Przejdź do głównej zawartości

41. Fatalne skutki niemądrych decyzji I.

Hej!
Dokładnie 5 dni temu minął 1 rok = 12 miesięcy = 52tygodnie = 365 dni = 8700 godzin = 525600 minut = 31536000 sekund odkądzałożyłam bloga. Ta wiekopomna chwila minęła z godziną 17.48. Miała być notka,ale niestety nie zdążyłam jej napisać. Bloga założyłam z nudów. Częstosiedziałam w domu i nie miałam co robić, a jako, że zawsze podobało mi się, jakinni o tym piszą, więc sama go założyłam. Bez żadnego pomysłu na akcję, nawydarzenia. Wszystko, co czytacie jest wymysłem mojego mózgu. Wszystko wymyślanepodczas pisania, nigdy nie przemyślane do końca. Historia ta jest jednymwielkim spontanem. Wszystko, co czytacie jest pierwszą i ostatnią wersjąwydarzeń, które się dzieją w notce. Nigdy ich nie poprawiałam, nawet niechciało mi się błędów szukać. Z czasem, mojego wolnego czasu było coraz mniej.Notki pojawiały się rzadziej, był moment, gdzie i nawet przez miesiąc się niepojawiły. Były momenty, kiedy chciałam z tego zrezygnować. Chciałam usunąć towszystko. Ale jakoś nigdy do tego nie doszło. Pisanie sprawia mi radość iwypełnia czas wolny (który swoją drogą powinnam poświęcać na maturę ;p), awasze opinie są dla mnie bardzo cenne. Mam tylko nadzieję, ze uda mi się tąhistorię doprowadzić do końca. Cieszę się, że byliście ze mną przez ten rok imam nadzieję, że będziecie kolejny, o ile dotrwam :). Dziękuję za (w tymmomencie, gdy to piszę) 33321 odwiedzin oraz 604 komentarze. Jesteściewspaniali :). Dodam Tylko, że notka znowu na pół dzielona.
Kocham Was i pozdrawiam serdecznie! ;-****
Leksia

***

Środa nadeszła zdecydowanie za szybko. Rano szybko udałamsię na śniadanie, nie czekając na dziewczyny. Nie miałam ochoty rozmawiać znimi, szczególnie z Kate. Byłam jedną z pierwszych osób, które pojawiły się naśniadaniu. Chciałam jak najszybciej zjeść, lecz, jak na złość, wszystkimrównież zachciało się szybkiego posiłku. Tak więc nie zdążyłam nawet nalaćsobie kawy, a do sali już wpadły dziewczyny. Huncwotów na razie nie było. Jakbytego nie było dość, to z jednej mojej strony usiadła Kate, a z drugiej Rachel.Angelina usiadła obok nowej.
-CześćRuda. – powiedziała wesoło Rachel. – Jak się spało? W ogóle, to gdzie wczorajbyłaś tak długo? Nie widziałam cię odkąd rozmawiałam z Jamesem, więc wnioskuję,że przyszłaś dopiero w nocy do dormitorium. Czyżbyś upolowała w końcu tegoprzystojniaka, za którym uganiała się inna? – roześmiała się z własnych słów,powodując, że Kate i Angelina spojrzały na mnie z zaciekawieniem.
