Przejdź do głównej zawartości

61. Biała Wiedźma.

Następnego dnia czułam się lepiej. Głównie dzięki rozmowie z blondasem. Po zjedzeniu śniadania wybrałam się do sklepu na drobne zakupy. Moim obowiązkiem w wakacje było gotowanie obiadów, ponieważ mama wracała do domu dopiero koło godziny 16, podobnie jak Petunia. Zresztą, tej drugiej od mojego przyjazdu nawet nie widziałam, bo poprzedni dzień spędziła u swojego chłopaka Vernona, od którego wróciła w nocy. Rozpakowałam zakupy i poszłam na górę do swojego pokoju, gdzie miałam zamiar poczytać w spokoju książkę. Jednak gdy tylko weszłam do pokoju w oczy rzuciły mi się cztery listy leżące na moim biurku. Podejrzewałam od kogo są trzy, ale ten czwarty nie miałam zielonego pojęcia. Zaciekawiona usiadłam na krześle przy biurku i wzięłam je do ręki. Pierwszy był od Kate, drugi od Pottera, trzeci od Angeliny, a czwarty…

– Od Adama…? – spytałam samą siebie i właśnie ten list otworzyłam jako pierwszy.

Kochani!

Piszemy do Was, nasi bliscy przyjaciele, aby oznajmić radosną nowinę, iż w dniu dzisiejszym na świat przyszedł nasz syn, któremu daliśmy na imię Victor Steven. Mamy nadzieję, że 27 sierpnia spotkamy się na ceremonii naszych zaślubin, na których z wielką radością przedstawimy nowego członka naszej rodziny.

Catherine T. i Adam R.

W zasadzie miło mi się zrobiło na myśl, że wysyłając to zawiadomienie do swoich najbliższych przyjaciół i rodziny pomyśleli również o mnie. Chociaż podejrzewałam, że raczej nie był to pomysł Catherine, która za mną nie przepadała. Zresztą z wzajemnością. No cóż, życzyłam im szczęścia i cieszyłam się, że Adam jest szczęśliwy. Nadal nie wiedziałam, czy w ogóle zjawię się na jego ślubie, chociaż mu to obiecałam podczas naszego spotkania w lipcu. Myślałam, że zaproszę Jamesa jako osobę towarzyszącą, ale po wczorajszych wydarzeniach był teraz ostatnią osobą, którą chciałam widzieć. Westchnęłam i wyciągnęłam drugi list, właśnie od wspomnianego Pottera. Z jednej strony byłam cholernie ciekawa co mógł tam napisać, ale z drugiej wcale nie miałam ochoty tego czytać. Wyciągnęłam różdżkę i końcówką dotknęłam listu, który momentalnie zajął się ogniem i doszczętnie spalił. Zdmuchnęłam pozostałości po nim i sięgnęłam po list od Kate.

Kochana Lily!

Jak się trzymasz? Mam nadzieję, że wszystko z Tobą w porządku i że jakoś dajesz radę. Jeśli będziesz potrzebowała towarzystwa to daj znać, pojawię się od razu. Pewnie nie chcesz słyszeć o Rogaczu, więc Ci nic nie będę pisać. Zresztą, kazał dołączyć swój list do mojego, więc pewnie sam Ci napisał to, co chciał powiedzieć. Na plaży jest smutno bez Ciebie, bo nie ma kto walić piłką w ten pusty łeb Natalie, która doprowadza mnie do szału. Nie powiem, że w domku za Tobą tęsknię, bo mam lepsze rzeczy do robienia. Odpisz mi jak się czujesz, czy dotarłaś cała i w ogóle co u Ciebie!

Ściskam mocno i przesyłam pozdrowienia od wszystkich (oprócz tej jędzy)!

Twoja Kate

Uśmiechnęłam się w trakcie czytania fragmentu o domku. No tak, cała Kate. Nawet przez list może sprawić, że zrobi mi się głupio. Z lekkim uśmiechem na ustach wzięłam się za czytanie listu od Angeliny, z którą dawno nie miałam kontaktu.

Droga Lily i Kate, bo wiem, że będziecie to czytały razem,

Co u Was? Jak Wam lecą wakacje? Ja je spędzam na sprzątaniu w domu i opalaniu się na balkonie. Smutno mi, że przez własną matkę nie mogę być z Wami teraz i świetnie się bawić, zapewne z chłopakami. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze przed 1 września na zakupach na Pokątnej. Tam chyba powinna mnie puścić… Mam dość tej całej sytuacji w domu, jest naprawdę kiepsko. Dawno nie miałam tak złych kontaktów z rodzicami, a przez ciotkę Irminę jest jeszcze gorzej. Wybawcie się za mnie i dajcie znać, kiedy możemy się umówić na wspólne zakupy!

Ściskam i całuję!

Angelina McKinnon

No tak, Angelina nadal jest w Paryżu z Jasperem i nadal nie wie, że złożyłyśmy jej niezapowiedzianą wizytę i wiemy wszystko. Nie rozumiałam po jaką cholerę okłamywała nas w tak bezczelny sposób i, co najgorsze, robiła ze swojej mamy taką okropną osobę, chociaż, jak miałam okazję się przekonać, nie sposób było znaleźć bardziej przyjaznej i ciepłej kobiety niż pani Margaret. Nie chciało mi się nawet odpisywać na jej kłamstwa. Byłam zła na nią, że nie ufa nam na tyle, żeby przyznać się, że wróciła do Jaspera. Nie rozumiałam, dlaczego tak się tego zapiera i perfidnie kłamie. Przecież powiedziałam jej jeszcze w Hogwarcie jasno, że to jest jej życie. Nie miałam zamiaru jej ani oceniać, ani tym bardziej potępiać. Bo czy można kogoś potępić za miłość? Westchnęłam i odpędziłam od siebie myśli o Potterze, które same przychodziły mi do głowy. Na szczęście pomógł mi w tym dzwonek do drzwi. Zbiegłam ze schodów i otwarłam drzwi, za którymi stał Luke. Zmarszczyłam brwi, bo nie spodziewałam się jego tutaj.

– Wpuścisz mnie, czy będziesz tak stać i głupio się gapić? – zrugał mnie na powitanie. Odsunęłam się bez słowa i zaprosiłam gestem do środka.

– Cóż za zaszczyt mnie kopnął – odparłam, szczerząc zęby.

– Co robisz? – zapytał, puszczając mimo uszu moje docinki.

– Nic ciekawego, mam zamiar zacząć gotować obiad – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Jak chcesz możesz mi potowarzyszyć. – W odpowiedzi odburknął coś niewyraźnie, ale machnęłam na to ręką i poszłam do kuchni, a on za mną.

– Słyszałaś cudowną nowinę? – spytał znudzonym tonem.

– Mówisz o Adamie i jego synu? – w odpowiedzi przytaknął. – Przysłał mi list – przyznałam. – Cieszę się z ich szczęścia – dodałam. – Nowy członek rodziny, nowa rola w życiu, to musi być coś pięknego zostać rodzicami – uśmiechnęłam się.

– Taa… – Luke wyraźnie nie miał nic do powiedzenia, tylko w takim razie zastanawiało mnie po co w ogóle zaczął temat. – Na wesele idziesz? – zapytał nagle, obserwując uważnie moją reakcję. Wzruszyłam ramionami.

– Jeszcze dwa dni temu miałam zamiar iść i zaprosić Pottera jako osobę towarzyszącą, ale ten kretyn skutecznie zepsuł moje plany, więc raczej nie pójdę. Napiszę Adamowi list z przeprosinami, dołączę kartkę z życzeniami i jakiś prezent, więc nie powinien się pogniewać. Zresztą, jestem jego byłą dziewczyną, co z kolei zapewne nie jest po drodze Catherine, żebym tam była – odpowiedziałam. – A ty idziesz? W końcu jesteście kuzynami, nie?

– Niestety moja matka uparła się, że chce iść i zabrać ze sobą Narcyzę i Stevena, więc muszę z nimi iść, żeby upewnić się, że nic im się nie stanie – mruknął tonem wskazującym na to, że nie ma najmniejszej ochoty tam iść. Uśmiechnęłam się lekko. Wiedziałam ile dla niego znaczy rodzeństwo i jak bardzo dbał o ich bezpieczeństwo. Imponowało mi to i uważałam, że jest to największa zaleta Krukona, pokazująca jego wrażliwą stronę.

– Chciałabym cię widzieć w szacie wyjściowej – zachichotałam, a on posłał mi piorunujące spojrzenie.

– Będziesz miała okazję, bo idziesz ze mną na to głupie wesele – burknął nieprzyjemnym tonem.

– Całkiem oryginalny sposób na zaproszenie dziewczyny na imprezę – wyszczerzyłam zęby.

– To nie jest prośba. Idziesz ze mną, czy ci się to podoba, czy nie – odparł szorstko. – Wisisz mi przysługę za te okropne walentynki u Slughorna – wyjaśnił krótko, a ja przewróciłam oczami.

– Niech ci będzie – odparłam i wzruszyłam ramionami. – W takim razie muszę sobie poszukać jakiejś sukienki – dodałam i zaczęłam w myślach przeszukiwać moją garderobę.

***

Sierpień upływał dość szybko. Dni spędzałam głównie z Mitchellem, wałęsając się po okolicy i czasami zabierając jego rodzeństwo na lody do pobliskiej kawiarni. Z Kate utrzymywałam stały kontakt listowny, Angelinie w końcu odpisałam, umawiając się z nią i lokatą na wspólne zakupy, a Potter napisał jeszcze dwa listy, które skończyły podobnie jak pierwszy. 25 sierpnia nadal nie miałam sukienki na wesele, na które szłam z Lukiem, jednak miałam zamiar ją kupić na Pokątnej, gdzie umówiłam się z moimi dwiema najlepszymi przyjaciółkami. Miałyśmy z Kate plan zmusić w końcu Angelinę do powiedzenia prawdy, bo ta w listach ciągle narzekała na swoją rzekomo złą matkę i szlaban, który tak naprawdę spędziła w Paryżu. Tego dnia wstałam wcześnie rano, bo już o 9 byłyśmy umówione pod Dziurawym Kotłem, a jeszcze musiałam tam jakoś dotrzeć. Jako, że słońce wysoko świeciło na niebie i na zewnątrz było bardzo ciepło, postanowiłam sobie zrobić spacer. Spakowałam do torebki listę zakupów i sakiewkę wypełnioną brzęczącymi galeonami, ubrałam się w dżinsowe szorty z wysokim stanem i krótką koszulkę sięgającą przed pępek, nałożyłam na nos ogromne okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam w drogę. Spacer na Pokątną zajął mi prawie godzinę, ale i tak byłam na miejscu przed czasem, więc postanowiłam wejść do środka, gdzie było całkiem dużo ludzi jak na tak wczesną porę. Próbowałam w tłumie dostrzec znajome loki Kate lub charakterystyczną chudą postać Angeliny, jednak żadnej z nich jeszcze nie było. Usiadłam więc przy barze i zamówiłam sobie koktajl, który zaczęłam powoli sączyć, nadal obserwując lokal. W końcu do środka wparowała uśmiechnięta od ucha do ucha Kate, która wręcz promieniała szczęściem. Uśmiechnęłam się na jej widok i pomachałam, ściągając ją do siebie. Uścisnęła mnie i posłała szeroki uśmiech.

