Przejdź do głównej zawartości

24. Liverpool II

 – Zgadzam się. Moim ulubionym przedmiotem również były zaklęcia. No i jeszcze lubiłem Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami. W ogóle uwielbiam zwierzęta.

 – To dlaczego nie masz żadnego? – zainteresowałam się.

– Mam sowę – wyszczerzył zęby. – Nie no, po prostu nie mam czasu na pupila. Uwierz, że naprawdę mało bywam w domu. Są takie tygodnie, że tylko w nim śpię.

 – To co ty robisz takiego zajmującego?

 – Codziennie mam 8-godzinny trening. Czasem, jak widzę, że jestem w złej formie, trenuję dodatkowo 4 godziny.

 – A jeśli nie trenujesz tych dodatkowych godzin, to co robisz? – ciągnęłam dalej wywiad.

 – Często jeżdżę na inne mecze w lidze – odparł uśmiechając się. – Szczególnie przed meczem z daną drużyną. Wtedy patrzę sobie na ścigających, ich taktykę, czego mogę się spodziewać z ich strony, w jakiej są formie. Na podstawie tego mogę określić na jaką grę mam się nastawić.

 – Ty naprawdę robisz bardzo dużo w sprawie tego Quidditcha – odparłam z podziwem.

 – Nie tylko ja tak robię – uśmiechnął się po raz kolejny.

 – No dobra, ale mecze nie odbywają się codziennie.

 – Widzę, że bardzo cię interesuje moje życie – wyszczerzył zęby. Ja zarumieniłam się lekko.

 – Muszę wiedzieć, co ciekawego robisz – pokazałam mu język.

 – Oprócz tego, dochodzą jeszcze wypady na miasto z drużyną, czasem wyskoczę do rodziców, ostatnio mam zamiłowanie do odwiedzania Hogsmeade – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

 – Po co do Hogsmeade? – spytałam, udając, że nie wiem o co chodzi.

 – Bo w Hogwarcie uczy się taka baaaaaardzo inteligentna, baaaardzo urocza i baaaaardzo ładna dziewczyna, którą baaaaardzo lubię – odpowiedział rezolutnie.

 – Hmm, chyba nie jej nie znam – podrapałam się po głowie.

 – A ja myślę, że znasz – zaoponował. – Nie mogłaś jej nie zauważyć.

 – To całkiem możliwe, że mogłam – odparłam. – Nie mam talentu do rozpoznawania osób.

 – Ale tej osóbki trudno nie zauważyć – powiedział spokojnie i spojrzał na mnie. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się. – A właśnie teraz stoi obok mnie – to już mruknął mi do ucha.

 – Nie wiedziałam, że jesteś pedofilem – powiedziałam spokojnie na tyle głośno, żeby tylko on mnie usłyszał. Odskoczył ode mnie i popatrzył zdziwionym wzrokiem. Ja roześmiałam się głośno i wskazałam na miejsce obok niego, gdzie stała 3-letnia dziewczynka, trzymająca dorosłego mężczyznę za rękę. On również się roześmiał.

 – Zepsułaś cały nastrój! – oburzył się na żarty. Pstryknęłam go w nos i ponownie zachichotałam.

 – Nie marudź – powiedziałam wesoło. Przechadzaliśmy się przez Albert Docks, gdzie było wiele hoteli, barów i restauracji. – Co byś powiedział na herbatkę w porcie? – zaproponowałam i nie czekając na odpowiedź, pociągnęłam go w stronę lokalu, wyglądającego, jak statek. Weszliśmy do środka i zamówiliśmy dwie herbatki. Ponieważ lokal ten miał taras na dachu, usiedliśmy właśnie tam, na świeżym powietrzu, rozkoszując się wiosenną pogodą. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. O jego karierze, o mojej szkole, o Klubie Ślimaka, o rodzinach i wielu, wielu innych rzeczach. Opowiadałam mu właśnie o tym, jak wybrnęłam z kłopotliwego pytania „gdzie jest moja szkoła?”.

 – Pięknie wyglądasz Lily – przerwał mi w połowie wywodu. Spojrzałam na niego zdziwiona. – Jak mówisz o czymś, tak ładnie świecą ci oczy. I ten wiatr, jak rozwiewa twoje włosy. Mam ochotę ci odgarnąć kosmyki włosów z twarzy – zarumieniłam się.

