Hej!
Wszyscy się pytacie, co z kostkąŁapy. No cóż, kompletnie o niej zapomniałam, to miał być tylko pretekst do„kłótni” Blacka z Bridge, żeby Evans i Lupin ich usłyszeli ;D. Załóżmy, że jakdoszli do Pokoju Wspólnego, to Remus się nią zajął, ale ja o tym nie pisałam,bo przecież opisuję myśli Evans, a ona była zajęta życzeniami itp. :).
Wiem, że przerwa była długa.Wydawałoby się, że mam wakacje, więc automatycznie więcej czasu, ale niestetytak nie jest. Nie będę zwalać wszystkiego na brak czasu, bo chęci, motywacji iweny też mi jakoś ostatnio brak, ale musicie mi wybaczyć. Postaram się, żebynastępny rozdział pojawił się szybciej, jednak nie chcę nic obiecywać. Dzielonyna dwie części, wedle tradycji ;). Wybaczcie za zaległości na Waszych blogach. Nadrobięje, obiecuję. No i dziękuję Wam, że jesteście.
Pozdrawiam,
Leksia
***
-Lily?– spojrzałam pytająco na czerwonowłosą dziewczynę. – Dlaczego jeszcze nieotwarłaś tego prezentu? – spytała, pokazując paczuszkę, którą trzymała w ręku.Przestraszyłam się trochę, bowiem był to prezent od Pottera i nie wiedziałam,co jest w środku. – Przecież już jest środa, urodziny miałaś w niedzielę.Otwórz go. – ponagliła mnie.
-WieszRachel, musiał się gdzieś zagubić. – powiedziałam, niechętnie wstając z łóżka.
-Lily,on leży pod twoim łóżkiem cały czas i doskonale widziałam, jak już kilka razychciałaś go otworzyć, ale zawsze go odkładałaś. – roześmiała się. – Ciekawajestem od kogo go dostałaś. Otwórz, proszę, bo mnie zżera ciekawość. –wyszczerzyła zęby. Moja mina nawet nie drgnęła.
-Odłóżgo, proszę. – powiedziałam sucho, wpatrując się w paczuszkę w jej rękach. – Niemam ochoty go otwierać.
-Jeśligo nie otworzysz, to ja to zrobię za ciebie. – oznajmiła stanowczo. Spojrzałamna nią lekceważąco i położyłam się z powrotem na łóżku. Usłyszałam dźwiękrozrywanego papieru. Wyskoczyłam z łóżka, jak oparzona i doskoczyłam do niej,wyrywając jej na wpół odpakowany prezent.
-Coty sobie do cholery wyobrażasz?! – wrzasnęłam na nią, obrzucając wściekłymspojrzeniem. Dziewczyna wystraszyła się lekko.
-Nic,po prostu chciałam, żebyś go otworzyła. – odpowiedziała cicho, jednak niespuściła głowy.
-Niewtykaj nosa w nieswoje sprawy. – warknęłam, nawet nie starając się powstrzymaćod niemiłego tonu. – Skoro go jeszcze nie otworzyłam, to znaczy chyba, że NIECHCĘ, rozumiesz? NIE CHCĘ. I nie miałaś żadnego prawa tego nawet dotykać. –odwróciłam się od niej i usiadłam na łóżku, wrzuciwszy prędzej na wpół oberwanąpaczuszkę do kufra.
