Cześć!
Rozdział, tradycyjnie
podzielony na pół. Nie będę komentować tego rozdziału, bo nie podoba mi się ani
trochę. Nic, żaden kawałek. Tak to chyba nigdy nie było. Aż mi głupio, że tak
denną notkę dedykuję, jednak muszę, bo gdyby nie pewna okrutna osoba i jej
drastyczne siły nacisku, rozdział pewnie by się nie pojawił przez następny
miesiąc. Tak więc, Paulina, dziękuję Ci ogromnie za wszelkie wysiłki, rozmowy,
próby (szczególnie ta z hasłem), które prawie doprowadziły mnie do samobójstwa
(:D) i tortury gorsze niż te średniowieczne. Ten rozdział dedykuję Tobie i
obiecuję, że jeśli napiszę kiedyś notkę, która mi się będzie w stu procentach
podobać, zadedykuję ją Tobie, jako rekompensatę tej. Co tutaj więcej dodać? Że
przepraszam?
Pozdrawiam wszystkich,
Leksia.
***
Chłopcy
przebywali u Kate „zaledwie” tydzień. O dziwo, przez cały ten czas nie
pokłóciłam się z Potterem ani razu, a on ani razu nie spytał się, czy się z nim
umówię. Co prawda, rzucał głupimi komentarzami, które niekoniecznie mi się
podobały, aczkolwiek starałam się nie zwracać na to uwagi. Największą zaletą
tego, że spędzałyśmy z nimi czas, było to, że oni mieli głowę pełną pomysłów i
zawsze robiliśmy coś ciekawego. Raz poszliśmy nad wodę. Znaleźliśmy jakiś
kawałek drewna i Huncwoci wymyślili zabawę, polegającą na tym, że trzeba było
się utrzymać na niej na stojąco, jak najdłużej. Jednak, jako, że każdemu to się
udało, Black próbował stanąć na rękach. Potem dołączyliśmy do niego i
zachowywaliśmy się, jak dzieci, przepychając się czyja teraz jest kolej. Innym
razem poszliśmy na boisko i uczyli mnie latać porządnie na miotle oraz grać na
innych pozycjach. Niestety mimo ogromnych chęci i mojego uporu, nie udało mi
się za bardzo nauczyć latać, bo widocznie nie było to moim przeznaczeniem.
Miotły najwyraźniej mnie nie lubiły i gdy już wydawało się, że potrafię nad nią
zapanować, ten wredny kij udowadniał mi, że wcale tak nie jest. Raz wybraliśmy
się do pobliskiego miasta i udawaliśmy mugoli. Ten dzień był nadzwyczajnie
udany dla mnie, bo cały czas się śmiałam z nich, gdy próbowali ogarnąć
mugolskie pieniądze, czy kombinowali jak się obsługuje maszynę do kupowania
biletów. Jednak najgorszego ataku śmiechu dostałam, gdy Potter i Black
próbowali rozpracować działanie maszyny z puszkami. Gdy po kilkunastu minutach
ich prób zdobycia puszki z Coca Colą, podeszłam, wrzuciłam monetę i otrzymawszy
puszkę, podałam im, obydwoje wybałuszyli oczy na mnie i przez dłuższą chwilę
nie potrafili uwierzyć. Wzięli więc swoje pieniądze i tak długo wrzucali
pieniądze (mając z tego ogromną uciechę), dopóki na maszynie nie wyświetliło
się: „Brak towaru”. Takim sposobem mieliśmy zapas Coca Coli na dobry miesiąc.
Przyznam się, że dzięki nim, nie myślałam o przytłaczających mnie sprawach.
Drugi tydzień był przeznaczony tylko dla nas, dziewczyn. Pewnego słonecznego
dnia, wybrałyśmy się do miasta na zakupy. Podwiózł nas ojciec Kate,
oznajmiając, że przyjedzie po nas o 17. Pożegnałyśmy się z nim i skierowałyśmy
w kierunku centrum miasta.
– Wiecie, moi rodzice wyjeżdżają na początku
sierpnia na dwa tygodnie – oznajmiłam, przerywając ciszę, która zapanowała
między nami. – I tak myślałam, żebyście wpadły na kilka dni. Zrobiłybyśmy jakąś
imprezę – spojrzałam na nie. Angelina poruszyła się żywo i uśmiechnęła szeroko,
a Kate już zapewne obmyślała jakiś plan.
– Mogłybyśmy zaprosić Huncwotów na tą imprezę –
powiedziała po chwili powolnym tonem, spoglądając na moją reakcję. Wzruszyłam
ramionami.
– Jak chcecie, to ich zaproszę – odparłam, a
moje spojrzenie padło na sukienkę, która wisiała na wystawie, w jednym ze
sklepów. Była to zielona, krótka, letnia sukienka, wiązana na szyję, z dość
głębokim dekoltem w serek. Uszyta była z zwiewnego materiału i składało się na
nią kilka falbanek. Miała na sobie małe, białe wzorki. Była tak śliczna, że aż
stanęłam i wpatrywałam się w nią. Dziewczyny stanęły za mną i również
podziwiały to, co wyhaczyłam.
– Idealna dla ciebie – odezwała się Kate tonem
profesjonalisty.
– Myślisz? – spytałam, nie odrywając wzroku od
sukienki.
– Wiem – odparła. Bez słowa weszłam do sklepu
i poprosiłam o mój rozmiar. Poszłam do przymierzalni i ubrałam ją. Spojrzałam w
lustro, okręcając się. Falbanki falowały lekko. Dziewczyny zerknęły przez
zasłonkę. Angelina zagwizdała cicho, a Kate uśmiechnęła się triumfująco.
– A nie mówiłam? – spytała z dumą. – Wyglądasz
bosko.
– Mało powiedziane... – mruknęła Angelina.
Przekrzywiłam głowę i jeszcze raz obejrzałam się w lustrze.
– Dobra, biorę – oznajmiłam z lekkim
uśmiechem. Sukienka była naprawdę śliczna no i nie wyglądałam w niej jakoś bardzo
źle. Wyprosiłam dziewczyny, żeby się przebrać i wyszłam z przebieralni.
