sobie, że koniec z tobą, raz na zawsze. Luke’owi udało się poskładać mnie do kupy i poszliśmy razem na wesele Royala, na które miałam zamiar cię zaprosić. Muszę być z tobą szczera, chociaż trudno uwierzyć w taką głupią wymówkę. Ale nie było żadnego podejrzenia o to, że Luke jest gejem. Po prostu wpadliśmy na głupi pomysł udawania pary, bo przecież jestem byłą dziewczyną Adama, a on jego kuzynem, więc ludzie patrzyli na nas krzywo. A my sobie z tego nic nie robiliśmy i bawiliśmy się w najlepsze. Potem zniknęliśmy za domem z kilkoma butelkami szampana i tam leżąc na trawie rozmawialiśmy o naszych niespełnionych sympatiach. Ja o tobie, on o swojej. I nagle któreś z nas, już nawet nie pamiętam kto, rzucił hasłem, że los jest niesprawiedliwy, bo skoro jesteśmy tak dobrymi przyjaciółmi i tak świetnie się dogadujemy, to dlaczego po prostu nie mogliśmy się w sobie zakochać. No i Luke chciał spróbować, czy coś poczujemy, jak się pocałujemy. Nie byłam tym pomysłem zachwycona, bo wiedziałam, że nic do niego nie czuję. I tak się pocałowaliśmy, ale od razu od siebie odskoczyliśmy, bo to było jak całowanie brata. Nadal jechałam do Hogwartu z postanowieniem, że rozdział pod tytułem James jest definitywnie zamknięty. Ale jak cię zobaczyłam na peronie, to jakby cały świat stanął w miejscu i byliśmy tylko my…
 – Też to czułem – James uśmiechnął się.
 – No i już wiedziałam, że nie dam rady tego przekreślić. Wpadłyśmy z Kate na pomysł wykorzystania pocałunku z Lukiem jako sposobu na ciebie. Żebyś poczuł się jak ja z Natalie. No a jak sam wiesz, zadziałało odwrotnie. Na dodatek wiarygodności dodał temu artykuł. Nie wiedziałam o co ci chodzi, nie chciałeś ze mną rozmawiać, nie miałam pojęcia jak mam się przebić przez mur, który zbudowałeś. Ale na szczęście już po wszystkim i mam nadzieję, że to będzie zmierzać ku lepszemu.
 – Dziękuję – powiedział cicho i zapadła chwilowa cisza między nami.
 – Nie było tak źle jak myślałam – mruknęłam i uśmiechnęłam się lekko. – Nie wiem dlaczego, ale myślałam, że to się skończy kłótnią.
 – Może dlatego, że od czterech lat prawie każda nasza rozmowa kończy się kłótnią? – wyszczerzył zęby, a ja roześmiałam się.
***
Witam Was kochani!
To pierwszy rozdział dodany tutaj, na bloggerze. Smutno mi, że tamten adres już nie istnieje, ale cóż zrobić? Trzeba ruszać dalej, nie stać w miejscu J
Tak, wiem, obiecałam Wam kiedyś, że będzie się pojawiać jeden rozdział na miesiąc, ale jak zwykle nie dotrzymałam obietnicy… Wiem też, że mam opóźnienie, bo rozdział miał być do 14 kwietnia. No, ale 3 dni w tą czy we w tą, żadna różnica :D.
Rozdział miał być o czymś innym, ale jakoś jak zaczęłam dzisiaj pisać, to mnie skierowało na inne tory i wyszło jak wyszło. Pomysł z treningiem jest świeży i pewnie mocno niedopracowany, ale nic lepszego nie wymyślę.
Dobra, już nie ględzę, tylko zapraszam do czytania J
Pozdrawiam i kocham Was!
Wasza Leksia <3

Komentarze

  1. Rozdział mi się bardzo spodobał. Lili tak bardzo jest skrępowana sensualnością, że zastanawiam się jak to będzie jak dojdzie między nią a Rogaczem do czegoś. Docinki Jamesa i Syriusza genialne. Katie jak zawsze ciekawska. Brakuje mi trochę postaci Lupina, ale chyba celowo to robisz. Podczas czytania strasznie mi brakowało pocałunku Lili i Jamesa w szatni. Jakoś wydawało mi się, że to napięcie między nimi znów go wywoła. Luka pomysł na zdobycie Angeliny chyba nie bardzo wypali. No chyba, że będzie cierpliwie jej serce zdobywał. Bo skoro jej się wydaje, że ona mu się już nie podoba. Zastanawiam się czy ona chce tak myśleć i to uczucie wypiera czy bardziej Jasper zaprząta jej głowę.Ale on jest egoistycznym dupkiem. Przepraszam jakoś za nim nie przepadam. Jak zwykle czuję nie dosyt twojego opowiadania. Będę z niecierpliwością oczekiwać twojej notki.
    ~Mordzia

