Siedziałyśmy
z Kate do późnego wieczora w Pokoju Wspólnym. Udało mi się ją namówić na
wspólne odrabianie zadań domowych, jednak szybko z powrotem schowałyśmy
pergaminy do toreb, bo plotkowanie o sprawach bieżących okazało się ciekawsze.
Jako, że był piątek, Pokój Wspólny tętnił życiem do późnej godziny. Angeliny
długo nie było, więc stwierdziłyśmy, że na pewno pogodziła się z Jasperem i w
jakimś zakątku oddają się czynnościom, które robią typowe pary. Przy okazji
Kate nie omieszkała znowu ponarzekać na swoje niezaspokojone potrzeby w związku
z ciągłą nieobecnością Łapy. W końcu, gdy pozwoliłam jej się wyżalić i
wysłuchałam (z ogromnym rumieńcem na twarzy) litanii o ich problemach
łóżkowych, zeszłyśmy na temat tego, co knują Huncwoci, gdy tak znikają w
czwórkę. Zakodowałam w głowie, żeby w najbliższych dniach uważać na różne
dziwne rzeczy, które mogą pojawiać się na posiłkach lub korytarzach. Nie
chciałam utknąć wisząc na ścianie, albo zostać wciągnięta do magicznego bagna.
I gdy tak rozmawiałyśmy, przez dziurę w portrecie wszedł Syriusz, o dziwo bez
reszty towarzystwa. Przeczesał wzrokiem okrągłe pomieszczenie i gdy natrafił na
nas, uśmiechnął się szeroko i ruszył w naszą stronę. Usiadł na fotelu obok
Kate, posyłając jej wesołe spojrzenie. Brunetka na początku próbowała udawać
złą, ale widziałam, że pod wpływem spojrzenia Łapy zmiękła i za chwilę
uśmiechała się do niego słodko. Musiałam przyznać, że żaden chłopak w Hogwarcie
nie miał tyle uroku osobistego, co Syriusz. Doskonale rozumiałam fascynację
Kate jego chłopięcym uśmiechem i zawsze wesołymi oczami.
– Cześć, jak się bawicie? – powitał nas i
chwycił rękę Kate, bawiąc się jej palcami.
– Tęskniłam – mruknęła Bridge, mrugając
oczami.
– Ja też kochanie – Syriusz posłał jej czułe
spojrzenie.
– Halo! Ja tutaj jestem! Ja i kilkadziesiąt
innych osób – pomachałam do nich. – Napięcie erotyczne między wami jest wręcz
namacalne – dodałam zirytowana. Chłopak oderwał wzrok od swojej dziewczyny i
spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
– Ja za to słyszałem Evans, że największe napięcie
erotyczne jest pod pelerynami niewidkami – odparował, a Kate wybuchła głośnym
śmiechem, ściągając na nas spojrzenie kilku osób wokół. – Już nigdy w życiu z
nim nie wejdę pod tę pelerynę – dodał z obrzydzeniem i skrzywił się. Moja twarz
musiała wyglądać jak burak, bo czułam jak mnie policzki pieką.
– Spokojnie Łapo, pomimo całego twojego uroku
osobistego, do pięt nie dorastasz Evans, więc nawet by mi to do głowy nie
przyszło, żeby cię całować, możesz czuć się bezpieczny – obok nas znikąd
pojawił się Potter, wybawiając mnie z opresji, bo po prostu mnie zatkało.
Usiadł obok mnie i mrugnął łobuzersko. – Ale skoro tak bardzo zazdrościsz, to
mogę ci pożyczyć pelerynę na schadzkę z Kate – dodał i wyszczerzył zęby.
– Nie! – wymsknęło mi się, a wszyscy spojrzeli
na mnie zdziwieni. – Oni będą robić gorsze rzeczy, ja już wtedy pod nią nie
wejdę – mruknęłam z niesmakiem, a James roześmiał się.
– Wiem Evans, że chciałabyś pierwsza ją
wypróbować, więc nie bój się, nie skorzystamy z oferty Rogacza, ale dzięki za
propozycję stary – odparł Łapa, sprawiając, że zrobiłam się jeszcze bardziej
czerwona, o ile to w ogóle możliwe.
– Poza tym znamy lepsze miejsca niż korytarz –
wtrąciła Kate i wyszczerzyła zęby.
– Możecie przestać rozmawiać o tym, jak sobie
umilacie czas, gdy jesteście sami? – wycedziłam przez zamknięte zęby.
– Bardzo elastyczne ujęcie tej czynności,
która się nazywa…
– Black, ostrzegam cię – syknęłam. – Tutaj są
pierwszoroczni – wskazałam głową na grupkę dzieciaków, które przy stoliku obok
grały w eksplodującego durnia.
– Podejrzewam, że ci jedenastolatkowie mniej
by się zmieszali podczas tej rozmowy, niż ty Evans – wyszczerzył zęby i oparł
się o fotel.
– Nie musicie iść nadrobić zaległości za
miniony tydzień? – spytałam, próbując zakończyć tą żenującą dyskusję.
– Po raz pierwszy się dzisiaj z tobą zgodzę –
Black wstał i pociągnął za rękę swoją dziewczynę, która również podniosła się z
fotela. – Chociaż i tak wiem, że po prostu chcesz zostać sama z Rogaczem –
puścił nam oczko i oddalili się w stronę dziury w portrecie.
– Uważaj, bo za schadzki w ciemnych kątach też
można dostać szaban od prefekta! – zawołałam za nim, a on parsknął śmiechem.
– Jak dobrze, że Gryffindor ma dwóch
najgorszych prefektów, jakich pamiętają mury tego zamku – odszczeknął mi
jeszcze, po czym wyszedł, przepuszczając Kate przodem. Westchnęłam, kręcąc
głową z dezaprobatą. Policzki nadal mnie piekły, czułam na sobie wzrok Jamesa,
jednak nie chciałam na niego spojrzeć. Obserwowałam więc z uporem swoje palce,
udając, że jest w nich coś interesującego. W tym momencie nierealny wydawał mi
się fakt, że jeszcze kilka godzin temu chłopak siedzący przede mną całował mnie
z taką pasją. A ja nie byłam mu dłużna. Na samo wspomnienie naszego zbliżenia
poczułam motylki w brzuchu, a okolice obojczyków zrobiły się przyjemnie ciepłe.
Siedzieliśmy w krępującej dla mnie ciszy. Wręcz palił mnie wzrok, który wbijał
we mnie Potter, czekając aż podniosę głowę. W końcu udało mi się przekonać samą
siebie, żebym skierowała wzrok z moich dłoni na niego. Gdy nasze spojrzenia się
spotkały, jego usta drgnęły, jakby powstrzymywał uśmiech. Chciałam rozładować
tą dziwną atmosferę, jednak całkowicie zapomniałam języka w gębie. Nie
potrafiłam wymyślić nic sensownego, co powinnam powiedzieć. Potter chyba nie
miał takiego problemu, bo obserwował mnie niemal ze śmiechem. Widziałam w jego
oczach, że bawi go moje zakłopotanie, co jeszcze bardziej mnie dekoncentrowało.
– Czyli w zasadzie powinienem dostać szlaban
za, jak to było? Schadzki w ciemnych kątach? – spytał, pozwalając sobie na
złośliwy uśmiech.
– Ciężko uznać pelerynę niewidkę za ciemny kąt
– odparłam z powagą.
–
Myślisz, że gdybym ją znów na nas zarzucił, to trochę byś się rozluźniła? –
zadał pytanie z figlarnym błyskiem w oku. Po jego słowach zdałam sobie sprawę,
że rzeczywiście byłam niesamowicie spięta. Wszystkie mięśnie były napięte,
jakbym szykowała się do ucieczki. Zmarszczyłam czoło i rozluźniłam się trochę.
Oparłam się w fotelu i uśmiechnęłam nieznacznie.
– Już zapomniałam jaki potrafisz być
bezpośredni – mruknęłam cicho.
– Możemy wszystko nadrobić – puścił mi oczko.
Ewidentnie dopisywał mu dobry humor. Cała jego postać wręcz promieniała
radością i pozytywną energią. Oczy iskrzyły się z radosnym błyskiem, a z ust
nie schodził uśmiech. Uwielbiałam patrzeć na takiego Jamesa.
– Skąd ta i poprzednia zmiana? – spytałam, nie
mogąc się powstrzymać. Jego uśmiech trochę przygasł, a w oczach pojawiła się
niespokojna nutka. Wydawało mi się, że wręcz słyszę, jak jego serce
przyspiesza. A może to moje szybciej biło?
– Chcesz o tym porozmawiać? – spytał, starając
się brzmieć naturalnie.
– Wydaje mi się, że mamy sobie dużo do
wyjaśnienia – odpowiedziałam. – Cieszę się, że nie jesteś już względem mnie
taki… szorstki – zaczęłam. – Jednak nie wszystko rozumiem i równocześnie wiem,
że jestem ci winna wyjaśnienia.
– Rozumiem… – powiedział wolno, zastanawiając
się nad czymś. – Chcesz się przejść? – zaproponował. Przez chwilę nie odzywałam
się, zastanawiając nad tym, co mam zrobić. Chciałam i czułam potrzebę
porozmawiania z nim na temat wszystkiego, co się wydarzyło od wakacji.
Wiedziałam, że musimy sobie wszystko wyjaśnić, bo inaczej nie da mi to spokoju.
Jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że nasze rozmowy na poważne tematy w
większości kończyły się kłótnią, a na to nie miałam siły. Rozmowa, która nas
czekała nie należała do łatwych, ale była niezbędna, jeśli chcieliśmy ruszyć
dalej. Mimo wszystko bałam się, co może przynieść. Wyczuwałam, że James myśli
dokładnie tak samo.
– Nie mam dzisiaj ochoty – odpowiedziałam i
uśmiechnęłam się. – Nie chcę psuć beztroskiego nastroju, nie czuję się na
siłach, żeby o tym rozmawiać jeszcze tego wieczoru. Odłóżmy to…
– Na potem – przerwał mi tonem, który mówił,
że on również nie chciał dzisiaj przeprowadzić tej dyskusji.
– Może być na potem – zgodziłam się, a on
posłał mi uśmiech, który mówił po prostu „dziękuję”.
***
– Jesteś nienormalna, nie zbliżaj się do mnie
– warknął Luke, zanim zdążyłam wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Coś w jego
tonie mówiło mi, że jednak wcale nie jest tak bardzo zły, jak utrzymywał.
– Przepraszam – powiedziałam ze skruchą.
– Wsadź sobie swoje przeprosiny w du…
– Luke dlaczego tak brzydko mówisz do Lily? –
w naszą rozmowę wtrącił się Steven, który razem z Willem stali obok nas przed
drzwiami do Wielkiej Sali.
– W duże pudełko po czekoladach – blondyn
zmienił zakończenie swojej wypowiedzi. – To właśnie chciałem powiedzieć –
zwrócił się do swojego młodszego brata.
– Czyli jeśli Lily przyniesie ci czekoladki,
to jej wybaczysz? – wydedukował pierwszoroczniak. Ledwo powstrzymałam się od
parsknięcia śmiechem.
– A o co się pokłóciliście? – spytał Will,
który nabrał trochę więcej odwagi przy młodym Mitchellu.
– Nakrzyczałam na niego, bo wtrącił się do
mojej rozmowy z innym kolegą – odpowiedziałam dyplomatycznie, za co Luke
dosłownie zmiażdżył mnie wzrokiem.
– Zapomniałaś dodać, że mnie uderzyłaś – dodał
blondyn.
– Tak, uderzyłam cię, za co cię przepraszam –
przyznałam ze skruchą.
– Dwa razy – przypomniał.
– Dokładnie dwa razy, przepraszam więc
dwukrotnie – odparłam przymilnym tonem.
– I chciałaś we mnie rzucić zaklęciem – Krukon
nadal miał obrażony ton.
– Chciałaś w niego rzucić zaklęciem? – spytał
Will i wybałuszył na mnie oczy, jakbym była samobójcą. – Przecież on ma prawie
siedem stóp! – po jego słowach musiałam całą siłą woli powstrzymywać się, żeby
nie roześmiać. Luke chyba też z tym walczył, bo wargi drgnęły mu kilkakrotnie.
– No widzisz Will jaka jestem niemądra. Za to
też przepraszam – wbiłam najbardziej przymilne spojrzenie w swojego
przyjaciela, na jakie było mnie stać. – To co, wybaczysz mi?
– A czekoladki? – spytał Steven.
– Przyniosę potem, obiecuję – przyłożyłam rękę
na sercu i z poważną miną zwróciłam się do Steve’a.
– Nie chcę od ciebie czekoladek, ani
przeprosin – powiedział Luke dobitnie.
– Luke, a pamiętasz jak mi mówiłeś, że nie
mogę się gniewać na Cysię, jeśli ona mnie przeprosi? Sam mówiłeś, że trzeba
wybaczać swoim bliskim, więc dlaczego nie chcesz przyjąć przeprosin Lily? – po
naganie od Stevena parsknęłam śmiechem, tuszując to potem kaszlem. Blondas był
wyraźnie wściekły i rozdarty pomiędzy daniem dobrego przykładu bratu, a złością
na mnie.
– Cysia to twoja siostra – wycedził blondyn,
starając się brzmieć uprzejmie.
– A Lily to twoja przyjaciółka, nie? Sam tak
mówiłeś. To też przyjaciółka Angeliny, dużo mi o niej opowiadała i ma jej
zdjęcie w swoim pokoju – wypalił ucieszony Will. Na dźwięk imienia McKinnon Luke
drgnął nieznacznie, ale zauważyłam to tylko ja.
– No Lukie, Angelina na pewno nie chciałaby,
żebyśmy się kłócili – powiedziałam z pełną powagą. Wiedziałam, że mi się
jeszcze za to oberwie, ale nie mogłam się powstrzymać.
– Dobra, już dobra! – przerwał Krukon i wbił
we mnie wściekłe spojrzenie. – Niech ci będzie, wybaczam ci – zmrużył oczy, a
ja uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do niego. Jako, że się tego nie
spodziewał, to przytuliłam go.
– Dziękuję! – szepnęłam mu do ucha. – Za
wszystko.
– Jesteś martwa Evans – wycedził i wyswobodził
się z mojego uścisku, a ja roześmiałam się pod nosem.
– Dzięki chłopaki – puściłam oczko dwójce
pierwszorocznym. – Kupię trzy pudełka czekoladek, dla każdego po jednym –
obiecałam, co wywołało ogólną radość wśród nich. Jedynie najstarszy Krukon
łypał na mnie groźnym wzrokiem.
– Idźcie na śniadanie, zaraz do was dołączę –
polecił im blondyn, a oni posłusznie weszli do środka Wielkiej Sali. Gdy tylko
zamknęli za sobą drzwi, odwrócił się w moją stronę.
– Dajesz świetny przykład młodocianym czarodziejom
– powiedziałam przesadnie poważnym tonem. – I miło mi, że w obecności innych
mówisz o mnie, że jestem twoją przyjaciółką. To najlepszy komplement, jaki
mogłam usłyszeć – wyszczerzyłam zęby, a on zmierzył mnie miażdżącym
spojrzeniem.
– Evans jeszcze słowo, a obiecuję ci, że
pożałujesz – warknął, a ja westchnęłam.
– Przepraszam, trochę poniosło mnie wczoraj –
wyznałam już normalnym tonem.
– Trochę?
– Trochę bardzo – przyznałam skruszona. – Ale
ty też nie byłeś święty – dodałam chwilę później, a on prychnął.
– Założę się, że jeszcze tego samego dnia
śliniliście się na korytarzu – wycedził, a ja zarumieniłam się. – Wiedziałem.
Nie możesz mieć tak dobrego humoru bez powodu – wywrócił oczami. – I pomyśleć,
że to dzięki mnie, a tak mi się oberwało.
– Przepraszam – powtórzyłam po raz kolejny. –
Naprawdę mi przykro, że tak cię potraktowałam – starałam się brzmieć przekonywująco.
– Ta, jasne. Myślisz, że nie wiem, że
przepraszasz mnie, bo w końcu mogłaś obściskiwać się z Potterem? Gdyby nadal
zachowywał się jak palant, byłabyś na mnie śmiertelnie obrażona – fuknął urażony.
Musiałam przyznać, że miał trochę racji, ale za nic w świecie nie chciałam tego
uzewnętrzniać.
– Wcale nie – odparłam, starając się brzmieć
jak oburzona. – W zasadzie to, gdy tylko odszedłeś, miałam wyrzuty sumienia, że
tak cię potraktowałam. Przyznaj sam, że twoja zaczepka podziałała, ale równie
dobrze mogła wyrządzić szkody. To było 50 na 50, że się uda.
– Bzdura – prychnął. – Doskonale wiedziałem co
robię i jaką reakcję u niego to wywoła – już otwierałam usta, żeby go wyśmiać,
ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
– No dobra, niech ci będzie. Przepraszam po
raz kolejny Luke. Naprawdę mi przykro – wbiłam w niego skruszony wzrok, modląc
się w duchu, żeby mi w końcu odpuścił, chociaż ciągle musiałam walczyć ze sobą,
bo może i moja reakcja była przesadzona, ale on też nie był bez winy. Jednak
miałam tak dobry humor, że postanowiłam sobie odpuścić. Nastąpiła między nami
cisza, ale nie było w niej napięcia, więc wiedziałam, że Luke nie jest już zły
na mnie. – Kate mi powiedziała ciekawą rzecz o Angelinie – celowo zmieniłam
temat. Krukon łypnął na mnie jednym okiem, okazując umiarkowane
zainteresowanie. – Podobno ostatnio często się kłócą. Wczoraj też się pogryźli,
wieczorem Angela poszła porozmawiać z Redem i wróciła bardzo późno w nocy.
– A mówisz mi to, bo?
– Tak po prostu. Zastanawiam się, czy coś
wiesz na ten temat.
– A skąd ja mam niby wiedzieć cokolwiek?
– Mieszkasz z Jasperem w jednym dormitorium –
odparłam, obserwując go uważnie.
– Nie spędzili razem wieczoru – wyznał nagle,
udając, że obserwuje swoje paznokcie. Na jego twarzy błąkał się cień uśmiechu.
–
Skąd wiesz? – spytałam zdziwiona. Nie podejrzewałam, że Luke będzie mieć
jakiekolwiek informacje, chciałam go jedynie zainteresować tematem.
–
Mieszkam z Jasperem w jednym dormitorium – odparł złośliwym tonem, papugując
moje słowa.
– Skąd wiesz, że nie rozmawiali wczoraj? –
zignorowałam jego uszczypliwość.
– Evans, czy ty masz problemy ze słuchaniem ze
zrozumieniem? Powiedziałem, że nie spędzili razem wieczoru, a nie, że nie
rozmawiali – westchnął, wyraźnie rozbawiony moim zdezorientowaniem.
