Hej!
Tak, wiem. Rozdział ma zapewne pełno błędów, ale z okoliczności niezależnych ode mnie (tak Paweł, mówię o Tobie ;p) nie miałam czasu nawet sprawdzić, co nabazgrałam.
Miłego czytania! :)
***
Idąc na SUM-a pisemnego z transmutacji, nie oglądałam się za siebie i nie reagowałam na żadne zaczepki. Ciągle w uszach słyszałam głos Severusa, gdy mówi, że jestem szlamą. Nie czułam nic i nie miałam na nic ochoty. Czułam się jakbym straciła część siebie, jednak moja duma nie pozwoliła mi tego pokazywać. Zeszłam do Wielkiej Sali i stanęłam z boku, oparta o ścianę. Podeszły do mnie dziewczyny i już otwierały usta, by coś powiedzieć, ale profesor Sprout zaprosiła nas do środka, więc bez słowa ominęłam je i weszłam do pomieszczenia pełnego ławek. Usiadłam na swoim miejscu i wbiłam wzrok w pusty blat stolika. Nie docierało do mnie nic, co mówiła nauczycielka. Gdy arkusz egzaminacyjny wylądował na mojej ławce, wzięłam go i machinalnie zaczęłam wypełniać. Na pytania odpowiadałam jak jakiś robot, automatycznie, jakbym była encyklopedią. W połowie egzaminu poczułam czyjś wzrok na sobie. Odwróciłam głowę i spotkałam się ze spojrzeniem czarnych, przepełnionych smutkiem wzroku. Rzuciłam Snape’owi wściekłe spojrzenie i powróciłam do swoich pytań. „Co to jest animag i jakie są procedury przy legalizacji animaga?”. Wyobraziłam sobie McGonagall zamieniającą się w burą kotkę i napisałam wszystko, co wiedziałam na ten temat. Westchnęłam i spojrzałam na pergamin z pytaniami. Zostało mi 5 pytań. Odpowiedziałam na wszystkie i rozejrzałam się po sali. Angelina przyglądała mi się uważnie. Uśmiechnęłam się do niej, a ona uniosła kciuk do góry.
– Zostało 5 minut! – usłyszeliśmy głos profesor Sprout. Kilka osób jęknęło, a inni odetchnęli z ulgą. Po 5 minutach, nauczycielka kazała odłożyć długopisy i zebrała kartki. – Mam przyjemność wam oznajmić, że jesteście całkowicie wolni – oświadczyła z szerokim uśmiechem. Wszyscy rzucili się do wyjścia i rozległ się ryk radości piątoklasistów. Tłum uczniów rozlał się bez wyjątku na błonia. Zaczęłam się wspinać po schodach do wieży.
– Lily, a ty nie idziesz? – spytała Kate. Odwróciłam się i uśmiechnęłam.
– Nie, idźcie same. Ja... mnie głowa boli – pomachałam im i wspięłam się na schody. Przeszłam drogę dzielącą mnie od Pokoju Wspólnego bardzo wolno, wspominając przyjaźń z Severusem. Nie potrafiłam o niczym innym myśleć. W 5 klasie nasze stosunki zmieniły się na gorsze, trochę się kłóciliśmy, poświęcaliśmy sobie mniej czasu. Jednak nasza przyjaźń trwała jeszcze zanim rozpoczęliśmy 1 klasę. To nie był tylko rok i znaczył dla mnie więcej, niż sama podejrzewałam.
– Hasło? – z zmyślenia wyrwała mnie Gruba Dama. Spojrzałam na nią trochę nieobecnym wzrokiem. – Ty nie na błoniach? Chyba macie koniec egzaminów, co? – spytała podejrzliwie, a ja wzruszyłam ramionami.
– Priori Incacatem – powiedziałam, a ona odsunęła się, pozwalając mi wejść. Nic dziwnego, że pokój był prawie pusty, bo pogoda była piękna i wszyscy siedzieli na błoniach, wygrzewając się na słońcu, maczając nogi w wodzie, rozmawiając z radością o nadchodzących wakacjach i skończonych SUM-ach. Weszłam po schodach i otworzyłam drzwi do dormitorium. Rzuciłam się na łóżko i położyłam na boku, tyłem do drzwi, a twarzą do okna. Słońce świeciło mi w twarz, jednak nie przeszkadzało mi to. Z łóżka widziałam tylko niebo, co jakiś czas ukazał się ptaszek, który przelatywał obok zamku. Usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi i staje przy moim łóżku.
– Cześć – usłyszałam przyciszony głos Angeliny, która teraz usiadła na skraju mojego łóżka. – Liluś, Remus mi mówił co się stało. Przykro mi... – nastała głucha cisza, przerwana moim westchnięciem. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na nią.
– Wiesz Angelina, nawet nie wiedziałam, że słowo szlama – dziewczyna skrzywiła się – z czyichkolwiek ust może aż tak bardzo boleć. Wy wszyscy dziwiliście się, jak ja mogę się z nim przyjaźnić, a on tak naprawdę był inny. Albo raczej udawał. Severus mnie wprowadził w ten świat. Sprawił, że pokochałam go mocniej, niż się da. Dzięki niemu, już zanim trafiłam do Hogwartu, czułam, że należę do świata magii. Przez całe 5 lat mnie oszukiwał. Zapewniał mnie, że nic nie znaczy to, że pochodzę z rodziny mugoli. A teraz pokazał, że nic dla niego nie znaczyłam, gdy on tyle znaczył dla mnie. Wiem, że nie zawsze traktowałam go tak jak na przyjaciela przystało, ale był moim przyjacielem. Dzięki niemu pogodziłam się z tym, że moja siostra mnie nienawidzi. A teraz to koniec. Nie ma już Severusa w moim życiu. Nie ma i nie będzie. Tylko nie potrafię sobie z tym poradzić – westchnęłam cicho.
– Lily... Masz jeszcze nas. I Adama. Jakoś sobie z tym poradzimy.
– Wiem, dziękuję – szepnęłam i po moim policzku popłynęła łza. – Przepraszam – pociągnęłam nosem.
– Nic nie szkodzi, popłacz sobie – przytuliła mnie i chwilę tak siedziałyśmy.