-Cocię ugryzło ostatnimi dniami? – spytała nowa, obserwując mnie. Nieodpowiedziałam. Rzeczywiście od niedzielnego wieczoru miałam okropny humor iwcale się z tym nie kryłam. Byłam opryskliwa dla wszystkich, a szczególnie dlaRachel. Pottera unikałam, jak tylko mogłam, a gdy go złapałam na czymś złym, odejmowałampunkty i wlepiałam szlabany, skutkiem czego Rogacz przez trzy dni stracił 50punktów i zarobił 2 szlabany. Kate i Angelina rozumiały, dlaczego się takzachowuję, więc nic nie mówiły, tylko cierpliwie znosiły mój okropny humor.Jednak pozostała część zamku nie była przychylna temu wszystkiemu. Oczywiścienie tylko Potter dostawał szlabany i punkty karne. Tak, jak do tej pory byłamznana, jako łagodny perfekt, który przymyka oko na wybryki, tak teraz stałamsię chyba najgorszą zmorą psotników i osób łamiących regulamin, w efekcie czegowszyscy schodzili mi z drogi. Nowa siedziała na swoim łóżku i wpatrywała się wemnie troskliwym wzrokiem, co tylko znacznie pogorszało mój humor. – Liluś… -odezwała się cicho. – Widzę, że coś cię gryzie, wyżal się, ulży ci. Martwię sięo ciebie. – słowa, które wypowiedziała były najgorszymi, jakie mogłapowiedzieć. Wstałam z łóżka, chwyciłam swoją różdżkę, którą schowałam dokieszeni i skierowałam się do wyjścia.
-Niejesteś osobą, z którą dzielę się swoimi problemami. Nie jesteś mojąprzyjaciółką, ani nawet bliską koleżanką, więc nie widzę powodu, żebym miała cisię zwierzać. – warknęłam. – I przestań być tak naiwnie ślepa! – krzyknęłam nakońcu i wyszłam z dormitorium, z impetem zatrzaskując drzwi. Zeszłam na sam dółschodów. Grupa pierwszoroczniaków w Pokoju Wspólnym, zauważywszy mnieczmychnęli czym prędzej, chowając się gdzieś po kątach. Idąc szybkim krokiem,co chwila wpadałam na kogoś, nie przepraszając go nawet za to, a nawet warczącobelgi pod jego adresem. Wpadłam na kolejną z rzędu osobę.
-Uważaj,jak łazisz. – warknęłam i chciałam odejść, ale ten ktoś mnie przytrzymał.
-Lily?– spojrzałam na zdziwioną Kate, która trzymała mnie za rękę, nie pozwalającodejść. – Co się stało? – spytała mierząc mnie troskliwym wzrokiem.
-Nic.– odparłam, nie patrząc na nią.
-Przecieżwidzę. – oponowała.
-Katemuszę się przejść. – powiedziałam i wyswobodziłam rękę z jej uścisku, kierującsię z powrotem do wyjścia.
-Idęz tobą. – oznajmiła i zaczęła iść obok mnie.
-Niemusisz. Pójdę sama. – mruknęłam.
-Animi się śni. Widzę, w jakim jesteś stanie od niedzieli. Nie zostawię cię samej.– rzekła pewnie i przepuściła mnie w przejściu. Westchnęłam, jednak nic niepowiedziałam. Nawet było mi to na rękę, że szła ze mną. Nie chciałam być sama.Gdy odeszłyśmy od Pokoju Wspólnego, dziewczyna zwolniła kroku i spojrzała namnie wyczekująco.
-Wiesz,od dawna bolało mnie to, że ona z nim jest. Że on jest z kimś, ale dopieroteraz, jak powiedziała, że on ją kocha, dotarło do mnie, jak cholernie mi nanim zależy. – nie musiała na mnie naciskać, żebym się wyżaliła. Sama czułamtaką potrzebę, nie chciałam znowu tego wszystkiego w sobie kumulować. – Niebyłam przygotowana na to, że tak mnie to dotknie. I nie wiem, kogo on oszukuje– mnie, czy ją? Nic nie wiem, ale denerwuje mnie to, że pomimo tego, jakim jestdupkiem, cholernie mnie do niego ciągnie i ciągle czuję taką pustkę w sobie,gdy patrzę na niego i wiem, że nie mogę go dotknąć, pocałować, przytulić. Kate,to już jest silniejsze ode mnie. Teraz jestem na niego wściekła, ale za tydzieńmi przejdzie i znowu gdy tylko będzie chciał, obezwładni mnie. Powiedz mi,czemu on się na mnie tak uwziął? Czemu do cholery na mnie? – stanęłam, oparłamsię o ścianę i zjechałam po niej na dół, siadając na ziemi. – Cholera, jestemzła na siebie, że tak bardzo mnie to dotknęło. – mruknęłam i objęłam rękamikolana, opierając brodę na nich. Kate usiadła obok mnie i objęła mnieramieniem.