– Czyli rozmawiali?
– Owszem, rozmawiali wczoraj, ale się nie
pogodzili – odpowiedział spokojnie.
– Czemu?
– Bo Jasper to dupek – odrzekł krótko i
wzruszył ramionami.
– A w zasadzie to skąd wiesz, że jednak potem
nie pogodzili i nie spędzili razem wieczoru? – dopytywałam, bo coś mi wyraźnie
nie pasowało.
– Bo wieczór spędziła ze mną – mruknął, a mnie
zamurowało. Tym razem naprawdę się uśmiechnął.
– Jak to z tobą? – wyjąkałam nadal zdziwiona.
– Jak wracałem z naszego wspólnego spaceru to
niedaleko naszego dormitorium ją spotkałem. Stała pod ścianą i płakała, więc
zapytałem co się stało. I zaczęła mi opowiadać wszystko od samego początku ich
związku.
– To musiała być bardzo długa opowieść – zauważyłam.
– Sama mówiłaś, że późno wróciła – Luke starał
ukryć się zadowolenie. Wyraźnie był w dobrym humorze, dlatego tak szybko mi
wybaczył.
– I czego w zasadzie się dowiedziałeś?
– Że Jasper nie lubi ciebie, Kate i Willa. Nie
odpowiada mu także znajomość Angeliny z Potterem, Blackiem, Lupinem i tym małym
podrzutkiem…
– To jest Peter, a nie mały podrzutek –
przerwałam mu oburzona jego bezczelnością.
– Ale najwięcej pretensji ma do niej o
znajomość ze mną – dokończył swoją poprzednią wypowiedź, ignorując moje
oburzenie.
– Tylko mi się wydaje, czy masz z tego wyraźną
satysfakcję? – spytałam i roześmiałam się. On posłał mi pobłażliwy uśmiech. – A
co jej na to wszystko poradziłeś? W końcu kto jak nie ty daje najlepsze
związkowe rady? – po ostatnim pytaniu blondyn spiorunował mnie wzrokiem.
– Przypominam ci, że gdyby nie ja, to właśnie
w tym momencie przechodziłby obok nas przygłup Potter i zignorował twoją
obecność – warknął, a ja walnęłam mu kuksańca w bok.
– Potter nie jest przygłupem – fuknęłam. – Mów
dalej! – zażądałam, a on o dziwo kontynuował swoją opowieść.
– Pocieszyłem ją, że na pewno Jasper zrozumie,
że zachowuje się jak idiota i zaoferowałem, że mogę z nim porozmawiać. Poza tym
poradziłem, żeby porozmawiała z nim szczerze i dowiedziała się jaki jest
konkretny powód tego, że nie lubi Willa, bo to stanowi największy dla niej
problem – na końcu wypowiedzi uśmiechnął się niewinnie. Na początku odjęło mi
mowę, a później wybuchłam głośnym śmiechem.
– Że niby jesteś takim wspaniałym przyjacielem
i wcale nie czekasz, aż jej związek z Jasperem runie w gruzach? – znów zaczęłam
się śmiać. – Chapeau bas! Jesteś genialny – wyszczerzyłam zęby. – I na pewno
Angela była zachwycona, że jesteś takim dobrym słuchaczem i doradzasz jej
całkowicie bezinteresownie?
– Doceniła moją troskę – odpowiedział
wymijająco, ale cały czas jego wargi układały się w półuśmiech.
– Jesteś niemożliwy – pokręciłam głową z
niedowierzaniem. – Gratuluję, to jest genialna strategia. Grasz dobrego
przyjaciela, tylko nie wyląduj w friendzonie – ostrzegłam go. – To co? Idziemy
na śniadanie Napoleonie?
– Napo… co? – spytał zdezorientowany i
spojrzał na mnie jak na wariatkę.
– Napoleon był mugolskim genialnym dowódcą i
strategiem wojennym na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku –
wyjaśniłam krótko. – A moja babcia zawsze mówiła, że w miłości jak na wojnie –
wyszczerzyłam zęby i musiałam zrobić unik przed jego ręką.
***
Sobotnie
śniadanie przyszło mi spożywać samotnie. Kate odsypiała noc spędzoną na
schadzkach z Syriuszem, Huncwoci znowu gdzieś wsiąknęli, a Angeliny nadal nie
było widać. Mimo wszystko nie przeszkadzało mi, że siedzę sama. Nałożyłam sobie
tosty na talerz i jadłam powoli, w myślach odtwarzając wczorajszy pocałunek pod
peleryną. Gdy kończyłam pić swoją kawę, obok mnie usiadła wyraźnie wzburzona
Angelina. Zaczęła dosłownie rzucać bekon na swój talerz.
– Cześć – powiedziałam ostrożnie.
– Cześć – odburknęła ponuro, nie zaszczycając
mnie nawet spojrzeniem.
– Coś się stało? – spytałam troskliwym tonem.
– Nic – mruknęła i wzięła do ręki widelec. Nie
zdążyłam nic powiedzieć, gdy nagle rzuciła widelcem w talerz z głośnym
brzękiem. – Wszystko! – wyrzuciła z siebie. – Jasper doprowadza mnie do szału!
– Jak w każdym związku są gorsze i lepsze
momenty – uśmiechnęłam się delikatnie, próbując ją udobruchać. Spojrzała na
mnie wzrokiem godnym Luke’a. Przez głowę mi przemknęło, że chyba za dużo czasu
ze sobą spędzają.
– Nie, to nie są gorsze momenty. On jest po
prostu nie do zniesienia – warknęła i obrzuciła stół Krukonów ponurym
spojrzeniem.
– A co się stało? – spytałam łagodnie. –
Wiesz, że możesz mi powiedzieć. Możemy iść na spacer po śniadaniu –
zaproponowałam.
– Chyba muszę z siebie to wyrzucić –
westchnęła zrezygnowana. – Już sama nie wiem, co mam robić, żeby przestał się
na mnie boczyć. Od samego początku roku jest non stop niezadowolony. Może to
głupie, ale czasami mi się wydaje, że on jest o wszystkich zazdrosny. O Willa,
o ciebie i Kate, o Luke’a. Tylko jak jesteśmy sami zachowuje się normalnie, ale
jak tylko wspomnę o kimś innym, to zaraz zaczyna być opryskliwy i zwykle kończy
się to kłótnią. W tym tygodniu chyba pobiliśmy rekord w ilości kłótni. Nie wiem
skąd ta zmiana, w wakacje było cudownie…
– No cóż, mnie i Kate może nie lubić, bo w
końcu to od nas się dowiedziałaś – nie musiałam dokańczać, widziałam po minie
szatynki, że doskonale wie, o czym mówię. – Luke’a nie cierpi odkąd się
pokłócili pod koniec zeszłego roku. Te niechęci można jakoś logicznie
wytłumaczyć, ale kompletnie nie rozumiem co on ma do Willa? Przecież to
dzieciak, twój brat. A poza tym jest bardzo grzeczny i cichy – spojrzałam na
nią, czekając aż coś powie.
– On chyba ogólnie nie lubi dzieciaków –
wzruszyła ramionami. – Jak był u mnie w domu to zawsze zachowywał dystans. On
jest jedynakiem, dość rozpieszczanym i powiedział mi kiedyś, że cieszy się, że
nie ma rodzeństwa. W pociągu marudził mi, że nie chce żebym latała za Willem i
nie chciał być z nim w przedziale. Cały czas mu mówię, że to mój młodszy brat i
powinien zrozumieć, że się o niego martwię. Dla niego to nie jest oczywiste, bo
twierdzi, że każdy sobie daje radę sam i nie potrzebuje do tego starszej siostry.
Jak jesteśmy sami to jest najcudowniejszym chłopakiem pod słońcem, ale
cholernie denerwuje mnie ta jego druga strona medalu. Przecież on nie może mi
zakazać z kimś się widywać, prawda?
– Oczywiście, że nie ma prawa Ci zabronić.
Swoją drogą, to przecież wczoraj się pogodziliście, nie? A dzisiaj znowu
zdążyliście się pokłócić? – spytałam, udając, że nie znam prawdy.
– Nie pogodziliśmy się wczoraj, chociaż ja
próbowałam – Chuda skrzywiła się. – Przez pół godziny próbowałam go przekonać,
że bez sensu się na mnie złości. Aż w końcu zamknął mi wejście do ich Pokoju
Wspólnego przed nosem i poszedł sobie do dormitorium.
– To dlaczego wróciłaś w środku nocy do łóżka?
– podniosłam zdziwiona brwi, a ona zmieszała się trochę.
– Jak zamknął mi przed nosem, to poczułam się
okropnie i zaczęłam iść do naszej wieży, walcząc ze sobą, żeby się nie
rozpłakać. Daleko nie zaszłam i poryczałam się jak małe dziecko. Usiadłam pod
ścianą i wyłam ze złości, bezsilności i nie wiem czego jeszcze. Chyba zeszło ze
mnie napięcie z całego tygodnia. W każdym razie w takim stanie znalazł mnie
wracający do siebie Luke – przerwała i upiła łyka soku dyniowego, którego w
trakcie swojej wypowiedzi sobie nalała.
– I co dalej? – ponagliłam ją, bo byłam
ciekawa wersji Angeliny.
– Myślałam, że Luke, jak to on, wyśmieje moje
problemy, ale on usiadł obok mnie i spytał co się stało. Coś we pękło i
opowiedziałam mu wszystko, a on cierpliwie słuchał mojego bełkotu przez łzy.
