Przejdź do głównej zawartości

54. Kłótnia, Angelina i jeleń.

Witam wszystkich,

Nareszcie udało mi się ukończyć ten rozdział. Zaczęłam go pisać z wielkimi planami, miał być długi, interesujący i dobry, a wszedł... ehh, szkoda gadać. Przepraszam Was za to, że czekaliście tyle na rozdział, a ja Wam serwuję coś takiego. Koniec rozdziału jest szczególnie głupi, ale musicie mi to wybaczyć, nie mam za bardzo weny ostatnio. W następnym rozdziale będzie się więcej dziać i mam nadzieję, że uchwycę to tak, jak to sobie wyobrażam.

Oprócz rozdziału, chciałam Wam powiedzieć, że w końcu udało mi się rozgryźć ten nowy onet! No i jak pewnie zauważyliście, zrobiłam zakładki :-). Co do zakładki Bohaterowie - nadal zastanawiam się, czy w ogóle ją tworzyć. Miałoby to wyglądać tak, że będą tam rysunki/zdjęcia głównych bohaterów i parę słów o nich. Co wy na to?

Kolejną sprawą jest to, że założyłam ASK.FM, żebyście mogli mi zadawać pytania, na które (w miarę) na bieżąco będę odpowiadać.

No i zapraszam do zakładki Postęp nowego rozdziału, gdzie na bieżąco uzupełniam, ile mam napisane (zakładam tam, że 20 stron w wordzie to 100%, ale może się to różnić, wiadomo). No i specjalnie podkreśliłam słowo "przewidywany" termin, żebyście się tak na 100% nie nastawiali, że pojawi się wtedy rozdział. Wiadomo, że dużo czynników wpływa na to, czy piszę, czy nie.

Jeszcze trochę o rozdziałach. Ostatnio czytam sobie od początku moje opowiadanie i... jestem załamana moim stylem na początku oraz błędami (rzeczowymi), które popełniłam. Głównie chodzi o takie rzeczy, że np. kiedyś napisałam, że Adam ma siostrę i brata, potem wyszło, że tylko siostrę. Albo że Jasper jest Puchonem, a potem nagle wychodzi, że Krukonem. Matko, wybaczcie mi te błędy. No i zauważyłam, że wszystkie notki, oprócz ostatnich dwóch, mają złączone wyrazy (co nie jest moją winą, tylko Onetu, bo jak je dodawałam, to były dobre). Postaram się to wszystko powoli poprawiać, ale tego jest 50 rozdziałów, więc nie zrobię tego w jeden dzień.

Dobra, już nie ględzę ;-).

Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie komentarze! Jesteście przewspaniali i kocham Was, naprawdę!

Pozdrawiam,

Leksia :-)

***

Podczas wszystkich zajęć tego dnia, obydwie z Kate bacznie obserwowałyśmy Angelinę. Głupie to było, ale był to taki odruch bezwarunkowy. Po prostu wiedząc, co ją dzisiaj czeka, myślami byłyśmy w naszym dormitorium, pocieszając płaczącą szatynkę. Wcale nie była to przyjemna wizja, jednak nie umiałam się jej pozbyć z mojej głowy, tak samo jak wrażenia, że dzisiejszy wieczór do przyjemnych nie będzie należał. Szczególnie, jeśli to ja będę tą osobą, która powie o wszystkim Chudej. I tak siedząc na transmutacji, na końcu której McGonagall rozwodziła się nad egzaminami i OWUTEM-ami, które nas czekają w przyszłym roku, tępo wpatrywałam się w Angelinę.

-Co jest dzisiaj ze mną nie tak? – Chuda nie wytrzymała w końcu i spojrzała na nas pytająco, na co obie zdziwione podniosłyśmy brwi. – Cały dzień się na mnie gapicie, jakby mnie stado mugoli miało spalić na stosie. – wyjaśniła szeptem, nadal żądając wyjaśnień.

-Wydaje ci się. – mruknęła Kate i odwróciła głowę w stronę Syriusza, który pokazywał coś Jamesowi pod ławką. McKinnon spojrzała oczekująco na mnie, na co ja spuściłam wzrok i wzruszyłam ramionami.

-Panie Potter! – na całe szczęście uwagę Chudej odwróciła McGonagall, która stanęła nad dwójką Huncwotów, ciskając w nich piorunujące spojrzenie.

-Tak pani profesor? – James podniósł głowę do góry, patrząc niewinnym wzrokiem na nauczycielkę. Miałam ochotę parsknąć śmiechem.

-Czy wy chcecie spędzić ostatnie dni w szkole na szlabanie? – spytała, patrząc surowym wzrokiem znad prostokątnych okularów.

-Ależ pani profesor, my nic nie robimy. – odpowiedział Rogacz głębokim głosem.

-Jeszcze raz zauważę, że macie coś pod ławką, skonfiskuję to, a wy zarobicie szlaban. – pogroziła i odeszła od ich ławki. – Jak już mówiłam, mam nadzieję, że podejdziecie do tegorocznych egzaminów poważnie – tutaj skarciła wzrokiem Łapę, który zachichotał po tym, jak James mu coś szepnął do ucha – ponieważ są to ostatnie przed najważniejszymi testami w Hogwarcie, którymi są OWUTEM-y.

Dalszego monologu nie słuchałam, bo znowu oddaliłam się myślami do sytuacji Angelina-Jasper-Carmen, zastanawiając się nad możliwymi reakcjami przyjaciółki. Po transmutacji był koniec zajęć, co z jednej strony mnie cieszyło, a z drugiej przybliżyło do wyjawienia prawdy przez Jaspera. Wszystkie moje myśli kręciły się wokół tego i nie mogłam się skupić na niczym innym.

-Idziemy posiedzieć nad jezioro? – zaproponowała Kate.

-A może odwiedzimy Hagrida? – odparłam – Dawno tam nie byłyśmy.

-Możemy iść. – uśmiechnęła się lokata.

-Ja nie idę z wami. – oznajmiła Angelina. – Idę na ten spacer z Jasperem. – uśmiechnęła się szeroko. – Pozdrówcie Hagrida ode mnie. – pomachała nam na pożegnanie i odeszła w stronę wieży Gryffindoru. Zapewne by się przebrać.

-Pozdrowimy na pewno. A ty kopnij od nas tego parszywca. – mruknęłam, odprowadzając naszą przyjaciółkę wzrokiem.

-Kto zasłużył sobie na takie miano? – wtrącił Syriusz, który pojawił się znikąd, obejmując swoją dziewczynę w pasie, na co ona zachichotała.

-Zabawne, o wilku mowa. – wyszczerzyłam zęby do Łapy, który przymrużył oczy, wbijając we mnie morderczy wzrok.

-A już myślałem, że takie epitety z ust Lily to tylko o Rogaczu. – wtrącił Remus, puszczając mi oczko.

-Ej, ja to wszystko słyszę! – oburzył się Potter, jednak chwilę później uśmiechnął się promiennie do mnie – Cześć Evans.

-Czy wy zawsze musicie się pojawiać tak nagle? – spytałam, ale uśmiechnęłam się. – Za chwilę będę bała się zamknąć oczy pod prysznicem. – dodałam.

-Chciałbym znaleźć się z tobą pod jednym prysznicem. – James wyszczerzył zęby, za co oberwał w ucho ode mnie, a reszta roześmiała się z jego miny.

-Uważaj na słowa Potter. – uśmiechnęłam się słodko do niego.

-Gdzie idziemy? – spytał ochoczo Remus, który wyraźnie był w dobrym nastroju. Popatrzyłam na niego pytająco.

-Gdzie wy idziecie to ja nie wiem Lunio, ale my idziemy do Hagrida. – odpowiedziałam przekomarzająco.

-A tak się składa, że my też tam idziemy. – rzekł wesoło Rogacz i objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego spod ukosa.

-Dobrze się dzisiaj czujesz Potter? – spytałam, wyswabadzając się z jego uścisku.

-Odkąd cię zobaczyłem, czuję się wspaniale. – znów pokazał rząd białych zębów w szczerym uśmiechu, a jego ręka machinalnie potargała włosy, które i tak już były w nieładzie, co w środku rozczuliło mnie i miałam ochotę to zrobić za niego jeszcze raz. Jak mogłam kiedyś nienawidzić tego znajomego gestu?

-To idziemy, czy będziemy tak stać? – odezwał się Peter, na którego wszyscy spojrzeli zaskoczeni.

-Skoro Glizdek się domaga, nie zostało nam nic innego jak wyruszyć w podróż. – powiedział wyniosłym tonem Łapa, a ja uśmiechnęłam się, kręcąc głową. Jak powiedział, tak zrobiliśmy i w szóstkę skierowaliśmy się w stronę chatki Hagrida, którą widać było z daleka. Kate i Syriusz szli za rękę, sprzeczając się o coś, ja szłam obok Kate, a obok mnie pozostała trójka, która zaczęła rozmawiać o wakacjach. Tylko ja się nie odzywałam i patrzyłam się kątem oka na okularnika, który tryskał energią, żywo gestykulując. Gdy wybuchał śmiechem, pokazywał rząd białych, równych zębów w całej okazałości. Patrząc na niego, mimowolnie uśmiechałam się. Uwielbiałam patrzeć na Jamesa, który pochłonięty był rozmową. Zawsze miałam wrażenie, że całe jego ciało brało udział w dyskusji. Był tak pochłonięty, a w jego oczach błyskały wesołe iskierki. Z zamyślenia wyrwało mnie uczucie, że ktoś mnie obserwuje. I wcale nie było to błędne odczucie, bowiem Remus przyłapał mnie, gdy wpatrywałam się w Rogacza i gdy tylko na niego popatrzyłam, uśmiechnął się lekko. Przewróciłam oczami i wbiłam wzrok gdzie indziej. Gdy w końcu doszliśmy do chatki Rubeusa, Łapa zapukał kołatką. W środku usłyszeliśmy wściekłe szczekanie Smoka, Hagrida uspakajającego psa i po chwili olbrzym otworzył drzwi. Zobaczywszy całą naszą gromadkę, wybałuszył na nas oczy.

-Cholibka, a wy tu czego? – spytał zaskoczony, a my wybuchliśmy śmiechem na widok jego miny.

-Cześć Hagrid, też się cieszymy, że cię widzimy. Możemy wejść? – odparł James i wyszczerzył zęby.

-Jasne, jasne, wchodźta. – zaprosił nas gestem do środka i szybko chwycił Smoka za obrożę, zanim ten rzucił się na Pottera z zamiarem rozszarpania go na kawałeczki.

-Tylko go nie puszczaj! – powiedział James, obserwując nieufnie ogromnego psa.

-Ale on wam nic nie zrobi, nie bój się James. – odpowiedział Hagrid z uśmiechem. Wszyscy Huncwoci popatrzeli na niego jak na wariata, szczególnie Potter i Black. Zachichotałam, a wzrok obecnych skierował się w moją stronę.

-Co cię tak śmieszy Evans? – spytał Black, mrużąc oczy.

