Hej,
Powiemjedynie tyle, że tą notkę dedykuję mojej wspaniałej Ginny C. za to, że jest irozmawia ze mną i za pomysł, który wykorzystałam w kłótni Kate i Blacka i zawszystko :). Ten rozdział w ogólenależy do krótszych, mam nadzieję, że zmieści mi się w jednej notce. Jeszczejedno, Paweł przyjmuję zakład ;p.
Pozdrawiam,
Leksia
***
Hogwartbył magicznym miejscem, to nie ulegało wątpliwości. I nie chodziło tylko omaterialną magię w postaci zaklęć i uroków. W tym miejscu czuło się magięcałego otaczającego cię świata. Wszystkie uczucia wydawały się mocniejsze,trwalsze. Nawet śpiew ptaków był tutaj wyjątkowy. Cokolwiek się działo,cokolwiek się widziało, wszystko wydawało się inne. Cała magia i atmosferapanująca w Hogwarcie sprawiała, że pokochałam to miejsce od pierwszegowejrzenia i oddalałam od siebie myśl, że kiedykolwiek będę musiała opuścić jegobezpieczne progi. Uwielbiałam poranki, gdy w Wielkiej Sali siedzieli na półzaspani jeszcze uczniowie, pomlaskujący i przeżuwający swoje śniadanie, patrzącw sufit z nadzieją, że zobaczą piękną pogodę. Lubiłam korytarze pogrążone wpółmroku, ruchome schody, pułapki, nieistniejące drzwi, kamienne posadzki,grube mury. Kochałam Pokój Wspólny Gryffindoru, gdzie zawsze palił się ogień wkominku, przed którym siedzieli uczniowie grając w różne gry, czytając książki,rozmawiając, lub w przypadku Huncwotów śmiejąc się i wygłupiając i gdzie zawszetętniło życiem. Cały Hogwart zawsze tętnił życiem. W ciepłe, słoneczne dni nabłoniach i nad jeziorem roiło się od uczniów, a nawet i nauczycieli, zatem wmroźne, zimowe dni, wszyscy tłoczyli się w ciepłych Pokojach Wspólnych, grzejącsię przed kominkami. Jednak nic nie przebijało takiej magii, jaką czuć było wBoże Narodzenie tutaj. Cały zamek był wystrojony, wszędzie wisiały jemioły,girlandy, prawdziwe sople lodowe. W klasach, na Wielkiej Sali i w PokojachWspólnych były ślicznie wystrojone choinki, a w całym zamku unosił się zapachpierniczków i gorącej czekolady. Dopiero w zeszłym roku miałam okazję siędowiedzieć, jak piękne są święta w szkole i może właśnie to dlategopostanowiłam znowu zostać w tym i w przyszłym roku. Ogólnie Hogwart byłniepowtarzalnym i jedynym w swoim rodzaju miejscem, które kochałam całym sercemi byłam do niego przywiązana bardziej niż do domu. I chociaż miałam tutaj swojegorsze i lepsze dni, nie oddałabym mojego życia za nic w świecie. Była tonajlepsza rzecz, jaka mi się przytrafiła w życiu, nawet, jeśli oznaczało to, żewkroczyłam do świata, gdzie może w przyszłości będę musiała stanąć w obroniedobra i ludzi, poświęcając na to swój czas, zdrowie, a nawet życie. Wiedziałam,że życie w tym świecie niosło ze sobą ogromne ryzyko i ciągnęło konsekwencje,ciągłe wybory. Tutaj, w tym świecie znalazłam prawdziwych przyjaciół,odnalazłam samą siebie, czułam się tak naturalnie, jak nigdzie. Wiedziałam, żepasuję do tego świata i bez niego nie mogłabym żyć. Uwielbiałam wszystko, cobyło związane z czarodziejami. Dzień, w którym się o tym wszystkimdowiedziałam, był spełnieniem moich marzeń, czymś najlepszym, co mogło mi sięprzytrafić. Nawet jeśli miały przychodzić dni takie, jakimi było kilka kartek zmiesiąca października 1976 roku. W dniach tych wydarzyło się dość dużoistotnych rzeczy. Wszystko zaczęło się w pamiętny dzień imprezy u Ślimaka,gdzie z Potterem udawaliśmy parę. Cieszyłam się ogromnie, że mogłam bezkarnierobić z nim to, co robią pary. I wbrew pozorom, jakie wcześniej on dawał, murównież sprawiało to przyjemność. I mimo, że bardzo się cieszyłam każdą chwiląz nim, to wiedziałam, że wkrótce nastanie jutro, gdy nie będzie takiejsielanki. Tak, jak się spodziewałam jutro nadeszło (w sumie, czemu miałoby nienadejść?). Dzień, w którym się tak świetnie bawiliśmy, przeciągnął się równieżprzez noc, w moich snach. Rano, gdy tylko się obudziłam, nie otwierałam oczu odrazu, tylko rozkoszowałam się moim snem, w którym James trzymał mnie wobjęciach. Westchnęłam i w końcu rozchyliłam powieki. Przed oczami pojawił misię biały sufit. Podniosłam się i usiadłam na łóżku, rozglądając się wkoło. Jakmożna było się spodziewać, wszystkie dziewczyny jeszcze spały. I trudno im siędziwić, bowiem zegarek wskazywał 6. Mimo, że wczoraj, gdy przyszłam dodormitorium, było mocno po 3 w nocy, czułam się wyspana i wypoczęta. Możedlatego, że jestem przyzwyczajona do wczesnego wstawania? A może dlatego, żepołożyłam się wręcz w szampańskim humorze, co wcale, a wcale nie byłospowodowane jakimkolwiek alkoholem? Myśląc jedynie o wydarzeniach z minionegowieczoru powędrowałam do łazienki się umyć, bo wczoraj byłam zbyt zmęczona ipołożyłam się w makijażu do łóżka. Spojrzałam w lustro, gdzie zobaczyłam dośćbladą twarz 16-nastoletniej dziewczyny z rudymi, lekko poskręcanymi kosmykamidługich włosów wokół twarzy. Tusz miałam trochę rozmazany, ale wcale niewyglądałam aż tak tragicznie. Większych worów pod oczami nie miałam, oczy niebyły zmęczone, nic opuchniętego. Wręcz przeciwnie. Wyglądałam zdrowo, miałamlekkie rumieńce na policzkach, a moje piegi trochę się ukryły, bo wpaździerniku mało było słońca. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i zdjęłampiżamę, po czym weszłam pod prysznic. Jako, że miałam dość świeże włosy iukładały się w całkiem wporządku nieład, to nie myłam ich. Pod prysznicem nieomieszkałam sobie ponucić, co później, naturalnie, przerodziło się w śpiewanie.Skończyłam kąpiel, osuszyłam się ręcznikiem, ubrałam w mundurek i stanęłamprzed lustrem. Różdżką poprawiłam sobie trochę włosy i podkręciłam rzęsy. Potemzrobiłam sobie delikatny makijaż i w bardzo dobrym humorze wyszłam z łazienkigotowa do wyjścia. Wszystkie dziewczyny były już na nogach pakując się,ubierając, albo malując przed lusterkiem.