– Cześć Lily – powiedziała na przywitanie, obserwując mnie uważnie.

– Nie patrz tak na mnie – zrugałam ją. – Wszystko ze mną w porządku. Zresztą, pytasz o to w każdym liście – posłałam jej karcące spojrzenie.

– Po prostu martwię się o ciebie – przyznała. – Wyjechałaś w nie najlepszej kondycji – dodała szczerze, ale nie miała okazji pociągnąć tego tematu, bo do naszej dwójki dołączyła wysoka, chuda szatynka, która przywitała nas mocnym uściskiem.

– Cześć dziewczyny! Jak ja się za wami stęskniłam! – uśmiechnęła się promiennie do naszej dwójki. – To co, idziemy? – zapytała i razem poszłyśmy w stronę wyjścia na Pokątną.

– Chyba masz dobrze usytuowany balkon – rzuciłam z lekkim przekąsem w stronę bardzo mocno opalonej Angeliny. Dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie pytająco. – No masz lepszą opaleniznę niż Kate, która bite dwa tygodnie leżakowała nad morzem – wyjaśniłam, nadal się uśmiechając.

– No wiesz, jak się nie robi nic innego, niż tylko sprząta i opala przez całe wakacje, to tak jest – wyszczerzyła zęby, starając się ukryć zakłopotanie.

– Albo jak jest się w Paryżu z chłopakiem, do którego się wróciło, a okłamuje się przyjaciółki i robi z własnej matki potwora dającego straszne szlabany – wtrąciła prosto z mostu Kate, która nie lubiła się patyczkować. Angelina przystanęła i wielkimi oczami gapiła się to na mnie, to na Bridge.

– Skąd…

– Dzień po twoim liście oznajmiającym, że dostałaś szlaban, postanowiłyśmy złożyć ci niezapowiedzianą wizytę. Stwierdziłyśmy, że twoja mama nam nie odmówi i puści cię do Kate na wakacje, jeśli ładnie poprosimy – wyjaśniłam, a ona spuściła wzrok.

– Pomijając fakt, że wylądowałyśmy w śmietniku i pół dnia szukałyśmy twojego domu, to okazało się, że twoja mama jest świetną babką i nie dość, że nie dała ci żadnego szlabanu, to jeszcze puściła cię z chłopakiem do Paryża na dwa tygodnie. Dziwi mnie fakt, że nie powiedziała ci o naszej wizycie, ale może zapomniała – ciągnęła czarnowłosa.

– Masz nam może coś do wyjaśnienia? – spytałam, a ona przygryzła wargę i spojrzała na nas ze skruchą.

– Możemy gdzieś usiąść? – zaproponowała, a Kate kiwnęła głową i udałyśmy się do lodziarni, gdzie zajęłyśmy stolik na uboczu.

– No to słuchamy jak to naprawdę było – Bridge wbiła w Chudą wzrok oczekujący wyjaśnień, a Angelina westchnęła.

– Gdy Lily mi powiedziała o tej sytuacji w bibliotece byłam załamana. Na początku nie chciałam w to wierzyć, więc następnego dnia poszłam do Jaspera i z nim porozmawiałam. Przyznał się do wszystkiego i prosił mnie o wybaczenie. Nietrudno zgadnąć, że od razu mu wybaczyłam. I jeśli mam być szczera, to o wiele łatwiej mi przyszło wybaczenie, niż gdybym miała z nim zerwać. Mówcie co chcecie, ale nie przeżyłabym rozstania… Bałam się wam powiedzieć, bo widziałam wasze oburzenie, gdy mówiłyście mi o jego zdradzie… W zasadzie to jest cała historia, bo resztę znacie. Pojechałam z nim do Paryża i było naprawdę cudownie… Nie chcę wracać do tamtego incydentu, chcę o tym po prostu zapomnieć i wymazać z pamięci – wyznała, patrząc na nas skruszonym wzrokiem.

– Nie rozumiem dlaczego obawiałaś się naszej reakcji – zaczęłam – przecież tamtego ranka, gdy rozmawiałyśmy w Pokoju Wspólnym, powiedziałam ci wyraźnie, że to jest tylko i wyłącznie twoja decyzja i nie mamy zamiaru cię potępiać. A tym bardziej nie rozumiem twojego brnięcia w to kłamstwo i robienia z twojej mamy tej najgorszej. Gdyby o tym wiedziała, na pewno zrobiłoby się jej przykro, szczególnie, że to taka miła i ciepła osoba.

– Wiem, wiem… - Angelina spuściła głowę – Przepraszam was dziewczyny i uwierzcie, że jest mi głupio za to, że zrobiłam to mojej mamie…

– Zrozum głuptasie też, że po to jesteśmy twoimi przyjaciółkami, żeby cię wspierać. Zawsze. Czasami możemy skrytykować coś, co robisz, ale jednak zawsze będziemy cię wspierać i trzymać kciuki, żeby ci się udało. Dlatego nie chcemy, żeby taka sytuacja się powtórzyła, bo tak samo ja, jak i Lily jesteśmy szczere w tym, co czujemy, prawda Lily? – lokata spojrzała na mnie, a ja przytaknęłam.

– To się już więcej nie powtórzy, obiecuję – zapewniła szatynka.

– No to skoro mamy już wszystko wyjaśnione, to opowiadaj jak tam Paryż! – wyszczerzyłam zęby i zaczęłyśmy wypytywać z Kate o szczegóły jej romantycznej wycieczki do miasta zakochanych. Angelina szczebiotała z błyszczącymi oczami o wszystkim, co robili z Jasperem podczas ich wspólnych wakacji. Żywo gestykulowała rękami i była wyraźnie rozpromieniona. Najwyraźniej wciąż żyła Paryżem i wcale się jej nie dziwiłam. Spędzili z Jasperem wspaniałe dwa tygodnie, podczas których odwiedzili mnóstwo ciekawych miejsc i zapewne podbudowali swój nieco poszarpany związek. Cieszyłam się, że Angelina była szczęśliwa, pomimo że z osobą, do której od pamiętnego dnia w bibliotece nie miałam za grosz zaufania. Podczas jej opowieści oddaliłam się myślami, nietrudno zgadnąć gdzie. A raczej do kogo. Patrzyłam to na Kate, to na Angelinę, które były w szczęśliwych związkach. Może nie idealnych, ale obie wyglądały świetnie, obie miały radosne iskierki w oczach i obie promieniowały szczęściem. Obie miały coś w swoim wyglądzie, czego wyraźnie brakowało mnie. Szczerze musiałam przyznać, że cholernie im zazdrościłam. Cała zawiła i niejasna sytuacja z Potterem męczyła mnie psychicznie i wyraźnie odznaczała się na moim samopoczuciu.

– Halo! Ziemia do Lily! – dziewczyny zauważyły moją nieobecność i machały mi ręką przed oczami. Wróciłam myślami na Pokątną i spojrzałam na nie, próbując się uśmiechnąć. Nikogo chyba nie zdziwi fakt, że zamiast uśmiechu wyszedł mi dziwny grymas.

– Przepraszam, zamyśliłam się – mruknęłam i posłałam im przepraszający uśmiech, który tym razem był bardziej wiarygodny.

– Zauważyłyśmy – odparła Kate, mierząc mnie badawczym spojrzeniem. – Wiem, że Rogacz jest przygłupem i…

– Może weźmiemy się w końcu za zakupy? – zmieniłam temat, przerywając Kate.

– Ale jeśli chcesz porozmawiać…

– Nie chcę Kate. Naprawdę nie mam ochoty roztrząsać tego, co się stało, po raz setny. Powiedziałam sobie, że koniec z Potterem i jego gierkami, więc nie wracajmy do tego tematu, bo dla mnie rozdział pod tytułem „Ja i James” już nie istnieje – dodałam zmęczonym tonem. Angelina patrzyła wielkimi oczami to na mnie to na Kate, która przygryzała wargę, nadal obserwując mnie zatroskanym wzrokiem.

– A mogę wiedzieć co się stało? – spytała ostrożnie Angelina, jakby bała się jakiegoś wybuchu z mojej strony. Westchnęłam.

– Podczas wakacji u Kate najpierw się całowałam z Potterem, potem pokłóciłam, potem przyjechała nieziemsko piękna kuzynka Kate, która miała chrapkę na Rogacza, potem się pogodziłam z Jamesem i praktycznie wyznałam, co do niego czuję, ale to nie przeszkodziło mu flirtować z Natalie. Pojechaliśmy nad morze, po raz kolejny w bardzo romantycznej scenerii miałam z nim jeden z tych momentów, ale on znowu poleciał do kuzynki Kate, więc po niespełna jednym dniu spędzonym nad morzem spakowałam manatki i pojechałam do domu, gdzie spaliłam trzy listy od Pottera, nawet ich nie czytając. Koniec opowieści. Możemy już iść? – streściłam Angelinie całą historię, chcąc mieć święty spokój. Obie patrzyły na mnie wybałuszając oczy.

– Czemu nie przeczytałaś tych listów? – po pierwszym pytaniu, które padło z ust czarnowłosej przyjaciółki miałam dość.

– Powiedziałam ci, że nie mam zamiaru dłużej tracić czasu na kogoś, kto nie dorósł do jakichkolwiek poważnych relacji. Mnie interesuje poważny związek, a nie zabawa w kotka i myszkę. – odpowiedziałam cierpliwie i całkowicie szczerze. Angelina chyba była bardzo zdziwiona moją szczerością, bo jeszcze nie tak dawno kryłam się z tym, co czuję do Rogacza i daleko mi było do jakichkolwiek deklaracji.

