Przejdź do głównej zawartości

39. Rachel I.

Hej,
Chciałam Wam serdecznie podziękować za miłe komentarze i za to, że czytacie :). Co prawda, notka nie jest długa, ale się nie zmieściła niestety, więc dzielę ją na dwie :).
Pozdrawiam,
Leksia

***

Strasznie trudno było powstrzymać Angelinę, żeby niepoleciała wyznać miłości Severusowi. Próbowałyśmy wszystkiego, ale ona byłanieugięta.
-Jamuszę do niego iść! – krzyczała, gdy obie trzymałyśmy ją za ręce.
-Ale...ale masz tłuste włosy! – wymyśliłam na szybko. Chuda uspokoiła się, przestałaszarpać, obróciła się do nas przodem i spojrzała na nas.
-Mam?– spytała i przeczesała ręką włosy.
-Nooczywiście, że tak! – Kate podtrzymała moje kłamstwo. – Są okropnie tłuste. –powiedziała przykrym tonem.
-Dziękuję,jesteście wspaniałe. – powiedziała ze wzruszeniem. – Zawsze czułam, że coś nasłączy! – dodała wzniośle. – Severusie! – zawołała melodyjnym tonem i zaczęła wpodskokach iść w stronę lochów. Spojrzałyśmy na siebie przerażone i ruszyłyśmyza nią. Podczas gdy próbowałyśmy ją nakłonić do tego, aby nie szła, podającróżne argumenty, zadzwonił dzwonek i ludzie wysypali się z klas na korytarze.Na nasze nieszczęście zaraz przed nami znalazł się Jasper.
-Ocholera! – syknęłam do Kate i wskazałam na chłopaka, który już zauważył swojądziewczynę.
-Angelina,w tył zwrot! – Czarna podbiegła do szatynki i odwróciła ją w przeciwną stronę,ciągnąc za sobą. Dziewczyna próbowała protestować i wyrywała się, krzycząc, żeona musi znaleźć Snape’a.
-Severusmiał na tej przerwie być w łazience prefektów. – mruknęłam jej do ucha, a onapoprawiła się, uśmiechnęła szeroko i spojrzała pewnym wzrokiem przed siebie.
-Prowadźmnie do mojego mężczyzny. – oznajmiła dumnie, wywołując u Kate napad śmiechu.Rzuciłam Jasperowi przepraszające spojrzenie, tłumacząc bezgłośnie, że pogadamypotem. Niestety chłopak nie zrozumiał tego, że musi poczekać i chwilę późniejznalazł się przy nas.
-Cześćwam. – powiedział, patrząc na nas dziwnie. – Cześć słońce. – powiedział doAngeliny i wystawił usta do pocałunku. Dziewczyna obrzuciła go pogardliwymspojrzeniem.
-Tynie jesteś Severus. – zauważyła. Jasper podrapał się po głowie i nie wiedział,co ma powiedzieć.
-Noraczej nie, ale jestem twoim chłopakiem, nie pamiętasz? – spytał.
-Jeślinie jesteś Severusem, to z tobą zrywam. Idź sobie! – prychnęła i ominęła go,prawie biegnąc na czwarte piętro.
-Cosię z nią stało? – spytał, zwracając się do mnie i Kate.
-Jasper,pogadamy później, ale nie przejmuj się nią. Ona nie jest sobą. – wytłumaczyłam,co raczej dużo mu nie powiedziało. – Wszystko ci wytłumaczę, jak to naprawimy!– rzuciłam za sobą i popędziłyśmy za Angeliną do łazienki prefektów, modlącsię, by po drodze nie spotkać Ślizgona. Podałam hasło i weszłyśmy do środka.
-Gdzieon jest?
-Spokojnie,ma tutaj być za 15 minut. – odpowiedziałam jej przymilnym głosem. Chuda zaczęłasię poprawiać w lustrze. Szczególnie uważnie przyglądała się swoim włosom,macając je rękami i cały czas poprawiając.
-Myślicie,że są wystarczająco tłuste? – spytała i odwróciła się ku nam z błogimuśmiechem.
-Sąperfekcyjne, ale ja bym na twoim miejscu poprawiła makijaż. – odparłam, chcącby zajęła się sobą.
-Ico teraz? – spytała szeptem Kate.
-Niewiem, nie mamy tyle czasu, żeby zrobić samemu antidotum. – odpowiedziałam,myśląc gorączkowo. – W każdym razie mamy 15 minut, zanim ona zacznie sięniecierpliwić. Myślałam o tym, żeby pójść do Slughorna po jakiś eliksir. Tylko,że on by raczej nam nie dał.
-Tobie?Dałby wszystko. – odparła pewnie brunetka.
-Alewydaje mi się, że lepiej nie ryzykować. – mruknęłam. – Bardziej myślałam, żebywykorzystać Huncwotów do tego.
