Przejdź do głównej zawartości

51. Luke, Adam i James I

Witam po bardzo długiej przerwie,

Głupio byłoby dodać nowy rozdział bez parusłów wyjaśnienia. Po pierwsze chciałabym Was wszystkich bardzo mocnoprzeprosić. Przepraszam Was za moją nieobecność, za brak rozdziałów, zazawiedzione nadzieje i niespełnione obietnice, po prostu przepraszam Was zawszystko. Bardzo dużo się wydarzyło, nie tylko w moim życiu, ale i również wkomentarzach pod ostatnim ogłoszeniem, ale pozwólcie, a raczej wybaczcie, żenie będę tego wszystkiego komentować. Z mojej strony Was wszystkichprzepraszam, ale tłumaczyć się nie będę, bo i tak mi nie wierzycie, alenieważne. Jeszcze raz gorąco przepraszam.
Przechodząc do kolejnej sprawy – rozdziału poniżej.Żaden inny rozdział mnie tyle nie kosztował, ile ten. Początek napisany zrozpędu jeszcze w grudniu, część napisana w styczniu, część w moje feriezimowe, jakiś tam kawałeczek napisany we wiosnę, inny fragment już w wakacjeprzed zalaniem mojego laptopa i moim wyjazdem, a od przygotowań do imprezy,przez samą imprezę aż do końca napisana w poniedziałek i w większej częścidzisiaj. W końcu po ponad pół roku mogę Wam przedstawić nowy, 51 rozdział,który swoją drogą, przez to wszystko, nie nadaje się do publikacji. Wrócić dopisania jest jeszcze trudniej niż zacząć. To jest kolejna już rzecz, za którąWas przepraszam – że ten rozdział jest, jaki jest, po prostu daremny.Wybaczcie, ale nic innego nie wymyślę.
Kolejną sprawą jest to, że skutkiem Waszychkomentarzy, kłótni itp., itd., podjęłam pewną decyzję. Proszę, abyście jąuszanowali. Otóż, nie będę już pisać żadnych ogłoszeń, że może notka pojawi sięwtedy i wtedy. W ogóle nie będę pisać żadnych ogłoszeń. Po prostu rozdziałpojawi się, kiedy się pojawi. Jeśli Was to urazi, to przepraszam.
W styczniu minęły dwa lata od powstaniabloga, teraz już jest 2,5 roku. Dziękuję Wam wszystkim, że nie zawiedliścietak, jak ja Was zawiodłam. I życzę sobie (oraz pośrednio Wam), żebym miaławięcej czasu, chęci, humoru i weny do pisania. Pocieszę Was (ale NIC NIEOBIECUJĘ), że od 7 września 2013 (tak, tak dopiero) zyskam trochę wolnegoczasu, bo już będę po ślubie ;-).
Ostatnią sprawą są blogi, Wasze blogi.Przepraszam po raz kolejny, ale nie czytam już żadnych opowiadań z bardzoprostej przyczyny – nie mam na to czasu. Wiem, że niektórym to trudnozrozumieć, ale ja naprawdę nie mam za bardzo wolnej chwili.
To chyba wszystko, co chciałam Wampowiedzieć. Rozdział wyszedł na 12 stron, więc wedle tradycji, dzielę go napół, a Wy czytacie jako jeden.
Dziękuję Wam wszystkim, że mimo wszystkonadal jesteście ze mną i jeszcze raz PRZEPRASZAM. Mam nadzieję, że miwybaczycie. Fiu, trochę się rozpisałam, ale musiałam.
