Przejdź do głównej zawartości

63. Luke vs. James

Uczta dobiegła końca, więc wszyscy zaczęli wstawać ze swoich miejsc. Rozległo się szuranie krzeseł i głośne rozmowy między opuszczającymi salę uczniami. My również wstałyśmy z zamiarem udania się do dormitorium, chociaż jeśli miałabym wybierać, to wolałabym zaszyć się gdzieś z Kate, żeby opowiedziała mi o tym, co się działo w przedziale.  Sprawę dodatkowo komplikował fakt, że nie po drodze mi było chwalić się Angelinie tym, że całowałam się z Lukiem na weselu Adama. Co prawda ona nic do niego nie czuła, ale skoro Luke wyraził chęć walki o nią, to nie zamierzałam mu przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, z całego serca mu kibicowałam.

 – Idę porozmawiać z Młodym, nie czekajcie na mnie, bo potem może zostanę z Jasperem – rzuciła Angelina i pomknęła w stronę swojego młodszego brata, rozwiązując przy okazji jeden z moich problemów.

 – Kate, może zamiast do dormitorium przejdziemy się po zamku, co? – zaproponowałam czarnowłosej.

 – Lily, padam z nóg. O niczym innym nie marzę jak o położeniu się do łóżka – mówiąc to, ziewnęła potężnie.

 – Myślałam, że pogadamy o Potterze, a nie chcę w dormitorium przy reszcie dziewczyn – wyjaśniłam, przyciszając głos.

 – Jutro…

 – Jutro nie będzie kiedy. Chodź, wezmę cię do miejsca, gdzie będziesz mogła położyć się do łóżka – zaoferowałam, mając nadzieję, że uda mi się ją namówić.

 – Nie ściemniasz? – spytała podejrzliwie.

 – Nie, obiecuję. Jak nie będzie łóżka to sama możesz mi wymyślić karę.

 – Okej, to prowadź – zażądała i stłumiła kolejne ziewnięcie. Zaczęłam wspinać się po schodach, a za mną półwłóczyła nogami moja przyjaciółka. Kilkanaście minut zajęło nam dojście do miejsca, gdzie chciałam z nią pogadać. W końcu, gdy znalazłyśmy się na siódmym piętrze (czego nie omieszkała mi wypomnieć: „wyżej już się nie dało?!”), stanęłam przed ścianą i przeszłam wzdłuż niej trzy razy, myśląc o pokoju z mnóstwem poduszek i ogromnym łóżkiem. Po chwili pojawiły się drzwi, więc pociągnęłam klamkę i gestem zaprosiłam Kate do środka. Znalazłyśmy się wewnątrz niedużego, przytulnego pokoju, w którym znajdował się kominek z wesoło tańczącymi płomieniami i łóżko z kolumienkami, na które od razu walnęła się Bridge i położyła na plecach z błogim uśmiechem.

 – Wiem co to za pokój – mruknęła zadowolona z wygodnego łóżka. Spojrzałam na nią pytająco. – To tutaj mieliśmy z Syriuszem swój pierwszy raz – wyszczerzyła zęby, za co oberwała ode mnie poduchą. – Ej! Bo nic ci nie powiem! – oburzyła się.

 – Ile razy mam ci powtarzać, że nie interesują mnie twoje podboje miłosne z Blackiem? – odparłam i obrzuciłam podejrzliwym spojrzeniem łóżko, na którym leżała.

 – Spokojnie, wtedy było inne – powiedziała i zaśmiała się z mojej miny, która zapewne wyrażała ulgę. – Swoją drogą mogłam poinformować Syriusza, że idę z tobą, bo jestem z nim umówiona i pewnie będzie czekać.

 – Przeżyjecie bez siebie ten jeden wieczór – wywróciłam oczami. – Zresztą, Potter go na pewno czymś zajmie, nie martw się.

 – Potter jest dzisiaj wyjątkowo nie w sosie – zachichotała Kate. – Gdybyś widziała jego minę jak się dowiedział o twoim pocałunku z blondasem – wyszczerzyła zęby.

 – No właśnie, opowiadaj! – ponagliłam ją, ciesząc się, że sama zaczęła temat, który mnie interesował.

 – Tak w ogóle to czemu cię to tak interesuje? I dlaczego nagle chcesz, żeby był zazdrosny, co Lily? – spojrzała na mnie pytająco. – Ostatnim razem słyszałam, że masz dość i to koniec z uganianiem się za Potterem – przekrzywiła głowę i wbiła we mnie natarczywy wzrok, żądający wyjaśnień. Usiadłam zrezygnowana na łóżku, bo miałam nadzieję, że obędzie się bez tłumaczenia.

 – Nie uganiam się za nim, tylko chcę, żeby poczuł się jak ja, gdy on się zabawiał moim kosztem z Natalie. A po drugie, gdy go zobaczyłam na peronie… to było jakby wszystko się zatrzymało, a zostałam tylko ja i on. Nie wiem jak to opisać. Całą końcówkę wakacji wmawiałam sobie, że to koniec, że rozdział pod tytułem Potter jest definitywnie zamknięty. Jednocześnie zastanawiałam się jak to będzie, gdy się spotkamy. Odtwarzałam w myślach różne scenariusze, ale ostatecznie zdecydowałam, że nie dam się znów omotać i że nie zrobi na mnie najmniejszego wrażenia. A jak go zobaczyłam, to wszystko wzięło w łeb. Nie wiem dlaczego on na mnie tak działa. Po prostu zapominam o całym bożym świecie i liczy się tylko on. I dzisiaj cały mój plan runął. Po prostu nie potrafię o nim zapomnieć. Myśl co chcesz, ale cholernie mi na nim zależy. Nawet pomimo tego, że jestem zawiedziona tym jak mnie potraktował nad morzem. Rozum mówi daj sobie spokój, a serce swoje. I tak w kółko – wyznałam i westchnęłam. Nawet nie spodziewałabym się, że wypowiedzenie tego wszystkiego na głos przyniesie mi taką ulgę. Może i Luke wysłuchiwał o moich problemach, jednak nie ma to jak wygadać się porządnie przed kobietą.

 – Cóż ci mogę powiedzieć, panno Evans? Zabujałaś się po uszy – Kate uśmiechnęła się dziarsko. – Głowa do góry, jeszcze tak go urobimy, że znowu będzie latać za tobą dzień i noc i wołać „Evans, umówisz się ze mną?” – wyszczerzyła zęby, a ja uśmiechnęłam się na wspomnienie tych słów.

 – Nigdy w życiu nie podejrzewałabym, że tak bardzo będę chciała usłyszeć to pytanie – uśmiechnęłam się na pół smutno. – Jak to w końcu było w tym przedziale? – wróciłam do właściwego tematu.

 – W zasadzie żadnej szczególnej dyskusji nie było – wzruszyła ramionami. – Jak tylko wróciłam do przedziału, Potter zbombardował mnie tysiącem pytań, czy cię coś łączy z Mitchellem. Odpowiedziałam mu, że do tej pory nic was nie łączyło, ale zdążyłaś mi napomknąć, że całowaliście się na weselu Royala. Zapadła głucha cisza, a Potter tylko zacisnął zęby i zaczął gapić się w okno. Do końca podróży tak siedział i się nie odzywał. Zresztą, sama widziałaś jak wpadłaś. Huncwoci parę razy próbowali go jakoś pocieszyć, ale za każdym razem ciskał w nich piorunującym spojrzeniem i warczał, że mają mu dać spokój. Za którymś razem powiedziałam mu, że ma za swoje i że ma się nie użalać nad sobą, ale wtedy cała czwórka na mnie naskoczyła, więc dałam sobie spokój z dręczeniem go – zrelacjonowała, w tym samym czasie malując sobie wzorki na paznokciach różdżką.

 – Ciekawa jestem jak teraz się zachowa… Odsunie się na bok, czy będzie chciał to wszystko jakoś naprawić? Jak myślisz? – zagadnęłam, a ona spojrzała na mnie z figlarnym uśmiechem.

 – Potter odsunie się na bok? – zaśmiała się. – Lily, to jest facet, a facet to typowy zdobywca. Szczególnie Potter, którego mózg w dziewięćdziesięciu procentach składa się z chęci rywalizacji. Sama wiesz jak uwielbia grać w quidditcha. Przecież nawet jak graliśmy w piłkę plażową, to musiał być najlepszy. Pierwsze pewnie spróbuje wybadać grunt, czy jesteś z Mitchellem, czy flirtujesz, czy jednak to była ściema z tym pocałunkiem, a potem zacznie działać. Zresztą, nawet jak byłaś z Royalem w związku i spałaś u niego w domu, to Potter nie dawał ci spokoju, więc myślisz, że zatrzyma go jakiś dwumetrowy Krukon? – prychnęła.

 – Gorzej jak zacznie grać w otwarte karty i spyta mnie prosto z mostu czy kręcę z Lukiem – mruknęłam.

 – Wtedy będziesz miała problem – przyznała mi rację. – Nie możesz go okłamać i powiedzieć, że tak, ale jeśli się przyznasz, że nie, to stracisz broń – Kate wypowiedziała na głos moje myśli.

 – Jak ja nienawidzę takich gierek – cmoknęłam niezadowolona i walnęłam się na poduszki, wbijając wzrok w sufit. – Czy to całe flirtowanie nie mogłoby być oparte na szczerej rozmowie i czystych zagrywkach?