-Comasz na myśli?
-Jakbytak kazać im się włamać do jego zbiorów i wziąć odpowiednie antidotum... –powiedziałam, ściszając głos.
-Łudziszsię, że oni będą wiedzieli, co to za eliksir? – spytała powątpiewająco. – NawetRemus jest zielony z eliksirów.
-Dlategoja pójdę z nimi. – wytłumaczyłam.
-Ipójdziecie w piątkę? Nie za dużo was tam będzie? – zapytała, obserwując kątemoka Angelę.
-Nie,pójdzie ze mną Łapa, albo Rogacz, albo Lunio. – odparłam.
-Rogacz.– zdecydowała, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. – Och, Lily, przecież to z nimchcesz najbardziej iść.
-Wręczprzeciwnie. – mruknęłam ponuro.
-Alezrobisz to dla mnie. – powiedziała wesoło i poklepała mnie po ramieniu.
-Nierozumiem, jak to: dla ciebie? – zdziwiłam się.
-Pozostająctutaj sama z Peterem, Blackiem i Lupinem, będę miała wspaniałą okazję dopodrywania Lunia. – wytłumaczyła. Posłałam jej karcące spojrzenie. – Proszę. –dodała cienkim głosikiem i spojrzała na mnie błagająco.
-Równiedobrze możesz podrywać Jamesa, a ja mogę iść z Remusem. – powiedziałam,pokazując jej język. Chociaż w głębi duszy wcale tego nie chciałam.
-Niezrobiłabym ci tego, moja droga. – odparła i zaśmiała się. – To leć po nich, aja jej powiem, że Severus przygotowuje niespodziankę i musi dłużej poczekać.
-Ktośtutaj wymówił imię mojego ukochanego? – Angelina podeszła do naszainteresowana. Ledwo powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem.
-Twójukochany szykuje dla ciebie wielką niespodziankę. – powiedziała Czarnałagodnie. Szatynce oczy się wręcz zaświeciły. – Tylko, że musisz tutaj poczekaćokoło... – spojrzała na mnie pytająco.
-Godziny.– dokończyłam za nią. Najpierw zasmuciła się trochę, ale potem uśmiechnęła zdziecinną ufnością.
-Dlaniego wszystko! Mogę poczekać nawet dwie! – ucieszyła się i usiadła naparapecie. – Czyż on nie jest wspaniały? Taki romantyczny i mężny. – dziewczynarozmarzyła się i westchnęła głęboko. Kate, po raz kolejny tego dnia, ledwopowstrzymała się od śmiechu. Ja wyszłam z łazienki prefektów i pognałam wstronę sali zaklęć, gdzie mieliśmy mieć teraz lekcję. Na całe szczęście byłateraz przerwa, więc miałam pewność, że nie weszli jeszcze do klasy. Szybkoznalazłam się na miejscu, bowiem biegłam cały czas. Zauważyłam wszystkichczterech Huncwotów i podbiegłam do nich. Zanim cokolwiek powiedziałam, musiałamzłapać oddech. Wszyscy spoglądali na mnie zdziwieni.
-Potrzebujęwaszej pomocy. – wysapałam w końcu.
-Cosię stało? – spytał Remus, marszcząc brwi.
-Chodźcie,wszystko wam wytłumaczę. – mruknęłam i zaczęłam iść. Jako, że nie poszli zamną, odwróciłam się i spojrzałam pytająco. – Proszę. – powiedziałam znaciskiem, a cała czwórka ruszyła za mną.
-Cosię stało Ruda? – spytał James, zrównując krok ze mną.
-Musiciemi pomóc się włamać do gabinetu Slughorna, żeby ukraść pewien eliksir. –odpowiedziałam, a wszyscy stanęli i wybałuszyli na mnie oczy. – Och, niepatrzcie tak na mnie, sytuacja awaryjna. – mruknęłam.
-Jakmiło jest oglądać zgorszenie prefekta. – powiedział ze śmiechem Łapa. – No iszykuje się coś ciekawego. Dawno nie było akcji, co chłopaki? – spojrzał napozostałą trójkę. Jamesowi zaświeciły się oczy z radości, że może złamać kilkapunktów regulaminu, Remus był wyraźnie niezadowolony z tego faktu, ale nie odzywałsię, najwyraźniej uznając, że skoro o to proszę, to muszę mieć dobry powód.Peter był natomiast przerażony.
-Aco się stało, że musimy się uciekać do takich sposobów? – zapytał w końcuLunio.
-Wytłumaczęwam to w łazience prefektów. – odparłam. Doszliśmy w ciszy do pomieszczenia,gdzie znajdowały się dziewczyny. Podałam hasło, otworzyłam drzwi i weszłam dośrodka, a za mną chłopacy. Angelina poruszyła się niespokojnie i spojrzała.