Zapłaciłam za ubranie, a potem powędrowałyśmy dalej. Zamyśliłam się i nie
włączyłam w dyskusję dziewczyn. Nie wiem dlaczego, ale nagle uleciał ze mnie
dobry humor. Zasępiłam się myślami o Severusie i Adamie. Przez pamięć przeszło
mi kilka fragmentów z nimi w roli głównej. Przez ponad tydzień nie myślałam o
tym w ogóle, a teraz wracało ze zdwojoną siłą. Wbrew pozorom jakie sprawiałam
przed wszystkimi, wszystko to bardzo bolało. Wiedziałam, że gdyby nie Kate i
Angelina, byłabym w o wiele gorszej formie i o wiele bardziej bym to
przeżywała. Nadal w sumie nie mogłam jakoś przyswoić do wiadomości tego, co się
stało z dwójką tak bliskich mi osób.
– Lily... – Kate wyrwała mnie z zamyślenia.
Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się. Angelina przyglądała mi się uważnie.
– Przepraszam, zamyśliłam się – wytłumaczyłam
i odwróciłam wzrok.
– Zauważyłyśmy – powiedziała Angelina, nadal
patrząc na mnie troskliwym wzrokiem. – Może...
– Nie, Angela – przerwałam jej stanowczo. –
Nic mi nie jest. Po prostu się zamyśliłam – wyjaśniłam sucho. – I nie patrz tak
na mnie – dodałam, a ona wzruszyła ramionami i wymieniła porozumiewawcze
spojrzenie z Kate. Zapanowała krępująca i uciążliwa cisza, więc żeby ją przerwać,
weszłam do pierwszego lepszego sklepu. Dziewczyny podążyły za mną.
– Muszę sobie kupić jakąś biżuterię –
oznajmiłam, gdy stanęły za mną.
– Może to? – lokata ściągnęła z wieszaka
wiszące, złoto-brązowe kolczyki, składające się z kilku małych listków.
– Podobają mi się – odparłam i wzięłam ze
sobą. – A wy coś kupicie dzisiaj w końcu? – spytałam, oglądając długi wisiorek
z kulką na końcu.
– Chciałam sobie kupić jakieś spodnie –
mruknęła Kate, przyglądając się wystawie łańcuszków.
– Ja myślałam o sukience – powiedziała po
chwili Angelina. Obie z lokatą obróciłyśmy się gwałtownie i wytrzeszczyłyśmy
oczy na nią.
– CO?! – wyrwało mi się. Angela zarumieniła
się lekko.
– Pomyślałam, że warto w końcu upodobnić się
trochę do kobiety – mruknęła zakłopotana. Wymieniłyśmy z czarną porozumiewawcze
spojrzenia i uśmiechnęłyśmy się.
– Myślę, że lepiej trafić nie mogłaś –
powiedziała Kate i pociągnęła ją za rękę. Ja zapłaciłam za swoje rzeczy i
wybiegłam za nimi. Angelina była zwykłą, niczego sobie dziewczyną. Jej cechą
charakterystyczną było to, że była naprawdę bardzo chuda i wysoka. Była prawie
o głowę wyższa ode mnie i Kate. Miała szczuplutkie nogi i ręce, kościste
kolana, a kości obojczykowe bardzo jej odstawały. Gdy była w stroju kąpielowym,
widać było, jak odstają jej również kości miednicowe. Długie, brązowe włosy zawsze spinała w kucyk,
odsłaniając twarz o mocnych rysach. Miała bardzo ładną, łabędzią szyję,
wystające kości policzkowe i wysokie czoło. Duże oczy były koloru czekoladowego
i świeciły wesołym blaskiem. Jedną z wad jej chudości, był prawie całkowity
brak piersi i krągłości. W zasadzie, Angelina była ładną dziewczyną, jednak,
moim zdaniem, gdyby trochę przybrała, byłaby jeszcze ładniejsza. Gdy na nią
patrzyłam, stwierdziłam, że w brytyjskim show biznesie, mogłaby odnieść sukces
w modelingu. Idealnie się do tego nadawała. Dziewczyna ubierała się dość...
męsko. Chodziła w szerokich spodniach, luźnych koszulkach i adidasach. Jej
najbardziej dziewczęcym ubraniem była szata szkolna. Poszłyśmy do sklepu i
wybrałyśmy jej kilka bardziej kobiecych ciuchów. Szatynka skusiła się nawet na
dość wysokie szpilki. Co prawda, kompletnie nie potrafiła w nich chodzić, ale
miałyśmy z Kate zamiar to zmienić. Akcja „Angelina” zajęła nam praktycznie cały
dzień. Gdy już kupiłyśmy parę naprawdę dobrych ciuchów i biżuterii, zjadłyśmy
lody i pospacerowałyśmy po parku, obserwując mugoli. Ojciec Kate przyjechał po
nas i wziął do domu. Gdy tylko zaniosłyśmy nasze reklamówki do pokoju,
zeszłyśmy na dół na obiadokolację.
– Witam dziewczęta – przywitała nas matka
Kate. – Ręce umyłyście? – spytała i spojrzała na nas, oplatając się kremową
chustą wokół szyi.
– Tak, mamo – odpowiedziała Kate i powędrowała
do jadalni.
– Katherine, moja droga – jej matka zwróciła
się do niej trochę ostrym tonem. Ta spojrzała na nią i podniosła brwi. –
Zapewne pamiętasz jak cię uczyłam, że goście mają pierwszeństwo. Wróć się proszę
i zachowaj odpowiednio.
– Och, mamo, daj spokój – mruknęła lokata,
poprawiając włosy. – Przecież w szkole się tak nie zachowujemy. To są moje
koleżanki.
– Kate! – upomniała ją pani Bridge i posłała
karcące spojrzenie. Dziewczyna westchnęła głęboko i wstała. Uśmiechnęła się
bardzo wymuszenie i zaprosiła nas gestem do stołu. Gdy usiadłyśmy, ona również
i zaczęła nakładać sobie na talerz jedzenie. Jej mama chrząknęła znacząco.
– Mamo! – oburzyła się. – Nie będę robiła z
siebie idiotki!
– Myślę młoda damo, że najwyższy czas, abyś
trochę się nauczyła kultury osobistej. I proszę nie wymawiać takich obraźliwych
słów – powiedziała stanowczo kobieta, unosząc lekko głowę. My z Angeliną
patrzyłyśmy z zaciekawieniem na tą scenę, ale jednocześnie byłyśmy zakłopotane
tą sytuacją. Kate wzruszyła ramionami i nie przejmując się, jadła dalej. My
również nabrałyśmy sobie na talerz i zaczęłyśmy się zajadać. Jej matka stała z
założonymi rękami na biodrach i lustrowała czarnowłosą wzrokiem.
