Przejdź do głównej zawartości

42. Śnieg.

Hej!
Powiem jedynie tyle, iż rozdział ten dedykujęFielfelle, która czekała wczoraj pół nocy i się nie doczekała, za co jąprzepraszam. Oraz za nasze rozmowy, przemyślenia, spostrzeżenia na temat życiapisarzy ;D. No i najważniejsze, że w sumie dzięki niej, udało mi się napisaćznaczącą większość tej notki :).
Pozdrawiam wszystkich,
Leksia

***

Dzień, w którym James i Kate dowiedzieli się wszystkiegobył jednym z moich najgorszych dni w Hogwarcie. I na pewno należał do tychnajmniej przyjemnych w życiu. Cały wieczór przesiedziałam w sowiarni, zalewającsię łzami w samotności. Nie szczędziłam ich i nie próbowałam powstrzymać. Byłamw okropnym stanie emocjonalnym. Gorszym, niż wtedy, gdy Snape powiedział namnie szlama, czy jak rozstałam się z Adamem. Świadomość, że skrzywdziłam istraciłam dwie bardzo bliskie mi osoby była nie do zniesienia. Nie chciałamwidzieć nikogo na oczy i miałam nadzieję, ze nikt nie wejdzie do tegopomieszczenia. A nawet gdyby wszedł, nie przejęłabym się tym za bardzo. Było miwszystko jedno i nawet myśl, że została mi jeszcze Angelina, nie poprawiała minastroju. Tak bardzo żałowałam, że nie mogę się cofnąć w czasie do tamtegowieczoru, gdy siedziałam z Syriuszem w klasie. Co do samego Łapy, nie miałam doniego ani trochę żalu, mimo, ze umówiliśmy się, iż zachowamy to w tajemnicy.Wiedziałam, że był kompletnie pijany i nie chciał tego robić. Zresztą, zakażdym razem, gdy lokata opowiadałaby mi o Syriuszu, miałabym ogromne wyrzutysumienia. Tak samo, jakbym poszła gdziekolwiek z Jamesem. Pocieszałam sięjedynie myślą, że przynajmniej Syriusz nie ma przerąbane u Jamesa i ten wszystkomu wybaczył. Jedyne, z czym będzie musiał się zmierzyć, to odpowiedzialnośćprzed Kate, który chyba w życiu mu (oraz mi) tego nie wybaczy. W sowiarnisiedziałam do późnej nocy, bowiem nie chciałam wrócić do dormitorium, wiedząc,że Kate może jeszcze nie spać. W końcu, gdy zrobiło się bardzo chłodno, a nazegarku była druga godzina, zebrałam się z parapetu i wyszłam, pozostawiającpomieszczenie z sowami puste. Skierowałam się niezbyt szybkim krokiem do wieżyGryfonów. Musiałam wyglądać okropnie, jednak nie dbałam o to. Szłam po prostu,już nawet nie płakałam. Wyszły ze mnie chyba wszystkie łzy, które miałamwypłakać. Jedynie pociągałam co chwila nosem i łkałam co jakiś czas. Po drodzespotkałam jednego z prefektów Slytherinu.
-Coty tutaj robisz Evans? – spytał nieprzyjemnym tonem. Podniosłam na niego wzroki rzuciłam mu obojętne spojrzenie. – Chcesz zarobić szlaban?
-Jarównież jestem prefektem. – odpowiedziałam bezbarwnie. – Więc nie możesz miwlepić żadnej kary.
-Toznikaj stąd, dzisiaj ja tutaj stacjonuję. – warknął. Wzruszyłam ramionami iposzłam dalej. Westchnęłam ciężko i przyspieszyłam trochę kroku. Droga mijałami zdecydowanie za szybko i zanim się obejrzałam, byłam tuż przy obrazie GrubejDamy.
-Nieładnietak chodzić po nocach. – powiedziała srogo. – Gdzie to się było? – spytałazaciekawiona. Spojrzałam na nią. Przyglądała mi się uważnie. Zauważyła chyba,że płakałam (trudno było nie zauważyć).
-PrioriIncantatem. – podałam hasło bez odpowiedzi na jej pytanie. Wpuściła mnie jużbez słowa do środka. Jak się spodziewałam, Pokój Wspólny był całkowicie pusty.Skierowałam się w stronę schodów prowadzących do dormitoriów.
-Lily?– zatrzymałam się na dźwięk swojego imienia, dochodzącego z jednego z foteliprzed kominkiem. Odwróciłam się, a właściciel głosu wstał i podszedł do mnie. –Jak się czujesz? – spytał zatroskany.
-Remus...– szepnęłam i poczułam, że znów zaczynam płakać. On podszedł do mnie i uścisnąłmnie. Wtuliłam się w niego i płakałam, jak dziecko. – Ja n-nie... n-niechcia-aałam, że-żeby tak w-wyszło... – załkałam – T-teraz ani o-on, a-ani onasię do mnie nie... n-nie odzywają...
-Niemów nic. – pogładził mnie po włosach i pozwolił się wypłakać. Gdy udało mi sięopanować łkanie, oderwałam się od niego i wytarłam rękawem oczy. Lunatyk podałmi chusteczkę.
-Dziękuję.– powiedziałam i wzięłam ją od niego, wydmuchując nos i wycierając oczy. – Jaktam Syriusz się trzyma? – spytałam, chcąc odwrócić uwagę ode mnie.
-Śpinieprzytomny. – odparł chłopak. – James siedział przy nim cały czas.
-Jakibył? – spytałam.
-Wściekły.Ale niestety tylko na ciebie. – powiedział, wiedząc, że chodzi mi o Jamesa. –Słuchaj Lily, ja wcale nie uważam, że aż tak bardzo zawiniliście, a już napewno, że to tylko twoja wina. Widzisz, do Rogacza nie dociera, że to równieżwina Syriusza. Broni go, jak nie wiem co.
-Todobrze. – powiedziałam i spróbowałam się uśmiechnąć. – Przynajmniej niedochodzi mi jeszcze myśl, że ich przyjaźń zniszczyłam. – dodałam.
-Lily,jemu przejdzie. Po prostu... – zaciął się i nie potrafił nic więcej powiedzieć.A ja czekałam, jak głupia, aż powie mi coś pokrzepiającego. – W każdym razie,on nie powinien się na ciebie wściekać. W końcu sam się o to prosił, idąc zRachel.
-Remus,doskonale wiesz, że to wszystko moja wina. – westchnęłam. – Nie usprawiedliwiajmnie, sama tego nie robię. – dodałam.
-AleLily, on jest niesprawiedliwy. – oponował spokojnie. – I przesadza. Próbowałemmu przemówić do rozumu, ale nie chce mnie słuchać. – pokręcił głowązrezygnowany.
-Amnie nie chce nawet znać. – powiedziałam smutno i poklepałam go po ramieniu. –Idę spać, dziękuję Remusie. Naprawdę dziękuję ci. Nawet nie wiesz, ile to dlamnie znaczy. – powiedziałam i odwróciłam się w stronę schodów.
-Lily...– odwróciłam się jeszcze do niego i spojrzałam pytająco. – Trzymaj się idobranoc. – powiedział i uśmiechnął się smutno. Pomachałam mu ręką i wspięłamsię po schodach. Do dormitorium wślizgnęłam się bezszelestnie, nie chcąc nikogoobudzić. Nawet nie weszłam do łazienki, tylko weszłam pod kołdrę, zasłoniłamszczelnie wszystkie kotary i skuliłam się pod kołdrą. Nie wiem ile czasuminęło, ale po chwili padłam zmęczona i zasnęłam.