 – Wtedy byłoby pozbawione całej zabawy – odparła brunetka, a gdy zerknęłam na nią wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.

 – Zapomniałam, że rozmawiam z prawdziwym ekspertem.

 – Jakim tam ekspertem? Popatrz jak się ustatkowałam! Już nie pamiętam kiedy ostatnio z kimkolwiek flirtowałam – oburzyła się.

 – Myślisz, że uwierzę w to, że nie stosujesz tych swoich sztuczek na Blacku? – spojrzałam na nią z powątpiewaniem, a ona roześmiała się.

 – Jakoś muszę egzekwować swoje potrzeby. W końcu w tym cała zabawa. To, że jesteśmy w związku nie znaczy, że ma być nudno i przewidywalnie – uśmiechnęła się jak na dziewczynę Huncwota przystało.

 – Chciałabym, żeby mi to przychodziło tak łatwo jak tobie.

 – I tak masz szczęście, że możesz się uczyć od najlepszych.

 – Za to skromności muszę szukać gdzie indziej – odparowałam, za co zarobiłam poduszką w twarz.

***

Następnego dnia na śniadaniu siedziałam i grzebałam łyżką w swojej owsiance, błądząc myślami gdzieś koło Pottera. Nagle przede mną na stole z hukiem wylądowała zwinięta gazeta. Podskoczyłam i spojrzałam w górę, gdzie zobaczyłam Kate z założonymi na piersiach rękami, patrzącą na mnie wyczekująco.

 – Chyba masz mi coś do wyjaśnienia – powiedziała, a ja podniosłam brwi w geście zdziwienia. Ona głową wskazała na gazetę i usiadła naprzeciw, bacznie mnie obserwując. Wzięłam rulon do ręki i rozwinęłam. Moim oczom ukazała się okładka czasopisma „Czarownica”, na której widnieli świeżo upieczeni państwo Royalowie z małym Victorem na rękach. Nad zdjęciem widniał nagłówek „Adam Royal już po ślubie! Tylko u nas relacja prosto ze ślubnego kobierca!”.

 – Nie widzę związku ze mną – mruknęłam, wzruszając ramionami.

 – Zerknij w prawy dolny róg – podpowiedziała, więc tak zrobiłam i o mało co nie spadłam z krzesła, bowiem znajdowało się tam zdjęcie mnie i Luke’a podczas tańca, a nad nim wisiał tekst…

 – Eks Royala pociesza się na ślubie w ramionach jego kuzyna – przeczytałam na głos, niedowierzając własnym oczom.

 – Właśnie o tym mówiłam – odparła Kate. – Otwórz i czytaj dalej, poświęcili ci całą stronę – po jej słowach szybko przekartkowałam gazetę, aż doszłam do relacji z wesela. Pierwsze kilka stron poświęcone były na parę młodą i ich zdjęcia z ceremonii oraz sesji ślubnej, które opatrzone były tekstem. Oczywiście nie obyło się bez wymienienia oraz zdjęć sławnych gości, dziennikarka pisząca tekst nie odpuściła także awantury z babcią Sofią, której poświęciła pół strony, a na samym końcu, na ostatniej stronie dotyczącej ślubu Royalów widniało mnóstwo zdjęć mnie i Luke’a w przeróżnych sytuacjach. Przyjrzałam się uważnie i fotograf ujął wszystkie momenty, w których Luke’owi zachciało się udawania mojego chłopaka. Był i nasz całkiem bliski taniec i scena, w której blondas karmi mnie jakimś przysmakiem oraz mnóstwo innych sytuacji, które dla osoby nas nie znającej wyglądały jednoznacznie. Zaczęłam czytać tekst.

Pamiętacie jeszcze byłą dziewczynę Adama Royala, o której pisaliśmy w zeszłym roku? Lily Evans również pojawiła się na ślubie zawodnika, co wywołało niemałą atrakcję wśród niektórych gości. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że, jak udało nam się dowiedzieć, Evans znalazła się tam jako osoba towarzysząca kuzyna Royala. Jak możecie zauważyć na zdjęciach, para nie szczędziła sobie czułości na weselu. Czy tak eks Adama chciała wzbudzić jego zazdrość? Wszystko wskazuje na to, że tak. Panna młoda, Catherine Troy (obecnie już Royal), również nie wydawała się zachwycona obecnością Evans na ślubie. Zastanawiający jest fakt, czy kuzyn Royala zdaje sobie sprawę z tego, że jest wykorzystywany? A może rzeczywiście dziewczyna zakochała się w nim? Trudno cokolwiek wyczytać ze zdjęć, dlatego ocenę zostawiamy czytelnikom. Jedno jest pewne, to nie jest przypadek, że właśnie członek rodziny został kolejnym wybrankiem dziewczyny. Spójrzcie na zdjęcia – wyglądają na zakochanych w sobie. Przez pół imprezy nie odklejali się od siebie i publicznie okazywali czułość, a później zniknęli gdzieś razem, co jakiś czas znów pojawiając się wśród innych gości. Adam Royal odmawia komentarza, a z jego kuzynem i samą zainteresowaną niestety nie udało nam się porozmawiać. Jeśli to faktycznie nowy związek to czy nie powinien budzić wątpliwości fakt, że to właśnie najbliższy członek rodziny Royala jest wybrankiem Lily Evans? Z tym pytaniem Was zostawiamy, drodzy czytelnicy!

 – Świetnie, znowu jestem gwiazdą – mruknęłam posępnie, ciskając tygodnik na stół. – Myślałam, że w końcu dadzą mi spokój te hieny.

 – A czego się spodziewałaś? – fuknęła Kate. – Przecież te zdjęcia mówią same za siebie.

 – Zabiję Mitchella za to, że mnie na to namówił – warknęłam, przeszukując wzrokiem stół Krukonów.

 – Na co namówił? – spytała natarczywie Kate. – Wyjaśnij mi to, bo nic nie mówiłaś o tym, że byliście parą.

 – Nie byliśmy parą! – warknęłam.

 – A te zdjęcia? – Kate nie dawała za wygraną. Przekalkulowałam na szybko w myślach, czy warto mówić prawdę o tym, że to była głupia zabawa. Zerknęłam na te zdjęcia, które rzeczywiście wyglądały jednoznacznie. Pieprzony fotograf ujął wszystkie najbardziej wiarygodnie wyglądające momenty. Stwierdziłam, że nigdy w życiu Kate mi nie uwierzy. Pomyślałam też o Jamesie i Angelinie. Westchnęłam i spojrzałam na nią.

 – Cała rodzina od Luke’a ciągle naciska na niego, dlaczego nie ma dziewczyny. Zaczynali go nawet podejrzewać o to, że jest gejem, więc przed samą imprezą poprosił mnie, czy nie możemy trochę poudawać pary, żeby w końcu się od niego odwalili – wymyśliłam na szybko kłamstwo. Byłam zdziwiona jak gładko mi poszło i jak wiarygodnie wyszło. Kate uwierzyła momentalnie.

 – W sumie trudno się dziwić, że chłopak tak się wczuł, że chciał się potem całować – wyszczerzyła zęby, a ja posłałam jej karcące spojrzenie. – Ten artykuł trochę komplikuje sprawę – zauważyła.

 – Trochę to mało powiedziane – mruknęłam posępnie.

 – Z drugiej strony nie może mieć pretensji – wiedziałam, że mówi o Jamesie. – W końcu nie jesteście razem, a przed weselem powiedziałaś mu, żeby się od ciebie odwalił.

 – No tak, ale biorąc pod uwagę fakt, że jednak nie chcę, żeby się odwalił, to jednak kicha – odpowiedziałam.

 – Lily, możesz mi wytłumaczyć, dlaczego znowu jesteś na ustach wszystkich uczniów w Hogwarcie? – obok Kate usiadła Angelina, która wbiła we mnie pytające spojrzenie. Wskazałam ręką na gazetę leżącą tuż obok jej ręki. Ona podniosła tygodnik, który był otwarty na stronie z artykułem o mnie i zaczęła czytać. Jej oczy robiły się coraz większe, a gdy skończyła spojrzała na mnie zdziwionym spojrzeniem. – Nic nie mówiłaś, że jesteście…

 – Bo nie jesteśmy – przerwałam jej. – Pomiędzy  mną, a Lukiem nigdy nic nie było, nie ma i nie będzie – powiedziałam dosadnie. Kate już otwierała usta, ale posłałam jej ukradkowe spojrzenie nakazujące ciszę. Bridge zamknęła się, ale jej wzrok mówił, że będę musiała jej to wyjaśnić.

 – Te zdjęcia krzyczą co innego – Chuda pomachała gazetą, a jej ton wskazywał na to, że nie uwierzyła w moje zapewnienie.

 – Luke poprosił mnie przed weselem, żebyśmy udawali parę. Jego rodzina podejrzewała go o to, że jest gejem, więc chciał się uwolnić od głupich docinek – powtórzyłam kłamstwo, które powiedziałam Kate. Brwi Angeli powędrowały do góry i przez chwilę chyba zastanawiała się nad czymś w myślach. Po chwili jej brwi wróciły na miejsce, a ona wzruszyła ramionami.