– Jak ci minął dzień, mamo? – spytała Kate jakby
nigdy nic, przełykając wcześniej jedzenie.
– Namalowałam nowy obraz – odparła kobieta
lekko urażonym tonem. – Poza tym przy jedzeniu się nie rozmawia.
– A co przedstawia? – włączyłam się do
rozmowy, zaciekawiona, co jej mama może malować.
– Waszą trójkę – odpowiedziała z uśmiechem, a
Angelina zakrztusiła się jedzeniem i zaczęła się dusić. Walnęłam ją z całej siły
po plecach, a jedzenie, które jej utknęło w gardle wypadło z powrotem na
talerz. Mama Kate spojrzała z odrazą na
jej talerz, sama Kate zaczęła się chichotać jak głupia z miny jej matki, ja
przygryzłam wargę, a Angelina posłała przepraszające spojrzenie pani Bridge.
– Przepraszam! – pisnęła, zatykając sobie
usta. Kate nadal się śmiała, spadając z krzesła, przez co i ja zaczęłam się
śmiać, próbując zatuszować chichot kaszlem.
– Nic się nie stało, moja droga – mruknęła
przez zaciśnięte zęby pani domu i zdobyła się na krzywy grymas, który zapewne
miał być uśmiechem. – Kate uspokój się proszę i usiądź jak na człowieka
przystało – wspomniana dziewczyna wynurzyła się spod stołu i spojrzała na nas.
Miała łzy w oczach, a ze śmiechu dostała czkawki. Angelina posłała jej
mordercze spojrzenie, co tylko pogorszyło stan Kate i z powrotem zaczęła się
chichotać. Kopnęłam ją pod stołem, a ona zatkała sobie usta pięścią. – Katherine!
– jej mama wyraźnie się zdenerwowała. – Nie widzę w tym nic zabawnego!
Skończyłyście jeść, to możecie iść na górę, albo na dwór. Dziękuję – wyszła z
kuchni, szeleszcząc szalem i poleciła Gumiakowi posprzątać. Ledwie wyszła, a
Kate znowu wybuchnęła śmiechem.
– Kate opanuj się! – usłyszeliśmy jeszcze głos
jej matki, a ona się zamknęła.
– Dzięki za wsparcie – warknęła Angelina
szeptem, posyłając jej wściekłe spojrzenie. – Teraz to twoja mama mnie będzie
miała za jakiegoś flejtucha.
– Daj spokój – machnęła ręką brunetka i wstała
– Widziałaś jej minę? – powiedziała szeptem i wyszczerzyła zęby. – Jakby miała
zamiar zwymiotować – parsknęła śmiechem, a szatynka skrzywiła się.
– Wcale mi nie pomagasz – mruknęła posępnie.
– Tak w ogóle, to zdziwiło mnie, że twoja mama
nas umieściła na obrazie – odezwałam się i również wstałam, a za mną Angelina.
– Idziemy zobaczyć? – lokata spojrzała na nas
pytająco.
– Dzisiaj się nie pokazuję twojej mamie na
oczy – w głosie Angeliny malowało się lekkie przerażenie. Lokata wzniosła oczy
do góry w geście irytacji.
– Chodź, nie marudź – pociągnęła ją za rękę, a
ta nieskutecznie próbowała się wyrwać. Ruszyłam za nimi, kierując się w głąb
wąskiego korytarza, prowadzącego obok schodów. Na jego końcu były mahoniowe
drzwi z mosiężną, miedzianą klamką. – Tylko uwaga. To jest jedyne
pomieszczenie, w którym panuje bałagan. No i nie przestraszcie się na początku,
bo ona udaje, że tego nie lubi, ale tak naprawdę uwielbia, gdy ktoś się tym
interesuje. Wiecie, dusza artystki – dodała konspiracyjnym szeptem i zaśmiała
się. Już chciała wejść, gdy odwróciła się gwałtownie z palcem wskazującym
podniesionym do góry. – No i nie ważcie się krytykować jej ekscentrycznych prac
– pokiwałyśmy głowami, a ona zapukała i weszła nie czekając na odpowiedź.
Wpakowałyśmy się za nią do średniej wielkości pokoju, gdzie panował niesamowity
bałagan. Wszędzie były porozrzucane płótna, palety, pędzle różnych rozmiarów i
farby. Wielkie okno, które zajmowało
całą ścianę było ozdobione białymi firankami, które były ubrudzone od
różnokolorowych farb. Ściany i sufit również były białe i miały na sobie ślady
twórczości jej matki. Podłoga była drewniana i, jak się można domyślić, również
upaćkana od farb. Od drzwi do drugiego końca pokoju wydzielona była ścieżka, na
końcu której znajdowała się drewniana sztaluga, przed którą stała mama Kate w
białym fartuchu i pędzlem w ręku, malując jakiś obraz. Obok niej stała wielka,
drewniana szafa, której jedne drzwi były otwarte. Idąc oglądałam obrazy. Jedne
przedstawiały portrety, które wyglądały jak zdjęcie. W tym przypadku można było
stwierdzić, że jej matka naprawdę ma talent. Zresztą, stwierdziłam to już po
obrazach porozwieszanych na ścianach domu. Jednak większość obrazów
znajdujących się tutaj była... no powiedzmy, że chyba nie posiadam duszy
artysty. Jeden obraz był zwykłą, czarną kreską, pociągniętą przez środek płótna.
Inny był cały w dłoniach odbitych różnokolorową farbą. Jeszcze jeden był po
prosu cały czarny i na środku była malutka, zielona kropeczka.
– Cześć mamo! – rzuciła Kate wesoło, a kobieta
podskoczyła i na obrazie, który właśnie malowała powstała niepożądana kreska,
przecinająca moją twarz na pół. Ej, stop! Moją twarz? No tak, to był obraz, o
którym wspomniała przy obiedzie. Leżałyśmy na łóżku Kate, opierając się
łokciami, uśmiechając szeroko i przeglądając „Czarownicę”.
– Kate! Przez ciebie zepsułam swój obraz! –
oburzyła się pani Bridge. Wyciągnęła różdżkę i machnęła nią krótko, sprawiając,
że rysa zniknęła. Potem uśmiechnęła się lekko i odwróciła do nas. – Nie można
tutaj wchodzić, gdy ja pracuję – powiedziała udawanym, oburzonym tonem.
– Przepraszamy, możemy wyjść – odezwałam się i
zrobiłam krok w tył.
