Przejdź do głównej zawartości

36. Fan Club i niekoniecznie spełnione obowiązki prefekta I

Hej,
Chciałam Wam wszystkim podziękować za komentarze, którepozostawiliście w ostatnich notkach. Cieszę się, że ktokolwiek czyta mojeopowiadanie, a Wasze opinie są dla mnie bezcenne. Bardzo dziękuję tym, którzyzawsze komentują i dodają mi otuchy, oraz tym, którzy komentują rzadko, albowcale. Nie wiecie, jak bardzo potrzebne jest mi Wasze wsparcie i dobre słowo(może być nawet i krytyka). Nawet jeden komentarz poprawia mi humortysiąckrotnie i przysparza ochoty na pisanie. Niektórzy pytają, kiedy James iLily się zejdą. Otóż wyjaśniam, na randkę pójdą dopiero w 7 klasie tak, jak towytyczyła Rowling. Co nie znaczy, że wcześniej nie zaczną obcować ze sobą :).Ktoś pytał, czy Adam jeszcze pojawi się u mnie. Odpowiadam, że owszem pojawisię i trochę jeszcze namiesza, ale to w dalekiej przyszłości :). Jak na razieczasem będzie o nim tylko wzmianka (w końcu Lily nadal kibicuje ZłotymHipogryfom, a on jest ich obrońcą, a poza tym nie chcę, żebyście o nim zabardzo zapomnieli ;))
Musiałabym jeszcze przeprosić za moją długą nieobecność.Mogłabym się wymigać zapieprzem w szkole, maturą, studniówką, prawem jazdy,problemami i wieloma innymi rzeczami, jednak prawda jest taka, że piszę, gdymam na to ochotę i wenę, a z tym to ostatnio u mnie bardzo ciężko, co zresztą możnaodczuć w moich ostatnich (również i tym) rozdziałach. Muszę przebrnąć przezpewien okres w życiu Lily, a potem, to myślę, że już będzie łatwiej, bo mniejwięcej od połowy 6 roku wiem, co będzie się z nią działo. Wystarczy, żeuformuję to w Wordzie :). Jednak nie chcę na odpieprz przeskakiwać czasu w ichżyciu, bo to znaczy, że pójdę na łatwiznę. Już i tak mam straszne wyrzutysumienia, że nie opisałam nic z ich września ;p. Dodam jeszcze, że postaram siępoprawić z częstotliwością rozdziałów, jednak nic nie obiecuję. U mnie toróżnie z tym bywa. Raz jak się wezmę za pisanie, to napiszę jednorazowo nawet 5stron, a innym razem nie potrafię nawet zdania napisać przez cały tydzień, alboi więcej.
No dobra, kończę, bo już się rozpisałam za bardzo, a i takpewnie nikt tego nie przeczyta (czemu oczywiście naturalnie się nie dziwię ;d).
Wiem, że mam zaległości w przeczytaniu czyjegoś bloga(niestety nie chce mi się teraz sprawdzać, którego, wybacz autorko!).Obiecałam, że przeczytam i to zrobię, ale niestety podejrzewam, że taka okazjanadarzy się dopiero w święta. Przepraszam najmocniej!
Na rekompensatę mogę dodać, że długość notki zmusza mniedo podzielenia jej na 2 części. Kiedy następna, jeden Bóg raczy wiedzieć.
Imuszę to powiedzieć: kocham Was wszystkich! :)
Leksia.