-Nicz tych rzeczy. – mruknęłam w odpowiedzi. – Po prostu zaczytałam się wbibliotece. – zmyśliłam na szybko, przypominając sobie wydarzenia zwczorajszego wieczoru. Jak nie trudno się domyślić, przez cały czas siedziałamw pustej klasie z Syriuszem. I właśnie w tym momencie do sali wpadła czwórkaHuncwotów. James gadał coś żywo do Łapy, ale ten miał trochę zmartwioną minę inie był skory do rozmowy. Doskonale wiedziałam, jak się czuje, bo czułam siętak samo. Sumienie cholernie gryzło mnie przez całą noc i nadal mi nie dawałospokoju. Postąpiłam bardzo nie fair wobec Kate, a on, jeśli to, co mówił o Jamesiejest prawdą, to wobec właśnie Rogacza. Podniósł wzrok i spojrzał mi prosto woczy. Zarumieniłam się lekko i odwróciłam głowę, spoglądając na stół zastawionypotrawami. Chłopaki usiedli naprzeciwko nam, rzucając cześć do wszystkich.Dodatkowo Potter posłał szeroki uśmiech nowej. Momentalnie przypomniało mi sięwczorajsze niefortunne zaproszenie. Black usiadł dokładnie naprzeciwko mnie.Podniosłam głowę na niego, a on uśmiechnął się pocieszająco. Potter widząc to,spojrzał na mnie troskliwie. Wszyscy wdali się w dyskusję, jedynie ja i Łapasiedzieliśmy cicho, jedząc swoje śniadanie i zapewne myśląc o tym samym. Czułamsię strasznie nieswojo i strasznie. Poczucie winy wzrastało z każdymzerknięciem na Bridge, która co chwila rzucała ukradkowe spojrzenia naSyriusza, próbując odgadnąć coś z jego zachowania. Lunatyk po chwili odłączyłsię od rozmowy i obserwował nas uważnie marszcząc brwi. Szybko zjadłam swojeśniadanie i wstałam od stołu. Ruszyłam powoli w stronę wyjścia, a gdy znalazłamsię za drzwiami odetchnęłam z ulgą. Chwilę później drzwi znów się otwarły ipodszedł do mnie Black.
-Evans,musimy pogadać. – mruknął niezbyt wesołym tonem.
-Teżsię czujesz tak cholernie winny, jak ja? – spytałam, odwracając się w jegostronę.
-Pytasz.– odparł posępnie i wsadził ręce do kieszeni. – Zastanawiam się, czy niepowinniśmy im tego powiedzieć... – zaczął i spojrzał na mnie niepewnie.
-Nie!– prawie krzyknęłam. – Kate nie odezwie się do mnie już nigdy w życiu. –dodałam ciszej.
-Nieprzesadzaj. – zaprzeczył – Wiem, że przez kilka dni się nie będą do nasodzywać, ale przecież ani ja ani ty nie jesteśmy z nimi w związku, więcmieliśmy pełne prawo. Szczególnie, że to oni pierwsi nas potraktowali tak, jakpotraktowali. – rzekł spokojnie i pewnie.
-Łapo,szukasz usprawiedliwienia dla siebie...
-Dlanas, jak już. – poprawił mnie.
-Nawetto, co zrobił James i co robi Kate nie uprawniało nas do bliższych kontaktów.
-Lily,jesteśmy wolnymi ludźmi i moglibyśmy teraz spokojnie wejść tam za rękę ioświadczyć im, że jesteśmy razem, a to oni nie mieliby prawa na nas sięobrazić! – oburzył się.
-Syriusz!– upomniałam go.
-Wiesz,ja nie mam zamiaru za wszelką cenę udawać, że nic między nami się nie stało.
-Dobrzewiesz, że to wszystko stało się tylko dlatego, że czuliśmy się okropnie i obojechcieliśmy im dokopać.
-Tymbardziej oni nie mają powodu, żeby się na nas obrazić.
-Idzieszdzisiaj do Hogsmeade? – spytałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
-Niezmieniaj te...
-Niezmieniam. – przerwałam mu.
-Apo co pytasz?
-Poprostu odpowiedz.
-Niewiem, nie mam ochoty. Mogę iść, kiedy mi się żywnie spodoba, nie potrzebujępozwolenia nauczycieli. – mruknął w odpowiedzi. – A w ogóle nie mam nastroju nabieganie po Zonku i Miodowym Królestwie.
-Tojuż idziesz. – zdecydowałam. – Idziemy razem, musimy pogadać o tym wszystkim iustalić, co robimy. – oznajmiłam. – A tymczasem wybacz, ale muszę iść sięspakować. – ominęłam go i wspięłam się po schodach.
-Evans,zapraszasz mnie na randkę? – dogonił mnie i wyszczerzył zęby. Przewróciłamoczami, ale roześmiałam się.
-Oczywiście,po wczorajszym wieczorze tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. – odparłam ipokazałam mu język.
-Nawetbym nie chciał. – roześmiał się i walnął mi kuksańca w bok. – Oj Evans, Evans.Jak ja cię lubię.
-Szkoda,że bez wzajemności. – odpowiedziałam, a on oburzył się. Znowu roześmiałam sięgłośno.
-Łamieszmi serce! – mruknął i chwycił się za pierś.