– Ależ jak już weszłyście dziewczęta, to
zostańcie. Właśnie kończę wasz obraz – wskazała ręką na swoje arcydzieło. Było
naprawdę śliczne. Wyglądało jak zdjęcie, albo wręcz okno, przez które było nas
widać.
– Naprawdę piękne – odezwała się Angelina z
czystym podziwem.
– Dziękuję Angelino – kobieta udobruchała się
całkowicie. – Jeszcze tylko rzucę zaklęcie, żebyście się ruszały i gotowe.
– Czy jest szansa, żebyśmy i my dostały ten
obraz? – spytałam nieśmiało.
– Ależ oczywiście! – klasnęła w ręce. – Nie
wiedziałam, czy wam się spodoba, ale zrobiłam trzy takie, żeby każda miała swój
– dodała już trochę ciszej, rumieniąc się.
– Oczywiście, że się podoba! Jest cudowny! –
uradowałam się i uśmiechnęłam szeroko.
– Dziękuję dziewczęta, ale muszę was
przeprosić. Muszę to dokończyć i oprawić w ramy – wypędziła nas, popychając
lekko w stronę drzwi. – Kate, pójdź proszę do twojego ojca, a mojego zacnego
męża i poproś go tutaj.
– Oczywiście, mamo – Kate zasalutowała i
wyszłyśmy stamtąd.
– Wow – tyle udało mi się powiedzieć.
Dziewczyna uśmiechnęła się do nas.
– Tak, malowanie jej naprawdę wychodzi.
Chociaż nie wiem i chyba nigdy się nie dowiem, co mają przedstawiać te dziwne
obrazy – roześmiała się i popędziła do salonu, oświadczając ojcu, że mama go
prosi. Potem poszłyśmy na górę do sypialni. Domowniczka zamknęła za nami drzwi
i spojrzała ze znaczącym uśmiechem.
– No to operację: „Angelina” uważam za
oficjalnie otwartą – oznajmiła i klasnęła w ręce. Ja uśmiechnęłam się i obie
zwróciłyśmy się w stronę zakłopotanej szatynki.
– Przecież kupiłyśmy już ubrania... –
mruknęła.
– I chyba nie myślisz, że to wszystko? –
spytałam, lekko ironizując. Kate podeszła do niej i pociągnęła za rękę, siłą
sadzając na stołu przed toaletką.
– Na początek zajmiemy się włosami –
poinformowałam ją i ściągnęłam gumkę z jej włosów. – Kate, nożyczki –
wyciągnęłam rękę, w której chwilę później znalazł się pożądany przeze mnie
obiekt.
– Co?! – Angelina obróciła gwałtownie głowę,
wbijając przerażone spojrzenie w moją rękę. Siłą przekręciłam jej głowę w
stronę lustra.
– Nie martw się. Mam wrodzony talent –
uśmiechnęłam się pod nosem.
– Jakoś wątpię w twój talent – mruknęła
posępnie, ale nie powiedziała już ani słowa, tylko zamknęła oczy. Szatynka nie
miała zbyt dużo włosów, jednak miała bardzo zdrowe i długie. Skróciłam je trochę.
Potem wycieniowałam od góry tak, że układały się warstwami. Musiałam przyznać,
że nawet mi to wyszło, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nie byłam
fryzjerką. Potem obcięłam jej grzywkę na bok i zrobiłam pazurki z boku.
Wyglądała o wiele ładniej niż przedtem. Uśmiechnęłam się na widok swojego
arcydzieła.
– I jak? – spytałam. Szatynka otworzyła oczy
i... zaniemówiła.
– Wyglądam, jak nie ja – mruknęła macając włosy.
Chwyciła ten najkrótszy kawałek od głowy i podniosła do góry. Szczęka jej
opadła, bowiem najkrótsze pasmo miało około czterech cali.
– Ale podoba się? – spytałam, a kąciki ust
opadły mi trochę.
– No jasne! – wykrzyknęła – Jest super!
Naprawdę! – wyszczerzyła zęby. Odetchnęłam z ulga i na mojej twarzy spowrotem
zagościł uśmiech.
– To teraz ja – Kate popchnęła mnie i stanęła
przy niej.
– Ale...
– Nie przerywaj mi. Powinnaś zacząć się
malować. Masz bardzo ładne kości policzkowe. Myślę, że powinnaś je bardziej
podkreślać. No i rzęsy to podstawa. Pokaż mi się – obróciła jej twarz i
przyglądała się chwilę.
– Chyba nie zamierzasz mnie malować właśnie
teraz? – spytała Angela.
– Właśnie, że mam – odparła wesoło brunetka.
– Ale po co?
– Ja i Lilka jesteśmy pomalowane. Może
wyskoczymy do jakiegoś klubu. Tutaj niedaleko w miasteczku jest klub dla
czarodziejów – pałkarz już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale Kate jej
nie dała nawet zacząć. – Nie marudź – po kilkunastu minutach lokata skończyła
swoje dzieło. Przyznam szczerze, że przed nami siedziała całkowicie inna
dziewczyna. Wystarczyło ją jeszcze porządnie ubrać i naprawdę była nie do
poznania. Sama Angelina nie mogła uwierzyć w to, jak wygląda.
– Cholera – mruknęła pod nosem. – Aż się sama
sobie podobam – roześmiała się i pomacała po twarzy, jakby chciała sprawdzić,
czy to aby na pewno ona. – Dziękuję dziewczyny – uśmiechnęła się do nas
najładniejszym uśmiechem i cmoknęła każdą w policzek. – Wspominałaś coś o
jakimś klubie, nie? – zwróciła się do Kate. Tej aż się oczka zaświeciły.
– Spoko, tylko powiem tacie, żeby nas zawiózł –
wyszczerzyła zęby i wybiegła z pokoju. Chwilę później z powrotem wpadła do
niego. – A wy na co czekacie?! Ubierać się, jedziemy na imprezę! – klasnęła w
ręce i podeszła szybkim krokiem do garderoby. Po chwili wyszła z niej ubrana w
błękitną, gładką sukienkę na grubych ramiączkach i czarnych szpilkach. Na szyi
miała malutkie perełki, takie same jak w uszach. Poszła do toaletki się
wymalować, a my z Angelą wparowałyśmy do garderoby. Ja ubrałam się w białe
rurki i łososiową bluzkę w falbanki ze zwiewnego materiału oraz szare szpilki,
a Angelina, jako, że jeszcze nie potrafiła chodzić w wysokich butach, ubrała
balerinki, ciemne, dżinsowe szorty, biały podkoszulek i kamizelkę pod kolor
spodenek. Wszystko było jej dzisiejszym nabytkiem. Mimo, że może strój nie był
jakoś oszałamiająco dziewczęcy, jednak wyglądała bardzo seksownie i gustownie.