– Nie będę przez niego płakać – oznajmiłam i wytarłam te kilka łez, które zdążyły ujrzeć światło dzienne. – Chodźmy na błonia. Gdzie jest Kate? – spytałam już normalnym głosem.
– Rozmawia z Johnnym Parkerem – odparła i wymieniłyśmy znaczące uśmiechy. Po chwili obie roześmiałyśmy się. – Ale ona nie wie o tym, co się stało – powiedziała po chwili. – Ja sama rozmawiałam z Remusem.
– Chodź, idziemy – wstałam z łóżka i pociągnęłam ją za rękę. – Został nam tydzień szkoły i wakacje. Trzeba to wykorzystać – uśmiechnęłam się figlarnie i wyszłyśmy z sypialni. Pognałyśmy korytarzami i po kilku minutach wychodziłyśmy na zewnątrz. Skierowałyśmy swoje kroki nad jezioro, po drodze snując plany, co będziemy robić w wakacje. Usiadłyśmy na brzegu, ja ściągnęłam buty i wsadziłam stopy do wody, wodząc nimi po tafli. Po chwili przysiadła się do nas Mary Macdonald, dziewczyna z 6 roku.
– Hej. Jak tam SUM-y? – zagadnęła przyjaźnie.
– Całkiem dobrze. Teraz tylko czekać na wyniki – odparłam. – A twoje egzaminy?
– Ech, nigdy nie byłam dobra w nauce – mruknęła. – Zdałam, ale trochę słabo. Do OWUTEM-ów będę się musiała ostro przyłożyć.
– Dasz radę – rzekła Angelina. – A co po Hogwarcie?
– Myślałam, żeby pracować w Ministerstwie Magii, coś z mugolami. W końcu jestem mugolakiem, więc przydałabym się tam. A wy już wiecie co chcecie robić?
– Ja to bym chciała zostać aurorem, ale wątpię, żebym tak dobrze napisała OWUTEM-y – mruknęła Angelina. – A jak nie, to coś związanego z Quidditchem. Może uda mi się załapać do jakieś drugoligowej drużyny.
– Niech Lily ci załatwi w Hipogryfach – Mary wyszczerzyła zęby, a ja uśmiechnęłam się lekko. – A ty Lily? – spojrzała na mnie.
– Na pewno coś związanego z eliksirami – odparłam. – Myślałam o kilku opcjach. Albo Departament Tajemnic, albo w świętym Mungu jako uzdrowiciel, może w Magicznym Instytucie Eliksirów, a dzisiejsze czasy skłaniają mnie do pracy, jako Auror.
– Z twoimi wynikami, możesz przebierać w ofertach, jak chcesz – Angelina uśmiechnęła się.
– Taa – mruknęłam i wpatrzyłam się posępnie w sunącą w oddali ośmiornicę. Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu i nie zdążyłam nawet krzyknąć, a byłam w wodzie. Na szczęście przy brzegu woda sięgała mi do ud, więc łatwo się wynurzyłam. Zanim zdążyłam odgarnąć mokre włosy z twarzy i otworzyć oczy, usłyszałam dobrze znany mi śmiech.
– POTTER! – wrzasnęłam wściekła. – TY IDIOTO! – wspięłam się spowrotem na brzeg i stanęłam przed śmiejącym się do rozpuku Potterem. Wyciągnęłam różdżkę, jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, znalazła się ona w jego ręku.
– I co teraz, Evans? – spytał.
– Gówno – odparłam i wyminęłam go wściekła. Skierowałam się do zamku, ściągając na siebie rozbawione spojrzenia połowy Hogwartu.
– Lily! – ktoś mnie dogonił. – Różdżka – wyszarpałam ją z ręki tego kogoś, nie dziękując nawet. – Poczekaj!
– Nie mam ochoty na nic. Jestem wściekła i mokra i mam dość tego debila! – krzyknęłam.
– Ale ja ci chyba nic nie zrobiłam – mruknęła dziewczyna.
– Nie. Przepraszam Angela, ale chcę być sama. Cześć – odeszłam od niej i dwoma susami pokonałam schody prowadzące do zamku, zatrzaskując za sobą drzwi. Pierwsza osoba, którą zobaczyłam był nie kto inny, jak Snape. Ominęłam go, nie zaszczycając nawet spojrzeniem.
– Lily... – powiedział cicho, jednak nie tak cicho, żeby nie usłyszeć. Przyspieszyłam kroku, praktycznie wbiegając po schodach do góry.
***
Tego samego dnia, późnym wieczorem leżałam w pidżamie w dormitorium, czytając książkę o eliksirach, którą dostałam od Severusa, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
– Proszę! – krzyknęła Jenny, która słała sobie łóżko do spania. Ktoś wszedł do pokoju. Nawet nie zerknęłam kto to taki.
– Cześć wam. Lily... – na dźwięk swojego imienia spojrzałam w tamtą stronę. W drzwiach stała Mary. Zmarszczyłam brwi.
– Słucham? – spytałam uprzejmie.
– Pod obrazem Grubej Damy siedzi Severus Snape – oznajmiła bardzo wolno, zerkając na moją reakcję, bowiem wieść, że nazwał mnie szlamą rozeszła się błyskawicznie po całej szkole.
– Niewiele mnie to obchodzi. Możesz mu to powiedzieć – odparłam i wróciłam do lektury.
– Ale Lily – spojrzałam na nią z zaciętym wyrazem twarzy i niezdrowym błyskiem w oku. Przełknęła ślinę. – On powiedział, że nie pójdzie stamtąd, dopóki nie porozmawiasz z nim. Oznajmił, że będzie tutaj spał.
– To naślijcie na niego Pottera i Blacka – mruknęłam. Ona uśmiechnęła się nieznacznie.
– Już interweniowali 4 razy i za każdym razem wracał – odpowiedziała. Zamknęłam książkę z hukiem, wstałam z łóżka, zakładając papcie i szlafrok. Zeszłam ze schodów, a Mary za mną. Przeszłam przez cały Pokój Wspólny, ściągając spojrzenia zebranych tam Gryfonów. Wszyscy oczywiście wiedzieli, że tam stoi i czeka na mnie.
– Idziesz tam? – zaczepiła mnie Kate.