-Katena miłość boską, ja cię błagam przestań kręcić z tym młodym Blackiem! – pokolejnej pokazówce tuż przed Obroną Przeciw Czarnej Magii, która polegała nabardzo klejącej się rozmowie pomiędzy wyżej wymienionymi, Angelina niewytrzymała. Jak do tej pory siedziała cicho i obserwowała jej poczynania, takchyba widok muśniętego policzka Regulusa przez usta Kate musiał ją niecozdenerwować.
-Powiemci, że ten Regulus wcale nie jest taki zły. – powiedziała wesoło, ignorującwyrzuty Chudej.
-Aco jeśli Syriusz będzie miał dość i znajdzie sobie kogoś innego, albo zacznieżyć starym życiem? – spytała, patrząc na nią spod byka.
-Towtedy będę wiedziała, że mu na mnie nie zależy. – prychnęła. – Tego kwiata jestpół świata. – wzruszyła ramionami.
-Tymu najwięcej pokazujesz, że ci na nim zależy! – Angelina chyba wkurzyła się niena żarty. – Jesteś głupia! Nie widzisz do czego prowadzi twoje zachowanie? Albomu powiedz, że wszystko między wami definitywnie skończone, albo przestańflirtować z innymi i wróć do niego! – Brigde spojrzała na nią zaskoczona, poczym w jej oczach pojawiły się niebezpieczne iskierki.
-Specjalistkaod związków się znalazła? Nie będziesz mi mówiła, jak mam postępować. To jestmoje życie i nikt, tylko ja będę ponosiła konsekwencje moich decyzji. –warknęła nieprzyjemnie.
-Myliszsię. – odparła Angelina z pogardą. – Myślisz, że cały świat się kręci wokółtwojej osoby. Tylko ja, ja i ja. Walczcie o mnie wszyscy, ja sobie będę hulać.Pomyśl, jak czuje się Syriusz, jak musiał pierwsze patrzeć na to, jak podrywaszjego najlepszego kumpla, a teraz znienawidzonego brata! Jesteś samolubna i nieliczysz się z uczuciami innych. Jesteś taka sama, jak twoja matka.
-Świetnie.– Kate była wyraźnie rozjuszona słowami Angeliny. – Skoro jestem taka zła, tomoże nie będę narzucać swojego samolubnego towarzystwa. Poza tym, nie odzywajsię na tematy, na które nie masz pojęcia. Nie znasz mojej matki, nie wiesz,jaka ona jest.
-Samao niej tak mówisz. Bazuję na tym, co nam sama powiedziałaś. – odpowiedziałahardo Chuda. Kate prychnęła z pogardą i spojrzała na mnie z wyrzutami.
-Tyteż tak myślisz? – fuknęła. Spojrzałam na nią lekko wystraszona. Owszem,podzielałam zdanie Angeli, ale miałam zbyt wielkie wyrzuty sumienia wobec Kate,żeby to powiedzieć. Wzruszyłam ramionami. Angelina posłała mi oburzonespojrzenie.
-Niewiem, twoje życie, rób, co chcesz. Bylebyś nie poszła za daleko. – mruknęłambeznamiętnie.
-Dzięki,przynajmniej ty po mojej stronie. – powiedziała zadowolona lokata i zmierzyłaChudą triumfującym spojrzeniem. McKinnon spojrzała na mnie zdziwiona i posłałami pytające spojrzenie, co skwitowałam odwróceniem głowy w inną stronę.Dziewczyna już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, gdy musieliśmy wchodzić doklasy. Usiadłam w ostatniej ławce. Jako, że Angelina szybko podbiegła do mnie iusiadła obok, Kate pomaszerowała obrażona na drugi koniec klasy.
-Lily,co się dzieje? – spytała szeptem Chuda, obserwując kątem oka nauczycielkę,która pokazywała coś na jakieś stronie w podręczniku.
-Nicsię nie dzieje. – odparłam, udając, że słucham profesorki.
-Właśniewidzę. – mruknęła. – Przychodzisz w środku nocy do dormitorium, po czym ranonic nie mówisz, do nikogo się nie odzywasz, wzruszasz ramionami na wszystko,nawet zachowanie Kate, które cię zawsze drażniło bardziej niż mnie. I niepróbuj mi wmówić, że nic się nie dzieje. Chodzi o Jamesa?
-Nie.– odpowiedziałam. – Tak. Albo nie... – poprawiłam się i schowałam twarz wrękach, kładąc się na stoliku.