Kocham Was <3
Pozdrawiam, Leksia

***

Do imprezywalentynkowej u Ślimaka zostały trzy dni. Moje kontakty z Rachel były całkiemdobre. Co prawda nie było jakoś szczególnie słodko, ale ona nie miała do mnieżadnego żalu. A przynajmniej tak mi się wydawało. Co do Pottera, od czasuzerwania z Rachel nie miałam okazji z nim porozmawiać, jak mu obiecałam. Możenawet nie tyle, co nie miałam okazji, ale nie chciałam mieć. Szczerze mówiąc,unikałam go, jak ognia. Sama nie wiedziałam, co miałabym mu powiedzieć. Miałamlekki mętlik w głowie i nie potrafiłam się z nim uporać. Przez cały okres,odkąd James był z Nową, pragnęłam, żebym to ja była jego dziewczyną. Teraz, gdymiędzy nimi nastał koniec, nie byłam już tego taka pewna. W ogóle wydawało misię nierealistyczne to, że po tylu latach wspólnej znajomości, najpierw żadnejwiedzy na swój temat, potem 3 lata uganiania się Pottera za mną i mojanienawiść do niego, później delikatny romans i moje uganianie się za nim, a nakońcu kłótnia i jego związek z Rachel, mielibyśmy być ze sobą. Zdziwiło mnieto, iż fakt, że James zerwał z Douglas, nie zrobił na mnie najmniejszegowrażenia. No dobra, nie oszukujmy się, zrobił, ale nie takie, jakieoczekiwałam, że zrobi. Dopóki był z nią, mogłam sobie marzyć o tym, że to mnieobejmuje, mnie całuje, że to ja mogę go bezkarnie dotykać. Jednak zrywając znią postawił mnie brutalnie przed podjęciem decyzji. Co miałam teraz zrobić?Rzucić mu się w ramiona i wyznać, że czekałam na to tak długo? Wydawało się tokompletnie nienaturalne. Bałam się rozmowy z nim. W końcu po takim czasiezwlekania, gdybym mu powiedziała znowu, że nic z tego, straciłabym go nazawsze. Gdybym tak ot po prostu wplątała się w związek z nim, mogłabym tegopóźniej żałować. Gdybym kazała mu jeszcze poczekać, sama nie wiedziałabym, jakdługo. No i pytanie, czy chciałby poczekać? Póki co unikałam konfrontacji z nimi całkiem nieźle mi to wychodziło. A może on też mnie unikał? Może on też nie wiedział,co robić? Siedziałam na numerologii i rozmyślałam, kompletnie nie słuchająctego, co mówi profesor. Westchnęłam ciężko i oparłam brodę na rękach. Poczułamna sobie badawcze spojrzenie Remusa.
-Nie patrztak na mnie. – mruknęłam nie odwracając nawet głowy w jego stronę.
-Nie wiem, oczym mówisz. – odparł niewinnym tonem. Spojrzałam na niego i zobaczyłam lekki uśmiechna jego twarzy. – Jednak zastanawia mnie, dlaczego unikasz rozmowy z Rogaczem idlaczego tak bardzo się tym zamartwiasz. – dodał po chwili.
-Niezamartwiam się i nie unikam go. – mruknęłam wymijająco. Skąd on do cholerywiedział, o czym ja myślę?!
-I tak wiem,że o tym myślisz przez całą lekcję. – powiedział spokojnie.
-Dobra,poddaję się, niech ci będzie. – dałam za wygraną. – Skąd ty wiesz, o czym jamyślę? Nauczyłeś się oklumencji, czy jak? – dodałam po chwili lekko rozgoryczonymgłosem. Nie usłyszałam odpowiedzi, tylko zobaczyłam triumfalny uśmiech na jegotwarzy.
-I unikaszgo jak ognia. – powiedział tym samym spokojnym tonem, co przedtem, niezwracając uwagi na moje słowa.
-A tyunikasz odpowiedzi na moje pytanie. Nie unikam go. Gdyby tak bardzo mu zależałona rozmowie, to by mnie zaczepił. A widocznie już zrezygnował z rozmowy. –wzruszyłam ramionami, próbując udawać, że mnie to nie obchodzi. Mówiąc te słowauświadomiłam sobie, że przez cały czas czekałam, aż on mnie zaczepi, żebyporozmawiać. Lunatyk westchnął.
-Lily jesteśjak małe dziecko. Sama nie wiesz, czego chcesz. Gdy James był z Rachel byłaśzałamana. Gdy z nią zerwał i chce porozmawiać o was, nie jest z nią, bo pragnieciebie, ty znowu uciekasz. Najpierw mu mówisz, że porozmawiacie później, apotem masz to gdzieś.