Jak się uspokoiłam trochę, to wyciągnął mnie na spacer po zamku. Rozmawialiśmy,
a ja nawet nie czułam, że czas tak szybko leci.
– I ciągle rozmawialiście o tobie i Jasperze?
– Przez większość czasu tak, ale potem już o
wszystkim. Pomimo tego, że nie cierpi się z Jasperem, to nie mówił nic złego o
nim, nie namawiał mnie, żebym z nim zerwała. Nic podobnego. Był naprawdę
bezinteresowny – wyznała, a ja o mało co nie roześmiałam się. Musiałam się
powstrzymywać z całych sił, żeby nie parsknąć. Gdyby tylko Angelina wiedziała,
że to jego nowa taktyka i nie ma w tym krzty bezinteresowności… – Wiesz, trochę
głupio mi się przyznać, ale wczoraj miałam wrażenie, że wróciliśmy do starych
czasów, gdy wiesz… Gdy godzinami chodziliśmy po zamku i rozmawialiśmy w
nieskończoność.
– A doszło do czegoś między wami?
– Nie! Absolutnie! Luke zachował się jak
prawdziwy przyjaciel. Ani ja, ani on nie myślimy o sobie już w ten sposób.
Przecież gdyby nadal coś do mnie czuł, to nagadywałby na Jaspera ile wlezie. A
on mnie uspokajał i mówił, że wszystko będzie dobrze, że Jasper się ogarnie i
na dodatek obiecał, że z nim porozmawia – Angelina nawet nie wiedziała jak
daleko była od prawdy w tym momencie. A ja nie miałam zamiaru jej wyprowadzać z
błędu. Ani nie chciałam mącić w jej związku z Jasperem, ani nie chciałam
przeszkadzać Luke’owi. Może nie było to do końca fair w stosunku do niej, ale
to było najbardziej neutralne zachowanie, na jakie mogłam się zdecydować. – Tak
strasznie mnie denerwuje to, że Jasper jest taki zazdrosny. To niesprawiedliwe
z jego strony i krzywdzące dla mnie. Wcześniej nie było takiego problemu, a
odkąd do siebie wróciliśmy, to jemu odbija. Ostatnio przy kłótni wyszło, że nie
pasuje mu nawet to, że będę chodzić na treningi quidditcha… A mnie to boli, bo
ja nie mam nic na sumieniu, to on całował się na boku z tą Ślizgonką… Nigdy mu nie
dałam powodów do zazdrości, nie wiem skąd u niego nagle takie durne zachowania.
Jak chcę porozmawiać z Lukiem, to muszę się bardzo z tym ukrywać, bo wtedy
dostaje białej gorączki.
– No tu jemu się akurat nie dziwię, w końcu
kiedyś kręciłaś z blondasem…
– Ale Jasper o tym nie wie – przerwała mi
szatynka.
– Nie wie?
– No wiesz… Jak zaczęliśmy się spotykać, to na
początku nie wiedziałam, że się kolegują. Potem gdy jadłam z nim śniadanie,
przedstawił mi kolegów z dormitorium, wśród których był Luke. Spojrzeliśmy na
siebie i tak jakoś zaszło między nami nieme porozumienie, żeby nic nie mówić.
Trochę niezręczna sytuacja, ale z drugiej strony nawet nie byliśmy parą. To
było zaledwie kilka pocałunków, głównie długie, zawiłe rozmowy – Angelina
rozłożyła ręce. Na jej policzkach zakwitł delikatny rumieniec.
– Ale Luke niekoniecznie musi wiedzieć o tym,
że Jasper jednak nic nie wie – mruknęłam, a ona zmarszczyła brwi, nie wiedząc
do czego zmierzam. – Skoro to on ma porozmawiać z Jasperem, to raczej stawiam
na terapię szokową, niż na spokojną rozmowę.
– Chyba nie myślisz, że Luke byłby w stanie
wypalić tekstem, że ma się ogarnąć, bo Angelina świetnie całuje – po jej
słowach parsknęłam śmiechem. – Dlaczego się śmiejesz? – spytała oburzona.
– Bo to właśnie najbardziej prawdopodobna
wersja rozmowy Luke’a z Jasperem – wyszczerzyłam zęby, a ona zbladła. –
Doskonale wiesz, że blondas nie owija w bawełnę i nie przebiera w słowach.
Prosty, mocny przekaz.
– Lily, spróbuj na niego jakoś wpłynąć,
błagam!
– Ty z nim porozmawiaj, ja nawet nie wiem w
jakich okolicznościach ci obiecał, że porozmawia z Jasperem – rozłożyłam
bezradnie ręce. – Złap go po śniadaniu i poproś, żeby nic nie wspominał o
waszym miłosnym epizodzie – wyszczerzyłam zęby, za co oberwałam w ramię. –
Swoją drogą, to masz zamiar dzisiaj próbować znowu porozmawiać z Jasperem?
– Po tym jak mnie wczoraj potraktował to nie.
Mam jeszcze jakieś resztki dumy – skrzywiła się. – Czekam aż przyjdzie i
przeprosi. Wczoraj Luke mi uświadomił, że to w najmniejszej części nie jest
moja wina, nie wiem dlaczego do tej pory latałam za Jasperem i prosiłam się o
rozmowę. Każde pogodzenie się wychodziło ode mnie. Za każdym razem to ja
wyciągałam rękę. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nadal za nim tęsknię,
wiesz? Za tym Jasperem z wakacji, za Jasperem, którym był w zeszłym roku, zanim
się okazało, że całował się na boku z inną. Nigdy mu tego nie wypomniałam.
Wybaczyłam i starałam się zapomnieć. Teraz zachowuje się okropnie, ale wiem, że
gdzieś tam ciągle czeka ten Jasper, w którym się zakochałam – westchnęła
ciężko. – No i teraz rozumiem Kate – dodała, a ja spojrzałam na nią pytająco,
bo nie wiedziałam o czym mówi.
– W jakim sensie ją rozumiesz? – spytałam, bo
nie wyjaśniła. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
– Brakuje mi seksu – wyznała, a ja prychnęłam
jak rozjuszona kotka.
– Błagam cię Angelina, nie zaczynaj! –
oburzyłam się, a ona zachichotała.
– Co ja mogę poradzić na to, że tak jest. Jak
już zaczynasz to regularnie robić, to po długiej przerwie zaczyna tego brakować
– wyszczerzyła zęby i zarumieniła się lekko. – Ostatni raz kiedy to robiliśmy, były
wakacje, bo odkąd wróciliśmy do Hogwartu, to ciągle się kłócimy.
– Ale przecież między kłótniami jest dobrze,
nie?
– Niby tak, ale wtedy i tak do niczego nie
dochodzi. Zwykle on nie ma nastroju, czasami ja. Te kłótnie są naprawdę
wykańczające psychicznie.
– No popatrz, a mówią, że najlepszy jest seks
na zgodę – mruknęłam ironicznie.
– Evans! Po takiej deklaracji żałuję, że w tym
momencie nie jesteśmy pokłóceni – tuż obok mnie usiadł Potter, szczerząc do
mnie zęby. Jego ręka przeczesała włosy, robiąc na nich jeszcze większy bałagan.
Standardowo zrobiłam się czerwona jak burak.
– Potter uważaj na słowa – warknęłam i
pacnęłam go lekko w łeb, jednak po chwili uśmiechnęłam się do niego promiennie.
– To nie ja głosiłem śmiałe tezy na temat
seksu – odparował, specjalnie próbując mnie wpędzić w zakłopotanie.
– Czy ja dobrze słyszałem, że przez gardło
Evans przeszło słowo seks? – obok Jamesa usiadł Syriusz, który wbił we mnie rozbawione
spojrzenie. – No, no, nasz mały prefekcik w końcu dojrzewa do tak trudnych
słów. Czyżby terapia peleryny niewidki zadziałała? – Black wyszczerzył zęby w
identycznym uśmiechu, jak jego najlepszy przyjaciel. James natomiast parsknął
śmiechem.
– Nie mam zamiaru słuchać waszych dziecinnych
docinek – pokazałam im język i wstałam od stołu. – Idę do sowiarni wysłać list
do rodziców. Angela idziesz ze mną? – zwróciłam się do przyjaciółki, która była
mocno zdezorientowana.
– Tylko nie chwal się rodzicom co robisz na
korytarzach, bo jeszcze może się oberwać biednemu Rogaczowi za sprowadzanie ich
córki na złą drogę – rzucił Syriusz i roześmiał się ze swojego żarciku.
Posłałam mu spojrzenie mówiące, że szczerze wątpię w jego inteligencję.
– Bardziej ciekawa byłabym reakcji pani Bridge
na wieść, że bezcześcisz ciało jej córki – syknęłam jadowicie, a Angelina
roześmiała się głośno. – Chodź Angelina, Łapa musi naładować baterię zanim
znowu pójdzie na maraton łóżkowy z Kate.
– I tak wiem, że zazdrościsz! – zawołał
Syriusz, jednak ja tylko roześmiałam się. Widziałam autentyczne przerażenie w
jego oczach, gdy docięłam mu o matce Kate.
– Angelina, nie zapomnij, że za godzinę
pierwszy trening. Zarezerwowałem boisko do 16, będziemy szukać nowego pałkarza
i dwóch ścigających – zawołał za nami James, a ona mu tylko pokazała kciuk
uniesiony w górę.
– Do 16? Czy on oszalał? – spytałam. Wizja 6
godzin siedzenia na miotle kompletnie mnie przerażała.