– A co mam zrobić? – spytałam i poszłam dalej.
– Chyba nie masz zamiaru z nim rozmawiać? – przed samym obrazem drogę mi zastawił Remus.
– Tak, mam. Mam zamiar mu powiedzieć, żeby poszedł do diabła – mruknęłam i wyminęłam go. Otwarłam przejście i zobaczyłam jak ktoś się poruszył. Zamknęłam portret.
– No, nareszcie moja droga. Ten młody pan tutaj siedzi od nie wiadomo której – mruknęła Gruba Dama i ziewnęła potężnie. Przede mną stanął Snape.
– Idź sobie stąd – warknęłam nieprzyjemnie i odwróciłam się, by iść do Pokoju.
– Tak mi przykro – wymamrotał.
– Nie interesuje mnie to – odparłam szorstko przez ramię.
– Przepraszam! – krzyknął błagalnym tonem.
– Oszczędź sobie płuc – mruknęłam i odwróciłam się z powrotem do niego, zakładając ręce na piersi. – Wyszłam tylko dlatego, że Mary mi powiedziała, że zamierzasz tu spać, dopóki nie wyjdę.
– Tak było. Tak bym zrobił. Nie chciałem cię nazywać szlamą, to mi się po prostu...
– Wyrwało tak? – przerwałam mu i prychnęłam lekceważąco. – Już za późno. Tłumaczyłam się za ciebie przez kilka lat. Wszyscy się dziwią, że w ogóle z tobą rozmawiam. Ty i ci twoi przyjaciele śmierciożercy... – nastała cisza, podczas której miałam nadzieję usłyszeć zaprzeczenie. – No i co, nawet nie możesz zaprzeczyć! – zirytowałam się – Nie możesz zaprzeczyć, że wy wszyscy chcecie nimi zostać! Nie możesz się doczekać chwili, gdy staniesz się sługą Sam-Wiesz-Kogo, prawda? – spytałam chłodno. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknął. – Nie mogę dłużej udawać. Ty wybrałeś swoją drogę, ja wybrałam swoją.
– Nie... wysłuchaj mnie, ja nie chciałem... – zaczął roztrzęsionym głosem.
– ..nazywać mnie szlamą? – przerwałam mu. – Przecież tak nazywasz każdego, kto się urodził w rodzinie mugoli, Severusie. Czym ja się różnię? – spytałam i nie doczekawszy się przez dłuższą chwilę odpowiedzi pokręciłam głową i spojrzałam na niego z ogromną pogardą. Odwróciłam się na pięcie i weszłam przez portret do Pokoju Wspólnego, nie oglądając się za siebie. Rozdział pod tytułem „Severus Snape” został definitywnie i oficjalnie zakończony. Usiadłam w fotelu, niedaleko kominka. Niedługo potem obok mnie usiadł Remus. Otwierał usta, żeby coś powiedzieć.
– Oszczędź sobie, Remusie – powiedziałam, zanim cokolwiek zdążył rzec. – Nie chcę słuchać nic na jego temat.
– Nie miałem takowego zamiaru – odparł. – Chciałem spytać, czy nie zagrałabyś ze mną partyjkę szachów? – odwróciłam głowę w jego stronę i nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
– Nie podejrzewałam, że będziesz wiedział, czego teraz potrzebuję – on odwzajemnił uśmiech i bez słowa położył na stoliku czarodziejski komplet szachów. Zakasałam rękawy i rozpoczęła się bitwa.
***
– Będziemy tęsknić! – krzyknęła radośnie Kate, wychylając się z okna pociągu i machając Hagridowi. Roześmiałam się i również mu pomachałam. Pociąg zaczął powoli odjeżdżać, z czasem zwiększając prędkość. Gdy jego wielka sylwetka zniknęła, usiadłyśmy obie na siedzeniach. Kate wyciągnęła najnowszy numer „Czarownicy”, Angelina wgłębiła się w lekturę o Quidditchu, a ja wzięłam się za pisanie listu do Adama. Gdy skończyłam, rozpamiętywałam ostatni tydzień piątej klasy w Hogwarcie. Od dnia, kiedy miał miejsce incydent nad jeziorem, nie odzywałam się do Pottera i za każdym razem, gdy mnie zaczepiał albo wybuchała awantura, albo ignorowałam go traktując jak powietrze. Kate coraz częściej spotykała się z Johnnym, jednak od początku oznajmiła nam, że to tylko przelotny romans. Angelina cieszyła się ze zdobycia kolejnego Pucharu Quidditcha dla Gryfonów. Ogólnie Gryfoni wygrali 7 raz z rzędu Puchar Domów. Złapano kilkorga uczniów ze Slytherinu, którzy próbowali skrzywdzić Krukonkę, która miała rodziców mugoli. Omijałam Severusa szerokim łukiem, a on również udawał, że mnie nie widzi. Czasem tylko przyłapałam go na tym, że na posiłkach gapi się na mnie. Chandra, którą złapałam po kłótni z nim trochę mi przeszła, jednak nadal wieczorami wspominałam wspólnie spędzone chwile. I znowu zagłębiłam się we własne myśli i wspomnienia, wpatrując się w okno i obrazy, które przemijały za nim. Poczułam, że ktoś na mnie patrzy. Zobaczyłam kątem oka, że Angelina obserwuje mnie uważnie znad książki. Westchnęłam i uśmiechnęłam się do niej. Ona odwzajemniła uśmiech i wróciła do lektury.
– Pogramy w eksplodującego durnia? – spytałam, gdy byliśmy już w połowie podróży. – Nudzi mi się.
– Okej – Angela zamknęła książkę i spojrzała na Kate, która również schowała magazyn, a wyciągnęła talię kart. Przez resztę podróży graliśmy, a potem rozmawiałyśmy o wakacjach. Gdy do wysiadki pozostała tylko godzina, do przedziału wpakowali się Huncwoci.
– Cześć dziewczyny – rozsiedli się wygodnie na siedzeniach obok. Zobaczyłam jak Kate się zrumieniła, gdy Black usiadł obok niej. Na szczęście Potter nie usiadł blisko mnie. Oni rozmawiali dalej o wakacjach, a ja znowu wpatrywałam się w okno i rozmyślałam.