-Nic szczególnego. – odparłam ze śmiechem – Po prostu przypomniało mi się jak Smok wam podgryzł tyłki na 5 roku. – wyszczerzyłam zęby, a Kate dostała ataku niekontrolowanego śmiechu. Miny dwójki Huncwotów wyrażały przerażenie na myśl o tym nieprzyjemnym wydarzeniu. – Puść go Hagrid, nikomu nic nie zrobi. – zwróciłam się do olbrzyma, który zdawał się być trochę zdezorientowany naszą rozmową.

-O ile ta ruda małpa go na nas znowu nie poszczuje. – wtrącił lekko urażony Syriusz.

-Obiecuję ci Łapciu, że nic takiego się nie stanie. – uśmiechnęłam się słodko i gdy Rubeus puścił psa, przywołałam go do siebie i kazałam położyć, co wykonał natychmiast, układając się pod moimi nogami, patrząc wrogo na resztę towarzystwa. Pogłaskałam go po głowie z uśmiechem. Pamiętam, gdy pierwszy raz go zobaczyłam, też był wrogo nastawiony do mnie, ale przekupiłam go wielkim kawałkiem mięsa i od tego czasu słucha się mnie lepiej niż swojego właściciela. Hagrid zrobił nam wszystkim herbatki i poczęstował jakimiś dziwnymi herbatnikami domowej roboty, które prawdopodobnie połamałyby nam zęby przy pierwszej próbie ugryzienia.

-To co tam u was słychać dzieciaki? – zagadnął nasz przyjaciel.

-Nic, egzaminy to trzeba się uczyć. – odparłam, wzruszając ramionami.

-A tam egzaminy, dwa dni przed wakacjami jest finałowy mecz quidditcha. Zmierzymy się z Krukonami. Trzeba trenować. – wyszczerzył zęby Potter, a Kate przewróciła oczami.

-Tak, koniec roku. Jak to szybko minęło. Będę za wami tęsknił w wakacje, cholibka. – mruknął Rubeus. Przyznałam mu w duchu rację, że szybko minęło. Ten rok był strasznie zmiennym rokiem. Tyle się wydarzyło, że miałam wrażenie, jakby wrzesień był parę ładnych lat temu. Zamyśliłam się, a oni popadli w dyskusję na temat wakacji. Posiedzieliśmy około dwóch godzin u Hagrida, rozmawiając i śmiejąc się, po czym całą paczką pożegnaliśmy się z olbrzymem i skierowaliśmy się z powrotem do zamku. Tym razem zagadałam się z Kate na temat naszych wakacji, a chłopcy rozmawiali o meczu, który czekał Gryfonów.

-To wpadacie do mnie na miesiąc, czy dłużej? – spytała Kate, szczerząc zęby.

-Daj spokój, moja mama mnie nie puści na tak długo. – mruknęłam z uśmiechem. – Postaram się wybłagać dwa tygodnie.

-W sumie nie dziwię jej się. – przyznała – W końcu to ostatnie wakacje w domu. To znaczy, w przyszłym roku skończymy Hogwart i powoli zaczniemy się usamodzielniać. Wiecznie z rodzicami mieszkać nie będziemy. – uśmiechnęła się. – Chociaż, ja chyba do końca życia będę. – dodała po chwili.

-Ty masz tak ogromny dom, że spokojnie dziesięć rodzin by tam mogło mieszkać bez przeszkadzania sobie nawzajem. – wyszczerzyłam zęby.

-Dlatego musicie z Angeliną wpaść. Nie chce mi się siedzieć samej, a za długo z moją matką nie wytrzymam. – mruknęła, rozśmieszając mnie. Tak, jej matka była strasznie nietypowym człowiekiem. Miałam okazję ją poznać w zeszłe wakacje i jedyne określenie, jakie mi przychodzi na myśl to dumna, trochę szurnięta, artystka-dama. Oczywiście nie miałam nic do jej mamy, bo przyjęła nas bardzo gościnnie i była w porządku, jednak miała pewne… problemy z okazywaniem uczuć względem jedynej córki.

-To kiedy się do ciebie wbijamy? – wtrącił się do rozmowy James, wciskając się między nas.

-Ty nie zostałeś zaproszony. – pokazałam mu język.

-Och, moja droga Lily. Jak ty mało wiesz o życiu. – westchnął teatralnie i objął mnie ręką. – Jak sama dobrze wiesz, twoja najlepsza przyjaciółka Katherine Bridge jest dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela Syriusza Blacka, co bez dyskusji uprawnia go do nieograniczonych wizyt u niej. A jak wiadomo, gdzie jeden Huncwot, tam i reszta bandy. – po wypowiedzeniu tych słów uśmiechnął się słodko.

-Po pierwsze, mój drogi Jamesie, nie masz pozwolenia na obejmowanie mnie. – powiedziałam i wyswobodziłam się z jego uścisku.

-Jeszcze. – wtrącił, śmiejąc się tymi swoimi orzechowymi oczami. Przewróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się mimowolnie.

-Po drugie wątpię, żeby mama Kate chciała mieć na głowie stado rozwrzeszczanych i niedojrzałych nastolatków, którzy z dużym prawdopodobieństwem zamieniliby jej dom w ruinę. – dokończyłam swoją wypowiedź.

-W zeszłym roku jakoś nie miała co do tego żadnych obiekcji. – zauważył Syriusz – Prawda kochanie? – zwrócił się do Kate. Ku zdziwieniu wszystkich, lokata zagryzła wargi i zarumieniła się.

-Wiecie, że z miłą chęcią wzięłabym was wszystkich na całe wakacje, ale jest jeden problem. – mruknęła. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, o co może chodzić. Chociaż, chyba domyślałam się w czym rzecz. – Widzicie, w zeszłym roku byliście tylko kolegami. A teraz Syriusz jest moim chłopakiem i nie bardzo wiem, jak moja matka zareaguje na to, że miałby u mnie spać. W ogóle nie mam zielonego pojęcia jak zareaguje, gdy dowie się, że mam chłopaka. – Kate potwierdziła moje podejrzenia. Black podniósł jedną brew w geście zdziwienia.

-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przez całe wakacje nie będziemy się widzieć, bo boisz się reakcji swojej matki na to, że masz chłopaka? – zadając to pytanie, jego głos był lekko zdenerwowany, chociaż próbował to ukryć.

-Nie, oczywiście, że nie. – zaprzeczyła spokojnie – Mówię tylko, że możliwe, że nie będziecie mogli u mnie nocować. A w skrajnym przypadku nie będę cię mogła w ogóle przyjmować w domu. Wciąż będziemy mogli się spotykać gdzie indziej. Zresztą, jeszcze nic nie wiadomo. Po prostu moja matka jest tak nieprzewidywalna, że jej reakcja może być albo bardzo entuzjastyczna, albo wpadnie w histerię. – wyjaśniła, ale Syriusza bynajmniej to nie uspokoiło. – Jak tak bardzo ci zależy na tym, żeby przyjechać do mnie na wakacje, możemy nie ryzykować i nic nie mówić moim rodzicom, że jesteśmy razem, tylko że jesteśmy przyjaciółmi. – Kate chyba chciała uspokoić Łapę, jednak to go jeszcze bardziej zezłościło.

-Mam udawać, że jestem tylko twoim kolegą?! – oburzył się.

-Na miłość boską, Syriusz, daj spokój. – powiedziałam, chcąc nie dopuścić do kłótni między nimi. – Przecież Kate nie odpowiada za reakcję swoich rodziców. Nie zachowuj się samolubnie. – zrugałam go, a on już otwierał usta, żeby się odezwać.

-Łapo myślę, że Lily ma rację. – poparł mnie James. – Przecież ty też nie masz wpływu na to, co myślą i robią twoi rodzice.

-Ale jakbyś nie zauważył uciekłem z domu i już z nimi nie mieszkam, bo nie obchodzi mnie to, co moja matka sobie wmawia. – odparł.

-Nie każdy jest taki odważny jak ty. – warknęła Kate, która po jego słowach poczuła się urażona.

-Masz 17 lat, jesteś dorosła w świetle prawa, więc nie rozumiem, dlaczego twoi rodzice mogą decydować o tym, czy możesz mieć chłopaka i go przyjmować u siebie w domu. - po jego słowach Kate popatrzyła na niego takim wzrokiem, jakby miała ochotę go udusić.

-Ale jakbyś nie zauważył, jestem na ich utrzymaniu, dopóki się uczę i to jest ich dom, więc nadal mają coś do powiedzenia.

-No to ucieknij i zamieszkaj ze mną. – rzucił lekkim tonem.

-Tak i ciekawe gdzie pójdziemy? Do Rogacza? Myślisz, że przyjmą drugiego darmozjada? – wybuchła. – Boże, jaki ty jesteś dziecinny! I samolubny! I nie rób z moich rodziców takich beznadziejnych, jakimi są twoi! I w ogóle, mam dość tej głupiej rozmowy! – strąciła jego rękę ze swojej talii i pobiegła przodem do zamku.

-Tak, jasne! Idź napisz list do mamusi! – krzyknął za nią Huncwot, a gdy brunetka obróciła się i pokazała mu środkowy palec, kopnął z wściekłością kamień. Cała nasza reszta pozostała bez słowa. Po raz pierwszy byliśmy świadkami tak poważnie wyglądającej kłótni.

-Przesadziłeś stary. – stwierdził James, a Remus mu przytaknął.

-A ona nie?! – oburzył się. – Jak zwykle ja jestem tym złym. Mam tego dość. – splunął na ziemię.

-No wiesz, ona tylko powiedziała, że nie wie jaka będzie reakcja jej matki na wasz związek, a ty zacząłeś to przekręcać w taki sposób, że obraziłeś jej rodziców. Niezbyt dobry początek stosunków z teściami, nawet jeśli oni tego nie słyszeli. – mruknęłam posępnie.

-Świetnie! Możecie mi wyświadczyć przysługę i nie wtrącać się w naszą kłótnię?! – krzyknął i zboczył w kierunku Zakazanego Lasu. Zostałam sama z trzema Huncwotami. Popatrzeliśmy na siebie trochę zmartwieni.

-Przejdzie mu. – powiedział Remus uspakajająco. – Musi się wyżyć na czymś i to przemyśleć. Dojdzie do wniosku, że źle zrobił i pójdzie ją przeprosić. – dodał pewnie.

-Mam nadzieję. – mruknęłam. – A teraz wybaczcie, ale mam dwie przyjaciółki na głowie, które w tym momencie mnie potrzebują.

-Dwie? – zdziwił się Potter. – Angelina też się pokłóciła z tym swoim?

-Nie wiem, czy już czy jeszcze nie, ale to nieuniknione. – odparłam, wzruszając ramionami, a z ich min odczytałam, że żaden nie wie, o czym mówię.

-Nie wiem o co ci chodzi, ale mam nadzieję, że to nie odbije się na jej grze w meczu o Puchar. – oświadczył poważnie.

-Matko, czy ty nie możesz chociaż na chwilę wyłączyć tego przeklętego kapitana w sobie?! Jak można przekładać quidditcha nad uczucia?! – oburzyłam się.