 – Nigdy nie zrozumiem tych wszystkich wścibskich ciotek w rodzinie. Z moim starszym bratem było to samo. Nie miał dziewczyny i cała rodzina snuła domysły o tym dlaczego. Tak jakby każdy musiał żenić się w wieku 20 lat – powiedziała, wlewając mleko do swojej owsianki. – A taki Luke to w ogóle musi mieć przerąbane. W końcu jest typem samotnika i znając jego to ma gdzieś jakiekolwiek związki. I tak mnie dziwi, że cię o to poprosił. Zwykle chyba zlewa na to, co mówią o nim ludzie, nie? – spojrzała na mnie pytająco, jednocześnie wkładając pierwszą łyżkę owsianki do buzi.

 – Wiesz, chodziło o jego mamę. On to ma w nosie, ale jego mama była zdenerwowana tymi ciągłymi podejrzeniami, więc w trosce o nią chciał to ukrócić – znowu na szybko zmyśliłam odpowiedź, gratulując sobie w duchu. Swoją drogą, byłam zdziwiona moimi umiejętnościami gładkiego kłamania w żywe oczy, którego nie powstydziliby się sami Huncwoci.

 – No tak, to już mi do niego pasuje. Nie ma dla niego nic ważniejszego niż jego rodzeństwo i matka – Angelina uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam gest. Kate przewróciła oczami i zajęła się swoim śniadaniem.

 – O wilku mowa – mruknęłam, gdy do Sali wszedł Krukon, w towarzystwie dwóch pierwszoroczniaków. – Zaraz wracam – rzuciłam i popędziłam w stronę stołu Ravenclawu, gdzie właśnie zasiadała wyżej wspomniana trójka. W locie złapałam tygodnik „Czarownica”. – Musimy pogadać – warknęłam do blondyna. On spojrzał na mnie jak na wariatkę.

 – Bez śniadania nigdzie nie idę – burknął i zaczął nakładać sobie na talerz po trochę wszystkiego, co znajdowało się w zasięgu jego ręki.

 – To potrwa tylko chwilę – mruknęłam zniecierpliwiona, rzucając mu znaczące spojrzenie. – Proszę – dodałam, a on westchnął i spojrzał na mnie.

 – Jeśli nikt nie umarł, to nigdzie się nie ruszam – powiedział, po czym wziął do ust kawałek kiełbasy.

 – Twoja reputacja umarła – rzuciłam, próbując go jakoś zainteresować.

 – Dobrze wiesz, że mam gdzieś to, co mówią i myślą o mnie inni – wzruszył ramionami.

 – Nawet Ange… – nie zdążyłam dokończyć, bo Mitchell syknął i wstał. Pociągnął mnie za bluzkę i pociągnął do wyjścia. Cała Wielka Sala gapiła się na nas i wcale im się nie dziwię. Luke ciągnął mnie za rękaw i puścił dopiero w Sali Wejściowej. W końcu i on zauważył, że praktycznie każdy przechodzień obrzucał nas zainteresowanym wzrokiem.

 – Po pierwsze ani mi się waż wspominać przy komukolwiek o sama wiesz kim – warknął nieprzyjemnym tonem. – Szczególnie przy Willu i Stevenie.

 – Wybacz, musiałam cię jakoś wyciągnąć na rozmowę – uśmiechnęłam się niewinnie.

 – To o czym tak bardzo musimy porozmawiać? – spytał zniecierpliwiony i wbił we mnie żądający wyjaśnień wzrok. Nie odpowiedziałam tylko rzuciłam mu gazetę, którą udało mu się złapać.

 – 14 strona – rzekłam krótko.

 – Nie będę czytał głupich pism dla głupich bab, które..

 – Nie marudź, tylko czytaj – warknęłam. Obrzucił mnie nieprzyjaznym spojrzeniem, ale nie odezwał się, tylko zaczął czytać. Nie zajęło mu to dużo czasu i gdy skończył, odrzucił mi gazetę.

 – I to jest taki ważny powód, żeby mnie wyrywać ze śniadania? – prychnął pogardliwie. – Mówiłem ci, że nie interesują mnie plotki na mój temat. Poza tym o to chyba chodziło, nie? – wiedziałam, że mówi o udawaniu pary na weselu. W końcu to był jego durny pomysł.

 – No cóż, jeśli rzeczywiście poważnie myślisz o odzyskaniu Angeliny…

 – Przecież ona doskonale wie, że ty wzdychasz do tego całego Pottera – odparł niewzruszony.

 – Ale już niekoniecznie zdaje sobie sprawę z tego, że ty nadal coś do niej czujesz – zauważyłam, a on zmarszczył brwi. – W każdym razie może to wyglądać na to, że się we mnie zakochałeś…

 – Bzdura! Mam nadzieję, że wytłumaczyłaś jej o co chodziło na weselu – spojrzał na mnie podejrzliwie.

 – Wersja o tym, że udawaliśmy parę dla zabawy kompletnie nie zdałaby egzaminu, dlatego nieco ją ulepszyłam – mruknęłam wymijająco.

 – Grunt, że ona w to wierzy – wzruszył ramionami.

 – I nie chcesz wiedzieć co takiego wymyśliłam?

 – Jeśli ci uwierzyła…

 – Wypadałoby, żebyś znał wersję, żeby była spójna.

 – Evans, zaczynam się bać, co ty znowu wykombinowałaś – zmrużył oczy, a ja odchrząknęłam. – Gadaj.

 – Powiedziałam, że poprosiłeś mnie przed weselem, żebyśmy udawali parę, bo twoja rodzina ciągle dopytuje, dlaczego nie masz dziewczyny i podejrzewali cię o to, że jesteś gejem – wyrzuciłam z siebie i dla własnego bezpieczeństwa odsunęłam się od niego na tyle daleko, żeby mnie nie dosięgnął ręką. Przez chwilę wpatrywał się we mnie jakby mnie widział po raz pierwszy.

 – Że co?!

 – To, co słyszałeś – odparłam niewinnym tonem. – Na początku nie uwierzyła, bo, jak się okazuje, zna cię o wiele lepiej, niż myślałam i stwierdziła, że przecież ty się takimi rzeczami nie przejmujesz. Więc dodałam bajeczkę o tym, że twoja rodzina męczy twoją mamę i ona się tym zamartwia, więc zrobiłeś to, żeby umniejszyć problem twojej mamie. A w to już bez problemu uwierzyła, bo doskonale wie o tym jak ważne dla ciebie jest rodzeństwo i mama – mówiłam z prędkością światła, byleby jakoś go udobruchać.

 – Długo nad tym myślałaś?

 – Wymyśliłam na poczekaniu – wyjaśniłam zgodnie z prawdą.

 – Jesteś lepszym kłamcą, niż można się po tobie spodziewać – stwierdził i wyszczerzył zęby, czym mnie zaskoczył.

 – Uznam to za komplement – mruknęłam.

 – Już? To wszystko? – spytał pogodnym tonem. Chyba dobrze na niego podziałała wiedza, że Angelina tak dobrze go zna.

 – Taaaak. Czyli nie zabijesz mnie za to, że prawie zrobiłam z ciebie geja? – spytałam nadal zdziwiona.

 – Muszę przyznać, że twoja bajka trzyma się kupy, więc nie, nie zabiję cię – odparł i zaczął iść w kierunku Wielkiej Sali.

 – Swoją drogą powinnam cię zabić za to całe przeklęte wesele – zrównałam z nim krok. – Nie wiem jak ja wytłumaczę to wszystko Potterowi. Już i tak wie o naszym pocałunku, a jak przeczyta ten artykuł to w ogóle jestem spalona.

 – Przestań się nad sobą użalać, tylko wciśnij mu tą bajkę – poradził Luke, którego dobry humor nagle zaczął mi przeszkadzać. Weszliśmy na śniadanie, sprowadzając na siebie wzrok większości uczniów. Westchnęłam ciężko. – No to szykuje nam się parę gorących dni na początek roku szkolnego – zaśmiał się i trącił mnie w ramię. Posłałam mu piorunujące spojrzenie. – Miłej zabawy Evans! – rzucił i powędrował w stronę swojego stolika, gdzie na jego miejscu siedziała Angelina, która rozmawiała ze swoim młodszym bratem. Ja wróciłam na swoje miejsce. Przy stole, oprócz Kate, siedzieli już także Huncwoci. Syriusz, Remus i Kate pogrążeni byli w żywej rozmowie na temat planu, który zdążyła rozdać McGonagall. Potter siedział i gapił się w swój pusty talerz, a Peter jak zwykle zajadał się w najlepsze.

 – Cześć – rzuciłam i usiadłam. Wszyscy mi odpowiedzieli z uśmiechami, jedynie James nawet na mnie nie spojrzał, tylko odburknął coś niezrozumiale. – Jakie zajęcia dzisiaj mamy? – spytałam, na co w odpowiedzi Remus podał mi mój plan. – Eliksiry, Transmutacja, Zielarstwo i Zaklęcia. Nie jest źle – uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę reszty.

 – Ciekawy jestem jaki jest nowy nauczyciel Obrony Przeciw Ciemnym Mocom – odezwał się Syriusz.

– Wydaje się w porządku – powiedziałam, obserwując ciemnowłosego mężczyznę, siedzącego obok profesora Flitwicka, z którym prowadził ożywioną dyskusję. Wydawał się być dość młody, nie mógł mieć więcej niż 30 lat. Miał czarne, gęste brwi, kilkudniowy zarost na twarzy, prosty, długi nos i wąskie usta. Musiałam przyznać, że był bardzo przystojny i chyba nie tylko ja to zauważyłam, bo dużo dziewczyn rzucało stęsknione spojrzenia w jego stronę.