– Hej, Evans, nie martw się Smarkiem. To dupek – odezwał się Potter, sprawiając, że w przedziale zrobiło się niewiarygodnie cicho. Powoli odwróciłam głowę w jego stronę i zmierzyłam go pogardliwym spojrzeniem.
– Zabawne, to samo mogłabym powiedzieć o tobie – odparłam. – Jeśli chcesz tutaj siedzieć, to trzymaj ten swój język za zębami, bo nie mam ochoty cię słuchać – warknęłam i odwróciłam się spowrotem do okna.
– Jesteś strasznie przewrażliwiona Evans – powiedział Potter z bezczelnym uśmiechem i wyszedł, a za nim reszta Huncwotów.
– Wiem – mruknęłam sama do siebie, gdy już wyszli. Angelina i Kate wymieniły ze sobą znaczące spojrzenia. Znowu każda zajęła się sobą i dopiero kilka minut przed Londynem, cisza została przerwana.
– Ej! – spojrzałyśmy na Kate, która klasnęła w ręce. – Wygrałam zakład! – wyszczerzyła zęby. – Wisicie mi każda po Galeonie!
– Rzeczywiście – mruknęłam i uśmiechnęłam się.
– Zapomniałam o tym – wyszczerzyła zęby Angelina i wyjęła z kieszeni złotą monetę, wręczając ją lokatej. Ja zrobiłam to samo.
***
– Widzimy się za dwa tygodnie! – mruknęła nam Kate do ucha, gdy przytulałyśmy się na peronie.
– Piszcie do mnie – powiedziałam i oderwałam się od nich.
– Do zobaczenia Lily! – Kate pomachała mi i uśmiechnęła się.
– Trzymaj się! – dodała Angelina. Pomachałam im i przeszłam do świata mugoli przez barierkę. Od razu zauważyłam moich rodziców, którzy czekali na mnie. Podbiegłam do nich i pozwoliłam się ucałować matce.
– Cześć rudzielcu – rzekł wesoło tata. – Jak tam egzaminy?
– Super – odparłam i uśmiechnęłam się szeroko.
– No to chodźmy do auta – gestem zaprosił mnie i mamę do wozu. 20 minut później wchodziłam do domu, niosąc moją kotkę w wiklinowym koszu, a za mną tata, który taszczył mój kufer.
– Pójdę się odświeżyć – oznajmiłam zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
– To ja podam kolację – mruknęła mama i powędrowała do kuchni. Westchnęłam i weszłam po schodach do góry. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i weszłam. Wypuściłam kota i od razu pomaszerowałam do łazienki, gdzie wzięłam długą i relaksującą kąpiel w wannie. Ponieważ już był wieczór, od razu przebrałam się w pidżamę i rozczesałam mokre włosy. Potem odłożyłam szczotkę i usiadłam na łóżku. Zerknęłam na biurko, gdzie stały trzy ramki ze zdjęciami. Na jednej byłam ja z rodzicami, na drugiej z Kate, na trzeciej z Severusem, a na czwartej ja z Adamem. Podeszłam tam i wyciągnęłam to zdjęcie. Było robione pod koniec czwartej klasy. Oboje uśmiechaliśmy się do aparatu. Staliśmy na błoniach, a gdzieś w oddali stała Wierzba Bijąca. Otworzyłam pierwszą lepszą szufladę i schowałam je pod jakimiś innymi papierami. Zamiast tego wyciągnęłam z kufra zdjęcie mnie, Angeliny i Kate, zrobione podczas świąt. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół na kolację. Usiadłam przy stole, gdzie siedzieli już wszyscy. Mama podała kurczaka z piekarnika i sałatkę do tego. Zaczęłam jeść, jednak po kilku kęsach, odechciało mi się.
– Co taka cicha Lily? – spytał tata. Mama patrzyła się z troską na mnie, a Petunia prychnęła cicho.
– Zmęczona – odparłam i uśmiechnęłam się blado. – Dziękuję – mruknęłam i wstałam.
– Ale Lily...
– Nie jestem głodna mamo, położę się – przerwałam jej. – Chyba, że mam pozmywać? – spojrzałam na nią pytająco.
– Nie kochanie, dam sobie radę. Połóż się – odparła i posłała mi uśmiech.
– Dziękuję i dobranoc.
– Dobranoc – odpowiedziała matka.
– A właśnie, mamo – odwróciłam się jeszcze i spojrzałam na nią. – Pamiętasz, że jutro przyjeżdża Adam?
– Oczywiście – uśmiechnęła się. – Będzie spał w sypialni dla gości. Już tam przygotowałam wszystko.
– Dobra, to ja idę – oznajmiłam i poszłam do swojego pokoju. Jednak nie zamierzałam iść spać jak powiedziałam. Owszem, byłam zmęczona, jednak nie chciało mi się spać. Usiadłam na parapecie i oparłam głowę o szybę, wpatrując się w gwiazdy. Pół godziny później ktoś zapukał cicho i wszedł do pokoju.
– Wiedziałem, że nie śpisz – mruknął mężczyzna i stanął obok mnie. – Piękne niebo – dodał cicho i również zaczął się wpatrywać w granatowy atłas, usłany złotymi gwiazdami. Nie odzywałam się, ale jego obecność działała na mnie kojąco. – Co się stało promyczku? Jesteś strasznie smutna dzisiaj.
– Straciłeś kiedyś przyjaciela, tato? – spytałam. On cmoknął cicho i usiadł naprzeciw mnie.
– A jest szansa go odzyskać? – spytał, nie odpowiadając na moje pytanie. Pokręciłam głową.
– Ale chyba nie umarł?
– Nie. Chociaż dla mnie tak – odpowiedziałam ponuro.
– Przyjaźń, którą się zrywa, to nie jest prawdziwa przyjaźń. Jeśli był ten ktoś w stanie zrobić ci coś takiego, że nie chcesz go znać, znaczy, że nie był prawdziwym przyjacielem. Bo przyjaciele potrafią przebaczać – powiedział powoli, dobierając słowa. Nie wiem czemu, ale uśmiechnęłam się delikatnie. – Straciłem kiedyś przyjaciela – oznajmił, wstając. – Tylko, że on zginął w wypadku samochodowym. Ale masz jeszcze dziewczyny, prawda? – potargał mi włosy. – No i Adama, który jutro przyjeżdża i chyba nie chcesz, żeby cię zastał w takim stanie, co? – uśmiechnął się szeroko, sprawiając, że i ja wyszczerzyłam zęby.