-Nie przekładam. Tylko McKinnon oprócz tego, że jest dziewczyną kogoś tam, jest też pałkarzem w drużynie Gryfonów. A biorąc pod uwagę, że zagra przeciwko swojemu chłopakowi w ostatnim meczu, jej problemy związkowe nie powinny wpływać na efektywność jej gry. – odpowiedział rzeczowym tonem, a ja zrezygnowana tylko pokręciłam głową z niedowierzaniem.

-Pomijając już twój głupi wywód, mogę zdecydowanie stwierdzić na przykładzie Chudej i Czarnej, że jak się jest w związku, to jest ciągły kłopot. Dobrze, że ja nie mam takich problemów. – rzuciłam na pożegnanie i odwróciłam się, by pognać znaleźć Kate. I Angelinę. Kątem oka zobaczyłam, że ostatnie zdanie znacznie pogorszyło humor Potterowi.

***

-Kretyn! – Kate zacisnęła pięści. – Na dodatek bezczelny! – dodała wściekła.

-Jutro będziesz twierdzić, że jest najlepszym chłopakiem pod słońcem. – wyszczerzyłam zęby, a ona spiorunowała mnie wzrokiem.

-Dopóki mnie nie przeprosi na kolanach z bukietem kwiatów to się do niego słowem nie odezwę. – warknęła, a ja roześmiałam się.

-Chciałabym to widzieć. – wyszczerzyłam zęby.

-Dobry pomysł, jeszcze będzie musiał to zrobić na oczach wszystkich. – mruknęła już z mniejszą złością.

-No wiesz, on za dużo powiedział, ale ty obraziłaś jego rodziców. – wtrąciłam delikatnie.

-Powiedziałam to, co on zawsze powtarza o nich, więc nic złego nie zrobiłam. – fuknęła i założyła ręce.

-Ale nie musiałaś aż tak wybuchać. – powiedziałam cicho.

-Lily, jesteś ze mną czy z nim?! – oburzyła się.

-Oczywiście, że z tobą. Uważam, że ta kłótnia to jego wina, ale też myślę, że gdybyś trochę łagodniej zareagowała, już dawno bylibyście pogodzeni. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-No tak, oczywiście, bo wspaniały Black może powiedzieć, co mu się żywnie podoba i nikt nie ma prawa się z nim nie zgadzać. – mruknęła ironicznie. – Swoją drogą, ciekawe gdzie jest Angelina. – dodała po chwili. Nie minęła sekunda, a drzwi dormitorium się otworzyły, a w nich stanęła chuda szatynka.

-O wilku mowa. – powiedziałam, bacznie obserwując przyjaciółkę, której mina nic nie zdradzała. – I jak było na romantycznym spacerze? – spytałam z nutką obawy w głosie, niechętnie wypowiadając słowo „romantycznym”.

-Och, Jasper miał mi coś do powiedzenia. – odpowiedziała i zamknęła drzwi za sobą, po czym usiadła obok nas na łóżku Kate. Obie z lokatą poruszyłyśmy się niespokojnie.

-Coś ciekawego? – zapytała Bridge, bo ja nie byłam w stanie spytać. Z postawy Angeliny nie można było niczego wyczytać.

-Zaprosił mnie na dwutygodniowe wakacje w Paryżu! – wybuchła nagle, uśmiechając się radośnie. Obie wybałuszyłyśmy na nią oczy. – Wiem, że wspaniale. – zaśmiała się – On jest taki kochany. – dodała czule. I mnie i Kate zatkało, nie wiedziałyśmy co zrobić. – Nie cieszycie się razem ze mną? – jej radość trochę się zmniejszyła.

-Oczywiście, że się cieszymy. – wymusiłam uśmiech. – Ale Kate poważnie pokłóciła się z Syriuszem i stąd takie złe humory u nas. – po moich słowach Bridge popatrzyła na mnie zdziwiona, próbując odgadnąć, co kombinuję.

-Jak to? Co się stało? – Chuda bardzo przejęła się moimi słowami i patrzyła to na mnie, to na lokatą, oczekując wyjaśnień.

-Kate ci opowie, a ja muszę lecieć coś załatwić. – rzuciłam i wybiegłam z pokoju, zostawiając je same. Byłam wściekła na tego idiotę. Wyraźnie sobie pogrywał i chyba nie zdawał sobie sprawy, że igra z niewłaściwą osobą. Przeleciałam jak torpeda przez Pokój Wspólny, nie zwracając uwagi na Pottera, który mnie wołał i tak samo szybko pokonywałam korytarze i kręte schody, prowadzące do wieży Ravenclawu. W końcu dotarłam przed stare, drewniane drzwi, w których nie było klamki, tylko kołatka w kształcie orła. Zastukałam nią, chcąc się dostać do środka.

-Kto to jest: jest synem mego ojca, jednak nie jest moim bratem? – odezwał się melodyjny głos. Nie zdziwiło mnie to, bowiem czytałam w Historii Hogwartu, że nie każdy dom ma zabezpieczenie w postaci hasła. Pomyślałam chwilę nad zagadką.

-To ty sam. – odpowiedziałam spokojnie.

-Gratuluję rozsądku. – odezwał się ponownie orzeł i wpuścił mnie do środka. Nie miałam czasu na rozglądanie się i podziwianie Pokoju Wspólnego Krukonów. Jedyne, co chciałam znaleźć to ten kłamca Jasper. Gdy przekroczyłam próg, większość osób popatrzyła na mnie szczerze zdziwiona. W końcu Gryfonka w wieży Ravenclawu to niecodzienny widok.

-Lily, co ty tutaj robisz? – odezwał się dobrze znany mi głos.

-Luke! – odetchnęłam z ulgą. – Gdzie jest twój cholerny przyjaciel? – spytałam prosto z mostu, a jakieś drugoklasistki popatrzyły na mnie dziwnie.

-Czyżby przyznał się Angelinie? – spytał, ignorując moje pytanie.

-Wręcz przeciwnie. – warknęłam. – A teraz powiedz mi, gdzie jest. – zażądałam.

-Chodź. – rzucił i zaczął iść w kierunku schodów, które, jak podejrzewałam, prowadziły do ich dormitorium. Chwilę później znaleźliśmy się w pokoju, gdzie było 10 łóżek takich samych jak w naszym. W ich sypialni znajdowało się kilku chłopaków, włącznie z poszukiwanym przeze mnie osobnikiem. Podeszłam do łóżka, gdzie siedział i stanęłam przed nim, zakładając ręce na biodra. Wszyscy patrzeli na mnie jak na wariatkę, a Luke oparł się o ścianę i ze średnim zainteresowaniem wymalowanym na twarzy przyglądał się tej scenie.

-W co ty do cholery grasz?! – zaczęłam bez wstępnych ceregieli. – Miałeś jej wszystko wyznać, a nie zapraszać na wakacje do głupiego Paryża! – po ostatnim moim słowie, kątem oka zauważyłam jak Luke drgnął lekko.

-Nie twoja sprawa Evans. – mruknął niezrażony. – A poza tym, przypominam ci, że to jest dom Ravenclawu, a Ty jesteś Gryfonką, więc nie powinno cię tutaj być.

-Tak się składa, że to jest moja sprawa, bo Angelina to moja najlepsza przyjaciółka i nie pozwolę, żeby taki kretyn jak ty ją oszukiwał. – odparłam ostro – A poza tym, przypominam ci, że Paryż jest miastem zakochanych, a nie zidiociałych oszustów i zdrajców. – dodałam.

-Zerwałem z Carmen, już nie zdradzam Angeli, a ona wcale o tym nie musi wiedzieć. – wzruszył ramionami.

-On jest zbyt wielkim tchórzem, żeby jej to powiedzieć. – wtrącił Luke. – Będziesz musiała zrobić sama. – dodał, nie ruszając się ze swojego miejsca.

-Świetnie, no to idę jej wszystko powiedzieć. Tylko zapomnij o tym, że wtedy w ogóle będzie chciała z tobą rozmawiać. – warknęłam i odwróciłam się na pięcie.

-Ona i tak ci nie uwierzy. – powiedział spokojnie Jasper, uśmiechając się lekko, a ja zatrzymałam się i odwróciłam z powrotem w jego stronę. Chłopak wstał i podszedł do mnie. – Powiedzieć ci, co się stanie, gdy jej powiesz? Przyjdzie do mnie spytać, czy to prawda. A wiesz, co jej odpowiem? Że to nie Carmen się ze mną całowała, tylko ty. I jak myślisz, komu uwierzy? W końcu nie pierwszy raz byś się kleiła do chłopaka najlepszej przyjaciółki. – po jego słowach miałam ochotę mu zdrowo przywalić, jednak nie zdążyłam, bo nagle przy mnie znalazł się Luke, który rąbnął go prosto w szczękę z pięści tak mocno, że upadł na ziemię. Reszta chłopaków była sparaliżowana i nie ruszała się z miejsc, patrząc na rozwój sytuacji.

-Ty dupku! – warknął wściekły blondyn do swojego (chyba byłego) przyjaciela, a ten trzymał się za krwawiącą wargę i patrzył zdezorientowany na chłopaka. – Jeszcze raz, a będzie cię bolała nie tylko szczęka. – zagroził, mrużąc oczy.

-Angelina nie jest taka głupia, żeby uwierzyć w twoje bajeczki. – dodałam od siebie, patrząc na niego z politowaniem i odwróciłam się, kierując się do wyjścia. – Dzięki Luke. – uśmiechnęłam się do przyjaciela i wyszłam. Schodząc ze schodów, usłyszałam jak tamta dwójka zaczyna się kłócić. Nie interesowało mnie to, bo wiedziałam, że mam poparcie w blondasie i szczerze wierzyłam, że Chuda mi uwierzy. Nie mogłam jednak zrozumieć, jak on mógł wymyślić takie głupoty?! Chociaż bardziej mnie denerwowała myśl, że uważał Angelinę za tak głupią. Przeszłam przez ich Pokój Wspólny odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami Krukonów, jednak nie zważałam na to, bo w myślach analizowałam to, co zaszło tam na górze i zastanawiałam się, jak wyznać Angelinie to wszystko. Nie wiedziałam jak ubrać w słowa to, że jej wspaniały Jasper okazał się taką świnią. Im bliżej byłam wieży Gryfonów, tym szybciej mi biło serce. Podałam hasło Grubej Damie i weszłam do Pokoju Wspólnego.

-Lily…

-Nie teraz James. – powiedziałam machinalnie i przeszłam obok niego i Remusa nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.

-Lunio, czy ja znowu zrobiłem coś złego? – spytał zdezorientowany okularnik, na co Remus mu coś odpowiedział, jednak nie dosłyszałam co, bo już wspinałam się po schodach do naszego dormitorium. Zanim pchnęłam drzwi, wzięłam głęboki oddech, żeby się trochę uspokoić. Panikowałam co najmniej tak, jakbym to ja miała być na miejscu Angeliny. Gdy weszłam do środka, wzrok wszystkich tam obecnych automatycznie skierował się na mnie. Wyłapałam niebieskie oczy Kate i jednym spojrzeniem przekazałam, że nadszedł moment prawdy. Lokata zagryzła wargi i spojrzała na siedzącą obok niej szatynkę zmartwionym wzrokiem.