Następnegodnia rano obudziłam się pierwsza, jednak tak bardzo chciałam zostać w łóżku,żeby nie musieć zderzać się z brutalną rzeczywistością. Chciałam leżeć w tymłóżku i dręczyć się myślami i wyrzutami. Wszystko było lepsze od widoku Jamesa,czy Kate, którzy prawdopodobnie nie odezwą się do mnie przez najbliższy rok.Jednak uznałam, że lepiej nie wchodzić im w drogę, więc wstałam najciszej, jak mogłami na palcach powędrowałam do łazienki. Tam szybko umyłam się, zawiązałam włosyw byle jaki kucyk i wyszłam. W dormitorium wciągnęłam na siebie mundurek, nieprzejmując się za bardzo tym, jak go ubieram i czy jest pognieciony, a potemszybko powrzucałam książki do torby, którą zarzuciłam na ramię i chciałamwyjść.
-Ruda?– odwróciłam się w stronę Angeliny, która przebudziła się. – Gdzie byłaśwczoraj? Szukałam cię po całym zamku... czekałam na ciebie, ale zasnęłam. –powiedziała i przyglądała mi się uważnie.
-Wsowiarni. – odpowiedziałam.
-Poczekajna mnie, pójdę z tobą. – poprosiła, a ja przytaknęłam i oparłam się o framugędrzwi. Dziewczyna szybko wstała i pognała do łazienki. Po chwili wyszła z niejkompletnie ubrana i zaczęła się pakować. Wrzucała na szybko podręczniki dotorby, a po niecałej minucie stanęła przede mną gotowa.
-Możemyiść. – oznajmiła i uśmiechnęła się delikatnie. Wyszłyśmy z dormitorium i odrazu poszłyśmy na śniadanie. Dopiero gdzieś w połowie drogi Angelina otwarłausta, żeby coś powiedzieć.
-Rozmawiałamz Kate. – oznajmiła, a ja nawet na nią nie popatrzałam.
-Jateż, o ile to można było nazwać rozmową. – mruknęłam posępnie. – Co cipowiedziała? – spytałam zrezygnowana, chociaż wiedziałam, co ona mogła jejpowiedzieć.
-Żecię nienawidzi, że się nie odezwie do ciebie do końca życia, że jak jej mogłaśtakie coś zrobić. Ogólnie była wściekła. Ale pokłóciłam się z nią o to, bostanęłam w twojej obronie. Ale najbardziej mnie denerwuje fakt, że ona w ogólenie obwinia Syriusza, tylko ciebie. – wiedziałam, że Chuda to mówi po to, abymmogła więcej wiedzieć. I z jednej strony bardzo cieszyłam się, że mam ją poswojej stronie, ale z drugiej, przeze mnie one się pokłóciły. Poza tym, fakt,że twoja najlepsza przyjaciółka cię nienawidzi wcale nie był miły.
-Jamesrównież się obraził tylko na mnie. – powiedziałam cicho. – Do Syriusza nic niema.
-Aledlaczego?! – Angeliny była wyraźnie zbulwersowana tym faktem. – Nie rozumiemtego, dlaczego oni tylko na ciebie zwalają winę? Przecież on też się całował inic z tym nie zrobił! Poza tym i James i ona powinni się najpierw zastanowićnad swoim zachowaniem. Oboje ostro przesadzają.
-Nie,Angela. – przerwałam jej. – Nie przesadzają. Zresztą, nie rozmawiajmy o tym. –powiedziałam i odwróciłam głowę w inną stronę. – Co słychać u ciebie i Jaspera?– spytałam, żeby zmienić temat.
-Ano wiesz, my to raczej nie mamy poważnych problemów. Może czasem sięposprzeczamy o to, czyja ulubiona drużyna jest lepsza, ale tak ogólnie, to jestspokojnie. – uśmiechnęła się.
-Cieszęsię, że przynajmniej tobie się udało. – powiedziałam szczerze. W tym momencieweszliśmy do Wielkiej Sali i usiadłyśmy. Przeleciałam wzrokiem stół zastawionyróżnymi potrawami, ale odkryłam, że wcale nie jestem głodna. Nalałam sobietylko kawy i wpatrywałam się w swój kubek.
-Zjedzcoś. – zachęciła mnie Angela i podsunęła pod nos grzanki. Pokręciłam głową. –Lily nie wygłupiaj się, przecież musisz jeść. Na kolacji też cię wczoraj niebyło. – Chuda tak długo marudziła, że w końcu zmusiłam się do zjedzenia jajkana twardo i bułki. W momencie, gdy zabierałam się za ugryzienia mojej bułki, dosali wkroczyli Huncwoci z Potterem na czele. Black szedł z tyłu, z rękami wkieszeniach, wyraźnie zasępiony. No i chyba nieźle skacowany.
-CześćChuda. – rzucił James i usiadł, całkowicie mnie ignorując. Zabolało, alestarałam się nie przejmować się tym i ugryzłam swoją bułkę i żując ją powoli.
-Cześćdziewczyny. – powiedział Remus. Peter spojrzał zaniepokojony na Pottera, a jakten nic nie powiedział, rzucił krótkie „cześć” i wziął się za jedzenie. Blackstanął przed swoim krzesłem i wpatrywał się we mnie wzrokiem pełnymwspółczucia. Podniosłam głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Przygryzł wargęi kiwnął mi głową, na co uśmiechnęłam się smutno i ochrypłym głosem powitałamsię z chłopakami. Potter odwrócił się w stronę Łapy i podniósł brwi.
-Stary,będziesz tak stał? – spytał Rogacz i roześmiał się. – Siadaj, to krzesło niegryzie. – po jego słowach Łapa usiadł, ale nie wziął nic do ust. – Wiem, że gdyma się kaca, to nie chce się jeść, ale uwierz, że wczoraj zwróciłeś jedzeniechyba z całego tygodnia. Napij się chociaż kawy. – zaproponował mu i bezczekania na jego odpowiedź nalał mu do kubka czarnego napoju.
-Bardziejdręczy mnie kac moralny. – odezwał się Łapa, wpatrując we mnie. Potter spojrzałna niego, potem na sekundę zerknął na mnie. Zrobił lekceważącą minę i prychnął.
-Dajspokój. – rzucił, a Angelina posłała mu wściekłe spojrzenie. Remus spojrzał namnie zaniepokojony. Dopiłam bez słowa swoją kawę i wstałam od stołu.
-Idędo Hagrida. – oznajmiłam Chudej i odeszłam stamtąd. Usłyszałam, jak ktoś siępodnosi i idzie za mną.
-Zarazwracam. – rzucił Syriusz do chłopaków i dogonił mnie.
-Łapo,daj spokój, chyba nie chcesz... – zawołał James, ale przerwał, gdy zobaczył, żeBlack dołącza do mnie. Wyszłam z Wielkiej sali, a on za mną i zatrzymał mnie.
-Lily,wiesz, jak mi głupio... I cholernie przykro, że to tak wyszło. – zaczął,patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem. – Tak bardzo cię przepraszam. – mówiłcicho, trochę ochrypłym tonem. Było widać, że naprawdę jest mu przykro. – Wiem,że ustaliliśmy, że nic im nie powiemy, a ja jak ostatni idiota mu topowiedziałem. Czuję się, jak skończony dupek. Na dodatek wszystko poszło naciebie... Lily, bardzo, bardzo cię przepraszam... Próbowałem wytłumaczyćJamesowi, że powinien być na mnie wściekły, nie na ciebie, ale on nie chcesłuchać. Przepraszam... – uśmiechnęłam się smutno i poklepałam go po ramieniu.
-Syriusz,nie przepraszaj, naprawdę nie masz za co. – odezwałam się. – Nie gniewam się naciebie. Może to lepiej, że się dowiedzieli teraz, a nie później. Cieszę się, żeprzynajmniej James się do ciebie odzywa. Naprawdę. I nie przejmuj się mną. –dodałam.
-AleLily...
-Niema żadnego ale, Syriuszu. – przerwałam mu spokojnie. – Ja naprawdę nie żywię dociebie urazy. Rozumiem, że byłeś pijany i mimo, że mówi się, iż to nie jestusprawiedliwienie, dla mnie jest całkowite. A teraz wybacz, ale muszę iść doHagrida. Dawno tam nie byłam, a do pierwszej lekcji dużo nie zostało mi czasu.– rzekłam, uśmiechnęłam się jeszcze raz, chociaż przychodziło mi to z wielkimtrudem i odwróciłam się na pięcie. Wyszłam na dwór, nie zważając na to, że niemiałam żadnego swetra, ani nic, a na dworze wiało i było zimno. Szybkopokonałam kawałek, który mnie dzielił od chatki gajowego i chwilę późniejzostałam wpuszczona oraz obśliniona przez Smoka.
-CześćHagridzie. – przywitałam się, a olbrzym uśmiechnął się szeroko. – Mam nadzieję,że nie przeszkadzam.
-Wchodź,wchodź. Gdzie tam mi przeszkadzać! – Rubeus ucieszył się i od razu postawiłwodę na herbatę. – Co słychać Lilka, opowiadaj! – zagadnął i usiadł naprzeciwmnie.
-Nicciekawego, naprawdę. – odparłam i uśmiechnęłam się. – Mimo, że jesteśmy na 6roku, to ciągle dają nam w kość zadaniami domowymi, napominając o OWUTEM-ach.
-Ajak tam sprawy z Jamesem? Ostatnio, jak tutaj wpadliście i wypadliście od razu,to myślałem, że mi wiatr rozwieje chałupę, jak zapałki. – roześmiał się, a mizrobiło się smutno. Jednak nie chciałam tego pokazywać.
-Znim, jak z nim. – uśmiechnęłam się lekko. Co prawda z trudem mi to przyszło. –Ale nie jest najgorzej. – dodałam trochę ochrypłym tonem.