 – Dziękuję – odparłam – Ale ty mnie wcale nie słuchasz! – roześmiałam się.

 – Słucham, słucham! Tylko ta myśl mi przyszła pod wpływem chwili i musiałem ci to powiedzieć – słodki był, nieprawdaż? Uśmiechnęłam się tylko zalotnie i napiłam się herbaty, próbując zamaskować zakłopotanie. Po upływie pół godziny wyszliśmy stamtąd i skierowaliśmy się do muzeum uniwersytetu. Odkąd Adam powiedział mi tamten komplement, panowała między nami cisza. Ale wcale nie była to kłopotliwa cisza. Wręcz przeciwnie czułam, że niepotrzebne nam są słowa. Szliśmy, trzymając się za rękę, co chwila zerkając na siebie i posyłając uśmiechy. Mogłabym tak iść z nim wiecznie. Chciałam go dotknąć, zmierzwić mu włosy, pocałować, ale jednocześnie chciałam nic nie robić i iść tak w nieskończoność. Czułam się szczęśliwa i bezpieczna. Po prostu było mi z nim dobrze. Zapomniałam w ogóle o fakcie, że jest on w jakikolwiek sposób sławny, że mam jego plakat nad łóżkiem, że jutro idę na mecz. Liczyło się tylko to, że szliśmy ze splecionymi rękami, rozkoszując się promieniami słońca i ulicznymi odgłosami miasta. Wokół nas było pełno mugoli, a ja sama czułam się jak mugol. I wcale mi to nie przeszkadzało. Adam również w tym momencie nie przypominał mi czarodzieja. Był taki spokojny, uśmiechnięty.

 – O czym tak myślisz? – przerwał ciszę, lustrując mnie uważnie wzrokiem.

 – Że mam dobry humor – odparłam zgodnie z prawdą. – A czemu pytasz?

 – Bo uśmiechasz się lekko – odpowiedział.

 – Mogę być smutna, jak chcesz – zaśmiałam się.

 – Absolutnie! Nawet o tym nie myśl!

 – Spokojnie, raczej mi do tego daleko – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. – Patrz, uniwersytet – wskazałam ręką na budynek z czerwono-czarnej cegły, przy którym rosło drzewo na chodniku. Miał białe, podłużne okna i spadzisty dach, oraz 3 piętra. Najwyższym punktem tego budynku była wysoka wieża zegarowa. Na chodniku przed muzeum stało kilka zaparkowanych aut. Już chciałam wchodzić głównym wejściem, gdy Adam pociągnął mnie w stronę przystanku autobusowego. Zdziwiłam się, ale nie protestowałam. Weszliśmy za przystanek, gdzie znajdował się rozkład autobusów. Stanęliśmy ukradkiem za nim. Szatyn wyciągnął różdżkę i stuknął lekko w prawy słupek tego rozkładu. Poczułam, jak płyty chodnikowe pode mną się ruszają i nagle zapadliśmy się. Lecieliśmy parę metrów i wylądowaliśmy na czymś miękkim. Nic nie było widać, bo dziura, którą wlecieliśmy, zniknęła. Ktoś zapalił różdżkę.

 – Witamy w Magicznym Muzeum Wybitnych Czarodziejów w Liverpool – odezwał się chłodny, kobiecy głos. – Jaki pakiet państwo wykupują?

 – Dzień dobry – powiedział Adam i wstał, podchodząc do wysokiej, przeraźliwie chudej blondynki, ubranej w granatową szatę i szpiczastą tiarę. Miała niesamowicie niebieskie oczy, chudą szczękę, odstające uszy i szpiczasty nos, na którym znajdowały się prostokątne okulary. Sprawiała wrażenie opanowanej i zdystansowanej osoby. – Poproszę dwa bilety, zawierające wszystko – kobieta machnęła różdżką i w jej chudej ręce pojawiły się dwa zwitki pergaminu.

 – Dwa galeony, dwanaście sykli i 4 knuty – powiedziała i wyciągnęła rękę z biletami w stronę Adama. Ten wziął je i wręczył jej odliczoną kwotę.

