Przejdź do głównej zawartości

30. Złamany nos. Nie tylko nos. I

Hej,

Notka dzielona na pół, bo... zresztą, wiecie sami, jak mnie ten Onet kocha ;p.

Pozdrawiam!

Leksia



***



Następnego dnia ojciec Adama musiał iść do pracy, więc spotkanie z jego rodziną, ku mojej uldze, nie doszło do skutku. I takim sposobem spędziliśmy kolejny dzień zwiedzając Londyn. Pokazałam go Adamowi z mugolskiej strony, a każdego dnia wybieraliśmy się w inne miejsce. Raz zwiedziliśmy kilka zabytków, innym razem wybraliśmy się do centrum handlowego. Z każdym dniem czułam, że coraz bardziej przywiązuję się do Adama i jestem w nim coraz bardziej zauroczona. Czułam się przy nim naprawdę szczęśliwa i wydawało mi się, że on również. Za każdym razem, gdy się całowaliśmy, miałam motylki w brzuchu. Po prostu powoli zakochiwałam się w nim. Wiedziałam to. Wiedziałam, że niedużo mi brakuje, by go pokochać. Była to moja tzw. pierwsza miłość. Na prawdę czułam to i byłam szczęśliwa. Potrafił sprawić, że się uśmiechałam z błahego powodu. Przy nim całkowicie zapomniałam o sprawie z Severusem. No, może prawie, bo nadal czasami, gdy nie spałam, a leżałam w łóżku, myślałam o tym wszystkim.

Pewnego dnia odwiedziliśmy wesołe miasteczko. Nie podejrzewałam, że głupie karuzele mogą mi sprawić tyle radości. Szliśmy zajadając się watą cukrową.

 – Wracamy już do domu? – spytał, odrywając kawałek waty. Spojrzałam na niego zaskoczona.

 – Myślałam, że ci się podoba – mruknęłam. – Nawet na połowie karuzel nie byliśmy...

 – Jakoś straciłem ochotę na zabawę – powiedział smętnie, wyrzucając do śmietnika patyk z resztkami waty.

 – Co się stało? – spytałam zdziwiona diametralnym zachowaniem Adama.

 – Nic – odparł, przypatrując się małej dziewczynce proszącej mamę, żeby jej kupiła loda. Wzruszyłam ramionami i skierowałam się ku wyjściu z parku zabaw. Szliśmy uliczkami Londynu, nie rozmawiając ze sobą. Coś go wyraźnie gryzło, a ja nie wiedziałam co i podejrzewałam, że się nie dowiem. Droga do domu minęła nam bardzo szybko. O dziwo, drzwi były zamknięte na klucz, więc musiałam je otworzyć.

 – Mamo wróciliśmy – rzuciłam na powitanie, ale odpowiedziała mi cisza. Obeszłam dół, jednak nikogo tutaj nie było. Weszłam po schodach do góry i zapukałam do sypialni rodziców. Nikt nie odpowiedział, więc nacisnęłam klamkę. Pokój był pusty. Zamknęłam drzwi i to samo zrobiłam z pokojem Petunii, jednak jej również nie było. Uniosłam brwi i weszłam do siebie do pokoju. Usiadłam na łóżko i rozejrzałam się po pokoju. Po chwili ktoś zapukał do drzwi.

 – Wejdź – powiedziałam, a do środka wszedł Adam z niezbyt zadowoloną miną. Zamknął drzwi za sobą i usiadł obok mnie.

 – Muszę jechać do domu – oznajmił posępnie, wpatrując się w podłogę. Obróciłam gwałtownie głowę w jego stronę.

 – Co?

 – To, co słyszałaś – mruknął. – Ja... Lily, naprawdę wypadło mi coś ważnego...

 – Co takiego?

 – Nie złość się, proszę. Nadrobimy ten czas, gdy do mnie przyjedziesz – spojrzał na mnie i objął mnie ramieniem.

 – A co takiego ważnego ci wypadło? – spytałam szorstko. Zauważyłam, że w ręku trzyma jakiś list.

 – Okazało się, że jedziemy całą drużyną na obóz treningowy na dwa tygodnie, od jutra zaczynając – wymamrotał.

 – Od kiedy to wiedziałeś? – spytałam czując, że zaraz wybuchnie awantura z mojej strony. – Bo nie powiesz mi, że przed chwilą.