-Severus?– spytała z nadzieją. – Och, wy też nie jesteście Severusem. – powiedziałanaburmuszona. Wszyscy spojrzeli na siebie mocno zdziwieni.
-Tonie koniec atrakcji. – odezwała się Kate do nich półszeptem. – Mówiłam ci jużkochana, że Severus tutaj będzie za około godzinę. – dodała już głośniej tonem,jakby mówiła do dziecka.
-Ibędę mogła mu wyznać miłość? – w odpowiedzi Kate pokiwała głową, a Angelinauśmiechnęła się szeroko, a oczy zabłysnęły blaskiem. Huncwoci stali osłupiali igapili się to na Angelę, to na mnie i Kate. Po chwili wybuchnęli nieopanowanymśmiechem. Nie minęło kilka sekund, a James, Syriusz i Peter tarzali się popodłodze i płakali ze śmiechu. Remus już po chwili się uspokoił i obserwował zuśmiechem starania przestania śmiać się pozostałej trójki.
-Dobra,dość tego, bo jak widzicie, mamy godzinę. Jeden z was pomoże mi dostać się tam,a ja już znajdę odpowiedni eliksir.
-Niema sprawy. – powiedział Syriusz, ocierając łzy. – Ja mogę z tobą pójść. –zaoferował się. Kate rzuciła mi natarczywe spojrzenie. Jednak, że ja niereagowałam, odwróciła się w stronę Remusa i uśmiechnęła się nieznacznie. Remuszmieszał się i odwrócił.
-Nie,ja pójdę. – odezwał się, a wszyscy wybałuszyli na niego oczy. – Jak złapiądwóch prefektów, to mogą nam dać mniejszą karę i potraktować ulgowo, a jak tytam pójdziesz Łapo, to nie będzie taryfy. – dodał szybko, patrząc po reakcjipozostałych.
-Toja chcę iść z wami. – oznajmiła Kate niespodziewanie.
-Gdzieidziecie? – wtrąciła Angelina, która do tej pory poprawiała się przed lustrem.– Do Severuska? – spojrzała po wszystkich z nadzieją. Połowa z nas parsknęłaśmiechem.
-NieChuda, on sam za niedługo tutaj przyjdzie, nie martw się. – posłałam jejpobłażliwy uśmiech, a ta spowrotem zajęła się swoim wyglądem.
-Wtakim razie idziemy w czwórkę. – odezwał się Syriusz. Przewróciłam oczami izałożyłam ręce na piersi.
-Jamam najlepszy pomysł. – odezwał się James z wolna. Wszyscy skierowali na niegospojrzenia – Pójdę tylko ja i Lily, a wasza dwójka – kiwnął głową na Kate iSyriusza – będzie mogła prowadzić swoje gierki tutaj. Remus niestety pozostajeci rola ofiary Kate. Peter, ty pilnujesz Angeliny, żeby nie poszła stąd. Iwszystko gra. – oznajmił i klasnął w ręce. – Ruda, zbieraj się. – rzucił domnie i wyszedł z łazienki. Wyszczerzyłam zęby do zszokowanych słowami Jamesaludzi i wyszłam za nim. Dogoniłam go i zrównałam krok. Przez chwilę panowałamiędzy nami cisza.
-Jakimcudem w ogóle Angelina dostała eliksir miłosny od Severusa? – spytał,spoglądając na mnie. Przygryzłam wargę i spojrzałam na niego niepewnie.
-Gdyposzliśmy podsłuchiwać tamtą dwójkę, przeze mnie Angela nie zjadła śniadania ibyła głodna. Wiedziałam, że mam żelki w torbie, więc chciałam jej dać. Nieumiałam ich znaleźć, więc kazałam dziewczynom iść, a ja grzebałam w torbie.Wtedy on wyszedł i miał w ręku moje żelki. Wzięłam je sobie sama, bo nie chciałich oddać. I zaczął mi mówić, że chodził za mną, obserwował mój dom podczaswakacji, kazał mi z tobą zerwać kontakt. Wtedy się wściekłam i poszłam odniego. Myślałam, że on te żelki ukradł tylko po to, żeby ze mną pogadać. Anija, ani Kate nie chciałyśmy ich jeść, więc Angela sama zjadła opakowanie. Iwtedy zaczęła mówić o miłości do niego. – zakończyłam opowieść i spuściłamgłowę. – Wiem, powinnam się była spodziewać, że mógł coś z nimi zrobić.
-Ztego, co powiedziałaś, wynika, że eliksir był dla ciebie. – zauważył lekkozdenerwowanym głosem. Zamarłam. Nawet nie pomyślałam o takiej możliwości. Aprzecież to było oczywiste. Przez cały rozgardiasz zapomniałam o tym pomyśleć.– Ja sobie z nim porozmawiam. – powiedział ostro.
-James,nie, sama sobie poradzę. – zaprzeczyłam.