-Nie mamtego gdzieś! – oburzyłam się. Profesor popatrzył na mnie ostro, bo trochę zagłośno to powiedziałam, jednak wrócił do lekcji.
-To dlaczegomu to robisz? Dlaczego, gdy on już zrobił to, co powinien, ty zaczynasz go zwodzić?Gdy był z Rachel powiedziałaś mu tyle razy, że ci na nim zależy, dałaś dozrozumienia, że coś do niego czujesz, a teraz zwodzisz go za nos. Każesz muczekać, unikasz go. Wiesz, jaki on jest smutny i załamany z tego powodu? –słowa Remusa nie zrobiły wyczekiwanego przez niego efektu. Wręcz przeciwnie.Zdenerwował mnie tymi słowami.
-Wiesz co?Mam tego dość. Jak on mnie zwodził przez cały czas, to było dobrze tak? Och,masz rację, przecież James Potter zawsze musi dostać to, czego chce. Był sobiez Rachel i mógł mnie swobodnie mamić do woli i nikt mu nic nie powiedział, boto przecież Potter! Wiedział, że mam do niego słabość, był z inną i bezczelnieto wykorzystywał. A teraz, gdy wielki pan James zrozumiał swój błąd, zrobił miprzysługę i zakończył swój związek, ja mam do niego lecieć i rzucić mu się wramiona, bo on tego pragnie, tak? Ja go zwodzę? A gdzie byłeś, gdy on mi robiłto wszystko? Znowu ja jestem tą złą? Biedny Potter, normalnie mi go szkoda. –warknęłam i wstałam z zamiarem wyjścia. W tym samym momencie zabrzmiał dzwonekoznajmiający koniec lekcji. Chwyciłam torbę i jako pierwsza wyszłam z sali. Nakorytarzu stała znajoma sylwetka. Chłopak już otwierał usta, żeby cośpowiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa.
-Nie Luke.Nie zwolnię cię z imprezy i nie wkurzaj mnie chociaż ty. – warknęłam, omijającgo, nawet nie zaszczycając spojrzeniem. Blondyn ruszył za mną i chwilę późniejzrównał krok.
-Daj miświęty spokój! – krzyknęłam i przyspieszyłam.
-Nie. –odpowiedział spokojnie i uśmiechnął się bezczelnie. – Uwielbiam denerwowaćwkurzonych ludzi.
-To znajdźsobie kogoś innego do wkurzonego.
-A takpoważnie, to co się stało wredny rudzielcu? – spytał, trochę zainteresowanymoim złym humorem.
-Taki jedenokropny blondas łazi za mną i na każdej przerwie mnie prześladuje, żebympozwoliła mu złamać daną obietnicę. – mruknęłam niezbyt grzecznie.
-Kłamieszwredoto. – stwierdził i cmoknął. – Jak wyszłaś z numerologii byłaś jużzdenerwowana. Poza tym, ten blondas został brzydko oszukany przez rudzielca. Dowiemsię, co się stało?
-Nie. –odparłam i skręciłam do damskiej łazienki, zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
-I tak domnie przyjdziesz z tym, co cię zdenerwowało! – usłyszałam, jak krzyczy przezdrzwi. Poczekałam chwilę przy drzwiach, nasłuchując, czy odszedł. Na korytarzuzadudniły kroki, więc wyszłam z tego pomieszczenia i skierowałam się pod salęeliksirów.
-Mam cię! –zza rogu korytarza wyszedł Luke, wyraźnie z siebie zadowolony.
-Cholera. –mruknęłam pod nosem. Przyspieszyłam kroku. Nic mi to nie dało, bowiem Lukespokojnie za mną nadążał. – Możesz mnie zostawić? – spytałam siląc się naspokojny ton.
-Nie. –odpowiedział krótko, lustrując mnie wzrokiem. – Okres masz, czy jak?
-Nienawidzęcię.