-Cześćwam. – rzuciłam na powitanie z szerokim uśmiechem. Angelina i Kate stanęłyprzede mną z rękami na biodrach i patrzyły srogo.
-Możesznam powiedzieć, o której wczoraj wróciłaś? – zaczęła Chuda.
-Zkim byłaś?
-DlaczegoJames tutaj był i pytał o ciebie, wystrojony w szatę wyjściową?
-Corobiłaś z Potterem?
-Czemumasz taki dobry humor?
-Czemuz Potterem?
-Cojest między wami?
-Czyjest coś między wami?
-Tow ogóle był Potter?
-Cosię działo na przyjęciu?
-Napewno byłaś na przyjęciu, a nie gdzie indziej?
-Gdziety w ogóle byłaś?
-Dlaczegomy nic nie wiemy?
-Dlaczegonie odpowiadasz na nasze pytania? – po tym pytaniu Kate, parsknęłam śmiechem,ominęłam je, chwyciłam torbę, zarzuciłam ją na ramię i skierowałam się kuwyjściu. Przed drzwiami stanęłam, obróciłam się i spojrzałam na dziewczyny,które stały osłupiałe.
-Jesteścieurocze, gdy się o mnie martwicie. – rzuciłam ze śmiechem i wyszłam,pozostawiając je w jeszcze większym osłupieniu. Ledwo zeszłam ze schodów, azaczepił mnie Syriusz.
-Lily...– przerwał, bo usłyszeliśmy, jak ktoś zbiega ze schodów.
-Stój!– Kate przybiegła za mną i odwróciła mnie, ciągnąc za ramiona. – Masz wrócić nagórę i odpowiedzieć na pytania! – rozkazała oburzona. Jednak ja jej niesłuchałam. Bardziej zainteresowała mnie jej górna część garderoby, a raczej jejbrak. Tak, Kate Bridge stała przed nami w samym staniku, z czego nawet niezdawała sobie sprawy. Parsknęłam śmiechem. Black stał i wpatrywał się spokojniei bezczelnie w jej dekolt.
-Co...?Och! – pisnęła i zakryła się rękami.
-Spokojnie,widziałem je już, nawet bez biustonosza. Inne, lepsze też widziałem. Równieżbez. – odezwał się Black. Momentalnie przestałam się śmiać i spojrzałam na niego,a później na nią. Czarna zrobiła się czerwona ze złości. Podeszła do niego iwymierzyła mu policzek, po czym odeszła szybkim krokiem w stronę, z którejprzyszła.
-Coto miało być? – spytałam ostro i obróciłam się w stronę lekko uśmiechniętegoSyriusza. Wzruszył ramionami i odszedł, pozostawiając mnie w totalnymosłupieniu. Mój dobry humor prysnął, jak bańka mydlana. Westchnęłam ciężko iwspięłam się spowrotem na górę, wparowałam do dormitorium i stanęłam nadsiedzącą na łóżku Kate.
-Okej,co się tutaj dzieje? – spytałam, patrząc na nią pytająco. Wymownie wzniosłaoczy do góry i zrobiła krzywą minę.
-Pokłóciliśmysię. – odparła krótko.
-Hej,stop, stop! – do rozmowy wtrąciła się Chuda. – O czym wy rozmawiacie?
-Otym, że jak wczoraj wychodziłam na imprezę Ślimaka, to oni byli pogodzeni. Coprawda nie rzucali się sobie w ramiona, wyznając dozgonną miłość, ale potrafilize sobą normalnie rozmawiać, rzucali sobie ukradkowe spojrzenia,charakterystyczne dla zauroczonych sobą nastolatków. A teraz schodzę na dół ico widzę? Wrednego Syriusza, który zarobił plaskacza od wściekłej Kate. –odpowiedziałam jej. Obie spowrotem obróciłyśmy się do niej, oczekującodpowiedzi.
-Poprostu posprzeczaliśmy się troszeczkę. – mruknęła, wbijając wzrok gdzieś wokno.
-Troszeczkę?– spytałam z nutką kpiny w głosie. – O co znów poszło?
-Lily,nieważne. Odpuść, proszę. – powiedziała, starając się brzmieć normalnie.
-Okej,jak chcesz. – mruknęłam. – Idę na śniadanie.
-Alestój! A co z twoim wieczorem wczorajszym? – spytała Angelina. Stanęłam,westchnęłam i uśmiechnęłam się.
-Takdługo byłam na tej imprezie, bo tyle trwała. James, owszem był ze mną, aby midotrzymać towarzystwa, co wcale nie było takie konieczne, bo bawiłam sięświetnie i bez niego również by tak było. Ale wolałam się ubezpieczyć na nudę.– tak, skłamałam, ale po prostu nie chciałam się z nikim dzielić wydarzeniamiwczorajszego wieczoru. Obiecaliśmy sobie z Rogaczem, że to zostaje między nami.Chociaż trudno byłoby, żeby zostało, bo przecież na tej imprezie było kilkorouczniów Hogwartu.
-AAdama tam czasem nie było? Przecież poznaliście się na właśnie takiej imprezie,może przyszedł? – zagadnęła jeszcze Angela. Na chwilę zamarłam, ale po chwiliuśmiechnęłam się i pokręciłam przecząco głową, po czym zamknęłam drzwi z drugiejstrony. Zbiegłam ze schodów i przeszłam przez Pokój Wspólny, nie zwracającuwagi na nikogo. Samotnie doszłam do Wielkiej Sali, gdzie odbywało sięśniadanie i gdzie siedzieli już wszyscy Huncwoci. Usiadłam obok nich i od razuwzięłam tost do ręki.
-Cześćwam. – rzuciłam wesoło i posłałam im uśmiech, spoglądając na nich. Sekundędłużej zatrzymałam wzrok na Potterze, ale szybko odwróciłam.
-CześćRuda. – powiedział, co sprawiło, że troszkę zmniejszył mi się uśmiech. Peter iLunio tylko pomachali mi ręką. – Jak się spało? – zagadnął.