-Angelina – powiedziałam miękko, stając przed przyjaciółką – musimy porozmawiać.

-Co się stało? – spytała przestraszona – Lily, nie strasz mnie. Masz minę, jakby ktoś… - przerwała na chwilę – umarł. – dokończyła cicho.

-Spokojnie, nikt nie umarł. – uspokoiłam ją. – Ale stało się coś… - przerwałam, szukając odpowiedniego słowa.

-W każdym razie to delikatna sprawa i lepiej jakbyśmy pogadały na osobności. – odezwała się Kate i wstała, pociągając za rękę zdziwioną McKinnon. Wyszłyśmy w trójkę, odprowadzane wzrokiem pozostałych dziewczyn w dormitorium. W połowie schodów Angelina stanęła i wyrwała swoją rękę z ręki Kate. Odwróciłyśmy się w jej stronę zdziwione.

-Powiecie mi o co chodzi? – spytała trochę zdenerwowana. – Mam już dość waszego zachowania. Od rana patrzycie na mnie, jakbym miała dzisiaj umrzeć, potem Lily wybiega z dormitorium, gdy ja przychodzę i wraca, by mi oznajmić, że musimy porozmawiać. Nie ruszę się stąd, dopóki nie dowiem się, o co wam do jasnej cholery chodzi. – oznajmiła i założyła ręce na piersi oczekując wyjaśnień. Spojrzałyśmy z Kate na siebie.

-Powiedz jej. – mruknęła Kate. Westchnęłam głęboko i spojrzałam na szatynkę, która była wyraźnie zbita z tropu.

-Nie chciałam tego robić, ale muszę, bo jestem twoją przyjaciółką. – zaczęłam, a jej brwi uniosły się wysoko. – Wczoraj, gdy poszłam do biblioteki nie znalazłam Luke’a, ale był tam Jasper. – zaczęłam, a ona już otwierała usta, żeby coś powiedzieć. – Nie przerywaj, dopóki nie skończę. – uprzedziłam ją, na co zamknęła buzię i patrzyła wyczekująco. – Był tam Jasper, ale nie był sam. Siedział z tą Ślizgonką, którą dzisiaj na śniadaniu lustrowałam wzrokiem i… - przerwałam, a ona wpatrywała się we mnie oczekująco.

-…i całowali się. – dokończyła za mnie Kate. Przez twarz szatynki przeszedł jakiś niezidentyfikowany grymas.

-Czemu mi o tym nie powiedziałaś wczoraj? – spytała stłumionym głosem, mrugając szybko oczami.

-Gdy ich nakryłam, powiedziałam Jasperowi, że ma czas do dzisiejszego wieczora, żeby sam ci się przyznał, bo myślałam, że mu na tobie zależy i gdybyś dowiedziała się od niego, miałby jeszcze szansę uratować wasz związek. Jednak on tego nie zrobił.

-Myślałyśmy, że powie ci dzisiaj na tym spacerze. – wtrąciła Kate, która starała mi się pomóc. – Ale wróciłaś i okazało się, że zaprosił cię na wakacje do Paryża. – Angelina raz po raz otwierała usta, żeby coś powiedzieć, jednak z powrotem je zamykała. Widziałam, że nie potrafi w to uwierzyć.

-Pobiegłam do wieży Krukonów, żeby z nim porozmawiać, ale tam tylko pokazał, że nie jest ciebie wart. – mruknęłam cicho, a obie popatrzyły na mnie pytająco.

-Co się tam stało? – Kate zadała pytanie, którego najwyraźniej bała się Chuda.

-Jasper powiedział, że zerwał z tą dziewczyną, więc nie widzi powodów, żeby mówić ci o wszystkim. – odpowiedziałam, kierując słowa do Angeliny. – A gdy mu powiedziałam, że skoro tak, to ja ci to powiem, to… - zacięłam się, nie wiedząc, czy dobrze robię, mówiąc im to wszystko.

-To co?! – zażądała odpowiedzi szatynka.

-To oznajmił, że powie ci, że to ja się z nim całowałam, a ty mu uwierzysz, bo to nie byłby mój pierwszy raz, jak całowałabym się z chłopakiem najlepszej przyjaciółki. – wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu, patrząc na jej reakcję.

-A to dupek! – wymsknęło się Kate, za co ją skarciłam wzrokiem. – Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. I co zrobiłaś wtedy? – spytała zaciekawiona i zmartwiona jednocześnie.

-Nic. – odparłam – Ale Luke go za to potraktował prawym sierpowym w zęby. – odpowiedziałam, cały czas bacznie obserwując reakcję drugiej przyjaciółki. Angelina usiadła na schodach i chyba w myślach analizowała wszystko, czego się dowiedziała. W oczach pojawiały się łzy, którym nie chciała dać wyjść na zewnątrz.

-Angelina, posłuchaj mnie. – powiedziałam delikatnie i kucnęłam przed nią – Wiem, że dowiadywanie się o takich rzeczach nie jest rzeczą przyjemną, szczególnie gdy darzysz go jakimś głębszym uczuciem i nigdy w życiu nie podejrzewałabyś go o takie coś. Uwierz, że ja sama myślałam, że Jasper jest ostatnim facetem, który byłby do tego zdolny. Ale nie chcę, żebyś cierpiała przez niego i żeby robił z ciebie idiotkę.

-Nie wierzę… - wyszeptała słabym głosem. – Po prostu nie wierzę, że on…

-Angelina, musisz mi uwierzyć. – przerwałam jej – Jestem twoją przyjaciółką i martwię się o ciebie, jaki miałabym powód, żeby to wszystko sobie wymyślić?

-Nie wiem, ja…

-Angela my wiemy, że trudno ci w to uwierzyć, ale my sobie tego nie wymyśliłyśmy. – powiedziała stanowczo Bridge. – Muszę ci to powiedzieć prosto z mostu: twój chłopak to zwykły dupek, na którego nie warto tracić czas. Nie dość, że cię zdradzał, to jeszcze chciał cię oszukać. Nie masz innego wyjścia, jak po prostu skończyć zatruwać sobie nim życie.

-Ale…

-Nie ma żadnego ale. – przerwała jej brunetka – Wiem, że to nie jest takie łatwe zakończyć związek, który wydawał się idealny, ale to nie ty zachowałaś się względem niego jak świnia, a on. A my z Lily nie chcemy patrzeć jak taki kretyn cię krzywdzi. Wiesz, że nie miałybyśmy żadnego interesu w tym, żeby wymyślać takie bajki. No i chyba nam ufasz, prawda? – zakończyła miękko. Tym razem szatynka nie wytrzymała i łzy zaczęły strumieniami spływać po jej policzkach.

-Nie siedźmy na schodach, chodźmy do dormitorium. – mruknęłam cicho, obejmując zapłakaną dziewczynę.

-Racja, chodź Angelina. – Kate pomogła jej wstać i weszłyśmy z powrotem do naszej sypialni, gdzie większość dziewczyn spała, jedynie Rachel leżała na swoim łóżku i czytała jakąś książkę. Podniosła wzrok znad podręcznika i zrobiła wielkie oczy.

-Co się stało? – spytała, podnosząc się do pozycji siedzącej i odkładając książkę.

-Nic. – odpowiedziała krótko Kate. Angelina usiadła na swoim łóżku, pochlipując i pociągając nosem.

-Przecież widzę, że płacze. – nowa nie dawała za wygraną i wstała, podchodząc do nas. – Angelina co się stało? – zwróciła się zmartwionym głosem bezpośrednio do szatynki. Kate już otwierała usta, żeby na nią nawrzeszczeć, ale posłałam jej uciszające spojrzenie, na co ona wywróciła oczami do góry nogami. Angela chyba nawet nie słyszała, że ktoś coś do niej mówi.

-Nie mogę uwierzyć… - po jej policzku spłynęła nowa porcja łez – Jak on mógł m-mi to zrobić? – dziewczyna siedziała ze spuszczoną głową, patrząc bezmyślnie na swoje dłonie. Serce mi się krajało, gdy widziałam zwykle radosną przyjaciółkę, która siedzi i płacze przez jakiegoś kretyna. W głowie obmyślałam milion sposobów na to, żeby się zemścić na tym palancie. – J-ja się naprawdę w nim zakochałam… - podniosła głowę i spojrzała na nas. – Wydawał się taki uczciwy, taki normalny… - załkała.

-A więc chodzi o twojego chłopaka, tak? Co zrobił? – spytała Rachel, a lokata spiorunowała ją wzrokiem. – Zdradził cię? – odezwała się ponownie, gdy nikt jej nie odpowiedział. Po tym pytaniu Angelina nagle wybuchła płaczem.

-Czy ty chociaż raz w życiu możesz nie wtykać nosa w nieswoje sprawy?! – wykrzyknęła Kate, która zawsze miała straszne nerwy na krótkowłosą, a jeszcze do tego tym razem nieświadomie sprawiła, że stan Chudej znacznie się pogorszył.

-Kate! – upomniałam ją.

-To jest tak samo moja sprawa, jak twoja. – żachnęła się Rachel i pogłaskała Angelinę po głowie. – Nie płacz. Faceci tacy są. Pierwsze cię przelecą, a potem rzucają dla innej. Telle est la vie. (takie jest życie – przyp. aut.) – po jej słowach McKinnon położyła się na brzuchu i wpadła w jeszcze większą rozpacz, a ja poczułam się jakbym dostała w policzek. Wiedziałam, że Rachel nawiązuje do swojej sytuacji z Jamesem, a to przecież ja byłam tą ”inną ”.

-Wiesz co Douglas? Mam serdecznie dość ciebie i tych twoich głupich francuskich zdań. – zaczęła ostro Bridge. Wiedziałam, że tym razem Nowa przekroczyła granicę. – Idź spać z łaski swojej i nie uprzykrzaj nam już życia. Znajdź sobie innych przyjaciół, albo idź do Tiary Przydziału i poproś, żeby cię przydzieliła gdzie indziej. Najlepiej do Beauxbatons. – warknęła, patrząc wściekła na nią.

-O co ci chodzi Kate? Co ja ci takiego zrobiłam, że mnie tak nie lubisz? – spytała krótkowłosa dziewczyna.

-Skończcie się kłócić! – krzyknęłam, mając dość tej rozmowy, która daleko odbiegała od tego, żeby Angelina poczuła się lepiej. – Rachel, nie obraź się, ale idź już spać. Angelina ci teraz nie odpowie. – próbowałam się uśmiechnąć do niej, ale mi to nie wyszło. Ta już otwierała usta.

-Matko, czy ty nie słyszysz, co Lily mówi? Idź do cholery spać, a nie wtrącaj się znowu. – po raz kolejny dzisiejszego dnia Kate na nią warknęła, nie pozwalając jej wypowiedzieć nawet słowa.

-Dobranoc. Beaux rêves. (miłych snów – przyp. aut.) – powiedziała urażona Douglas i położyła się w swoim łóżku. Obie spojrzałyśmy na Angelinę, która już trochę się uspokoiła, ale nadal płakała w poduszkę. Usiadłyśmy na skraju łóżka i towarzyszyłyśmy jej w ciszy. Nagle podniosła się i popatrzyła na nas zaczerwienionymi oczami.

