Hej!
Rozdział
pozostawia bardzo wiele do życzenia. Opisy są tragiczne, zapewne wszędzie jest
pełno błędów, no i wplotłam w to wszystko kogoś, kogo nie chciałam wplątywać.
Jednakże mam nadzieję, że mi wybaczycie i jakoś to strawicie.
Pozdrawiam
i dziękuję!
Leksia
***
Czy jest coś lepszego na świecie, niż
przyjaciele? Już na samym początku zostałam mile zaskoczona, gdy w kominku,
zaraz po Kate, pojawiła się Angelina. Od razu rzuciłam im się w ramiona i przez
przynajmniej minutę nie puszczałam. Nareszcie czułam, że naprawdę kogoś mam.
Nie wiedziałam i nie spodziewałam się, że przez te dwa tygodnie zdążyłam się za
nimi tak bardzo stęsknić. Pożegnałam się z rodzicami i za pomocą kominka
przeniosłam się do domu Kate. Wyszłam w ogromnym salonie, w którym podłoga była
z marmuru, meble z mahoniu, a na ziemi rozłożony był stary, aczkolwiek piękny
perski dywan. W meblach, za szybami stały naczynia z prawdziwego złota, a na
ścianie naprzeciwko kominka wisiało ogromne drzewo genealogiczne rodziny
Bridge, wyrzeźbione z drzewa dębowego. Było to bardzo wysokie pomieszczenie, a
z sufitu zwisał piękny kryształowy żyrandol, w którym paliły się świeczki.
Jedna ściana była cała złożona z ogromnych okien sięgających sufitu, z czego
część była zasłonięta muślinowymi firankami. Naprzeciw okien stała czarna
kanapa i malutki stolik, dopasowany do mebli. Chwilę potem z kominka wypadła
Kate, a po niej Angelina.
– No
to chodźmy, pokażę wam mój pokój – Kate złapała za moją walizkę i skierowała
się do drzwi, które były otwarte. Wyszłyśmy do czegoś w rodzaju Sali Wejściowej
w Hogwarcie. Do góry prowadziły wielkie, drewniane schody z ręcznie rzeźbioną
balustradą i czerwonym dywanem, naprzeciw schodów było główne wejście. Między
schodami a drzwiami wejściowymi był pusty hol w kształcie kwadratu, z dywanem
na środku. Na ścianach wisiały portrety, zapewne przodków rodziny lokatej.
Każdy uśmiechał się do nas i ogólnie wywołałyśmy niezłe poruszenie wśród nich.
Naprzeciw drzwi, z których wyszłyśmy, było przejście, jak podejrzewałam do
kuchni lub jadalni.
– Mamo,
jesteśmy! – krzyknęła brunetka i zaczęła wchodzić po schodach. Wymieniłyśmy z
Angeliną spojrzenia i ruszyłyśmy za nią.
– Za
chwilę zejdźcie na obiad! – odkrzyknął niski, kobiecy głos. Weszłyśmy na szczyt
schodów, gdzie również było coś w rodzaju przedpokoju, skąd można było przejść
do innych pokoi. Tutaj na ścianach wisiały głowy różnych stworów i zwierząt.
Spojrzałam na Angelinę pytającym wzrokiem, a ta wzruszyła ramionami. Dom ten
stwarzał poczucie, jakby trzeba było się tutaj zachowywać bardzo cicho.
– Mój
prapradziadek uwielbiał polować – wytłumaczyła nam i poszła na sam koniec
podłużnego przedpokoju, przechodząc obok innych schodów, prowadzących jeszcze
do góry. Jednak minęła te schody i otworzyła na oścież drzwi, zapraszając nas
gestem do środka. Weszliśmy do kolejnego ogromnego pokoju (zresztą tutaj
wszystko było wielkich rozmiarów) wytapetowanego śliczną, jasnofioletową tapetą
w delikatne kwiatki. Naprzeciw drzwi stało metalowe łóżko z różową pościelą,
które spokojnie pomieściłoby czterech dorosłych ludzi. Z sufitu zwisała biała
zasłonka-baldachim, przez którą było wejście do łóżka. Pod jedną ze ścian stała
staromodna, drewniana komoda ze złotymi klameczkami, a po prawej stronie łóżka
mała, pomalowana na biało toaletka. Po drugiej stronie były białe drzwi,
zapewne prowadzące do łazienki. W ścianie prostopadłej do tej, pod którą
znajdowało się łóżko, były wielkie, drewniane drzwi od garderoby. Na środku, tradycyjnie leżał piękny, puchowy dywan.