-Naświęta wracasz do domu? – spytał i postawił przede mną ogromny kubek gorącejherbaty.
-Samanie wiem. – mruknęłam, przypominając sobie o świętach. – Chciałam zostać wHogwarcie, w końcu to mój przedostatni rok. Ale nie wiem, co zrobię. –rzeczywiście miałam zostać, jednak miała zostać również Kate, a w obecnejsytuacji, która, jak przypuszczam, potrwa jeszcze kilka tygodni, raczej niebyłyby to moje najlepsze święta.
-Agdzie masz Kate? Ta mała bestia w ogóle o mnie chyba zapomniała. – burknął,trochę urażony, jednak po chwili uśmiechnął się dobrotliwie. – Przekaż jej, żenastępnym razem ma przyjść z tobą. Angelina też. Jeszcze jej, cholibka, niepogratulowałem ostatniego meczu. – dodał, a ja w myślach odpowiedziałam mu, żenastępny raz, kiedy rzekomo przyjdę z Kate, może wcale nie nadejść.
-Wieszco Hagrid, ja muszę lecieć, bo za chwilę mam pierwszą lekcję. – oznajmiłam iwstałam, dopijając szybko swoją herbatę. Razem ze mną wstał Smok, który leżałprzy moich nogach. Podrapałam go za uchem i uśmiechnęłam się do olbrzyma. –Dziękuję za herbatę. – dodałam i skierowałam się ku drzwiom.
-Niema za co. – mruknął Rubeus i odwzajemnił uśmiech, otwierając mi drzwi. – Wpadajczęściej, bo za niedługo zapomnisz, jak wygląda stary Hagrid. – dodał, a jaroześmiałam się.
-NigdyHagridzie, nigdy. – powiedziałam i wyszłam, kierując się w stronę zamku. Trochężałowałam, że nie wzięłam przed wyjściem kurtki, bo było strasznie zimno.Szybkim krokiem przeszłam odległość, jaka mi pozostała do szkoły i po chwilibyłam w środku, trzęsąc się z zimna. Od razu skierowałam się w stronę salieliksirów, gdzie mieliśmy pierwszą lekcję. Do dzwonka zostało mało czasu, więcpod klasą zebrali się już praktycznie wszyscy. Rozejrzałam się za kimś, z kimmogłabym stanąć, ale James stał z Rachel, zaraz obok Remusa i Petera, Angelinynie było jeszcze, a Kate rozmawiała na boku z... Syriuszem. Ciekawośćzwyciężyła z wyrzutami sumienia i podeszłam bliżej tak, aby usłyszeć, o czymrozmawiają.
-...zawszystko. Naprawdę przez ten cały incydent, przez ten wybryk Lily...
-Tonie był tylko jej wybryk. JA też brałem w tym udział. – Syriusz przerwał jejstanowczo. – Zrozum to w końcu. – mówił trochę ostro.
-Syriusz,nie obchodzi mnie to! I tak wiem, że to jej wina. – powiedziała stanowczo – Tymiałeś powody, żeby mi to zrobić, jesteś bez winy, szczególnie, że ja cirobiłam cały czas na złość. A ona jest... to znaczy była moją przyjaciółką,najlepszą i nie powinna mi robić takich numerów. – bardzo ciężko było mi tegosłuchać, ale wiedziałam, że ma całkowitą rację. – Zresztą, nie chcę o tymrozmawiać.
-AleKate! – chłopak chyba tracił cierpliwość. – Zrozum to, że jestem tak samowinny, jak ona! Nie mogę tak stać i spokojnie patrzeć, jak wszyscy obwiniacieją, a mi nic nie mówicie, mimo, że wina leży po obu stronach równomiernie izasługujemy na równe traktowanie! Jeśli z nią nie rozmawiasz, to i ze mną!Jeśli mi darujesz i uważasz za niewinnego, to ją też! – nie wiem, jak nazwać touczucie, ale byłam wdzięczna (?) Syriuszowi, że tak walczy o mnie. Jednak zdrugiej strony miałam ochotę tam wejść i mu trzepnąć przez łeb. Ona chce się znim pogodzić (a przynajmniej na to wygląda), a on jej przeszkadza w tym.
-Syriusz,wiem, że chcesz ją usprawiedliwić...
-Nie,wcale nie chcę! – warknął zirytowany. – Wręcz przeciwnie! I ja i ona zrobiliśmycoś głupiego, co nie było fair ani wobec Jamesa, ani wobec ciebie. Jednakdenerwuje mnie fakt, że tylko jej się za to obrywa! Sama się nie całowała! – onwręcz krzyczał. Wszyscy wokół, zaczęli z ciekawością przyglądać się tej scenie.
-Syriuszu,uspokój się, proszę, ludzie patrzą. – powiedziała łagodnie.
-Wiesz,gdzie mam ludzi? – spytał przez zaciśnięte zęby.
-Chybawolę nie wiedzieć. – mruknęła dziewczyna. Podniosła głowę i spojrzała mu woczy. – Syriusz, ja naprawdę chciałabym, już bez żadnych gierek, być z tobą.Wybaczyłam ci już dawno to, co zrobiłeś i chciałabym, żebyś to samo uczyniłwobec mnie. Zrozumiałam w końcu, że nie musisz mi niczego udowadniać. Wiem, żeci na mnie zależy tak, jak mi tobie. – Black słuchał jej i pod wpływem tychsłów, uspokoił się trochę. – I ten incydent z Evans, naprawdę miałeś pełneprawo, rozumiem to...
-Aona nie miała prawa? – spytał, przerywając jej. – Ona jest ta zła, a ja jestemaniołem, który może wszystko zro...
-Syriusz,ja cię kocham! – dziewczyna przerwała mu rozpaczliwym tonem, a on zastygł zotwartymi ustami i patrzył na nią zszokowany. Nie potrafił wykrztusić ani słowa,tylko patrzył na nią czarnymi oczami. – Przez te wszystkie miesiące niepotrafiłam o tobie zapomnieć. Szukałam kogoś w zamian, chciałam się od ciebieuwolnić. Ale nie potrafię. Wiem, że zawsze będę myślała o tobie. Jedynymsposobem, który mógłby sprawić, że się odkocham jest wyjechanie gdzieś daleko,gdzie ciebie nie będzie, gdzie nigdy nie byłeś i gdzie nigdy nie będziesz. Aleja tego nie chcę. Wiem, że będziemy się często krzywdzili, ale to jest częśćnaszego wspólnego istnienia. Może to brzmi, jak wyznania głupiejszesnastolatki, która bredzi głupoty i naczytała się za dużo romansów. Może ibłaźnię się przed tobą i innymi z takimi wyznaniami, bo co mogę wiedzieć omiłości? Wiem tyle, że coś nie pozwalało mi o tobie zapomnieć, mimo wszelkichprób. I wiem, że nigdy w życiu do nikogo się tak nie przywiązałam i nie czułamczegoś takiego, co spokojnie mogę nazwać miłością. Próbowałam od tego uciekać,gdy zdałam sobie sprawę, że przywiązuję się do ciebie. To właśnie dlatego ztobą zerwałam pierwszy raz. Nie znałam tego uczucia, że zależy ci na kimś, żeczujesz do niego coś więcej, niż tylko chęć zabawy. Przez cały czas, odkąd mnierzuciłeś, chciałam się od ciebie uwolnić, ale sam widzisz, jak mi to szło. Tobyła tylko gra, a ja już nie chcę żadnych gier. Mam tego dość, męczy mnie to iwiem, że jedynym sposobem jest to, żeby z tobą być. Nie oczekuję, że równieżwyznasz mi miłość, po prostu bądź. – wszystko to wyrzuciła jednym tchem, a pojej policzkach popłynęły pojedyncze łzy. Patrzyła na niego, oczekując, cozrobi. Łapa otrząsnął się z szoku, chwycił jej twarz w dłonie i pocałowałkrótko. Oderwał się od niej i popatrzył z czułością.
-Nawetnie wiesz, ile czekałem na te słowa. – odezwał się i znowu ją pocałował. Onanajpierw stała nieruchomo, a potem objęła go rękami i oddała pocałunek.Uśmiechnęłam się na ten widok. W tym momencie nie czułam nawet dołującegosmutku, który towarzyszył mi od wczoraj. Cieszyłam się, że nareszcie, po tylumiesiącach bezsensownej ucieczki przed sobą, udało im się.
-Trochędołujące to, że cała sytuacja obróciła się przeciwko tobie, a Syriusz wyszedłcało, a nawet jest w lepszej sytuacji, niż był przed waszą schadzką. –usłyszałam obok siebie głos Remusa. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłamsmutno.
-Trudno.– powiedziałam cicho – Cieszę się, że jemu wszystko się naprawiło. Cieszę się,że chociaż raz nie musi o coś walczyć, tylko dostaje to, całkowicie zasłużenie.– dodałam, a on również uśmiechnął się.
-Prawda,ale ty nie powinnaś tak obrywać za to wszystko. W końcu nie byłaś sama wtedy inie sama zawiniłaś.
-Lunatyku,daj już spokój. – odparłam. – Mam to, na co zasłużyłam. Sama się o to prosiłam,więc sama będę to znosić. Mogłam pomyśleć o konsekwencjach moich decyzji.Przynajmniej raz na zawsze zapamiętam, że najpierw się myśli, a potem robi. Nieodwrotnie.
-Przykromi, naprawdę. – powiedział i poklepał mnie po ramieniu. Potem zabrzmiałdzwonek, więc z ciężkim westchnięciem weszłam do sali, odprowadzana wściekłymspojrzeniem Jamesa i Kate, współczującym Remusa i Angeliny, cierpiącymSeverusa, nienawistnym kilku Ślizgonów, miłym Rachel, obojętnym Krukonów iPuchonów, sympatycznym Cassie i Laury oraz przepraszającym Łapy.