 – Dowiemy się dopiero we wtorek – odparła Kate, również bacznie obserwując mężczyznę, który w tym momencie wybuchnął śmiechem, ukazując rząd białych zębów. – Fajne ciacho, może być interesująco – wyszczerzyła zęby.

 – Ej! – oburzył się Łapa i rzucił swojej dziewczynie piorunujące spojrzenie. – Ja tutaj jestem i wszystko słyszę!

 – To już nawet oka nie można zawiesić? – odburknęła Kate i niechętnie odwróciła wzrok od przystojnego profesora. Zachichotałam, za co zostałam obrzucona oburzonym spojrzeniem zarówno Kate, jak i Syriusza, co tylko spowodowało u mnie jeszcze większe rozbawienie.

 – Kto jak kto, ale akurat ty Kate powinnaś doceniać to, że po tylu przejściach jesteście w końcu z Łapą razem. Dlatego takie komentarze z twoich ust są nie na miejscu, bo w końcu miałaś okazję przekonać się, że wywoływanie zazdrości to nie jest dobry sposób na związek – odezwał się James, podnosząc głowę znad swojego śniadania. Mówił to dziwnym, pozbawionym emocji głosem. Wszystkich dosłownie zatkało. Widelec w ręku Kate zastygł w połowie drogi do ust. Remus patrzył to na nią, to na Jamesa, Syriusz zmarszczył brwi, obserwując z niepokojem przyjaciela, Peter chyba nie za bardzo ogarniał o co chodzi, a we mnie nagle zawrzało.

 – Kto jak kto, ale akurat ty Potter nie jesteś odpowiednią osobą do udzielania komukolwiek reprymend dotyczących związków i zazdrości – warknęłam o wiele ostrzej, niż zamierzałam. Tym razem spojrzenia wszystkich powędrowały na mnie. Kate odłożyła w końcu widelec i dostrzegłam czający się uśmiech w kącikach ust.

 – No cóż, może i masz rację Lily, ale z drugiej strony każdy popełnia błędy – odpowiedział spokojnie, po raz pierwszy od dawna patrząc mi prosto w oczy. Jego orzechowe tęczówki emanowały dziwnym spokojem i smutkiem. Przez chwilę zmiękło mi serce, ale nie zamierzałam odpuszczać. – Grunt to zrozumieć własne błędy i na nich się uczyć. Ja dostałem swoją nauczkę i uwierz, że drugi raz nie postąpiłbym tak samo – mówiąc to, nadal patrzył mi prosto w oczy. Wiedziałam, że mówi o wszystkim, co wydarzyło się na wakacjach u Kate. Tak kompletnie rozbroiła mnie jego szczerość, na dodatek w obecności wszystkich naszych przyjaciół, że przez chwilę zapomniałam języka w gębie. A nawet jak go odzyskałam, to i tak nie wiedziałam co powiedzieć.

 – W takim razie cieszę się, że nauczyłeś się czegoś od życia – odburknęłam, czując, że tym razem jest 1:0 dla niego. Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w kierunku wyjścia, nie zaszczycając ich wszystkich nawet spojrzeniem. Ten dzień zaczął się dla mnie parszywie i miałam nadzieję, że szybko się skończy. Skierowałam się do lochów, po drodze ściągając na siebie spojrzenia prawie wszystkich uczniów. Zdążyłam zapomnieć już o tym felernym artykule. Ciągle w uszach dzwoniły mi słowa Jamesa. Usłyszałam dudniące kroki za sobą i chwilę później dogoniła mnie zdyszana Kate.

 – Poczekaj Lily – wysapała i stanęła obok mnie. Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale jej przerwałam.

 – Wiem, nie musisz mnie dobijać – mruknęłam.

 – Nie wiem o co ci chodzi – odparła, uważnie mnie obserwując. – Mów co chcesz, ale nie wciśniesz mi, że nie poruszyła cię ta gadka od Pottera – wyszczerzyła zęby. – Przez chwilę zdawało mi się, że w końcu wydoroślał. No przyznaj, że serce ci zmiękło po wyrażeniu przez niego skruchy – roześmiała się.

 – Daj spokój, zostałam bez słowa – przyznałam jej rację. – Szkoda tylko, że jeszcze nie czytał artykułu – skrzywiłam się, bo przechodząca obok grupa Ślizgonek obdarzyła nas pogardliwym spojrzeniem, po czym wybuchły głośnym śmiechem.

 – No cóż, właśnie przyznał, że popełnił błąd, więc podejrzewam, że nie będzie miał ci niczego za złe. Wydaje mi się, że rzeczywiście zrozumiał co narobił. Miał dużo czasu na przemyślenia i chyba w końcu doszedł do wniosku, że jeśli rzeczywiście chce, żeby wam wypaliło, to musi zacząć działać w inny sposób.

 – Mam nadzieję – odparłam. – Lecę na Eliksiry, ty masz teraz okienko?

 – Tak, spotkamy się na Transmutacji – odparła i pomachała mi na pożegnanie. Z cichym westchnieniem zbliżyłam się do klasy, gdzie miały odbywać się zajęcia ze Slughornem. Pod drzwiami stała już grupka Ślizgonek. Kątem oka zauważyłam, że trzymają w ręku Tygodnik Czarownica.

 – Hej Evans! Znowu ci się sławy zachciało?!

 – Gdzie masz swojego księcia? – całe stado wybuchło głośnym śmiechem. Postanowiłam je zignorować, więc stanęłam trochę dalej, próbując uspokoić się w myślach.

 – Swoją drogą, to coś chyba z tobą nie tak. Nie wiem jak mogłaś zamienić Royala na taką pokrakę jak Mitchell – jedna ze Ślizgonek, Marcelina Cave, zbliżyła się do mnie z drwiącym uśmiechem. – Z drugiej strony to lepiej, że Royal nie marnuje się z taką szlamą jak ty – wycedziła.

 – A ja nie wiem jak mogłaś zamienić mózg na trociny – odparowałam spokojnie. – Z drugiej strony, patrząc na ciebie zastanawiam się, czy go kiedykolwiek miałaś – dodałam i uśmiechnęłam się ironicznie. To, co stało się później trwało zaledwie ułamki sekund. Ona wściekła wyciągnęła różdżkę, jednak byłam minimalnie szybsza i udało mi się walnąć zaklęciem, wypowiadając formułkę w myślach. Jej różdżka wyleciała w powietrze i upadła kilka metrów dalej. Nie minęła sekunda, a dwie inne rzuciły się na mnie z różdżkami, jednak udało mi się odbić ich zaklęcia zaklęciem tarczy. Machnęłam różdżką i obydwie zostały rozbrojone. – Taka ze mnie szlama, a nie potraficie sobie ze mną poradzić – zaśmiałam się i w tym samym momencie poczułam potężne uderzenie z prawej strony. Siła zaklęcia rzuciła mnie na ścianę i poczułam jak z rozciętego policzka tryska mi krew. W głowie mi zahuczało od uderzenia i chwilę później znowu dostałam zaklęciem, które z hukiem ponownie odrzuciło mnie do tyłu. Jęknęłam z bólu, gdy po raz drugi uderzyłam głową w ścianę. Gdy otwarłam oczy zobaczyłam zamglony obraz. Po omacku zaczęłam szukać swojej różdżki, jednak w tym momencie ktoś nadepnął mi na palce. Poczułam ostry ból, gdy w dwóch palcach prawdopodobnie pękły kości.

 – Boli co? Zapamiętaj sobie, bo to dopiero początek, brudna szlamo. Gdy Czarny Pan weźmie się za takie śmieci jak ty, to będziesz mi dziękować, że tak łagodnie cię potraktowałem – usłyszałam nad sobą głos Avery’ego.

 – Pieprz się Avery – warknęłam.

 – Co ty powiedziałaś?

 – Pieprz się ty i twój Czarny Pan – splunęłam krwią na jego buta, który sekundę później rąbnął mi w twarz, sprawiając, że z nosa poleciała ciepła krew, a za chwilę dostałam kolejnym zaklęciem i poczułam potworny ból we wszystkich kościach. Nagle wszystko przerwał wściekły ryk i poczułam jak obok mnie ze świstem przeleciał mój oprawca. Chciałam wykorzystać okazję i wstać, ale nie byłam w stanie się podnieść. Wokół mnie roznosiły się głosy rozwścieczonego Jamesa, który miotał Averym na prawo i lewo po korytarzu. Ślizgonki uciekły w popłochu, zostawiając nas samych. Chwilę później poczułam jak ktoś mnie dźwiga. Nadal miałam zamazany obraz, jednak dostrzegłam przestraszoną twarz Remusa.

 – Rogacz! – zawołał, podtrzymując mnie. – Trzeba ją zaprowadzić do Skrzydła Szpitalnego!

 – Co się stało?! – ni stąd, ni zowąd usłyszałam głos Luke’a. Podszedł do nas i wydał z siebie zduszony okrzyk. – Evans! Co jej się stało?! – spytał ostrym tonem, kierując się do Remusa.

 – Avery – wyjaśnił krótko. – James właśnie się nim zajmuje. Trzeba ją wziąć do Pani Pomfrey. Chyba dostała niezły strzał w głowę, nie wiem, czy kontaktuje – po słowach Lunatyka zorientowałam się, że jeszcze nie wypowiedziałam ani jednego słowa, odkąd pojawił się przy mnie.