 – Od końca czerwca – wyznał cicho po chwili. Strząsnęłam z siebie jego rękę i wstałam.

 – I dopiero teraz mi to mówisz?! – krzyknęłam oburzona. – Jesteś u mnie 5 dzień, miałeś być co najmniej 10, a wiesz od początku!

 – Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć – zaczął się tłumaczyć. – Wiedziałem, że będziesz zła i nie chciałem cię denerwować.

 – O, to naprawdę ci się udało – warknęłam. – Kiedy musisz iść?

 – Za jakieś pół godziny...

 – Świetnie! To możesz od razu wyjść – podeszłam do drzwi i otworzyłam je na oścież, wypraszając go gestem.

 – Lily, daj spokój – podszedł do mnie i próbował objąć, ale odsunęłam się. – Lily...

 – Najlepiej jedź sobie już, bo pewnie umówiłeś się ze swoją przyjaciółką na wspólne ploteczki. Może trochę ponarzeka na mnie, jaka to ja jestem niedojrzała, chamska i Bóg wie, co jeszcze – wypaliłam, rumieniąc się ze złości.

 – Hej, nie mieszaj w to Cath! – oburzył się.

 – A dlaczego nie? W końcu ona też tam jedzie. Będzie miała idealną okazję, żeby cię w końcu złowić. O ile już tego nie zrobiła – z moich oczu dosłownie ciskały iskry. Zapanowała między nami cisza, której nikt nie przerwał. Powoli docierało do mnie, co to mogło oznaczać. – Powiedz coś – szepnęłam z lekkim przerażeniem.

 – Ja... Lily... – nie wytrzymałam i wypchnęłam go z pokoju, zatrzaskując je za sobą. – Lily! Otwórz! To nie tak, jak myślisz!

Oparłam się o drzwi i zamknęłam oczy. Roześmiałam się i otwarłam je spowrotem.

 – A jak? – spytałam ze złośliwym uśmiechem, za wszelką cenę próbując się opanować. – Zapewnij, że mnie z nią nie zdradziłeś. No, czekam – założyłam ręce na piersi i wbiłam w niego oczekujące spojrzenie. Kilka razy otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak zaraz potem je zamknął.

 – Lily... ja.. my... byliśmy pijani... chciałem ci powiedzieć... – zaczął się plątać.

 – Jesteś u mnie pięć dni i bezczelnie udajesz, że nic się nie stało, kłamiesz mnie, a teraz czego oczekujesz? Że wpadnę ci w ramiona i powiem, że wybaczam? – mój głos robił się coraz cieńszy i zaczęłam się trząść ze złości. – Jesteś bezczelny! Powinieneś mi od razu o tym powiedzieć! Tfu! Nie powinieneś tego robić! – wrzasnęłam.

 – Ja chciałem ci powiedzieć... – szepnął niewyraźnie.

 – Gówno prawda! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Byłeś tutaj kilka dni i nawet nie dałeś po sobie poznać, że coś cię gryzie! Jakbym o niej nie wspomniała, nawet byś mi tego nie powiedział!

 – Byliśmy pijani, szczęśliwi po wygranej...

 – To od razu musieliście z tego szczęścia wskoczyć do łóżka, co?! Co to w ogóle za wytłumaczenie?! – już nie krzyczałam. Ja wrzeszczałam. – Wyjdź – powiedziałam nagle opanowanym tonem.

 – Lily...

 – Powiedziałam wyjdź. Nie chcę cię więcej widzieć na oczy – powtórzyłam stanowczo.

 – Tak mi przykro...

 – Wyjdź z tego domu.

 – Przepraszam... – ominęłam go i weszłam do pokoju, gdzie spał. Jego rzeczy już były spakowane, więc wzięłam walizkę i wyszłam stamtąd. Potem zeszłam po schodach, przeszłam przez przedpokój i otworzyłam drzwi wejściowe. Położyłam walizkę na zewnątrz. Adam zbiegł po schodach, stanął przede mną i chwycił mnie za ramiona.

 – Lily, przepraszam! Naprawdę nie wiesz, jak mi przykro. Jestem idiotą, wiem! Ale proszę cię, wybacz mi – mówił coraz szybciej, błagalnym tonem, wbijając we mnie swoje granatowe oczy. – To już się więcej nie powtórzy!

 – Masz rację, to się nie powtórzy, bo nie będzie miało okazji. To koniec. Żegnam – powiedziałam stanowczo i weszłam do domu, zamykając drzwi na klucz.