-Lily...– poczułam, jak jej ręka dotyka mnie po ramieniu i gładzi spokojnie.
-Angelinazrobiłam coś strasznego... – spojrzałam na nią, nieznacznie podnosząc głowę.Ona zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie z troską. – Ja... to był błąd i to sięstało, jak oboje byliśmy źli na nich... – mówiłam coraz ciszej, czując podpowiekami łzy. Starałam się z całej siły powstrzymać je przed wyjściem napowierzchnię. – Bo zaprosiłam go na randkę, a ona mi przerwała i on wolał iść znią... a znowu ona robiła tą pokazówkę z jego bratem przed nim... i taksiedzieliśmy razem, narzekając... i pocałowaliśmy się. Tzn. spędziliśmy caływieczór razem... – wiedziałam, że moje bełkotanie nie miało dla niejnajmniejszego sensu, ale wydawało mi się, że zrozumie.
-Lily,co ty wygadujesz? – spytała, przyglądając mi się uważnie. – Jaki on, jaka ona?Z kim się całowałaś? Opowiedz to jeszcze raz. – po jej słowach westchnęłam ispojrzałam najpierw na Kate, potem na Syriusza, potem na Jamesa i na końcuRachel. Angela śledziła wzrokiem miejsca, w które spoglądałam i na jej twarzypowoli widniało zrozumienie sytuacji. – Chcesz mi powiedzieć, że zaprosiłaśJamesa na randkę, ale on wolał iść z Rachel, więc byłaś na nich zła i poszłaśgdzieś, gdzie spotkałaś Łapę, który był wściekły na Kate i Regulusa i to z nimspędziłaś wieczór? – spytała, a z każdym słowem rosła w jej głosie nutkaniedowierzania. Przełknęłam ślinę i pokiwałam powoli głową. – To dlatego niepowiedziałaś nic Kate, bo czujesz się winna? No tak, spojrzenia rzucane sobie zSyriuszem na śniadaniu i wasza cisza...
-Tak,wiem, nie musisz mnie pogrążać. – mruknęłam posępnie – I tak czuję sięokropnie.
-Aleten pocałunek to chyba nie zbliżył was do siebie? – spytała z obawą. Pokręciłamstanowczo głową.
-Obojetak jakby chcieliśmy się zemścić... Angelina... wiesz, jak ja się czuję? Jakostatnia zdzira. – jęknęłam i znowu schowałam twarz w rękach.
-Aco zamierzasz z tym zrobić? – spytała.
-Niewiem. Dzisiaj idę do wioski z Syriuszem i musimy coś postanowić. Czy im mówić,czy nie...
-Wiesz,a może nie powinniście z tego robić aż takich wideł... – spojrzałam na niązaskoczona. –
Nowiesz... i ty i on jesteście wolni, Kate i James romansują z kimś innym...
-Wprzypadku Kate dobrze wiesz, po co jest to romansowanie...
-OchLily, daj spokój. Nie zrobiłaś nic złego. – oznajmiła spokojnie. – Rozchmurzsię. Idziesz do Hogsmeade? – spytała, zmieniając temat. Zdziwiłam się bardzo,bo myślałam, że dostanę od niej reprymendę. I mimo, że powinno mi chociażtrochę ulżyć, to wcale tak nie było. Nadal miałam ogromne wyrzuty sumienia.
-Idę.– odpowiedziałam dopiero po chwili. – A ty?
-Miałamzamiar iść z Jasperem, ale może odwołam to i pójdę z tobą, co? – zaproponowała.Uśmiechnęłam się do niej wdzięcznie.
-Niemusisz, umówiłam się już z Syriuszem. – odparłam. – Mamy dogadać się co robimyz wczorajszym dniem. – dodałam szybko, widząc, że otwiera usta, by cośpowiedzieć.
-Aha.– odpowiedziała tylko. – Jestem za tym, żebyście bez ogródek się przyznalitamtej dwójce, ale nie róbcie z tego wielkiego halo. To znaczy, nie rób zsiebie grzesznicy i nie przepraszaj jej, tylko po prostu jej to oznajmij.
-Angela...
-Och,daj spokój Lily. Ona mu robi gorsze rzeczy. – fuknęła, obserwując lokatą, któraskrobała coś na kawałku pergaminu.
-Alemi nie zrobiła nic złego... – zaczęłam.