Za łóżkiem znajdowały się wielkie okna z białymi ramami, a w nich wisiały
fioletowe firanki o różnych odcieniach. Na jednej ścianie wisiał portret Kate,
gdy była małą dziewczynką. Łatwo było zgadnąć, że to ona. Miała czarne, kręcone
włoski i duże niebieskie oczy. Patrzyła z obrazu uśmiechnięta i co chwila
poprawiała czerwoną kokardkę, którą miała wplątaną we włosy. Domowniczka
postawiła na ziemi mój kufer, a Angeliny był już wniesiony. Podeszła do drzwi
od garderoby i otworzyła je.
– Rozpakujcie
się – uśmiechnęła się zachęcająco. Nieśmiało podeszłyśmy do niej i aż nas
zatkało. Jej garderoba była wielkości mojego pokoju. Wyglądała rodem, jak z
hollywoodzkich filmów. Jedna cała ściana była poświęcona na same buty, a reszta
to były same wieszaki. Najlepsze w tym wszystkim było to, że prawie cała była zajęta.
Owszem, Kate zawsze miała dużo ciuchów i była jedną z najlepiej ubranych
dziewczyn w szkole (oczywiście mowa nie o mundurkach), jednak to przekraczało
wszelkie możliwości.
– Ty
nawet w jednej piątej swoich ciuchów nie chodzisz! – wykrzyknęłam, oglądając
niezłą kolekcję sukienek wieczorowych.
– No
raczej bym tego nie wsadziła do kufra – roześmiała się. – A poza tym, gdzie ja
bym w szkole w takim czymś chodziła?
– To
jest piękne! – wydyszała Angelina, która prawie dostała zawału serca na widok
kolekcji butów, jaką posiadała Kate. Właścicielka garderoby zarumieniła się
lekko.
– Ale
ja nawet w połowie nie chodzę – mruknęła – Większości tych butów nie miałam na
nogach, tak samo, jak sukienek – uśmiechnęła się blado.
– To
po co je masz? – spytałam, pożerając wzrokiem kolekcję torebek. Ona wzruszyła
ramionami.
– Zawsze
od kogoś dostaję. Albo mama mi kupi, albo babcia, albo któraś tam ciotka...
– Żeby
moja ciotka Irmina mi kupiła chociaż raz jakąś głupią bluzkę, to by było dobrze
– mruknęła posępnie Angelina. – Ona widzi tylko ten swój ohydny sweter. I
pewnie to jedyne, co przepisze komukolwiek, żeby po jej śmierci żył na wieki –
wzdrygnęła się.
– Ja
bym bardziej przypuszczała, że każe się w nim pochować – wyszczerzyłam zęby, a
Kate się roześmiała.
– Dobra,
chodźcie na obiad – pociągnęła nas za rękę, zamykając nogą szafę. Przeszliśmy z
powrotem drogę na dół i weszłyśmy do bardzo stylowej kuchni.
– Dzień
dobry – powiedziałyśmy jednocześnie z pałkarzem do mamy Kate, która kręciła się
kuchni, szukając czegoś. Odwróciła się w naszą stronę z sympatycznym uśmiechem.
Jednak coś w jej postawie było bardzo wymanierowanego. W ogóle nie przypominała
Kate. Miała ciemnoblond włosy sięgające ramion, lekko podwinięte u dołu i
podniesione u nasady i bardzo duże, zielone oczy. Była wzrostu Kate i tak, jak
ona miała świetną, bardzo kobiecą figurę. Miała kościstą szczękę i łabędzią
szyję, jednak była naprawdę piękną kobietą. Ubrana była w czarną, upiętą szatę,
a w dłoni trzymała różdżkę, odginając mały palec, jakby miała w ręku filiżankę,
oraz buty na wysokim obcasie. Jej szyję zdobił złoty łańcuszek z małym
ametystem oraz takie same kolczyki. Na palcach znajdowało się kilka złotych
pierścionków, w tym jeden z jakimś godłem.
– Witam
was, dziewczyny – jej głos był jakby nieobecny. Podeszła do nas bliżej i
przyglądała się chwilę. – Ty musisz być Lily – zwróciła się do mnie i uścisnęła
mi rękę. Miała bardzo ciepły uścisk i naprawdę zadbane dłonie. Może po niej
Kate ma świra na punkcie swoich? – A ty Angelina – podała rękę szatynce, a ta
uśmiechnęła się lekko. – Kate, zaprowadź dziewczyny do jadalni – poleciła. –
Gumiak! – natychmiast pojawił się przy niej zgniłozielony skrzat domowy. Był
całkiem młody, miał uszy nietoperza, maluteńki nosek, wielkości groszku i
nienaturalnie wielkie oczy. Ubrany był w coś rodzaju czarnego fartuszka, na
którym była wyszyta ozdobna litera B. – Proszę, podaj obiad do jadalni –
skrzacik skinął posłusznie głową, a my podążyłyśmy za paniami domu do jadalni.