Całaszkoła zawrzała od plotek po pamiętnej przerwie przed eliksirami, gdy doszło dodefinitywnego pogodzenia się Łapy i Czarnej. Wymyślano różne teoriewyjaśniające, co doprowadziło do tak długo wyczekiwanego powrotu ich, jakopary. Jedni mówili o eliksirze użytym przez jednego z nich, inni twierdzili, żeto kolejna ich gierka, jeszcze inni, że to zakład. Jakimś dziwnym cudem niktnie pomyślał o tym, że oni po prostu się kochają i są ze sobą szczęśliwi.Oczywiście po dwójce zainteresowanych wszystkie plotki spływały, jakby byliotoczeni jakimś specjalnym kloszem. Jeśli chodzi o Jamesa, nie powiedziałRachel nic o całej sytuacji, co wnioskowałam patrząc na stosunek nowej do mnie.Nadal była naprawdę miła i sympatyczna. Zwierzała mi się ze swoich rozterek,które głównie dotyczyły osoby Jamesa. Znosiłam wszystko cierpliwie i zakładałammaskę, która doskonale ukrywała, jak bardzo mnie to boli, że pierwszy raz się znim całowała, że była z nim na romantycznym spacerze, czy, że dał jej jakiśprezent. Angelina patrzyła na to wszystko całkowicie sceptycznie i dogryzałaczęsto Rachel, wprawiając ją w zakłopotanie. Sama Kate i Potter traktowali mniejak powietrze, co bolało jeszcze bardziej, niż jakby mieli mi dogryzać iwyzywać. Co jakiś czas Angelina wszczynała o to awanturę, próbując skłonićlokatą do zmiany stosunku. Wiedziałam, że Lunatyk i Łapa próbują przemówić do rozsądkuRogaczowi, a Łapa również Kate. Syriusz wielokrotnie ze mną rozmawiał i zakażdym razem przepraszał za to, jak to wyszło, a w ramach rzekomej rekompensatypróbował nakłonić obrażoną dwójkę, żeby zaczęli ze mną rozmawiać. Oczywiście iJames i Kate byli głusi na argumenty i cały czas udawali, że nie istnieje ktośtaki, jak Lily Evans. Był to naprawdę ciężki dla mnie okres, szczególnie, żewiedziałam, iż to wszystko moja wina i nie miałam się nawet jak bronić.Cholerna bezsilność i bezradność wobec mojej sytuacji jeszcze bardziejwprawiała mnie w przygnębienie i sprawiała, że nie miałam na nic ochoty. Mojeżycie polegało na uczęszczaniu na lekcje, a potem odrabianiu prac domowych,czytaniu książek, uczeniu się i wypełnianiu obowiązków prefekta. Za każdym razem,gdy mieliśmy z Remusem dyżur nocny, ten wałkował temat tej sprawy inieświadomie rozdrapywał wszystko na nowo. Pozwalałam mu mówić, spierając sięjedynie o to, że to wszystko i tak była moja wina, więc nie widzę nic złego wzachowaniu tamtej dwójki. To samo tyczyło się Angeliny, która latała to domnie, to do Pottera i Bridge, próbując wpłynąć na ich decyzję, oraz na mojemyślenie. Wszystko to było strasznie męczące, ale znosiłam to bez słowa. Muszęprzyznać, że uśmiech na moich ustach pojawiał się bardzo rzadko. Patrząc dolustra, widziałam, jak to wszystko się na mnie odbija. Moja twarz straciła swójnaturalny koloryt, przybierając szarawy odcień. Pod wpływem wielunieprzespanych nocy, podczas których rozmyślałam o wszystkim, zrobiły mi sięstraszne sińce pod oczami, a same oczy wyrażały głęboki smutek. Zresztą, jakmiałam się czuć, gdy straciłam najlepszą przyjaciółkę oraz chłopaka, na którymbardzo mi zależało. Nawet nie wiedziałam, że strata ich obojga, mogła być takbolesna. A najbardziej bolała mnie sytuacja z Kate. Myślałam, że nasza przyjaźńjest niezniszczalna, ale przekroczyłam granicę, za co przyszło mi płacić.Przestałam chodzić na posiłki, a jadłam to, co Angelina w trosce o mnie,przynosiła mi ze śniadania. Nie wiem, czy gdyby nie ona, nie przestałabym jeść.Nie chodziło o to, żeby się zagłodzić specjalnie. Po prostu nie odczuwałamgłosu. Zawsze tak miałam, gdy byłam przygnębiona. Skutki tego, że nie chciałomi się jeść były oczywiste i do przewidzenia. Schudłam dość sporo i niektóreubrania były za luźne. Ale oprócz utraty wagi, brakowało mi witamin, co właśnieodbijało się w kolorze mojej skóry, sprzyjało wypadaniu włosów i ogólnemuuczuciu zmęczenia i znużenia, które mi towarzyszyły. Wszystko, co kiedyśsprawiało mi przyjemność i radość, teraz nie miały większego znaczenia. Może ito wszystko było głupie, ale strata szczególnie Kate okazała się bardzobolesnym faktem. Teraz powiedzenie „dopiero, gdy kogoś stracisz, naprawdęprzekonasz się, jak bardzo był ci potrzebny” nabierało głębszego sensu. Jeślichodzi o kontakty z Syriuszem, starałam się go unikać ani nie wdawać się z nimw dyskusje, bo wiedziałam, że przez to Kate może być wściekła i mogą siępokłócić. A nie chciałam się stać kolejny raz powodem do takich sytuacji. Łapaw ten sam dzień, gdy wrócił do Czarnej, oznajmił wszem i wobec, że nie mazamiaru ze mną zrywać kontaktu, czy zmieniać coś między nami, więc wielokrotniezaczepiał mnie, nawiązywał rozmowę i próbował wskórać coś w sprawie między mną,a Kate i Jamesem. Ja nie chciałam, żeby to robił, więc unikałam go, jak ognia,za każdym razem wymigując się od rozmowy z nim. Próbowałam też niejednokrotnieprzekonać go, żeby przestał walczyć o moje relacje z tamtą dwójką, jednak onrównież uparcie cały czas drążył ten temat. W takim nastroju minął całylistopad. Pogoda zdawała się odzwierciedlać moje samopoczucie, bo cały czasbyło zimno, wiał wiatr, padał deszcz, szybko robiło się ciemno, a słońce anirazu nie miało okazji, żeby się pokazać. Wraz z początkiem grudnia, nadszedłśnieg. I właśnie tego dnia, gdy rano obudziwszy się i spojrzawszy przez okno,zauważyłam obecność białego puchu, pokrywającego całe otoczenia, na mojejtwarzy zakwitł pierwszy, szczery i radosny uśmiech od pewnego czasu. Kochałamzimę i kochałam śnieg, więc naturalny uśmiech sam się pojawił. Po raz pierwszyod miesiąca poczułam się lepiej i wskaźnik humoru podskoczył trochę. Usiadłamna parapecie i wpatrywałam się w wirujące płatki śniegu, które opadały na białejuż błonia. Wszystkie drzewa w zakazanym lesie były oszronione i ozdobioneprzed biały puch. Chatka Hagrida wyglądała jak rodem z kartki świątecznej iprzypominała piernik, pokryty lukrem. Na błoniach było tak biało, że wyraźniebyłoby widać każdą, nawet najmniejszą postać. Chyba, że byłaby ubrana na biało.Jezioro było całe zamarznięte, tworząc gładką taflę. Postanowiłam, że przejdęsię, więc szybko ubrałam się i umyłam w łazience, związałam włosy iprzyodziałam gruby sweter, płaszcz, rękawiczki, szalik i czapkę. Schowałamróżdżkę do kieszeni płaszcza i wyszłam z dormitorium, kierując się ku wyjściu zwieży. Jako, że była sobota, wiedziałam, że mam dużo czasu dla siebie. Była 8,więc nikt normalny o tej porze w sobotę nie wychodził z ciepłego łóżka, co tymsamym zapewniało mi samotność, do której ostatnio przywykłam. Bardzo szybkoznalazłam się na dworze. Schody prowadzące do drzwi głównych były przysypaneśniegiem. Nie wiedziałam, że pod spodem jest lód, więc pewnie postawiłam nogęna pierwszym stopniu i przeniosłam ciężar ciała na tę nogę. Poczułam, jak tracęrównowagę i wywinęłam orła, spadając ze schodów. Przez chwilę nie ruszałam się,czując, jak każda kość mnie boli, jednak po chwili... roześmiałam się. Śmiałamsię z samej siebie, leżąc w śniegu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu śmiałamsię serdecznie i bez wyrzutów sumienia. Podniosłam się i pobiegłam w stronęjeziora. Śnieg wesoło skrzypiał pod moimi nogami. Tam rzuciłam się w śnieg itarzałam przez chwilę, po czym ułożyłam się wygodnie, cała oblepiona białympuchem i podłożyłam sobie dłonie pod głowę, patrząc w niebo z uśmiechem. Odmałego kochałam śnieg i zimę i każdego roku z utęsknieniem czekałam, aż zobaczęw oknie padające płatki. I właśnie owe płatki, w różnorodnych, pięknychkształtach, w tym momencie padały mi na twarz, po czym topniały pod wpływemzetknięcia się z ciepłem rozgrzanych policzków. Wpatrywałam się w niebo, którepierwszy raz od kilku tygodni było pogodne. Białe chmury leniwie sunęły po nim,a słońce delikatnie prześwitywało przez białe kłęby. Mróz jednak trzymał iszczypał w nos oraz uszy, co nie przeszkadzało mi ani trochę. Wzięłam głębokioddech, a w nozdrzach poczułam ostry zapach zimy. Usiadłam i wzięłam w dłonietrochę śniegu, po czy rozsypałam go nad sobą, zamykając oczy i wystawiająctwarz tak, że wszystko spadło na nią. Wzięłam trochę czystego śniegu izgniotłam w jedną, zbitą, malutką kulkę, po czym zjadłam ją. Roześmiałam sięsama do siebie, bo zapomniałam już, jak dobry jest śnieg. Chyba każdy, aprzynajmniej w mojej okolicy, jako dziecko jadł śnieg. Był to jeden z symboli mojegodzieciństwa, gdy jako dzieciaki siedzieliśmy na placu zabaw zasypanym śniegiemi jedliśmy śnieg. Mama strasznie mnie i Petunię za to ganiła i straszyła, żebędziemy chore. Długo jeszcze siedziałam w śniegu, tarzałam się, kładłam,siadałam, rzucałam i wyprawiałam różne rzeczy z tym białym puchem, ażstwierdziłam, że... jestem strasznie głodna. Wstałam więc i skierowałam się dozamku radosnym krokiem, po drodze okręcając się kilkakrotnie wokół własnej osi.Doszłam do schodków, na które wbiegłam, zapominając o lodzie. Po raz drugidzisiaj wywinęłam niezłego orła i znów leżałam w śniegu, zdezorientowana. Iznowuż, jak wcześniej, roześmiałam się z własnego wypadku. Szybko pozbierałamsię z ziemi i ostrożnie wspięłam się na szczyt schodków. Pchnęłam drzwi wyjściowei weszłam do środka, gdzie uderzyła mnie fala ciepła. Ludzie schodzili naśniadanie i patrzyli na mnie zdziwieni. Ja jednak nie przejęłam się tym, tylkościągnęłam czapkę i rękawiczki, otrzepałam się ze śniegu i powędrowałam doWielkiej Sali (gdzie tak w sumie nie było mnie od początku listopada).Otworzyłam drzwi i raźnym krokiem poszłam w stronę siedzącej już tam Angeliny.Usiadłam obok niej i ściągnęłam płaszcz, sprawiając, że ta otworzyła usta zezdziwienia.