 – Lily! Przepraszam! – nie zwracając uwagi na jego krzyki, wspięłam się po schodach, weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Najpierw Severus, teraz Adam. Jeszcze dzisiaj rano czułam się naprawdę szczęśliwa, że jestem z Adamem. Czułam, że jest to człowiek, którego jestem w stanie pokochać. O ile tego nawet nie zrobiłam. Może nie była to wielka miłość, ale naprawdę czułam do niego coś więcej niż zwykłe zauroczenie. Przywiązałam się do niego. Pozwoliłam mu wejść do mojego świata. A to wszystko skończyło się tak nagle, niespodziewanie. W ogóle nie podejrzewałam, że coś jest nie tak. Pomyśleć, że poszło nam o całkowicie co innego, a skończyło się wszystko. Po raz kolejny w przeciągu dwóch tygodni płakałam. Znowu czułam się zawiedziona. Znowu kogoś straciłam.


***


Nie wychodziłam z łóżka przez następne dwa dni. Nie jadłam, nie spałam, tylko leżałam w łóżku i rozmyślałam. Tutaj nie musiałam nikomu pokazywać, że jestem silna, że mnie to nic nie obchodzi. Mogłam się użalać nad sobą do woli. Nie płakałam już. Dzień, w którym rozstałam się z Adamem, był jedynym, podczas którego z moich oczu popłynęły jakiekolwiek łzy. Jednak nie mogłam pozbyć się pustego uczucia, jakie we mnie siedziało i sprawiało, że leżałam bezczynnie całymi dniami, myśląc jedynie o przygnębiających rzeczach. Na nic zdały się błagania matki, żebym cokolwiek zjadła, ani próby ojca przekonania mnie, że dzień jest zbyt piękny, żeby go marnować na leżenie w łóżku. Nie miałam nawet ochoty nic czytać. Na moim parapecie leżała spora kupka listów, które przyszły przez te dwa dni. Wiedziałam, że część z nich jest od Adama. Nie miałam nawet zamiaru ich otwierać, ale nie chciało mi się ich nawet wyrzucić. W końcu trzeciego dnia postanowiłam coś ze sobą zrobić. Wstałam rano z łóżka i poszłam do łazienki. Weszłam do wanny, wzięłam prysznic do ręki i puściłam zimną wodę. Przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało. Skojarzyło mi się to z dreszczem, który mnie przechodził, gdy Adam całował mnie po szyi. Potrząsnęłam głową. Dość użalania się nad sobą, Evans. Jeszcze z niejednym facetem się rozejdziesz i jakoś będziesz musiała żyć. Umyłam głowę, potem całe ciało i wyszłam, owijając się ręcznikiem. Wklepałam krem w twarz i wyszłam z łazienki. Rozejrzałam się po pokoju. Panował tutaj lekki bałagan. Podeszłam do szafy i ubrałam się w zwykły, luźny t-shirt i dżinsy. Podeszłam do biurka i wyciągnęłam z ramki zdjęcie z Adamem, pozostawiając ją pustą. Zdjęcie schowałam głęboko pod papiery. Tam, gdzie przed kilkoma dniami schowałam zdjęcie Severusa. Potem wzięłam się za sprzątanie w pokoju. Ułożyłam wszystkie ubrania w szafie, pościeliłam łóżko, pościerałam kurze i powycierałam podłogę. Wszystko lśniło z czystości. Zadowolona z siebie usiadłam na łóżku i rozejrzałam się. W oko wpadła mi torebka, którą pominęłam przy sprzątaniu. Wzięłam ją do ręki i chciałam odłożyć, gdy poczułam, że coś w niej jest. Otworzyłam i wyciągnęłam małą figurkę Adama. Przygryzłam wargi i wcisnęłam ją głęboko do szafy, między stare, niepotrzebne ubrania. Potem postanowiłam zejść na śniadanie. W kuchni tata siedział przy stole, czytając gazetę, a mama krzątała się, robiąc jajecznicę. Co za ironia losu. Roześmiałam się w duchu ponuro.

 – Dzień dobry – powiedziałam, starając się brzmieć naturalnie. Tata podniósł oczy znad gazety, a mama odwróciła się, wpatrując we mnie jak w ducha. – Coś nie tak? – spytałam i uśmiechnęłam się.