-Towspaniale! – ucieszył się – Czyli nie muszę iść z tobą na tą głupią imprezę. –jednym spojrzeniem zgasiłam jego entuzjazm. – Skoro nie chcesz się ze mnąpodzielić wrażeniami dnia dzisiejszego, ja znikam, a ty się uporaj z tym sama.– mówiąc to, skręcił w pierwszy lepszy korytarz. Wzruszyłam ramionami i dalejszłam do lochów na eliksiry. Pod salą już stała Angelina z Jasperem. Niedalekonich znajdowali się Huncwoci, którzy żywo o czymś rozmawiali. A przynajmniejtrójka z nich, bowiem Potter odstawał trochę i zasępiony wpatrywał się w swojestopy. Podniósł głowę i rozejrzał się wokół, wyraźnie kogoś szukając. Jegowzrok natrafił na mnie, ale ja w tym samym momencie odwróciłam głowę,przywołałam na twarz uśmiech i podeszłam do Chudej.
-Co tamgołąbeczki? – zagaiłam.
-Cześć Lily.Luke cię szukał. – powitał mnie Jasper.
-Już mnieznalazł. – odparłam krótko i uśmiechnęłam się, starając nie zwracać uwagi nagapiącego się na mnie Pottera.
-O, właśnieidzie. – chłopak Angeliny wskazał głową kierunek, skąd nadchodził naburmuszonyblondyn. Od razu podszedł do nas i stanął obok, lustrując mnie dziwnymspojrzeniem.
-Zapomniałem,że mamy teraz razem eliksiry. – uśmiechnął się złośliwie.
-Tylko niety. – mruknęłam posępnie.
-Skoro takna mnie reagujesz, to może zaproś Pottera na tę jutrzejszą imprezę, a ja niebędę musiał z siebie robić idioty w szacie wyjściowej.
-Zapomnijblondasku. – uśmiechnęłam się ironicznie. Zerknęłam w stronę Huncwotów, ale niebyło przy nich Jamesa. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, gdzie on siępodział, gdy wtem ktoś delikatnie stuknął mnie w ramię. Odwróciłam się istanęłam bardzo blisko orzechowych oczu. Zdecydowanie zbyt blisko.
-Cześć,możemy porozmawiać? – spytał. Najwyraźniej nadszedł czas, aby zrobić to, czegotak bardzo się obawiałam przez ostatnie dni.
-Och, t-tak,oczywiście. – odpowiedziałam z lekkim zdenerwowaniem. James uśmiechnął się ipociągnął mnie za rękę, odchodząc od towarzystwa. Rzuciłam rozpaczliwespojrzenie w stronę Angeliny, która wyszczerzyła zęby i zacisnęła kciuki, chcącdodać mi otuchy. Luke obserwował mnie z niemałym zainteresowaniem. Stanęliśmynieco dalej, twarzami do siebie. Czekałam z napięciem, aż on coś powie,starając się nie patrzeć na niego.
-No więc…
-Zapraszamdo Sali! Tylko proszę się pospieszyć, bo mamy dzisiaj bardzo dużo roboty! – wmomencie, kiedy James zaczął naszą rozmowę, Slughorn otworzył drzwi do klasy,wpuszczając wszystkich do środka. – Panno Evans i panie Potter, proszę dośrodka! – zwrócił się do nas. Uśmiechnęłam się przepraszająco do Rogacza.
-Trudno,dokończymy kiedy indziej. – powiedziałam niewyraźnie pod nosem i odeszłam, bywejść do klasy. Potter zrezygnowany dołączył do mnie. Jak zawsze, usiadłam nasamym końcu klasy. Pech chciał, że z jednej strony usiadł Potter, a z drugiej…
-Nie Luke. –powiedziałam, pozostawiając chłopaka z otwartymi ustami. – Pójdziesz ze mną natą pieprzoną imprezę i nie wywiniesz się.
-To może…
-Nie Luke. –warknęłam, starając się zachować spokój.
-Lily,możemy w końcu poro…
-Nie James.– odwróciłam głowę w drugą stronę, spoglądając na zaskoczonego okularnika.
-Aledlaczego nie chcesz ze mną pogadać? – spytał nie pozwalając mi na przerwaniemu.
-Bo jestlekcja i chcę coś z niej wynieść, w przeciwieństwie do ciebie. – odparłamniezbyt grzecznie i próbowałam się wsłuchać w to, co mówi Slughorn.
-Przecież tyto wszystko już wiesz. – mruknął niezadowolony.