 – Nic mi nie jest – odparłam i skrzywiłam się, bo jak się okazało poruszanie ustami było całkiem bolesne.

 – Właśnie widzę. Wyglądasz jak kupa posiekanego mięsa – warknął blondyn. – Ja ją wezmę do skrzydła. Ty idź powstrzymać Pottera, bo z Avery’ego może za chwilę zostać proch. Nie, żeby mu się nie należało, ale jednak dobrze by było, żeby Potter nie został mordercą – zwrócił się znowu do Remusa. Poczułam mocny chwyt blondyna. Lupin puścił mnie i pobiegł w stronę Jamesa, który nadal miotał zaklęciami w Ślizgona.

 – Moja różdżka…

 – Accio! W coś ty się znowu wpakowała?! Czy ty jesteś poważna, żeby wdawać się w bójkę z prawie śmierciożerami?! – zaczęliśmy iść, a Luke zaczął się na mnie wydzierać. – Co się gapisz? – rzucił chyba do kogoś z przechodni. Cały czas kręciło mi się w głowie i poczułam, że mi niedobrze.

 – Luke... – zaczęłam, ale chyba musiałam być już zielona na twarzy, bo jakimś cudem zdążył mnie wepchać do pierwszej z brzegu łazienki, gdzie zwymiotowałam do umywalki. Gdy skończyłam, wziął mnie na ręce.

 – Nie możemy się tak wlec, to może być coś poważnego – stwierdził i poczułam jak zaczyna biec. Głowa bolała mnie niemiłosiernie i nadal było mi niedobrze. Musiałam zamknąć oczy, bo widziałam coraz gorzej. Kilka chwil później wpadliśmy do skrzydła szpitalnego, gdzie pani Pomfrey wydała z siebie zduszony okrzyk, po czym Luke położył mnie na łóżku i pielęgniarka się mną zajęła. Najpierw zatamowała krwotok z nosa, potem oczyściła z krwi, nastawiła nos i wyleczyła złamane palce, podała mi kilka eliksirów i kazała leżeć. Po kilku długich minutach ból głowy zaczął powoli ustępować, a gdy otwarłam oczy obraz się wyostrzał. Gdy widziałam już całkiem dobrze, a ból głowy był do zniesienia, podniosłam się do pozycji siedzącej. Obok mojego łóżka stał Luke. Jego szata była poplamiona moją krwią. Uśmiechnęłam się do niego i już chciałam wstawać na nogi, gdy ze swojego gabinetu wyszła pani Pomfrey.

 – Gdzie?! Proszę się położyć, kochana. Nie mogę cię wypuścić w takim stanie!

 – Ale ja się czuję już dobrze! – zaprotestowałam i chciałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie, więc musiałam usiąść.

 – Pod wieczór cię wypuszczę, teraz musisz leżeć! Nie wiem co się dzieje w tej szkole! Żeby w takim stanie… – i marudząc na bójki wśród uczniów znów zniknęła w swoim gabinecie. Przewróciłam oczami.

 – Chcę iść na eliksiry…

 – Przestań się zachowywać jak dziecko – warknął blondyn.

 – O co ci chodzi? – spytałam zdziwiona. – Przecież nic mi już nie jest.

 – Nie widziałaś siebie w tamtym korytarzu. Naprawdę wyglądałaś okropnie – powiedział cicho. Dotarło do mnie, że się zmartwił. – Dlaczego byłaś sama wśród tylu Ślizgonów? Przecież doskonale wiesz co się dzieje na zewnątrz. I jak widać, nie tylko na zewnątrz. Nie możesz sama walczyć z Averym!

 – Ja z nim nie walczyłam – warknęłam. – On mnie zaatakował znienacka. W ogóle go nie widziałam.

 – W takim razie absolutnie nie możesz chodzić sama po zamku! Co ty sobie wyobrażasz, żeby chodzić samej do lochów!

 – Szłam na lekcje! – oburzyłam się jego pretensjami. – Przecież nie poszłam tam i nie zaczęłam sobie miotać zaklęciami w Ślizgonów!

 – To by było do ciebie podobne – uśmiechnął się lekko. – Potter się strasznie wściekł. Nie wiem, czy będą mieli co zbierać z tego Ślizgona – tym razem uśmiechnął się szeroko. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, drzwi Skrzydła Szpitalnego otwarły się z hukiem i do środka wpadł Potter.

 – Lily! Nic ci nie jest?! – podbiegł do łóżka, kompletnie nie zauważając blondyna.

 – Nie, jeszcze żyję – wyszczerzyłam zęby. – Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – zaśmiałam się, a on spiorunował mnie wzrokiem.

 – CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ ŁAŻĄC SAMEJ PO LOCHACH?! – wydarł się nagle na pół zamku. – PO CO SIĘ POJEDYNKUJESZ Z AVERYM?! – otwarłam usta, nie znajdując jednak odpowiednich słów na ten wybuch, zamknęłam je z powrotem.

 – Panie Potter! Proszę się nie tak wydzierać! – ze swojego gabinetu wyleciała Pani Pomfrey, obrzucając Jamesa oburzonym spojrzeniem. – Obydwoje proszę za drzwi! Na lekcje, ale już! Ta dziewczyna musi odpoczywać, a nie wysłuchiwać wrzasków! – wygoniła zarówno Jamesa, jak i Luke’a, po czym zniknęła w swoim kącie. Wytężyłam słuch, bo z korytarza dobiegły mnie odgłosy rozmowy.

 – Co z nią? – zapytał Remus, który czekał za drzwiami.

 – Trochę poturbowana, dostała kilka eliksirów, teraz musi leżeć, pod wieczór wyjdzie – odpowiedział Luke. – Co z tym dupkiem?

 – Leży w korytarzu, rzuciłem na niego zaklęcie kameleona, żeby trudniej go było znaleźć – odparł James, trzęsącym się głosem. – Gdyby mnie Lunio nie powstrzymał… – na chwilę zapadła cisza.

 – Co z tym zrobimy? Pójdziemy do McGonagall?

 – Nie Remus. Wytłumaczyłem mu, że jak jeszcze raz ją dotknie, to skończy o wiele gorzej. I myślę, że zrozumiał przekaz.

 – A nie uważasz, że taka brutalna napaść…

 – Nie użył czarnej magii, więc uznają to za zwykły uczniowski pojedynek, który Lily przegrała. Te Ślizgonki na pewno dadzą słowo, że to ona zaczęła, a nas tam nie było od początku. A ty co sądzisz, Luke? – wyostrzyłam słuch.

 – Myślę, że masz rację Potter – odpowiedział krótko. – Od teraz nie można pozwolić, żeby Evans sama łaziła po zamku – dodał i pozostała dwójka musiała się zgodzić bez słów z nim, bo nie padła żadna odpowiedź.

 – Chodźmy na Eliksiry – odezwał się po chwili Remus.

 – Idź Lunio. Możemy chwilę pogadać? – tym razem James zwrócił się do Luke’a.

 – A mamy o czym? – spytał swoim niezbyt miłym tonem Mitchell. Uśmiechnęłam się w duchu.

 – O Lily – wyjaśnił brunet. – Chciałem cię zapytać, czy ciebie i ją coś łączy? – wypalił bez zbędnych ogródek.

 – Przyjaźnimy się.

 – A coś więcej?

 – Nie.

 – Na pewno? – Potter nie dawał za wygraną. Wiedziałam, że chodzi mu o pocałunek i zapewne o artykuł. W końcu gazeta leżała na stole przy śniadaniu, pewnie przeczytał felerną 14 stronę. – Wiem o waszym pocałunku na weselu Royala.

 – Takie rzeczy się zdarzają, nawet wśród przyjaciół. Chyba nie muszę ci przypominać, że z twoim kumplem Blackiem też miała taki incydent i jakoś nie widzę, żebyś był o to zazdrosny. Poza tym te pytania chyba powinny padać do niej, a nie do mnie – sama nie wiedziałam, czy odpowiedź Luke’a była dobrą, czy złą odpowiedzią.

 – A ten artykuł? – ciągnął dalej James. – Te zdjęcia wyglądają przekonywująco.

 – Poprosiłem ją, żebyśmy udawali parę, bo moja rodzina podejrzewała, że jestem gejem – byłam w szoku, że te słowa padły z ust blondyna, jednocześnie byłam mu wdzięczna, bo wiedziałam, że tylko ze względu na mnie powstrzymywał się od chamskich odpowiedzi.

 – I na pewno nic do niej nie czujesz?

 – Nie. Mam kogoś innego na oku – po raz kolejny jego odpowiedź mnie zszokowała. W ogóle dziwnie było słuchać tej dziwnej rozmowy pomiędzy Rogaczem, a blondynem. Czułam się jakby to było w innej rzeczywistości.

 – A ona do ciebie?