-Powinnaśsię z kimś umówić i przestać o nim myśleć. – powiedziała.
-Niemam ochoty na randki. A przestać próbuję od października. Lub coś w tym stylu.
-Widzisz,tak to już jest z tą miłością. – westchnęła i oparła głowę o moje ramię.Odwróciłam gwałtownie głowę w jej stronę.
-Aleto nie jest miłość. To, co ja do niego czuję, to… - przerwałam, bo sama niewiedziałam, jak to nazwać. Czarna podniosła brwi, oczekując aż dokończę. – Poprostu mocne zauroczenie. Ja go nie kocham, to zbyt mocne słowo. – dokończyłamcicho.
-Todlaczego wiadomość, że on ją rzekomo kocha tak cię ruszyła?
-Bo…Bo mnie oszukał. Bo pokazał, jakim jest dupkiem, a ja i tak nadal do niegoczuję cały czas to samo. Bo nie wiem, w jakim celu to zrobił. Bo nie wiem, komumówi prawdę. Bo stawia mnie w takiej cholernie głupiej sytuacji. Bowykorzystuje moją słabość.
-Czyligo kochasz. – rzekła spokojnie. Odsunęłam się od niej gwałtownie, sprawiając,że spadłaby na ziemię, gdyby nie to, że zdążyła podeprzeć się rękami.
-Nie,Kate. Zrozum, że ja go do cholery nie kocham.
-Dlaczegotak bardzo się przed tym zapierasz? Też tak miałam z Syriuszem. Przez cały czaswpierałam sobie, że to nie miłość, tylko głupie zauroczenie, ale gdydowiedziałam się o waszym pocałunku, doszło do mnie, że go kocham. Kochać nieznaczy od razu chcieć umierać z ogromu miłości. Są różne stopnie zakochania.Nie bój się Lily tego nazywać po imieniu.
-Comi z tego, że nazywałabym to po imieniu,jeśli by tak było, skoro i tak nie mogę z tym nic zrobić? Bez sensu w ogólenazywać jakiekolwiek uczucia, jeśli są kompletnie nietrafione. I ja go wcalenie kocham. – dodałam na koniec, wstając z ziemi i otrzepując tyłek.
-Mogęto za ciebie zrobić Evans. – usłyszałam głos Pottera z drugiego końcakorytarza. Spojrzałam na niego pytająco. – No otrzepać ci tyłek. – wytłumaczył,widząc, że nie rozumiem.
-Minuspięć punktów dla Gryffindoru za obrażanie perfekta. – warknęłam do niego. Jużotwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale mu nie dałam dojść do słowa. – Jeszczejedno słowo Potter, a zarobisz szlaban.
-Ztobą szlabany to przyjemność. – uśmiechnął się i stanął przede mną. Poczułamjego perfumy, ale moja twarz nie drgnęła.
-Szkodatylko, że Filch tak bardzo cię ostatnio ceni za czyszczenie kibli w całymzamku, że będzie wręcz błagał, bym cię oddała. – odparłam jadowicie. Na jegotwarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
-Cocię ostatnio ugryzło Evans? – spytał.
-Nietwój zasrany interes Potter. – obok mnie stanęła Kate, mierząc go zabójczymwzrokiem.
-Solidarnośćjajników? – parsknął szyderczym śmiechem.
-Niemusisz iść czasem do swojej dziewczyny? – warknęłam. – Ona nie może siędoczekać, aż cię zobaczy.
-Awięc o to ci chodzi Evans. – uśmiechnął się delikatnie, patrząc na mniepodejrzliwie. – Jesteś zazdrosna o mnie. – zbliżył się do mnie, patrząc mi woczy. Prychnęłam pogardliwie.
-Prędzejbyłabym zazdrosna o obleśnego trolla, niż o ciebie. – wysyczałam przezzaciśnięte zęby.