– Przynajmniej oderwę się myślami od Jaspera –
Angelina wzruszyła ramionami. – Poza tym słyszałaś, musimy znaleźć nowych
zawodników, a to zawsze zajmuje mnóstwo czasu. Doskonale wiesz jak Rogacz
podchodzi do quidditcha. A to nasz ostatni rok, na pewno chce wygrać ostatni
raz puchar.
– Może przejdę się na trybuny pooglądać. I tak
nie mam nic do roboty – stwierdziłam.
– Co się stało wczoraj między tobą, a
Potterem? – spytała, rzucając mi zaciekawione spojrzenie. – Jeszcze popołudniu
nie odzywał się do ciebie, a dzisiaj obrót o 180 stopni. No i te docinki
Syriusza o pelerynie, o co chodziło?
– Zadziałała terapia szokowa Mitchella –
odparłam i roześmiałam się na widok jej zdezorientowanej miny. Opowiedziałam
jej wszystko, pomijając fakt, że rzeczywiście całowaliśmy się z Lukiem. Gdy
skończyłam, jej usta ułożone były w idealne kółko.
– Wow! To było mega romantyczne – powiedziała
po chwili i uśmiechnęła się. – I co teraz w sumie? Kiedy idziecie na randkę? A
może już się umówiliście?
– Jak mnie zaprosi, to się zgodzę. Mam już
dość zabawy w kotka i myszkę. Dojrzałam do tego, żeby przyznać, że mi na nim
zależy i chciałabym, żebyśmy byli parą, bo sama przyjaźń mi nie wystarcza. Moja
reakcja na niego mówi sama za siebie – uśmiechnęłam się lekko. – Mamy jeszcze
parę rzeczy do wyjaśnienia między sobą, ale po wczorajszym dniu jestem dobrej
myśli i po praz pierwszy od dawna czuję, że to zmierza w dobrym kierunku.
– Cieszę się, że wszystko zaczyna się w końcu
układać – Angelina posłała mi szczery uśmiech. – Z jednej strony wszyscy wkoło
wiedzą, że jesteście dla siebie stworzeni, ale z drugiej, gdy w końcu zaczniecie
być ze sobą, to będzie takie dziwne – dodała po chwili i roześmiała się. – Kto
by pomyślał jeszcze całkiem niedawno, że Evans i Potter razem… – wywróciłam
oczami do góry po jej słowach. W tym momencie doszłyśmy do sowiarni, gdzie
wybrałam jedną ze szkolnych sówek i przymocowałam jej list do nóżki, po czym
obserwowałyśmy w ciszy jak znika za horyzontem.
***
Godzinę później szłam razem z
Kate na boisko quidditcha, gdzie trwała już rozgrzewka Gryfonów. Usiadłyśmy w
najwyższym rzędzie trybun i obserwowałyśmy jak zawodnicy i potencjalni
zawodnicy okrążają boisko na miotłach. To była bardzo dobra decyzja, żeby
zacząć od prostego ćwiczenia, bo już na wstępie odpadło kilka osób, które nie
radziły sobie z lataniem. Po chwili James odesłał z kwitkiem te osoby, niektóre
zostały na trybunach, by obserwować dalsze eliminacje, większość jednak poszła
do zamku ze spuszczonymi głowami.
– A gdzie straciłaś swoją miłość? – spytałam
uszczypliwie. Kate nie odpowiedziała, bo przegryzała właśnie śniadanie, które
wzięła na wynos z Wielkiej Sali. Pokazała jedynie palcem na postać stojącą obok
Jamesa. Faktycznie, gdy wytężyłam wzrok zauważyłam, że to Syriusz w kompletnym
stroju do gry. – Łapa chce grać w tym sezonie? – spytałam zdziwiona. Owszem, w
wakacje grywał z Jamesem, jednak nie wiedziałam, że na tyle to lubi, żeby iść
do drużyny. Szczególnie, że w poprzednich latach nie próbował się dostać.
– Potter go namówił – odparła, gdy przełknęła
to, co miała w buzi. – Ponoć Rogacz już od początku roku analizował wszystkich
kandydatów na ściągających i stwierdził, że nikt nie spełnia jego wymagań, więc
wyprosił, żeby Łapa przyszedł na eliminacje, bo gdy trochę potrenuje to będzie
świetnym graczem.
– Jak mógł prześwietlić wszystkich kandydatów,
skoro nie wiedział kto przyjdzie?
– Potter ma zasadę, że przed przyjściem na
eliminacje do drużyn trzeba się zapisać – wzruszyła ramionami. – Wtedy może się
przygotować i już na początku przepytać choćby z zasad gry.
– On jest naprawdę nienormalny – stwierdziłam.
Przez cały czas obserwowałyśmy co się dzieje na dole. W połowie dołączyli do
nas Lupin i Pettigrew. Najpierw James przy pomocy Angeliny próbował wybrać
pałkarza. Kandydaci dostali pałki do rąk i ich pierwszym zadaniem było odbić
zwykłą piłeczkę wielkości tenisowej. Kilku nie udało się w ogóle trafić, więc
James ich od razu odsyłał. Później każdy po kolei wsiadał na miotłę i kandydat,
James i Angelina wylatywali w trójkę w powietrze. Angelina odbijała prawdziwe
tłuczki w stronę okularnika, a kandydat miał za zadanie go bronić przed
tłuczkami. Wszystko szło dobrze, dopóki jeden z kandydatów, zamiast w tłuczka,
trafił w głowę Jamesa, a chwilę później tłuczek trafił kapitana w twarz. Potter
zleciał z miotły, na szczęście z małej wysokości. Wydałam z siebie zduszony
okrzyk i przerażona całą sytuacją zerwałam się z miejsca i pobiegłam ile sił w
płucach na miejsce. Wokół kapitana zebrała się cała drużyna, jedynie Angelina
na miotle w szale wyzywała trzecioklasistę, który zwalił Jamesa. Przecisnęłam
się i przeraziłam, gdy zobaczyłam zakrwawioną twarz bruneta. James się nie ruszał,
Syriusz go próbował ocucić.
– James! James słyszysz mnie?! – klęknęłam
obok niego i potrząsnęłam. – Na co czekacie?! Lećcie po Madame Pomfrey! –
wrzasnęłam na gapiów dookoła.
– Nie trzeba, nic mi nie jest – mruknął
poszkodowany, a ja odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam jego głos. Potter stracił
na chwilę przytomność, ale na szczęście się ocknął. Nadal leżał z zamkniętymi
oczami, ale cały czas zapewniał, że za chwilę mu przejdzie i kontynuują
trening.
– Nie wydurniaj się, trzeba cię wziąć do Skrzydła
Szpitalnego. Twoja twarz wygląda jak kupa posiekanego mięsa – warknęłam.
– Najważniejsze, że nadal ci się podobam –
powiedział i otworzył oczy, a wszyscy zebrani roześmiali się głośno. Mimo całej
sytuacji, uśmiechnęłam się delikatnie i zarumieniłam. Jeśli był w stanie
żartować, to na szczęście nie było z nim tak źle.
– Majaczysz Potter, trzeba cię zabrać do zamku
– zbyłam go. – Chłopaki pomóżcie go zanieść – zarządziłam i Syriusz wraz z
Remusem podeszli do przyjaciela chcąc go podnieść. Jednak James był uparty i
sam wstał do pozycji siedzącej, skrzywiając się lekko, zapewne z bólu.
– Nigdzie nie idziemy, już wstaję, trzeba
dokończyć nabór do drużyny – oznajmił i wstał szybko. Jednak chyba się
przeliczył, bo zachwiał się i prawie upadł, na szczęście Black złapał go w
porę. – No dobra, pół godziny przerwy, muszę dojść do siebie – dodał
zdezorientowany.
– Na miłość boską James! Chodźmy do pani
Pomfrey, możesz mieć wstrząśnienie mózgu – jęknęłam.
– To tylko małe draśnięcie, bywało gorzej –
uśmiechnął się do mnie, po czym skrzywił lekko. – Pójdę do szatni się umyć i
zmienić koszulkę i wracamy do naboru – zarządził i zaczął iść w stronę szatni.
– Poczekaj! Pójdę z tobą – zawołałam za nim i
chwyciłam go pod ramię, żeby w razie czego się nie przewrócił.
– Czyli jeśli chcę cię potrzymać za rękę, to
muszę częściej spadać z miotły? – wyszczerzył zęby, a ja przewróciłam oczami.
– To nie jest śmieszne James. Powinieneś iść
do Skrzydła Szpitalnego, chyba masz złamany nos, ciągle leci ci krew –
mruknęłam zmartwiona. To naprawdę nie wyglądało dobrze. Nie było miejsca na
jego twarzy i koszulce, które nie byłoby poplamione krwią.
– Cholerny dzieciak. Ale parę w rękach ma
niezłą, trzeba przyznać. Nadawałby się na pałkarza, tylko nie chcę ryzykować
życiem reszty zawodników – powiedział, oglądając swoją koszulkę. Weszliśmy do
szatni, gdzie skierowałam go od razu do łazienki, zaklęciem przywołałam ręcznik
i ławeczkę i posadziłam go na niej.
– Ściągnij koszulkę – poleciłam, a w tym
czasie z apteczki wyciągałam gaziki.