 – Słuchaj Potter, skoro tak bardzo cię to interesuje, to idź do niej i zapytaj ją, porozmawiaj o tym. W ogóle zrób w końcu coś prawidłowo, bo od pół roku o niczym innym od niej nie słyszę, tylko o tobie i mam tego serdecznie powyżej uszu. Zachowujesz się jak dzieciak i bawisz w kotka i myszkę, a ona jest skołowana i zagubiona. Uwierz, że po tym, co zrobiłeś w wakacje mam ochotę ci strzelić w zęby i dziwię się, że ona tego nie zrobiła. Weź się w garść i albo daj jej święty spokój, albo zaproś ją na randkę. Chociaż nie wiem, czy ona nadal chce się bawić z tobą, bo po ostatnim razie czuje się zraniona. A ja się jej wcale nie dziwię. Więc najlepiej idź z nią na spacer i porozmawiaj szczerze, a dowiesz się co ona do kogo czuje, a do kogo nie – po tym wywodzie Luke musiał odejść, bo zadudniły czyjeś kroki. Jamesa chyba musiało zatkać, bo przez dłuższą chwilę panowała cisza za drzwiami. W końcu można było usłyszeć i jego oddalające się kroki. Opadłam na poduszki, bo w trakcie ich rozmowy usiadłam, żeby lepiej słyszeć. Z jednej strony byłam wdzięczna Luke’owi za jego odpowiedź, a z drugiej strony miałam ochotę go udusić, że powiedział Potterowi o moich uczuciach. Byłam też cholernie ciekawa kolejnego kroku Jamesa. Nie zdążyłam nawet ochłonąć, gdy do Sali weszła Kate. Minę miała przerażoną, ale gdy mnie zobaczyła, na jej twarzy można było dostrzec ulgę.

 – Remus mi powiedział – uprzedziła moje pytanie. – Jak się czujesz? – usiadła na krześle obok mojego łóżka, obserwując mnie z niepokojem.

 – Jeszcze trochę mnie głowa pobolewa i jak wstaję to mi się kręci w głowie, ale generalnie okej. Żałuję, że omija mnie pierwszy dzień zajęć – mruknęłam, a ona się roześmiała.

 – Czyli wszystko z tobą w porządku, skoro już chcesz się wyrwać na lekcje – wyszczerzyła zęby, ale za chwilę spoważniała. – Co się stało? Chłopaki tylko widzieli jak Avery tobą miota po korytarzu…

 – Poszłam pod eliksiry, tam ta grupka Ślizgonek mnie zaczepiła w związku z tym artykułem, standardowo wyzwały mnie od szlamy. Próbowałam nie reagować na zaczepki, ale w końcu powiedziałam Marcelinie Cave, że nie ma mózgu. Ona się wściekła, wyciągnęła różdżkę, ale zdążyłam ją rozbroić. Potem dwie inne walnęły we mnie zaklęciami, ale odbiłam je i rozbroiłam. A jak zaczęłam się z nich nabijać, że szlama ich rozbraja, to poczułam uderzenie z boku. Nawet go nie widziałam. Dopiero jak się odezwał, to wiedziałam, że to on.

 – A to gnojek! Gdyby stanął z tobą uczciwie, to nie miałby szans! – Kate się oburzyła. – Ale czego się spodziewać po tych tchórzach Ślizgonach.

 – No nie powiem, trochę mi się oberwało. I byłoby o wiele gorzej, gdyby na ratunek nie przybiegli James z Remusem. Luke mi powiedział, że wyglądałam koszmarnie i chyba tak było, bo w jego głosie słyszałam autentyczne przerażenie.

 – Luke?

 – Przybiegł zaraz za nimi. Kazał Remusowi powstrzymać Jamesa przed zabiciem Avery’ego, a on sam mnie wziął tutaj. Ale to co się potem stało… – zaczęłam opowiadać Kate o całej rozmowie za ścianą. Gdy skończyłam ona uśmiechnęła się szeroko.

 – Czyli sprawę artykułu i pocałunku mamy rozwiązaną. Jednak do czegoś się nadaje ten twój Luke – zaśmiała się.

 – Zobaczymy jaki będzie następny krok Pottera – wzruszyłam ramionami.

 – Daj spokój! Założę się, że przyleci tutaj jeszcze przed Transmutacją – prychnęła i uśmiechnęła się.

 – Mam taką nadzieję – przyznałam cicho.

 – W ogóle masz zamiar coś zrobić z tym Avery’m? W końcu napadł na ciebie, powinnaś to powiedzieć McGonagall albo Slughornowi – zadała to samo pytanie, co Remus, a mi do głowy przyszła taka sama odpowiedź, jaką mu udzielił James.

 – Chyba nie ma sensu tego mówić. Potter dał mu porządną nauczkę, a Avery nie użył czarnej magii, tylko zwykłych zaklęć, których się używa przy pojedynkach. Na pewno nauczyciele stwierdziliby, że to był zwykły pojedynek uczniowski, który po prostu przegrałam. I na pewno ta grupka Ślizgonek gorliwie by przyznała, że to ja zaczęłam. Nie ma sensu tego nagłaśniać. Madame Pomfrey, gdy mnie zobaczyła, to od razu stwierdziła, że to skutki pojedynku – powtórzyłam mniej więcej słowa Jamesa.

 – Ale jeśli to się znowu stanie…

 – Zapomnij o tym – przerwałam jej. – Cała trójka za ścianą zgodnie stwierdziła, że od tej pory nie mogą mi pozwolić na wałęsanie się samej po zamku – burknęłam. – A znając ich, to na pewno tego dotrzymają. Gdybyś widziała furię Pottera, gdy tu wpadł. Zaczął się na mnie wydzierać, że co ja sobie myślę, żeby łazić samej po lochach. A wcześniej podobnie naskoczył na mnie Luke. Zachowują się jakbym była małym dzieckiem.

 – No wiesz, wcale im się nie dziwię – odparła brunetka. – Ten Avery nieźle cię poturbował, a jedynym powodem było to, że masz rodziców mugoli. Wszyscy przecież wiedzą, co się wyprawia na zewnątrz, Sama-Wiesz-Kto zabija mugoli i mugolaków na prawo i lewo, a tutaj w zamku są uczniowie, którzy jawnie go popierają i deklarują chęć przystąpienia do niego po Hogwarcie. Zresztą sama doskonale o tym wiesz, bo przecież tak długo zadawałaś się ze Snape’m. Lily to nie są przelewki, to poważna sprawa. Myślę, że powinniśmy poinformować kogoś z nauczycieli.

 – Daj spokój. Nic mi się nie stało. Po prostu oberwałam i tyle. Nie zawsze musi mi się udać wychodzić z kłopotów cało – wzruszyłam ramionami.

 – Lily nie bagatelizuj tego!

 – Nie bagatelizuję! Jestem wściekła, że ta menda zaatakowała mnie od tyłu, nie powiem, że nie bolało, bo bolało okropnie, ale nie dam się zastraszyć żadnemu Ślizgonowi. I nie mam zamiaru bać się chodzić samej po zamku – warknęłam niezbyt przyjemnym tonem. Denerwowało mnie to, że tak na mnie chuchała. – Na moim miejscu mogłaś być równie dobrze ty, Angelina, czy ktokolwiek inny – dodałam. Kate spojrzała na mnie buntowniczym wzrokiem, ale nic nie powiedziała.

Posiedziała jeszcze chwilę, pogadałyśmy o różnych rzeczach, nie wracając już ani do Avery’ego, ani do Pottera. W końcu zebrała się i poszła na Transmutację, obiecując, że wpadnie po lekcjach. James, wbrew przewidywaniom Kate, nie przyszedł przed Transmutacją. Trochę się rozczarowałam, bo miałam nadzieję, że jednak się pojawi. Na szczęście Luke wziął moją torbę, więc wyciągnęłam z niej podręcznik do Transmutacji i zagłębiłam się w niej, żeby zabić nudę. Zastanawiałam się w międzyczasie, czy McGonagall będzie pytać o mnie i co odpowiedzą moi przyjaciele. Przez chwilę nawet zaczęłam się zastanawiać co się stanie z Avery’m, który prawdopodobnie leżał półżywy w korytarzu, zaczarowany tak, że ciężko go znaleźć w ciemnym korytarzu. Miałam nadzieję, że gdy w końcu go znajdą i tutaj przyprowadzą, to ja już będę w Wieży Gryfonów. Ciągle jednak powracała mi do głowy rozmowa pomiędzy Lukiem, a Jamesem. Zawsze się zastanawiałam jak będzie wyglądać ich pierwsza konfrontacja ze sobą, jednak nigdy nie spodziewałabym się, że odbędzie się w takich okolicznościach. I w ogóle skąd u Pottera pojawił się pomysł, żeby zapytać o takie rzeczy Luke’a? Dlaczego nie spytał mnie? Od wczoraj siedział struty, dzisiaj przy śniadaniu wyraził skruchę za to, co się stało w wakacje u Kate. Ale czemu nie przyszedł ze mną porozmawiać? Byłam taka zniecierpliwiona, chciałam zobaczyć Pottera i dowiedzieć się, czy ma mi coś do powiedzenia, a jeśli tak, to co konkretnie. Nie umiałam się doczekać, dlatego za każdym razem, gdy otwierały się drzwi, podnosiłam głowę znad podręcznika i z nadzieją patrzyłam kto pojawia się w Sali Szpitalnej. W końcu doczekałam się pory, gdy kończyły się dzisiejsze lekcje siódmoklasistów. Drzwi otwarły się i znowu spojrzałam, wręcz pewna, że to Rogacz.

 – Nie wiem kogo się spodziewałaś, ale skoro jesteś taka zawiedziona, to mogę sobie iść – mruknął ponuro Luke, a ja zdałam sobie sprawę, że chyba rzeczywiście musiałam mieć rozczarowanie wypisane na twarzy.