– A jeśli cię przeprosił w tym liście? – pytanie dnia numer dwa zadała Chuda.

– To chyba powinien się bardziej postarać z tymi przeprosinami – wzruszyłam ramionami. – On mnie naprawdę zranił, Angela. Może dla ciebie to błahy powód, ale praktycznie od września uganiam się za nim. Najpierw była ta cała żenująca sytuacja z Syriuszem, potem była Rachel, potem już sama nie wiem, co przeszkadzało Potterowi, teraz ta Natalie. Ile razy mam mu jeszcze powiedzieć, że mi na nim zależy, że do niego czuję coś więcej, że jestem o niego zazdrosna, że… mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Jak dla mnie albo on nie dorósł do związku, albo po prostu fajnie było jak byłam niedostępna, a jak już mnie złamał, to nie jestem interesującym towarem. Szczerze to nie mam nawet siły zastanawiać się, co siedzi w tej jego pustej, czarnej głowie. Jestem wykończona uganianiem się za Jamesem. Tyle w temacie ode mnie – skończyłam swój wywód i wstałam z krzesła, kierując się w stronę sklepów. Musiałam odetchnąć, bo od tego wyznania zakręciła mi się łezka w oku. Sama nie wiedziałam, dlaczego tak emocjonalnie reaguję na to wszystko. Dziewczyny szybko poderwały się za mną i zrównały krok.

– Widzisz Chuda, tak się spowiada przed przyjaciółkami – Kate wyszczerzyła zęby, najprawdopodobniej chcąc mi ulżyć i zmienić temat. Uśmiechnęłam się.

– Możesz brać przykład – odparłam i pokazałam im język.

– Osobiście jestem w niemałym szoku... – wyznała Angelina. – Lily tak otwarcie mówiąca o swoich uczuciach to niecodzienny widok – dodała, a ja przewróciłam oczami.

– Swoją drogą, a co w końcu z tym weselem Adama? – spytała Kate, zerkając na mnie.

– Najpierw miałam w planach zaprosić Jamesa, ale on skutecznie mnie od tego pomysłu odwiódł, więc miałam nie iść wcale, ale koniec końców Luke poprosił mnie, żebym z nim poszła – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

– Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ten gbur potrafił o cokolwiek poprosić – mruknęła Kate, która nie przepadała za blondasem.

– W zasadzie to było coś w rodzaju „byłem z tobą na głupich walentynkach u Slughorna, więc wisisz mi to i idziesz ze mną na to głupie wesele” – wyjaśniłam i zaśmiałam się, przypominając sobie rozmowę z Mitchellem. Jednak żadna z nich nie zaśmiała się razem ze mną.

– Kompletnie nie rozumiem, dlaczego ty się w ogóle z nim zadajesz – stwierdziła Kate i przewróciła oczami.

– No cóż, Luke mimo wszystko ma swój urok – odpowiedziała za mnie… Angelina. Kate spojrzała na nią jak na wariatkę, a ja z zaciekawieniem. – No gdy pozwoli się poznać bliżej, to okazuje się, że jest naprawdę dobrym przyjacielem – dodała.

– A skąd ty to niby wiesz? – spytała zdziwiona Kate, a ja uśmiechnęłam się. Angelina zmieszała się lekko.

– Kiedyś się z nim umawiałam. Zanim zaczęłam się z wami zadawać – wyznała, rumieniąc się.

– Ty to masz talent do wybierania sobie partnerów, nie ma co… - mruknęła brunetka, unosząc brwi.

– KATE! – krzyknęłam równocześnie z Angeliną. Obie byłyśmy oburzone. Ja o Luke’a, a Angelina zapewne o Jaspera.

– No żartowałam przecież – lokata przewróciła oczami. – Masz już kreację na to wesele? – zmieniła szybko temat. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową. Oczy mojej przyjaciółki aż zaświeciły z radości. Klasnęła w ręce i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. – Wspaniale! Wybierzemy ci coś dzisiaj, a fryzurę i makijaż przyjadę ci zrobić w dzień ślubu – zadecydowała za mnie. No cóż, nie miałam możliwości odmowy, bo klamka już zapadła. Wymieniłyśmy z Angeliną rozbawione spojrzenia i podążyłyśmy za Kate, która sama do siebie zaczęła mówić o tym, w jakich sukienkach mnie widzi. Żeby trochę ostudzić zapędy modowe Bridge zaproponowałam, żebyśmy się pierwsze zajęły zakupami do szkoły, na co z niechęcią przystała. Tak więc odwiedziłyśmy po kolei księgarnię (w której na szczęście nie spotkałam mamy Adama), aptekę, Madame Malkin i inne sklepy, gdzie zaopatrzyłyśmy się we wszystko, co było nam potrzebne na siódmym roku. Dłużej niestety nie dało się zająć Kate, więc zostałyśmy praktycznie przeciągnięte do sklepu z ubraniami dla czarodziejów, gdzie od razu podeszła do nas ekspedientka w stylowej, długiej szacie koloru szmaragdowego. Na oko miała jakieś trzydzieści parę lat, była wysoka, przy kości, jej hebanowe, krótkie włosy lśniły, a ciemnozielone oczy obserwowały uważnie naszą trójkę.

– Witam w „Twillfitt & Tatting”, czy mogę w czymś pomóc? – zapytała uśmiechając się uprzejmie.

– Szukamy sukienki na wesele dla tej rudej piękności – odpowiedziała Kate wypychając mnie do przodu, za co miałam ochotę jej przywalić.

– Szukamy czegoś typowego dla czarownic, czy bardziej klasycznych, mugolskich ubrań?

– Klasycznych – odpowiedziałam szybko, uprzedzając Kate.

– W takim razie proszę podążać za mną – odparła kobieta i ruszyła w głąb sklepu. Poszłyśmy za nią do działu z sukienkami. Widząc ilość różnorodnych ciuchów, które się tutaj znajdywały wiedziałam, że ten dzień będzie bardzo długi. A gdy zobaczyłam błysk w oku Kate, jęknęłam w duchu.

– Dziękujemy bardzo za pomoc, teraz już sobie poradzimy – powiedziała grzecznie Kate i nie zwracając uwagi na reakcję ekspedientki rzuciła się w wir poszukiwań, przekopując wieszak po wieszaku. Po niespełna dziesięciu minutach czarnowłosa miała w ręku mnóstwo sukienek, na widok których zaczęłam żałować, że pozwoliłam się jej zaangażować w szukanie kreacji dla mnie. Nie miałam wyboru i zostałam wciśnięta do przymierzalni razem z tymi sukienkami. Tutaj zaczął się dla mnie kilkugodzinny koszmar, podczas którego musiałam przymierzać każdą jedną kreację wybraną przez Kate i poddać się ocenie dziewczyn. Co prawda Angelina nie miała zbyt dużo do powiedzenia, bo po pierwsze nie interesowała się modą, a po drugie Kate błyskawicznie podejmowała decyzję sama, czy dana sukienka odpada, czy przechodzi kwalifikacje do dalszego etapu wyboru. Co myślałam z ulgą, że to już koniec przymierzania, to lokata przynosiła mi nową porcję sukienek do przymiarki. Jeśli miałabym sama wybierać, pewnie wzięłabym pierwszą lepszą, która by mi się spodobała i w której wyglądałabym po prostu dobrze. Ale niestety ja, jako główna zainteresowana, nie miałam nic do gadania. W końcu straciłam już rachubę, którą sukienkę z kolei przymierzam. I gdy byłam w trakcie zakładania następnej…

– MAM! – triumfujący krzyk Kate było chyba słychać na całej Pokątnej – Evans ściągaj to, co masz na sobie i oddaj całą resztę, bo znalazłam idealną sukienkę! – bezceremonialnie odsunęła kotary mojej przymierzalni i wcisnęła mi w rękę miętową sukienkę do połowy ud. Wyciągnęłam ją na długość ramion. Góra sukienki była całkiem prosta, bez rękawów, z gładkiego materiału, w pasie miała cienki, satynowy pasek, a dół sukienki składał się z pięciu warstw krótkich, gęstych frędzelków. Z tyłu natomiast miała rozcięcie w kształcie litery V aż do samego satynowego paska. Rzeczywiście sukienka była śliczna, ale miałam wątpliwości, bo według mnie przymierzałam już ładniejsze od niej. Ściągnęłam tę, w której właśnie miałam się pokazać i założyłam przyniesioną przez Bridge. Spojrzałam w lustro i przyznałam Kate rację – sukienka była idealna. Jej miętowy kolor delikatnie współgrał z kolorem moich włosów, a dopasowany krój podkreślał figurę. Wyszłam z przymierzalni i obkręciłam się wokół własnej osi.

– Wow! – wydukała z siebie Chuda. – Wyglądasz obłędnie! – dodała, na co Kate tylko uśmiechnęła się triumfalnie.

– A nie mówiłam – powiedziała z dumą. – Jeszcze tylko buty i dodatki i możemy iść do domu.

– To ja odwieszę ubrania – Angelina wstała szybko i zabrała się za porządkowanie sukienek, byleby nie uczestniczyć w dalszym torturowaniu mojej osoby. Westchnęłam i podążyłam za Kate do działu z butami i dodatkami. Na szczęście Kate już miała sukienkę, więc wiedziała czego konkretnie szuka i poszło nam w miarę sprawnie. Po dłuższej chwili wybrała dla mnie kremowe buty na obcasie ze złotymi dodatkami, złoty, delikatny zegarek na rękę, spinkę ozdobną do włosów z cyrkoniami w kolorze sukienki, kopertówkę w kolorze butów z paskiem w formie złotego łańcuszka i długie, wiszące kolczyki, również złote. Zostawiłam majątek w tym sklepie, ale szczerze powiedziawszy nie czułam się źle z tego powodu, bo było naprawdę warto. Zresztą, nie chodziłam w ogóle na takie uroczystości, więc był to pojedynczy wydatek, a mama na szczęście nigdy nie ubolewała szczególnie nad takim sposobem wydawania pieniędzy. Byłam wykończona po całym dniu rozmów, chodzenia, zakupów i szczególnie przymierzania. W Dziurawym Kotle wypiłyśmy jeszcze po drinku na rozluźnienie, po czym odprowadziłyśmy z Kate Angelinę pod dom i stamtąd obie teleportowałyśmy się do swoich domów. Gdy wróciłam była już dwudziesta i po zameldowaniu się u rodziców, pokazaniu kreacji na wesele mamie i zjedzeniu kolacji poszłam pośpiesznie na górę, gdzie walnęłam się na łóżko i tak zasnęłam w ubraniach.