– Gdybym wiedział, że pierwszy trening w
sezonie skończę bez koszulki z tobą w szatni, kazałbym się wcześniej zdzielić
pałą w łeb – wtrącił rozbawiony, ale posłusznie ściągnął koszulkę. Gdy to
zrobił, musiałam całą siłą woli powstrzymywać się, żeby nie gapić się na jego
delikatnie umięśnione ramiona. Jednak mój wzrok został tam kilka sekund dłużej,
niż powinien, a on to oczywiście zauważył i uśmiechnął się zawadiacko. Podeszłam
do niego i drżącymi rękami ściągnęłam mu okulary. Gdy chciałam je odłożyć,
poczułam jak jego dłonie zaciskają się pewnym uściskiem na moich nadgarstkach.
Przez moje ciało przeszła fala gorąca, a serce zabiło kilkukrotnie szybciej.
– Nie spinaj się tak – powiedział łagodnie. –
Przecież to tylko ja – spojrzał mi w oczy i posłał delikatny uśmiech. Wzięłam
głęboki oddech i wyswobodziłam się z jego uścisku, odkładając równocześnie
okulary na umywalkę. Wzięłam gaziki i zatamowałam krew, która ciągle płynęła z
nosa.
– Boli? – spytałam szeptem.
– Przy tobie nic mnie nie boli – odparł,
spoglądając mi prosto w oczy. Nacisnęłam placem jego nos delikatnie, a on się
skrzywił i syknął z bólu.
– No popatrz, a jednak coś tam cię boli –
zaśmiałam się.
– Każdy ból jest warty twojej obecności –
odparował. Z każdą jego deklaracją, moje serce podskakiwało coraz wyżej.
Wiedziałam, że robi to specjalnie, żeby mnie zakłopotać. No i musiałam mu
przyznać, że świetnie mu szło. Nie mogłam uwierzyć w to, jak zmienny potrafi
być. Wczoraj był zimny i niedostępny, a dzisiaj flirtuje ze mną na maksa.
– Masz złamany nos. Mogę spróbować go naprawić
zaklęciem, ale pewniejsze będzie, jeśli zrobi to madame Pomfrey – oznajmiłam,
ignorując jego ewidentne zaczepki.
– Zrób to.
– Jesteś pewny? Przecież ja…
– Ufam ci, jestem cały twój – przerwał mi
rozkładając ręce na boki i wyszczerzył zęby. Chyba nawet nie zdawał sobie
sprawy jak na mnie działa.
– Będzie boleć – ostrzegłam, a on wzruszył
ramionami. Zbliżyłam różdżkę do jego nosa i wypowiedziałam w myślach zaklęcie.
Nastąpił cichy trzask kości wracającej na swoje miejsce. Potter skrzywił się,
ale nie wydał z siebie dźwięku. – Boli jeszcze? – spytałam zmartwiona.
– Sprawdź – mruknął i chwycił moją dłoń, po
czym przystawił mój palec do nosa. Jego dotyk działał na mnie jak narkotyk. Z
miejsca, w którym mnie dotknął rozeszło się ciepło, a serce jeszcze bardziej
przyspieszyło, o ile to w ogóle możliwe. Wydawało mi się, że wręcz słyszę, jak
łomocze. Nacisnęłam na jego nos, ale nie zrobiło to na nim najmniejszego
wrażenia. Staliśmy chwilę w tej dziwnej pozie. On siedział bez koszulki na
małej ławeczce, a ja stałam nad nim i dotykałam jego nosa. Gdy zdałam sobie z
tego sprawę, odeszłam krok do tyłu i rozejrzałam się wokół, nie wiedząc co
zrobić ze wzrokiem i dłońmi.
– Możesz umyć się dokładnie pod umywalką –
wskazałam na nią palcem. – No i przydałaby ci się nowa koszulka, a tą trzeba
wyprać – zdawałam sobie sprawę z tego, że ględzę bez sensu i składu, jednak
nagle byłam mocno zestresowana tym, że jesteśmy tutaj sami. Potter bez słowa
wstał i podszedł do umywalki, pochylił się nad nią i zaczął dokładnie obmywać
głowę, szyję i ramiona. Dopiero, gdy zajął się sobą, spojrzałam na jego nagie
plecy i poczułam przyjemne szarpnięcie w okolicy brzucha. Gdy był zajęty myciem
się, jego mięśnie pleców delikatnie poruszały się, napinając tu i ówdzie.
Zauważyłam wielkiego siniaka na barkach, który musiał być wynikiem jego upadku.
Nie wiedziałam co mnie podkusiło, ale podeszłam bezszelestnie i dotknęłam
dłonią tego siniaka. James zastygł w bezruchu, ja wodziłam ręką po jego
plecach, a woda płynęła z kranu, wydając cichy szum. Chyba zaskoczył go mój
śmiały ruch, bo nadal trwał w bezruchu, pochylony nad umywalką. Chwyciłam drugą
ręką ręcznik, przejechałam ręką od jego pleców, przez bok i brzuch, aż
oderwałam ją i zakręciłam wodę, po czym jakby nigdy nic podałam mu ręcznik.
– Chyba już jesteś czysty – powiedziałam,
tłumiąc śmiech. Miał zdezorientowaną minę, ale po chwili uśmiechnął się lekko i
wytarł buzię. Jego nos zdobił ogromny, fioletowy siniak, jednak nic a nic nie
odbierał mu uroku.
– To tak się bawimy panno Evans? – spytał i
oparł się dłonią o lustro. Mój wzrok przykuły mięśnie ramion, które pod wpływem
ciężaru ciała Jamesa, napięły się.
– Nie wiem o co ci chodzi – wzruszyłam ramionami
i spojrzałam znowu na jego twarz. – Nie masz zawrotów głowy? – spytałam,
specjalnie zmieniając temat.
– Przy tobie zawsze mam – odparł.
– Pytam poważnie, chcę mieć pewność, że nie
masz wstrząśnienia – zniecierpliwiłam się.
– A ja odpowiadam poważnie – puścił mi oczko,
a ja wywróciłam oczami, jednak uśmiechnęłam się.
– To szukaj czystej koszulki i wracamy na
boisko – zarządziłam i odwróciłam się, kierując do wyjścia.
– Myślałem, że wolisz mnie bez koszulki –
odpowiedział wesoło i usłyszałam, że idzie tuż za mną.
– Wolę, ale nie lubię się dzielić – rzuciłam beztrosko,
a on roześmiał się głośno.
– Jesteś niemożliwa Evans – zrównał ze mną
krok i nie odrywając ode mnie wzroku, podszedł do swojej szafki i wyciągnął
nową koszulkę, którą od razu włożył.
***
– Powiesz mi, co tam robiliście w tej szatni? –
Kate po raz tysięczny zadała to samo pytanie. Obserwowałyśmy dalszą część
treningu, którą wznowiono po naszym powrocie. James na moją prośbę nie wsiadł
już na miotłę i kierował naborem z ziemi. Poza tym chyba jednak trochę
pobolewała go głowa, więc pewnie nie chciał bezsensownie ryzykować.
– Kate mówiłam ci, że nic nie robiliśmy. James
się umył, naprawiłam mu złamany nos i wróciliśmy tutaj – wyrecytowałam po raz
tysięczny.
– Jasne – prychnęła. – I mam ci uwierzyć, że
trwało to wszystko pół godziny, a wy się nawet nie pocałowaliście?
– Czy ja ciebie wypytuję ile razy dziennie
całujesz się z Syriuszem? – warknęłam. – Poza tym wyobraź sobie, że można
spędzać ze sobą czas i nie migdalić się non stop – dodałam sarkastycznym tonem.
Ona już otwierała usta, żeby mi odpyskować, ale uciszyłam ją ręką. – Nie chcę
słuchać niczego, co wydarzyło się ostatniej nocy – ucięłam rozmowę, a ona prychnęła
obrażona. – Teraz patrz, bo sprawdzają Blacka.
W powietrze wzbijał się
Syriusz, który z obecnym ścigającym i innym kandydatem mieli wykonać parę podań
i spróbować strzelić gola. James miał rację, że Syriusz był świetnym pretendentem
na ścigającego. Był zdecydowanie najlepszy ze wszystkich, więc nikt nie mógł
zarzucić Potterowi, że Łapa dostał się do drużyny dzięki ich przyjaźni. Na
koniec treningu James ogłosił swoje decyzje i dwóch nowych ścigających oraz
pałkarz zostali przyjęci do drużyny. Reszcie kandydatów podziękował i wszyscy
zaczęli się rozchodzić.
– Miał być jeszcze godzinny trening w nowym
składzie, ale niestety ja dzisiaj odpadam, więc widzimy się w poniedziałek po
zajęciach. Możecie zmykać do zamku – uśmiechnął się do nich i skinął głową.
Angelina podeszła do nas, a Remus i Peter do Syriusza i Jamesa. Zaczęłyśmy iść
w stronę zamku.
– Idźcie beze mnie – usłyszałam za sobą jak
James mówi do reszty Huncwotów. – Lily! – zawołał, a ja odwróciłam się. –
Możemy porozmawiać? – spytał z łagodnym uśmiechem, a ja skinęłam głową.
– Do zobaczenia w dormitorium – rzuciłam dziewczynom
na pożegnanie i zaczęłam iść w stronę okularnika.
– Jaka szkoda, że Rogaś nie wziął ze sobą
niewidki, co Evans? – zaczepił mnie Łapa, gdy się mijaliśmy, a ja skwitowałam
to pobłażliwym uśmiechem. Im bliżej byłam Jamesa, tym szybciej biło moje serce.