-Adziękuję, dobrze. – odpowiedziałam i ugryzłam swój tost. Chłopaki zajęli sięrozmową, nie zwracając na mnie zbytniej uwagi. Wzruszyłam ramionami w myślach isięgnęłam po kolejnego tosta. W tym czasie do Wielkiej Sali wkroczyła Angelinaz Jasperem, a za nimi trochę markotna Kate. Gdy Angelina i Jasper się żegnali,Czarna wzniosła oczy do góry, zirytowana albo znudzona ich zachowaniem.Zachichotałam pod nosem i pokręciłam głową. Gdy Chuda wreszcie się pożegnała,obie ruszyły w stronę stolika Gryfonów. Widziałam, że Łapa obserwuje ją kątemoka, nie bardzo słuchając tego, co mówił do nich James. Gdy ich spojrzenia sięspotkały, dziewczyna zadarła głowę lekko do góry, wypięła się trochę i jej chódzmienił się w bardziej kobiecy. Zauważyłam, że skróciła sobie spódniczkę irozpięła bardziej koszulę, eksponując swoje długie nogi i dekolt. Gdy szła,większość płci męskiej oglądało się za nią, bowiem w tej dziewczynie było tyleuroku, seksapilu i kobiecości, że trudno było się w ogóle skupić. Szczególnie,że szła w ten sposób. Nie bez powodu była uznana za jedną z najładniejszychdziewczyn w szkole. Potrafiła wyeksponować swoje atuty, a wad w wyglądzie nieposiadała. Miała śliczną buzię, białe równe zęby, a co się z tym wiąże, jej uśmiechbył cudowny, minimalnie ciemniejsza karnacja dodawała jej egzotyzmu, zgrabna,kobieca sylwetka, duże, niebieskie, iskrzące się oczy no i długie, kruczoczarneloki. Wszystko to składało się w jedną, spójną i bardzo atrakcyjną całość. Dotego Kate nauczyła się wykorzystywać swoje atuty i opanowała do perfekcjiflirtowanie, puszczanie uwodzących spojrzeń, kuszące uśmiechy, zgrabne ruchy.Zawsze, gdy przechodziła wzbudzała zainteresowanie u płci przeciwnej. I mimo,że wszyscy dobrze wiedzieli, jaka ona jest i że bawi się chłopakami, lgnęli doniej, a co drugi się zakochiwał. Jednak, jak widać, raz wpadła w sidła kogośtakiego, jak ona i do dzisiaj jej nie przeszło. Mam na myśli oczywiście jejzwiązek z Łapą. Wracając do naszego śniadania, wielu chłopaków wychylało się,żeby na nią spojrzeć. Jakiś Puchon zastygł z ręką uniesioną, w której trzymałkromkę chleba i tylko jego oczy śledziły dziewczynę. Jego kolega tak sięzagapił, że nie trafił łyżką do buzi i w efekcie oblał się cały i ubrudził, alejakoś wcale mu to nie przeszkadzało. Jeden z siódmoklasistów z Gryffindoru, taksię wychylił, że spadł z wielkim hukiem z krzesła. Jeden z Krukonów, którysiedział obejmując swoją dziewczynę, zagapił się, za co dostał najpierw jednegokuksańca w łeb, ale nie poskutkowało, bo nadal gapił się na lokatą. Gdy drugiraz dziewczyna walnęła mu przez łeb, ocknął się, spojrzał na nią nieprzytomnie,ona wstała z impetem i wyszła z Wielkiej Sali obrażona. A Krukon... obrócił sięi dalej gapił. Parsknęłam śmiechem patrząc na reakcję ich wszystkich.Spojrzałam na Huncwotów. Na Jamesa wydawało to się nie działać, Remus zagapiłsię na sekundę, ale później też już nie patrzył. Glizdogon wręcz pożerał jąwzrokiem. Lunio dźgnął go łokciem między żebra a ten się ocknął i zająłspowrotem swoim śniadaniem. Black wyraźnie walczył z samym sobą i udawanie, żego to nie rusza wychodziło mu świetnie. Obserwował ją, opierając się luzacko ooparcie krzesła (nie wiem, czy krzesła tam miały oparcia, ale załóżmy, żemiały, bo nawiedziła mnie wizja Syriusza tak siedzącego – od autorki :D),kołysząc się na jednej nodze, ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Kate usiadłanaprzeciw niego, bardzo powoli siadając, nachylając się oczywiście tak, bypokusić go widokiem swojego dekoltu. Angelina usiadła obok mnie i z irytacjąoglądała jej starania.
-Cześćchłopaki. – powiedziała przyciszonym tonem i uśmiechnęła się niewinnie. Wszyscyjej odpowiedzieli i spowrotem zajęli się śniadaniem. Jedynie Syriusz zniezmienionym uśmiechem obserwował ją, patrząc jej prosto w oczy, ale ona niespeszyła się ani trochę.
-Tosą te twoje sposoby? – spytał po chwili, nadal się uśmiechając. – Jakoś słaboci idzie. – dodał po chwili, gdy nie usłyszał odpowiedzi.
-Remusie,mój dobrodzieju, mógłbyś mi podać cukier? – spytała Lunia słodkim tonem,uśmiechając się uroczo. Remus przez chwilę złapał zawias, podczas któregowpatrywał się w nią, jak w obrazek. Twarz Blacka drgnęła lekko.
-Przecieżnie cukrujesz niczego. – rzucił Syriusz, już nie taki uśmiechnięty.
-Remus?– spytała po krótkiej chwili, całkowicie ignorując Łapę. Chłopak ocknął się ispojrzał na nią pytająco.
-Co?– spytał zdezorientowany.
-Cukier.– powtórzyła i roześmiała się kokieteryjnie. – Mógłbyś mi podać?
-Och,tak, jasne, oczywiście! – Lunio podniósł się z krzesła, wziął cukierniczkę, poczym wypadła mu z ręki, strącając talerz z jajecznicą na ziemię. – Oj,przepraszam. – mruknął zakłopotany i naprawił wszystko różdżką, po czym podałjej cukier. Kate uśmiechnęła się wdzięcznie i odebrała mu przedmiot z ręki,„niechcący” dotykając jego ręki trochę dłużej.
-Dziękuje,kochany jesteś. – powiedziała i puściła mu oczko, po czym wsypała sobie dwiełyżki do herbaty i wystawiła rękę z cukierniczką ku Remusowi. Ten już zbierałsię, żeby ją wziąć, gdy Łapa wyraźnie zdenerwowany wstał, wyrwał jej to z rękii postawił z niemałym hukiem na stole. Odszedł od stołu, po chwili znalazł sięobok niej i pociągnął ją ze sobą, sprawiając, że wstała.
-Coty robisz?! – oburzyła się i próbowała wyrwać, ale jej nie puścił.
-Musimypogadać. – warknął i zaczął ją ciągnąć do wyjścia. Ledwo drzwi za nimi sięzamknęły, a ja wstałam i zebrałam się również do wyjścia, biorąc po drodzeAngelinę.
-Coty robisz? – spytała zdezorientowana.
-Idęich podsłuchiwać, to będzie niezły teatrzyk. – odpowiedziałam, jakby nigdy nic.Chuda tylko spojrzała tęsknie na swoje śniadanie i chcąc, nie chcąc, poszła zemną. Po chwili cała trójka Huncwotów również wstała pod wodzą Jamesa idołączyła do nas. Spojrzałam na nich pytająco.
-Możebyć ciekawie. – wytłumaczył James i wyszczerzył zęby. Ledwo wyszliśmy wszyscy zWielkiej Sali, a zobaczyłyśmy, jak Syriusz ją ciągnie za sobą do pustej klasy.Szybko znaleźliśmy się pod tymi drzwiami i nasłuchiwaliśmy.
-Coto miało być?! – krzyknął oburzony Syriusz.
-Nicszczególnego. – odpowiedziała wyraźnie zadowolona Kate. – To tylko początek. –dodała.
-Maszzamiar się na mnie zemścić tym, że będziesz się kleiła do Remusa?!