Chyba nic dziwnego, że i ona była imponujących rozmiarów. Na środku stał bardzo
długi stół, a wokół niego ustawione były drewniane krzesła z pikowanymi obiciami
na siedzeniu i oparciu. W powietrzu unosiły się świece jak w Wielkiej Sali, a
ściany były bordowe. Spojrzałam do góry i oniemiałam, bo wydawało się, że
znajdujemy się pod gołym niebem. Kolejna rzecz, która była identyczna jak w
Wielkiej Sali. Na początku stolika nakryte było 5 miejsc.
– Tak
bardzo lubiłam pomieszczenie, jakim była Wielka Sala w Hogwarcie, że musiałam
to zrobić – kobieta uśmiechnęła się i wskazała na sufit. – Dziewczyny, cieszcie
się, że jesteście jeszcze w szkole. Zostawię was same. Smacznego – skinęła
lekko głową i wyszła, zostawiając drzwi otwarte.
– Nie
patrzcie tak – Kate przewróciła oczami. – Moja matka jest artystką. Przy
czym jest naprawdę dziwna – roześmiała się. – Wszystkie obrazy w tym domu
zostały namalowane przez nią. Potem zaczęła tworzyć coś bardziej
impresyjnego... albo ekspresyjnego? W sumie nie wiem jakiego, w każdym razie
coś dziwnego. Nie zostawajcie artystkami. Mówię wam, ona jest naprawdę stuknięta
– po raz kolejny się roześmiała. Gumiak podał nam obiad w srebrnych półmiskach.
– Dzięki Gumiś – powiedziała do skrzata, a ten ukłonił się nisko. –No, to
jedzcie – uśmiechnęła się zachęcająco. – Spoko, obiad gotował Gumiak, nie mama – dodała i wyszczerzyła zęby.
– No
to smacznego – mruknęłam i zaczęłam się zajadać jakimś dziwnym daniem, którego
nigdy wcześniej nie jadłam.
– Co
to jest? – spytała Angelina wskazując na coś, co wyglądało, jak mięso, tylko
było czarne.
– Saba
ne wem – odparła z pełną buzią Kate.
– Kate!
Nie mówi się z pełnymi ustami! – z holu dobiegł nas głos jej matki. Ona tylko
przewróciła oczami i przełknęła to, co miała.
– Ona
jest strasznie wymanierowana – wytłumaczyła nam.
– Ja
wszystko słyszę!
– I
ma dobry słuch – dodała już szeptem.
***
– No
to Lily opowiadaj jak tam z Adamem było – siedziałyśmy wszystkie trzy na łóżku,
przebrane w pidżamy.
– Na
początku super – powiedziałam powoli cichym tonem. – Ale... ale potem się
pokłóciliśmy.
– Ale
pogodzenia są zawsze najlepsze – wyszczerzyła zęby Kate. Uśmiechnęłam się
krzywo. – Zrobiliście TO? – obie wpatrywały się we mnie, żądne jakichkolwiek
informacji. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową.
– Lil,
co jest? – spytała Angelina.
– Widzicie,
wtedy, jak wam nie odpisywałam... – zaczęłam i spojrzałam na nie. Angelina
marszczyła brwi, a Kate miała skupioną minę. – Napisałam wam, że nie miałam
głowy do niczego. No i w zasadzie tak było, ale... to było... Nie jestem już z
nim – oświadczyłam w końcu, a obie wybałuszyły na mnie oczy.
– Co?!
– Jak
to?!
– Czemu?!
– Co
się stało?! – obie na przemian zadawały pytania. Przygryzłam dolną wargę i
spojrzałam na nie.
– Pokłóciliśmy
się o to, że miał u mnie zostać 10 dni, a po 5 mi powiedział, że musi jechać,
bo ma jakiś obóz treningowy z drużyną. Wściekłam się, bo wiedział wcześniej, a
powiedział mi pół godziny przed tym, jak musiał wyjechać – zaczęłam.
– I
dlatego z nim zerwałaś? – spytała Kate, patrząc na mnie jak na wariatkę.