***

Jeśliktoś myślał, że Lily Evans i James Potter pozostaną w zgodzie przez dłużej niżtydzień, to bardzo się mylił. Już podczas samej imprezy zdążyłam się z nimpokłócić. O co poszło? No, jak zwykle o jego głupotę. Czy można sobie wyobrazićcoś głupszego w jego wykonaniu, jak próba pocałowania mnie po raz kolejny wciągu dwóch dni, biorąc pod uwagę to, co zrobił w Hogsmeade? Na całe szczęściedo pocałunku nie doszło, bowiem odepchnęłam go, co oczywiście wywołało u niegooburzenie, co z kolei doprowadziło mnie do białej gorączki. I takim właśniecudem rozpoczęła się awantura, podczas której zwymyślałam Pottera od... zresztą,co tutaj dużo mówić. Nie chce mi się po raz kolejny wymieniać słów, jakichużyłam. A i tak musiałabym je ocenzurować, bo do publikacji się nie nadają.Jakimi innymi słowami zdenerwował mnie ten idiota? A no, otóż ośmielił się przywszystkich wytoczyć wspomnienia z wcześniejszego dnia i obrócić to tak, bywyszło, że Potter zaliczył Evans (oczywiście w niedosłownym sensie). Poleciałysłowa i zdania, których oboje nie chcielibyśmy usłyszeć. Jednak na pocieszeniedodam, że tym razem, to ja wyprowadziłam go z równowagi i impreza zakończyłasię wraz z momentem, gdy drzwi do dormitorium chłopaków z 6 roku zatrzasnęłysię z wielkim hukiem. Skwitowałam to tylko satysfakcjonującym uśmiechem i zapomocą kilku zaklęć doprowadziłam Pokój Wspólny do porządku po imprezie.Owszem, byłam bardzo zdenerwowana, jednak fakt, iż tym razem to nie jaopuściłam pola bitwy, jako przegrana, znacznie poprawiał mi humor. Zdobyłam sięnawet na nucenie przy sprzątaniu. Nie wspomnę, że wszyscy patrzeli na mnie, jakna wariatkę. Ale któż by się tym przejmował? Następnego dnia był poniedziałek.To chyba nic nowego, że po niedzieli następuje właśnie dzień, zwanyponiedziałkiem. Razem z poniedziałkiem, trzeba było powrócić do szarej,szkolnej rzeczywistości. Oczywiście, o ile rzeczywistość w Hogwarcie mogła byćszara. A już szczególnie biorąc pod uwagę to, iż za najlepsze przyjaciółki masię Angelinę McKinnon i Kate Bridge, a koleguje się z Huncwotami. No tak, życiew Hogwarcie nie mogło być szare, czy nudne. Wracając do naszego poniedziałku, 3października 1976 roku, skrzaty domowe odwaliły naprawdę dobrą robotę, bowiemśniadanie było przepyszne i wyjątkowo dużo zjadłam. Kończyłam właśnie dopijaćswoją kawę, gdy do sali wpadła chmara sów, odnajdujących swoich właścicieli.Zostałam miło zaskoczona, gdy sowa moich rodziców wylądowała przede mną iwyciągnęła nóżkę z listem. Pogłaskałam ją, dałam coś do zjedzenia i odesłałamdo sowiarni, obiecując przyjście po lekcjach. Rozwinęłam list i przeczytałam,po czym uśmiechnęłam się.
-Ktoto, Adam? – zagadała Angelina. Spojrzałam na nią zdziwiona.
-Nie.– odparłam. – A skąd taki pomysł? – spytałam nadal zdziwiona jej pytaniem.Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Niewiem. Jakoś wydawało mi się to całkiem możliwe. – odpowiedziała i posłała miprzepraszający uśmiech. Machnęłam ręką i dokończyłam swoją kawę. – To kto to wkońcu napisał? – drążyła nadal. Roześmiałam się.
-Rodzice.Martwią się, że nic nie piszę i powiadamiają mnie, iż jeszcze żyją oraz, żewszystko u nich w porządku. – poinformowałam ją i przewróciłam oczami, po czymwstałam z zamiarem opuszczenia sali. Jednak, gdy tylko obróciłam się, wpadłamprosto w czyjeś ramiona.
-Kryćsię kto może! – krzyknęła Angelina i wskoczyła pod stół.
-Okurde, będzie awantura! – Syriusz dał nurka za nią. Reszta wbiła przerażonespojrzenia we mnie i osobę, która obecnie obejmowała mnie w pasie. Niewiedziałam, w czyich ramionach się znajdowałam, bo wszystko działo się bardzoszybko, ale po reakcji zebranych mogłam wywnioskować, że to nie kto inny,tylko...
-Potter.– wysyczałam przez zaciśnięte zęby i uśmiechnęłam się ironicznie.
-Ruda,cóż za spotkanie. – chłopak skinął lekko głową, nie spuszczając mnie z oczu,zachowując kamienną twarz.