No i całkowicie inaczej niż przed jej małą metamorfozą. Gdy wszystkie byłyśmy
gotowe, zeszłyśmy na dół, gdzie czekała na nas matka i ojciec Kate. Pani Bridge
pożegnała nas, wręczając każdej po kilka galeonów do ręki (pomimo moich i
Angeli protestów). Potem wsiadłyśmy do auta i gospodarz domu zawiózł nas do
miasteczka. Wysiadając, usłyszeliśmy kilka uwag o bezpieczeństwie. Jej tata
miał na nas czekać w mugolskim barze obok. W sumie nie wiem, co on miał zamiar
tam robić przez kilka godzin, ale widocznie chciał zadbać o nasze
bezpieczeństwo, szczególnie dlatego, że była już godzina 20, a miałyśmy zamiar
pobawić się znacznie dłużej. Jako, że było to mugolskie miasteczko, aby dostać
się do środka, trzeba było stanąć na klapie od kanału i trzy razy tupnąć prawą
nogą. Wtedy kanał zapadał się jak winda i wchodziło się do środka. Był to dość
duży i zaludniony klub, w którym leciał właśnie największy przebój lata „Jesteś
moją wampirzycą”, zespołu Słodkokrwiste Wampiry. Klub był utrzymany w ciemnych
kolorach, a na ścianach wisiały świecące obrazy. Bar również był oświetlony, a
za nim siedział młody, przystojny barman, flirtujący właśnie z jakąś młodą
dziewczyną.
– Kate, czy twoi rodzice mają taką świadomość,
że ty pijesz? – spytałam, rozglądając się za wolnym miejscem.
– Nie mam zielonego pojęcia, ale w tym
momencie jakoś mnie to nie interesuje, a dlaczego pytasz? – odparła, wyciągając
szyję, by ujrzeć coś nad tańczącymi ludźmi.
– Bo chciałam dzisiaj trochę odreagować –
powiedziałam. – Ale jak coś, to możemy to odłożyć na imprezę u mnie – musiałam
krzyczeć, żeby mnie usłyszała.
– Daj spokój! – machnęła ręką. – Tam jest
wolne miejsce! – wskazała na róg pomieszczenia, gdzie był wolny stolik z dwoma
sofami. Zaczęłyśmy tam iść, przepychając się łokciami. W końcu udało nam się
tam dotrzeć.
– Idę po drinki – oznajmiłam i podeszłam do
baru. Barman był naprawdę przystojny. Miał trochę dłuższe, ciemnoblond włosy,
piwne oczy i lekki zarost.
– Słucham – spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się
lekko.
– Poproszę trzy razy Szaloną Wiedźmę z lodem –
odpowiedziałam. Dojrzałam błysk w jego oczach. Zajął się robieniem drinków.
– Chyba nie miejscowa, co? – spytał,
spoglądając znad kieliszków. Pokręciłam głową. – Niech zgadnę, Londyn?
– Skąd wiedziałeś? – zdziwiłam się.
– Akcent – wyjaśnił. – Typowo londyński.
– I tutaj mogłeś się pomylić, bo mieszkam w
Londynie dopiero 3 lata – pokazałam mu język. Nie wiem czemu, ale wydawało mi
się, że go znam od dawna, co pozwalało mi na swobodną rozmowę.
– No to wcześniej musiałaś mieszkać niedaleko
Londynu – powiedział pewnie.
– Niech ci będzie – uśmiechnęłam się.
– Na wakacjach? – przytaknęłam głową. – Piękna
okolica – uśmiechnął się pod nosem.
– A ty tutaj mieszkasz? – spytałam, a on
potwierdził.
– Pochodzę stąd. Ten bar jest mojego ojca.
– Dużo czarodziei mieszka tutaj w pobliżu? –
zapytałam z ciekawości.
– Nie. W sumie, to mało. Ale bardzo dużo
przyjeżdża na wakacje. Sama widzisz – wskazał ręką na tańczących. – Proszę,
twoje drinki. Mam nadzieję, że ich sama nie wypijesz, bo posądziłbym cię o
alkoholizm – puścił mi oczko.
– Spokojnie, jestem z koleżankami –
wytłumaczyłam.
– Tak same tutaj przyjechałyście? –
zainteresował się, wycierając ladę szmatką.
– Do koleżanki. Jedna z nich tutaj mieszka –
odparłam.
– Może znam?
– Kate Bridge – oznajmiłam i wskazałam na
dziewczyny, które siedziały niedaleko.
– Kate? – zdziwił się. – Jesteś tutaj z Kate
Bridge? – wybałuszył na mnie oczy. Pokiwałam głową. – Zatem dzisiaj pijecie za
darmo – uśmiechnął się łobuzersko.
– Dzięki! – wyszczerzyłam zęby. – Znasz ją?
– Czy znam?! – roześmiał się – Od takiego –
pokazał rękami odległość dwóch stóp. – Ale odkąd zacząłem chodzić do Hogwartu,
nie widziałem jej ani razu – uśmiechnął się. – Pamiętam ją jako małą
dziewczynkę. Zawsze chodziła z takimi kokardkami we włosach. Czarne loki.
Pamiętam do dzisiaj – uśmiechnął się na wspomnienie. – Przyjdźcie pogadać
później. Tymczasem ja uciekam, bo mam klientów – pomachał mi i podszedł do
jakiegoś mężczyzny, podając mu piwo. Ja wzięłam drinki i zaniosłam do naszego
stolika.
– Co tak długo? – zniecierpliwiła się Angelina
i od razu przyssała się do swojego drinka.
– Podrywała barmana – Kate zaśmiała się.
– Ten barman cię zna – oznajmiłam, zwracając
się do czarnowłosej. Ona spojrzała pytająco. – Powiedziałam, że jestem na
wakacjach tutaj u koleżanki i spytał u kogo. Jak powiedziałam, że u ciebie
roześmiał się i mówił, że zna cię od dziecka.
– Wiem kto to – mruknęła z lekkim uśmiechem. –
Ten bar należy do kolegi mojego taty.
– No mówił, że to jego taty.
– To musi być Andrew – stwierdziła i wychyliła
się, żeby go zobaczyć. – Tak, to on.
– Przystojny – rzuciła Angelina, również się
wychylając.