-Lily, mogęo coś spytać? – zagadnął Luke, sprawiając, że odwróciłam głowę w jego stronę,kątem oka obserwując profesora. – Mogę nie iść jutro z tobą na tą imprezę? –zrobił maślane oczy.
-Ile razymam ci powtarzać, że nie, nie możesz. – warknęłam. – I nie denerwuj mnieblondasie, bo Ci zrobię krzywdę, jeśli jeszcze raz mnie o to spytasz.
-Uuu, jakaśty groźna. Aż się boję. – mruknął mi do ucha i roześmiał się cicho.
-Lily,przecież przy robieniu eliksiru możesz ze mną porozmawiać. – jęknął Potter.
-Na miłośćboską, dajcie mi święty spokój! – krzyknęłam szeptem tak, by nas nie usłyszałnauczyciel, który powoli zmierzał w naszą stronę. Mieliśmy sporządzić eliksir odość skomplikowanym przepisie, a ja nie mogłam się skupić, gdy z jednej stronymęczył mnie Potter, a z drugiej Luke. Otoczona natrętnymi chłopakami, poupływie kilku minut wściekłam się i przeniosłam z hukiem swój kociołek na innestanowisko, pozostawiając Krukona i Gryfona w niemiłym zaskoczeniu. Profesor Slughornprzypatrywał mi się dziwnie, jednak nie skomentował mojego zachowania, tylkoobrzucił oburzonym spojrzeniem blondyna i bruneta. Uśmiechnęłam się triumfującoi zajęłam się swoim eliksirem, trzymając wszelkie myśli na wodzy, pozwalającsobie myśleć tylko i wyłącznie o kolejnych etapach przygotowania magicznegonapoju. Eliksirów były dwie godziny, z czego bardzo się ucieszyłam, boprzynajmniej przez tyle miałam święty spokój. Jednak czas nie był zbyt łaskawydla mnie, bo upływał zdecydowanie zbyt szybko. Gdy zadzwonił dzwonek starałamsię jak najszybciej opuścić salę i wmieszać w tłum, żeby ani blondyn, aniokularnik mnie nie dopadli. Jednak, jak można było się spodziewać, gdy tylkoznalazłam się na korytarzu, Potter zrównał ze mną krok.
-Więc jak,porozmawiamy w końcu? Teraz mamy godzinę przerwy. – uśmiechnął się delikatnie.Wiedziałam, że w końcu nadeszło to, przed czym tak uciekałam przez ostatniedni. Nie miałam żadnej wymówki, żeby go spławić. Zauważyłam, że Luke sięzbliża, ale widząc obok kogo idę i jaką mam minę, zatrzymał się i kiwnął migłową z szyderczym uśmiechem, co w jego języku oznaczało „powodzenia”.
-Ok. Tochodźmy gdzieś, gdzie jest mniejszy tłum. – powiedziałam spokojnym głosem.Jednak w środku nie byłam taka spokojna. Wręcz przeciwnie, każda cząstka mojegociała była przepełniona paniką. Potter bez słowa zaczął prowadzić naskorytarzami i schodami. Szliśmy tak parę minut w ciszy, aż w końcu weszliśmy dojednej z pustych klas na czwartym piętrze. Podeszłam do okna i wpatrywałam sięprzez chwilę w widok za nim, próbując ułożyć sobie jakąś przemowę w myślach.Jednak nic takiego mi się nie udało. Potter odchrząknął znacząco, więcodwróciłam się w jego stronę, przybierając przyjazną minę. Patrzył na mnieoczekująco, jednak ja nie miałam zamiaru zaczynać. To on chciał porozmawiać,więc do niego należał pierwszy krok. Widząc, że nie zamierzam się odezwać,odchrząknął drugi raz i wciągnął powietrze, po czym powoli je wypuścił.