 – Nawet nie będę zaprzeczać – uśmiechnęłam się przepraszająco.

 – Jak tam? – spytał, siadając na krześle, na którym wcześniej siedziała Kate.

 – Już dobrze. Z głową wszystko okej. Czekam tylko na decyzję Madame Pomfrey, czy mogę wyjść – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Miło, że przyszedłeś…

 – Ale szkoda, że nie jestem Potterem? – przerwał mi z nutką rozbawienia w głosie. – Swoją drogą miałem dzisiaj przyjemną konwersację z tym twoim Jamesem – wyznał od niechcenia, bacznie obserwując moją reakcję.

 – Wiem, wszystko słyszałam – odparłam, wzruszając ramionami.

 – I żadnego dziękuję?! – oburzył się.

 – A za co mam ci dziękować? – prychnęłam. – Że powiedziałeś mu o tym jak się czuję i że ze wszystkim do ciebie lecę? Czy za to, że przypomniałeś mu o tym głupim pocałunku z Blackiem? „Takie rzeczy się zdarzają, nawet wśród przyjaciół”? Mogłeś mu się przyznać jak było naprawdę. Że mnie zmusiłeś, a ja nie chciałam. Wtedy bym wypadła o niebo lepiej w jego oczach – odparowałam trochę naburmuszona. Luke zmrużył oczy i już miał coś powiedzieć, ale nie dałam mu dokończyć. – Tylko mi się tutaj nie obrażaj, jeszcze nie skończyłam – pogroziłam mu palcem. – Dziękuję za to, co powiedziałeś na sam koniec. To było dobre posunięcie. Szczególnie, że on został bez słowa – uśmiechnęłam się. – I jeszcze nie podziękowałam ci za ratunek. Więc dziękuję Lukie – dodałam wdzięcznie, a on przewrócił oczami.

 – Jakbym wiedział, że nadal będziesz taka pyskata, to bym cię tam zostawił – mruknął, a ja zachichotałam.

 – A ja tam wiem, że się martwiłeś o mnie, co mi bardzo schlebia – wyszczerzyłam zęby. – Jak tam na eliksirach?

 – Slughorn pytał o ciebie, chyba się stęsknił – odpowiedział z nutką pogardy w głosie.

 – I co mu powiedzieliście?

 – Że miałaś wypadek i leżysz w Skrzydle Szpitalnym, ale jeszcze dzisiaj wyjdziesz. Ten śmieszny Ślizgon w tłustych włosach strasznie się zdenerwował, gdy to usłyszał.

 – Severus? – spytałam zdziwiona.

 – Ta, Severus Snape. Jak wyszliśmy to kłócił się z jednym ze Ślizgonów o Avery’ego, ale nie wiem o co chodziło – wzruszył ramionami. – W każdym razie Slughorn kazał cię pozdrowić i wyraził nadzieję, że „jego ulubiona uczennica w poniedziałek pojawi się na lekcji, bo nie ma kto odpowiadać na jego pytania” – mówiąc to udawał ton Ślimaka, a ja zachichotałam.

 – A jak tam Steve i Will w pierwszym dniu? – Luke już otwierał usta, żeby odpowiedzieć na moje pytanie, gdy w drzwiach pojawiła się Angelina. Jak na filmie zobaczyłam moment, w którym blondyn odwrócił się w jej stronę i przez ułamek sekundy patrzeli sobie w oczy. Uśmiechnęłam się w duchu, gdy odnotowałam, że na blade policzki szatynki wstąpił ledwie zauważalny rumieniec.

 – Hej – podeszła do nas i kiwnęła głową w stronę chłopaka, a mnie ucałowała w policzek. – Kate mi powiedziała o wszystkim. Jak się czujesz?

 – Już świetnie – uśmiechnęłam się na dowód tych słów. – Właśnie pytałam Luke’a jak poradzili sobie chłopcy w pierwszym dniu lekcji – wyjaśniłam.

 – Och, rozmawiałam w przerwie z Willem i jest zachwycony. Szczególnie tym, że zaprzyjaźnił się ze Stevem i że są poważani w klasie, bo jedzą posiłki z siódmoklasistą – spojrzała na Luke’a i uśmiechnęła się. – Dziękuję w ogóle, że się nimi zająłeś i pokazałeś pułapki na schodach i skróty – tym razem zwróciła się bezpośrednio do Mitchella.

 – Drobiazg – wymamrotał odwzajemniając uśmiech, który mu posłała. – W każdym razie Lily McGonagall pytała o ciebie, ale na szczęście uwierzyła w to, co Slughorn. Chociaż ja uważam, że powinniśmy powiedzieć prawdę.

 – Daj spokój, nie chce mi się wałkować znowu tego tematu. To mówicie, że chłopaki zadowolone z Hogwartu po pierwszym dniu? – zmieniłam szybko tor rozmowy na poprzedni.

 – Steven też się cieszy, że ma kolegę – Luke podchwycił temat. – Tylko na twoim miejscu bym uważał – Angelina popatrzyła na niego pytająco. – Z tego, co zauważyłem Will to raczej spokojny chłopak, a Steven to straszny rozrabiaka, więc może ściągnąć Willa na gorsze tory – wyszczerzył zęby.

 – No cóż, a może to Will go sprowadzi na lepszą ścieżkę – Angelina również się uśmiechnęła szeroko. – A jeśli będzie jak mówisz, to nie zaszkodzi mu trochę rozrywki. Bałam się trochę jak trafił do Ravenclawu.

 – Spokojna głowa, to mądry chłopak i myślę, że wcale nie ubolewa nad tym, że jest Krukonem – wydawało mi się, że oni wcale mnie nie dostrzegali podczas swojej dyskusji, ale wcale mi to nie przeszkadzało.

 – A jak sobie radzi z zagadkami? – spytała. Raz poszłam do Pokoju Wspólnego Krukonów i musiałam wtedy odgadnąć zagadkę logiczną. Wiedziałam, że właśnie o to pyta Angelina. Ona musiała o tym wiedzieć od Jaspera.

 – Zwykle wchodzi ze mną, więc jak nie umieją we dwójkę wymyślić rozwiązania, to im pomagam, ale generalnie radzą sobie bardzo dobrze we dwójkę.

 – Super! Naprawdę jestem ci wdzięczna Luke, że poświęcasz im tyle czasu. Teraz już wiem, że nie mam się o co martwić. A poza tym widzę, że Will niechętnie rozmawia ze mną o problemach. To chyba ma jakiś związek z tym, że jestem dziewczyną – wyszczerzyła zęby. – Dobra Lily, ja zmykam, bo za chwilę podają kolację, a konam z głodu. Mam nadzieję, że widzimy się wieczorem.

 – Kolacja? Już ta pora? – zdziwił się blondyn, ale wiedziałam, że się zgrywa. Ledwo powstrzymałam się od przewrócenia oczami. – To może się zabiorę z tobą co? – zagadnął do niej, a ona przystanęła na tę propozycję. – To do jutra Evans. Postaraj się nie wpaść w żadne tarapaty, z których cię trzeba będzie wyciągać – pomachał mi ręką i obydwoje zniknęli za drzwiami. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam bardzo zadowolona, że ta dwójka zaczęła ze sobą rozmawiać. Pani Pomfrey wyszła ze swojego gabinetu z fiolką z fioletowym płynem, talerzem pełnym kanapek i szklanką soku dyniowego, które lewitowały przed nią.

 – Proszę panno Evans, kolacja – postawiła na stoliku obok mojego łóżka. – Jak zjesz, to możesz iść do dormitorium. Dzisiaj jeszcze proszę się oszczędzać i najlepiej iść szybko spać, a przed snem wypić jeszcze ten eliksir. Tylko żadnych więcej pojedynków! – pokiwała groźnie palcem. Podziękowałam jej i zaczęłam pałaszować kanapki z prędkością światła, popijając sokiem. Gdy skończyłam posiłek, wstałam, chwyciłam torbę z książkami, wsadziłam do środka buteleczkę z eliksirem i zaczęłam biec ku wyjściu. Jednak natychmiast musiałam zwolnić, bo głowa dała o sobie znać. Ledwo zamknęłam drzwi, a przede mną pojawiła się para.

 – Lily! Właśnie do ciebie szliśmy – uśmiechnęła się Kate.

 – Co tam Evans? Słyszałem, że cię trochę Avery poturbował – wyszczerzył zęby Syriusz, za co dostał kuksańca od Bridge.

 – Za to Potter trochę poturbował Avery’ego – odwzajemniłam szeroki uśmiech. – Znaleźli go już?

 – Snape z Mulciberem go znaleźli, ale chyba stwierdzili, że sami się nim zajmą. Jak zobaczyłem, że go podnoszą, to chciałem się z nimi trochę pobawić. Wiesz, takie tam nasze zabawy ze Smarkerusem, ale Rogacz stwierdził, że odpuszczamy – wzruszył ramionami.

 – Potter zrezygnował z dręczenia Snape’a? – zdziwiłam się, bo to naprawdę było do niego niepodobne.

 – Rogaś jest dzisiaj w kiepskiej formie – szepnął konspiracyjnym szeptem Black. Podniosłam pytająco brwi. – Wyrzuca sobie, że nie poszedł za tobą na eliksiry jak się pokłóciliście przy stole. Mówiłem mu, że jest głupi, bo skąd ktokolwiek z nas miał wiedzieć, że cię zaatakują przed samą lekcją, ale on mnie nie słucha. Poszedł gdzieś po lekcjach i pewnie się włóczy po błoniach – wzruszył ramionami. Wymieniłam szybkie spojrzenia z Kate.