-Tak,jak sobie poradziłaś teraz? – spytał. – Lily, ty chyba sobie nawet nie zdajeszsprawy z tego, jakie on zaklęcia zna. To już nie jest twój przyjaciel z 3klasy. On chce dołączyć do śmierciożerców tak, jak jego koledzy. – Potterstanął i spojrzał mi prosto w oczy. Wiedziałam, że w tym momencie jestśmiertelnie poważny.
-Severusby mnie nie skrzywdził. Pomimo tego, kim się stał. Wiem, że mnie nie skrzywdzi.– powiedziałam również poważnie. – Mógł równie dobrze dać coś gorszego do tychżelek, dobrze wiesz. – dodałam. Chłopak chwycił mnie delikatnie za ramiona.
-Lily,oni już dołączyli do Voldemorta. Jego już nie interesuje nic, poza służbą jemu.Jest taki, jak wszyscy śmierciożercy. Obiecaj, że nie będziesz z nim rozmawiała,ani utrzymywała kontaktu. I pozwól, że to ja mu dam nauczkę za ten eliksir.Ignoruj go, udawaj, że nic się nie stało. Słyszysz mnie? – potrząsnęłam głową wodpowiedzi na jego słowa. Poczułam się strasznie źle z tym, co mi powiedział.Czułam, wiedziałam, że to, co powiedział o Voldemorcie jest prawdą.
-Jatego tak nie zostawię James. – powiedziałam cicho. – Muszę z nim pogadać.
-Lily,proszę... – spojrzał na mnie proszącym spojrzeniem.
-Musimyiść po ten eliksir. – wyswobodziłam się z jego uścisku i ruszyłam. – Gdzie wogóle pierwsze idziemy? – spytałam, stając, gdyż on nie ruszył się z miejsca.
-Nieruszę się, dopóki nie dostanę obietnicy, że się do niego nie zbliżysz. –powiedział stanowczo, podnosząc na mnie wzrok. Otworzyłam buzię, żeby cośpowiedzieć, ale zrezygnowałam. Ruszyłam sama w stronę gabinetu Slughorna.Potter szybko mnie dogonił.
-Coty robisz? – spytał zaskoczony.
-Niepotrzebuję twojej pomocy Potter. – warknęłam – Sama się włamię. Możesz sobieiść. – dodałam i przyspieszyłam kroku. Daleko nie uszłam, bowiem chłopakchwycił mnie za rękę i zwinnie obrócił, sprawiając, że znalazłam się w jegoramionach, przyciśnięta do ściany plecami. Spojrzał mi głęboko, prosto w oczy.Długo nie mogłam opierać się jego spojrzeniu, dlatego spuściłam wzrok iprzybrałam zirytowaną minę.
-Ico teraz Evans? – szepnął takim tonem, że aż mi serce zabiło mocniej.
-Nic,a co by miało być? – spytałam zimno i spojrzałam mu wyzywająco w oczy. Brunetuśmiechnął się i pokręcił głową.
-Jakto co? Nie bije ci teraz mocniej serce? Nie masz ochoty czegoś mi zrobić? –spytał pewnym tonem.
-Nie.– odpowiedziałam krótko i stanowczo, chociaż w głębi siebie prowadziłam walkę.
-Zbliżyć?– zbliżył swoją twarz do mojej, sprawiając, że znalazła się ona zaledwie kilkacentymetrów od mojej. Część, która pragnęła to zrobić zaczynała wygrywać nad tąprzeciwną.
-Nie.– odpowiedziałam już nie tak pewnie.
-Pocałować?– szepnął mi do ucha, po czym poczułam jego oddech na swojej szyi. Wiedziałam,że właśnie przegrałam walkę. Zamknęłam oczy i przygryzłam wargę. Jego ustadelikatnie, wręcz nieodczuwalnie musnęły mojej skóry. Znowu poczułam to ciepłow okolicach obojczyków. Część, która chciała, bym odrzuciła Pottera, zaczęłasię dawać trochę we znaki i słabo pokręciłam głową w odpowiedzi na jego pytanie.
-Chybanie jesteś już tego taka pewna... – mruknął, a ja otworzyłam oczy i na niegospojrzałam.
-Poco to robisz? – spytałam cicho.
-Żebyśnie poszła do niego. – odpowiedział
-Dobrzewiesz, że nie mówię o Severusie... – mruknęłam, nie spuszczając jego twarzy zoczu.
-Samnie wiem, po co to robię. – odpowiedział szeptem.
-James,ja muszę... – zaczęłam i nie mogłam skończyć. Jego bliskość działała na mniewręcz osłabiająco. – My musimy...
-Comusimy? – spytał i uśmiechnął się delikatnie. Policzyłam w myślach do 3 ispojrzałam na niego, starając się wyglądać stanowczo.