-Jai tak wiem swoje kochanie. – mrugnął okiem i odszedł, pozostawiając mnie nawpół oburzoną, na wpół zaskoczoną.
-Inie mów tak do mnie Potter! – krzyknęłam za nim, gdy się ocknęłam. Zacisnęłampięści i odwróciłam się gwałtownie, zmierzając z powrotem do wieży. Kateruszyła za mną. – Widzisz?
-Lily,nie przejmuj się nim, to dupek. – odezwała się, dysząc ciężko, bo nie nadążałaza mną.
-Wiem,że to dupek, dlatego tak bardzo mnie to boli, że mi na nim zależy. –westchnęłam i zwolniłam kroku, ku uldze mojej przyjaciółki.
-Aja wiem, kto będzie najlepiej wiedział, o co chodzi Potterowi. – spojrzałam nanią pytająco, a na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Jej wzrok przeniósłsię gdzieś za mnie. Spojrzałam w tamtą stronę. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ona już ruszyła wstronę trójki chłopaków, którzy dyskutowali między sobą przyciszonym tonem.
-Kochanie!– zawołała słodkim, śpiewnym tonem. Czarnowłosy chłopak stojący pośrodku podniósłgłowę, a na jego twarzy pojawił się dziwny grymas, który po chwili zmieniłna uśmiech, mówiący „lepiej, żebyś sięnie dowiedziała, co kombinuję”.
-Słuchamcię, moja droga. – odpowiedział przymilnym głosem, wciskając coś do rękiRemusowi i robiąc minę niewiniątka. Gdy podeszła do niego bliżej, objął jąramieniem.
-Muszęcię porwać na chwilę. – oznajmiła i nie czekając na jego odpowiedź, pociągnęłago za rękę.
-Ale…- Syriusz zaczął protestować i delikatnie wyswobodził swoją rękę z jej uścisku.– Kate, musisz poczekać chwilę. – powiedział wymijającym tonem.
-Okej,poczekam. – westchnęła i odrzuciła włosy do tyłu. – Ile? – spojrzała na niegooczekująco.
-Eeee…- Black spojrzał najpierw na Remusa, potem na Petera i przełknął ślinę. –Jakieś 4 godziny? – bardziej spytał, niż odpowiedział.
-Niema… - zaczęła oburzona, po czym zamilkła. Spojrzała na niego podejrzliwie. – Cowy kombinujecie? – spytała, mrużąc oczy.
-A-ależnic. Nic kochanie. – odpowiedział niepewnie Syriusz. Zbyt niepewnie. Katezbliżyła się do swojego chłopaka, zakładając ręce na biodra. Z każdym jej krokiem,Łapa cofał się do tyłu.
-Syriusz…- zmieniła ton na ostry. – Lunatyk, co wy kombinujecie? – zwróciła się w stronędrugiego chłopaka.
-Jasię nie wtrącam w sprawy interpersonalne. – odpowiedział Lunio wymijająco.
-Wiem,że będę musiał się z tego nieźle tłumaczyć, ale… - zaczął Łapa i rozejrzał sięnerwowo. – W NOGI CHŁOPAKI!!! – krzyknął i puścił się biegiem korytarzem, a zanim pozostała dwójka. Czarna otworzyła buzię i stała zszokowana, wpatrując sięw miejsce, w którym przed chwilą stał jej chłopak. Wiele wysiłku kosztowałomnie to, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Cała ta sytuacja wyglądała przekomiczniei naprawdę trudno było się powstrzymać, jednak wiedziałam, że to tylkospotęguje złość Kate. Po chwili dotarło do niej, że Huncwoci po prostu zwiali izmrużyła ze wściekłością oczy. Odchrząknęłam, a ona odwróciła się w mojąstronę.
-Widziałaśto?! – wydusiła z siebie. – Przecież ja go zabiję, jak go spotkam! – zacisnęłapięści i ruszyła w stronę, skąd uciekli.