-Mógłbyśmnie łaskawie puścić?
-Obawiamsię, że nie. – odparł, przyglądając mi się z ukosa. Szarpnęłam się i wyrwałamsię z jego uścisku, po czym ominęłam jego postać szerokim łukiem.
-Wychodźciespod tego stołu! – zawołał okularnik, zdecydowanie zbyt głośno. – Ruda tchórzy!– Syriusz i Angelina wyszli spod stołu, rozglądając się, czy aby to nie jestjakaś pułapka. Roześmiałam się głośno i nawet nie odwróciłam. – Ona nie maodwagi się ze mną zmierzyć! – Potter nadal krzyczał. Jako, że nie zareagowałamna jego zaczepki, odwrócił się, z zamiarem dołączenia do śniadania. W tymmomencie ja obróciłam się, wyciągnęłam różdżkę i wyszeptałam zaklęciepowodujące związanie się sznurówek. James, chcąc zrobić krok, runął, jak długina ziemię, przy akompaniamencie śmiechu całej sali. Ja również roześmiałam sięgłośno. Okularnik pozbierał się, jednak zgubił gdzieś okulary. Odwrócił się wmoją stronę, wyraźnie wściekły. Podniosłam z ziemi jego okulary, podeszłam doniego, założyłam na nos i uśmiechnęłam się przesłodko.
-ProszęJamie. – powiedziałam tonem wręcz lepkim od słodkości i poszłam stamtąd, po razkolejny punktując sobie w duchu. Wyszłam z Wielkiej Sali i skierowałam się kulochom, gdzie mieliśmy mieć eliksiry.
-Hej,Lily! – odwróciłam się, żeby zobaczyć, kto mnie woła. W moją stronę biegłaniska Krukonka, o ile dobrze kalkulowałam, mogła być gdzieś na 2, może 3 roku.Zdziwiłam się szczerze, czego ona ode mnie chce, ale przywołałam na twarzuśmiech. – Cześć. – wydyszała, gdy w końcu stanęła przede mną.
-Cześć.– odparłam uprzejmie.
-JestemClaudia Waldorf. – przedstawiła się. – A ty jesteś Lily Evans. – dodaławyraźnie ucieszona faktem, że zna moje imię.
-Dobrze,że mi powiedziałaś, bo bym nie wiedziała. – mruknęłam, zanim zdążyłam ugryźćsię w język. Dziewczyna jednak zdawała się nie zwracać na to uwagi.
-Chciałamci powiedzieć, że cię uwielbiam! Odkąd przyszłam do Hogwartu, razem zkoleżankami śledzę twoje życie i... och, jak ja bym chciała być tobą! – powypowiedzeniu tych słów, zakrztusiłam się własną śliną i zaczęłam się dusić.Dziewczyna klepnęła mnie kilka razy po plecach i kontynuowała. – Wiesz, jesteśtaka piękna i inteligentna, jesteś dla nas wzorem! Razem z koleżankamizałożyłyśmy twój funclub. Patrz, noszę zielone soczewki, żeby mieć oczy, jakty! – wyszczerzyła zęby, podskoczyła kilka razy w miejscu. Nawet nie zdążyłamsię przyjrzeć jej oczom, a już dalej nawijała. – I nawet próbowałam zafarbowaćwłosy na rudo, ale niestety farba nie chwyciła, a mama nie chciała tego zrobićczarami. Ale przynajmniej końcówki są trochę rude, nie? – chwyciła swoje włosyw kolorze popielatego blondu i podstawiła mi pod nos. – Staram się uczyć takdobrze, jak ty. No i musiałam się zmusić do tego, żeby lubić eliksiry. Zawszenienawidziłam eliksirów, ale teraz je uwielbiam, naprawdę!
-Eee...– nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam się strasznie skrępowana tym, co onamówiła, jednak dziewczyna chyba nie chciała słuchać, co mam do powiedzenia.