-Cześć.– rzuciłam wesoło do wszystkich i uśmiechnęłam się. Kate i James ukradkowospojrzeli na mnie zaciekawieni moim dobrym humorem. Remus pokręcił głową zuśmiechem, a Łapa posłał mi sympatyczne spojrzenie.
-CześćLily. – pierwszy odezwał się Peter, co sprawiło, że wszyscy skierowali na niegozdziwiony wzrok. A ja pomachałam mu wesoło.
-CześćLiluś. – druga ocknęła się Rachel, która uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Jaktam noc minęła? Dobrze się spało? – zagadnęłam ją. Potter rzucił mi dziwnespojrzenie, którego nie mogłam w ogóle zakwalifikować. Pocieszałam się myślą,że przynajmniej mnie widzi.
-Adziękuję, dobrze. – powiedziała, ziewając. – Chociaż przez pewnego osobnikaposzłam późno spać. – dodała, szczerząc zęby do Rogacza. Na sekundę uśmiech mizrzedł, ale potem szybko powrócił na usta.
-Maszszczęście, że dzisiaj sobota. – odparłam, udając niezrażoną i nakładając sobiena talerz kiełbaski.
-Lilyty jesz. – wykrztusiła z siebie Angelina. Spojrzałam na nią i roześmiałam się,widząc jej zdziwioną minę.
-Owszem,jem, jak każdy człowiek. – odpowiedziałam i ugryzłam swoje jedzenie.
-Ijesteś na posiłku pierwszy raz od...
-Tak,wiem. – przerwałam jej, zanim zdążyła wypowiedzieć dalszą część zdania. Wszyscyprzyglądali nam się z zaciekawieniem. Nawet dwójka obrażonych. – Skoro ci totak bardzo przeszkadza, mogę sobie iść trochę dalej. – powiedziałam i pokazałamjej język.
-Nie,nie! – zaprzeczyła gwałtownie. – Ja tylko... a, nieważne. – uśmiechnęła się domnie i spowrotem zaczęła jeść swoją bułkę. Czułam na sobie uważne spojrzenieLunia i Łapy oraz ukradkowe Rogacza i Czarnej, jednak starałam się tym nieprzejmować. Chwilę później do sali wleciała chmara sów. Przede mną wylądowałasowa moich rodziców oraz sowa z „Prorokiem Codziennym”. Odwiązałam obieprzesyłki. Sowa z gazetą odleciała natychmiast, natomiast sowa rodziców porwałaze stołu kawałek szynki i pożerała ją. Pogłaskałam zwierzę i kazałam odleciećodpocząć, co ptak zrobił wręcz z przyjemnością. Otworzyłam kopertę iprzeczytałam list, w którym mama pyta, czy przyjeżdżam na święta. Przekalkulowałamw myślach moją obecną sytuację i zdecydowałam, że nie zostanę w Hogwarcie, bopo prostu nie mam po co. Potem wzięłam do ręki dziennik i zaczęłam czytać.Żadnych ataków, żadnych alarmów, żadnych przykrych wiadomości. Wydawało mi sięto dziwne, bowiem od początku roku szkolnego, gdy zginęła Jennifer z naszegodormitorium, nie było żadnego ataku. Z jednej strony dobrze, ale z drugiejwiedziałam, że wcale nie wynika to z faktu, że Ministerstwo opanowało sytuację.Miałam bardzo złe przeczucia, że to jest po prostu cisza przed burzą. Szybkodokończyłam swoje śniadanie, po czym wstałam od stołu i pozbierałam swojerzeczy. Angelina, widząc, że wstaję, również skończyła jeść i ruszyła za mną.Ledwo znaleźliśmy się poza Wielką Salą, a ta zrównała krok ze mną i jużotwierała usta, żeby coś powiedzieć.
-Spadłśnieg. – powiedziałam, nie dając jej dojść do słowa.
-Co?– spytała, zbita z tropu.
-Odpowiadamna pytanie, które chciałaś zadać. – wytłumaczyłam jej. Dziewczyna potrzebowałatrochę czasu, żeby skapnąć się, o co mi chodzi. Po chwili na jej twarzypojawiło się zrozumienie.
-Ichcesz mi powiedzieć, że przez cały miesiąc miałaś depresję, z której próbowałycię wyciągnąć trzy osoby, by głupie, białe coś naprawiło twój humor w przeciągujednej sekundy? – zapytała powątpiewającym tonem. Pokiwałam twierdząco głową. –Ruda ty mnie kiedyś wykończysz. – mruknęła, a ja roześmiałam się.
-Jakwolisz, mogę spowrotem się zdołować. – odpowiedziałam, pokazując jej język. –Wystarczy, że sprawisz, iż śnieg zniknie. – dodałam i roześmiałam się.
-Nigdyw życiu! – zaperzyła się. – Jakbym mogła, to bym go jeszcze do zamkusprowadziła. – wyszczerzyła zęby, a ja pomyślałam, że jednak ona naprawdę jestzłotem dla mnie.
-Chuda,dziękuję ci, że wspierałaś i wspierasz mnie. – powiedziałam już poważnie. –Naprawdę dziękuję ci za to. Wiem, że mam w tobie oparcie i... kocham cię,dziewczyno. – dodałam, a ona przytuliła mnie do siebie.
-Odczego są przyjaciele? – roześmiała się cicho. – Ja też tobie dziękuję. – dodałapo chwili poważnie. – I wiesz co, mam pomysł. – oznajmiła i oderwała się,patrząc na mnie. W jej oczach widać było wesołe iskierki. Spojrzałam na niąpytająco. – Jeśli jest coś, co poprawi ci jeszcze bardziej humor, to sprawmy,żeby ci się usta nie zamykały. – wyszczerzyła zęby, a ja powoli podejrzewałam,co jej chodzi po głowie.
-Chceszto zrobić teraz i tutaj? – spytałam zdziwiona, a na jej usta wpełzł uśmiech,a’la Huncwot. – A znasz jakieś zaklęcie?
-Aod czego mam ciebie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Roześmiałam sięserdecznie, po czym wyciągnęłam różdżkę.
-Maszszczęście, że to lubię, bo inaczej musiałybyśmy szukać w książkach. –mruknęłam, jednak uśmiechnęłam się pod nosem. Wymruczałam zaklęcie, o którymniedawno czytałam. Jednak coś poszło nie tak, bo zamiast, jak pisało w książce,padającego delikatnie śniegu, pojawiła się wręcz burza śnieżna. Wszędziewirował śnieg i wiał przeraźliwie zimny i mocny wiatr.
-Lily,coś ty zrobiła?! – krzyknęła moja przyjaciółka, ale ledwo ją dosłyszałam wśródgwizdu wiatru.
-Chybaprzekręciłam formułkę! – wrzasnęłam w odpowiedzi i wyszczerzyłam zęby. Nakorytarzu i w całym zamku panował istny chaos. Wszyscy latali, dygocząc z zimnai próbując się schować przed wichurą. Po kilku minutach, śniegu było po kolana.Zaczęłyśmy z Angeliną zmierzać w kierunku, jak nam się wydawało, wieżyGryfonów, jednak przez gęsty śnieg nie było nic widać. Gdy mocny podmuch wiatruprzewrócił nas, sprawiając, że wpadłyśmy po same uszy do zaspy, nie wytrzymałami roześmiałam się głośno.
-Wariatka!– krzyknęła Angelina, ale również roześmiała się.
-Ktotutaj jest? – usłyszeliśmy jakiś przerażony, męski głos. – Co się dzieje?
-Halo!– krzyknęłam w kierunku głosu – Tutaj jesteśmy! – wykopałam się z zaspy izobaczyłam zarys chłopaka, zmierzającego w naszą stronę. Bardzo trudno było iśćw tej wichurze, na dodatek nikt nie był przygotowany na atak śnieżny w zamku,więc wszyscy wręcz umierali z zimna. A z tego, co wywnioskowałam, w calutkimzamku nie było pomieszczenia bez śniegu.
-Kimjesteście? – spytał chłopak, którego głos był mi dziwnie znajomy. Padającyśnieg był tak gęsty, że nie mogłam dostrzec jego twarzy, mimo, że stał zaraznaprzeciw mnie.
-LilyEvans i Angelina McKinnon! – poinformowałam go. Odpowiedziała mi cisza. – Aty?!
-Lily?!
-Ktomówi?!
-Craig!Craig Davies! – no tak. Rzeczywiście to był jego głos. Chuda stanęłaobok mnie, cała w śniegu, trzęsąc się, jak osika. Rzuciłam jej mój płaszcz, ata złapała go szybko i wciągnęła na siebie. – Nie wiecie, gdzie jesteśmy?! Ikto to zrobił?! – spytał, a ja roześmiałam się.
-Niewiemy! – odkrzyknęłam, złapałam Chudą za rękę i zaczęłam ciągnąć w stronę,gdzie wydawało mi się, że jest nasz Pokój Wspólny. Ominęłyśmy Craiga i powoliporuszałyśmy się naprzód. Baaaaaaardzo powoli. Nie mogłam powstrzymać śmiechu,którym wybuchałam co chwila.
-Lilyto nie jest śmieszne! – upominała mnie co chwila szatynka, ale sama śmiała się,jak wariatka. Nie wiem jakim cudem dotarłyśmy do wieży Gryffindoru, ale tamwcale nie było lepiej. Spod śniegu nie było widać żadnych mebli i co chwila nacoś wpadałyśmy. W pewnym momencie obie upadłyśmy, potykając się o coś. Śniegubyło tak dużo, że zakopał nas całe i zanim odkopałyśmy się, minęło kilkadobrych chwil. Nagle, śnieg i wichura ustały, jedynie napadany biały puchpozostał. Spojrzałyśmy na siebie i znowu wybuchłyśmy śmiechem. Cisza, jakapanowała po zakończeniu burzy, wręcz piszczała w uszach.