-Idę do niego. – oznajmiła i wstała. – Muszę z nim porozmawiać, muszę coś zrobić, muszę... – zaczęła panikować, więc szybko wstałam i ją przytuliłam.

-Ciiiii... Angelina, daj spokój już dzisiaj. – powiedziałam cicho – Ochłoń przez noc, a jutro do niego pójdziesz. Proszę cię, połóż się spać.

-Masz rację. – mruknęła i odsunęła się ode mnie, wycierając rękawem łzy. – Muszę się położyć. – jak powiedziała tak zrobiła. Gdy tylko przykryła się kołdrą, zasłoniłyśmy jej kotary w łóżku i wymieniając ponure spojrzenia poszłyśmy do swoich łóżek. Długo nie mogłam zasnąć tej nocy, bowiem rozmyślałam nad całym dzisiejszym dniem. Od kiedy Jasper zrobił się taki wredny? Gdy go przyłapałam, wydawał się skruszony i zakłopotany, a wczoraj chciał zwalić całą winę na mnie. Angelina też szybko nie zasnęła. Słyszałam jej pochlipywanie przez pół nocy, a gdy się uspokoiła, to jej oddech wcale nie wskazywał na to, że śpi. Musiała go prawdziwie kochać, bo jeszcze jej nie widziałam w takim stanie. Angelina była twardą dziewczyną, nie rozklejałaby się z powodu byle jakiego rozstania. Sama pamiętam jak to było ze mną, gdy dowiedziałam się, że Adam mnie zdradza z Troy. Chociaż na moje załamanie składała się również strata Severusa no i nie ukrywam, że w 5 klasie zmieniłam się i stałam się bardziej uczuciowa i bardziej mnie dotykały takie sprawy. Angelina, chyba głównie przez to, że straciła brata, stała się silniejsza psychicznie i mniej dotykały ją błahe rzeczy. A przynajmniej tego tak nie pokazywała. No i jej związek zaszedł dużo dalej niż mój i Adama. Przede wszystkim, łatwiej mi było zapomnieć o nim, bo go nie widywałam w ogóle, a Chuda spotykała się ze swoim chłopakiem codziennie i nieuniknionym jest, że nadal będzie go spotykać. Dodając do tego fakt, że oni kochali się również fizycznie, a on był jej pierwszym partnerem, można się spodziewać, że długo będziemy widywać ją przygnębioną. No chyba, że ona należy do tych, które nie przywiązują wagi do tego, czy to był pierwszy, czy dziesiąty. Ale raczej niestety (albo stety) należy. Westchnęłam cicho i wsłuchałam się w łóżko Angeliny po mojej lewej stronie. Usłyszałam miarowy oddech, który świadczył o tym, że biedna szatynka już zasnęła. Kate już dawno spała, a pozostałe dziewczyny raczej też pozostawały w objęciach Morfeusza. Wstałam cichutko, wzięłam z szafy pierwsze lepsze ciuchy, które mi wpadły w rękę i ubrałam się, próbując nie obudzić żadnej z dziewczyn. Popatrzyłam na zegarek – dochodziła 3 w nocy. Wzięłam różdżkę i wyszłam z dormitorium, cichutko zamykając drzwi za sobą. Świecąc sobie różdżką zeszłam schodami do Pokoju Wspólnego, który był pusty, co było całkowicie normalne, bo w końcu kto normalny siedziałby tam w środku nocy. Przeszłam przez obraz i podążyłam korytarzami, wysłuchując najmniejszego hałasu. Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą odznakę prefekta, żeby mieć jakąś wymówkę (w sensie, że patroluję korytarze), gdyby mnie ktoś z nauczycieli złapał. Na szczęście w drodze do Sali Wejściowej nie napotkałam żywej, ani martwej duszy. Pchnęłam ogromne, drewniane drzwi i wyszłam na zewnątrz, czując przyjemny chłód na twarzy. Był czerwiec, więc noce na szczęście nie były zimne, bo byłam w dżinsach i krótkim rękawku. Nie wiem co mnie skusiło na samotny spacer po błoniach w środku nocy, jednak nie umiałam bezsensu leżeć w łóżku. Skierowałam się w kierunku jeziora, gdzie usiadłam pod wielkim drzewem, skąd miałam duże pole widzenia. Pomimo, że noc była spokojna, wszystkie zmysły miałam wyostrzone. Zerwałam źdźbło trawy i rozmyślając, bawiłam się nim palcami. Martwiłam się o Angelinę, martwiłam się o związek Kate, martwiłam się o rodziców. Żyliśmy w ciężkich czasach, w których, oprócz codziennych błahostek takich jak pierwsze miłości, musieliśmy się martwić o nasze rodziny, które nie mogły się znaleźć w bezpiecznych murach Hogwartu. I nie ważne, czy twoi rodzice byli mugolami, czy byli czystej krwi – każdy mógł zginąć, a ty się tego dowiadywałeś od dyrektora szkoły lub opiekuna swojego domu. Dopóki tragedia nie dotyka nas samych, te właśnie błahostki pozwalają nam uciec od czarnej rzeczywistości, która na nas czekała po ukończeniu szkoły. Dopóki Voldemort sieje zniszczenie, będziemy musieli stawać przed ciężkim wyborem, po której stronie staniemy. Wiedziałam, że nigdy nie stanę po stronie Czarnego Pana, że zawsze będę walczyć o lepsze jutro. Zagłębiłam się myślami na ten temat, mając przed oczami nagłówki z Proroka Codziennego donoszące o kolejnych ofiarach. Z zamyślenia wyrwał mnie szelest dochodzący gdzieś z oddali. Błyskawicznie wstałam i wyciągnęłam różdżkę przed siebie w pogotowiu. Serce biło mi jak szalone, ale starałam się myśleć jasno. Lustrowałam wzrokiem otoczenie, próbując wychwycić coś w ciemności. Tyle dobrze, że moje oczy już się przyzwyczaiły do ciemności, więc nie było najgorzej z moim wzrokiem. Szelest ucichł, jednak teraz usłyszałam miarowe tupanie, które wyraźnie zbliżało się w moją stronę. Byłam prawie pewna, że to jakieś duże zwierzę i zastanawiałam się, czy się cieszyć, czy wręcz przeciwnie. Chwilę później strach mnie całkowicie opuścił, bo przede mną stanął piękny jeleń. Gdzieś w głowie wiedziałam, że to ten sam jeleń, którego spotkałam półtora roku temu. Zwierzę było ogromne, miało lśniącą prawie czarną sierść i wspaniałe poroże. Stanął około dwóch metrów przede mną i patrzył na mnie. Bardzo chciałam do niego podejść, jednak trochę się bałam. Mimo wszystko było to zwierzę i nie wiadomo, jak mógłby zareagować. Opuściłam różdżkę, którą wcześniej zapaliłam, żeby nie oślepiać zwierzęcia. Zrobiłam krok w jego kierunku, po czym przystanęłam nadal niepewna. Nie wiem, czy jeleń wyczuł, że się boję, ale podszedł, stając zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Nie zwariowałam. On naprawdę szukał kontaktu ze mną tak, jak to było ostatnio. Gdy spojrzałam mu w oczy, miałam stuprocentową pewność, że to ten sam. Nie mogłabym pomylić z żadnymi innymi tych niezwykłych orzechowych oczu, wokół których prowadziły czarne obwódki.

-Jesteś taki piękny… - szepnęłam i podniosłam rękę z zamiarem pogłaskania go po pysku. Jeleń nie cofnął się, tylko obniżył łeb, co już mnie wcale nie zdziwiło. Jego pysk był przyjemnie miękki w dotyku i wydawało mi się, że jemu też sprawiało to przyjemność. Znowu popatrzyłam na jego oczy, które przypomniały mi o Potterze. – Twoje oczy mi przypominają kogoś. – powiedziałam znowu szeptem. Owszem, gadanie do całkowicie obcego mi dzikiego zwierzęcia zapewne jest oznaką, że najwyższy czas wybrać się do św. Munga, jednak w tamtym momencie wydawało mi się to całkowicie naturalne. Zaczęłam myśleć o mnie i o Jamesie, nieustannie głaszcząc mojego towarzysza. – Mam… przyjaciela, który ma identyczny kolor oczu jak twoje. – zawahałam się przy słowie przyjaciel. Bo w sumie kim był dla mnie James? Czy każdego przyjaciela się całuje, a serce bije mocniej, gdy się go widzi? Jakoś na Luke’a tak nie reaguję. Severus też tak na mnie oddziaływał. – Wiesz, to strasznie zaplątane. Długa historia. – chyba bardziej mówiłam do siebie niż do jelenia, ale nie zwracałam na to uwagi. – Sama już nie wiem, kim dla siebie jesteśmy. Ale muszę przyznać, że to moja wina. W każdym razie i tak cieszę się, że między nami już jest normalnie. Szkoda, że ty nie potrafisz mówić. – westchnęłam i uśmiechnęłam się. – Ja już chyba zwariowałam, skoro stoję w środku nocy nad jeziorem i gadam do jelenia. – zaśmiałam się cicho. – Masz takie mądre spojrzenie jelonku. Mam wrażenie, że rozumiesz wszystko, co do ciebie mówię. – rzeczywiście tak było. Jeleń patrzył na mnie ciepłym wzrokiem pełnym zrozumienia. Zupełnie jak Potter, gdy na mnie patrzył. – Masz tyle wspólnego z tym moim przyjacielem. – westchnęłam. – Macie takie same oczy i taki sam wyraz spojrzenia. A na dodatek mówią na niego Rogacz, a z tobą czuję się tak samo bezpieczna jak przy nim. – podeszłam jeszcze bliżej i pogłaskałam go po smukłej szyi. Stałam i gadałam do niego jeszcze tak kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt minut i gdyby nie to, że zaczynało powoli świtać, stałabym jeszcze. – Muszę już iść mój przyjacielu. – mruknęłam z niezadowoleniem. – Chciałabym cię częściej widywać ale wiem, że to raczej nierealne. I tak cud, że znowu cię spotkałam. Żegnaj. – uśmiechnęłam się i odeszłam, co chwila odwracając się w jego stronę. A on stał tam, taki piękny w swojej postaci i patrzył jak odchodzę. Gdy wchodziłam do zamku, obróciłam się po raz ostatni i zobaczyłam jak jeleń biegnie w stronę Zakazanego Lasu. Przez zamek przebrnęłam dość szybko, nie chcąc być zauważona, bowiem godzina patroli prefektów już dawno się skończyła, a jeszcze trwała cisza nocna.

-A cóż to za nocne wycieczki, młoda damo? – spytała Gruba Dama, ziewając i przeciągając się.

-Orchidea. – podałam hasło, ignorując pytanie obrazu.

-Nie dość, że mnie budzisz, to jeszcze zachowujesz się niegrzecznie. – ofuknęła mnie, a ja przewróciłam oczami. Nie przepadałam za Grubą Damą, bo była wścibska.