-Odrabiamzadania domowe w czasie i miałam chłopaka, który grał w quidditcha, tak, jakAdam! Nie jest on, co prawda, żadnym ligowym zawodnikiem, nawet nie gra wżadnej z drużyn, ale ważne, że kochał quidditcha. Och, i nienawidzę JamesaPottera! Nie wiem, co te wszystkie dziewczyny w nim widzą! On jest okropny,mdli mnie na jego widok. Co do Severusa, bardzo cieszę się, że z nim już sięnie przyjaźnisz, bo musiałam go lubić, a jego się nie da lubić. On jest poprostu okropny! Mam pełno twoich zdjęć w pokoju i w dormitorium! I mojekoleżanki również, ale one nie są takie odważne, jak ja, więc tutaj niepodeszły. Ale dzięki temu, mam ogromną szansę zostać przewodniczącą funclubu.Wiesz, mamy zamiar zająć się szerszą działalnością. Na razie jest nas tylko 6,czyli całe nasze dormitorium, ale myślę, że znalazły by się dziewczyny, którerównież cię kochają i chciałyby się do nas dołączyć. Myślę, że nawet znalazłobysię kilku chłopaków. W ogóle, to...
-Hej,hej, stop! – przerwałam jej wywód. Spojrzała na mnie swoimi ogromnymi oczami izmarszczyła brwi. – To jest jakiś żart? – spytałam pogardliwie.
-Ależnie! – dziewczyna wydawała się głęboko urażona moimi słowami. Położyła rękę nasercu. – Na gacie Evans, to nie żaden żart! Mówię poważnie, jestem twojąnajwierniejszą fanką! I właśnie chciałam cię prosić o autograf. Podpis twójmam, ale to wyrwany z pracy domowej i nie wiem, czy tak wygląda twój prawdziwyautograf.
-Co?!Skąd masz...
-Kiedyśodrabiałam szlaban u Slughorna i musiałam robić porządki z waszymi pracamidomowymi. Zauważyłam twoją, więc wyrwałam podpis, żeby mieć. Ale, jak jużmówiłam, to raczej nie jest twój autograf, więc przyszłam cię prosić o tenprawdziwy. – Claudia uśmiechnęła się, pokazując swoje lekko wykrzywione, białezęby.
-Posłuchajmnie, mała. – położyłam jej rękę na ramieniu. – Nie wiem, czy cię tutaj Potternasłał, żeby mi zrobić głupi kawał, czy sama z siebie robisz takie głupiekawały, ale możesz już dać spokój. Idź na swoje lekcje, bo odbiorę ci punkty zanapastowanie prefekta. – dodałam już trochę ostrzej.
-AleLily! – dziewczyna nie dawała za wygraną. – Ja naprawdę jestem twoją fanką! Poco miałabym ci robić kawał?! Och, proszę tylko o jeden autograf, a do tegogumochłona Pottera bym się nawet nie odezwała! Nie zaszczyciłabym go nawetspojrzeniem! – usłyszałam za rogiem głos Huncwotów, którzy śmiali się głośno zczegoś. Odwróciłam się spowrotem do Krukonki i spojrzałam ostro na nią.
-Wtej chwili masz mi stąd iść i nie odzywać się o żadnym funclubie, ani niczymzwiązanym ze mną! – pogroziłam jej palcem. – Bo cię ukatrupię.
-Aledostanę autograf? – spytała z nadzieją w głosie, zbijając mnie z tropu. Głosybyły coraz bliżej i lada chwila ich właściciele mieli się wyłonić.
-Idźjuż sobie! – popchnęłam ją w przeciwną stronę, jednak ta zaparła się nogami inie ruszyłam nawet o cal. – Proszę! – powiedziałam błagającym tonem, bowiemwiedziałam, że gdy tylko Potter usłyszy gadkę dziewczyny, nigdy w życiu nieprzestanie mi dokuczać.
-Aautograf? – nadal stała przy swoim. Było już za późno i cała banda wynurzyłasię zza rogu. Potter uśmiechnął się złośliwie na mój widok i podeszli bliżej.
-Powieszsłowo o jakimś funclubie, albo autografie, to cię własnoręcznie zamorduję. –wysyczałam przez zaciśnięte zęby do dziewczynki.
-Aty co, Ruda? Męczysz pierwszaków? – zagadał Potter i spojrzał pytająco na mojąrękę zaciśniętą na ramieniu Claudii. Puściłam ją momentalnie.
-Coz autografem? – spytała szeptem Krukonka, uśmiechając się podejrzliwie.