– Dziękuję tato – rzekłam.
– Dobranoc kochanie – mężczyzna wyszedł, zamykając po sobie drzwi. Zeszłam z parapetu i włączyłam radio. Zaczęłam wypakowywać kufer. Pomyślałam z żalem o różdżce, której nie mogłam użyć. Po kilkunastu minutach wszystko było na swoim miejscu. Zerknęłam na zdjęcie z Adamem i uśmiechnęłam się.
– Dobranoc Adam. Do jutra – zgasiłam światło i położyłam się spać, zasypiając prawie natychmiast.
***
Otworzyłam drzwi, w których stał wysoki, zabójczo przystojny szatyn o pięknych granatowych oczach. Adam Royal. Mój Adam. Od razu w sercu poczułam ciepło, które rozeszło się po całym ciele.
– Adam! - rzuciłam się na niego, nie zwracając uwagi na mamę, która stała za mną. Objął mnie jedną ręką i przytulił.
– Dzień dobry! – pomachał mojej mamie wolną dłonią i wyszczerzył zęby.
– Chodź – oderwałam się od niego i pociągnęłam za rękę, wciągając do środka.
– Chodź – oderwałam się od niego i pociągnęłam za rękę, wciągając do środka.
– Dzień dobry Adamie – powiedziała moja mama grzecznym tonem, uśmiechając się trochę sztywno.
– Cześć młody – rzucił mój ojciec, który akurat przechodził przez przedpokój. – Wybacz, ale właśnie wychodzę do pracy – podszedł do nas i podał mu rękę, którą Royal uścisnął. – Do zobaczenia wieczorem! – cmoknął moją mamę w policzek, uszczypnął mnie w ramię i wyszedł.
– To, co? Może Lily pokaże ci twój pokój? – zaproponowała mama. – A potem podam obiad, co?
– Oczywiście, pani Evans – odpowiedział Adam. Porwałam go do góry, ciągnąc z rękę po schodach. On drugą ręką trzymał walizkę. Potem przeszliśmy drzwi do sypialni rodziców, pokoju Petuni i mojego. W końcu doszliśmy do pokoju gościnnego. Otwarłam drzwi i wpuściłam go do środka. Nawet nie zdążył położyć walizki, gdy ja rzuciłam się na niego i pocałowałam namiętnie. Walizka momentalnie poleciała na ziemię z hukiem. Objął mnie obiema rękami i całowaliśmy się przez długą chwilę. Dopóki go nie zobaczyłam, nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo za nim tęskniłam. Serce biło mi mocniej, a za każdym razem, gdy mnie dotykał, czułam prądy przechodzące po całym ciele. Oderwałam się od niego, a on mnie przytulił.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę – wyszeptał mi do ucha. – Tyle czasu. Moja Lily... – położył głowę na mojej i zaczął się lekko kołysać. – A teraz mi opowiedz, o co dokładnie chodzi ze Snape’em – oderwałam się od niego i spojrzałam nieśmiało.
– Nie chcę o tym rozmawiać – mruknęłam cicho.
– Ale ja chcę wiedzieć – zaprotestował. Westchnęłam cicho, odsunęłam się od niego i usiadłam na łóżku. On zrobił to samo. Opowiedziałam mu wszystko, ze szczegółami całą sytuację i to, co się działo później.
– To wszystko. Ale teraz mnie to nie obchodzi. Teraz jesteś tylko ty – pocałowałam go w usta krótko.
– Gdybym tam był, rozerwałbym go na strzępy! – warknął, wymachując pięścią. Wpakowałam mu się na kolana i uśmiechnęłam słodko.
– Adaś... – powiedziałam miękko. – To już nieważne. On dla mnie nie istnieje. Chodźmy na dół na obiad, co? – zaproponowałam i wstałam. Chłopak z ociąganiem wstał, jednak jednym ruchem ręki przyciągnął mnie do siebie.
– Dostanę buziaka? – spytał i zaczął wodzić palcem po moim policzku. Zbliżyłam swoją twarz do jego tak, że nasze usta dzielił milimetr.
– Deser po obiedzie – wyszeptałam i odeszłam od niego, kołysząc biodrami. On roześmiał się i doszedł do mnie.
– Jesteś okropna – mruknął.
***
– To gdzie teraz idziemy? – spytałam, trzymając za rękę Adama.
– Nie wiem, to twoje miasto – uśmiechnął się.
– To chodźmy na Pokątną na początek – zaproponowałam, a on zgodził się. Powolnym krokiem podążaliśmy w stronę Dziurawego Kotła. Przeszliśmy przez pub, nie zwracając niczyjej uwagi i przechodząc przez przejście, wkroczyliśmy na Pokątną.
– To co? Quidditch? – spytał, a ja roześmiałam się.
– Oczywiście – odparłam, a on pocałował mnie krótko. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy się rozglądać po pomieszczeniu. Na stojaku stał najnowszy Zamiatacz 66, który wyszedł na rynek tydzień temu. Sprzedawca wyjaśniał zaciekawionym czarodziejom jego zalety. Przeszliśmy do półek z ciekawostkami. Były tam między innymi figurki sławnych zawodników. Oczywiście pierwsze co zrobiłam to zaczęłam szukać Adama. Gdy znalazłam, zaczęłam się śmiać. On podszedł do mnie i również wybuchnął śmiechem na widok samego siebie w dziesiątkach kopii. Figurka patrzyła z zalotnym uśmiechem, zaczepnie oparta o miotłę.
– Kupuję! – oznajmiłam i wzięłam jedną, podążając do kasy.
– Ani się waż! – zaprotestował i wyrwał mi ją z ręki.