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Syriusza!!!<3
    Jego docinki są po prostu boskie. Dobrze, że Lily i James w końcu ze sobą porozmawiali i wszystko wyjaśnili. Jeszcze później zrobiłaby się z tych niedomowień jakaś afera. Cieszę się, że Angeli nie układa się z Jasperem (buhahahaha 😈). Mam nadzieję, że Luke'a plan wypali i w przyszłych rozdziałach będziemy mogli czytać o ich związku ;)
    Pozdraeiam i czekam na następny rozdział
    A. Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy rozdział - jaka radość!!! <3 Napisałaś, że coś zmieniałaś i rozdział nie jest taki jaki miał być. Nie wiem jaki miał być, ale taki jaki jest, jest super :) Bardzo dobrze się go czytało, fajnie, że wreszcie doszło do poważnej rozmowy Lily - James, która dla odmiany nie skończyła się kłótnią;) Czekam w nadziei, że niedługo Rogacz faktycznie zaprosi ją na randkę, a ona naprawdę się zgodzi:D Wielki plus za Luke'a. Uwielbiam tę postać, ciekawie ją wykreowałaś. Pozdrawiam i życzę dalszej weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Od: Klaudia Leksi. ��

    Jako nałogowa leksiowa czytelniczka czuję się w obowiązku zaświadczyć o mojej nieodmiennej fascynacji do Twojego warsztatu. Dzięki za ten rozdział! Rozumiem, że multum pracy i nauki nie pozwala pisać tak często, jakbyś chciała, dlatego tym bardziej dziękuję, że znalazłaś chwilę, żeby go dokończyć i wrzucić dla umilenia iście wiosennego nastroju �� Były momenty, w których płakałam ze śmiechu, ale głównie rozpływałam się nad długo oczekiwanym przeskokiem z oziębłych relacji Lily i Jamesa aż do wymownego sygnału wiszącej w powietrzu miłości. Skumaj ich wreszcie, bo przyjdzie dzień do zastosowania ostrzejszych środków. ☝ Jak wytarmoszę tych Twoich uparciuchów za kudły, to zrozumieją, że z mugolami nie ma żartów. Jestem już tak niecierpliwa, że zaczynam się upodabniać do Luke'a. �� Pozdrowionka dla Huncwotów, którzy, jak przypuszczam, szykują dla hogwartyczków milutką niespodziankę? ��Znając ich nieprzeciętne zdolności płonne to będą nadzieje, ale ostatecznie... coś się chyba z murów zamku ostanie? Z bijącym serduchem czekam na nowy rozdział. Akurat na Twój warto swoje odczekać... Bądź co bądź jesteś mistrzynią w zaostrzaniu ciekawości i to wtedy, kiedy już człowiek sobie myśli, że ostatnie linijki nie wniosą niczego nowego... No chyba już lepiej nie mogłam Cię skomplementować, c'nie? ��


    Buziaki! ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu! Nie mogłam się już doczekać.

    Scena w szatni cudowna! Byłam równie zaszokowana co James xd

    Cieszę się, że w końcu sobie wszystko wyjaśnili, ale to pewnie znaczy, że w najbliższych rozdziałach rozpęta się piekło xd

    Trochę szkoda, że Luke już nie jest potencjalnym rywalem Jamesa, mam nadzieję, że jeszcze trochę powkurza naszego Rogasia :D