***

W dzień ślubu Adama o 7 rano obudziła mnie Kate, która bezczelnie aportowała się tuż przy moim łóżku, sprawiając, że wstałam jak oparzona na równe nogi i z dzikim okrzykiem wycelowałam w nią swoją różdżkę, gotowa do ataku. Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast maski okrutnego i bezwzględnego śmierciożercy zobaczyłam trzęsącą się ze śmiechu czarnowłosą dziewczynę.

– Zabiję cię kiedyś – warknęłam i ziewnęłam potężnie, rozciągając się.

– Takim widokiem z rana, to byś wystraszyła na śmierć samego Voldemorta – wyparowała Kate, szczerząc zęby. Zerknęłam do lustra i skrzywiłam się. Rzeczywiście wyglądałam okropnie w swojej naciągniętej starej pidżamie, włosach sterczących w każdą możliwą stronę, podkrążonymi z niewyspania oczami i odbitą na policzku poduszką.

– Wolę nie wnikać, co robiłaś w nocy, że jesteś taka niewyspana – pokazała mi język.

– W związku z wczorajszym masowym atakiem na czarodziejów pochodzenia mugolskiego, szukałam jakichś zaklęć obronnych na wypadek, gdyby… - nie musiałam i nie chciałam kończyć. Mina Kate momentalnie stała się śmiertelnie poważna.

– Wiem, też czytałam. Te ataki są okropne… Podobno wczoraj zginęły same mugolaki lub czarodzieje, którzy związali się z mugolami lub mugolakami… Jak się czujesz? – spytała z troską, kładąc rękę na moim ramieniu.

– Strasznie. Za każdym razem, gdy ktoś ginie z ręki Śmierciożerców czuję się strasznie. Nie umiałam dzisiaj zasnąć przez pół nocy – odpowiedziałam, a mój wzrok padł na leżącego na biurku Proroka Codziennego, którego pierwsza strona przedstawiała zdjęcie Mrocznego Znaku.

– Na pewno ślub jednego z najlepszych graczów quidditcha będzie solidnie obstawiony przez aurorów – powiedziała moja przyjaciółka, zapewne próbując mnie pocieszyć.

– Pewnie tak, ale to nie wróci życia tym setkom ludzi, którzy przez niego zginęli… - odparłam smutno, co Kate pozostawiła bez odpowiedzi. Chwilę obie dumałyśmy nad wczorajszymi wydarzeniami, patrząc pustym wzrokiem w przerażające zdjęcie. Potrząsnęłam głową i wróciłam do rzeczywistości. – Idę się wykąpać, jak chcesz to poczekaj tutaj, albo możesz iść do kuchni zrobić kawę – oznajmiłam i wziąwszy swój ręcznik skierowałam się do łazienki. Prysznic nie zajął mi długo i już po chwili wyszłam w mokrych włosach, owinięta ręcznikiem.

– Swoją drogą, ślub jest na 11, a jest dopiero po 7. W Hogwarcie trudno cię wyciągnąć z łóżka o 9, coś się stało? – spytałam podejrzliwym tonem, wkładając na siebie bieliznę i przydługą, luźną bluzkę, w której po domu chodziłam jak w sukience.

– Muszę ci zrobić fryzurę, makijaż, to wszystko trwa przecież – odparła, opierając się rękami o łóżko. – Dobrze, że nie podcinałaś ostatnio włosów i masz takie długie, bo będziemy miały większe pole do popisu – dodała i uśmiechnęła się, ukazując białe zęby w komplecie.

– Myślałam, że masz już koncepcję na fryzurę… – jęknęłam, mając w pamięci wybieranie sukienki z Kate.

– Och, mam kilka koncepcji i… – przerwała pod wpływem mojego spojrzenia i wywróciła oczami. – Ty mnie kiedyś doprowadzisz do szaleństwa – mruknęła, kręcąc głową z dezaprobatą.

– Ja? Ciebie? Prędzej ty mnie wpędzisz do grobu – odcięłam się, a ona zachichotała. – Chodź, zjemy śniadanie, bo na samą myśl o torturach, które mnie czekają jestem głodna.

Jak powiedziałam tak zrobiłyśmy i zeszłyśmy do kuchni, gdzie przygotowałam nam jajecznicę na śniadanie i kawę do tego. Gdy zajadałyśmy się śniadaniem wpadła mi pewna myśl do głowy.

– Dziwne, że w dzień ślubu mojego byłego chłopaka akurat zrobiłam na śniadanie to, co on mi zrobił, gdy byłam u niego w Liverpoolu – podzieliłam się z nią swoim odkryciem.

– Nic straconego, jeszcze możesz przerwać ceremonię, krzycząc „Nie zgadzam się!”. Niezła zołza z tej Troy, więc w sumie uratowałabyś Royalowi życie w pewnym sensie. Ale wiesz, myślałam, że ci przeszła już miłość do niego – wyszczerzyła zęby.

– Czasami naprawdę powątpiewam w twoją inteligencję – odcięłam się, a ona roześmiała się.

– Już zapomniałam jaka potrafisz być urocza rano.

Zjadłyśmy śniadanie, wypiłyśmy kawę i poszłyśmy z powrotem do mojego pokoju, bo Kate uparła się, że już trzeba zacząć przygotowania. Z Lukiem umówiłam się o 10 na placu zabaw, skąd mieliśmy iść do jego domu, gdzie miała czekać jego mama i rodzeństwo i mieliśmy wszyscy razem dotrzeć na miejsce ślubu za pomocą świstoklika. Dochodziła 8 rano i naprawdę nie wiedziałam, co ta Kate chce robić przez 2 godziny.

– Strach pomyśleć co ja będę z tobą miała, gdy będę kiedyś brać ślub – mruknęłam, a ona uśmiechnęła się promiennie.

– Na pewno nie skończy się to na jednym sklepie z sukienkami – odparła dziarsko.

– To ja zapamiętam, żeby zaklepać ceremonię na 20, wtedy może uda mi się wyspać wystarczająco, zanim pojawisz się o świcie przy moim łóżku, żeby zrobić mi fryzurę i makijaż.

– Widzę Lily, że wraca ci dobry humor.

– Zdaje ci się, wcale mi się nie chce tam iść – westchnęłam i oparłam głowę na rękach. Siedziałam przy małej toaletce w moim pokoju, obserwując w lustrze jak Kate walczy z moimi włosami za pomocą różdżki. – Mam nadzieję, że nie zostanę łysa po twoich eksperymentach – po moich słowach zostałam tylko zbombardowana wzrokiem, więc już się nie odzywałam.

– Wolisz mieć upięte czy luźniejsze włosy? – zapytała, rozczesując rude kosmyki.

– Tak jakbym miała jakiś wybór – odparłam ironicznie, a Kate wyszczerzyła zęby.

–Wiedziałam, że dasz mi wolną rękę – ucieszyła się, najwidoczniej mając już jakąś koncepcję. W zasadzie to cieszyło mnie to, bo ja nie miałam głowy do wymyślania fryzur, a po drugie przynajmniej krócej jej zejdzie, jeśli wie, co chce zrobić.

– Co sądzisz o Angelinie i jej powrocie do Jaspera? – spytałam, bawiąc się spinką. Nasze spojrzenia spotkały się w lustrze.

– Widać, że jest szczęśliwa – odpowiedziała powoli. – Ciekawa jestem jak długo.

– Miejmy nadzieję, że jak najdłużej.

– Wątpię. Jasper to dupek.

– Jak każdy inny facet – mruknęłam w odpowiedzi i wzruszyłam ramionami. Kate westchnęła i posłała mi uśmiech.

– Głowa do góry Lily. Gdy Rogacz cię zobaczy pierwszego września znowu oszaleje na twoim punkcie – rzekła dziarskim tonem. Posłałam jej ponure spojrzenie, które mówiło samo za siebie, co o tym sądzę. Gdy Kate skończyła robić mi fryzurę, zajęła się makijażem. Na szczęście to zajęło jej o wiele krócej, więc gdy skończyła do 10 było jeszcze dużo czasu. Zrobiłyśmy sobie herbatę i plotkowałyśmy na różne tematy. W zasadzie to głównie Kate mówiła w większości oczywiście o Syriuszu i ich „przygodach”. W końcu zaczęła dochodzić 9:30, więc brunetka kazała mi się ubierać. Gdy po kilku minutach stanęłam przed lustrem w kompletnym stroju sama nie mogłam się nadziwić.

– Wow! Jesteś cudotwórczynią! – powiedziałam z podziwem, oglądając się z każdej możliwej strony. Moje rude włosy spływały z jednej strony delikatnymi lokami na przód, odsłaniając całkowicie rozcięcie z tyłu sukienki. Musiałam nieskromnie przyznać, że wyglądałam naprawdę zjawiskowo. Szkoda tylko, że nie miałam się dla kogo tam stroić, bo szłam z Lukiem, a nie, jak to sobie wymarzyłam, z Jamesem.

– Wiem – odpowiedziała dumnie. – Nie zdziwię się, jeśli zauroczysz nawet tego twojego gbura – dodała z uśmiechem, a ja zachichotałam.

– Uwierz, że jemu kto inny siedzi w głowie – odparłam, a ona zmierzyła mnie pytającym spojrzeniem, jednak nie drążyła tematu.

– Dobra, ja się zwijam, a ty już idź, bo w tych szpilkach droga na miejsce zajmie ci więcej czasu – cmoknęła mnie w policzek i puściła oczko. – Widzimy się za parę dni i wszystko mi opowiesz. Tylko mam nadzieję, że Royal nie rzuci dla ciebie tej zołzy, chociaż wcale bym się nie zdziwiła – po tych słowach wyszczerzyła zęby i zniknęła, obracając się w miejscu. Zdążyłam tylko pomachać jej na pożegnanie. Wzięłam torebkę, zamknęłam drzwi do pokoju i zeszłam na dół do kuchni. Przy stole siedziały mama i Petunia, rozmawiając o Vernonie. Gdy weszłam Petunia ucichła, wpatrując się we mnie z wyraźnym podziwem w oczach. Mama również zaniemówiła.