-Eeee,nie wydaje ci się, że to bez sensu iść za nimi? – spytałam ostrożnie. – Wiesz,oni już mogą być wszędzie.
-Och,racja. Wykastruję go, jak wróci do Pokoju Wspólnego. – odpowiedziała spokojnymtonem i skierowała swoje kroki właśnie tam. Nie pozostało mi nic innego, jakpójście razem z nią. Wizja awantury, jaką urządzi Bridge Blackowi i widoktłumaczącego się skruszonego chłopaka wprawił mnie w trochę lepszy humor.
Katecałkowicie zapomniała o tym, co konkretnie chciała od Syriusza. Liczyło siętylko to, że olał ją w bardzo konkretny sposób. Cały wieczór więcprzesiedziałam z nią w Pokoju Wspólnym, czekając na czarnowłosego Huncwota, lubprzynajmniej jednego z jego kolegów. Jednak nic takiego się nie stało.Czekałyśmy do późnego wieczora, siedząc na fotelach, tych najbliżej wejścia, bynie przeoczyć wejścia Blacka do wieży. Około 22 oznajmiłam Kate, że idę dodormitorium, na co westchnęła z rezygnacją i poszła ze mną. Weszłyśmy razem dopomieszczenia, gdzie reszta dziewczyn już była, rozmawiając o czymś żywo.
-Idępierwsza do łazienki. Im szybciej położę się spać, tym wcześniej wstanę, żebydopaść tego gnoma ogrodowego. – mruknęła do mnie, na co wzruszyłam ramionami irzuciłam się na swoje łóżko, czekając na swoją kolej. Angelina, któradotychczas siedziała znudzona na swoim łóżku, czytając Czarownicę, podniosła namnie rozbawiony wzrok.
-Kimochrzciła mianem gnoma ogrodowego? – spytała zaciekawiona. Wyszczerzyłam zęby ijuż jej miałam odpowiedzieć, gdy z łazienki dobiegł nas okropny pisk. Wszystkiedziewczyny wstały z łóżek i wpatrywały się w drzwi łazienki, które otwarły sięz hukiem, a z niej wyskoczyła wściekła i przerażona Kate.
-BLACKZABIJĘ CIĘ!!! – wrzasnęła i wybiegła z dormitorium z żądzą mordu w oczach.Szybko zajrzałam do łazienki, by odkryć źródło jej wściekłości i przyznamszczerze, że wcale jej się nie dziwię. W wannie było pełno robaków, któreleciały z kranu zamiast wody.
-Możebyć zabawnie. – wyszczerzyłam zęby i pobiegłam, ile sił w nogach do dormitoriumchłopaków, a za mną poszła reszta dziewczyn z Angeliną na czele. Czarnowłosastała pod drzwiami i waliła w nie pięściami.
-OTWIERAĆTE PIEPRZONE DRZWI!!! – krzyknęła. – BLACK TY PODŁY SZCZURZE, SŁYSZYSZ MNIE?!
-Otworzędrzwi, jak się uspokoisz. – usłyszeliśmy przerażony głos Syriusza. Parsknęłamśmiechem, ale pod wpływem spojrzenia lokatej ucichłam. Chwilę później z całejwieży dało się słyszeć wrzaski i piski różnych osób, które najprawdopodobniejpo prostu chciały się wykąpać. Wszyscy oczywiście skierowali się poddormitorium Huncwotów, bo wiadomo było, kto za tym wszystkim stoi. Tylko onimogli wymyślić robaki lecące z kranów.
-BLACKNIE DENERWUJ MNIE!!!
-Ależkochanie, ja chcę, żebyś się uspokoiła…
-ZAMKNIJSIĘ I OTWIERAJ TE DRZWI!!! – kopnęła w bogu ducha winne drzwi, a gdy te się nieotworzyły, wyciągnęła różdżkę i walnęła zaklęciem w nie, sprawiając, żewyleciały z hukiem. Zagwizdałam cicho.