– Dawaj, to moje! – krzyknęłam i roześmiałam się. On podniósł rękę z figurką do góry, a że był dużo wyższy ode mnie, nie mogłam jej sięgnąć. Sama figurka zaczęła wymachiwać małymi rączkami, jakby wołając o ratunek. – Adam! – powiedziałam zbyt głośno i zaczęłam skakać, zwracając na siebie uwagę zebranych w sklepie. Ludzie szybko zorientowali się kim jest owy Adam i spora część, szczególnie dzieci, rzuciła się na niego, prosząc o autograf. Oboje zamarliśmy w dziwnych pozycjach i z dziwnymi minami. Gdy ja zczaiłam o co oni proszą, parsknęłam niekontrolowanym śmiechem. Jednak Adam nadal stał jak wryty i wpatrywał się zakłopotany na mały tłum ludzi, proszących go o autograf. Korzystając z okazji, jak tylko się uspokoiłam, wyrwałam mu figurkę i poszłam do kasy, pozostawiając go na pastwę losu. Gdy wróciłam, podpisywał się na koszulkach i kawałkach papieru. Stanęłam z boku i patrzyłam na to z uśmiechem, jednak, gdy jakaś dziewczyna z bardzo dużymi piersiami chciała, by podpisał się jej na dekolcie, podeszłam do nich, wyrwałam mu mazaka z ręki i pociągnęłam za sobą, posyłając dziewczynie wściekłe spojrzenie. Stanęłam przed sklepem i założyłam ręce na biodra.
– Co to miało być? – spytałam surowo, jednak w duchu chciało mi się śmiać. On podrapał się po głowie.
– Eee... właśnie miałem jej odmawiać – wyszczerzył zęby w uroczym uśmiechu, a ja również się uśmiechnęłam.
– Jak mnie ładnie przeprosisz, to może ci wybaczę – odparłam. On podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek. Spojrzałam na niego oburzona. – Co to miało być? – spytałam, a on roześmiał się.
– Gardzisz moim całusem?! – tym razem, to on udał oburzenie. Podniosłam dumnie głowę i zaczęłam iść przed siebie.
– A żebyś wiedział – krzyknęłam w jego stronę i pokazałam mu język.
– Hej, Evans! – zawołał za mną, a ja odwróciłam się błyskawicznie, mrużąc oczy. – Wiedziałem, że się odwrócisz – roześmiał się na widok mojej miny i podszedł do mnie. Objął obiema rękami w talii i próbował skraść buziaka, jednak ja się migałam. W końcu dałam mu się pocałować i ruszyliśmy w stronę lodziarni, by zjeść pyszne lody z owocami.
– Wiesz, że w sierpniu będziemy ze sobą pół roku? – spytał, gdy zajadaliśmy się lodami, popijając sokiem. Zmarszczyłam brwi i policzyłam szybko miesiące.
– Rzeczywiście – mruknęłam.
– I wiesz, mimo, że nie widzieliśmy się zbyt często, to jednak mam wrażenie, jakbyśmy się znali całe wieki. Naprawdę – dodał i uśmiechnął się.
– A wiesz, że mam tak samo? – spytałam i zatrzepotałam zalotnie rzęsami.
– Musimy jakoś uczcić nasze święto – oznajmił. – I chyba mam pomysł jak – spojrzałam na niego pytająco. – To będzie niespodzianka – powiedział tajemniczo. – Dowiesz się, gdy nadejdzie 14 sierpnia.
– Ja chyba będę wtedy u ciebie, tak? – upewniłam się, a on pokiwał głową. – Dam ci figurkę Adama Royala – wyszczerzyłam zęby.
– Kupiłaś ją? – spytał przerażony, a ja otworzyłam torebkę i z bezpiecznej odległości pomachałam mu ręką, w której trzymałam miniaturowego Adama. – Zabiję cię – mruknął.
– To jest groźba? – zaśmiałam się.
– Żebyś wiedziała.
– Jakoś się nie boję – pokazałam mu język. –Wiesz, nie wiedziałam, że masz tyle fanów – wyszczerzyłam zęby.
– Czasem ktoś tam poprosi o autograf po meczu, ale to był dla mnie szok. Bo zwykle w Liverpool chcą. W końcu Londyn ma własną drużynę.
– Ale to jest Pokątna, kochanie – wytłumaczyłam mu tonem jakbym tłumaczyła dziecku. – Tutaj przyjeżdżają na zakupy czarodzieje z całej Europy. Ulica Pokątna to największa handlowa dzielnica czarodziejów na całym świecie.
– No tak, jak mogłem zapomnieć – uśmiechnął się. – Chodź się przejść – wstał z krzesła i poczekał, aż ja wstanę. Potem chwycił moją rękę i powędrowaliśmy uliczką, oglądając wystawy w sklepach. – Może pójdziemy do Esów i Floresów? – zaproponował.
– Właśnie miałam to zaproponować. Chciałam kupić sobie jakąś ciekawą książkę na wakacje. Myślałam coś o animagach. Jakoś po SUM-ach zainteresowałam się nimi szerzej – zgodziłam się i zmieniliśmy kierunek. W przejściu Adam mnie przepuścił. Wciągnęłam powietrze do nozdrzy i uśmiechnęłam się. Kochałam zapach książek. Już miałam wejść w rząd półek i zacząć szukać, gdy...
– Adaś! – obróciłam się i zobaczyłam niską, krótko ściętą brunetkę o fiołkowych oczach. Matka Adama właśnie go ściskała. Na śmierć zapomniałam, że ona tutaj pracuje.
– Cześć mamo – uśmiechnął się.
– A ja mogę cię szukać w domu! Byłam tam dzisiaj do południa i cię nie było, a wiedziałam, że masz wolne od treningów. Tak się zamartwiałam, czy ci się nic nie stało! Dziecko moje drogie, gdzieś ty się podziewał i co tutaj robisz? – stałam z boku, patrząc, jak jego matka się rozkręca. Chrząknęłam cicho, a ona zwróciła ku mnie głowę. – Lily! Witaj kochana!
– Dzień dobry pani – uśmiechnęłam się nieśmiało.
– Ile razy mam ci powtarzać, że jestem Amelia, a nie żadna pani. Jaka tam pani. Aż taka stara nie jestem, moja droga. A więc już wiem, dlaczego cię nie było, urwisie jeden ty! Nie pochwaliłeś mi się, że będziesz w Londynie! Trzeba było mi napisać list, to bym ci twój pokój posprzątała – prędkość słów, które sypały się z jej ust, była niewiarygodna.