-O ile dobrze pamiętam to hasło gwarantuje wejście do wieży, nie trzeba dodatkowo odpowiadać na twoje pytania. – powiedziałam spokojnym tonem, po czym ona zrobiła obrażoną minę i odsunęła się, otwierając przejście. – Dziękuję. – wymusiłam uśmiech i przeszłam, kręcąc głową z niedowierzaniem. Kto wybiera te obrazy na strażników?

-Lily? – podskoczyłam wystraszona na dźwięk swojego imienia. Popatrzyłam na fotel, z którego dobiegał głos.

-Remus, chcesz mnie doprowadzić do zawału?

-Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. – uśmiechnął się, a ja usiadłam w fotelu obok.

-Co tutaj robisz sam? Czemu nie śpisz? – spytałam.

-Zabawne, bo mógłbym spytać o to samo. – puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się. – Obudziłem się i nie umiałem zasnąć, więc przyszedłem tutaj. – odpowiedział na wcześniej zadane pytania. – A ty czemu sama się włóczysz po zamku w środku nocy?

-Po pierwsze nie po zamku tylko po błoniach, a po drugie nie sama, bo miałam towarzysza. – odpowiedziałam.

-To gdzie masz Jamesa? – spytał, co mnie zaskoczyło, bo wcale nie wspominałam o nim. – Nie udawaj zdziwionej, wiem, że byliście razem na błoniach. – powiedział z tajemniczym uśmiechem, widząc moje zaskoczenie.

-Ale ja nie byłam z nim. – mruknęłam całkowicie szczerze i zawahałam się chwilę, czy powiedzieć mu, kogo spotkałam nad jeziorem – Może uznasz mnie za wariatkę, ale gdy stałam nad jeziorem, podszedł do mnie jeleń i dał mi się pogłaskać. Głupio mi się przyznać, ale rozmawiałam z nim. To znaczy ja do niego gadałam dobrą godzinę.

-Jeleń? – spytał, a ja pokiwałam głową.

-Wiem, że to głupie, co mówię, ale tak było, przysięgam.

-Wierzę ci. – uśmiechnął się – Czasami nawet dzikie zwierzęta nie boją się ludzi. – wzruszył ramionami i zmarszczył brwi, jakby nad czymś się zastanawiając.

-A dlaczego twierdziłeś, że wiesz, że byłam z Jamesem na błoniach? – zapytałam podejrzliwie, a on wyraźnie się zakłopotał.

-Bo Jamesa nie ma w dormitorium. – odpowiedział po chwili, a ja podniosłam brwi. – Ty też przyszłaś dopiero teraz, więc pomyślałem, że byliście razem. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że ostatnio macie bardzo dobry kontakt. – wyjaśnił.

-Już myślałam, że powiesz mi waszą starą śpiewkę, że możecie wszystkich obserwować nie ruszając się z dormitorium. A tym razem ta wasza wspaniała, tajemnicza rzecz by się pomyliła. – wyszczerzyłam zęby, a Lunatyk uśmiechnął się niepewnie.

-No tak. – odparł tylko. – W takim razie pozostało mi rozwikłać zagadkę, gdzie się podziewa Rogacz. – westchnął.

-Nie mam zielonego pojęcia, gdzie on może być. W końcu to wy macie to coś, skąd Potter zawsze wie, gdzie ja jestem i z kim. – wzruszyłam ramionami.

-Tak właściwie, to jak to w końcu jest między tobą, a nim? – zagadnął, obserwując mnie uważnie.

-Nie wiem. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Myślę, że jest moim przyjacielem ale nie tylko. Widzisz, przez te 2 lata dużo się zmieniło. Szczególnie od września. Próbując patrzeć na to obiektywnie stwierdzam, że tak zmiennych relacji jak z nim, to nie miałam z nikim innym. Poza tym, mam teraz na głowie inne problemy.

-Jakie problemy? – wyraźnie się zainteresował.

-Strasznie dużo pytań dzisiaj zadajesz, Lunatyku. – zaśmiałam się, a on mi zawtórował. – Odpowiadając na twoje pytanie to kłótnia Kate z Syriuszem, problemy Angeliny z chłopakiem, egzaminy.

-Angeliny? – zdziwił się, podnosząc brwi do góry. – Z tego, co kojarzę to Chuda jest z pałkarzem Krukonów Jasperem Red.

-Już nie. – odparłam – To znaczy, mam nadzieję, że po tym, co zrobił Angelina z nim skończy. – poprawiłam się. – Oj Lunio, zawsze przy tobie mam za długi język. – westchnęłam, ale uśmiechnęłam się.

-To zupełnie jak ja przy tobie. – wyszczerzył zęby. – Kurde, gdzie ten Rogacz? Zaczynam się martwić. – mruknął po chwili, drapiąc się po nosie. Nagle usłyszeliśmy jak obraz się uchyla i ktoś wchodzi do środka. Obydwoje odwróciliśmy głowy w tamtym kierunku, jednak nikogo nie zobaczyliśmy. Zmarszczyłam brwi i już chciałam wyciągnąć różdżkę, gdy przed nami znikąd pojawił się James, ściągając z siebie pelerynę niewidkę. Odetchnęłam z ulgą.

-Potter, czy z łaski swojej mógłbyś nas nie straszyć? – ofuknęłam go, jednak uśmiechnęłam się.

-Nie straszę. – odparł, patrząc na mnie łagodnie – Nie wiedziałem, że ktoś tu jest. Zauważyłem was dopiero, gdy byłem blisko. – wyjaśnił – A tak nawiasem, co wy tutaj robicie o tej godzinie?

-Rozmawiamy, to takie dziwne? – odpowiedziałam – A ty czemu się włóczysz po nocach? Chcesz zarobić szlaban? – dodałam zaczepnie.

-Od dwóch najgorszych prefektów, jakich miał w swojej historii Hogwart? – zaśmiał się, na co zrzedła mi mina. – Wcale się nie obawiam szlabanu z waszej strony. – wyszczerzył zęby.

-Nie wiem jak wy, ale ja znikam spać. – oznajmiłam i wstałam z fotela, przeciągając się.

-Opłaca ci się? Zaraz i tak będziesz musiała wstać. – Potter przekrzywił głowę, obserwując mnie z lekkim uśmiechem.

-Jest sobota, więc będę mogła spać, do której mi się żywnie spodoba. – wzruszyłam ramionami. – Dobranoc. – rzuciłam na pożegnanie i skierowałam się do swojego dormitorium. Będąc na schodach, usłyszałam strzępek rozmowy dwóch Huncwotów.

-Musimy poważnie porozmawiać. – mruknął Remus niezbyt wesołym tonem. Zmarszczyłam brwi, bowiem nigdy nie słyszałam, żeby tak mówił do któregokolwiek z jego przyjaciół.

-Wiem o co ci chodzi Luniaczku, nie musisz się martwić, mam wszystko pod kontrolą. – odparł lekceważącym tonem James.

-A jak zacznie coś podejrzewać?

-Słuchaj, w zeszłe wakacje powiedziałem jej prawdę o nas i jedyne co zrobiła, to roześmiała się i stwierdziła, że mam bujną wyobraźnię. W piątej klasie też zrobiłem to, co dzisiaj i też jakoś nie wpadła na to. – wyjaśnił Rogacz, a ja zaczęłam się zastanawiać o co im mogło chodzić. I jaka ona? Już miałam zamiar przestać ich podsłuchiwać, jednak na dźwięk swojego imienia przystanęłam.

-Wiesz, że Lily nie jest głupia. – ostrzegł go Lupin. O czym oni rozmawiali?

-Wiem, wiem. Idę spać, idziesz też? – Potter uciął rozmowę i usłyszałam jego kroki na przeciwległych schodach. Chwilę później Remus westchnął i również podążył do dormitorium, więc nie pozostało mi nic innego jak zrobić to samo. Położyłam się cicho do swojego łóżka, jednak rozmowa pomiędzy nimi nie dawała mi spokoju. Potter się szlaja po nocach po zamku, bez innych Huncwotów? Gdzie on mógł być? I komu powiedział prawdę w wakacje? Co zrobił dzisiaj i w 5 klasie i z kim? I co ja mam z tym wszystkim wspólnego? Wszystkie te pytania nasunęły mi jedną myśl, która wcale nie była przyjemna. Jedyne, co przychodziło mi do głowy to to, że… Potter spotyka się z inną dziewczyną. W końcu Lunatyk go ostrzegał, że nie jestem głupia i mogę się tego domyślić… Ale czy Potter byłby w stanie mi zrobić coś takiego? O Jasperze też myślałaś, że jest idealnym chłopakiem dla Angeli i co? Odezwał się cichy głosik w mojej głowie. Musiałam jutro złapać Remusa i pociągnąć go za język. Co jak co, ale nie będzie żaden Potter robił ze mnie idiotki!

***

-Lily, idziesz na śniadanie? – usłyszałam nad sobą głos Kate. Westchnęłam i przewróciłam się na plecy, otwierając oczy.

-Która godzina? – spytałam śpiącym głosem.

-Ósma. – odpowiedziała, a ja wstałam.

-Idę, idę. – mruknęłam i rozejrzałam się po pokoju. Były tam wszystkie dziewczyny oprócz… - Gdzie jest Angelina? – spytałam zmartwiona.

-Nie wiem. Jak wstałam to już jej nie było. – Kate bezradnie rozłożyła ramiona.

-A wy dziewczyny ją widziałyście? – zwróciłam się do pozostałej trójki. Wszystkie pokręciły przecząco głowami. Wstałam szybko z łóżka i skierowałam się do łazienki, gdzie szybko wykonałam poranne czynności. Gdy wyszłam, Kate już była ubrana i czekała na mnie, więc wyszłyśmy z dormitorium i poszłyśmy na śniadanie. W Pokoju Wspólnym też nie było Chudej.

-Myślisz, że poszła do niego? – spytała brunetka.

-Nie wiem, mam nadzieję, że nie. – mruknęłam w odpowiedzi.

-Co ty taka niewyspana? – Bridge popatrzyła na mnie podejrzanie.

-Jak się chodzi po błoniach z jeleniami, to raczej się wyspać nie da. – odezwał się głos za nami. Kate zrobiła zdziwioną minę i patrzyła na mnie wzrokiem żądającym wyjaśnień. Właściciel głosu zrównał krok z nami.

-Skąd wiesz o… - zaczęłam, a potem naburmuszyłam się – Zabiję tego gadułę Remusa! – warknęłam, a on roześmiał się. Lokata nadal nie wiedziała o co chodzi.

-Nie miej mu tego za złe, to moja wina. – odparł i wzruszył ramionami. – Ale musisz być nieźle pokręcona Evans, że gadasz do zwierząt. – wyszczerzył zęby.

-Znowu gadałaś do jakiegoś dzikiego stwora? – moja przyjaciółka przewróciła oczami.

-Ej! Żaden stwór, tylko jeleń! – oburzył się Potter, na co obie popatrzyłyśmy na niego zdziwione. – No wiecie… - zająknął się – Jelonki są takie słodkie, więc jak można powiedzieć, że to stwór? – zreflektował się, próbując zachować obojętny ton.

-Słodkie? – lokata popatrzyła na niego jak na debila – Słodkie to są psy, a nie jelenie. – po jej słowach James roześmiał się. – Z czego rechoczesz? – ofuknęła go.