-Nowiesz, zawsze pociągał mnie jego intelekt. – odpowiedziała. Wszyscy spojrzelina Lunia, który zrobił się czerwony, jak burak.
-Aleto mój przyjaciel! – Black oburzył się jeszcze bardziej.
-Nookej, niech ci będzie. – mruknęła łaskawie. – James jest w sumieprzystojniejszy i popularniejszy. – dodała przeciągle. Mimo, że wiedziałam iżKate mówi to specjalnie, żeby go doprowadzić do szału, ale coś mi sięprzewróciło w brzuchu. Wszyscy spojrzeliśmy na Pottera, który zmarszczył brwi iwzruszył ramionami. Nasłuchiwaliśmy dalej.
-Niezrobisz tego. – Syriusz spuścił z tonu.
-Chceszsię założyć? – spytała Czarna. Wyobraziłam sobie w tej chwili jej zawadiackiuśmiech.
-AniJames ani Remus by mi tego nie zrobili. – warknął pewnie Łapa.
-Nocóż, Remus dzisiaj przy śniadaniu był troszkę rozkojarzony... James też lubiczasem się zabawić... – powiedziała niewinnie, ze szczyptą złośliwości.
-Czemuto robisz? – spytał po chwili milczenia, całkowicie spokojnie, z ledwowyczuwalną nutką smutku.
-Toty mnie do tego zmuszasz. – odpowiedziała. – Chcę cię zmusić do walki o mnie. –dodała również całkowicie poważnie.
-Rozmawialiśmyprzecież o tym już. – mruknął chłopak.
-Chciałeśchyba powiedzieć, kłóciliśmy się. – zauważyła. – Chciałam ci przypomnieć, żeprzez ten temat się pożarliśmy...
-Niemusisz mi przypominać. – przerwał jej – Ale nie widzę powodu, żebyśmy musieli ocokolwiek walczyć. Nie wystarczy, że mamy siebie? Nie wystarczy ci, że jestem?
-Nie,Syriuszu. – wyczuwałam w jej głosie, że jest bliska płaczu. – Ja nie potrafiętak po prostu teraz z tobą być i zapomnieć o całej przeszłości. Boję się tobiezaufać, ale chcę. Chcę bardzo. Musisz mi pokazać, że naprawdę chcesz być zemną.
-Iwedług ciebie wzbudzanie we mnie zazdrości jest najlepszym na to sposobem? –parsknął sarkastycznym śmiechem. – Nie tylko ja cię skrzywdziłem. Ty to robiłaśo wiele częściej.
-Alenie tak, jak ty mnie!
-Skądwiesz, że dla mnie to nie było gorsze? Nawet nie masz pojęcia, jak się czułem,gdy cię widziałem z tymi wszystkimi chłopakami! Wręcz mną rzucało! Nie byłem wstanie o niczym innym myśleć, niż o tym, że on cię dotyka, całuje... Wszystko,co tak bardzo w tobie pragnąłem... Oni mieli ciebie, mieli wszystko, a jamiałem nic, bo cię straciłem. Nawet nie wiesz, jak kłująca była ta myśl. A zakażdym razem, gdy się schodziliśmy, cieszyłem się każdą chwilą z tobą.
-Aco ja miałam czuć, jak mnie rzuciłeś zaraz po tym, jak straciłam z tobądziewictwo?! – Kate miała piskliwy głos, co świadczyło o tym, że jest naprawdęblisko wybuchu płaczem.
-Nawetnie wiesz, jak żałuję tego, co zrobiłem. – szepnął tak, że ledwo todosłyszeliśmy. – Ale byłem zdenerwowany, że mnie tak potraktowałaś. Ta całasprawa z Aaronem... Nie wiedziałem, że cię stracę i będę tak bardzo tęsknił...
-Syriusz,proszę cię! – Kate mu przerwała – Myślałeś, że rzucisz mnie, a ja na drugidzień ci polecę w ramiona?
-Iznowu się kłócimy. – mruknął chłopak. – Kate, jesteś jedyną dziewczyną, którejpamiętam imię...
-Dziękici bardzo. Mam to odebrać, jako komplement? Nie musisz mi... – warknęłazdenerwowana, ale nie było jej dane dokończyć.
-Jedyną,do której coś czuję, jedyną, która potrafiła mnie zranić, jedyną, na której mizależy. Wiem, że czujesz do mnie to samo, więc po co te całe szopki? Nie możemypo prostu zapomnieć o przeszłości i zacząć od nowa?
-Boja nie potrafię ci zaufać bez jakiegoś dowodu. Serce mi mówi, że mam do ciebiewrócić, ale mam też rozum, który radzi się nie spieszyć. Syriusz zrozum, muszęci na nowo zaufać, po prostu nie potrafię tak zapomnieć o wszystkim, bo towszystko się stało i jakoś odcisnęło. Tak, jesteś tym samym dla mnie, kim jajestem dla ciebie, ale dopóki mi nie dasz dowodu, że ci naprawdę na mniezależy, to ja nie mogę wejść po raz trzeci do tej samej rzeki.
-Aleczy nie dałem ci już wystarczająco dużo dowodów? Odkąd nie jesteśmy razem, niemiałem ani jednej dziewczyny, z nikim się nawet nie całowałem, ani niespotkałem. Na każdej imprezie próbuję się do ciebie zbliżyć... staram się, atobie ciągle mało!
-Przykromi, naprawdę... – Kate pociągnęła nosem.
-Tow ogóle nie ma sensu. – stwierdził Black. – Nie wiem po co to w ogóle wszystko,skoro nie potrafisz mi zaufać? Rozumiem, że cię skrzywdziłem, ale ty równieżnie jesteś bez winy. Dlaczego to tylko ja mam walczyć?
-Toma sens. – odparła. – Uwierz, że ma. Jesteśmy dla siebie, tylko musimy trochępomóc sobie. Musisz dać mi czas, proszę. – mówiła cicho, przymilnie. –Tymczasem uciekam poszukać Jamesa, może go jeszcze złapię przed transmutacją. –dodała już swoim, kpiącym tonem. Black roześmiał się.
-Nawetjeśli jesteś w stanie zrobić to mi, to pomyśl chociaż o Lily. Jak ona będziesię czuła, gdy zabierzesz jej chłopaka? – spytał, a po drugiej stronie drzwi,wszyscy skierowali na mnie swoje spojrzenia. Wydawało mi się, że James sięnieznacznie uśmiechnął. Spłonęłam rumieńcem.
-Lily?– Kate zatrzymała się. – Przecież ona go nie cierpi! – roześmiała się –Kiepskie zagranie, Black.
-Toty nic nie wiesz? – spytał szczerze zdziwiony. – Myślałem, że tobie, jakoprzyjaciółce, się zwierzyła.
-Oczym ty mówisz? – Kate była naprawdę zdziwiona, a ja czułam się coraz gorzejpod wpływem spojrzenia Angeliny i Jamesa.