– Nie!
Oczywiście, że nie – zaprzeczyłam.
– To...
– Och
Kate, zamknij się i daj jej dokończyć! – zdenerwowała się Angela. – No, mów.
– No
i byłam strasznie zła i wspomniałam coś o Troy. Potem mu powiedziałam, że
pewnie ona czeka na niego, bo chce go upolować, o ile już tego nie zrobiła.
Powiedziałam to w złości. Wiecie, jak jestem... to znaczy, byłam na nią
uczulona. A on nie odpowiedział nic.
– Czyli...
– oczy oby dwóch robiły się coraz większe. Przytaknęłam.
– Przepraszał
mnie, próbował się tłumaczyć, że byli pijani i szczęśliwi po zwycięstwie...
– Bezczelny!
– wykrzyknęła oburzona i poruszona do granic Kate. Machnęłam ręką.
– Daj
spokój. Wywaliłam go za drzwi – zamilkłam, a one wpatrywały się we mnie ze
współczuciem.
– Co
za drań! A ta Catherine to wredna suka! Od początku jej nie lubiłam! – Kate
chyba za bardzo wzięła to do siebie, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz
przeciwnie, głupio mi się przyznać, ale sprawiła mi przyjemność taką reakcją. –
Jak go spotkam, to mu urwę jaja! Obiecuję!
– Jak...
– zaczęła Angela, spoglądając uważnie. – Jak sobie z tym poradziłaś? –
roześmiałam się.
– Przez
dwa dni leżałam w łóżku i nie spałam, nie jadłam i nic nie robiłam – wyznałam.
– Ale nie chodziło o samego Adama.
– Severus.
– mruknęła szatynka, a ja pokiwałam głową.
– Adam
mnie tylko dobił. Ale w końcu wstałam z łóżka i zaczęłam wychodzić. Nawet
złamałam Petunii nos – tym razem roześmiałam się.
– Czemu?
– No,
bo Adam przysłał parę listów, ale ich nawet nie otwierałam. Miałam zamiar je
spalić w kominku. I raz zostawiłam pokój otwarty, a ona je przeczytała. Tak się
zdenerwowałam, że jej przywaliłam – mruknęłam, a Kate dostała ataku śmiechu.
– Żartujesz?
– spojrzała na mnie i znowu popadła w padaczkę śmiechową.
– Nie
śmiej się. Przez to mogłam nie przyjechać tutaj. Miałam karę i nakaz
przeproszenia Petunii – wyszczerzyłam zęby.
– Jak
mniemam, nie przeprosiłaś jej, więc jakim cudem tutaj siedzisz legalnie? –
spytała Angelina z szerokim uśmiechem.
***
Następnego dnia wybrałyśmy się nad jezioro,
bo, jak się okazało, dom, a raczej willa, Kate umieszczona była bardzo blisko
największego jeziora w Anglii – Windermere. Rano, zaraz po śniadaniu, jej
ojciec zawiózł nas nad samą wodę. Gdy tylko zobaczyłam pana Bridge’a, nie
miałam wątpliwości, w kogo wdała się jego córka. Identyczne, kruczoczarne,
kręcone włosy, te same błękitne oczy, a twarz, jakby kropka w kropkę odrysować.
No, może prócz tego, że Kate nie miała zarostu i aż takiej szerokiej szczęki,
jak jej ojciec. Jednakże, moja przyjaciółka całkowicie wdała się w swojego
tatę. Z charakteru znowuż jej ojciec był spokojny i cichy. Sama nie wiedziałam po
kim ta urokliwa brunetka odziedziczyła swój nadpobudliwy charakter. Jechaliśmy w
aucie z jej tatą. Panowała nienaturalna cisza. Stanęliśmy na parkingu, z
którego widać było plażę.
– To
o której po was przyjechać? – spytał niskim głosem, patrząc w lusterko.
– Damy
sobie radę, tato. Wrócimy same – odparła Kate i obdarzyła go całusem w
policzek. – Tylko powiedz mamie, że nas nie będzie na obiedzie – wysiadłyśmy z
auta.
– Bawcie
się dobrze – powiedział przez otwartą szybę i odjechał. Bridge odwróciła się do
nas i uśmiechnęła łobuzersko. Rozpięła sobie jeszcze jeden guzik z bluzki,
ukazując czerwone bikini i odsłaniając więcej ciała. Pokręciłam głową z
uśmiechem i ruszyłyśmy na plażę.