– A, no i powiedział, że dzisiaj pijemy za
darmo oraz, że mamy tam przyjść pogadać – dodałam, a Kate spojrzała na mnie
mile zaskoczona. Wstała od stołu i chwyciła swojego drinka.
– Co ty robisz? – spytała Angelina, obserwując
ją uważnie.
– Idziemy do niego. Musimy mu podziękować za
drinki – wzruszyła ramionami i ruszyła pewnym krokiem. My podążyłyśmy za nią.
Usiadłyśmy przy barze i czekałyśmy, aż nas zauważy. W końcu, gdy obsłużył pewną
otyłą blondynkę, zerknął na nas i uśmiechnął się.
– Kate? To ty? – bardzo się zdziwił, gdy
zobaczył swoją koleżankę po kilku latach. – W życiu bym cię nie poznał! –
dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
– Cześć Andrew – przywitała się.
– Hej, a tak właściwie, to ty jeszcze w
Hogwarcie siedzisz, nie? – Kate przytaknęła głową. – Kurczę, naprawdę bym cię
nie poznał. Może przedstawisz mi twoje koleżanki?
– Ta ruda, która cię wcześniej męczyła, to
Lily – roześmiałam się i podałam mu rękę.
– Wcale mnie nie męczyła – wyszczerzył zęby.
Jego wzrok ciągle padał na Angelinę, która zarumieniła się lekko.
– A to Angelina – dokończyła lokata. Chłopak i
szatynka podali sobie ręce, wymieniając nieśmiałe uśmiechy.
– Kto by pomyślał, że będziesz chodziła po
takich klubach – cmoknął i roześmiał się. – W sumie nie powinienem wam
sprzedawać alkoholu.
– No wiesz! Starej znajomej nie sprzedasz –
oburzyła się Kate, poprawiając włosy.
– A gdzie się podziała twoja kokardka? –
spytał i ponownie się roześmiał.
– Nie noszę jej odkąd skończyłam 11 lat –
mruknęła naburmuszona.
– Szkoda. Byłaś urocza w niej. Przepraszam,
ale muszę znikać, bo klienci czekają – skinął lekko głową i podszedł do pary
obok nas.
– Dzień dobry – usłyszałam dziwnie znajomy mi
kobiecy głos. – Poprosimy siedem razy Ognistą – obróciłam się w stronę głosu i
to, co zobaczyłam o mało nie zwaliło mnie z krzesła. Z wrażenia, aż wyplułam
cały płyn, który akurat miałam w buzi na ladę, zwracając tym niepotrzebnie na
siebie uwagę owej pary. Kate i Angelina spojrzały na mnie zdziwione, ale w tym
samym momencie posiadaczka kobiecego głosu też mnie rozpoznała. Jej partner
również. Niestety.
– Lily? – gdy tylko usłyszałam ten głos,
miałam dość. Wstałam, chwyciłam torebkę i zaczęłam przeciskać się przez tłum do
wyjścia, nie oglądając się za siebie. Weszłam na windę, ale zanim ona ruszyła
do góry, ktoś zdążył mnie stamtąd ściągnąć. Poczułam silny, męski uścisk na
ramionach i mężczyzna obrócił mnie przodem do siebie. Nasze ciała znajdowały
się bardzo blisko siebie. Miałam spuszczoną głowę.
– Puść mnie! – krzyknęłam i próbowałam się
wyrwać.
– Lily... ja pisałem do ciebie... – podniosłam
gwałtownie głowę, napotykając granatowe oczy Adama.
– I myślisz, że miałam zamiar czytać te listy?
– spytałam pogardliwie. – Po tym, co zrobiłeś? I jeszcze zjawiasz się tutaj z
NIĄ! Co ty tutaj w ogóle robisz?! – zaczęłam się szarpać, ale na darmo. Chłopak
nie chciał mnie puścić.
– To tutaj mamy ten obóz – wytłumaczył. – A
jestem z całą drużyną, a nie z Catherine.
– Gówno mnie to interesuje z kim jesteś –
warknęłam.
– Lily...
– Zostaw mnie!
– Lily, proszę, porozmawiajmy...
– Nie mamy, o czym – poczułam, że łzy cisną mi
się do oczu. No pięknie Evans. Jak się przed nim rozpłaczesz... Całą siłą woli
powstrzymałam je przed wydostaniem się na moją twarz.
– Proszę... – szepnął mi do ucha. Zamknęłam
oczy i przygryzłam wargi.
– Zostaw mnie w spokoju – powiedziałam
stanowczo, ale spokojnie.
– Daj mi jedną szansę... – nadal mnie nie
puszczał, a ja powoli czułam, że moje oczy robią się niebezpiecznie mokre.
– Nie – znowu spróbowałam wyswobodzić się z
jego uścisku.
– Adaś, tutaj jesteś – obróciłam głowę w
stronę, skąd dochodził głos. – O, cześć Lilyanne – Catherine wyglądała naprawdę
ładnie. Musiałam jej to przyznać. Jej brązowe włosy były rozpuszczone,
oplatając jej pociągłą twarz. Miała na sobie czarną, krótką sukienkę i bardzo
wysokie obcasy. Na szyi wisiał złoty wisiorek, a na rękach miała bardzo dużo
cienkich, złotych bransoletek. – Wiesz, bardzo mi przykro, że rozstałaś się z
Adasiem – dodała słodkim tonem. Nie wytrzymałam. Nie wiem, jakim cudem, ale
wyszarpałam się z uścisku Royala i rzuciłam się na nią. Zaczęłam ją szarpać za
włosy i bić na oślep, pierwsze z otwartej ręki, jednak później zacisnęłam ją w
pięść. Jako, że ona była zaskoczona moim atakiem, nie broniła się. Adam stał i
patrzył na to, nie bardzo wiedząc, co się dzieje. Jednak długo mi nie dane było
pastwić się nad tą kreatura, bo ktoś mnie szybko odciągnął. Mianowicie Angelina
i Kate. Troy podniosła się z ziemi. Miała potargane włosy, a sukienka opadła
jej, odsłaniając stanik i kawałek piersi. Dyszałam wściekła, patrząc na nią
spod byka.