-Eliksir.– powiedziałam krótko, ale wcale to nie zabrzmiało stanowczo.
-MajaczyszEvans. – chłopak uśmiechnął się szerzej. Zebrałam wszystkie siły, które we mniepozostały i odepchnęłam go lekko, ruszając do przodu.
-Wybacz,ale muszę zdobyć to antidotum. – wytłumaczyłam. – Idziesz ze mną, czy nie? –spytałam, przystając.
-Naco czekamy, chodźmy do jego gabinetu. – odpowiedział beztrosko, wydając się niebyć ani trochę zmieszany.
-Anie idziemy do dormitorium? – spytałam z ciekawości.
-PrawdziwyHuncwot jest zawsze przygotowany na możliwość łamania szkolnego regulaminu,zapamiętaj. – pouczył mnie tonem nauczyciela i ściągnął torbę z ramienia. Długow niej nie grzebał, tylko sięgnął do małej kieszeni wewnątrz i wyciągnąłkawałek papieru oraz jakąś tkaninę. Zapiął torbę i spowrotem założył na ramię.– Teraz musisz się oddalić i odwrócić. – zażądał, co zrobiłam posłusznie.Chciałam, jak najszybciej znaleźć się spowrotem w łazience prefektów, gdziebyło więcej ludzi niż jeden James. Usłyszałam, jak coś szepnął, potem papiertrochę zaszeleścił, Potter mruknął coś do siebie i schował pergamin za pazuchę.– Okej, możesz patrzeć. – rzucił i odwróciłam się w jego stronę. Ruszyliśmydalej w stronę gabinetu profesora. Gdy byliśmy całkiem blisko, znów stanęliśmyi Potter zarzucił na nas materiał.
-PelerynaNiewidka. – mruknęłam.
-Trochęciasno tutaj, co? – spytał ze złośliwym uśmiechem. Zignorowałam to i szłamdalej. Musieliśmy iść bardzo blisko siebie, żeby nas nie odkryło. Próbowałamnie przejmować się za bardzo tym faktem.
-Jakwy się tutaj mieścicie w czwórkę? – spytałam szeptem.
-Masię swoje zwierzęce sposoby. – odparł tajemniczo.
-Zwierzęce?– zdziwiłam się, a on roześmiał serdecznie.
-Trochęsię upychamy, że tak to określę. – odpowiedział. Nadal nic z tego nierozumiałam, ale nie odzywałam się. Doszliśmy do drzwi gabinetu Slughorna.Potter kazał mi zamknąć oczy, zaszeleścił papierkiem, po czym pozwoliłotworzyć. Kucnęliśmy oboje i James zaczął kombinować przy kluczu za pomocąmugolskiej wsuwki.
-Niełatwiej by było spróbować zaklęciami? – spytałam zdziwiona.
-Ruda,masz mnie za debila, czy niedorozwiniętego? – spytał zirytowany. – Myślisz, żeprzez 5 lat się tutaj nie włamywaliśmy? – dodał. – Ślimak jest chytrusek, bozabezpiecza drzwi zaklęciem, które można złamać tylko przy użyciu i mugolskichi naszych sposobów. Na całe szczęście my jesteśmy chytrzejsi od niego. –wytłumaczył. Coś szczęknęło i wtedy James, nie wyjmując wsuwki, wyciągnął różdżkę,z której popłynął żółty promień i drzwi otwarły się. – Zrobione. – powiedział zdumą. – Słuchaj, plan jest taki: ty tam wchodzisz, bierzesz, co masz wziąć ispieprzamy stąd. Ja tutaj stoję na czatach i pilnuję, żeby nikt nas nie złapał.Stoję pod peleryną, więc, jak coś, to wpadnę tam i cię zakryję. A teraz idź isię pospiesz. – pogonił mnie. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.Zaczęłam gorączkowo przeszukiwać półki z eliksirami. Musiałam znaleźćantidotum, które miało być wściekle różowego koloru i musiało pachnieć gumąbalonową. Moje chaotyczne poszukiwania nic nie dały, więc na chwilę przestałam,przeczesałam włosy ręką i pomyślałam. Rozejrzałam się wkoło. Eliksiry zajmowałycałą jedną ścianę, od sufitu do podłogi. Niektóre były opisane etykietką.Wzięłam drabinę, stojącą obok półek z flakonikami i wspięłam się na samą górę.Oglądałam po kolei każdy eliksir z osobna. Zjeżdżałam tak coraz niżej, patrzącna każdy uważnie, ale za cholerę nie umiałam znaleźć tego, czego szukałam.
-Lilymasz? – drzwi się uchyliły i usłyszałam głos Pottera.
-Nieumiem znaleźć. – odparłam, szukając dalej.
-Pospieszsię, bo za jakieś 3 minuty Ślimak tutaj będzie. – ponaglił mnie.
-Skąd...?– zaczęłam.