-Skończjuż te twoje wywody. – przerwała mi. – To jasne, że nie ma prawa się na ciebiewścieknąć o to. Na Syriusza tym bardziej. Przecież ona też podrywała Remusa.
-Notak, ale się z nim nie całowała. – mruknęłam posępnie.
-Bardziejmartwiłabym się o relacje Rogacza z Łapą. – powiedziała powoli, obserwującHuncwotów.
-Onich, dlaczego? – zdziwiłam się, a ona posłała mi zirytowane spojrzenie.
-Jużnie udawaj Ruda. Rogacz od trzeciej klasy ma do ciebie słabość.
-Widoczniewłaśnie mu przeszło. – powiedziałam, starając się brzmieć obojętnie.
-Tychyba nie wiesz co mówisz. – Chuda pokazała mi język. – Wystarczy na niegospojrzeć, to co chwila się na ciebie gapi. – po jej słowach zerknęłam na niego.Rzeczywiście przyłapałam go, jak patrzy się na mnie. Gdy zobaczył, że go widzę,uśmiechnął się lekko, a ja odwróciłam głowę spowrotem do Angeli, nie wykonującżadnego gestu.
-Tociekawe dlaczego wolał iść na randkę z Rachel, skoro to ja go zaprosiłampierwsza? – spytałam retorycznie. – Nie, dobra, nie odpowiadaj na to pytanie. –dodałam, zanim zdążyła otworzyć usta. Zerknęłam w stronę Pottera. Znowuprzyłapałam go, jak się na mnie gapi i znów odwróciłam głowę. Chwilę później,zagadała do niego Rachel i pogrążył się w cichej rozmowie z nią. Spojrzałam nanaszą nauczycielkę z owego przedmiotu i westchnęłam, widząc, że siedzi zabiurkiem i poprawia prace domowe, nie zwracając w ogóle uwagi na to, co siędzieje w klasie. Zatopiłam się w rozmyślaniach nad lekcjami. Podobno ktośkiedyś rzucił klątwę na stanowisko nauczyciela Obrony Przeciw Czarnej Magii inikt nie mógł sprawować tej funkcji dłużej, niż rok. W zasadzie to klątwa tasprawdzała się i co roku mieliśmy zaszczyt pracować z innym nauczycielem. Wpierwszej klasie naszym nauczycielem była spokojna i cicha staruszka, która jużdawno siedziała na emeryturze i podobno uczyła jeszcze samego Dumbledore’a. Jejlekcje opierały się głównie na teorii, ale co jakiś czas pokazywała nam jakieśprzydatne zaklęcie obronne. Niestety, dzień po zakończeniu roku szkolnegozmarło jej się. Podejrzewałam, że ze starości. W drugiej klasie uczył nasbardzo przystojny i chyba najlepszy nauczyciel, jakiego kiedykolwiek mieliśmy zjakiegokolwiek przedmiotu. U niego teoria była wykładana podczas praktyki i wsumie w jeden rok przerobiliśmy materiał z dwóch klas. Nauczył nas, jakpostępować z boginami, wodnikami kappa, czerwonymi kapturkami i wielu innymistworami oraz zaklęciami. Stworzył nawet kółko, które odbywało się dwa razy wtygodniu. Wcale nie traktował nas, jak dwunastolatków, ale wręcz jakpełnoletnich czarodziejów. Na kółku nieraz wspomniał nam o tematach, którepowinniśmy przerabiać dopiero w szóstej, czy siódmej klasie. Nauczyciel ten byłnaprawdę przystojny i praktycznie cała żeńska część szkoły się w nimpodkochiwała. Niestety, dostał lepszą propozycję pracy gdzieś zagranicą iopuścił Hogwart i Wielką Brytanię zaraz po zakończeniu roku. W trzeciej klasiedostał nam się bardzo ekscentryczny i wybuchowy pan, który chyba nie miał równopod sufitem. Podobno jedynym powodem, dla którego objął stanowisko było to, iżbył jedynym kandydatem. Wściekał się za każdą najmniejszą pierdołę i wstawiałOkropny każdemu, kto tylko miał inne zdanie, niż on. Nie opierał się na żadnympodręczniku, bo uważał, że jest mądrzejszy od wszystkich autorów i wykładał zgłowy, każąc nam pisać niesamowicie długie notatki. Powód, dla którego zostałwywalony był prosty. Kiedyś w lekcji przeszkodził mu jakiś chłopak. Wrzeszczałna