-Noona tak jakby wpadła. W sumie, to wpadła po uszy. Nie dziwi cię to, że siedziostatnio ciągle sama? Nie widzisz tego, jak ona się na niego patrzy? Trzeba byćślepym, żeby tego nie zauważyć! Nie wiem w ogóle, na co czeka ten debil.Przecież to widać gołym okiem, że Evans na niego leci. Nie zastanawiałaś się,czemu wczoraj tak późno przyszła? I niech zgadnę, rano miała wyśmienity humor.
-Oniwczoraj byli razem? – spytała, coraz bardziej zdziwiona.
-Nakrok się nie rozdzielali. A jak myślisz, co się robi w pustych klasach o 2 wnocy? – roześmiał się serdecznie, a nie słysząc i widocznie nie widząc jejreakcji ucichł – Ty naprawdę nic nie wiesz. Nie mam zielonego pojęcia, jakmogłaś to przeoczyć.
-Tomiało zostać między nami! – warknęłam szeptem do Pottera.
-Aleja nic mu nie mówiłem, przysięgam! Nie wiem, skąd on to wie. – Potter byłrównie zdziwiony, co ja.
-Ale...
-Ciiii!– uciszyłam Angelinę, unikając, jak na razie, niewygodnych pytań.
-Skądwiesz, gdzie oni byli? – spytała Kate. – Tylko nie mów, że ich śledziłeś.
-Nie.Mam swoje sposoby na śledzenie bez chodzenia za nimi. – odparł tajemniczo, cobardzo mi przypominało tłumaczenia Pottera, gdy zawsze wiedział, gdzie jestem.
-Coty chrzanisz Black? Wysłałeś kogoś za nimi? – dziewczyna, tak, jak i ja niemogła pojąć o czym on mówi.
-Niemogę powiedzieć, huncwocka tajemnica. – mruknął.
-Mapa...– odezwał się Potter i spojrzał na Remusa znacząco.
-Co?– spytałam. – Jaka mapa? – zainteresowałam się tym, co powiedział. Jamesmachnął ręką, dając mi do zrozumienia, że nie moja sprawa.
-ZLily sobie jeszcze porozmawiam. – powiedziała powoli Czarna. – Ale zawszepozostaje wolny i cholernie inteligentny Lunatyk. – dodała słodkim głosem iusłyszeliśmy kroki. Wszyscy szybko odskoczyli od drzwi, a sekundę później onaje otworzyła. Na całe szczęście poszła w drugą stronę, nie zwracając nawetuwagi na nas. Po prostu, nie zauważyła nas. Ledwo odetchnęłam z ulgą, a z klasywyszedł Syriusz, z kieszeniami w ręku, zapatrzony w podłogę. Wszyscy zamarliśmyi wstrzymaliśmy oddechy. Na nasze nieszczęście poszedł w przeciwną stronę, niżKate i gdy już wydawało się, że nas nie widzi, podniósł głowę i na jego twarzypojawił się wyraz zdziwienia.
-Cowy tutaj wszyscy robi...? – zaczął, a po chwili przewrócił oczami do góry. – Notak, mogłem się tego spodziewać. – mruknął. – Słyszeliście wszystko? – spytał,a ja pokiwałam głową twierdząco. – No cóż, przynajmniej nie muszę odpowiadać nażadne pytania. – dodał i poszedł dalej,nie czekając na nikogo.
-Myślałam,że będzie bardziej zły. – powiedziałam po chwili, patrząc na odchodzącąsylwetkę chłopaka.
-Onnawet nie był zły. – mruknął Remus.
-BiednyŁapa. – powiedział zmartwiony Potter.
-Awłaśnie, zapomniałbym Evans. – Black odwrócił się jeszcze, a ja spojrzałam naniego pytająco. – Chyba jesteś winna wyjaśnienia koleżankom. – po tych słowachodwrócił się spowrotem i poszedł dalej.
-Nowłaśnie, chyba zapomniałaś nam o czymś opowiedzieć, moja droga. – Angelazałożyła ręce na biodra i spojrzała wyczekująco na mnie.
-Tomoże my już sobie pójdziemy... – mruknął niewyraźnie Peter i cała trójkaodeszła tam, gdzie Syriusz, pozostawiając nas same.
-Chuda,daj spokój. – powiedziałam i zaczęłam iść w inną stronę, niż chłopaki.
-Lily!– krzyknęła oburzona i dobiegła do mnie.
-Niechcę o tym rozmawiać.
-Nieinteresuje mnie to. Nic, a nic nie powiedziałaś. Nawet słówka nie pisnęłaś. Tojuż wiem, skąd twoje rzekome przemęczenie. Nazywa się James Potter.
-Wieszco, Angela? – stanęłam, zdenerwowana jej słowami. – Gdybyś chciała, to samamogłabyś zauważyć, że coś się dzieje.
-Przecieżpytałyśmy cię...
-Imyślisz, że powiedziałabym wam prawdę? – przerwałam jej – Syriusz i Remus samizauważyli, co się ze mną dzieje.
-Boim pewnie James powiedział...
-Comiał im powiedzieć?! – teraz już krzyczałam – Że teraz, gdy ja chciałabym z nimspędzać więcej czasu, to on mnie olewa i trzyma na dystans?! To miał impowiedzieć?! Że dał sobie spokój, a teraz to ja za nim latam, jak głupia?!
-Aleprzecież Syriusz mówił, że wczoraj...
-Tak,wczoraj było bardzo miło, bo musieliśmy udawać parę, żeby dać nauczkę Adamowi.– warknęłam – Ale potem udawaliśmy trochę dłużej i dla samych siebie.
-Mówiłaś,że Adama...
-Angelina,dużo rzeczy mówiłam. – znowu nie dałam jej dokończyć.
-Aleskoro udawaliście dla siebie, to...
-Awidziałaś, jak zachowuje się względem mnie Potter? On tego nie traktuje napoważnie. To była dla niego zabawa. Wczoraj całowaliśmy się, chodziliśmy zarękę, przytulaliśmy się, mówiliśmy miłe słówka, a dzisiaj on nawet mnie jakimśszczególnym spojrzeniem nie zaszczycił! I wiesz co, mam zamiar sprawić, żeby ondla mnie był tak samo obojętny, jak ja mu. – w moich oczach pojawiły się łzy.Całą siłą woli powstrzymywałam się, żeby nie wyszły na zewnątrz i na całeszczęście mi się udało.
-Lily...przepraszam, nic nie wiedziałam... Byłam zbyt zajęta swoim związkiem i niezauważyłam nawet, że coś się dzieje, przepraszam... – powiedziała cicho.
-Niemam do ciebie o to żalu, ja też mogłam coś powiedzieć. – mruknęłam, a ona mnieprzytuliła.
-Wieszco myślę? – oderwała się ode mnie i spojrzała. – Myślę, że Potter to robi specjalnie.Wie, że nareszcie się do niego przekonałaś, więc chce ci pokazać, jak mu byłociężko przez te trzy lata. Rzuca ci wyzwanie. Chce, żebyś o niego zawalczyłatak, jak on to robił. – po jej słowach westchnęłam ciężko. – Coś w stylu Kate iSyriusza.
-Niewydaje mi się. – mruknęłam. – Jak mu powiedziałam, że tęsknię za tym wszystkim,co robił, to tylko się na mnie zdenerwował.