 – Ależ nie Lily – po chwili mama odezwała się pierwsza. – Siadaj, zaraz podam śniadanie.

 – Dzień dobry promyczku – odezwał się ojciec i z lekkim uśmiechem wgłębił się z powrotem w gazetę. Usiadłam obok niego i spojrzałam mu przez ramię.

 – Coś ciekawego? – spytałam.

 – Nic, czego bym nie wiedział – mruknął. – No chyba, że interesuje cię wiadomość o Margaret Lee, która kupiła sobie buty za 100 tys. Funtów.

 – Nie bardzo – mruknęłam. – Nawet nie wiem, kto to taki – roześmiałam się.

 – Szczerze? Ja też nie – wyszczerzył zęby. – Pokój ci się już znudził? – spytał, zerkając z ukosa. Moja matka posłała mu pełne wyrzutów spojrzenie. Uśmiechnęłam się lekko.

 – Trochę – odpowiedziałam.

 – Proszę – mama położyła jajecznicę na stole i sama usiadła.

 – Petunia nie je? – spytałam zaciekawiona.

 – Pojechała wcześnie rano gdzieś nad wodę z przyjaciółmi – poinformowała mnie mama. – A ty nie planujesz nic z dziewczynami?

 – Owszem, chciałam jechać do Kate na dwa tygodnie. Będzie też tam Angelina – oznajmiłam – O ile się zgodzicie, oczywiście.

 – Och, jasne – mama chyba ucieszyła się, że wróciłam do siebie. – A kiedy chciałaś jechać?

 – Za równy tydzień. W środę czternastego – wyznałam. – A wy gdzieś jedziecie? – spojrzałam na nich. W sumie było to głupie pytanie, bo oni nigdy nie wyjeżdżali na wakacje. Oboje wymienili spojrzenia między sobą.

 – Tak prawdę mówiąc, to mieliśmy nadzieję, że o to spytasz – mruknęła zakłopotana mama. – Bo widzisz, my...

 – Och, Diana, daj spokój. Nie jesteśmy dziećmi – wtrącił ojciec i spojrzał na nią rozbawiony. – Nie zdziwiło cię to, że mama tak łatwo zgodziła się na twój wyjazd?

 – No właśnie zdziwiło.

 – Bo my z mamą również jedziemy na wakacje.

 – Gdzie? – zainteresowałam się i poprawiłam w stołku. Ucieszyłam się na tą wieść, bo należał im się wspólny urlop.

 – Na Majorkę – oznajmił tata.

 – Jak super! – klasnęłam w dłonie. – A kiedy jedziecie?

 – Na początku sierpnia – mruknęła mama zakłopotana. Dobrze wiedziałam, o co jej chodzi. Nie wiem czemu, ale chyba bała się, że będę zła za to, że jadą, dlatego pozwoliła mi bez ogródek pojechać do Kate.

 – Akurat jak ja wracam od Kate – podsumowałam.

 – No właśnie. W związku z tym, chciałam sprowadzić tutaj babcię...

 – Mówiłem jej, że dacie sobie radę, ale ona się uparła... – przerwał jej tata, unosząc oczy w górę.

 – Wcale nie! Postanowiłam, że pierwsze spytam was o zdanie. Ciebie i Petunię.

 – Nie fatyguj jej – mruknęłam z zadowoleniem. – Damy sobie radę. Ja potrafię gotować, więc z głodu nie umrzemy. Wystarczy, że zostawicie nam jakieś pieniądze.

 – Wspaniale – ucieszył się tata. Mama jednak została nieprzekonana. – Możesz sprowadzić koleżanki do siebie.

 – Super – uśmiechnęłam się szeroko. Dojadłam jajecznicę i wstałam. – Dziękuję, idę do siebie. Mamo, wyskoczymy dzisiaj na jakieś zakupy? – spytałam, a ona rozpromieniła się i pokiwała głową. Weszłam po schodach do góry i weszłam do swojego pokoju. Spojrzałam na parapet, gdzie nadal leżały nieotwarte listy. Podeszłam tam i wzięłam do ręki całkiem niezłą stertę kopert. Usiadłam przy biurku i zaczęłam je przeglądać. Pierwszy od Adama. Odłożyłam go na bok z postanowieniem, że go wyrzucę. Drugi, trzeci i czwarty podzielił los pierwszego. Zabawne. Zwykle tak postępowałam z listami od Pottera. Kolejny był od Kate.