-Skoro tutajjuż jesteśmy, sami… - spojrzał na mnie znacząco i zmniejszył odległość, któranas dzieliła i która wcale nie była aż taka wielka. Do moich nozdrzy napłynąłjego zapach i przypomniał mi, jak obecność Pottera na mnie działa. Próbowałamwalczyć z uczuciem, jakie mnie ogarnęło, ale świadomość, że jesteśmy tutaj samitylko pogarszała sprawę. – Myślę, że powinniśmy nadrobić to, czego nam obojguprzez ostatnie tygodnie tak bardzo brakowało. – mówiąc to ciągle zbliżał się domnie. Już wiedziałam, że jestem bezbronna wobec niego i wiedziałam, że zrobi zemną, co chce. Moje serce na tę myśl zadrżało ze szczęścia i podniecenia, jednakrozum nie był zbytnio zadowolony.
-M-myślałam,że mieliśmy po-porozmawiać. – odezwałam się drżącym od emocji głosem, jąkającsię.
-Tak, musimypoważnie porozmawiać. – przyznał mi rację i spojrzał prosto w oczy. Widzącorzechowe tęczówki tak blisko, cały świat zawirował mi przed oczami. W tymmomencie nie liczyło się nic, oprócz niego. – Teraz, gdy Ty nie masz nikogo ija jestem wolny, a oboje siebie lubimy i czujemy coś do siebie, to myślę, żenie odmówisz mi, gdy spytam po raz setny w swoim życiu: Evans, umówisz się zemną na randkę? – spytał, podkreślając ostatnie słowo. Oj, ile ja bym dała, żebymóc powiedzieć, że tak. Żeby móc rzucić mu się w ramiona i przytulić, czuć jegoobecność i bez żadnych zahamowań cieszyć się tym. Wewnątrz mnie rozgorzaławalka pomiędzy sercem i rozumem, który nagle obudził się i był niezwyklewyraźny. Nawet nie wiedziałam, kiedy podjęłam decyzję.
-WidziszJames, to nie jest takie proste. – odezwałam się łagodnym, ale smutnym głosem.– Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała po prostu odpowiedzieć ci„oczywiście, że tak”. Widzisz, owszem, zerwałeś z Rachel, ale skąd ja mamwiedzieć, że mi nie zrobisz tego samego? Zraniłeś mnie trochę i teraz boję się.Boję się, bo nie wiem, co mnie czeka. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzomnie to wszystko bolało. Nie mogę teraz po prostu, po tym wszystkim, rzucić Cisię w ramiona i być z Tobą. Chciałabym, naprawdę, ale po prostu nie mogę, niepotrafię. Zależy mi na tobie jak nigdy na nikim, jednak potrzebuję trochęczasu, żeby zaufać ci na nowo. Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał czekaćkolejnych tygodni i po prostu o mnie zapomnisz. Jednak proszę cię o trochęczasu. Teraz już wiem na pewno, że czuję coś do ciebie, jednak po tychwszystkich gierkach, po tym, jak lawirowałeś między mną, a Rachel, nie mampewności, czy ty czujesz to samo, czy to tylko chęć zdobycia mnie. Wiem, że tomoże brzmi dziwnie, ale naprawdę się trochę tak czuję. Nie chcę ci niczegowypominać, wręcz przeciwnie, chcę zapomnieć o wszystkim, co złe i zacząćwszystko od nowa. Jeśli kiedyś dojdzie, a mam nadzieję, że tak, do tego, żebędziemy razem, chciałabym mieć stuprocentową pewność co do ciebie. Dlatego,jak na razie, chciałabym, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Wiesz, taki całkowicienowy start. Tak, jakbyśmy teraz rozmawiali ze sobą po raz pierwszy w życiu,spodobali się sobie, nic całkowicie o sobie nie wiedząc. Chciałabym zacząćwszystko na czysto, od zera. Ja dostaję od Ciebie czystą kartkę, niezapisaną żadnymiwspomnieniami i ty dostajesz taką ode mnie. Rozumiesz o co mi chodzi? –spojrzałam nieśmiało na czarnowłosego chłopaka i na widok jego miny sercepękało mi na pół, wołając „co ty robisz, idiotko?!”. Jednak wiedziałam, że jużniema odwrotu i nie da się cofnąć tego, co powiedziałam przed chwilą. Ogromnaczęść mnie żałowała tej decyzji, jednak ta druga połówka wiedziała, że było tonajlepsze rozwiązanie, aby móc stworzyć w przyszłości coś trwałego.