-Lily,on zbyt długo czekał, żeby teraz, jak ty chcesz, dać sobie spokój.
-Nowłaśnie, zbyt długo czekał... Może ma już dość.
-Iprzez to, że ma cię dość, udaje z własnej woli twojego chłopaka, gdy już to niejest konieczne? – spytała powątpiewająco. – On się z tobą bawi Ruda. Musisz mupokazać, że ci na nim zależy.
-Całyczas mu pokazuję. – jęknęłam. – W ogóle skończmy ten temat. Nie chce mi siętego wałkować. – mruknęłam rzeczywiściezmęczona tą rozmową. – Jeszcze Kate...
-Jakchcesz, mogę z nią pogadać i jej wyjaśnić za ciebie. – zaproponowała Chuda.
-Dzięki,ale sama jej powiem. – uśmiechnęłam się. – A teraz chodź na transmutację, boMcGonagall nas zabije.
-Coracja, to racja. Mam nadzieję, że czas do lunchu nam szybko minie, bo mi już wbrzuchu burczy. – mruknęła, masując sobie brzuch.
-Przedchwilą było śniadanie. – zaśmiałam się.
-Jakbyśmi nie kazała iść podsłuchiwać tych dwoje, to bym coś zjadła, a tak to nawetczasu nie miałam. – odparła markotnie.
-Wtorbie mam paczkę twoich ulubionych żelek z Zonka. – poinformowałam ją.
-Trzebabyło tak od razu. – dziewczyna wyszczerzyła zęby i powędrowałyśmy pod salętransmutacji.
-Lily,dowiedziałam się czegoś ciekawego o tobie. – siedzieliśmy na transmutacji,McGonagall prowadziła wykład, a Kate obserwowała mnie uważnie.
-Super,ale możemy to zostawić na popołudnie. Teraz słucham. – odszepnęłam.
-Czemunic nam nie powiedziałaś o tym, że lecisz na Pottera? – spytała, nie zważającna moje słowa.
-Cicho!– warknęłam i próbowałam skupić się na tym, co mówiła psorka.
-Iże wczoraj z nim spędziłaś cały wieczór w pustej klasie? – nadal nie dawała zawygraną.
-Evans,Bridge, czy ja wam nie przeszkadzam? – McGonagall stanęła nad nami i patrzyłaostro.
-Przepraszamy,już będziemy cicho. – mruknęłam i odsunęłam się od lokatej parę centymetrów.Ledwo nauczycielka odeszła od nas, a ta znów zaczęła mnie męczyć.
-Lily!Masz mi teraz wszystko opowiedzieć, jak, co, kiedy, gdzie, po co. Wszystko. –zażądała. Zignorowałam ją. – Nie udawaj, że mnie nie słyszysz!
-Evans,Bridge, proszę wyjść za drzwi! Od początku lekcji mi przeszkadzacie. –Profesorka była na nas bardzo zdenerwowana. Posłałam Kate rozzłoszczonespojrzenie.
-Alepani profesor...
-Proszęsię nie tłumaczyć Evans, tylko spakować teczkę i wyjść. – przerwała mi ostro iczekała, aż wykonam polecenie.
-Świetnie.– warknęłam i jak powiedziała, tak zrobiłam. Kate oczywiście za mną. Angelinawstała razem z nami.
-McKinnon,co ty robisz? – spytała zdziwiona McGonagall.
-Paniwybaczy, ale ja też rozmawiałam. – rzuciła szybko i wybiegła z klasy,pozostawiając profesorkę zdziwioną. Po chwili usłyszeliśmy chichot Huncwotów.
-Aty po co wyszłaś? – spytałam, patrząc na nią zaskoczona.
-Jateż chcę być przy tej rozmowie. – odparła tonem, jakim oznajmia się dziecku, że2 plus 2 jest 4. Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę sali, gdzie mieliśmynastępne zajęcia.
-Hej,gdzie ty idziesz? – oburzyła się Kate i dogoniła mnie.
-Mówiłam,że porozmawiamy o tym popołudniu. – odparłam obojętnie.
-Jakjuż nas wywaliła z klasy i mamy czas, to pogadajmy teraz. – odpowiedziała mihardo.
-Nowłaśnie, mówiłam, żebyś była cicho.
-Nochyba nie przejmujesz się tym, że cię McGonagall wywaliła? – Kate roześmiałasię.
-Żebyświedziała. Ja nie jestem tobą, martwię się o naukę.
-Ruda,wyluzuj! – Czarna znów roześmiała się. – No to gadaj, co z tym Potterem. –westchnęłam i powiedziałam jej tyle, co Angelinie. Potem między nią, a Angelinądoszło do wymiany zdań na temat zachowania Pottera i obie doszły do tego samegowniosku, co wcześniej Chuda. Ja nie uczestniczyłam w tej rozmowie, nawet popewnym czasie ich nie słuchałam.
-Nowięc Lily, musisz o niego walczyć. – uznała Kate.
-Coty ostatnio masz z tą walką? – spytałam jej nagle, zapominając, że ona nie wie,że podsłuchiwaliśmy.
-Toznaczy?
-Syriusz.– odpowiedziałam krótko, stwierdzając, że skoro sama się nie chce przyznać, toi tak nie ma sensu udawać, że nie słyszałyśmy tej rozmowy.
-Lily...– jęknęła Chuda.
-Skądwiecie? – spytała Kate, trochę zdezorientowana.
-Podsłuchiwaliśmywaszą rozmowę z Syriuszem. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Dziewczyna jużchciała wszcząć kłótnię, ale jej przerwałam. – Nie złość się, nie chciałaś namnic powiedzieć, więc poszłyśmy. Zresztą po tym, co wyprawiałaś na śniadaniu zRemusem, stwierdziłyśmy, że to raczej będzie coś w stylu śmiesznego widowiska,nie wiedziałyśmy, że skończy się na poważnej rozmowie. Poza tym, poruszyliściemój temat, więc jesteśmy kwita.
-Okej,niech wam będzie, ale następnym razem wam się nie upiecze. Kto to widziałpodsłuchiwać czyjeś rozmowy! – oburzyła się trochę. Roześmiałam się, a za mnąobie dziewczyny.
-Ruda,daj te żelki. – odezwała się po chwili Angela. Stanęłam i zaczęłam grzebać wtorbie, szukając ich.
-Idźcie,zaraz was dogonię. – mruknęłam, a one poszły i za chwilę znikły na zakręcie.Nie umiałam znaleźć opakowania z przysmakiem, a wiedziałam, że go muszę mieć.
-Szukasztego? – usłyszałam znajomy głos za sobą i przez chwilę serce mi zamarło.Odwróciłam się w stronę czarnowłosego chłopaka, który stał oparty o ścianę,trzymając w ręku moje żelki.
-Skądto masz? – spytałam, lustrując go wzrokiem z góry na dół.
-Zaklęcieprzywołujące jest bardzo przydatne. – odpowiedział i wyciągnął różdżkę. Nawszelki wypadek zacisnęłam rękę na swojej.
-Skądwiedziałeś, że je mam w torbie?