-Wcale ci się nie dziwię, że wolisz psy. – wyszczerzył zęby, zasalutował i odszedł od nas zadowolony z siebie.

-O co mu chodzi? – spytała zdezorientowana zachowaniem Rogacza. Wzruszyłam ramionami.

-Nie wiem, ale wiem, że normalny to on nie jest. – odparłam. – Przeszła ci już złość na Syriusza? – spytałam, przerywając chwilową ciszę.

-Powiedziałam ci, że dopóki mnie nie przeprosi, to się do niego słowem nie odezwę. – mruknęła. – A znając Blacka to zbyt szybko to nie nastąpi. – dodała. – Zresztą, nie będę się nim przejmować, mam inne problemy.

-Mówisz o Angeli? – w odpowiedzi pokiwała głową. Dalszą drogę pokonałyśmy w ciszy. Gdy weszłyśmy do Wielkiej Sali, nasze spojrzenia od razu padły na stół Gryffindoru w poszukiwaniu brązowych włosów. Gdy takowych nie zauważyłam, spojrzałam w stronę Krukonów. Jaspera też nie było. Usiadłyśmy przy stole, jednak wcale nie byłam głodna. Moja przyjaciółka chyba wręcz przeciwnie, bo zaczęła pałaszować wszystko, co było w zasięgu jej rąk. Nalałam sobie kawy i sączyłam ją, wypatrując w dalszym ciągu Angeliny. Niedługo później do Sali wkroczyło pozostałe ¾ Huncwotów i usiedli naprzeciwko nas (obok nas również siedział Potter), przywitawszy się. Odpowiedziałam im krótkim uśmiechem.

-Cześć Remus, cześć Peter. – rzuciła Kate, lekceważąc Blacka i nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Łapa podniósł jedną brew i spojrzał na nią zdziwiony.

-A ja? – spytał obrażonym tonem.

-Lily, powiedz temu kretynowi, że z nim nie rozmawiam. – dziewczyna zwróciła się do mnie.

-Łapo, twoja dziewczyna się do ciebie nie odzywa. – przekazałam i wypiłam łyka kawy.

-Moja dziewczyna zachowuje się bardzo dziecinnie. – warknął Syriusz, patrząc na nią z wściekłością.

-Powiedz mu, że może zachowuję się dziecinnie, ale on się zachował jak dupek.

-Kate mówi, że…

-Przecież słyszę, co mówi! – przerwał mi ze złością. – Chcesz wojny? To będziesz miała wojnę. – rzucił, a ona prychnęła.

-Musicie się kłócić? – wtrącił Potter. – Dajcie spokój, żeby o taką pierdołę wojny wszczynać.

-Nie wiem, o czym mówisz James. – odparła mu Kate. – Przecież tutaj nie ma Syriusza, więc nikt się kłócić nie będzie. – dodała dobitnie, a ja przewróciłam oczami. Black, o dziwo, uśmiechnął się tylko.

-Tym lepiej, skoro mnie tutaj nie ma, bo przynajmniej nie muszę patrzeć na rozpieszczone dziewczynki. – odparł, a gdy Kate wstała z hukiem i odeszła, zaśmiał się z satysfakcją.

-Jak dzieci. – mruknęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem.

-Stary, tak to ty się z nią nigdy nie pogodzisz. – cmoknął Potter, obserwując jak wściekła brunetka wychodzi, trzaskając drzwiami.

-Trudno, sama zaczęła. – wzruszył ramionami i gdyby nigdy nic zaczął pałaszować kanapki.

-Nie widzieliście dzisiaj może przypadkiem Angeliny? – spytałam, zmieniając temat. Cała czwórka pokręciła przecząco głowami. Westchnęłam zrezygnowana i wstałam. – A właśnie, Remus złap mnie później, bo muszę z tobą porozmawiać. – rzuciłam na odchodne i odeszłam.

***

Tego dnia szukałyśmy z Kate Angeliny praktycznie wszędzie. I ku naszemu niezadowoleniu, nie znalazłyśmy jej. Zaczęłam się poważnie martwić. Od samego rana nikt jej nie widział. Po prostu jakby wyparowała. Pod wieczór nawet Potter jej szukał, bo nie pojawiła się na treningu, za co miała dostać reprymendę. Po kolejnych poszukiwaniach tego dnia, padłam na fotel obok Remusa, który siedział sam, co było mi na rękę. Zmierzył mnie badawczym wzrokiem i zamknął książkę, którą wertował.

-O co wam chodziło nad ranem? – spytałam prosto z mostu, bez żadnych wstępów. On zmarszczył brwi w geście zdziwienia. – Gdy odchodziłam, usłyszałam waszą rozmowę. – wyjaśniłam. – Całkiem przypadkiem. – dodałam na usprawiedliwienie.

-Przecież nie posądziłbym cię o podsłuchiwanie. – powiedział trochę z ironią, a trochę ze śmiechem.

-Gdzie był Potter w nocy, o jaką dziewczynę wam chodziło i co ja mam z tym wszystkim wspólnego? – ciągnęłam dalej, chcąc wymusić od niego odpowiedź.

-Nie ma żadnej innej dziewczyny. – odpowiedział tylko, ale wcale mu nie uwierzyłam. Wiedziałam, że kryje Jamesa.

-Lunatyku, słyszałam dokładnie każde wasze słowo. Jeśli Potter ma jakąś inną dziewczynę, to musisz mi o tym powiedzieć. – popatrzyłam na niego znaczącym wzrokiem, a on… roześmiał się. – Co cię tak bawi? – spytałam oburzona.

-To, że uważasz, że Rogacz spotyka się z jakąś dziewczyną. – odpowiedział, dalej się śmiejąc.

-To wcale nie jest śmieszne. – warknęłam. – To gdzie on wczoraj był? Przed czym go ostrzegałeś? I dlaczego powiedziałeś, że nie jestem głupia? To wszystko mi wygląda na to, że Potter bawi się ze mną, a to wcale mi się nie podoba. – wyznałam z goryczą.

-Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie był, to zapytaj jego. – odpowiedział powoli z uśmiechem – A na resztę pytań niestety nie mogę ci odpowiedzieć. Mogę cię jedynie zapewnić, że nie chodzi o żadną dziewczynę. – dodał, a ja przygryzłam wargi. – A mi się wydaje, czy ty jesteś o niego zazdrosna? – zapytał po chwili, uśmiechając się podejrzliwie.

-Nie zmieniaj tematu. – powiedziałam i westchnęłam. Wydawało mi się, że Lunatyk mówi prawdę, bo po pierwsze, gdyby James bawił się moimi uczuciami, to by mi powiedział, a po drugie Lunio nie za bardzo potrafi kłamać. No i chyba musiałam odpuścić dalsze węszenie, bo jeśli była to jakaś tajemnica Huncwotów, to żaden z nich mi nic nie powie.

-To co, kiedy się z nim umówisz? – spytał, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego półprzytomnym wzrokiem.

-Jak o to zapyta. – odpowiedziałam szczerze. Nie widziałam sensu go oszukiwać.

-Wiedziałem. – uśmiechnął się tym swoim dobrotliwym uśmiechem, którego nie sposób było nie odwzajemnić.

-Nie będę zaprzeczać, że coś do niego czuję. – powiedziałam powoli, a dopiero po chwili zorientowałam się, że mówię to na głos. – Och, Lunatyku, ty zawsze wyciągasz ze mnie to, czego nie chcę mówić. – mruknęłam niezadowolona, a on roześmiał się. W tym momencie obok nas usiadł obiekt naszych rozmów.

-Co ci tak wesoło Lunio? – zagadnął i posłał mi jeden ze swoich czarujących uśmiechów, jednocześnie targając włosy na głowie.

-Gdzie byłeś w nocy? – spytałam, nie dopuszczając do głosu Remusa.

-Z tobą. – odpowiedział.

-Tak, tak, wiem Potter, byłeś ze mną myślami. – przewróciłam oczami – Ale pytam, gdzie byłeś cieleśnie? – wbiłam w niego natarczywy wzrok.

-No mówię, że z tobą. – powtórzył spokojnie. Remus popatrzył na niego przerażony.

-Jeśli byłbyś ze mną, chyba bym o tym wiedziała. – warknęłam – No chyba, że jesteś animagiem i zamieniasz się w jelenia. – dodałam ironicznie.

-Dokładnie o tym mówię. – uśmiechnął się pewnie i oparł wygodnie, obserwując moją reakcję. Roześmiałam się i wstałam.

-Bujną masz wyobraźnię Potter. Ale dzięki za poprawę humoru. – po tych słowach odeszłam, zastanawiając się, gdzie był, że nie chce się przyznać.

Komentarze

  1. Rozdział jak zwykle cudowny, dosłownie chłonęłam kolejne zdania. Uwielbiam twoją historię. Co do treści to Jasper zachował się jak ostatni dupek i Angelina powinna to zostawić. Plus dla Luka za przywalenie mu ;)Mam nadzieję, że Chuda w końcu da szansę Lukowi. Syriusz i Kate, para genialna. Uparci i wygadani, mam nadzieje, że szybko się pogodzą. No i zastanawiam się, kiedy Lily w końcu uwierzy, że James jest animagiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech,co tu wiele mówić?Rozdział genialny,mimo że pisałaś że nic się wielkiego nie działo w rozdziale,to moim zdaniem zapewniłaś jak zawsze ciekawą dawkę emocji,przemyśleń i oczywiście kapkę humoru i ironii.Tak w ogóle to uwielbiam dialogi jakie tworzysz ;)Naprawdę moim zdaniem są świetne i do tego sytuację i relację między bohaterami mmmm cudeńko jednym słowem i tyle! ;D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję że Lilka się z Jamesem nie pokłóci nagle o coś bo ty to już lubisz tak nagle wyskakiwać z czymś takim jak są blisko do jako-takiego zejścia się ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardo mi sie podobał.
    Ciekawe czy Kate uda się zaprosić wszystkich przyjaciół na wakacje i czy jej rodzice zaakceptują ten związek. Trochę szkoda, że się o to pokłóciła z Syriuszem. Mam nadzieję, że niedługo się pogodzą.
    Myslałam, że Jasperowi będzie trochę zależało na związku z Angeliną i że powie jej o Carmen. Ale jak widać chyba nie był jej wart. Ciekawe co teraz będzie z jej związkiem, ale myślę, że po czymś takim raczej nie będą razem.
    No i że Lily nie domyśliła się, że tym jeleniem jest James. Ale myślę, że niedługo się dowie, że James jest animagiem.

    Już czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa co dalej.
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział był cudowny, warto było czekać. Mam nadzieje, że Syriusz i Kate szybko się pogodzą, bo ta kłótnia wydała się poważna. Jasper to świnia, dupek i cham! Myślałam, że on jest inny, a tu takie coś. Szkoda mi Angeliny, oby do niego nie wróciła i go nie broniła. I niech Lily wreszcie uwierzy w to, że James jest animagiem, on jej to powiedział wprost, a ta go wyśmiała.