– Jeszcze pożałujesz szlamo... – wysapała,
jednak odeszła wściekłym krokiem, poprawiając sukienkę. Dziewczyny puściły
mnie. Byłam bliska histerii i widząc to, Angelina chwyciła mnie pod rękę i
zaczęła prowadzić ku wyjściu. Mijając Adama, podeszłam do niego i walnęłam mu
plaskacza. Nie bronił się, nie protestował, nic nie powiedział. Stał ze
spuszczoną głową i patrzył smutnym wzrokiem na mnie. Gdy już stałam z szatynką
na windzie, zobaczyłam jak Kate podchodzi do niego i również wymierzyła mu
policzek. Potem doszła do nas i znalazłyśmy się na górze. Nie zważając na nic usiadłam
na ziemi i najnormalniej w świecie się rozpłakałam. Miałam tego wszystkiego
dość. Emocje tłumione przez ostatni czas wybuchły i siedziałam na chodniku,
płacząc i pociągając nosem. Nawet nie wycierałam tych łez. Nie dbałam o to, że
właśnie rozmazałam tak starannie wykonany makijaż, ani, że mam białe spodnie.
Dziewczyny usiadły obok mnie i objęły mnie ramieniem, nic nie mówiąc.
Wiedziały, że potrzebuję się wypłakać. Nie wiem, ile tak siedziałyśmy. Nawet
nie chciałam wiedzieć. Jednak w końcu Kate kazała Angelinie doprowadzić mnie do
stanu używalności, a ona sama wróciła się do baru po coś. Potem pobiegła po
swojego tatę. Weszliśmy do auta, ja usiadłam z tyłu, przy oknie. Ojciec Kate,
widząc, że coś jest nie tak, nie pytał o nic, tylko prowadził, omijając
przeszkody na drodze. Siedziałam z głową opartą o okno i patrzyłam na
przemijające obrazy. Po policzkach, co jakiś czas, poleciało kilka łez. Szybko
dojechaliśmy do domu. Wysiadłam z auta, weszłam do domu i od razu skierowałam
się do pokoju Kate. Czarnowłosa szepnęła coś swojemu tacie i obie z Angelą
podążyły za mną. Gdy weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko, nie zdejmując
nawet butów. Dziewczyny usiadły obok mnie i głaskały mnie po głowie.
Pociągnęłam nosem i spojrzałam na nie.
– Napiłabym się Ognistej – zachrypiałam i
spowrotem wbiłam twarz w poduszkę.
– Pomyślałam o tym – powiedziała Kate i
wyciągnęła dwie butelki złocistego napoju. Angelina pomogła mi usiąść i
wręczyły mi jedną butelkę. Usiadłam na ziemi i popijałam napój. Nawet nie
obchodziło mnie to, że cała ta sytuacja była żałosna.
– Wiecie, kocham was – mruknęłam. – Dziękuję za
wszystko. Za to, że jesteście – dodałam i zdrowo pociągnęłam łyka. Dziewczyny
również usiadły obok i wtuliły się we mnie, pijąc co jakiś czas. Siedziałyśmy w
ciszy i popijałyśmy Ognistą Whisky. Gdy opróżniłam całą butelkę, poczułam, że
muszę do łazienki. Wstałam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo
jestem pijana. Poszłam bardzo chwiejnym krokiem do łazienki i załatwiłam swoje
potrzeby. Nie wiem jak wróciłam, ale wiem, że gdy tylko usiadłam na ziemi, znów
wybuchnęłam płaczem, opowiadając dziewczynom, co się dokładnie stało i zapewniając
je, jak bardzo nienawidzę Royala i Troy. W pewnym momencie miałam taki
helikopter w głowie, że po prostu... urwał mi się film.
***
Spać.
Ja chcę spać. Chcę, ale nie mogę. Moja głowa była tak ciężka, że nie potrafiłam
jej nawet podnieść. Otworzyłam oczy, ale musiałam je zamknąć, bo było tak jasno
w pokoju, że tylko bardziej rozbolał mnie łeb. O ile to w ogóle możliwe. W
ustach miałam istną Saharę. Jęknęłam i przewróciłam się na plecy. Zmusiłam się
do otwarcia oczu i rozejrzałam się nieprzytomnym spojrzeniem dookoła. Zasnęłam
w ubraniach, a obok mnie nie było nikogo. Spojrzałam na zegar, wiszący na
ścianie. Dochodziła 11. O cholera... Podniosłam się do pozycji siedzącej i
rozejrzałam po pokoju. Nikogo oprócz mnie nie było. Poczułam, że zbiera mi się
na wymioty, więc wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i pognałam do łazienki. Ledwo
zdążyłam doskoczyć do kibla, a cała zawartość mojego żołądka została opróżniona.
Jęknęłam i usiadłam na ziemi, chowając twarz w dłoniach. Przed oczami migały mi
sceny z poprzedniego wieczoru. Gdy poczułam ciepłą łzę na policzku, wstałam
szybko wycierając ją ręką. Zawróciło mi się w głowie i musiałam się chwycić
umywalki. Po chwili odzyskałam równowagę, więc rozebrałam się i weszłam pod
prysznic, odkręcając lodowatą wodę. W sumie miałam ochotę na gorącą kąpiel,
jednak wiedziałam, że tylko tak mogę doprowadzić się do stanu jakiejkolwiek
używalności. Moje ciało przeszedł dreszcz. Najpierw siedziałam tam, pozwalając,
żeby woda obmywała moje ciało. Potem dopiero umyłam się. Miałam ochotę
przesiedzieć pod tym prysznicem cały dzień. Zmusiłam się jednak, żeby wyjść.
Ubrałam się w swój szlafrok i podeszłam do lustra, bojąc się zobaczyć swoją twarz.
Wyglądałam okropnie. Moja buzia była niezdrowego, szarego koloru, miałam
podpuchnięte i czerwone oczy, nie wspominając już o tym, że ogólnie brakowało
mi witalności. Umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Ledwie położyłam się w
szlafroku na łóżku, a drzwi otworzyły się i stanęły w nich dziewczyny.
– Cześć śpiąca królewno – odezwała się rześko
Kate, podchodząc do mnie i stawiając tackę ze śniadaniem.
– Jak się czujesz? – spytała Angelina,
otwierając okno na oścież.
– Dajcie mi kawy! – zażądałam i sama sobie
wzięłam kubek z gorącym napojem. Wypiłam wszystko za jednym razem i wzięłam się
za pałaszowanie rogalików. Gdy zjadłam, spojrzałam na nie. – Dziękuję –
odstawiłam tackę na stolik nocny i usiadłam po turecku. – Przepraszam
dziewczyny za wczoraj.
– Daj spokój! – Kate oburzyła się. – Jak
możesz nas przepraszać?