-Ścianymają uszy. – odparł trochę przyciszonym głosem.
-Oddawaj.– wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-Weźsobie sama. – powiedział spokojnie, obserwując moją reakcję. Stał w odległościparu kroków ode mnie. Wyciągnęłam różdżkę.
-Chybanie masz zamiaru ze mną się pojedynkować? – roześmiał się. – Wiesz, że nie masznajmniejszych szans Lily.
-Wiem, że czarną magię też się da pokonać. Na szczęście tonie wymaga użycia ciemnej mocy. – warknęłam. – No i nie chciałabym ci wyrządzićkrzywdy. – wycelowałam w niego różdżką. On patrzył spokojnie, co robię.Wypowiedziałam w myślach zaklęcie przywołujące i poczułam się trochę dziwniesekundę przed powiedzeniem formułki. Żelki przyleciały do mnie i wylądowały wmojej ręce. – Co to miało być do cholery?! – oburzyłam się nie na żarty. – Odkiedy bawisz się w oklumencję?!
-Spokojnie, tylko sprawdzałem, czy chcesz mi zrobićkrzywdę, bo nie chciałem niepotrzebnie cię skrzywdzić. – odpowiedział unoszącręce.
-Po jaką cholerę w ogóle mnie zaczepiasz? – spytałam zzaciśniętymi zębami.
-Dawno nie rozmawialiśmy...
-Snape, proszę cię. Daj mi święty spokój. Nierozmawialiśmy i nie będziemy rozmawiać. Ty poszedłeś swoją ścieżką, ja swoją.Nie chcę już mieć z tobą nic wspólnego. Myślałam, że wyraziłam się jasno wtedyw czerwcu. – krew się we mnie zagotowała, a stare rany zaczęły sięrozgrzebywać. Wiedziałam, że jeszcze chwila i mogę pęknąć.
-Twoją drogą jest Potter? Kiedyś nim gardziłaś, a terazlatasz za nim, jak głupia. – powiedział lodowatym tonem. Podszedł do mniebliżej i chwycił mocno za ramiona. Byłam zbyt sparaliżowana, żeby próbować sięwyrwać. – Wiesz po co cię zaczepiłem? Żeby wybić ci z głowy tego idiotę.Obserwuję cię cały czas. Obserwowałem w wakacje, widziałem co się działo naimprezie u ciebie. Lily dobrze wiesz, jaki on jest. Już teraz pokazuje, że gonie interesujesz. Daj sobie z nim spokój, on cię tylko zrani... – po jegosłowach wyrwałam mu się z uścisku i rzuciłam wściekłe spojrzenie.
-Kto tutaj mówi o ranieniu. Dzięki za troskę, alebardziej, niż ty, mnie nie zrani, uwierz! – krzyknęłam mu w twarz, odwróciłamsię i odeszłam szybkim krokiem, zostawiając go samego. Całymi swoimi siłamistarałam się nie rozpłakać. Gdy oddaliłam się wystarczająco, stanęłam i oparłamsię o ścianę. Wzięłam parę głębszych wdechów i policzyłam w myślach do 10.Uspokoiłam się i ruszyłam w stronę, gdzie poszły dziewczyny. Gdy zobaczyłam jepod salą zaklęć, przywołałam na twarz uśmiech.
-Ale ze mnie gafa. – powiedziałam i roześmiałam się, niepozwalając im spytać się cokolwiek. – Zostawiłam je w dormitorium. – wskazałamna żelki.
-I wracałaś się specjalnie po nie? – spytała Angelinazdziwionym głosem.
-No byłaś głodna, a przeze mnie nie jadłaś śniadania. –odparłam, zadowolona z tego, jak wytłumaczyłam swoją nieobecność, nie musząc imopowiadać o rozmowie z Severusem.
-Dobra dawaj te żelki, bo umieram z głodu. – mruknęłaChuda. Rzuciłam jej opakowanie, które zręcznie złapała i rozerwała, biorąc odrazu całą garść przysmaku. Uśmiechnęłam się pobłażliwie, obserwując, jakdziewczyna zajada się nimi. – Chcecie? – spytała i wyciągnęła rękę zopakowaniem w naszą stronę.
-Nie dzięki, nie przepadam za tym smakiem. – odpowiedziałaKate. Ja tylko pokręciłam przecząco głową.
-Trudno, wasza strata, sama je zjem. – mruknęła Chuda inie minęła minuta, a zjadła całą zawartość paczki. – Pycha. – dodała na końcu idotykając różdżką papierka, spaliła go w powietrzu. Chciała coś powiedzieć, aleszybko zamknęła usta i nastała chwilowa cisza. Po kilku sekundach spojrzała nanas nieobecnym wzrokiem. – Kocham Severusa. – powiedziała przyciszonym głosem.– Muszę do niego iść. On musi wiedzieć, że go kocham. Severusie! – zaczęła iśćw kierunku lochów, a my z Kate stałyśmy sparaliżowane, patrząc w miejsce, gdzieprzed chwilą stała Chuda. Po chwili doszło do mnie, co ona powiedziała.Spojrzałyśmy na siebie przerażone i szybko dopadłyśmy idącą Angelinę, która podnosem wyznawała miłość Snape’owi.
-Chuda, stój! – krzyknęłam i zatrzymałam ją. Jednak taszybko wyrwała mi się i szła dalej.
-Nie mogę, Lily, ja muszę do niego iść. Wyznam mu miłość.Wiem, że on też mnie kocha. Będziemy razem szczęśliwi, będziemy chodzili naspacery, a ja mu będę myła włosy... – pomimo całej powagi sytuacji iwściekłości, którą czułam na Ślizgona, wybuchłam nieopanowanym śmiechem.
super, super, super! [btw. jestem pierwsza! yeah! ;>]Jaaa... Ty to potrafisz wzbudzic emocje ;d wiesz jak 'przezywam' Twoje rozdzialy?! ;dklotnia Łapy i Czarnej cud miód i malinki ;ppjee! juz wszyscy wiedzą że Ruda leci na Jamesaaa!! [łącznie z samą Rudą ;->]teraz pozostaje czekać...ale proooosze! pamiętaj o tym o co cię prosiłam na GG!!Pozdrawiam,Liria26[która chyba powoli budzi się do życia :))]
OdpowiedzUsuńhahaa! Rozbroiła mnie końcówka ;D Przy Twoim blogu to zawsze się śmieję ;;;... Dzięki Ci za taki prezent noworoczny! PS. A takich prezentów rób nam jak najwięcej :))
OdpowiedzUsuńJa mu bede myla wlosy (...)-myslalam, ze padne. pobilas tym tekstem doslownie wszystkich. albo takze dla mnie ta cala akcja z podrywem Remusa tez byla niezle wykombinowana ("cukier"). Jestem zadowolona, ze nie moglam zasnac i dzieki temu przeczytalam tak szybko twoja notke. Strasznie podobaly mi sie poczatkowe opisy. moze jestem nienormalna ale uwielbiam czytac opisy ;d a tak poza wszystkimi tematami : mowilam Ci ze masz talent ?bo masz, i to ogromny talent pisarski. ;)) nie zmarnuj tego dziewczyno. fielfelle.