-Niegadaj, tylko szukaj! – przerwał mi i zamknął za sobą drzwi. To, co powiedział,tylko mnie zdenerwowało. Ręce mi się pociły i nie potrafiłam się skupić. Byłamdopiero w połowie wszystkich półek.
-Lily!– warknął Potter, znów uchylając drzwi.
-Chwila!– mruknęłam. Zeszłam z drabiny, bo nie była mi potrzebna i szukałam dalej.Drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Potter. A przynajmniej takwywnioskowałam, bo słyszałam kroki, ale jego nie widziałam. Podbiegł do mnie izarzucił pelerynę. W momencie, gdy to zrobił, przed oczami mignęła mi pożądanabuteleczka. Nie minęła chwila, a do pokoju wszedł Slughorn. Serce zaczęło mibić, jak szalone. Ślimak powędrował do biurka, usiadł za nim i wyciągnął zszafki zamkniętą paczuszkę. Otworzył ją, przeczytał załączony list i zajrzał dośrodka. Z kartonu wyjął puszkę swoich ulubionych kandyzowanych ananasów.
-KochanaMiriam. – mruknął zadowolony sam do siebie i otworzył przysmak, po czym zjadłkilka. My z Potterem staliśmy w bezruchu, obserwując uważnie jego ruchy.Przygryzłam wargi ze zdenerwowania.
-Musimystąd wiać. – szepnął mi do ucha Potter. Pokręciłam głową i spojrzałam nanauczyciela. Zajadał się w najlepsze ananasami. Ja miałam eliksir nawyciągnięcie ręki. Zerknęłam jeszcze raz w jego stronę i starając się niczegonie dotykać, wyciągnęłam rękę spod peleryny. Potter spojrzał przerażony namnie, ale już nie było odwrotu. Poczułam zimne szkło, gdy dotknęłam eliksiru iszybko schowałam go pod pelerynę. Odetchnęłam z ulgą.
-Zgłupiałaś?– szepnął tak cicho, że prawie go nie słyszałam.
-Jaksię stąd wydostaniemy? – spytałam również bardzo cicho.
-Terazmusimy poczekać, aż on będzie wychodził. – odparł zrezygnowany. A profesorpołożył sobie nogi na niskiej pufie leżącej obok jego krzesła i zatracił się wsmaku ananasu. – Chociaż... – zastanowił się przez chwilę. Potem akcja działasię bardzo szybko. Rogacz wycelował różdżką w okno za biurkiem, wyszeptałzaklęcie, a szyba momentalnie roztrzaskała się na kawałki. Slughorn podskoczyłi odwrócił się w stronę rozbitego okna. W tym samym czasie James pociągnął mnieza rękę i zaczęliśmy biec. Pchnęliśmy drzwi i wybiegliśmy. Po jakimś czasie stanęliśmy zdyszani. Potter ściągnąłpelerynę z nas i schował ją, a ja roześmiałam się. On również, zaraz za mną.Chłopak ściągnął z nas pelerynę i schował do plecaka.
-Chodźmyjuż, bo Angelina tam zwariuje. – powiedziałam, gdy tylko przestałam się śmiać.Ruszyliśmy w stronę łazienki prefektów.
-Chciałaśpowiedzieć, że Łapa zwariuje. – poprawił mnie. Uśmiechnęłam się lekko. – Nierozumiem jej w sumie. – dodał po chwili. – Czy ona od niego za dużo nie wymaga?Według mnie to podpada pod egoizm i narcyzm.
-Teżmi się to za bardzo nie podoba, ale ona taka już jest. – wzruszyłam ramionami.Szybko znaleźliśmy się obok drzwi do łazienki. Podałam hasło i weszłam. Scena,jaką widzieliśmy była do przewidzenia. Kate stała obok Remusa i zagadywała gokokieteryjnie. Łapa stał obok nich z drwiącym wyrazem twarzy i co chwiladogadywał dziewczynie, próbując ją zbić z tropu. Peter siedział na parapecie ismacznie sobie spał, oparty o ścianę, a Angelina... jej tutaj nie było? Stanęłamwryta i rozglądałam się gorączkowo po łazience.
-Gdzie...
-...jest...
-...Chuda?– dokończyłam za Jamesem rozpoczęte przeze mnie pytanie, wpatrując się w nichpytająco. Wszyscy ucichli i odwrócili się w moją stronę. Peter tylko chrapnąłgłośniej.
-Eee...– Łapa patrzył się głupkowato na nas.
-Niema jej tu? – spytała Kate zdziwiona.
-Przedchwilą tutaj była, mogę przysiąc, dosłownie przed sekundą... – mamrotał Remus.
-Lepiejnie przysięgaj, bardziej byłeś zapatrzony w moją dziewczynę, niż myślałeś o tym,gdzie ona jest. – warknął nieprzyjemnym tonem Syriusz.