– No i dziękuję – dodałam, udając, że nie
słyszałam tego, co powiedziała moja przyjaciółka. – Naprawdę dziękuję. Nie
wiecie, ile wam zawdzięczam.
– Nie dziękuj, od tego jesteśmy –
odpowiedziała Angelina i przypatrzyła mi się uważnie. – Jak się czujesz?
Lepiej?
– Oprócz potwornego kaca i tego, że jest mi
strasznie głupio? – spytałam. – To nie czuję nic. Pustka. Jestem człowiekiem
bez emocji – roześmiałam się ponuro, a one wymieniły zaniepokojone spojrzenia.
– Wczoraj była chwila słabości. To się nie powtórzy, obiecuję – zdobyłam się na
normalny uśmiech. – Co dzisiaj robimy? – spytałam, nie chcąc dopuścić do
rozmowy, którą chciały zacząć.
– Nie chcesz posiedzieć w domu i trochę, no
wiesz... – Angelina spojrzała na mnie ostrożnie. Pokręciłam głową.
– Nie. Naprawdę nie chcę. Może pojedziemy nad
jezioro, albo coś konkretnego porobimy? Kate, wymyśl coś – zwróciłam się do
czarnowłosej, która nad czymś myślała.
– Pokażę wam coś, ubierajcie się – powiedziała
w końcu i zaczęła ściągać z siebie ubrania, pozostając w samej bieliźnie. – Na
co czekacie? – spytała przez ramię i ruszyła do garderoby. Po chwili wyszła z
niej, wciągając na tyłek krótkie spodenki. Obie z Angeliną przebrałyśmy się w
letnie ciuchy. Potem Kate wzięła torbę i zeszłyśmy na dół. Dziewczyna kazała
nam na siebie poczekać w holu, a ona sama przeszła się do pracowni mamy,
zapewne oznajmić jej, że wychodzimy. Chwilę później jednak przeszła obok nas i
szczerząc zęby, powędrowała do kuchni, gestem pokazując, byśmy poszły za nią.
Ona siedziała na blacie w kuchni, a Gumiak przygotowywał kanapki. Noże same
kroiły ser żółty i szynkę, a chleb sam pokrywał się masłem. Skrzat jedynie
nadzorował to wszystko czujnym okiem, pstrykając palcami co chwila.
Biedna Lily, wszystko na nią spada w jednym czasie. Jednak podoba mi się, że spędziła trochę czasu z chłopakami i już nie jest taka "anty". Pomysł z łażeniem po mieście i udawaniu Mugoli - świetny. Przypomina mi zabawę w udawaniu obcokrajowców, z tym, ze to jest wyższy poziom. ;) Fajnie, że Angelina się zmienia, jestem ciekawa kogo uda jej się wyhaczyć na ten nowy look. Pomimo tego, że współczuję Lily przeżyć to catfight pomiędzy nią, a Troy wywołał u mnie uśmiech. Być może mam jakiś spaczony umysł, ale bawi mnie taka walka pomiędzy dziewczynami z tym całym szarpaniem za włosy i drapaniem. Cieszę się jednak, że Lily ma tak dobre przyjaciółki, bo, jak powszechnie wiadomo, przyjaciele to podstawa. Lecę czytać drugą część. ;)
OdpowiedzUsuńNareeeszcie notka ;D Kocham Cię za to ;) Nie wiem, jak możesz twierdzić, że jest beznadziejna....Fajnie, że Lily trochę 'zintegrowała się' z huncwotami. I że James zmądrzał. Na to wskazuje fakt, że nie pytał co sekundę, czy Evans się z nim umówi. No i genialne to z Coca-Colą ;D Ciekawe, co se pomyśleli normalni ludzie :P Ciekawe, co z tą imprezą ;) Mam nadzieję, że Lily zaprosi huncwotów. I że będzie wszystko ok. Chociaż muszę Ci się przyznać, że mam trochę złe przeczucia. Boje się, że ta su*a Troy tam sie wchrzani. Ale myślę, że nie skrzywdzisz tak Lily ;) Chociaż jakoś na pewno się tamta zemści. Szczerze mówiąc, zgadzam się z Lily-nie bawią mnie obrazy, na których jest, przykładowo, jedna kropka. No, ale artyści to artyści ;P Nieźle opisałaś ten obraz z nimi w roli głównej, naprawdę go widziałam.Przemiana Angeliny była super. Też bym chciała, żeby ktoś przyszedł, obciął mi fajnie włosy, umalował i dobrał ubrania. Może Ty się skusisz, Leksiu? ;DCzy mi się wydaje, czy Ang podoba się temu Andrew, koledze Kate? Fajnie by było ^^Aż serce mi zaczęło mocniej walić, jak dziewczyny stały w tym klubie. I to podobno ja piszę niezłe koszmary?..Normalnie krew mi zmroziło, jak przeczytałam, że Royal tam jest...i ta Troy.Trzymałam kciuki za Lilkę, żeby poradziła sobie z łzami.Nieźle się pobiły...Szczerze jej współczułam, jak tak siedziała na tym chodniku...Na szczęście ma przyjaciółki. I Kate wiedziała, o czym pomyśleć :DCiekawe, gdzie Bridge chce zabrać dziewczyny. Mam nadzieję, że tym razem nie spotkają Royala.Przykro mi, II część przeczytam jutro. Dzisiaj chciałabym jeszcze popracować nad moim rozdziałem ;] Może zdążę jeszcze dziś przeczytać. Ale niczego nie obiecuję.Pozdr.;**
OdpowiedzUsuńHej. Jestem regularną czytelniczką twojego bloga. [NAPRAWDĘ]W końcu sama postanowiłam napisać story o Lily i Jamesie.Jeżeli jesteś ciekawa zapraszam na:evans-history.blog.onet.plPRZEPRASZAM ZA SPAM, ale każdy musi od czegoś zacząć ;)Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńOKEJ PRZEPRASZAM. NIE ZAUWAŻYŁAM REGULAMINU (nie rzuca się zbytnio w oczy ;p)MÓJ BŁĄD.POZDRAWIAM ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna notka ! Uwielbiam Twoje opowiadanie. Kiedy następna notka? :D
OdpowiedzUsuńWoow. Niezła zaskoczka w tym barze. Nie będę dużo pisać, poza tym, że Leksia nie doceniasz samej siebie. Notka genialna. Nie mogę się doczekać co wymyśliła Kate, więc już nie piszę. Pozdro!xxx
OdpowiedzUsuń