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńO jaa.Cudowne. <3Już czekam na następną. ^^
OdpowiedzUsuńHej!przeczytałam całe twoje opowiadanie i jest KAPITALNE!Najlepsze, jakie do tej pory czytałam.Inne są nudne i takie same a twoje jest indywidualnością. chciałabym być powiadamiana o nowych nociach. Moje gg-22205107. Naprawdę twoje opowiadanie jest superowskie:)A jeśli będziesz miała czas wpanij do mnie: www.niekochamciepotter.bloog.pl
OdpowiedzUsuńFaajne :)Szkoda tylko, że krótsze. Strasznie lubię czytać Twoje rozdziały bo są długaśne i dają mnóstwo przyjemności.:)Jakoś mi się wydawało, że w Twoim opowiadaniu jest już grudzień, a tu widzę, że dopiero październik, albo coś źle zrozumiałam. Mimo tego że wiedziałam, że James i Lily nie będą jeszcze teraz razem to miałam cichą nadzieję, że ten udawany związek potrwa troszkę dłużej ;P. W końcu spędzenie połowy nocy w pustej klasie coś znaczy (ciekawe co oni tam robili?!) Szkoda, że Kate i Syriusz znów się pokłócili. Oboje zasłużyli na ostrego kopa w tyłek za to zachowanie :D. Ale Remus ze swoją dezorientacją był boski! Chyba nie bez powodu mówi się, że kobiety mogą wpędzić do grobu!Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, bo cała sytuacja z Chudą wygląda bardzo zabawnie :D. Tobie też życzę w Nowym Roku wszystkiego najlepszego, wielu słonecznych dni, mało stresów, zdanych egzaminów i mnóstwa uśmiechu i zabawy. No i oczywiście wielkiej i dzikiej WENY :)Pozdrawiam serdecznieOgnista
OdpowiedzUsuńSuper, tylko szkoda, że taki krótki, bo przyzwyczaiłam się do długich xDee Tym razem nie mogę wyróżnić żadnego momentu, bo każdy podobał mi się tak samo czyli BAAAAAAAAAAAAARDZO!!! ;p
OdpowiedzUsuńextra ;) Super , już się nie umię doczekać co wyniknie z tych żelek ,a i co zrobi Syriusz ^^
OdpowiedzUsuńRozdział cuuudowny! :Dczy w tych żelkach był eliksir miłosny??
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, końcówka totalnie mnie rozśmieszyła xD Ja siedzę, czytam a tu nagle ''Kocham Severusa'' xD Myślałam, że na serio, a to zapewne eliksir miłosny? ;D ''Będę mu myła włosy'' xDD Iii w końcu zrozumiałam kogo przypomina mi Lupin. Mojego kujonowatego kolegę z klasy ;D No, może nie tyle kujonowatego, ale dobrze się uczącego (średnia 5.9) ;D Słodkie było jak reagował na Katie xDNie mogę się doczekać NN ;)
OdpowiedzUsuńCudnie, cudnie, cudnie ;DJak wiesz, ostatnio czas mnie cholernie goni, wiec dzisiaj skomentuje krótko. Bajecznie opisałaś uczucia Lily w stosunku do świata magii. Naprawdę, aż nie wiem, jak ja to opiszę, bo przecież kiedyś też będę musiała. Nie mam pojęcia, czy dam radę napisać coś chociaż w 1/4 tak dobrego. I ten opis o bawieniu się w parę z Potterem....Magia ;D Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Z resztą, ja prawie przez cały rozdział siedziałam i się szczerzyłam. Dziewczyny wypytujące rano Lily - to była rewelka! Uśmiałam się totalnie. Urocze są.Cyrk Kate również był przeuroczy ;) Kocham takie Twoje teksty o osłupieniu chłopaków. Biedny Lupin. :P Też się śmiałam, jak Lily oznajmiła, że idzie ich podsłuchiwać. Swoją drogą, świetnie musieli wyglądać, gdy Syriusz wychodząc zobaczył ich ;DNiezła akcja wyszła z tym podsłuchiwaniem, Lily musiała spalić megaburaka. Uśmiałam się na lekcji McGonnagall - Angelina ma w sobie coś ze mnie ;)) W każdym razie, bardzo dobrze, że w końcu dziewczyny o tym wiedzą.Spotkanie ze Snape'm takie tajemnicze...nie, raczej mroczne. Ale nieźle obmyśliłaś z tymi żelkami...Oby Angelina szybko doszła do siebie. Albo nie, przydałoby się mycie włosów Snape'owi. ;PNiestety już lecę. Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńWiesz, Twoje notki są dla mnie odpoczynkiem po tych cholernie długich godzinach nauki. Gdy zobaczyłam kilka dni temu nowy rozdział ( a dopiero dzisiaj komentuje- co ze mnie za czyteliczka! Ale wtedy była 2 w nocy więc wiesz xD) od razu zostawiłam go sobie na później ale jak zwykle nie mogłam się skupić ;p Rozdział genialny, a te żelki... Gdy zobaczyłam tytuł nie wiedziałam czego się wogóle spodziewać:) Opis Lily w stosunku do świata magii bajeczny, PISZ SZYBKO KOLEJNĄ NOTKĘ BO ZNÓW MAM DUŻO NAUKI I MUSZĘ SIĘ RELAKSOWAĆ!!! :):):)
OdpowiedzUsuńWybacz za lekkie opóźnienie, ale jestem. Po pierwsze: cieszę się, że przybliżyłaś nam punkt widzenia Kate. Co prawda jest to dość niezwykły punkt widzenia, ale własny, a to się liczy. W moich oczach Czarna wychodzi trochę na egoistkę i... kogoś, kto zupełnie nie jest w stanie wziąć spraw w swoje ręce. Trochę to się kłóci z moim wcześniejszym wyobrażeniem o niej, bo miałam ją za silną, niezależną dziewczynę. Ale to dobrze, że postać jest bardziej skomplikowana, niż się na początku zdaje. Podoba mi się Syriusz i jego przenikliwość. Tłumaczenie pt "To oczywiste, że Lily kocha Jamesa" jest wspaniałe i moim zdaniem bardzo pasuje do tej postaci. Ciekawy pomysł z zaczarowanymi żelkami i cieszę się, że nie będę musiała czekać, tylko od razu mogę przejść do następnego rozdziału. ;)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń"będę mu myła włosy" nie mogę..hahaha
OdpowiedzUsuńHej.! Jestem zahipnotyzowana Twoim opowiadaniem i cały czas chcę więcej! Jest po 4 nad ranem, a ja od 15 siedzę i czytam losy Lily. Najśmieszniejsza wzmianka: "A ja mu będę myła włosy!". Niezła rozmowa Syriusza z Kate. Jak zawsze super nocia!Pozdro!xxx
OdpowiedzUsuńMhmhmhm widzę, że Severus użył eliksiru miłosnego. Tylko szkoda, że nie podziałało na tą osobę co nie trzeba ;D
OdpowiedzUsuń