-POTTER! BLACK! LUPIN! PETTIGREW! – wrzaskMcGonagall, która przedzierała się przez zaspy śniegu, torując sobie drogęzaklęciem, słychać było chyba w całym Hogsmeade. Huncwoci spojrzeli po sobiezaskoczeni. – MACIE SZLABAN DO KOŃCA 7 KLASY! – jej wściekłość sięgała zenitu,a czwórka banitów stała i patrzyła na nią zaszokowana. W końcu byli niewinni.
-Ale...– zaczął Potter.
-NIECHCĘ SŁUCHAĆ TWOICH GŁUPICH TŁUMACZEŃ POTTER! TO WCALE NIE BYŁO ZABAWNE! – zoczu nauczycielki zostały tak malutkie szparki, że zastanawiałam się, czy onacokolwiek widzi. Wyglądała dość zabawnie, cała oblepiona białym puchem, zrozwichrzonymi włosami i przekrzywionymi okularami. Wyglądała trochę, jakwariatka, szczególnie gdy nie panowała nad furią, która ją ogarnęła.
-Owszem,to było zabawne pani profesor, ale muszę oznajmić, że to naprawdę nie my. –powiedział szybko Syriusz. McGonagall wzięła głęboki wdech i ze świstemwypuściła powietrze.
-Naprawdę,słowo Huncwota, pani profesor! – James skorzystał z okazji, że profesorkazamilkła na chwilę.
-Imyślicie, że po ponad 5 latach waszego pobytu w Hogwarcie... – zaczęła,starając się brzmieć spokojnie, jednak coraz gorzej jej to wychodziło. -...jestem skłonna uwierzyć, ŻE TO NIE WY ZROBILIŚCIE TEN BAŁAGAN?! – pod konieczdania nie wytrzymała i znów wrzeszczała.
-Alepani pro...
-BLACKJESTEŚ BEZCZELNY! GRYFFIN...
-Alepani profesor to naprawdę nie oni. – wystąpiłam z tłumu na środek SaliWejściowej, przerywając nauczycielce. Wszyscy skierowali swoje spojrzenia namnie, zastanawiając się pewnie, co ja robię.
-Tokto to niby zrobił? – spytała, troszkę ogłupiała zaistniałą sytuacją.
-Ja.– odpowiedziałam, sprawiając, że wszyscy wybałuszyli na mnie oczy.
-Ija. – z tłumu wystąpiła Angelina i stanęła obok mnie.
-Co...– McGonagall zatkało i miała taki wyraz twarzy, że ledwo powstrzymywałam się odparsknięcia śmiechem. – Evans? McKinnon? – spytała głupio, nie wiedząc, copowiedzieć. – Ja... Gryffindor traci po 30 punktów za każdą. Macie szlaban, doodwołania. – powiedziała, wcale nie krzycząc i odeszła będąc w totalnym szoku,mrucząc pod nosem coś z niedowierzaniem. Ledwo znikła, a obie wybuchłyśmyśmiechem i przybiłyśmy piątkę.
-Hej!To niesprawiedliwe! – oburzył się Syriusz i podszedł do nas. – My byśmyzarobili minus 50 od każdego i darłaby się przez co najmniej godzinę! –roześmiał się i poklepał nas po plecach. – Tak na marginesie, dobra robota.Będziemy musieli się nieźle postarać, żeby przebić ten dowcip. – wyszczerzyłzęby, a ja uśmiechnęłam się. Gdzieś w tłumie dostrzegłam niebieskie oczy Katewbijające we mnie wzrok.
-WieszŁapo, to był czysty przypadek. Miało popadać trochę śniegu dla ozdoby, a wyszłaburza śnieżna. – wytłumaczyłam – Przekręciłam zaklęcie. – dodałam, a onroześmiał się.
-OjEvans, Evans. – pokręcił głową z politowaniem i zmierzwił mi włosy. – Cieszę się,że już się lepiej czujesz. – szepnął mi do ucha, uśmiechnął się i odszedł dopozostałych Huncwotów. Remus podniósł kciuk do góry i cała czwórka poszła pooblodzonych schodach do góry. Kate zmierzyła mnie pogardliwym spojrzeniem, odwróciłasię na pięcie i odeszła dumnym krokiem. Wzruszyłam ramionami, a Chuda poklepałamnie pocieszająco po plecach i odeszłyśmy razem w przeciwną stronę, torującsobie drogę zaklęciem ogrzewającym. Dobry humor mnie nie opuszczał, jednak wśrodku dręczyła mnie myśl, ile jeszcze potrwa ta cała sytuacja z Rogaczem iKate.