niego całą godzinę lekcyjną, po czym wstawił trzy Okropne oceny. Na całeszczęście było to zaraz po egzaminach, które wszyscy zdali, więc nie mógł gooblać. Aczkolwiek chłopak był synem Szefa Działu Edukacji w Ministerstwie Magiii ekscentryczny profesorek został wylany na zbity pysk (zresztą, Dumbledorerównież nie był zadowolony z tego nauczyciela). W czwartej klasie naszymnauczycielem był bliski przyjaciel Dumbledore’a. Bardzo często można było gospotkać, gdy wychodził z gabinetu dyrektora. Czasami nie było go w szkole iktoś obejmował za niego zastępstwo. Na lekcjach głównie mówił o dzisiejszychzagrożeniach na zewnątrz, czyli rozszerzającej się tyranii Voldemorta.Opowiadał nam, jak zachować się w sytuacjach zagrożenia i pokazywał skutecznezaklęcia obronne. Był naprawdę sympatyczny, ale też strasznie tajemniczy. Wieleplotek chodziło na temat tego, dlaczego co jakiś czas go nie ma w szkole. Jednimówili, że jest wilkołakiem, ale od razu wiedziałam, że to nie to, bo jegonieobecności były nieregularne i nie pokrywały się z pełniami. Inni twierdzili,że jest bardzo chory i jeździ do Świętego Munga na okresowe leczenia, ale torównież mi nie pasowało. Najbardziej zbliżona do prawdy była wersja, żewspółdziała z Dumbledorem w walce ze Śmierciożercami. Bardzo często jegonieobecności pokrywały się z nieobecnościami dyrektora. Pod koniec rokuszkolnego wszystko wskazywało na to, że klątwa została przerwana, bowiem przezcałe wakacje wiadomo było, iż pozostanie on na dłużej. Jednak 1 wrześniaprofesor nie zjawił się w szkole i nawet dyrektor nie wiedział, co się stało.Jak się później okazało, nad jego domem znaleziono Mroczny Znak, a w środkuprawdziwe pobojowisko. Nasz nauczyciel został zamordowany i podobno zrobił tosam Voldemort. To tylko potwierdziło nasze podejrzenia, że działał on przeciwkoCzarnemu Panu. W piątej klasie mieliśmy profesora Kanta, który nie był ani zły,ani dobry. Ot tak przeciętny. Dlaczego nie wrócił do Hogwartu, nikt niewiedział. Po prostu w tym roku zjawiła się nowa nauczycielka, której głównymcelem było zawalenie nas pracami domowymi, które potem sprawdzała na lekcji.Niby na początku każdej lekcji kazała nam czytać rozdziały z podręcznika, apotem na ich podstawie musieliśmy pisać prace domowe. Jako, że zawsze każdejklasie zadawała zadania, nieraz nawet dwa na jednej lekcji, potem sprawdzała jena lekcjach innych klas, w ogóle nie przejmując się tym, co się dzieje wklasie. Huncwoci mogliby spokojnie rozwalić na kawałeczki klasę, a ona i tak byniczego nie zauważyła. Ogólnie profesor Rosalie Twitter była dość młodą kobietą,która, co najwyżej kilka lat temu musiała ukończyć Hogwart. Miała ciemne, grubewłosy, zawsze spięte w ciasnego kucyka i całkiem miły wyraz twarzy. Ogólniebyła spokojna, nigdy się nie denerwowała i była miła. Jedyne, co mnie w niejdenerwowało to fakt, że była obojętna na naszą edukację, a z zadań domowychwszyscy zawsze dostawali najlepsze oceny, bo ona chyba nie miała serca postawićgorszych. Denerwowało mnie to, bo takim tokiem niczego się od niej nie nauczymyi tylko kolejny rok pójdzie na marne. Ciekawa byłam jaki będzie powód, dlaktórego ona nas opuści i kto nas będzie uczył na siódmym roku. Zabrzmiałdzwonek, a Twitter zdawała się nawet go nie usłyszeć, bo tak była pogrążona wsprawdzaniu prac domowych. Wstaliśmy z krzeseł i wyszliśmy na korytarz.Skierowałam się w przeciwnym kierunku, niż cały tłum. Chwilę później ktoś mniedogonił i zrównał krok ze mną.