-Hej,nie jestem twoją dziewczyną! – krzyknęła Czarna oburzona. Rozpoczęła siękłótnia, podczas której obydwoje zaczęli sobie wypominać wszystko.
-CISZA!!!– wrzasnęłam, mając dość tego i obudziłam tym samym Petera, który mało co niespadł z parapetu. – Gdzie do cholery jest Chuda?!
-No,tak jakby, chyba się zgubiła... – odpowiedział Syriusz zakłopotany. Posłałam imwszystkim wzrok bazyliszka.
-Mieliściejej tutaj w czwórkę pilnować, zanim my przyszliśmy z eliksirem! – z każdymsłowem byłam coraz bardziej zła i mówiłam coraz głośniej. – Nawet tego niepotraficie dobrze zrobić! Z kim ja się zadaję?! – zirytowałam się i wyszłam,trzaskając drzwiami. Za mną ktoś otworzył drzwi i dogonił mnie.
-Pomogęci ją znaleźć. – oznajmił Potter i posłał mi uśmiech.
-Nietrzeba, już i tak pomogłeś. – mruknęłam.
-Alemogę ci powiedzieć, gdzie ona jest. – odpowiedział kusząco.
-Askąd ty to niby masz wiedzieć? – zapytałam sceptycznie, jednak po chwili sięzreflektowałam. – No tak, te wasze huncwockie sposoby? – James zaśmiał się ipokiwał twierdząco głową.
-Jestw lochach obok sali eliksirów. – poinformował. – Chyba szuka Smarkerusa.
-Jakna to wpadłeś? – spytałam z ironią. – Idziemy tam. – zarządziłam.
-Idźza mną, znam kilka skrótów. – poinformował mnie i pociągnął w jeden z bocznychkorytarzy. Zeszliśmy z długich schodów na dół, potem skręciliśmy w najbliższylewy korytarz i na jego końcu weszliśmy w inny, przy którego końcu było wyjścieprowadzące prosto przed drzwi klasy eliksirów. Spojrzałam na niego zdziwiona ipodziękowałam. W oddali zobaczyliśmy błądzącą Chudą, która mamrotała sama dosiebie.
-Muszęgo znaleźć, muszę go znaleźć. Severusek, kochanie, gdzie jesteś? Chodź doswojej kici! – o mało co nie parsknęłam dzikim śmiechem. James nie potrafił siępowstrzymać i zaczął rechotać na cały głos, co spowodowało, że ta odwróciła sięku nam. Walnęłam go łokciem w żebra, żeby się uspokoił, to zatuszował śmiechkaszlem, o mało się nie dusząc. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się doAngeliny.
-Niewidzieliście Severusa? – spytała zrozpaczona.
-Och,widzieliśmy kochana. – powiedziałam. – Mam dla ciebie niespodziankę od niego. –dodałam kusząco. Oczy zaświeciły jej się niezdrowym blaskiem. – Kazał namprzekazać, że masz do niego przyjść na 7 piętro, ale zanim to zrobisz, musiszto wypić. – pokazałam jej butelkę z eliksirem. Dziewczyna bez gadania podeszłado mnie śpiesznym krokiem, prawie wyrwała mi eliksir z ręki i wypiła całązawartość szklanego naczynia, po czy, oddała mi butelkę.
-Pyszne.Wiedziałam, że mój Severusik... – urwała w pół zdania, a na jej twarzy pojawiłsię dziwny grymas, zacisnęła powieki i przygryzła wargę. Po chwili ocknęła sięi spojrzała na nas. – Co to było? – spytała będąc całkowicie sobą.
-Niekochasz już Smarkerusa? – spytał James, któremu udało się już uspokoić.
-Coty chrzanisz Potter? – zdziwiła się szczerze. – Jakiego Smarkerusa? Ty możemniej trenuj, bo ci quidditch szkodzi. – dodała z kpiną. Odetchnęłam z ulgą iprzybiłam piątkę z Rogaczem. – O co wam chodzi? – spytała, nic nie rozumiejąc zsytuacji.
-Wżelkach był eliksir miłosny i chodziłaś po całej szkole, wywrzaskując, żekochasz Snape’a. – wytłumaczyłam jej pokrótce. Jej mina mówiła sama za siebie.– Również przy Jasperze. Powinnaś do niego iść i mu wytłumaczyć. – dodałam, aona nic nie powiedziała, tylko pobiegła przed siebie.
-Dziękiwam! – krzyknęła za sobą.
-Noto zostaliśmy sami. – westchnęłam i uśmiechnęłam się. – To co robimy, JamesiePotterze? Na lekcje już nam się nie opłaca iść. – zauważyłam, a on odwzajemniłuśmiech.