 – Przecież to nie jego wina – mruknęłam i tym razem to ja poczułam wyrzuty sumienia, że z mojego powodu on czuje się parszywie. – Gdyby nie on, to nie wiem jakbym skończyła. Może poszukam go i porozmawiam z nim…

 – Daj spokój Lily, musisz się jeszcze dzisiaj oszczędzać. Może już będzie w Pokoju Wspólnym. Te jego wyrzuty są pozbawione sensu, bo równie dobrze każdy z nas mógłby to sobie wyrzucać. A ja najbardziej, bo przecież odeszłam od ciebie, a mogłam cię odprowadzić pod salę. Na to nie mieliśmy wpływu i jeśli ktokolwiek jest winny to Avery. A ty dawaj mi tą torbę i idziemy do dormitorium. Położysz się do łóżka, a najlepiej pójdziesz spać – zarządziła brunetka i wyrwała mi swoją torbę, zarzucając sobie na ramię.

 – Przestań się zachowywać jak moja matka – odparłam naburmuszona. – Nie jestem małym dzieckiem i nie chcę iść się położyć. Leżałam przez cały dzień, odkąd Avery mnie walnął zaklęciem i naprawdę mam dość – burknęłam, a Syriusz wybuchnął śmiechem.

 – I to się nazywa dystans, Evans – wyszczerzył zęby i w trójkę poszliśmy w stronę wieży Gryffindoru.

***

Witam Was kochani!
Wiem, że rozdział miał być we wrześniu, a potem w październiku, jednak pojawił się w listopadzie, więc w sumie i tak nie jest źle, bo po dwóch miesiącach :D. Jakość średnia. Nie jestem ani zadowolona, ani niezadowolona. Ogólnie dobrze mi się pisało ten rozdział, więc nie narzekam. Dziękuję, że jesteście i czytacie i komentujecie i w ogóle za wszystko dziękuję :). Pochwalę się, że rozdział ma 21 stron, więc macie co czytać :D

Mam nadzieję, że się spodoba :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i całuję!
Wasza Leksia <3!

Komentarze

  1. Fajna notka. Podoba mi się. Nie mogę się doczekać rozmowy Lily z Jamesem. Szczerze to mam nadzieję że w końcu pójdzie im dobrze i jakoś się dogadają. I brakuje mi Syriusza. Dodasz z nim coś zabawnego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajjjj, jak dobrze, że się pojawił ten rozdział, bo matura tak daje w kość (a raczej przygotowania do niej), że odechciewa się wszystkiego. Mam dziś zły dzień, a rozdział bardzo mi poprawił humor. Jak ja uwielbiam Luke'a! To jest jedna z moich ulubionych postaci z Twojego opowiadania. On jest po prostu świetny. Raz jest taki apatyczny, a innym razem pokazujesz nam Go jako super kandydata na przyjaciela i mężczyznę życia. Nie daj mi więcej czekać tak długo, bo umrę z tęsknoty i naprawdę będę znać Twoje opowiadanie na pamięć. :D Cieszę się, że nadal Ci się chce. I że jesteś dla nas. Kurde, widzisz, nawet ten rozdział dziala lepiej i komentarz wyszedł długi. :D Pozdrawiam, KcHP. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie przeczytałam juz wczoraj 15 minut po opoblikowaniu, ale dopiero dziś zostawiam ślad po sobie.
    Bardzo podoba mi się nowa wersja Jamesa.
    Zastanawia mnie czemu nie przyszedł do Lili po transmutacji bądź po wszystkich lekcjach. Ciekawa jestem jak teraz się zachowa. No i co zrobi Luk bo jak na razie bardzo taktycznie się zachowuje troszczy się o młodego. :-) no i ta wspólna wędrówka na kolacje. .. podsumowując znów po przeczytaniu twojego opowiadania czuje niedosyt . Ale twoje wpisy tak na mnie działają. Chyba znów przeczytam opowiadanie od początku w całości :-) . Będę czekać na nowy wpis. Mam nadzieje ze Lili i James będą już niedługo razem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Haa! no nareszcie ;> Notka świetna, nie wiem czemu mówisz ze przeciętna, skoro wszyscy wiedzą jak jest naprawdę;] widzę również, ze wszystko idzie w zastraszającym tempie. Potter się ogarnął (słusznie, bo to był najwyższy czas), Lilka się ogarnęła i Luki się zrobił znośny (dla otoczenia) żyć nie umierać. Teraz tylko czekać aż się oświadczy (i jeden i drugi) ;]]
    Czekam z narastającą cierpliwością na ciąg dalszy. Normalnie od Ciebie można się uzależnić jak od naleśników z toffi <3
    kocham i pozdrawiam serdecznie ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę mnie zastanawia dlaczego James wypytuje Luke'a o Lily zamiast z nią o tym porozmawiać. Może zrobi to teraz jak Lily wróci do pokoju wspólnego. Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią.
    Luke i Angelina zaczynają ze sobą rozmawiać. Ciekawe co z tego wyjdzie.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!!! Co jakiś czas zaglądam a śledzę Cie od dawna takze mega fajna niespodzianka w taki ponury dzien :) mam nadzieje ze bedzie jeszcze możliwość poczytania kolejnego rozdziału:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo! Wszystko idzie w dobrym kierunku, więc mam jakieś dziwne wrażenie, że już w następnym rozdziale Lily i James się pokłócą ;D

    Lukie dla mnie jak zawsze słodziak. Uroczo się martwi o Lily. Cieszę się też, że Potter załatwił sprawe dojrzale, rozmową, a nie rzucił się na blondaska z pięściami ;)

    Dodatkowo zaczynamy love-story Angeliny i Luka :D

    Mało Syriusza...! Moja ukochana postać, a tu miał dwie kwestie :(

    Ale rozdział cudowny *_* Czekam na kolejny, ślę wiadro weny, trochę czasu i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna notka z czasu ciekawą akcją. Przy tytule myślałam, że James i Luke będą walczyć, ale się okazało, że nie. Pomimo tego uważam, że jest to najlepszy tytuł jaki mógł być

    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniale :) zagladam tu czesto a dzis taka mila niespodzianka. Rozdzial bardzo dobry ale oczywiscie zostawia niedosyt. Juz nie moge doczekac sie spotkania Lily i Jamesa. Juz czas na jakies cieplejsze relacje bo za oknem wieje zlem :P dodasz jakis fragment ze Snapem? Dla mnie mimo wszystko wazna postac. Teraz czekamy na ciag dalszy. Dobrze ze jestes :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, Leksiu!
    Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę z tego rozdziału! Mam nadzieję, że kolejny uda ci się dodać jak najszybciej.
    Najbardziej spodobał mi się fragment z Averym. Lily pokazała, że się nie podda, że nie da się zastraszyć poplecznikom Czarnego Pana. Taka postawa jest świetna! Po pierwsze Evans wykazała się odwagą i udowodniła swoją przynależność do Gryffindoru, a po drugie dzięki tej sytuacji James mógł przybyć i ją uratować niczym rycerz na białym koniu :D Ogólnie za mało Syriusza i Remusa, ale nie są tu postaciami pierwszoplanowymi, w przeciwieństwie do Lily, co jest zrozumiałe i jakoś to przeboleję ;)
    Pewnie się czepiam, ale nie spodobał mi się ten fragment: "Przez chwilę nawet zaczęłam się zastanawiać co się stanie z Avery’m, który prawdopodobnie leżał półżywy w korytarzu, zaczarowany tak, że ciężko go znaleźć w ciemnym korytarzu." - powtarzasz dwa razy słowo korytarz, co według mnie jest bez sensu. Usunęłabym te słowa w którejś części zdania. Wybacz, takie skrzywienie humana ;)
    Nie mam innych uwag, wręcz przeciwnie! Bardzo się cieszę tym rozdziałem i czekam z niecierpliwością na kolejne!
    Wysyłam mnóstwo weny!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku! Nareszcie! Super rozdział jak zawsze.Mega się cieszę że James w końcu ruszył trochę głową,mam nadzieję że niedługo porozmawia z rudą. Luke jak zawsze mega kochany. Strasznie kibicuję blądasowi i Angelinie i tylko czekam aż zacznie się między nimi dziać coś więcej.Mam nadzieję że niedługo pojawi się kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytane wcześniej, ale komentuję teraz :)
    Rozdział super, przeczytałam na jednym tchu! Ale chciałam napisać, że to niesamowite, że masz już napisany prawie cały następny, wiedz że to super uczucie, kiedy wchodzi się na stronę a procenty idą w górę. ;)
    Po prostu nie mogę się doczekać następnego, trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurczę, nie liczę już który raz zarywam noc dla twojego bloga :D strasznie się cieszę że pomimo pewnie wielu przeszkód nadal udaje ci się coś skrobnąć. I to "coś" takiego niesamowitego. Przyłapałam się na tym, ze czytając ostatnio po raz enty HP czekałam na wzaimki o Kate hahhah :D To jest tym bardziej super, że po raz pierwszy trafiłam na tę stronę w 2014 roku i od tamtego czasu regularnie do niego wracam. Niesamowite. Pamiętaj o nas, wiernych fanach :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)