-Niewiedziałam, że ona ma takie zdolności magiczne. – mruknęła Angelina, a jawyszczerzyłam zęby. Czarnowłosa wparowała do środka z różdżką uniesioną. Miałarozwiane włosy, a w jej niebieskich oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki.
-Ocholera… - mruknął Peter i skulił się za swoim łóżkiem.
-Będąkłopoty. – cmoknął Remus, przygryzając wargę. Potter stał spokojnie, obserwującwściekłą Kate, jakby nie robiło to na nim większego wrażenia, a Black… Nowłaśnie, Blacka nie było.
-Gdzie…jest… ten… robak…? – wydyszała wściekła. Cały Gryffindor przyglądał się tejscenie. A ja i Angelina miałyśmy miejsca w pierwszym rzędzie.
-Akogóż to szukasz pod zacnym pseudonimem robaka? – spytał spokojnie Potter.Wiedziałam, że w tym momencie doprowadza ją do szału.
-Potter,ty kretynie! Chodzi mi o twojego kumpla, który gdzieś tutaj jest! – krzyknęła.– On ma odpowiedzieć za te pieprzone robaki w mojej wannie! – zacisnęła rękętak mocno, że z jej różdżki poleciało kilka iskier. Zagwizdałam cicho po razkolejny. Malowało się jeszcze lepsze przedstawienie, niż myślałam. – Zresztą,to też wasza sprawka, ale wami zajmę się później. – warknęła, szukając wzrokiemswojego chłopaka.
-Ależmoja droga Kate, czy nie sądzisz, aby lepiej poczekać, aż się uspokoisz idopiero wtedy rozpocząć rozmowę z twoim mężczyzną? - Potter chyba chciał ją doprowadzić doszału. Remus jęknął i pokręcił głową z niedowierzaniem i rezygnacją.
-Potter,ja nie chcę z nim rozmawiać. Ja chcę go zabić. – wycedziła przez zaciśniętezęby.
-Uwierzmi, moja kochana, że mówisz tak pod wpływem złych emocji, które tobą kierują.
-Czyty chcesz ją do końca rozwścieczyć?! – usłyszeliśmy cichy i zdenerwowany szeptŁapy. Czujna Kate zaraz wyłapała go pod łóżkiem, na którym leżał Peter.
-Wingardium Leviosa! – wskazała różdżkąna łóżka, które razem z Peterem przesunęła metr dalej, ukazując skulonego podnim Blacka w samych bokserkach. Za nami rozległy się ciche westchnieniadziewczyn. Chłopak rozejrzał się wokół siebie i zorientował się, iż zostałzdemaskowany. Jednak dopiero, gdy Kate zrobiła parę kroków w jego stronę,wstał, jak oparzony i schował się za Jamesem.
-Cz-cześćkochanie. – wyszczerzył zęby w niepewnym uśmiechu. Mina jego dziewczyny nawetnie drgnęła. Gdyby Kate posiadała wzrok Bazyliszka, Łapa w tym momencie leżałbymartwy.
-Ty– lokata zrobiła krok w jego kierunku – parszywy – znowu zbliżyła się –tchórzu! – wrzasnęła. – Ja ci dam uciekanie! Ja ci dam robaki! BLACK TY TĘPAISTOTO, NIE ŻYJESZ!!! – Czarna rzuciła się w jego kierunku, jednak stało sięcoś, co nie pozwoliło jej go złapać i rozszarpać na kawałeczki. Black odskoczyłw stronę okna, a Potter, widząc to, niewiadomo skąd wytrzasnął miotłę i murzucił. Syriusz, widząc w tym ostatnią deskę ratunku, wsiadł na nią i odleciał,otwierając uprzednio okno za pomocą różdżki. Bridge doskoczyła do okna, ale niezdążyła już złapać swojego chłopaka. A wszyscy stali osłupiali z gębamiotwartymi, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie stało. Mi również długozajęło zanim załapałam, co zaszło. Kate wściekła, jak diabli zawróciła iskierowała się do wyjścia, omijając wszystkich. Pomimo, że na schodach zrobiłsię ogromny tłum, wszyscy odsunęli się jej z drogi, robiąc przejście. Niktchyba nie chciał być tym, na którym wściekła dziewczyna się wyżyje.Zmarszczyłam brwi i niewiele myśląc podążyłam za nią. Wbrew moimprzypuszczeniom, wcale nie poszła do dormitorium, ale wychodziła z wieży.Pobiegłam za nią, a razem ze mną Angelina. Zdziwione, zastanawiałyśmy się,gdzie ona idzie. Szczególnie dziwne było to, że szła normalnym, alezdecydowanym krokiem, jakby coś sobie postanowiła. Wiedziałam, że najlepiej nicdo niej nie mówić, więc szłyśmy parę metrów za nią. Na korytarzachprzekonałyśmy się, że w całym zamku panuje niesamowita panika. Huncwocidoskonale wiedzieli, kiedy zrobić taki kawał. Wiadomo, że po godzinie 22wszyscy idą się kąpać. Z naprzeciwka usłyszeliśmy zdenerwowane kroki. Przednami wyłoniła się McGonagall w kraciastym szlafroku.