– Podoba wam się? – spytałam niepewnie i okręciłam się wokół własnej osi.

– Lily, wyglądasz ślicznie! – pierwsza ocknęła się mama. Wstała i podeszła do mnie uśmiechając się. – Ta sukienka, ten makijaż, ta fryzura! Pani młoda na pewno będzie zazdrosna – dodała, a ja roześmiałam się. – Pięknie wygląda, prawda Tuniu? – zwróciła się do mojej siostry, która tylko pokiwała głową. Uznałam to za całkiem dobry znak. Pożegnałam się z nimi i skierowałam do wyjścia. Gdy zbliżałam się do drzwi, zadzwonił dzwonek. Zdziwiona, kto o tej porze w sobotę mógłby nas odwiedzić, otworzyłam drzwi i… zaniemówiłam. Podobnie jak osoba, która stała przede mną. Staliśmy tak z dobrą minutę, wpatrując się w siebie nawzajem, aż w końcu ja pierwsza otrząsnęłam się z szoku.

– Co ty tutaj robisz? – odezwałam się niegrzecznym tonem i zamknęłam drzwi za sobą, wychodząc na zewnątrz. Niestety nie doczekałam się odpowiedzi. – Potter! – machnęłam mu ręką przed nosem, czym udało mi się sprowadzić go na ziemię – Pytam co tutaj robisz?

– Odwiedzam cię – odpowiedział, uśmiechając się głupio. Dlaczego? Dlaczego on mi to robi? Dlaczego nawet we własnym, cholernym domu nie potrafiłam uwolnić się od Pottera? Serce biło mi jak oszalałe, czułam ciepło w okolicach obojczyków, cały świat mi zawirował przed oczami i nie wiedziałam, czy bardziej się cieszę, że go widzę, czy bardziej może jestem wściekła.

– Niestety nie trafiłeś, bo aktualnie mnie nie ma w domu – warknęłam, ominęłam go i zaczęłam iść w stronę placu zabaw, gdzie miał czekać na mnie Luke. Chłopak otrząsnął się do reszty i zaczął iść za mną.

–Wyglądasz… no brak mi słów, aż zaniemówiłem! – powiedział z zachwytem, wręcz pożerając mnie wzrokiem, przez co zarumieniłam się. – Wiedziałaś, że przyjdę – dodał już swoim oklepanym, pewnym siebie tonem.

– Nie, nie wiedziałam. Jakbyś nie zauważył, to właśnie gdzieś idę, więc z łaski swojej idź sobie stąd – oznajmiłam niegrzecznie.

– Gdzie idziesz?

– Nie twoja sprawa.

– Ale ja przyszedłem z tobą porozmawiać. Nie odpowiadasz na moje listy, więc postanowiłem, że przyjadę – wyjaśnił. W tym momencie we mnie zawrzało i stanęłam, po czym odwróciłam się w jego stronę.

– I co w związku z tym, że przyszedłeś ze mną porozmawiać? Mam rzucić wszystko, bo szanownemu Potterowi zebrało się na rozmowę akurat w tym momencie?! Ja próbowałam z tobą porozmawiać milion razy w te wakacje i wiesz co? Nie zauważyłam, żebyś był zainteresowany jakimikolwiek moimi wyznaniami. Bardziej interesowała cię Nat… coś innego. Więc jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to twoje listy zostały spalone bez przeczytania, dlatego też zapewne nie dostałeś odpowiedzi! – nie potrafiłam zachować spokoju. James stał i patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, chyba nie do końca wiedząc, o co mi chodzi, czym jeszcze bardziej mnie zdenerwował. – Wiesz co, Potter? Pieprz się. Ty, twoje gierki i twoje listy. Nie mam ochoty się dłużej za tobą uganiać i nie mam ochoty się bawić w niańczenie emocjonalnego dziecka, jakim jesteś. Zbyt dużo swojego cennego czasu straciłam dla ciebie, zbyt dużo łez wylałam przez ciebie i nie mam zamiaru dalej się dręczyć. – resztę słów wypowiedziałam ze stoickim spokojem, patrząc mu prosto w oczy. Wiele wysiłku kosztowało mnie powstrzymanie łez, które cisnęły mi się do oczu. – A teraz pozwól, że pójdę na ślub, na który poszedłbyś ze mną, gdybyś wszystkiego nie spieprzył – po tych słowach odwróciłam się i poszłam w stronę placu zabaw, modląc się, żeby on nie poszedł za mną. I tak na szczęście było. Brunet stał w jednym miejscu, patrząc na mnie jak odchodzę. Zanim dotarłam pod huśtawki, wytarłam łzy, które spływały mi po policzkach, poprawiłam się w małym lusterku, przylepiłam uśmiech na twarz i poszłam w miejsce, gdzie czekał na mnie wysoki blondyn. Na szczęście stał tyłem, więc miałam jeszcze chwilę, by sprawić, żeby mój uśmiech był bardziej wiarygodny. Szłam na to wesele głównie dla Luke’a, więc absolutnie nie chciałam zajmować się moimi problemami, dlatego musiałam się naprawdę postarać, szczególnie, że akurat on jest wyczulony na choćby najmniejszą zmianę nastroju.

– Cześć – odezwałam się, na co chłopak odwrócił się w moją stronę. Był ubrany w najzwyklejszą, czarną szatę wyjściową, bez żadnych udziwnień i dodatków.

– Masz zamiar tam spotkać Pottera, czy znowu uwieść Royala, że się wystroiłaś jak Filch na egzekucję uczniów?

– Dziękuję, ty też fajnie wyglądasz – odparłam i wyszczerzyłam zęby. - To co, idziemy? - nie musiałam czekać na odpowiedź, tylko zaczęłam iść za przyjacielem w stronę jego domu. Całkiem sprawnie szło mi bieganie w niebotycznie wysokich szpilkach, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Luke miał prawie dwa metry wzrostu, a co za tym idzie długie nogi.

– Mógłbyś trochę zwolnić? - spytałam zadyszana.

– Trzeba było ubrać buty na jeszcze większym obcasie, to na pewno łatwiej i wygodniej byłoby ci za mną biec – odparł uszczypliwie, jednak zwolnił i poczekał, aż wyrównam z nim krok. Nieco spokojniejszym już tempem doszliśmy do jego domu. Luke otworzył furtkę i wszedł, a ja za nim. Chwilę później przekraczaliśmy próg drzwi wejściowych. W niedużym korytarzu pomalowanym na biało czekała już jego mama i dwójka rodzeństwa. Pani Mitchell miała na sobie prostą, bladoróżową sukienkę do kolan, brązowe włosy upięła w dość ciasny kok, który uwydatnił wystające kości policzkowe. Cienkie usta miała pomalowane różową szminką kilka tonów ciemniejszą niż sukienka. Zniknęły cienie pod oczami, które zwykle mocno odznaczały się na jej twarzy. Wyglądała co najmniej 10 lat młodziej niż wtedy, gdy ją ostatni raz widziałam, chociaż oczy nadal błyszczały smutkiem. Na mój widok uśmiechnęła się przyjaźnie.

– Lily! - mała blondynka w niebieskiej sukience rzuciła się do mnie i przytuliła do moich bioder.

– Dzień dobry – zwróciłam się najpierw do matki Luke’a. - Cześć Cysiu, cześć Steve – dodałam, uśmiechając się do dwójki dzieciaków. Czarnowłosy chłopak kiwnął głową z uśmiechem. Miał na sobie taką samą czarną szatę wyjściową jak Luke, tylko oczywiście w swoim rozmiarze.

– Dobra, przywitaliście się, to teraz podejdźcie tutaj i złapcie to – wszyscy podeszli do Mitchella, który w ręku miał stary, zepsuty budzik. Spojrzał na zegarek na swojej ręce, a następnie na każdego z nas. - Na trzy… Raz, dwa… trzy! - wszyscy dotknęliśmy świstoklika. Zamknęłam oczy i poczułam niemiłe szarpnięcie w okolicach pępka, a następnie wszystko zawirowało. Czułam obok siebie Narcyzę i Luke’a. Po chwili wylądowaliśmy na miękkiej trawie. Ledwo udało mi się ustać na nogach. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że wylądowaliśmy wśród mnóstwa ludzi, którzy wcale nie wydawali się być zdziwieni naszym nagłym pojawieniem się. Rozejrzałam się wokół i pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to ogromny, złoty namiot, z wnętrza którego płynęła delikatna muzyka. Znajdowaliśmy się w jakimś ogrodzie, przypuszczałam, że był to ogród domu rodzinnego Adama, czyli Dziupla. A tak przynajmniej było napisane na zaproszeniu, które w lipcu dostałam od Royala. W ogrodzie roiło się od gości, którzy byli ubrani wręcz wykwintnie. Cieszyłam się, że wcale nie przesadziłam ze strojem. Ba, względem niektórych dam byłam ubrana wręcz skromnie. Prawie wszyscy z kimś rozmawiali, trzymając w ręku kieliszek z trunkiem. Rozpoznałam nawet kilka znanych twarzy. Nigdzie jednak nie było widać pary młodej, jednak to nie powinno dziwić, bo tradycyjnie pewnie goście mieli ich zobaczyć dopiero przy ołtarzu. Spojrzałam na wielki zegar wiszący w powietrzu, który pokazywał 10:25.

– Mamy pół godziny, żeby się odpowiednio znieczulić na to widowisko – usłyszałam nad swoim uchem szept Luke’a. Przewróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się mimowolnie. W tym momencie przechodził obok nas skrzat domowy z tacą wypełnioną złocistym napojem. Luke podążył za nim wzrokiem, jednak nic nie zrobił.

– Idę się przywitać z rodzicami Adama – powiedziała pani Mitchell i z uśmiechem odeszła od nas, ciągnąc za sobą dwójkę młodszych dzieci. Ledwo się odwróciła, a Luke już doskoczył do skrzata i wziął z tacy dwa kieliszki, po czym jeden mi wręczył.

– Myślałam, że jesteś tutaj po to, żeby pilnować rodzeństwa i matki, a nie alkoholu – powiedziałam z przekąsem, uśmiechając się złośliwie, na co on tylko zmiażdżył mnie wzrokiem. Podniosłam kieliszek do ust i napiłam się. Nie musiałam się znać na trunkach, aby wiedzieć, że musiał to być drogi szampan. Miał delikatny, słodkawy malinowy smak przeplatany gorzkawą nutką imbiru. - Mniam, mugolskie szampany się do tego nie umywają – przyznałam i pociągnęłam kolejnego łyczka.