-Rozumiem. –odpowiedział po chwili. – Coś w stylu, twój pies zdechł, ale możesz go sobiezatrzymać. – roześmiałam się nerwowo, chociaż w zamiarze miał to być przyjaznyśmiech.
-Nie.Bardziej coś w stylu twój pies jest trochę poturbowany i potrzebuje czasu, żebywyzdrowieć. – uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Nie da siętak zrobić, jak mówisz. – powiedział, nie patrząc na mnie. Poczułam lekkieukłucie w sercu. Można było się spodziewać, że James nie będzie chciał jużwięcej czekać, jednak cały czas miałam ogromną nadzieję, że jednak poczeka namnie. Nie spodziewałam się, że w tej rozmowie go całkowicie stracę.
-Ok,rozumiem cię doskonale, że masz już tego dość. Zresztą, ile czasu można czekaćna jedną dziewczynę. – mówiłam szybko i trochę niewyraźnie, jednak chciałam jaknajszybciej stamtąd wyjść, bo łzy zbierały mi się do oczu, a nie chciałam, żebyJames to widział. – Mam tylko nadzieję, że nie żywisz do mnie żadnej urazy. Jado ciebie na pewno nie mam o nic pretensji. Przepraszam za wszystko. – byłamjuż przy drzwiach, dotykając klamki, by otworzyć je.
-Jeśli potrzebujeszczasu, dam ci go ile zapragniesz. – odezwał się, sprawiając, że zatrzymałamsię. – Jednak nie da się zacząć całkowicie od nowa, jakbyśmy się nie znali. Niemogę zacząć udawać, że nic o tobie nie wiem i dopiero co się poznaliśmy. –spojrzałam na niego. Na jego twarzy znajdował się delikatny uśmiech. Kamieńspadł mi z serca. Odwzajemniłam uśmiech. – Ale czystą kartkę u mnie masz. –puścił mi oczko.
-Ty u mnieteż. – odparłam z jeszcze szerszym uśmiechem. – Dziękuję James za zrozumienie.– po tych słowach nacisnęłam klamkę i wyszłam z klasy pozostawiając go samego.Cieszyłam się, że wszystko potoczyło się po mojej myśli. Cieszyłam się, że wkońcu oboje podjęliśmy dorosłą decyzję. Drzwi, które przed chwilą zamknęłamotworzyły się.
-Hej, Evans!– odwróciłam się w stronę okularnika. – A co robisz w poniedziałek? – spytał zszerokim uśmiechem.
-Och, wwalentynki? Idę na imprezę do Ślimaka. – odpowiedziałam z nutką smutku wgłosie.
-A masz jużpartnera?
-Mam, idę zprzyjacielem. – mruknęłam i uśmiechnęłam się przepraszająco. Chłopak zrobiłdziwną minę.
-Szkoda. –mruknął pod nosem i odszedł w drugą stronę. – Z przyjacielem, a to ciekawe… -dodał jeszcze, ale ja nie miałam szans tego usłyszeć, bo powiedział to sam dosiebie.

Komentarze

  1. W końcu nowa notka, DZIĘKUJĘ , lecę czytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Łohoho ! Nowa notka ! Już lecę czytać ;)A i Leksiu myślę, że my też powinniśmy cię przeprosić za to co się działo pod poprzednią notką i obiecać , że to się nie powtórzy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli kiedyś będzie ci smutno to po prostu wejdź, zajrzyj, co ci szkodzi http://radziuxd.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowa notka <3 Uwielbiam Cię czytać...masz prawdziwy talent. Ja też próbuję swoich sił po przeczytaniu wielu blogów o niej: http://evanslily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. .''8. Z reguły, jeśli ktoś potrudził się przeczytać moje bazgroły'' to nie są bazgroły !!! jesteś świetna masz pomysły jestes spontaniczna! Świetna lektura na wieczór i w ogóle. Czytam często blogi właśnie na ten temat i twój wyróżnia się pozytywnie. Sama zaczęłam niedawno blogować, ale nie wiem czy to się komuś spodoba... http://evanslily.blogspot.com/ pisz dalej sprawia Ci to radość a to widać i pozytywnie przekłada się na jakość

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)