-Evans!Gdzie idziesz?! – warknęła na mnie. Po jej głowie chodził ogromny robak.
-Ja,eeee, patroluję korytarze. – wymyśliłam na poczekaniu.
-Potter,Black, Pettigrew i Lupin są we wieży? – spytała ostro. Pokiwałam głową, a onabez słowa pognała w stronę, skąd przyszłyśmy. Nie zauważyła nawet Angeliny,która stała obok mnie. Przez nią straciłyśmy Kate z oczu, jednak widziałam, wktóry korytarz skręciła, więc szybko ją odnalazłyśmy z powrotem. Dotarłyśmy ażdo Sali Wejściowej i wedle moich podejrzeń, dziewczyna wyszła na zewnątrz.Jako, że był luty, śniegu jeszcze było dużo, więc pomimo późnej godziny, byłodość jasno. Dziewczyna obeszła zamek i szła w kierunku wieży Gryffindoru.Niedaleko niej, na niebie rysował się jakiś latający kształt.
-Drętwota! – promień zaklęcia chybił okilka centymetrów, jednak skutecznie obudził czujność Syriusza dryfującego namiotle. – Impedimento! – zaklęcieznowu nie trafiło w chłopaka. Zleciał trochę niżej.
-Czyon zwariował?! – spytała Angelina. – Przecież ona go zabije. – nieodpowiedziałam nic, tylko obserwowałam dalszy rozwój akcji.
-Kate,przepraszam! – krzyknął.
-JACI DAM PRZEPRASZAM!!! – wrzasnęła i cisnęła w niego kolejnym zaklęciem. – TYTCHÓRZU! ROBAKU! NIE DOŚĆ, ŻE MI UCIEKASZ, ZSYŁASZ NA MNIE JAKIEŚ PIEPRZONEROBAKI, TO JESZCZE POTEM SIĘ CHOWASZ I ZNOWU UCIEKASZ NA MIOTLE PRZEZ OKNO!!! –tak złej Kate, nie widziałam dawno. Może dlatego, że ona panicznie boi sięwszelkiego robactwa?
-Aleja ci wszystko wytłumaczę! – chłopak zniżył się jeszcze bardziej.
-Onnaprawdę oszalał. – mruknęłam.
-TYIDIOTO! – niebieski promień znowu chybił, jednak coraz mniej brakowało, by godotknęło.
-Alekochanie…
-NIEMÓW TAK DO MNIE, KIEDY JESTEM NA CIEBIE WŚCIEKŁA!!! – poleciała seria zaklęć.Biedny Black musiał lawirować pomiędzy nimi, żeby żadne go nie trafiło. JednakCzarna nie przestawała ciskać wszelkimi znanymi jej zaklęciami i w końcutrafiła go jakimś, wskutek czego, Syriusz spadł z miotły prosto na ziemię, wzimny śnieg. Wysokość, z której spadł była dość imponująca. Kate chyba zdałasobie sprawę, co zrobiła, bo pisnęła, puściła różdżkę i rzuciła się biegiem wmiejsce, w które spadł. Ja i Angelina również wystraszone podbiegłyśmy do nich.Chłopak leżał w śniegu nieprzytomny, a czarnowłosa klęczała nad nim i płakała.