Denerwowało mnie to, że tak reagowałam na niego. Czy to kiedyś minie? Jak tak,
to kiedy? Przecież nie mogę mieć za każdym razem stanu przedzawałowego. W końcu
stanęłam przed nim, obserwując co robi. Zapinał właśnie skrzynkę z wszystkimi
piłkami.
– Przejdziemy się? – spytał, odwracając się w
moją stronę. W jednej ręce trzymał swoją miotłę, a w drugiej walizkę z piłkami.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi. – To może zaniesiemy to do szatni, co? – wskazał głową
na wymienione wcześniej przedmioty. Zgodziłam się i w ciszy zaczęliśmy iść w
kierunku szatni. James wszedł do środka, a ja za nim. Odłożył miotłę i
skrzynkę, po czym usiadł na jednej z ławeczek. Usiadłam naprzeciwko niego.
– Pomyślałem, że jeśli mamy ruszyć dalej, to
nie możemy w nieskończoność odkładać tej rozmowy – zaczął mówić, przerywając
ciszę. – Chciałbym, żebyśmy zaczęli z czystym kontem znów, ale zarówno ja, jak
i ty chcemy się dowiedzieć kilku rzeczy. Myślę, że nie przeskoczymy tego w
żaden sposób, a ja naprawdę myślę o tobie na poważnie. Wiem, że często
zachowuję się jak duże dziecko. Cały incydent z Natalie w wakacje… Na początku
myślałem, że to dobra okazja, żeby wzbudzić w tobie zazdrość. Wiem, że to żadne
wytłumaczenie, ale nie zdawałem sobie sprawy, że wtedy na klifie aż tak cię
zraniłem. Dopiero, gdy usłyszałem, że wyjeżdżasz… Powinienem cię zatrzymać,
przeprosić, cokolwiek. Powinienem od razu przyjechać, a nie łudzić się, że
załatwię to listownie. Nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak cię to dotknęło.
Gdy zjawiłem się u ciebie, miałem wszystko poukładane w głowie, chciałem
powiedzieć coś, rzucić jakimś żartem i byłem pewny, że to się dobrze skończy. A
ty na mnie nawrzeszczałaś. I wyglądałaś jak anioł. Tylko ja mogłem doprowadzić
anioła do takiego stanu – uśmiechnął się smutno. – Potem dowiedziałem się o
tym, że całowałaś się z Mitchellem. Gdyby nie Łapa, rozwaliłbym całe dormitorium
w drobny mak, a potem poszedł do niego i mu przywalił. No i jeszcze ten
artykuł, w którym było tyle waszych wspólnych zdjęć, w dwuznacznych sytuacjach.
Chęć zabicia Mitchella przysłonił atak na ciebie. Wyładowałem emocje na Averym,
zresztą należało mu się. Luke zaprzeczył, że coś do siebie czujecie, ale to i
tak mnie nie uspokoiło. Gdybyś wiedziała, co się działo w mojej głowie później…
Sam do końca nie rozumiem mojego zachowania i co chciałem nim osiągnąć. Wiem
tyle, że gdy Luke mnie zaczepił wczoraj, coś we mnie pękło i zrozumiałem, że
nawet jeśli zaczęłabyś z nim być, to walczyłbym o ciebie. Nie mogłem odpuścić.
Zresztą, wiesz o tym, bo byłaś ze mną pod tą peleryną… Dlatego przepraszam cię
za wszystko, za moje zachowanie, szczególnie za wakacje i całą aferę z Natalie,
no i za ostatnie dni – zakończył swoją wypowiedź, patrząc mi w oczy. Mówił tak
żarliwym tonem, że nie miałam żadnych wątpliwości, że mówi szczerze.
– Dziękuję – powiedziałam cicho. – Nie wiem od
czego mam zacząć. Doskonale wiesz o tym, że mi na tobie zależy, bo powiedziałam
ci to kilka razy w wakacje. Dlatego tak bardzo mnie zraniło twoje zachowanie na
klifie, kiedy nam Natalie przerwała. Siedzieliśmy i o mało nie zaczęliśmy się
całować, a ty jej powiedziałeś, że nic nie robimy, jakbyś nie chciał się do
tego przyznać. Wmówiłam sobie, że tak naprawdę to nie chcesz sprawić, żebym
była zazdrosna, tylko po prostu bawisz się mną. Podoba ci się Natalie, więc
chciałeś mieć i mnie i ją. Wiem, że nisko cię oceniłam i przepraszam…
– Nie przepraszaj mnie, miałaś pełne prawo tak
o mnie myśleć – przerwał mi na chwilę.
– Wróciłam do domu i chciałam cię wyrzucić z
myśli. Obiecałam sobie, że koniec z tobą, raz na zawsze. Luke’owi udało się
poskładać mnie do kupy i poszliśmy razem na wesele Royala, na które miałam
zamiar cię zaprosić. Muszę być z tobą szczera, chociaż trudno uwierzyć w taką
głupią wymówkę. Ale nie było żadnego podejrzenia o to, że Luke jest gejem. Po
prostu wpadliśmy na głupi pomysł udawania pary, bo przecież jestem byłą
dziewczyną Adama, a on jego kuzynem, więc ludzie patrzyli na nas krzywo. A my
sobie z tego nic nie robiliśmy i bawiliśmy się w najlepsze. Potem zniknęliśmy
za domem z kilkoma butelkami szampana i tam leżąc na trawie rozmawialiśmy o
naszych niespełnionych sympatiach. Ja o tobie, on o swojej. I nagle któreś z
nas, już nawet nie pamiętam kto, rzucił hasłem, że los jest niesprawiedliwy, bo
skoro jesteśmy tak dobrymi przyjaciółmi i tak świetnie się dogadujemy, to
dlaczego po prostu nie mogliśmy się w sobie zakochać. No i Luke chciał
spróbować, czy coś poczujemy, jak się pocałujemy. Nie byłam tym pomysłem
zachwycona, bo wiedziałam, że nic do niego nie czuję. I tak się pocałowaliśmy,
ale od razu od siebie odskoczyliśmy, bo to było jak całowanie brata. Nadal
jechałam do Hogwartu z postanowieniem, że rozdział pod tytułem James jest
definitywnie zamknięty. Ale jak cię zobaczyłam na peronie, to jakby cały świat
stanął w miejscu i byliśmy tylko my…
– Też to czułem – James uśmiechnął się.
– No i już wiedziałam, że nie dam rady tego
przekreślić. Wpadłyśmy z Kate na pomysł wykorzystania pocałunku z Lukiem jako
sposobu na ciebie. Żebyś poczuł się jak ja z Natalie. No a jak sam wiesz,
zadziałało odwrotnie. Na dodatek wiarygodności dodał temu artykuł. Nie
wiedziałam o co ci chodzi, nie chciałeś ze mną rozmawiać, nie miałam pojęcia
jak mam się przebić przez mur, który zbudowałeś. Ale na szczęście już po
wszystkim i mam nadzieję, że to będzie zmierzać ku lepszemu.
– Dziękuję – powiedział cicho i zapadła
chwilowa cisza między nami.
– Nie było tak źle jak myślałam – mruknęłam i
uśmiechnęłam się lekko. – Nie wiem dlaczego, ale myślałam, że to się skończy
kłótnią.
– Może dlatego, że od czterech lat prawie
każda nasza rozmowa kończy się kłótnią? – wyszczerzył zęby, a ja roześmiałam
się.
***
Witam
Was kochani!
To
pierwszy rozdział dodany tutaj, na bloggerze. Smutno mi, że tamten adres już
nie istnieje, ale cóż zrobić? Trzeba ruszać dalej, nie stać w miejscu J
Tak,
wiem, obiecałam Wam kiedyś, że będzie się pojawiać jeden rozdział na miesiąc,
ale jak zwykle nie dotrzymałam obietnicy… Wiem też, że mam opóźnienie, bo
rozdział miał być do 14 kwietnia. No, ale 3 dni w tą czy we w tą, żadna różnica
:D.
Rozdział
miał być o czymś innym, ale jakoś jak zaczęłam dzisiaj pisać, to mnie
skierowało na inne tory i wyszło jak wyszło. Pomysł z treningiem jest świeży i
pewnie mocno niedopracowany, ale nic lepszego nie wymyślę.
Dobra,
już nie ględzę, tylko zapraszam do czytania J
Pozdrawiam
i kocham Was!
Wasza
Leksia <3
Rozdział mi się bardzo spodobał. Lili tak bardzo jest skrępowana sensualnością, że zastanawiam się jak to będzie jak dojdzie między nią a Rogaczem do czegoś. Docinki Jamesa i Syriusza genialne. Katie jak zawsze ciekawska. Brakuje mi trochę postaci Lupina, ale chyba celowo to robisz. Podczas czytania strasznie mi brakowało pocałunku Lili i Jamesa w szatni. Jakoś wydawało mi się, że to napięcie między nimi znów go wywoła. Luka pomysł na zdobycie Angeliny chyba nie bardzo wypali. No chyba, że będzie cierpliwie jej serce zdobywał. Bo skoro jej się wydaje, że ona mu się już nie podoba. Zastanawiam się czy ona chce tak myśleć i to uczucie wypiera czy bardziej Jasper zaprząta jej głowę.Ale on jest egoistycznym dupkiem. Przepraszam jakoś za nim nie przepadam. Jak zwykle czuję nie dosyt twojego opowiadania. Będę z niecierpliwością oczekiwać twojej notki.