Komentarze

  1. Czyżbym była pierwsza?! Notka kapitalna:)Szkoda mi Lily:(A myślałam, że jak Syriusz wytrzeźwieje, to James się na niego obrazi...no no no...zaskoczyłaś mnie... Ta Rachel mnie jakoś irytuje...nie lubie jej... Z tą burzą śnieżną to kapitalne było:)Śmiałam się przez dłuższy czas:)))))) Czekam na następną:*Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Black Butterfly30 stycznia 2011 15:34

    Wynajmijmy Lilkę na cały tydzień do szkoły, niech też pomyli zaklęcie i zasypie całą szkołę. :D < 3Ciesze się, że Lilka wraca do normalnego stanu, szczerze to Kate i Rogaś mnie wkurzyili, bo nie tylko Lily jest winna, ale i Łapcia, a Oni mają to w d*pie i Kate jakby nigdy nic jest sobie z Syriuszem. Dobrze, że chociaż Angelina, Luniek no i Łapa są z Lilką.Black chce więcej! ;c [kochaj-lub-nienawidz]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co bardziej mnie irytuje - fakt, że to Lily najbardziej się obrywa czy fakt, że ona nie robi nic, by się bronić.Dziwny jest jej tok rozumowania, naprawdę ale dobrze chociaż, że Syriusz wyszedł z tego nijako obronną ręką i stara się ją za wszelką cenę bronić. James i Kate, to idioci. Słowo. Tak sobie teraz myślę, że to na Lily skupiło się wszelkie zło, bo ona była... Ta lepsza niż Syriusz, jednak. Wszyscy są przyzwyczajeni jakoś do tego, że Black przebiera w dziewczynach i nie potrzebuje - przepraszam, nie potrzebował - zaangażowania do tego, by się z jakaś po obściskiwać. Lily z kolei przecież nie dawała się pocałować byle komu więc... może jest to postrzegane jako fakt, że jednak coś do Łapy czuje? I to tu tkwi szczegół? Ni mniej jednak, nie powinni tak kategorycznie się obrażać. Śnieg, kurczę, chcę śniegu! Tak jak oni! Daruj, że tak krótko ale czeka mnie jeszcze wiele rodzin do opisania i nauczenia więc...

    OdpowiedzUsuń
  4. nawet nie wiesz jak duzy usmiech zawital na mojej buzi, gdy czytalam poczatek !;d dziekuje Ci. wiesz, ze strasznie widac to iz pisalas notke w nocy ?;] ale mimo wszystko pobilas wszystkich xd cos mi sie zdaje, ze james niedlugo przebaczy Lil. gorzej bede z nieszczesna Kate. ale bedzie dobrze. to wiem na miliard procent. i pojawilo sie cos nowego : lily uwielbia zime ;)) opisy nie banalne, cudne, wyjatkowe, ale (do jasnej cholery !) gdzie milosc. Ja uwielbiam ta twoja "mode na sukces" a tutaj co? nic, zero z mody na sukces. pamietaj, ze ja oczekuje happy endu. ps: mam nadzieje, ze milo ci sie spalo przed komputerem ;)) a i .. CZY TY WCZORAJ NIE CHCIALAS MNIE ZABIC ? teraz to mi jest glupio, ale zarazem czuje sie zaszczycona ;)) Dziekuje ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisałam wcześniej, że cieszę się, że James nie jest zły na Syriusza... Ok, ale, że NIKT nie jest zły na Syriusza? Ktoś powinien, co by mu się nie poprzewracało w głowie. ;) Poza tym cieszę się, że udało mi się przewidzieć powrót Remusa, tęskniłam za nim. I jeszcze jedna rzecz, o której pisałam wcześniej: "miłostki nie powinny przekreślać przyjaźni" - Kate powinna sobie to wziąć do serca. Podejrzewam, że w końcu pogodzi się z Lily, ale to trochę przykre, że damsko-damska przyjaźń przegrywa z męsko-męską, jeśli wiesz co mam na myśli. ;) Lily w końcu wyrwała się z letargu, może w końcu zrobi coś, żeby udowodnić Jamesowi, że jej zależy. Czekam na to z utęsknieniem. ;)Podoba mi się to, że miała na tyle odwagi, aby przyznać, że to ona zasypała szkołę. Nie każdy ją ma. Jeśli chodzi o Kate i Syriusza, choć nie lubię tej dziewczyny, to mam nadzieję, że w końcu wszystko będzie normalnie. Dopóki Regulus się nie dowie... Och, nie chcesz wiedzieć, jak dramatyczny scenariusz narodził się właśnie w mojej głowie... ;) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeee :D nieźle się uśmiała ze skutków zaklęcia Rudej :D i wiesz co? moment, w którym Łapa i Lunio jej gratulowali promieniuje pozytywną energią! ;))Ogólnie cała notka taka jest [mimo sytuacji Lily i nastawienia Bridge i Pottera], za co ci dziękuję, bo poprawiłaś mi humor ;ddCzekam na next! ;*Pozdrawiam, Liria26

    OdpowiedzUsuń
  7. Notka super chociaż jej początek wprowadził mnie w stan lekkiego odrętwienia. Te straszne uczucia, które przypisywałaś naszej Evansównie były tak "ułożone" że z łatwością odbiły się na moim samopoczuciu. Zauważyłam także że w Twoim pisaniu istnieje jakiś taki...dar. Potrafisz z łatwością przekazać uczucia bohaterów na samopoczucie czytelników. Gdy Lily jest wesoła ja też taka jestem, gdy jest smutna odczuwam zupełnie to samo. Niektórzy starają się stworzyć w swoich opowiadaniach coś podobnego ale zupełnie im to nie wychodzi. A końcówka... Rewelacyjna! Cały czas tylko nie rozumiem głupiego i dziecinnego zachowania Kate i Jamesa. Pisz szybko!

    OdpowiedzUsuń
  8. genialne ;)jedna z twoich najlebszych notek ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie oszukujmy się rozdział jak zawsze cudowny!!! Coraz bardziej żal mi Lily, szkoda że Rogacz i Kate nie potrafią jej wybaczyć, a przynajmniej wysłuchać. No ale są jeszcze Angela, Remus i Syriusz :). Bardzo podoba mi się postawa Łapy, bo mimo iż nie musi to broni i próbuje tłumaczyć Rudą. Mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach coś się zmieni, na lepsze oczywiście. Z przeogromną ciekawością czekam na rozwiniecie sytuacji i rozwiązanie problemu!Życzę duuuuużo weny i czasu, bo zapewne się przydadzą ;).