Cieszę się, że jest w końcu nowy rozdział. Ja też w wakacje jakoś nie mam zapału do pisania. Zwykle piszę jedno, dwa krótkie zdania i na tym się kończy. Frustrujące, ale cóż...Przejdę do rozdziału. Rachel bije rekordy głupoty. Po przeczytaniu fragmentu, w którym występuje nasuwa mi się jeden wniosek: ona ma IQ na minusie. Ja bym chyba z nią nie wytrzymała. Coś czuję, że i Lily jest na granicy. Może któregoś dnia nie wytrzyma i wszystko jej powie? Dobrze by było, bo z Rachel to chyba tylko w taki sposób można postąpić.Kiedy Potter przestanie być cholernym du.pkiem? Wszystko co robi, każde jego słowo jest tak du.pkowate, że aż naprawdę szkoda mi Lily. A to już coś, bo zwykle nie jest mi szkoda Lily. Black. To. Pantoflarz. Czytałam i nie mogłam uwierzyć! Syriusz totalnie zdominowany przez dziewczynę! Kurcze, muszę Ci powiedzieć, że zupełnie mi to nie pasuje do mojego wyobrażenia Syriusza. W mojej głowie Black to chłopak dumny, wręcz arogancki i absolutnie niezależny. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Syriusza Blacka w panice uciekającego przed dziewczyną. No i uważam, że dziewczyny powinny powstrzymać Kate zanim ta strąciła go z miotły. Lecę czytać drugą część.Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo dobra. Nadeszła moja chwila prawdy. Chciałabym Cię baredzo, bardzo przeprosić za to, że dopiero teraz tu jestem. Sama nie wiem, jak się to stało.No i wiesz...Za ten żałosny sms. Zachowałam się jak zakochana-sweet-nastolatka, którą, być może, jestem. W każdym razie, wybacz.Strasznie brakuje mi takich naszych rozmów. Wygłupiania się i gadania o tym, jak bardzo brak nam weny lub ile mamy napisanych słów rozdziału. Może to datego, że już nie piszę?Skoro o tym mowa, mam zamiar wrócić. Bardzo bym chciała pisać w tematyce huncwockiej, ale wątpię czy coś z tego wyjdzie. Musiałabym wymyśleć coś naprawdę oryginalnego, żeby jakoś się wyróżnić, bo jakością samych notek niezbyt mogę zaciekawić.No ale dobra, bo rozpisuję się o głupotach.A więc powiem Ci, że dopiero czytając tą część zdałam sprawę, jak bardzo brakowało mi Kate! Hmm...W sumie nie wiem czemu to napisałam, bo brakowało mi w ogóle Twoich postaci. Ale fakt, Kate chyba najbardziej. Kocham ją! Uśmiałam się totalnie z uciekania Blacka mimo że faktycznie to mogło urazić Czarną. A to zakończenie...Najpierw się wytsraszyłam, później śmiałam. Dziwna sprawa. Mam nadzieję, że nic poważnego nie zrobisz Blackowi.Rachel doprowadza mnie do szału...! Jak czytałam, na szczęście już nie tylko mnie. Niech Lily wychrzani ją z Hogwartu i w ogóle wypierdoli. W każdym razie, wieczorem zabieram się za II. Do napisania.
OdpowiedzUsuńWoow. Super nocia (jak zwykle zresztą)! Jak dobrze, że lokata i Lily się już pogodziły. Brakowało mi ich przyjaźni ;D.
OdpowiedzUsuńBuahahahaha i ta sytuacja z Syriuszem oraz Kate ;D Mało z krzesła nie spadłam! Genialnie piszesz Leksia! Chociaż wiem iż mój komentarz może być ,,przeterminowany" gdzieś o 4 lata, lecz i tak go napiszę! ;D
OdpowiedzUsuń