– Masz
zamiar dzisiaj podrywać? – zagadnęłam ją, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
– MY
mamy zamiar podrywać – oznajmiła dobitnie.
– O
nie! Mnie w to nie mieszaj! – ostrzegła Angela, posyłając jej ostrzegawcze
spojrzenie.
– Mnie
też nie – mruknęłam pod nosem i zaczęłam szukać wolnego miejsca. Znalazłszy
takowe, rozłożyliśmy leżaki, koce i ręczniki i rozpoczęłyśmy plażowanie.
Pierwsze, co zrobiłam, to weszłam do wody i popływałam trochę. Po chwili
dziewczyny dołączyły do mnie. Potem rozłożyłyśmy się na leżakach i każda z nas
zajęła się czytaniem. Nie trudno zgadnąć, co czytałyśmy. Ja moją książkę o
animagach, Kate najnowszy numer „Czarownicy”, a Angelina czasopismo „FanQuidd”.
Jednak długo nie poczytałam, bo jakoś nie miałam n to ochoty, więc zaczęłam obserwować
ludzi. Przez chwilę zdawało mi się, że widzę czarną czuprynę Pottera, jednak
szybko wyrzuciłam to z myśli, bo przecież, skąd do cholery miałby się wziąć
Potter, akurat tutaj i akurat dzisiaj.
Poczułam czyjś wzrok na sobie i odwróciłam
głowę, szukając tego kogoś. Angelina również rozglądała się niespokojnie. Obok
nas rozłożony był wysoki parawan, za którym ktoś się poruszał. Podniosłam jedną
brew, zastanawiając się, co tam się dzieje. Stwierdziłam jednak, że musi to być
jakaś para i z powrotem spojrzałam na dziewczyny. Jednak po chwili parawan się
przewrócił, a na nasz koc wypadli...
– Potter?
Black? Remus? Co
wy tutaj robicie?! – wybałuszyłam na nich oczy, a magazyn, który czytała Kate,
wypadł jej z ręki.
– Mówiłem,
żebyście się tak nie pchali! – warknął Black i spojrzał na nas z szarmanckim
uśmiechem. – Eee... cześć dziewczyny – podrapał się po głowie i wygramolił się
spod dwójki pozostałych Huncwotów.
– Możecie
mi wytłumaczyć, co wy tutaj robicie? – wstałam i założyłam ręce na biodra,
wpatrując się oburzonym wzrokiem w całą trójkę. Potter i Remus wstali,
uśmiechając się przepraszająco.
– No
cóż – zaczął Potter, a ja zamknęłam oczy, licząc do 10. – Wypoczywamy nad
największym jeziorem w Anglii. To takie dziwne? – potargał sobie włosy.
– I
chcesz mi powiedzieć Potter, że akurat znaleźliście się w tej samej
miejscowości co my, na tej samej plaży co my i w tym samym miejscu co my?
Całkowicie przypadkowo? – spojrzałam na niego, znad okularów
przeciwsłonecznych. On pokiwał gorliwie głową tak, jak pozostała dwójka.
– Widzisz
Evans jak los nas do siebie przyciąga? – westchnął okularnik i usiadł na jednym
z koców, częstując się naszą kanapką.
– Hej!
To nasze! – Kate wyrwała mu jedzenie z ręki i obrzuciła oburzonym wzrokiem.
– Która
z was ich poinformowała, że tutaj będziemy? – spojrzałam na dziewczyny
pytająco.
– Na
mnie nie patrz! – podniosła ręce Kate w geście czystości sumienia.
– Angela...
– mruknęłam i spojrzałam na chowającą się za gazetą. Wyjrzała jednym okiem i
przygryzła wargę.
– Och,
Lil, wybacz – odłożyła magazyn i omiotła spojrzeniem wszystkich. – Ja... to
wszystko wina Pottera! – wskazała na czarnowłosego chłopaka. Ten schował się za
Remusem i pomachał mi. – Przyszli do mnie z Blackiem i zmusili, żebym im
powiedziała, gdzie mieszka Kate.
– Ej,
ej! Jakie zmusili? Jakie zmusili? – wtrącił Black. – Zrobiliśmy to bardzo
kulturalnym sposobem.
– Dokładnie
– dodał Potter, wychodząc zza Remusa. –
W sumie to sama nam się wygadałaś.
– Dobra,
nieważne – mruknęłam i machnęłam ręką. – Jakoś przeżyję waszą obecność dzisiaj.