– Biała Wiedźma – mruknął Luke, którego kieliszek już był pusty. Podniosłam zdziwiona brwi.

– Nie wiedziałam, że taki z ciebie znawca – wyszczerzyłam zęby, a on przewrócił oczami.

– Żaden znawca. Po prostu to ulubiony szampan Royalów. Jest na każdej imprezie rodzinnej – wyjaśnił.

– Jakie pokrewieństwo was łączy z Adamem? - spytałam, bo zorientowałam się, że nigdy się nie dowiedziałam jak bliską są rodziną.

– Moja mama i jego ojciec to rodzeństwo – odparł krótko, wzruszając ramionami. W tym momencie obok nas przechodził inny skrzat z tacą. Luke podmienił swój pusty kieliszek na pełny. Ja szybko dopiłam pyszny napój i również wymieniłam na nowy. Chłopak spojrzał na mnie i zmrużył oczy. - Ja rozumiem Evans, że twój były chłopak się żeni i jest to dla ciebie traumatyczne przeżycie, jednak wolałbym nie mieć na głowie upitej małolaty – syknął złośliwie.

– Małolaty! - prychnęłam – Jestem od ciebie tylko miesiąc młodsza!

– Ale o wiele bardziej głupsza – odparł. Już miałam mu coś odpyskować, ale w powietrzu rozległ się głos mężczyzny.

– Prosimy wszystkich gości, aby zajęli miejsca siedzące w namiocie!

Wszyscy posłusznie zaczęli schodzić się do ogromnego, złotego namiotu. Spojrzałam na Luke’a, który nawet nie drgnął.

– Pójdziemy na końcu, po co się przepychać – zarządził i pociągnął kolejnego łyka. Wzruszyłam ramionami i zrobiłam to samo. Ten napój był naprawdę rewelacyjny. Gdy zobaczyliśmy, że przy wejściu do namiotu robi się coraz luźniej, również poszliśmy w tamtą stronę. - Nienawidzę ślubów – burknął blondyn, jednocześnie wymieniając nasze puste kieliszki na pełne (wcale nie protestowałam).

– Dlaczego mnie to nie dziwi? - roześmiałam się.

– Widzę, że magiczny napój poprawia ci humor w zbyt szybkim tempie, jeszcze dwa kieliszki i nie daj Boże przerwiesz ceremonię, krzycząc „nie wychodź za tą zdzirę!”…

– Luke! Jak ty się wyrażasz, chłopcze! - jego wywód przerwała starsza czarownica w eleganckiej, czarnej, długiej sukience. Krótkie, siwe włosy miała starannie ułożone, a na szyi błyszczała srebrna kolia pasująca do długich kolczyków. Po całej postawie kobiety widać było, że jest arystokratką.

– Cześć babciu – chłopak, ku mojemu zdziwieniu, uśmiechnął się szczerym uśmiechem, który u niego był dość rzadkim widokiem. Podszedł do kobiety i ucałował ją w policzek oraz wyściskał – Niestety jestem już na tyle stary, że mogę używać niecenzuralnych słów, które tak cię zawsze denerwują – dodał, wyswabadzając się z uścisku babki.

– I zapewne nie omieszkasz oszczędzić moich uszu, które, przypominam ci, są jeszcze starsze, niż twoje usta – po odpowiedzi babci nie miałam wątpliwości, po kim blondas odziedziczył cięty język. - Ale pokaż mi, cóż to za pannę przyprowadziłeś ze sobą. Czyżby w końcu znalazła się taka, co z tobą wytrzymuje dłużej niż pięć minut? - zlustrowała mnie swoimi niezwykle niebieskimi oczami, które skojarzyły mi się z Dumbledorem.

– Lily Evans, przyjaciółka pani wnuka – wyciągnęłam w jej stronę dłoń, którą ona uściskała obiema rękami.

– TYLKO przyjaciółka – wtrącił Mitchell.

– Sophia Royal – przedstawiła się kobieta – Skoro to TYLKO przyjaciółka, powinieneś się lepiej postarać Lukie, bo takiego ładnego ptaszka głupotą byłoby wypuścić – dodała w jego stronę, puszczając do mnie oczko. - A teraz chodźmy zająć miejsca, nie chciałabym przegapić ślubu mojego drugiego wnuka, nawet jeśli żeni się ze zdzirą – po tych słowach Pani Royal weszła do namiotu, a Luke wypluł całego szampana, którego akurat miał w buzi.

– Najwyraźniej babcia Sophia wyczuła, że z tą Troy jest coś nie tak – mruknął do mnie - Może jednak wcale nie będzie tak nudno jak mi się wydawało – dodał ze złośliwym uśmieszkiem, co prawdopodobnie wcale dobrze nie wróżyło pannie młodej. - Chodź, trzy kieliszki w zupełności wystarczą jako znieczulenie. - posłał mi dziwny uśmiech i wszedł do namiotu. Nie pozostało mi nic innego jak podążyć za nim.

W środku namiot był jeszcze bardziej ogromny, niż wydawał się na zewnątrz. Prawdopodobnie był to efekt zaklęcia rozszerzającego. Jednak moją uwagę przykuł wystrój. Złoto tkaniny idealnie harmonizowało z białymi i błękitnymi dekoracjami i balonami. Na samym końcu znajdował się łuk spleciony z białych róż, do którego prowadziło dziesięć schodków, dzięki czemu był widoczny z każdego kąta sali. Przed łukiem, przodem do gości stał już urzędnik Ministerstwa Magii, który miał poprowadzić ceremonię zaślubin. Krzesła, na których siedzieli goście, w samym środku były przedzielone przerwą, która tworzyła drogę do schodków. Każde krzesło ozdobione było takimi samymi białymi różami, co na łuku oraz niebieską wstążeczką. Zajęliśmy miejsca na samym końcu, jednak nadal mieliśmy doskonały widok na miejsce, gdzie Adam i Catherine mieli zostać małżeństwem. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę 10:55. Do wejścia pary młodej zostało w takim razie pięć minut. Rozejrzałam się uważnie wokół siebie. W pierwszej ławce zauważyłam rodziców Adama i chyba jego siostrę. Tuż obok nich siedzieli prawdopodobnie rodzice Troy, którzy byli do niej bardzo podobni, szczególnie matka. Gdzieś w połowie rzędów krzeseł udało mi się wychwycić całą drużynę Złotych Hipogryfów, którą miałam okazję poznać w Liverpoolu. Po drugiej stronie siedziała mama i rodzeństwo Luke’a. Pod ścianami i przy wejściu stali prawdopodobnie aurorzy, ubrani w zwykłe, czarne szaty. Zdradzało ich maksymalne skupienie i rozglądanie się na boki, oraz porozumiewawcze spojrzenia, które między sobą wymieniali. Gdzieś niedaleko ołtarza czaiła się młodziutka dziennikarka z aparatem, ubrana w ohydnie zieloną garsonkę i spódnicę. Na nosie miała okulary, a blond włosy spływały drobnymi loczkami na plecy. Obok niej unosił się kawałek pergaminu i pióro, które jak na razie stało nieruchomo. Nagle w powietrzu zaczął lecieć marsz Mendelsona i wszystkie głowy odwróciły się w stronę wejścia, gdzie pojawiła się para młoda...

***

Cześć robaczki!

Z kilkunastominutowym opóźnieniem, jednak jestem! Tadam! Dodaję rozdział po prawie pięciu miesiącach. Nie ma się czym chwalić, ale cóż mogę powiedzieć? Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. W każdym razie nie spodziewajcie się cudów ;-). Musiałam skończyć w takim głupim momencie, ale trudno. Rozdział w zasadzie miał opisywać całą imprezę, ale się nie udało. Mam nadzieję, że następny uda mi się napisać o wiele szybciej, ale tradycyjnie nic nie obiecuję. Za błędy przepraszam, ale nie mam siły dzisiaj już tego sprawdzić.

Buziaczki!

Wasza Leksia :)

Komentarze

  1. Super rozdział !! Nawet nie wiesz jak na niego czekałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. JEEEEEEEEEEEESST! boże ileż można czekać? sprawdzałam co 10 minut od tygodnia <3 Leksiu kocham Cię i idę czytać. haha, made my day

    OdpowiedzUsuń
  3. no cóż, Potter wkurwił mnie nieamowicie w tym momencie. O ile było mi go trochę (troszeczkę) żal jak siedział na tej kanapie po tym co usłyszał z ust Lily, to teraz mam ochotę zabić gnoja. Jeszcze to głupie "wiedziałaś że przyjdę". Wrrrrrr
    Nie wiem jak to robisz, że wzbudzasz tak silne uczucia u czytelników (albo tylko u mnie ;] ), ale mam ochotę rzucić moim laptopem w ten głupi potterowski ryj. Mam nadzieję że w natępnym rozdziale ten kretyn będzie sie czołgał w ramach przeprosin. Kwestia dziewczyn i ich rozmowy o paryżu super. W końcu nie ma złości ani wyrzygiwania sobie jakichś żalów, a jest dojrzała rozmowa prawdziwych przyjaciółek. Na plus. A przechodząc do częsci ogólnej, to szkoda, że przerwałaś w takim momencie, ale z drugiej strony ciesze się że plan dodania rozdziału pod koniec tygodnia nie był tylko obiecankami-macankami ;]
    Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę weny oraz braku roboty w robocie, a więcej odpoczynku
    Buziaki ;*
    Kalinka

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle Leksia pokazała swój wysoki poziom, pisząc ten rozdział ♥ Szkoda że nie opisałaś całego ślubu, bo będe umierać z ciekawości :) Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Leksiu uwielbiam cię! Tak samo jak wszystkie twoje rozdziały. Szkoda tylko że Potter praktycznie nic nie powiedział gdy przyszedł odwiedzić Lili, bo takie rozmowy wychodzą ci najlepiej. Potrafisz obudzić emocje u czytelnika, nie ma co :D. Mam nadzieję że kolejny rozdział będzie ciut szybciej dlatego życzę ci weny!
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie. Długo wyczekiwany przez nas rozdział. Uwielbiam Dorcas, gdy wybiera się na zakupy. Szkoda, że James przyszedł tak późno, ale myślę, że za niedługo znowu się pojawi u Lily. On nie może odpuścić! Postać babci Sophie mi się spodobała. Czekam cierpliwie na kolejny rozdział. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Magdalene Sun1 sierpnia 2016 15:10