    Czekam na kolejną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah, ta Lilka :)) Taki rudy niedowiarek z niej :D Rozdział jak zwykle świetny, nie wiem, na co narzekasz jeszcze Leksia! ;3 Wojna między Syriuszem i Kate, uhuhuh <3 Nie mogę się doczekać, pozdsrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział :33

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Szalony Gimb21 lipca 2014 01:21

    Końcówka, która według Ciebie była średnia, wymiotła system! Czy to możliwe, że jeszcze bardziej pokochałam Rogasia?! Nie wspominając już o Luku!
    PS Wiadomość, że chcesz napisać historię aż do śmierci Lily - dawno nic mnie tak nie ucieszyło! Mam nadzieję, że dotrwasz i nie będziesz robić zbyt wiele przerw.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział jest świetny! :D kocham twoje poczucie humoru i oczywiście ironię, której na tym blogu nie brakuje :D ogólnie to robie reklame twojego bloga w klasie xD a co do rozdziału, to pomysł z kłótnią był wspaniały! Jak spotykają się dwa takie wybuchowe charaktery jak Kate i Syriusza to kłótnie zdarzają się dość często. I tak mam nadzieję że niedługo się pogodzą. Nie mogę się też doczekać wakacji LilY ! Życzę ci dużo weny :)
    Rebecca Ravolio :D

    OdpowiedzUsuń
  9. I mam nadzieję że nowy rozdział już niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie, końcówka wyszła Ci rewelacyjnie. Założę się, że James doskonale wiedział, jakiej reakcji na jego szczerość może się spodziewać po Lily. Zabawna sytuacja... Jest tak bystrą i inteligentną dziewczyną, a nie wierzy w prawdę, którą widzi tuż przed sobą. Na pewno wkrótce się zorientuje, kto okazał się jej czworonożnym słuchaczem :)
    Cieszę się, że wróciłaś do opowiadania, naprawdę. Kiedy zobaczyłam nowy rozdział, odwlekałam czytanie parę dni, żeby móc to zrobić w wolnym dniu. I dobrze zrobiłam, założę się, że cały dzień upłynie mi z uśmiechem na twarzy, kiedy będę sobie przypominać fragmenty tego rozdziału... Zwłaszcza Luke'a, który był tak uprzejmy, wyręczając Lily w wykrzywieniu gęby Jasperowi.
    To był cudowny rozdział i z niecierpliwością będę czekać na następny.
    Pozdrawiam i życzę miłego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu udało mi się znaleźć chwilę, żeby przeczytać i aż mam do samej siebie pretensje, że nie zrobiłam tego wcześniej. Bardzo się cieszę, że kontynuujesz tego bloga i nie wyszłaś z wprawy. A ja w końcu mam sposobność napisać ci długi komentarz i skupić się na poszczególnych wydarzeniach.
    Zacznę od kłótni Blacka i Kate. Współczuję jej, że Syriusz tak zareagował, przecież to nie od niej zależy, jak zareaguje jej matka, aczkolwiek takowa reakcja idealnie oddaje wybuchowy charakter Łapy. Nie popuści i nie przyzna racji nawet najlepszemu przyjacielowi, a Bridge nie da sobie w kaszę dmuchać. Podoba mi się to, że są razem. Taka mieszanka wybuchowa, na dobrą sprawę. No i oczywiście (nie wiem czy już ci to kiedyś pisałam) bardzo mi się podoba to, jak wykreowałaś te postaci. Inni, a jednocześnie tak do siebie podobni.
    Przejdę teraz do tego chama Jaspera. Przyznam szczerze, że jak z początku bardzo go lubiłam, to teraz szczerze go nienawidzę. Jak on mógł to zrobić biednej Angelinie?! Świnia! Do tego nic jej nie powiedział, a zaprasza ją do Paryża. W ciągu jednego rozdziału obróciłaś jego charakter o sto osiemdziesiąt stopni, co okazało się naprawdę dobrym zabiegiem. Świat ujrzał jego prawdziwe oblicze. To, co powiedział w dormitorium do Lily, wyprowadziło mnie z równowagi. Z tego co widzę, to jednak nie tylko mnie. LUKE TO MÓJ KRÓL! Naprawdę. Czytając ten fragment zaczęłam podskakiwać, klaskać i krzyczeć „Tak! Tak! Tak! Brawo, Luke! Tak! Brawo!”. Strasznie podoba mi się to, że stanął w obronie Lily, choć wcale bym go o to nie podejrzewała. On jest raczej obojętny na to, co go otacza. A tu niespodzianka! To zdecydowanie mój ulubiony moment w tym rozdziale.
    Dalej mamy scenę z jeleniem. W sumie to trochę mnie dziwi, że Lily nie wydało się podejrzane to, że zwierzę ma oczy jak James i czarne obwódki wokół nich. Ale w sumie chyba żaden normalny człowiek nie podejrzewałby siedemnastolatka o zamianę w jelenia. Z drugiej strony w Hogwarcie wszystko jest możliwe. No, ale nie o tym chciałam wspomnieć. Jestem ciekawa jaka będzie reakcja Evans, gdy w końcu uwierzy Rogaczowi, że to on był tym jeleniem. Aż jest mi ciężko to przewidzieć, bo z jednej strony może być na niego zła, a z drugiej... Przecież tego przed nią nie ukrywał. Wręcz przeciwnie, powiedział jej o tym. I właśnie to jest moim drugim, ulubionym momentem. Ta końcówka, gdy James przyznaje się Lily, a ona po prostu to zignorowała. To jest fenomenalne. On taki szczery, a ona dziękuje za poprawę humoru. Oj, Evans, Evans... To się dla ciebie źle skończy xD
    Ach, zapomniałabym! Miałam jeszcze wspomnieć o tym, że kocham relację rudowłosej i Lupina. Zwłaszcza to, że w jego towarzystwie ona nagle zaczyna gadać, jakby była u spowiedzi. Co dziwne... czasami on nawet o to nie prosi. Lunatyk jest takim skromnym, spokojnym chłopakiem, że nie sposób tej postaci nie kochać. Powiem ci w sekrecie, że strasznie nie mogę się doczekać jakiegoś większego wątku z nim. Czy w końcu kogoś znajdzie?
    Na koniec muszę wspomnieć o jednej rzeczy, która mi się troszkę nie podobała. Moim zdaniem (ale to tylko moje zdanie xD) nieco za szybko przeleciałaś przez akcję w domku Hagrida. Poszli, troszkę pogadali, wyszli. Mogłaś odrobinkę bardziej to rozwinąć, zwłaszcza tę rozmowę o egzaminach, meczu i wakacjach. Ale to tylko i wyłącznie moje zdanie, nie musi być prawidłowe :D Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
    Ogółem to po powyższym komentarzu widać, że cały rozdział bardzo mi się podoba, nie mogłam się od niego oderwać. Kiedy skończyłam czytać w głowie miałam jedno, wielkie „JESZCZE!”, także niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! Życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Matko! Kiedy będzie następna! Ja już jestem w takim napięciu, że nie wytrzymuję! On specjalnie jej powiedział bo wiedział, że nie uwierzy. Mam podejrzenie, że ona jednak niedługo się dowie. Błagam pisz/

    OdpowiedzUsuń
  13. Daj spokój z tym poprawianiem...No, chyba że masz ochotę i dużo wolnego czasu :) każdy kiedyś pisał dużo gorzej...a co do błędów, to nawet ich nie pamiętam i wątpię żeby ktokolwiek zwrócił uwagę :)
    W ogóle to w końcu miałam czas żeby to przeczytać ♥ Kocham Twoje opowiadanie.
    Ten wątek spotkania Lily z tajemniczym jeleniem jest świetny, ciekawe kiedy ona w końcu w to uwierzy. Dopiero będzie w szoku ;) I...no cóż. Mam nadzieję że nie uśmiercisz jej rodziców, co? Wiem że ona martwi się tym tak naturalnie ale mam nadzieję że bezpodstawnie, tj. że nic im nie będzie.
    Kate i Syriusz są tak uroczo dziecinni...jakoś tak się składa, że pełno takich par w moim otoczeniu co bardzo ułatwia mi wyobrażenie sobie ich. I i tak za nimi przepadam, niby to poważniejsza kłótnia, ale i tak pewnie zaraz znowu będą razem. W końcu muszą.
    I w końcu Angelina...Ech. Ten jej chłopak to naprawdę debil. I mam nadzieję że to przypadek że akurat obydwoje zniknęli i że nie knujesz nic strasznego. W sumie nie mam pojęcia czego się spodziewać.
    No cóż, zobaczymy.
    Czekam z niecierpliwością (;

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział jak zawsze genialny, mam nadzieje ze Angelina zostawi wreszcie Jasper po tym co jej zrobil. Uwielbiam te konfrontacje pomiedzy Lily a Jamesem i oby ich jak najwiecej. Jednym słowem, cudo *.* czekam na nastepny .

    OdpowiedzUsuń
  15. Rebecca, odzywam się :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział czytam twojego bloga z zapartym tchem.Śmieszne było to że James mówi prawdę że jest animagiem a Lilka mu nie wierzy albo jak Kate powiedziała że woli psy a Jemes powiedział że się nie dziwi haha... nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów bo piszesz tak świetnie i potrafisz wciągnąć czytelnika..Czytam twojego bloga cały czas bo tak wciąga i uzależnia ;) Mam nadzieję że powoli Lili będzie się zchodziła z Jamesem , Luke będzie z Angeliną a Syriusz pogodzi się z Kate. Ciekawy będzie moment kiedy Lili uwierzy w słowa Pottera co do zmiany w jelenia.Ciekawe czy będzie musiał jej pokazać się najpierw jako chłopak a później jako jeleń żeby uwierzyła ... Jednym słowem twój blog jest extra! Życzę wieeeeelkiej weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Cuudo ★
    *.*
    Znalazlam twojego bloga w niedziele wieczorkiem i juz wszystko przeczytalam :) czekam na wieeeeeeecej <3 no i jestem meeega fanka Jamesa i Lily (co mowi moj nick :P) , wiec z niecierpliwoscia czekam na rozwoj ich znajomosci, ktora chcialabym, zeby juz sie ustatkowala :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Weszłam te stronę całkowicie przez przypadek i z ciekawości przeczytałam rozdział 54 i tak mi się spodobał że przeczytałam wszystkie inne rozdziały od samego początku.Co tu dużo gadać , masz talent a ja niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeju Leksia blagam idezwij sie poprostu pokochalam Twojego bloga i mimo ze jestem potterhead Twoj blog wciagnąl mnie bardziej
    Blagam napisz chociaz krotką notke bo juz nie moge sie doczekac i codziennie sprawdzam czy nie ma nowej
    Twoja historia jest najlepsza nie moglam sie od niej oderwac smialam sie i plakalam ( wiem ze jestem dziwna) takze czekam z niecierpliwieniem

    OdpowiedzUsuń
  20. Naprawdę ciekawy blog o Lily! Podobało mi się to, jak Smok ugryzł w tyłki Syriusza i Jamesa, miałam wtedy niezły ubaw :D Ogólnie uważam, że Twoja historia ma coś w sobie i sama czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dawaj mi tu kurde kolejny rozdział! Już coś długo nie piszesz Leksiu ;(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)