-CześćLily. – gdy tylko usłyszałam ten bardzo znajomy mi głos, serce prawie mistanęło.
-Cześć.– mruknęłam, nie podnosząc nawet głowy, żeby na niego spojrzeć.
-Jaksię czujesz? – zagadnął ostrożnie, jakby bojąc się, że wybuchnę płaczem.
-Świetnie.– odpowiedziałam, marząc o tym, żeby się go pozbyć.
-Lily,ja naprawdę przepraszam za wczoraj... – zaczął i podrapał się po głowie.
-Niemusisz mnie przepraszać. – mruknęłam i przyspieszyłam kroku.
-Alejest mi przykro, że tak wyszło. Przemyślałem to i nie chciałbym, żebyś toodebrała, jak...
-James,daj spokój. Nie jestem na ciebie zła, ani obrażona, ani nie mam do ciebie żalu.Rozumiem, że wolisz iść z nią. Zapomnij w ogóle, że cię zaprosiłam najakąkolwiek randkę. – przerwałam mu, wyrzucając z siebie.
-Alenie rozumiesz. Wysłuchaj mnie, proszę. – naciskał dalej. Nie odpowiedziałamnic, więc znów zaczął mówić. – To z Rachel, to wcale nie jest tak, jakmyślisz...
-Aleja nic nie myślę. – znów mu przerwałam. – James, wybacz, ale muszę sięspieszyć. Pogadamy później. – powiedziałam szybko i skręciłam do łazienkidziewcząt. Nie chciałam słuchać jego tłumaczeń, że to nie tak, jak myślę. Faktysą faktami i są niezaprzeczalne. Zaprosiłam go pierwsza, a on wolał iść z nią.Całe moje poczucie winy pociągało się tylko do Kate, bowiem James pokazał, żejuż się mną nie interesuje w taki sposób, żeby mógł być o to zły. Czułam, żemuszę jak najszybciej porozmawiać z Łapą, bo sama nie wiedziałam co mam o tymwszystkim myśleć. Zdanie Angeliny powoli mi przemawiało do rozumu, aczkolwieknadal czułam, że zachowałam się bardzo nie fair wobec mojej przyjaciółki.Westchnęłam i podeszłam do okna, obserwując pogodę za oknem. Jak na listopadwcale nie było tak źle. Jesienne słońce przedzierało się gdzieniegdzie przezchmury, oświetlając słabymi promykami czubki drzew w Zakazanym Lesie orazbłonia. Niewielki wiatr dmuchał w drzewa, sprawiając, że ich korony falowałylekko. Był to jeden z bardzo niewielu ładnych dni tegorocznej jesieni.
-Cześć.– odwróciłam się w stronę drzwi, skąd usłyszałam głos Kate. – James mipowiedział, że tutaj jesteś. Lily co się z tobą dzisiaj dzieje? – spytała ztroską.
-Zemną? – spytałam, udając zdziwioną. Popatrzyła na mnie powątpiewająco. – Kate,naprawdę nic mi nie jest. – wymusiłam uśmiech na twarzy. – Idziesz dzisiaj dowioski? – spytałam, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Tym razem to onauśmiechnęła się szeroko.
-Tak.– oznajmiła dumnie. – Z Regulusem. – dodała. – Tak, wiem, że tego niepochwalasz, ale on naprawdę jest wporządku chłopakiem.
-Wiesz,pytanie raczej brzmi, czy ty to robisz w końcu tylko po to, żeby wkurzyćSyriusza, czy dlatego, że jednak wolisz młodszą wersję Blacka? – rzekłam spokojnie,niespecjalnie patrząc na nią.
-Och,oczywiście, że głównie po to, aby zdenerwować Łapę. – mruknęła troszkęzakłopotana. – Co nie znaczy, że go naprawdę nie lubię. – wzruszyła ramionami.– W zasadzie jest w nim coś z Syriusza. – dodała trochę, jakby... stęskniona? –Oczywiście pomijając aspekt czystej krwi. – powiedziała po chwili, wracając dowesołego tonu i roześmiała się.
-Anie będziesz miała nic przeciwko, jak pójdę dzisiaj z Łapą do wioski? –wypaliłam. Wiedziałam, że to trochę perfidne (trochę?), że dzień wcześniejcałowałam się z nim, a dzisiaj się pytam o głupie wyjście.