    Życzę dużo weny i czasu! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiam się ile związek Angeliny i Jaspera jeszcze potrwa. Jak na razie zapowiada się na to, że niedługo się zakończy.
    Podoba mi się plan Luke'a. Ciekawa jestem co z tego wyjdzie.
    Dobrze, że Lily i James wszystko sobie wyjaśnili.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ejjjj ! A gdzie jakiś buziak między Miły i Jamesem ? Brakowało to żeby rozładować napięcie i uczcić nowy początek :( Suepr rozdział, uwielbiam to że każdy żartuje z pruderyjnej Lily. Mam nadzieję, że Angelina da sobie spokój z Jasperem bo jest kompletnym idota i wejdzie w związek z Jasperem. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział tym bardziej, że skończyłaś go w kulminacyjnym momencie. JEST NAM MAŁO!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam problem ze znalezieniem twoje przeniesionego bloga, ale udało mi się ��
    Rozdział jak zawsze bardzo przyjemny, nie mogę ukryć, że najbardziej interesującą postacią jest dla mnie Luke. No i ulubioną. Także czekam z niecierpliwością na rozwinięcie jego wątku, bo pałam do niego absolutną miłością.
    Lily trochę śmieszna w swoim zawstydzeniu seksualnością, więc mam nadzieję, że Rogacz coś prędko na to zaradzi, bo to nie może tak być :D
    A, i scena w szatni była całkiem gorąca, trochę szkoda, że się nie rozwinęła bardziej, i bynajmniej nie chodzi mi o żadne seksy, tylko można było jeszcze trochę pociągnąć tę atmosferę. Ale i tak cieszę się, że sobie wszystko wyjaśnili.
    Pozdrawiam i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział wspaniały jak zwykle, nie mogłam przestać się uśmiechać podczas czytania. Luke jest cudowny zresztą jak huncwoci. Ciekawi mnie o co chodzi z tym naszyjnikiem który Lily dostała od Jamesa i mam nadzieję że w następnym rozdziale przeczytamy "Evans umówisz się ze mną?" ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana Leksiu!
    Przeczytałam nowy rozdział, zachwyciłam się i przeczytałam w jeden dzień od początku całego bloga (no dobra, też dlatego, że zwyczajnie nie pamiętałam wszystkiego xd). Czytałam naprawdę mnóstwo opowiadań o Lily i żadne nie jest tak dobre jak twoje. Współlokatorka chyba już myśli, że coś ze mną nie tak, bo kiedy czytałam od początku co chwila albo się śmiałam, albo wzruszałam aż do łez albo wkurzałam jak można było postąpić tak, a nie inaczej i w ogóle jaka ta Lily zawzięta, a James głupi :D
    Tak czy inaczej, chciałam Ci tylko powiedzieć, że sprawiasz mi niesamowitą frajdę swoją opowieścią i mam nadzieję, że taką samą przyjemność jak ja z czytania, ty masz pisząc tego bloga :) Pozostaje mi życzyć weny i czekać wytrwale na następny rozdział :) Tymczasem powodzenia z magisterką...bo to chyba teraz, prawda? Trzymam kciuki!
    Fistacja

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć! Czytałam blogi o tematyce Lily i Jamesa kiedy byłam w gimnazjum (a było to bardzo dawno temu, musiałam się wykłócać o impulsy internetu,żeby przejrzeć całe listy ulubionych blogów w poszukiwaniu nowych notek:P #dzieckoneostrady). Nie sądziłam, że wrócę do tego pod koniec studiów (i tym samym mocno utrudnię sobie zdawanie egzaminów). Twojego bloga znalazłam w 2017. Od tego czasu przeczytałam go całego pewnie 2-3 razy, niektóre rozdziały pewnie kilkanaście... Piszesz świetnie! Oczywiście nie wszystkimi wątkami byłam zachwycona, czasem chciałam żeby losy toczyły się inaczej, ale przecież nie zawsze wszystko idzie po myśli czytelnika i to cały urok :) Jestem pod wielkim wrażeniem Twoich zdolności w dopracowaniu dialogów, postaci i ogólnie całej formy. Naprawdę niewiele jest blogów gdzie tak dba się o poprawność języka (ogromny szacunek za to!). Niestety te wszystkie zalety sprawiają, że ciężko się czeka na następne rozdziały :D Mam jednak wrażenie,że każdy następny jest jeszcze lepszy od poprzedniego,więc wiem że jest na co czekać!

    Po "Szatni" zdążyłam już opracować w głowie miliony wizji przyszłości, chociaż i tak wiem że nas zaskoczysz pomysłami. Nie daj się namówić na przyspieszanie związku, prowadź losy Lily i Jamesa ich własnym tempem, na pewno wyjdzie super! ( Są jeszcze czytelnicy, którzy się cieszą że nie było pocałunku w ostatnim rozdziale, bo chcą sobie dawkować emocje!). Jeśli o emocjach mowa... Nie wiem jak to robisz,ale piszesz tak dobrze i realistycznie,że ja przeżywam wszystko razem z bohaterami. Przyspieszone bicie serca i te sprawy... Dzięki za to wszystko!

    Życzę weny (to chyba bardziej życzenie dla czytelników;D), ale też wszystkiego dobrego dla Ciebie. Komentuje pierwszy raz,ale - jeśli sobie życzysz tego - obiecuję,że nie ostatni!

    Pozdrawiam,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczęśliwego nowego roku oraz dużo weny! Właśnie skończyłam czytać całego bloga (jakiś dziesiąty raz), co mogłaś wywnioskować po mojej niedawnej wiadomości na FB ;)
    Leksia, czekam na dalszy ciąg, że względu na ogromną miłość do Ciebie i jeszcze bardziej ogromny sentyment do Twojego bloga, jednocześnie mam nadzieję, że wszystko się u Ciebie układa, a w zasadzie pisanie komentarza tutaj to taka głupia drobnostka i pretekst do tego, aby życzyć Ci wszystkiego dobrego. Kto jak kto, ale Ty na to zasługujesz.
    Do szybkiego przeczytania (mam nadzieję)!
    G.C

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)