– Wiedziałem,
że ulegniesz mojemu urokowi osobistemu – Rogacz wypiął dumnie pierś i usiadł
obok mnie. – Evans, posmarujesz mi plecy? – zagadnął. Spojrzałam na niego
wzrokiem bazyliszka. – Dobra, dobra. Sam sobie posmaruję – mruknął i próbował
sięgnąć pleców. Westchnęłam.
– Dawaj
mi to – wyrwałam mu z ręki olejek i zaczęłam smarować jego czerwone plecy.
– To
co robimy jutro? – zagadnął Black, zaglądając Kate przez ramię.
– My?
– zdziwiłam się.
– No
chyba nie zostawicie nas na pastwę losu tutaj? – Remus odezwał się po raz
pierwszy, patrząc błagalnie na naszą trójkę. – Szczerze, to nawet nie mamy
gdzie mieszkać... – dodał szeptem.
– Lunio!
– wykrzyknęła pozostała dwójka jednocześnie. – Miałeś tego nie mówić.
– No
chyba nie wyobrażacie sobie, że będę spał na dworze! – bronił się Lupin.
– Ja
tam miałem nadzieję na romantyczną noc we troje pod osłoną nocy... – westchnął
teatralnie Łapa, a Potter roześmiał się. Spojrzałam na Kate, która już
otwierała usta.
– Nawet
o tym nie myśl! – warknęłam do niej.
– Ale,
czemu? – spytała – Zobacz, jacy oni są biedni...
– Kate!
Oni to zrobili specjalnie! – zerknęłam na Huncwotów, którzy wymieniali między
sobą znaczące spojrzenia, a na twarzach mieli rozciągnięte niewinne uśmiechy.
– Och,
Lily, daj spokój – żachnęła się. – Przecież nic się nie stanie.
– Oprócz
tego, że mi nerwy puszczą, to może i nic – mruknęłam. – Zresztą, rób, jak
chcesz – dziewczyna odwróciła się do nich i uśmiechnęła uroczo.
– Myślę,
że moja mama nie będzie miała nic przeciwko, żeby was przenocować – oznajmiła.
Dostrzegłam błysk w oku Blacka i Pottera. Remus był lekko zakłopotany, a
Angelina nie odzywała się wcale.
– Ależ
nie, nie moglibyśmy... – zaczął Potter, udając, że jest mu głupio.
– Daj
spokój James. Moja mama nawet się ucieszy.
– Nie,
naprawdę dziękujemy – odparł Black. – Jakoś sobie damy radę...
– Nalegam,
żebyście zostali – powiedziała uprzejmie brunetka.
– Skoro
nalegasz, to nie mamy wyboru – zakończył triumfalnie Łapa i wyszczerzył zęby. –
Kochana jesteś – znad okularów dostrzegłam jedynie lekki rumieniec, który
wystąpił na jej policzki.
Nie wiem, dlaczego ci się nie podoba... dla mnie pierwsza klasa ;DD No i znów Potter się wepchał...trochę dziwne, że Kate tak ot, beż żadnego ustalania nagle zaprosiła ich na noc, a raczej kilka. No, ale w sumie, jak się ma taki wielki dom... A propos - genialnie go opisałaś, ja nie mogę...mam nadzieję, że nie wzorowałaś się na swoim, bo cię uduszę z zazdrości :P Szczególnie za te łóżko z baldachimem.... O czym to ja miałam?...Dobrze, że nie zrobiłaś Kate idelanych rodziców - w końcu od tego są rodzice Lily. Chodzi mi o to, że np. jej mama jest taka raczej oschła, inna, niż reszta szablonowych mamusiek. No i ma klasę ;)Szkoda tylko, że Angela powiedziała im, gdzie będą. Fajniej by było (chociaż mało realnie) jakby spotkali się tam przypadkowo ;DLecę czytać II. No i o co chodzi z tytułem?? Będą grać, pójdą na mecz, czy co?Pozdr.;**
OdpowiedzUsuńHA HA! Znowu pierwsza :D Potter rządzi, płakałam ze śmiechu jak spotkali się na plaży, lecę czytać część drugą
OdpowiedzUsuńJednak nie pierwsza... :{ dziwne, przed chwilą nie było tego komentarza, a nic nie szkodzi
OdpowiedzUsuńJeju! Dziewczyno! Po co ten wpis na początku? Wszystko jest super. Uśmiałam się jak wypadli zza parawanu i nie spodziewałam się tego po Angelinie!! Sądziłam, że to Kate, ale zaskoczenie zawsze musi być. Super Nocia! Pozdrawiam!xxx
OdpowiedzUsuń