    W końcu, długo wyczekiwany przez nas rozdział. Uwielbiam Dorcas, gdy wybiera się na zakupy. Szkoda, że James przyszedł tak późno, ale myślę, że za niedługo znowu się pojawi u Lily. On nie może odpuścić! Postać babci Sophie mi się spodobała. Czekam cierpliwie na kolejny rozdział. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Lesiu, Kochana moja, Twój Lukie jest niemożliwy :D Miałam iść spać ale stwierdziłam, że nie odmówię sobie przeczytania rozdziału. A więc Luke jest niemożliwy i jego teksty autentycznie mnie rozwalają. To jest moja ulubiona postać. Chociaż ta babka też potrafi dogadać! :D No i będzie Adaś w następnym rozdziale! Nie mogę się doczekać, bo wciąż darzę go jakimś tam rodzajem sympatii. Wiesz co, w sumie to się cieszę, że Lily poszła z Lukiem na ten ślub. James mnie wkurzył i zasługuje na to, by go wytargać za uszy. Niech się trochę postara, a co! Czytałam o tym jak Kate szukała tych kiecek w sklepie i przypomniało mi się, jak gadałyśmy o Twojej młodszej siostrze :D Angelina mnie irytuje, wiesz? Jak dla mnie jest głupiutka i wyczuwam, że Jasper jeszcze nie raz ją zrobi w balona. Leksiu, czekam na porządną rozpierduche w następnym rozdziale, nie zawiedz mnie! :D
    Buziaki Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć!
    Rozdział cudowny, zresztą jak zawsze :-) Co prawda na twoje rozdziały trzeba cierpliwie czekać ale jest na co i sama treść się broni. 15/10 Nie znalazłam innego tak "idealnego"(?) bloga. Nie wiem jak inaczej go nazwać. Treść cudowna, fabuła również. No po prostu jesteś zbyt idealnym człowieczkiem :D Fascynują mnie twoje postacie, są takie...takie normalne a jednak fascynując i intrygujące. Podziwiam Cię w 200%. Kobieta pracująca, zajęta na maxa i znajduje czas na pisanie takiego cudeńka. Wow. Wielkie WOW!! Dobra już kończę gadać, bo troszeńkę przynudzam i jestem zamulona( literki mi się rozmazują jak piszę). Więc pa. Aaa i oczywiście życzę weny i MNÓSTWA czasu aby tą wenę można było przełożyć na kolejne rozdziały. No to jeszcze raz: Pa <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakby tu zaczac. ZnalazlamTwoj blog trzy dni temu pod wplywem impulsu. Nabralam ochoty by przeczytac kolejna wersje zdarzen Lily i Jamesa. Pwiem Ci... Emocje to Ty potrafisz wzbudzac jak malo kto. Z rozpacza patrze na daty, w ktorych dodajesz notatki. P prostu ogarnia mnie rozpacz. Blagam pisz czesciej. I ogarnij w koncu Pottera bo nie wiem co mu za chwile zrobie :)
    Masz bardzo fajne pomysly oraz akcja jest wartka, a przede wszystkim wciagajaca. Po nocach nie spalam i czytalm. Także nie dręcz mnie i reszty swoich czytelników. Jest możliwość powiadomienia o nowych rozdzialach? Z chęcią przeczytam. Kolejne. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodatkowo pkdpisuje sie tez pod komentarzem Black Butterfly. Trafnie opisala to co jeszcze chcialam napisac. Swietnie opisujesz Luka jako idealny material na przyjaciela. Angelina, no coz wkurzajaca, ale zobaczymy. Moze sie nad nami zlitujesz. Kiedys.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście jest możliwość powiadomienia o nowych rozdziałach, tylko napisz pod tym komentarzem w jaki sposób (gg, sms, facebook, ask, inny blog, e-mail lub cokolwiek innego) ;-)
    Pozdrawiam i dziękuję! ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Widać, że adamowi w życiu się układa. Syn mu się urodził i teraz żeni się z Catherine. Tylko żeby mu się tak po ślubie układało.
    Dobrze, że Angelina wyjaśniła sobie wszystko z przyjaciółkami. Przeprosiła je za swoje kłamstwa i dziewczyny się dogadały. Ciekawe jak będzie teraz wyglądać jej związek z Jasperem. Może po tym pobycie w Paryżu będzie lepiej i Jasper więcej Angeliny nie zdradzi.
    James chyba będzie musiał poczekać na rozmowę z Lily. Sam sobie jest winny. Mógł nie flirtować z tą Natalie. Ale z drugiej strony myślę, że Lily powinna z nim porozmawiać. Może nie w dzień ślubu Adama, ale któregoś innego dnia. Może James chce ją naprawdę przeprosić. Gdyby mu na tym nie zależało to by nie przyszedł do Lily i nie pisałby do niej listów.
    No i ciekawe co się wydarzy na ślubie Adama.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  14. Twój blog zaczęłam czytać tydzień temu.. Zamiast spać w nocy ja z zapartym tchem czytałam perypetie Lily, z którą się bardzo utożsamiłam! Harr'ego Potter'a ubóstwiam i często sięgam po blogi o tej tematyce. Teraz zaczęłam się bardziej interesować erą Huncwotów, więc kiedy znalazłam twój blog.. ech, co tu dużo mówić?! Ja normalnie TO KOCHAM! Gdy to czytam na przemian śmieję się, płaczę, wkurzam, zawstydzam.. jednym słowem przyzywam wszystko jakbym to ja była Lily! W sumie zaczęłam marzyć o takim chłopaku jak James (chociaż teraz kiedy się tak zachował mam ochotę go zabić!) Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam kiedy zobaczyłam, że dodałaś nowe opowiadanie.. już zaczęłam się martwić, że przestaniesz pisać.... Nie mogę się doczekać kiedy Lily i James będą razem! Rozpisałam się, więc nie będę już przedłużać :) Chciałam tylko napisać, że świetnie piszesz i już z wyczekiwaniem czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudooo ♡.♡ Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Okej, będzie to mój pierwszy komentarz pod Twoim blogiem, więc może być trochę chaotyczny. Znalazłam tego bloga już jakieś kilka miesięcy temu i dosłownie czytałam go cały czas, nawet wracając ze szkoły lub kościoła. Twoją historię czytałam z bijącym sercem i muszę się przyznać, że omijałam niektóre momenty takie jak np. Pocałunek Lily i Syriusza, bo mi samej robiło się głupio z tego powodu:D Co do samego rozdziału to nie mam zastrzeżeń, zresztą tak jak zwykle. No cud, miód i orzeszki. Szkoda mi jedynie Jamesa, bo mam wrażenie, że on nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, że postępuje źle i dalej w to brnie,ale może się mylę. To tyle z mojej strony i mam nadzieję, że od tej pory będę komentować nowe rozdziały. Życzę czasu i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj Leksia nie rozumiem Twojego niezadowolenia, rozdział jak zawsze świetny :) Co do jego treści to jestem bardzo ciekawa przebiegu wesela, mam jakieś dziwne przeczucie ze trochę się namiesza, mam małą nadzieje ze coś jednak przerwie ślub Adama i nie wyjdzie za tą zołzę.... No a teraz czas na Jamesa! Wiem ze zachował się jak dupek i w ogóle ale skoro się stara to Lilka może powinna mu trochę odpuścić...... Mogła nie palić tych listów, nie wiem czemu je od razu spaliła :/
    Powodzenia i wytrwałości w pisaniu, na Twoje rozdziały mogłabym czekać wiecznie więc spokojnie, bez pośpiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, znalazłam Twojego bloga chyba z tydzień temu i dziś skończyłam czytać, a czyta się naprawdę fajnie :) Niecierpliwie wyczekuje końca sierpnia( zasadniczo to już jest koniec sierpnia) i czekam na kolejny rozdział. Nie przestawaj pisać, bo świetnie Ci to idzie!
    Jak możesz to poinformuj mnie jak coś dodasz na pietrzaknatalia@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  19. Taaak! Nareszcie! Nie mogłam doczekać się tego rozdziału!
    Świetny, jak zwykle zresztą. :D
    Kiedy zobaczyłam tytuł, pomyślałam, że nie wiem, pojawi się jakaś nowa panienka, która będzie próbowała uwieść Jamesa :D Nie spodziewałam si, że będzie dotyczyć szampana ;D
    Dobrze, że Lily spaliła te listy. Będąc na jej miejscu, też byłabym zmęczona tymi ciągłymi gierkami Pottera. (Co nie zmienia faktu, że ciągle uwielbiam Jamesa :D).
    Naprawdę szkoda, że Angelina nie powiedziała szczerze przyjaciółkom o Paryżu... Cieszę się, że już im wyjaśniła wszystko, ale coś czuję, ze Jasper nie jest aniołkiem i coś odwali... Ale wtedy przynajmniej będzie z głowy, a Luke będzie w końcu z McKinnon :D
    Moment, w którym Luke zaprosił Lily na ślub mnie rozwalił! Mitchell jak zwykle uroczy xD
    Szukanie sukienki dla Lily też mnie rozbawiło :D Cała Kate... Nawet wyobraziłam sobie Lily w kreacji i powiem, że musiała wyglądać naprawdę olśniewająco. Nic dziwnego, że James na jej widok stracił język w gębie :D
    Znowu wracając do Kate - widać, ze nawet JĄ coś potrafi zmotywować do wczesnego wstawania! ;)
    Szkoda, że Jamesowi nie udało się niczego wyjaśnić, ale dobrze mu tak! Po tym wszystkim co zrobił, niech sobie trochę pocierpi! xD
    "Wiedziałaś, że przyjdę"- taaa, Potter jak zwykle z wybujałym ego...
    "– Masz zamiar tam spotkać Pottera, czy znowu uwieść Royala, że się wystroiłaś jak Filch na egzekucję uczniów?"- to porównanie mnie rozwałiło ... Luke uprzejmy jak zwykle... ;D
    Oj, coś czuję, że "znieczulanie" na imprezie, może mieć ciekawe skutki w następnym rozdziale...
    Babcia Luke'a od razu zdobyła moją sympatię! <3 Ale mam nadzieję, że nic nie zakłóci ślubu, bo to znowu skomplikowałoby sytuację Jily xD
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i opisu ślubu i wesela!
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny! ;)
    ~Arya
    PS Taki zbieg okolicznosc i- dzisiaj w końcu zabrałam się za ten rozdział i czytam...a tu 27 sierpnia! No popatrz ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. masz bardzo lekkie pióro, przyjemnie się czyta :) życzę weny i czekam na kolejny rozdział
    Zapraszam do mnie: http://huncwoci1960.blogspot.com/ - komentarze mile widziane :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Kochaaaaam czytać to opowiadanie!!!
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału;D