– Mamo, ja nocuję u Lily – mruknął z uśmiechem chłopak.
– Aaa... – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. – Widzę moja droga, że nasz Adaś nieźle się zauroczył w tobie. To skoro jesteście w Londynie, koniecznie musicie mnie i ojca odwiedzić. Poznasz jego siostrę i ojca nareszcie. Tyle czasu jesteście razem i jeszcze nas nie odwiedziliście. Adam, jesteś źle wychowany! My z ojcem chcemy znać naszą przyszłą synową – po tych słowach spaliłam buraka, a Adam się roześmiał.
– Mamo, przecież ja się nie żenię – oznajmił ze śmiechem.
– No wiem, wiem. Ale widzę, że nieźle wpadłeś, to może coś z tego poważnego będzie. Lily też bardzo porządna dziewczyna, przynajmniej z tego, co mi opowiadałeś. Oj, mój kochany. Co to z ciebie wyrosło? Nic już nie odwiedzasz starych rodziców! A mówił mi ojciec, że się ostatnio spotkaliście. Czemu cię nie zaprosił do nas, to ja nie wiem. Oboje jesteście tacy sami! Musicie koniecznie do nas wpaść. Mówię to tobie Lily, bo on jest sklerotykiem – zwróciła się do mnie. – Naprawdę, mam z nimi urwanie głowy. Ale to moi kochani chłopcy. I kto by się spodziewał, że tak szybko dorośniesz. Muszę kiedyś wpaść ci zrobić zakupy, kochany chłopcze.
– Mamo, sam sobie robię zakupy – Adam próbował jej wyperswadować ten pomysł z głowy.
– Ależ mój drogi, ja cię znam lepiej, niż ci się wydaje! Jak tylko zacznie się sezon Quidditcha, znowu twoja lodówka będzie wiać pustkami. W ogóle kiedy masz jakiś mecz? Dawno cię nie oglądałam w meczu, a przecież jesteś najlepszym obrońcą!
– Sezon zaczyna się w październiku. A treningi we wrześniu – poinformował ją, przerywając jej wywód.
– Wiem, wiem. A tak właściwie, to może przyszliście kupić jakąś książkę? – spojrzała na nas. – A ja oczywiście tak gapa, że was zagaduję! Zapraszam, zapraszam! Mamy tutaj nową kolekcję. Lily, co się interesuje? Jakiś konkretny tytuł? Bo wiesz, ja osobiście lubię książki przygodowe, albo takie, w których są przydatne zaklęcia domowe. Ale nie wiem, co ty lubisz. Mogę ci polecić znakomite książki. Naprawdę. Lubisz w ogóle czytać? Bo może nie lubisz. I widzisz Adam, nawet nie mam, jak poznać twojej dziewczyny, bo ją chowasz tylko dla siebie. Oj, ty niedobry. To co? Czego szukamy? – spojrzała na mnie.
– Szukam ciekawostek o animagach – odpowiedziałam, a ona klasnęła w dłonie.
– A czytałaś Federicka Nouna „Człowiek, czy zwierzę? Czyli coś o animagach.”? – pokręciłam głową, a ona poprowadziła nas wśród regałów. – Naprawdę, fascynująca książka. Same ciekawe rzeczy. Wiedziałaś na przykład, że w Wielkiej Brytanii jest około 20 niezarejestrowanych animagów? Noun wydał cały cykl książek poświęconych animagom. Sam nim był. Całe życie poświęcił temu tematowi. Czekaj, zaraz ci ją znajdę – zniknęła na chwilę w innym regale i po chwili szła z ową książką. – Proszę.
– Dziękuję – uśmiechnęłam się szeroko i pogładziłam książkę po grzbiecie.
– Ależ nie dziękuj. To dla mnie przyjemność. Podejrzewam, że jeszcze cię tutaj nieraz zobaczę. Pewnie lubisz czytać, skoro sama z siebie chcesz czytać książki w wakacje. A no i pewnie do szkoły będziesz kupować podręczniki. Powiem ci kochana, że teraz coraz mniej młodzieży czyta. Naprawdę. Za moich czasów, to czytało się tyle książek, a teraz to młodzi ludzie ograniczają się tylko do podręczników. Mój Adam też taki jest. Książki to dla niego zło konieczne. Ale mam nadzieję, że go trochę zaciągniesz do czytania – przeszliśmy do kasy. Położyłam ją na ladzie, a mama Adama zajęła się pakowaniem. – Zawsze powtarzam, żeby kupić inny papier do pakowania książek. Ten się za bardzo targa i zwykle mi nie wychodzi – mruknęła markotnie. – Proszę bardzo, moja droga. Mam nadzieję, że się spodoba. A ty co? – ofuknęła Adama. – Też się weź za czytanie. Może ja ci zaraz znajdę coś, co?
– Nie, dziękuję mamo – odparł Adam grzecznie.
– No, oczywiście, że nie. Jak ty, tak i siostra. Do książek to macie jakiś wrodzony wstręt. Lily, musisz go zrobić na człowieka, bo ja mam zbyt mały autorytet u niego.
– Postaram się – roześmiałam się. Adam uparł się, że zapłaci za mnie i tak zrobił.
– Widzisz, ale przynajmniej z niego prawdziwy dżentelmen. Przynajmniej tyle mi się udało w niego włożyć. Chociaż jego ojciec również, odkąd pamiętam, jest dżentelmenem. Może mają to rodzinne. Ale wolę się pocieszać, że to choć trochę moja zasługa – zachichotała. – To ja was odprowadzę. Mam nadzieję, że niedługo wpadniecie. Albo może od razu się umówimy? Pasuje wam jutro o 18? – spojrzała na nas pytająco. Ja pokiwałam głową, a Adam uśmiechnął się. – Wspaniale – klasnęła w ręce. – Zrobię pieczonego indyka nadziewanego papryką! Muszę iść na zakupy i powiedzieć twojemu ojcu! Ależ się ucieszy. Adam, wiesz gdzie mieszkamy. Chociaż w sumie, tak dawno nie byłeś u nas, że już pewnie nie pamiętasz.