-NaBoga, jak pójdziesz stąd bez słowa, to dam ci 6 autografów. – szepnęłamrozpaczliwie. – Nie, daję naganę za nieodpowiednie zachowanie na korytarzu. –zwróciłam się do Pottera.
-Ledwomiesiąc jesteś prefektem, a już się rządzisz? – chłopak roześmiał się.
-Aco Potter, chcesz zarobić szlaban i do niej dołączyć? – spytałam z uśmiechem.
-Nie!Tylko nie z nim! – wykrzyknęła Claudia i wytrzeszczyła oczy na okularnika.Black i Lupin parsknęli śmiechem, a Potter stał z zdezorientowaną miną i drapałsię po głowie.
-Idźjuż, jeśli nie chcesz stracić kolejnych punktów. – warknęłam do irytującejdziewczyny i posłałam jej znaczące spojrzenie.
-Tocześć Lily! – pomachała mi na pożegnanie i uśmiechnęła się szeroko. – Jeszczecię zaczepię o ten a...
-Szlaban,tak wiem. – warknęłam i rzuciłam mordercze spojrzenie. Dziewczyna w podskokachodeszła od nas. Remus lustrował mnie badawczym wzrokiem.
-Odkiedy to cieszy się ze szlabanów? – spytał w końcu. Otworzyłam usta, żeby cośpowiedzieć, jednak nic inteligentnego mi do głowy nie wpadło.
-Widzisz,ludzie są dziwni. – wydukałam w końcu i wzruszyłam ramionami. Odwróciłam się odnich i wyszłam naprzeciw idącej Angeliny. Jednak w połowie drogi zauważyłam, żenie idzie sama, tylko z owym Puchonem, więc zawróciłam.
-Hej,Ruda! – spowrotem odwróciłam się i uśmiechnęłam do szatynki, która ciągnęłachłopaka ku mnie.
-Cześć.Lily jestem. – wyciągnęłam rękę ku Puchonowi.
-Jasper.– uścisnął moją rękę i uśmiechnął się.
-Właśniesobie uświadomiłam, że Jasper, od miesiąca ma z nami eliksiry, fajnie nie? –Angela uśmiechnęła się szeroko.
-Rzezywiście.– podzieliłam jej entuzjazm. Więcej nie zdążyłam nic powiedzieć, bo profesorSlughorn otworzył drzwi do klasy i zaprosił nas gestem do środka. Usiadłam,obok mnie Angela, a obok niej Jasper.
-Witamwas moi drodzy. – profesor uśmiechnął się do nas serdecznie. – Dzisiaj mamybardzo ciekawą lekcję, bowiem... – reszty zdania nie usłyszałam, bo mała,zwinięta karteczka pacnęła mnie w głowę. Chwyciłam ją i rozwinęłam.
Rozejm?
J.
Odwróciłamsię w stronę autora listu, a ten uśmiechnął się delikatnie i wbił we mniepytające spojrzenie. Przewróciłam oczami, jednak nie mogłam się nie uśmiechnąć.Potter wyszczerzył zęby, a ja pomachałam mu i odwróciłam się spowrotem ispowrotem zaczęłam słuchać starego Ślimaka. Po drodze zauważyłam zazdrosnespojrzenie Severusa, jednak nie przejęłam się tym zbytnio. Przez następne dwiegodziny cała klasa musiała zrobić eliksir, który omawialiśmy wcześniej zeSlughornem. Tak więc krótko po rozpaleniu ognia pod kociołkami, klasa wypełniłasię przyjemnie pachnącymi oparami. Ja również pracowałam nad swoim. Uśmiechałamsię przy tym, bo bardzo lubiłam ten przedmiot. Uwielbiałam mieć mokre odbuchającej pary włosy, które zawsze spadały mi na oczy i które musiałam na szybkoodkładać za ucho. Odważanie, krojenie i wybieranie składników potrzebnych douwarzenia danego eliksiru. Spoglądanie na przepisy, a gdy już zostanie kilkaminut do końca, nerwowe sprawdzanie, czy aby się nie pomyliło. W eliksirachważne było wszystko, nawet najmniejszy szczegół. Trzeba było uważać, w którąstronę się miesza wywar, na kolejność dodawania składników, ich ilość i wagę.Wszystko było ważne i aby otrzymać doskonałą substancję, wszystko musiało byćidealnie zrobione. Wdychałam z przyjemnością opary powstałe w różnychkociołkach i niekiedy na podstawie samych tych zapachów mogłam powiedzieć, kto,co źle zrobił. Np. Potter zbyt wcześnie dodał serca salamandry plamistej, aChuda zamiast 4 razy w prawo, pomieszała 4 razy w lewo. Po skończonej pracy,zaniosłam trochę eliksiru w butelce na biurko, po czym posprzątałam swojestanowisko. Pomogłam Angelinie, podpowiadając jej półgębkiem, a potem jużnastąpił dzwonek. Wyszłam z sali, zarzucając torbę na ramię. Jednak, ledwowyszłam raźnym krokiem, stanęłam wryta, wpatrując się w grupkę dziewczynek,pośród których stała...