-Niewierzę, że mówi to Lily Evans. – powiedział i wyszczerzył zęby. – Może w tymczasie, który nam pozostał do lunchu przejdziemy się po szkole i pogadamy? –zaproponował, na co zgodziłam się bez wahania.


-Snape!– zawołałam za nim, gdy tylko zauważyłam go w tłumie Ślizgonów. Chłopak udawał,że mnie nie słyszy i tylko przyspieszył kroku. Nie dałam się zbyć, więcpodbiegłam do niego i chwyciłam za ramię, odciągając od tłumu i skręcając wboczny korytarz.
-Czegochcesz? – warknął nieprzyjemnie.
-Zamknijsię i słuchaj, co mam ci do powiedzenia. – odparłam lodowatym tonem. Zmierzyłmnie swoimi czarnymi oczami i już otwierał usta, żeby coś powiedzieć. – Nieprzerywaj mi. – uprzedziłam go. – Co to miało do cholery znaczyć z tymeliksirem w żelkach?! – krzyknęłam, czując, jak narasta we mnie złość. – Jesteśgłupim, aroganckim, samolubnym odludkiem, który myśli tylko o swojej korzyści!To było bezczelne! I co? Miałeś zamiar mi dać eliksir miłosny, a potem co zemną zrobić? Nie mogę uwierzyć w to, kim się stałeś. – teraz już nie krzyczałam,tylko mówiłam pełna goryczy i żalu. Mówiłam tonem, który wskazywał, jak bardzozawiodłam się na nim. – Nie wiem, dlaczego wybrałeś taką, a nie inną drogę, alezastanów się nad tym, do czego dążysz i co możesz osiągnąć? Naprawdę aż takbardzo się zmieniłeś, odkąd cię poznałam, czy zawsze taki byłeś, a cała naszaprzyjaźń była tylko wielką grą?
-Oczywiście,że nie, Lily...
-Niemów do mnie już nigdy więcej. Nie chcę słyszeć twojego głosu. – przerwałam musmutno, ale stanowczo. – Przyszłam ci tylko powiedzieć, że nie mogę uwierzyć wto, co chciałeś mi zrobić. I nie rozumiem, po co ci to było. Już nawet nie chcęrozumieć. Dzięki temu zobaczyłam, kim naprawdę jesteś. Przez cały czas jakaścząstka mnie wierzyła w to, że wszystko jeszcze może się naprawić, chociaż wtakim stopniu, żebyśmy mogli od czasu do czasu ze sobą porozmawiać. Ale terazwidzę, że dla ciebie nie liczy się nic, co prawdziwe. Wolisz knuć, mącić,kręcić, kłamać i oszukiwać. Żegnaj Severusie. Od dzisiejszego dnia nieistniejesz dla mnie, nie chcę cię znać i chcę zapomnieć o wszystkim, co naskiedyś łączyło. Żałuję, że w ogóle do mnie podszedłeś na tych huśtawkach izagadnąłeś. – zakończyłam i odeszłam.
-Ale Lily...

Komentarze

  1. mloda_a@amorki.pl8 stycznia 2011 13:45

    Twój zeszyt został oceniony. Otrzymałaś ocenę Bardzo Dobry czyli piątkę!Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w blogowaniu, Plotkara![your school]

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie jestem ;DBardzo zaciekawiłaś mnie tą nazwą rozdziału, aż czekam, żeby dowiedzieć się, o co chodzi.I cześć jest taka trochę...słodko-gorzka. Bittersweet memories...Ach, wybacz. Jestem teraz na etapie 'I will always love you'. W każdym razie, chciałam tylko powiedzieć, że większą częścią tej części (;D) rozbawiłaś mnie jak nie wiem..I ta misja ratunkowa Pottera i Lily. Cudo.Nie wyobrażasz sobie, jak się śmiałam, gdy przeczytałam, że nasza wesoła gromadka zgubiła Chudą. Można się było tego domyśleć..A później zaczyna być tak...smutno. Tzn. końcówka taka była. Jak ja to mawiam - Severus jest jedną z postaci, o których można pisać i pisać. Naprawdę. I nigdy nie jest nudno. Ciekawi mnie, czy naprawdę już zakończyłaś ten wątek z nimi.Lecę czytać II.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szaleństwo. Ciekawe działanie ma eliksir miłosny, prawda? Zupełnie pozbawia człowieka zdolności myślenia. :) Jestem ciekawa czy Kate i Syriusz dojdą do porozumienia. Podobała mi się gorąca scena Jamesa z Lily i podobało mi się to, że Lily musiała się wysilić, żeby mu się oprzeć. Ok, lecę czytać ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no, ten rozdział był poprostu rozbrajający. Uśmiałam się jak nigdy z zachowania Angeliny. Wyobrażam sobie jak musiało wyglądać, gdy Potter oparł Lily o ścianę i praaaawie ją pocałował>!Pozdrawiam autorkę i resztę!xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)