OdpowiedzUsuń~Mordzia
Uwielbiam Syriusza!!!<3
OdpowiedzUsuńJego docinki są po prostu boskie. Dobrze, że Lily i James w końcu ze sobą porozmawiali i wszystko wyjaśnili. Jeszcze później zrobiłaby się z tych niedomowień jakaś afera. Cieszę się, że Angeli nie układa się z Jasperem (buhahahaha 😈). Mam nadzieję, że Luke'a plan wypali i w przyszłych rozdziałach będziemy mogli czytać o ich związku ;)
Pozdraeiam i czekam na następny rozdział
A. Malfoy
Nowy rozdział - jaka radość!!! <3 Napisałaś, że coś zmieniałaś i rozdział nie jest taki jaki miał być. Nie wiem jaki miał być, ale taki jaki jest, jest super :) Bardzo dobrze się go czytało, fajnie, że wreszcie doszło do poważnej rozmowy Lily - James, która dla odmiany nie skończyła się kłótnią;) Czekam w nadziei, że niedługo Rogacz faktycznie zaprosi ją na randkę, a ona naprawdę się zgodzi:D Wielki plus za Luke'a. Uwielbiam tę postać, ciekawie ją wykreowałaś. Pozdrawiam i życzę dalszej weny! :D
OdpowiedzUsuńOd: Klaudia Leksi. ��
OdpowiedzUsuńJako nałogowa leksiowa czytelniczka czuję się w obowiązku zaświadczyć o mojej nieodmiennej fascynacji do Twojego warsztatu. Dzięki za ten rozdział! Rozumiem, że multum pracy i nauki nie pozwala pisać tak często, jakbyś chciała, dlatego tym bardziej dziękuję, że znalazłaś chwilę, żeby go dokończyć i wrzucić dla umilenia iście wiosennego nastroju �� Były momenty, w których płakałam ze śmiechu, ale głównie rozpływałam się nad długo oczekiwanym przeskokiem z oziębłych relacji Lily i Jamesa aż do wymownego sygnału wiszącej w powietrzu miłości. Skumaj ich wreszcie, bo przyjdzie dzień do zastosowania ostrzejszych środków. ☝ Jak wytarmoszę tych Twoich uparciuchów za kudły, to zrozumieją, że z mugolami nie ma żartów. Jestem już tak niecierpliwa, że zaczynam się upodabniać do Luke'a. �� Pozdrowionka dla Huncwotów, którzy, jak przypuszczam, szykują dla hogwartyczków milutką niespodziankę? ��Znając ich nieprzeciętne zdolności płonne to będą nadzieje, ale ostatecznie... coś się chyba z murów zamku ostanie? Z bijącym serduchem czekam na nowy rozdział. Akurat na Twój warto swoje odczekać... Bądź co bądź jesteś mistrzynią w zaostrzaniu ciekawości i to wtedy, kiedy już człowiek sobie myśli, że ostatnie linijki nie wniosą niczego nowego... No chyba już lepiej nie mogłam Cię skomplementować, c'nie? ��
Buziaki! ❤
W końcu! Nie mogłam się już doczekać.
OdpowiedzUsuńScena w szatni cudowna! Byłam równie zaszokowana co James xd
Cieszę się, że w końcu sobie wszystko wyjaśnili, ale to pewnie znaczy, że w najbliższych rozdziałach rozpęta się piekło xd
Trochę szkoda, że Luke już nie jest potencjalnym rywalem Jamesa, mam nadzieję, że jeszcze trochę powkurza naszego Rogasia :D
Życzę dużo weny i czasu! ;*
Zastanawiam się ile związek Angeliny i Jaspera jeszcze potrwa. Jak na razie zapowiada się na to, że niedługo się zakończy.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się plan Luke'a. Ciekawa jestem co z tego wyjdzie.
Dobrze, że Lily i James wszystko sobie wyjaśnili.
Czekam na kolejny rozdział.
Ejjjj ! A gdzie jakiś buziak między Miły i Jamesem ? Brakowało to żeby rozładować napięcie i uczcić nowy początek :( Suepr rozdział, uwielbiam to że każdy żartuje z pruderyjnej Lily. Mam nadzieję, że Angelina da sobie spokój z Jasperem bo jest kompletnym idota i wejdzie w związek z Jasperem. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział tym bardziej, że skończyłaś go w kulminacyjnym momencie. JEST NAM MAŁO!!
OdpowiedzUsuńMiałam problem ze znalezieniem twoje przeniesionego bloga, ale udało mi się ��
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze bardzo przyjemny, nie mogę ukryć, że najbardziej interesującą postacią jest dla mnie Luke. No i ulubioną. Także czekam z niecierpliwością na rozwinięcie jego wątku, bo pałam do niego absolutną miłością.
Lily trochę śmieszna w swoim zawstydzeniu seksualnością, więc mam nadzieję, że Rogacz coś prędko na to zaradzi, bo to nie może tak być :D
A, i scena w szatni była całkiem gorąca, trochę szkoda, że się nie rozwinęła bardziej, i bynajmniej nie chodzi mi o żadne seksy, tylko można było jeszcze trochę pociągnąć tę atmosferę. Ale i tak cieszę się, że sobie wszystko wyjaśnili.
Pozdrawiam i czekam na więcej :)
Rozdział wspaniały jak zwykle, nie mogłam przestać się uśmiechać podczas czytania. Luke jest cudowny zresztą jak huncwoci. Ciekawi mnie o co chodzi z tym naszyjnikiem który Lily dostała od Jamesa i mam nadzieję że w następnym rozdziale przeczytamy "Evans umówisz się ze mną?" ❤
OdpowiedzUsuńKochana Leksiu!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam nowy rozdział, zachwyciłam się i przeczytałam w jeden dzień od początku całego bloga (no dobra, też dlatego, że zwyczajnie nie pamiętałam wszystkiego xd). Czytałam naprawdę mnóstwo opowiadań o Lily i żadne nie jest tak dobre jak twoje. Współlokatorka chyba już myśli, że coś ze mną nie tak, bo kiedy czytałam od początku co chwila albo się śmiałam, albo wzruszałam aż do łez albo wkurzałam jak można było postąpić tak, a nie inaczej i w ogóle jaka ta Lily zawzięta, a James głupi :D
Tak czy inaczej, chciałam Ci tylko powiedzieć, że sprawiasz mi niesamowitą frajdę swoją opowieścią i mam nadzieję, że taką samą przyjemność jak ja z czytania, ty masz pisząc tego bloga :) Pozostaje mi życzyć weny i czekać wytrwale na następny rozdział :) Tymczasem powodzenia z magisterką...bo to chyba teraz, prawda? Trzymam kciuki!
Fistacja
Cześć! Czytałam blogi o tematyce Lily i Jamesa kiedy byłam w gimnazjum (a było to bardzo dawno temu, musiałam się wykłócać o impulsy internetu,żeby przejrzeć całe listy ulubionych blogów w poszukiwaniu nowych notek:P #dzieckoneostrady). Nie sądziłam, że wrócę do tego pod koniec studiów (i tym samym mocno utrudnię sobie zdawanie egzaminów). Twojego bloga znalazłam w 2017. Od tego czasu przeczytałam go całego pewnie 2-3 razy, niektóre rozdziały pewnie kilkanaście... Piszesz świetnie! Oczywiście nie wszystkimi wątkami byłam zachwycona, czasem chciałam żeby losy toczyły się inaczej, ale przecież nie zawsze wszystko idzie po myśli czytelnika i to cały urok :) Jestem pod wielkim wrażeniem Twoich zdolności w dopracowaniu dialogów, postaci i ogólnie całej formy. Naprawdę niewiele jest blogów gdzie tak dba się o poprawność języka (ogromny szacunek za to!). Niestety te wszystkie zalety sprawiają, że ciężko się czeka na następne rozdziały :D Mam jednak wrażenie,że każdy następny jest jeszcze lepszy od poprzedniego,więc wiem że jest na co czekać!
OdpowiedzUsuńPo "Szatni" zdążyłam już opracować w głowie miliony wizji przyszłości, chociaż i tak wiem że nas zaskoczysz pomysłami. Nie daj się namówić na przyspieszanie związku, prowadź losy Lily i Jamesa ich własnym tempem, na pewno wyjdzie super! ( Są jeszcze czytelnicy, którzy się cieszą że nie było pocałunku w ostatnim rozdziale, bo chcą sobie dawkować emocje!). Jeśli o emocjach mowa... Nie wiem jak to robisz,ale piszesz tak dobrze i realistycznie,że ja przeżywam wszystko razem z bohaterami. Przyspieszone bicie serca i te sprawy... Dzięki za to wszystko!
Życzę weny (to chyba bardziej życzenie dla czytelników;D), ale też wszystkiego dobrego dla Ciebie. Komentuje pierwszy raz,ale - jeśli sobie życzysz tego - obiecuję,że nie ostatni!
Pozdrawiam,
Kasia
Szczęśliwego nowego roku oraz dużo weny! Właśnie skończyłam czytać całego bloga (jakiś dziesiąty raz), co mogłaś wywnioskować po mojej niedawnej wiadomości na FB ;)
OdpowiedzUsuńLeksia, czekam na dalszy ciąg, że względu na ogromną miłość do Ciebie i jeszcze bardziej ogromny sentyment do Twojego bloga, jednocześnie mam nadzieję, że wszystko się u Ciebie układa, a w zasadzie pisanie komentarza tutaj to taka głupia drobnostka i pretekst do tego, aby życzyć Ci wszystkiego dobrego. Kto jak kto, ale Ty na to zasługujesz.
Do szybkiego przeczytania (mam nadzieję)!
G.C