Droga Lily!

To świetnie, że z Adamem ci się układa! Co do naszych wakacji, to wpadnę po ciebie za pomocą Sieci Fiuu w środę 14 lipca, około godziny 10. Czekaj na mnie, żeby Twoi rodzice nie dostali zawału. U mnie całkiem znośnie, chociaż nudzi mi się już samej w domu. Moja matka dostała świra i sprząta cały dom, bo przyjeżdżacie. Do tego wciągnęła mnie i całymi dniami muszę czyścić wszystko. Każdy pokój osobno. Koszmar, mówię Ci. Mniejsza o to. Zerwałam z Johnnym. Nie przypasował mi jakoś. Odezwij się jakoś, czy przyjęłaś do wiadomości, że masz czekać na mnie. Bo jak zapomniałaś, to cię zabiję.

Miłego spędzania czasu z Adamem! Pozdrów go.

Całuję gorąco i tęsknię,

Kate

Uśmiechnęłam się gorzko i odpakowałam kolejny list. Tym razem od Angeliny.

Lily!

Jak się czujesz? Co u ciebie? Jak tam z Adamem? Wybacz, że nie pisałam przez ten tydzień, ale nie miałam czasu, naprawdę. Ciotka Irmina nie daje mi żyć. Ratuj mnie! Błagam! I ten jej sweter! Już nie mogę się doczekać, aż pojadę do Kate. Chociaż przy mojej ciotce i to może stanąć pod znakiem zapytania, bo już zaczęła mojej mamie robić wyrzuty na ten temat. Że jestem za młoda, żeby gdziekolwiek sama jechać, że będę stwarzać problemy rodzicom Kate. Ugh! Pomóż mi Lil, bo zaraz ją uduszę gołymi rękoma! No cóż, kończę, bo pewnie musisz się zająć swoim gościem. Tylko mi tam dzieci nie naróbcie! Mam nadzieję, że Twoja mama Was pilnuje.

Całuję!

Angelina

Kolejny list był od Kate.

Lily odpisz!

Kate

Następny również od niej.


Lily co się dzieje? Odpisz mi w końcu! Nie wierzę, że jesteś aż tak zajęta Adamem, żeby nie mieć chwili, by coś napisać.

Kate

I znowu od lokatej.

Zaczynam się martwić! Odpisz do cholery!

Kate

Przygryzłam wargę. Kolejnych podobnych listów od czarnowłosej było 5. Kolejny po nich był od Angeliny.

Lily!

Kate mi pisała, że się nie odzywasz, a ponoć wysłała Ci już kilka listów. To niepodobne do Ciebie. Martwimy się o Ciebie, więc proszę, odpisz którejś z nas. Co się stało? Mam nadzieję, że nic złego.

Odpisz!

Angelina

Westchnęłam i wzięłam pióro do ręki i czysty pergamin. Chciałam odpisać, ale problem tkwił w tym, co mam im napisać? „Hej, spoko, żyję. Nie pisałam, bo leżałam w łóżku dwa dni i miałam gdzieś, że ktokolwiek do mnie pisze listy, bo Adam mnie zdradził z tą zdzirą. Owszem, będę czekać. Całuję, Lily”? Brzmi całkiem kusząco, ale przecież nie wyślę jej czegoś takiego. Zastanowiłam się chwilę i zaczęłam pisać.


Droga Kate!

Przepraszam, że nie odpisywałam, ale nie miałam do tego głowy. Wytłumaczę Ci wszystko, jak będziemy się widzieć. Oczywiście, będę czekać na Ciebie. Przepraszam jeszcze raz.