– Pamiętam doskonale – rzekł spokojnie chłopak i ucałował ją w policzek.
– Do widzenia i dziękuję za książkę – pożegnałam się, a ona posłała mi serdeczny uśmiech.
– Do zobaczenia jutro! Nie zapomnijcie! Będziemy czekać wszyscy. I nie spóźnijcie się. Nie wiem, czy wiesz, Lily, ale Adam ma tendencję do spóźniania się. Jego siostra również. Mówi mi, że wróci o 20, a wraca godzinę później. Ach, te dzieci! Ale co ja bym bez nich zrobiła.
– Cześć mamo – Adam przerwał jej wywody i pomachał. Gdy tylko odeszliśmy trochę dalej, zachichotałam cicho. – Co? – spytał podejrzliwie.
– Uwielbiam twoją mamę – wyszczerzyłam zęby. – Chyba w życiu nie spotkałam takiej gaduły jak ona.
– Tak, wiem. I zawsze rozczula się nade mną – wyszczerzył zęby.
– Ale potem i tak dodaje, że jesteś kochany i cudowny – zauważyłam.
– Tak, wiem. Ona jest skarbem. A jak gotuje... – oblizał się po ustach. – Zresztą sama się jutro przekonasz.
– No właśnie trochę mnie przeraża ta wizja – mruknęłam, a on spojrzał na mnie zdziwiony. – Twoja mama jest przesympatyczna, ale boję się twojego taty. No i siostry – roześmiałam się.
– On jest totalnym przeciwieństwem do niej – powiedział, jakby zastanawiając się. – Jest strasznie wyciszony. Ale przy znajomych trochę się rozkręca.
– Wolę nie myśleć, co się dzieje, gdy Amelia się rozkręca – rzuciłam wesoło.
– Ona się nie rozkręca – mruknął. – Ona zawsze ma tak samo. I zawsze ma dobry humor – uśmiechnął się.
– Idziemy powoli do domu? – spytałam, zmieniając temat. Pokiwał głową i pocałował mnie krótko.
– Mam nadzieję, że nie będziesz tego czytać, gdy ja u ciebie będę – wskazał głową na książkę, którą niósł.
– Jak będziesz niegrzeczny, to będę – mruknęłam. – No, chyba, że mnie przekonasz do tego, że jesteś ciekawszy, niż Noun – wyszczerzyłam zęby.
– Obawiam się, że może być z tym problem – cmoknął z niezadowoleniem.
– Czyli dzisiejszy wieczór spędzimy w łóżku – powiedziałam niewinnym tonem.
– A twoi rodzice? – spytał zaskoczony.
– Mówiłam o mnie i o książce!
-Czyli dzisiejszy wieczór spędzimy w łóżku-A twoi rodzice?-Mówiłam o mnie i o książceHahahaha to mnie rozwaliło. Poważnie.PIERWSZA!Musiałam to napisaćKocha Twoje opowiadanie, ale chyba coś o tym napomknęłam. Hehe.Cudo;*lily-i-james-ich-milosc
OdpowiedzUsuńuwielbiam twojego bloga jest ciekawy i śmieszny zarazem i kocham te momenty z Lily i Adamem mam nadzieje ze nie długo napiszesz nową notkę bo już nie mogą się doczekać
OdpowiedzUsuńTo było super. Napisz następną, bo już nie mogę się doczekać, żeby przeczytać. Dostrzegłam tylko jeden malutki błędzik. Napisałaś wcześniej, że lily ma u siebie trzy ramki ze zdjęciami, a wymieniłaś cztery. "Zerknęłam na biurko, gdzie stały trzy ramki ze zdjęciami. Na jednej byłam ja z rodzicami, na drugiej z Kate, na trzeciej z Severusem, a na czwartej ja z Adamem. "Ale i tak jest super.Pzdr ;*
OdpowiedzUsuńKoniec zabójczy:) Zastanawiam się jak to robisz że już jeden dzień później dodajesz kolejną notkę i to każdą o tak... nieprzeciętnej długości:) Naprawde, coraz bardziej zaczyna mi się podobać. A ta matka Adama... Rewelacyjna kobieta, tylko pomarzyć żeby w przyszłości mieć taką teściową ( chociaż jak wszyscy wiemy teściową Lily to ona raczej nie zostanie). Notka świetna, typowo wakacyjna. Pisz, pisz :P:P:P
OdpowiedzUsuńNo no świetnie! xD Najlepsza końcówka xD myślałam że padnę ;p To se Potter nagrabił xD Ten Adam wydaje się sympatyczny... Aż mnie ciekawi co będzie dalej xD
OdpowiedzUsuńHaha mama Adama jest swietna xd a taki byl slodki był ten rozdzial :* jestem ciekawa wizyty lily u royalow...
OdpowiedzUsuńA koncowka proo ;D
OdpowiedzUsuńBoskie, boskie i jeszcze raz boskie! Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie :D A dzisiejsza końcówka zwaliła mnie z krzesła :D Płakałam ze śmiechu, a moja mama kiwała głową z dezaprobatą i mówiła, że ja to się już nawet do komputera śmieję xD Czekam na następną !
OdpowiedzUsuńCałyu czas cgce m8i się płakać, gdy Lily wspomina Severusa. Szczególnie dlatego, że byłam "po drugiej stronie" (VII część HP) i wiem, jak jemu na niej zależało....ale i tak, nie wiem, jak Ty to robisz. To komplement ;] Nie wzruszam się przy byle czym ;D Z miejsca polubiłam panią Royal ;) Taka szczera i sympatyczna kobieta. Nie mogę się doczekać, aby poznać siostrę Adama. Tez uprawia sport, czy cos? Bo skoro nie czyta wcale..:P Rozwaliłaś mnie końcówką ;DSory, że tak mało dzisiaj, ale mam zamiar od razu zabrać się za 30 rozdział ^^ Ciekawe, co żeś wymysliła w nim ;PPozdr.;**
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie totalnie rozbawiła. A no i jeszcze ten tekst Amelii: "My z ojcem chcemy poznać naszą przyszłą synową". Booskie! Zazdroszczę pomysłów. Pozdrawiam! xxx
OdpowiedzUsuń