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietne opowiadanie! Przeczytałam wszystkie notki i juz nie moge sie doczekac kolejnych :p A lilka to by mogla znalezc sobie chlopaka i wkurzyc tym jamesa i kate! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. iga64@autograf.pl31 stycznia 2011 00:12

    U mnie nowy rozdział, hogwarts-friendship. Zapraszam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Notka jak zawsze świetna! Ciesze się, że Lily już się polepszyło. Szybko dodawaj następną!

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudna notka !Ile śniegu ... Ja też kocham śnieg jak Lily :DMasz talent :)Powodzenia w dalszym pisaniu życzę ;p

    OdpowiedzUsuń
  14. ~SłoOodka Trzynastka :D31 stycznia 2011 17:20

    To jest świetne. A ta burza śnieżna... Po prostu odlot. Szkoda tylko, że tak wyszło co do Lily. Współczuję, ale mam wielką nadzieję, że to jak najszybciej wróci do normy ;d

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie dawno odkryłam tego bloga i szczerze bardzo mi się podoba:) notka bombowa:-) życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  16. gabriella21@buziaczek.pl31 stycznia 2011 21:10

    Czytam twojego bloga od dawna. Jest kapitalny! Mam nadzieję że ta głupia sytuacja pomiędzy Lily a Jamesem i Kate dość szybko i w miarę bezboleśnie się skończy. Czekam na następną notkę. lily-james-i-huncwoci.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Udana notka :) Kurczę :) Nie mogę się doczekać kolejnej!!! ;)) Mam nadzieję, że James i Kate niebawem przestaną się tak zachowywać.. Współczuję Lily :( To nie tylko jej wina... Z resztą Kate i James nie zachowywali się przed incydentem z pocałunkiem dobrze, skrzywdzili... Najbardziej nie chcę, żeby James zszedł się z Rachel, NIE CHCĘ TEGO, proszę.. Nie dobijaj rudowłosej ;( ... To już lepiej niech Lily sobie kogoś znajdzie ;p Albo niech coś się stanie jej czy coś!

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie mogłam sobie odmówić krótkiego komentarza odnośnie Twojego komentarza. ;)Strasznie się ucieszyłam, gdy przeczytałam, że nie rozumiesz Jen i trzymasz stronę Syriusza. Dlaczego? Ano głównie dlatego, bo pomyślałam sobie, że ta wojna z Voldim to doskonała okazja, aby zacząć mojej Jenny trochę mieszać w głowie. Ona sama nie wie, co jest słusznie i co powinna zrobić, a więc naturalne wydaje mi się, że czytelnicy również się gubią. Co jej da nie stawanie po żadnej ze stron? To postaram się wyjaśnić już w opowiadaniu, mam nadzieję, że uda mi się naświetlić trochę jej punkt widzenia. Nie, z matką niestety nie trafiłaś, kobiecina zmarła, gdy Jen była jeszcze bardzo malutka, więc nie miała na nią praktycznie żadnego wpływu.Cieszę się, że udało mi się (przy pomocy Jamesa i Lily) Cię trochę... rozpogodzić. Trzymaj się, wiosna już wkrótce! :) Ja też czekam na nią z utęsknieniem...

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytam Twój blog od jakiegoś czasu i po pierwszym rozdziale stwierdzam ze jest on GENIALNY!!! Masz wielki talent. Przy tym rozdziale to się niemal poryczałam nad Lily. Bieedna. Nie mogę się już doczekać następnej notki. Trzymam kciuki, że wena Cię nie opuści :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej<33Masz bardzo fajnego bloga.Strasznie mi się podoba.Napisałaś tyle notek...Też bym tak chciała.Wpadniesz do mnie?http://lily-e-james-p.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojej, Lily jest taka słodka z tym śniegiem ;) Mimo, że nie podzielam jej/Twojego entuzjazmu, naprawdę kocham ten rozdział za to, że zwykły śnieg wyciągnął Lily z dołka. Z niewielką pomocą Angeliny ;)Bardzo dobrze wszystko Ci wyszło - smutek i przygnębienie Lily, wściekłość Syriusza, spontaniczne wyznanie Kate i złość Angeliny. Co do tego wyznania Kate, to poczułam się jak babcia i miałam ochotę iść do nich i powiedzieć, że zawsze wiedziałam, że w końcu będą razem. I że mam nadzieję, że będzie z nimi dobrze, a przynajmniej na jakiś czas.Sama nie wiem, co myśleć o stosunku Pottera do Lily. Wiem, że szybko mu nie przejdzie i, naturalnie, jestem nieźle wku*wiona, tak jak wszyscy wokół, że denerwuje się tylko na nią. A z resztą, mniejsza o to. To, czym mnie dzisiaj rozwaliłaś, to śnieżyca w szkole. To najlepszy pomysł ever ;P Nie no, poważnie, tak się uśmiałam, gdy Lily, jak wariatka, brnęła w śniegu po kolana z wielkim uśmiechem na twarzy. Tylko ona tak umie ;) A wygląd McGonnagall..bezcenny. Wiedziałam, że dziewczyny otrzymają mniejszą karę niż huncwoci ;)Dobra, lecę, bo mam jeszcze sporo do załatwienia(jakieś lekcje, jutro jakiś sprawdzian i jakaś kartkówka, poza tym zachorowałam chyba na jakieś przynajmniej pięciostronne zapalenie płuc..) i wiesz. Nie mam dla Ciebie czasu ;PPPogadamy może na GG, jeśli kiedyś się w końcu pojawisz ;3

    OdpowiedzUsuń
  22. ~Taa Zwariowanaa3 lutego 2011 15:46

    Masz świetny blog! Przeczytałam wszystkie notki i muszę przyznać, że są naprawdę świetne! Piszesz bardzo ciekawie i zachęcasz do czytania :) Żałuję, że dopiero niedawno trafiłam na Twojego bloga ;( Już nie mogę doczekać się następnej notki :D Pisz szybko :))) Jeśli będziesz miała czas i chęci to zapraszam również do mnie lily-rogacz.bloog.plPozdrawiam i życzę weny :)) ;**

    OdpowiedzUsuń
  23. iga64@autograf.pl3 lutego 2011 19:04

    U mnie kolejny rozdział, kiedy coś u Ciebie? hogwarts-friendship

    OdpowiedzUsuń
  24. Syriusz ma wielki plus za swoje zachowanie.. właściwie nie mogłam przewidzieć jak się zachowa, a tu proszę ;D nie potrafię zrozumieć czemu wszyscy czepiają się tylko Lily.. no cóż mam nadzieję, że jakoś wszystko w swoim czasie wróci do normy. a i jak większość mam dość tej całej Rachel. brr..

    OdpowiedzUsuń
  25. Wow...przesiedziałam całą noc czytając Twoje opowiadanie;) Jest świetne;D Mam nadzieję, że sprawy Rogacza i Lily jakoś się ułożą...Czekam na następną notkę;D

    OdpowiedzUsuń
  26. Jej.. Taak, notka cudna, jak zawsze, ale weź coś zrób z Jamesem, Kate i Lily, bo ja się tutaj zaraz całkiem rozkleję.. ; ((

    OdpowiedzUsuń
  27. Moim zdaniem Lily jest za dobra bierze wszystko na siebie, nie próbuję zaprzeczać i w dodatku jeszcze się głodzi! Ale dobrze, że już powróciła stara Evans! :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Moim zdaniem Lily jest za dobra bierze wszystko na siebie, nie próbuję zaprzeczać i w dodatku jeszcze się głodzi! Ale dobrze, że już powróciła stara Evans! Rogacz jest chamski! Sam najpierw spławił Rudą a ponoć była to ,,miłość jego życia" -.-

    OdpowiedzUsuń
  29. Potrafisz doprowadzić człowieka do łez jedną sytuacją w książce. Na ogół jestem osobą bardzo wrażliwą emocjonalnie, więc nie dziwię się, że przez całą tą sytuację w książce popłakałam się i to nie ze szczęścia (nic dziwnego), a że smutku. Mogę stwierdzić, że jest to jedno z trzech najlepszych Jily, jakie kiedykolwiek przeczytałam, a przeczytałam ich strasznie dużo (napewno ponad 150, a może i 200). To mój pierwszy komentarz tutaj, i pewnie nie ostatni. Trochę się rozpoznałam, ale to tyle z mojego komentarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Witam Cię na moim blogu i bardzo dziękuję za tyle pozytywnych słów! Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało, a to, że jestem w Twoich TOP 3, to naprawdę zaszczyt i mega pobudzające do pisania!
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)