-Claudia!Co ty... co wy tutaj robicie?! – warknęłam niegrzecznie i podbiegłam do nich.
-Przyszłamodebrać autografy. – odpowiedziała z szerokim uśmiechem i wyciągnęła przedemnie mały notesik z długopisem. Przerażona, wybałuszyłam na nie oczy. Szybkozaczęłam je popychać w inną stronę. Odwróciłam nerwowo głowę, by zobaczyć, czyktoś nie idzie. I oczywiście, jak na zawołanie, w moją stronę, raźnym krokiemzmierzali Huncwoci. Z moich ust wyrwała się niezła wiązanka przekleństw.
-Li...
-Panno Evans! Cóż to za słownictwo?! Jestem oburzona! –usta profesor McGonagall zacisnęły się w cienką linię. Była wyraźnie poruszonamoim nagannym zachowaniem. – Prefekt i taki przykład dawać młodszym uczennicom?!
-Alepani profesor, my tylko chciałyśmy wziąć od niej...
-Nieobchodzi mnie to, co chciałyście panno Waldorf. Evans proszę za mną. – ruszyłaszybkim krokiem w stronę swojego gabinetu. Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam wpodskokach za nią, pozostawiając w osłupieniu nie tylko grupkę dziewczyn, ale iHuncwotów. Kilka minut później psorka wpuściła mnie do swojego gabinetu,pouczyła o stosownym wyrażaniu się w szkole, po raz kolejny przypomniała, żemam być wzorem do naśladowania, a nie gorszenia, odjęła Gryffindorowi 5 punktówi puściła mnie wolno. Wyraźnie miała zły humor, ale za to akurat mogłam jąwycałować. Bowiem wszystko było lepsze od tych małych diablic. Wychodząc zpokoju McGonagall, rozejrzałam się uważnie i przemknęłam przez korytarzstarając się wmieszać w tłum. Wiedziałam, że jeśli zauważę pierwsza Krukonkę,będę w stanie jej uciec. Takim właśnie sposobem przemierzałam korytarzeHogwartu, niejednokrotnie wybierając dłuższą, ale rzadziej uczęszczaną drogę,by dotrzeć do sali Zaklęć. Zanim jednak wpadłam do korytarza, gdzie ona sięznajdowała, wyjrzałam samą głową zza rogu i obserwowałam teren, poszukującwzrokiem niskiej blondynki. Zanim miałam zamiar wyjść zza tego  rogu, musiałam się kilkakrotnie upewnić, żetej małej nigdzie nie ma.
-Coty robisz? – głos Pottera przestraszył mnie na tyle, że, jako iż wychylałam siędość mocno, runęłam na ziemię z ogromnym hukiem, ściągając na siebie spojrzeniawszystkich znajdujących się w korytarzu. I w tym momencie dostrzegłam małądziewczynkę zbliżającą się do mnie z kartką i długopisem.
-Kurwa...– mruknęłam i błyskawicznie wstałam z ziemi.
-Co...?– Potter nie zdążył zadać pytania, a ja porwałam go za rękę i pobiegłam wprzeciwną stronę. Usłyszałam, jak Claudia zaczyna biec za mną, więc skręciłamkilka razy, aż zobaczyłam drzwi, które otworzyłam, wepchałam do środka Jamesa isama weszłam, zatrzaskując je za sobą. Znajdowaliśmy się aktualnie w jakiejśkomórce na miotły. – O co tutaj...