Całuję,

Lily



Podobny list napisałam do Angeliny. Wzięłam sowę, którą kupiłam rodzicom pod choinkę i wysłałam oba listy. Potem przebrałam się w kwiecistą sukienkę na ramiączkach, chwyciłam małą torebkę i zbiegłam na dół, oznajmiając mamie, że jestem gotowa. Chwilę później szłyśmy ulicami Londynu, dyskutując o byle czym. Widziałam, że mama przygląda mi się uważnie, co jakiś czas, jakby spodziewała się, że za chwilę umilknę i wybuchnę płaczem. Jednak ja nie myślałam o tym wszystkim. Starałam się zagłuszyć moje myśli, wpawając się w rozmowę z nią. Obeszłyśmy kilka sklepów, gdzie moja rodzicielka obkupiła się w letnie ubrania, które przydadzą jej się na wczasach. Ja również kupiłam sobie kilka ciuchów i drobiazgów. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o kawiarnię, w której napiłyśmy się kawy i zjadłyśmy po deserze lodowym. Dzień był piękny. Słońce świeciło, było bardzo ciepło, ale wiał lekki wietrzyk. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Taka pogoda utrzymywała się już od czerwca. Nie narzekałam, jednak nie pogardziłabym deszczem, jak i większość Anglików, bowiem obawiano się susz. Zamyśliłam się przez chwilę i obserwowałam spacerujących ludzi. Dopiero teraz zauważyłam, jak dużo jest par. Szedł właśnie chłopak, obejmujący swoją dziewczynę. Przystanęli na chwilę, spoglądając na wystawę w jednym ze sklepów. On coś powiedział, ona się roześmiała, po czym obdarzyli się czułym pocałunkiem. I pomyśleć, że jeszcze parę dni temu ja również szłam szczęśliwa z Adamem.

 – O czym tak myślisz? – z zamyślenia wyrwała mnie mama. Na szczęście nie widziała, na co patrzę, bo miałam okulary przeciwsłoneczne. Uśmiechnęłam się do niej.

 – Piękny dzień dzisiaj – odparłam powoli. – Gdzie Petunia pojechała nad tą wodę? – zmieniłam temat.

 – A wiesz, że nawet nie wiem – odpowiedziała.

 – Coś się z tobą ostatnio złego dzieje mamo – zaśmiałam się, a ona spojrzała zdziwiona na mnie. – Pozwalasz mi jechać do Kate, pozwoliłaś Adamowi do mnie przyjechać, nie spytałaś Petunii, gdzie tak właściwie jedzie. Zawsze tak strasznie się o nas martwiłaś.

 – Stwierdziłam, że muszę się pogodzić z tym, że powoli dorastacie – mruknęła i uśmiechnęła się. – A może w końcu twój tata mi przemówił do rozsądku – roześmiała się.

 – Jakim cudem namówił cię na wyjazd? – spytałam, przekrzywiając głowę.

 – Nie miałam wyboru. Kupił bilety, zarezerwował i zapłacił wszystko, a potem postawił mnie przed faktem dokonanym – wzniosła oczy ku niebu i pokręciła głową.

 – Kochany – wyszczerzyłam zęby.

 – Myślałam, że go zabiję – mruknęła, ale uśmiechnęła się. – Ale w końcu nie miałam wyboru.

 – Chyba się cieszysz? Nigdy nie wyjeżdżaliście na wakacje.

 – Zanim wy się pojawiłyście, wyjeżdżaliśmy. Byliśmy we Francji, we Włoszech – uśmiechnęła się błogo, zapewne wspominając owe czasy. – Lily, zbieramy się, bo zaraz twój ojciec wróci, a ja nie mam obiadu gotowego.

Komentarze

  1. Boże, jakie to okropne....musiałaś aż tak ją skrzywdzić?..Chociaż wiadomo było, że się rozstaną. Ale w taki sposób?..Ciekawa jestem, ile listów z przeprosinami wyśle jeszcze Adam. No i jak zareagują Kate i Angelina na to wszystko. Mam nadzieję, że go uduszą. i tą durną Cath!!!!Fajnie, że pańswo Evans wyjeżdżają. A co w tym czasie będa robić Lily i Petunia? Imprezy? ;PGenialna część. Tyyle emocji. ;DII cz. przeczytam jutro, teraz już niestety oczy mi wysiadają.Pozdr.;**

    OdpowiedzUsuń
  2. świetna notka bardzo mi się podoba tylko trochę smutna szkoda ze ze sobą zerwali jestem ciekawa co będzie dalej xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh nie... Tylko nie to... tak, stałośc chłopaków. Tylko się odwrócisz, a oni myślą o innej . No, ale... Lily po jakimś czasie sobie poradzi, mam nadzieję :)Ooo, jej rodzice na wczasach... I dziewczyny razem, hoho, będzie się działo xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam, że zerwą przez tą zdzirę Cath. (Przepraszam za wyrażenie). Ale szkoda mi Lilki. Idę czytać drugą część. Chyba znowu do 4 nie odejdę od kompa. ;D. Ale to dobrze. Pozdrawiam genialną autorkę bloga - Leksię!xxx

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)