    OdpowiedzUsuń
  22. To jest niesamowite jak Twoja tworczosc wplywa na ludzi... i na mnie :) to juz poltora roku jak odwiedzam regularnie Twojego bloga a teraz znow podarowalas mi te kilka chwil fascynujacej przyjemnosci. Magia w najlepszym wydaniu jak potrafisz uczynic z kiepskiego dnia wspanialy :) jestem przekonana ze powinnas zaczac sprzedac swoja tworczosc, moze wtedy bylaby wieksza motywacja do pisania? :) ja bym kupila z pewnoscia. Dziekuje Ci za to co robisz bo akurat dla mnie to pewnego rodzaju hmmm terapia? Mozna tak to nazwac. Kiedys widzialam ze stworzylas taka strone jak forum, na ktorym komunikowalas sie z czytelniczkami na bieżąco, czy to miejsce nadal funkcjonuje? Dziekuje jeszcze raz i zaczynam ćpać ten rozdzial jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Forum owszem kiedyś było, ale zostało zawirusowane i porzuciłam je. Mam obecnie profil na asku - ask.fm//LLeksia
    No i można się kontaktować na fb przez fanpejdża, wpisz w wyszukiwarkę Evans Lily Życie i powinno Ci wyskoczyć :)
    Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa!

    OdpowiedzUsuń
  24. Ogromnie się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. Twój blog był jednym z pierwszych, które czytałam o Jily i dzięki Tobie, sama zaczęłam pisać. Były rozdziały, w których płakałam ze szczęścia ale i takie, które tak bardzo smutne, że nie umiałam ze smutku zasnąć. Dziękuję Ci za to.
    Piszę też ten komentarz, bo mam nadzieję, że go przeczytasz. Działam głównie na wattpadzie i tam zauważyłam Twoją historię. Myślałam, że to plagiat, ale w opisie widnieje, że to ff jest autorstwa innej pisarki i w ten sposób chce rozprzestrzenić książkę. Pytałam się owej dziewczyny, czy ma Twoje pozwolenie, ale mi nie odpisała. Informuję Cię o tym, bo chcę, żebyś wiedziała.
    Czekam na rozdział. Mam nadzieję, że w końcu James i Lily się zejdą.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Dziękuję bardzo za tyle miłych słów! Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zajrzeć na Twojego bloga, ale niestety nie mogę obiecać :).
    Czytam wszystkie komentarze na bieżąco ;-)
    Dziękuję za informację - nic kompletnie nie wiedziałam o tym, że moje opowiadanie jest na wattpadzie, nikt mnie o zgodę nie pytał... Będę musiała sobie poszukać tego. Jeszcze raz dziękuję za info.
    Pozdrawiam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Leksia, pamietasz jeszcze o ff? Kiedy dodasz jakis znak, ze jestes z nami? Jakakolwiek informacja? Pozdrawiam i czekam na rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Pamiętam cały czas :) jak pojawi się rozdział, to się pojawi. Aktualne informacje o postępach rozdziału zawsze są aktualizowane w zakładce "Postęp nowego rozdziału". Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo mi się podoba ten rozdział :) Nie mogę się doczekać następnego, każdego dnia wchodzę kilka razy żeby sprawdzić czy już jest, ale niestety nie ma :( Leksiu, wiem że masz swoje prywatne życie, dlatego pozostaje mi tylko podziękować za to że piszesz ten blog, pomimo że nie raz musimy długo czekać. Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Leksiu... potrzebuje Cie :P

    OdpowiedzUsuń
  30. Gdzie? Co? Kiedy? Jak? Po co? :D

    OdpowiedzUsuń
  31. Niedawno trafiłam na twojego bloga i już zdążyłam przeczytać więc chciałabym wiedzieć kiedy kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  32. Niedawno trafiłam na twojego bloga i już zdążyłam przeczytać więc chciałabym wiedzieć kiedy kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  33. Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  34. Rozdział jak zawsze genialny, a teksty Luka no po prostu kisnę :''')
    Nie myślałaś żeby pisać to opowiadanie też na wattpadzie bo brakuje tam tak genialnych opowiadań o Jilly jak twoje.

    OdpowiedzUsuń
  35. Skoro już udało ci się mnie kupić, to proszę chociaż nie znikać tak gwałtownie z żadnych ślubów, ponieważ śmiem twierdzić że zachowujesz się jak Potter...

    Miłego wklejania nowych rozdziałów chytrusku!
    Czekam,
    €m

    OdpowiedzUsuń
  36. Ale super wpis! Cieszę się że udało mi się tu trafić. Wciagnelam cala historie w dwa dni :) to pierwszy funfic który tak mnie pochłonął. Gratuluję Pani talentu. Czy w najbliższym czasie planuje Pani dodać jakiś rozdział?
    Pozdrawiam serdecznie
    AK

    OdpowiedzUsuń
  37. Och ... Kidy następny rozdział ?! <3

    OdpowiedzUsuń
  38. Przepraszam, czy to miejsce jeszcze zyje? :D

    OdpowiedzUsuń
  39. Żyje, chociaż ledwo dycha.

    OdpowiedzUsuń
  40. Błagam dodaj nowy rozdział bo ja nie wytrzymuje :(

    OdpowiedzUsuń
  41. Przyłączam się do błagania z ~Gigi

    OdpowiedzUsuń
  42. Proszę napisz cos bo oszaleje

    OdpowiedzUsuń
  43. Hej, hej :) czy bedzie jakas kontynuacja opowiesci czy nalezy przyjac ze na tym etapie to juz koniec? Minelo troche czasu odkad autorka rozpoczela przygode z bohaterami tego bloga wiec to normalne ze juz przestalo sie tu krecic... zycie :) tylko czy mozna to juz uznac za oficjalne zamkniecie tematu? Tak zeby byl spokoj wewnetrzny :P

    OdpowiedzUsuń
  44. Będzie kontynuacja opowieści, ale nie mam obecnie czasu na dokończenie rozdziału. W czerwcu się pojawi 62 rozdział ;-) Gdybym skończyła bloga, pojawiłaby się taka informacja na nim ;-)

    OdpowiedzUsuń
  45. Tak się cieszę, że już całkiem niedługo pojawi się nowy rozdział! Nie mogę się doczekać!!! :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  46. Leksiu czekamy z niecierpliwością na nowy rozdział! :D Tym czasem zapraszam Ciebie na mojego nowo założonego bloga: http://miloscwhogwarcie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  47. Kiedy rozdział? Za rok?

    OdpowiedzUsuń
  48. Rozdział w następne uro Harryego?

    OdpowiedzUsuń
  49. Mozna to poprosic w formie papierowej ksiazki? Bo od tego gapienia sie w monitor oczy mi wypadna :P

    OdpowiedzUsuń
  50. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału, wiele razy próbowałam sobie wyobrazić co będzie dalej. Zapraszam na moje opowiadanie, które zaczełam dopiero pisać jest to moje pierwsze: https://www.wattpad.com/story/111016962-słodka-wariatka

    OdpowiedzUsuń
  51. Wydrukuj to będzie :D

    OdpowiedzUsuń
  52. Leksiu, wracaj już z notką bo ja od roku tu zaglądam! :(

    OdpowiedzUsuń
  53. No cóż droga Leksiu mogę Ci powiedzieć? Przepraszam.
    Nie jestem plagiatorką ani ałtoreczką. Brzydzę się takimi zachowaniami. Twój blog sprawił, że zakochałam się w czasach Huncwotów. Zaczęłam pisać.
    Jestem w tym nowa, bo dopiero od roku. Jednak moja polonistka twierdzi, że mam talent zwłaszcza przez moją wyobraźnie.
    W jednym z rozdziałów stworzyłam scenkę podobną do twojej nie taką samą, ale podobną, przynajmniej dla mnie.
    Nie chciałam, żeby nie było żadnych niedomówień, więc opublikowałam adres twojego bloga zaznaczając, że to nie ja jestem autorką tego dzieła.
    Codziennie wchodzę na ten blog w nadziei na nowy rozdział i dopiero dzisiaj naszła mnie ochota na przeczytanie komentarzy.
    Jestem zdziwiona, bo dokładnie przejrzałam moje opowiadanie i żadnego komentarza nie znalazłam.
    Chcę tylko napisać, że usunęłam stamtąd twój adres bloga i jeszcze raz bardzo przepraszam :(
    Czytałam wiele opowiadań na wattpadzie, które publikowali na swoim koncie użytkownicy wattpada oczywiście za zgodą autora, jednak myślałam, że o opublikowanie adresu bloga nie muszę prosić autorki. No cóż myliłam się :(
    Nie chcę, abyś odbierała mnie za wroga. Nigdy nie popełniłam żadnego przestępstwa i to jest chyba moje pierwsze wykroczenie zrobione nieumyślnie.
    Mam nadzieję, że wybaczysz niedoświadczonej dziewczynie, której psychika już dawno wysiadła i która powinna iść do psychiatry, ale jej rodzice natrętnie próbują ją przekonać że jest normalna.
    Jedynie świat magii pozwala oderwać mi się od smutnej rzeczywistości jaką jest życie.
    Obiecuję, że już nigdy nie zrobię czegoś tak ohydnego.
    Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie wściekła. Wiem, plagiatowanie potrafi wnerwić, ale nie robiłam tego umyślnie. Więc błagam wybacz mi. Mam dopiero piętnaście lat i niezbyt sobie radzę w życiu. Robię masę błędów i później muszę wypić nawarzone przez siebie piwo.
    Kocham twój blog, życzę dalszej weny i nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    ~ Anne

    OdpowiedzUsuń
  54. Potter jak zawsze mnie wkurza, ale to nic nowego. Babcia Luke jest świetna, i wiadomo po kim odziedziczył gadkę. Jak zawsze świetny rozdział ❤️

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)