-Zamknijsię! – warknęłam szeptem i zaczęłam nasłuchiwać. Ktoś przebiegł obok komórki,ale nie zatrzymał się, tylko podążył dalej. – Ufff. – wypuściłam z ulgąpowietrze.
-Dowiemsię, czemu się chowasz i uciekasz? – Rogacz był wyraźnie zdezorientowany, ale irozbawiony tą sytuacją.
-Niemogę ci powiedzieć. – odparłam krótko.
-Mamprawo wiedzieć, dlaczego ciągasz mnie po ciemnych komórkach. No, chyba, żechcesz się ze mną przespać, to nie musisz nic mówić, tylko od razu działaj. –wyszczerzył zęby, a ja spojrzałam na niego drwiąco.
-Twojeżarty wcale nie są śmieszne, Potter. – odparłam
-Aleto nie był żart. – uśmiechnął się jeszcze szerzej i bezczelniej. Wzięłam jakąśszczotkę, leżącą obok mnie i cisnęłam w niego. Okularnik zręcznym ruchem złapałszczotkę i roześmiał się. – A tak poważnie, to dlaczego uciekamy? I przed kim?– spytał ponownie, wbijając we mnie pytający wzrok.
-Mówiłamjuż, że ci nie mogę powiedzieć. – powtórzyłam i odwróciłam się do drzwi,nasłuchując.
-Dlaczegonie możesz? – drążył dalej.
-Bobędziesz się ze mnie śmiał do końca życia. – odparłam zgodnie z prawdą.
-Tylkozaostrzasz moją ciekawość. – brunet wyszczerzył zęby. – No Ruda, nie bądź taka,powiedz mi.
-Powiedziałam:nie i koniec dyskusji. Teraz musimy się stąd ewakuować. – poinformowałam go inadal podsłuchiwałam, czy nikt nie idzie.
-Noto może po prostu stąd wyjdźmy? – raczej stwierdził niż zapytał i wstał.
-Nie!– krzyknęłam cicho i odwróciłam się do niego twarzą.
-Dlaczegonie? Nie będę siedział tutaj, jak jakiś debil. – oponował i zrobił krok w mojąstronę.
-Potter,nie!
-Przedkim uciekamy? – ruszył w moją stronę, a ja, nie wiedząc co robić, zaparłam sięi popchnęłam go. On pociągnął mnie za sobą i oboje wpadliśmy w wielki zbiórblaszanych wiader do wycierania podłogi. Wszystko, co znajdowało się w tejkomórce, zwaliło się na ziemię lub na nas, robiąc okropny łomot. Nie minęło półminuty, a ktoś otworzył drzwi do pomieszczenia. Spojrzałam w górę i jęknęłam.
-Och,tutaj jesteś Lily. To co z tym autografem? – Claudia uśmiechnęła się szeroko izdawała się wcale nie przejmować tym, że ma przed sobą dziwny obraz mnieleżącej na Potterze, wśród zdemolowanej komórki na miotły i wyciągając w mojąstronę notesik z długopisem.
-Właśnie przed nią uciekamy. – mruknęłam doPottera, w odpowiedzi na jego wcześniejsze zapytanie. Długo nie musiałam czekaćna jego reakcję.

Komentarze

  1. Co za Onet ;/ komentarz przesyłam na GG.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczynka w jakiś sposób urocza, a w jakiś przerażająca. :) Lily oczywiście wszystko komplikuje i zamiast dać jej autograf (i zacząć całować Pottera w komórce), ucieka. ;) Ale taki jej urok. Rozbroił mnie fragment kiedy mała Claudia krzyczy, że nie chce szlabanu z Potterem. Ja, podobnie jak Syriusz i Remi, parsknęłam śmiechem. Jestem cholernie ciekawa reakcji Pottera, więc idę czytać drugą część. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany, ale się porobiło! Fajna nocia, boooska! Teraz dziewczyny z funclubu Lily Evans będą zamykać się z Potterem w komórce na miotły. Idę czytać drugą część!pozdro!xxx

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)