-Och,no coś ty! – odparła od razu. – Po co pytasz głuptasie. Przecież wiem, żepomiędzy tobą i Syriuszem nic nie ma. No i przecież nie pocałowałabyś go nawet.Ty byś mi tego nie zrobiła. – roześmiała się, a ja poczułam się jeszcze gorzej,niż się czułam. Dlaczego akurat teraz musiała powiedzieć to zdanie.Uśmiechnęłam się blado.
-Wiesz,ja już będę leciała. – mruknęłam i ominęłam ją szybko.
-Ale poczekaj! Przecież idę razem z tobą. –dorównała mi kroku i chwyciła pod ramię. Jęknęłam w duchu. Wyszłyśmy z łazienkii skierowałyśmy się pod salę Transmutacji. Dziewczyna rozprawiała się na tematRegulusa, opowiadając mi o jego zaletach. Ja jej nawet nie słuchałam, tylkocoraz bardziej zatapiałam się w swoich myślach i wyrzutach sumienia. W pewnymmomencie minęliśmy się z Syriuszem, który szedł z Rogaczem. Potter zawzięciecoś mu tłumaczył, a ten tylko co chwila kiwał głową. Wyraźnie go nie słuchał, amyślami był gdzie indziej. Doskonale rozumiałam, jak się czuje. Naszespojrzenia się spotkały. On uśmiechnął się smutno, a ja odpowiedziałam tymsamym. W tym momencie, po raz kolejny, poczułam do niego ogromną sympatię.

Komentarze

  1. W końcu jestem. Przepraszam, że tak późno, ale niestety nie dało się wcześniej.Skomentuję tak dość krótko, bo lecę umyć włosy, a chce przeczytać II zaraz. Najbardziej podobało mi się:~ to, jak cholernie dobrze opisałaś parszywe położenie Lily i Syriusza. Naprawdę dobrze Ci to wyszło, przecież mogłaś zrobić to o wiele barddziej oględnie, a tak, jak to napisałaś jest naprawdę świetnie ;) Bardzo im współczuję i zastanawiam się, kiedy powiedzą o tym wszystkim reszcie. Z jednej strony rozumiem Angelinę, przecież ani Lily, ani Syriusz nie są w związku z nikim, są wolni i mogą być razem(chociaż nie mówię, że chcą), a z drugiej doskonale wiem, jak się sprawy mają.~ że wymyśliłaś tych wszystkich nauczycieli OPCM-u. Mnie też w końcu to czeka, niestety!~ to, jak Lily reaguje na głos Jamesa. Takie piękne i..realistyczne.~to, że Kate układa się z Regulusem. Ciekawa sprawa. Chociaż z jednej strony naprawdę mnie ona tym wnerwia, bo przecież wie, jak bardzo krzywdzi tym drugiego Blacka.Nie podobało mi się:~ to, że Lily spotka się z Syriuszem w Hogsmeade. Mam fatalne przeczucie, że wyniknie z tego coś złego. Tak tym trzymasz w napięciu, że masakra.~ to, że ten idiota Potter próbuje jeszcze tłumaczyć Lily, dlaczego wybrał Rachel! Okropność, i, chociaż rzadko mi się to zdarza, zrobiłabym zupełnie to samo, co Evans(niechciałabymgosłuchać). Dobra, to wszystko. Chciałam Ci wytknąć styl pisania, czy coś w tym guście, ale wszystko perfecto :DPozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że tak późno komentuję, ale ta sesja mnie wykańcza... Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy Angelina wygarnęła Kate! W końcu ktoś, naprawdę brakowało mi czegoś takiego. Jestem od dziś fanką Angie. Ruda Evans zachowuje się dziwnie, niby nie chce żeby ktoś się czegoś domyślał, a tak naprawdę nawet nie stara się ukryć, że coś jest nie tak. Jestem ciekawa reakcji Jamesa na całą sytuację, dlatego lecę czytać dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne! A Rogacz nie powinien tego zrobić Lily! Przecież jest nią zauroczony... Obiecywał, że nigdy mu się nie znudzi... A Kate akurat w tym momencie musiała powiedzieć o tym całowaniu... To musiało być bolesne dla Rudej.Pozdrawiam!xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. pojawiła się pewna niezgodność odnośnie nauczycieli Obrony. Przed sumami Lily też była wzmianka o nich ale inaczej zakończyli pracę w Hogwarcie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)