 – Idziesz, czy będziesz tak siedziała? – spytał ze śmiechem. Natychmiast wstałam, otrzepując się lekko. Przeszłam obok kobiety, która zlustrowała mnie wzrokiem. Zdążyłam zauważyć plakietkę na piersi, opatrzoną imieniem i nazwiskiem owej kobiety. Nazywała się Sarah Braum. Adam chwycił mnie za rękę i pociągnął. Pchnął wielkie, drewniane drzwi i weszliśmy na podłużny korytarz z marmurową posadzką. Zaraz obok drzwi, przez które weszliśmy stało zwykłe, proste krzesło. Sarah wyszła za nami, zamknęła drzwi i usiadła na krześle, wbijając swoje niebieskie oczy w nasze postacie. Nie minęła chwila, a podeszła do nas inna kobieta. Była to krótkowłosa szatynka o ciepłym spojrzeniu i łagodnych rysach twarzy. Ubrana była w szmaragdowozieloną szatę, pod kolor oczu. Uśmiechnęła się do nas i wyciągnęła rękę w moją stronę.

 – Witam bardzo serdecznie w naszym muzeum – uścisnęłam jej dłoń, którą później podała Adamowi. Chwilę dłużej mierzyła go wzrokiem, a potem przeniosła go na mnie. – Nazywam się Eleanor Hawk i będę waszym przewodnikiem.

 – Jestem Lily Evans, a to Adam Royal – odezwałam się.

 – Wiedziałam, że to ty – powiedziała do chłopaka z radosnym uśmiechem. – Widzę, że przed meczem się relaksujesz.

 – Tak – odpowiedział trochę zmieszany.

 – Może przejdźmy dalej. Dzisiaj mamy bardzo ruchliwy dzień – zaczęła iść, a my za nią, wymieniając rozbawione spojrzenia. – Może na początek spytam, czy coś wiecie na temat tego muzeum? – spojrzała na nas przez ramię. Oboje pokiwaliśmy głowami, a Adam spojrzał na mnie zdziwiony. – Tak więc muzeum to powstało przed mugolskim uniwersytetem, bo w 1723r. Kiedyś była to główna placówka szkolenia aurorów. Tak było do 1890r, kiedy ówczesny Minister Magii William Grote zreformował szkolnictwo pohogwartowe. Od tamtego czasu placówka ta stała się miejscem badań alchemików, zielarzy, magomedyków i niestety czarnoksiężników. W 1914r miejsce to zamknięto i zrobiono z tego muzeum, które obecnie zwiedzacie – uśmiechnęła się. – Przejdziemy teraz do sali, w której czarnoksiężnik Grindewald próbował otrzymać kopię Kamienia Wskrzeszenia – weszliśmy do komnaty, w której było mnóstwo stolików chemicznych, półek z fiolkami, cała kolekcja kociołków itp. Eleanor opowiedziała nam o jego poczynaniach, potem przeszliśmy do innych komnat, między innymi tej, w której przez jakiś czas Nicolas Flamel prowadził swoje doświadczenia. Całe zwiedzanie trwało około 2 godzin, po czym skierowaliśmy się do wyjścia, prowadzącego przez bardzo długie schody, po których musieliśmy się wspinać do góry. Wyszliśmy przez klapę w suficie i znaleźliśmy się w jakiejś komórce na miotły. Uchyliłam lekko drzwi i zerknęłam, czy nikt nie patrzy. Droga była wolna, więc wyszliśmy stamtąd. Byliśmy w mugolskiej części budynku. Szybko znaleźliśmy wyjście i niedługo potem spacerowaliśmy ulicami Liverpoolu.

 – Nie wiedziałam, że tutaj jest magiczne muzeum – powiedziałam, a Adam roześmiał się.

 – Chyba po raz pierwszy wszystkowiedząca Lily Evans czegoś nie wiedziała – wyszczerzył zęby, za co dostał kuksańca w ramię. – Mi powiedziała koleżanka z drużyny, więc pomyślałem, że warto byłoby się tam wybrać.

 – Bardzo słuszna decyzja – pochwaliłam go. – Muszę coś o tym poczytać. Myślisz, że w Hogwarcie znajdę coś na ten temat?

 – Nie wiem, bo nie byłem zbyt częstym gościem w bibliotece – przyznał i roześmiał się. – Ale myślę, że moja mama będzie coś miała w księgarni, więc jak coś to ci prześlę – uśmiechnął się.

 – Nie musisz się fatygować – machnęłam ręką. – Sama będę miała czas, to skoczę na Pokątną.

 – Jak wolisz. Pójdziemy coś zjeść, bo mi trochę burczy w brzuchu? – uśmiechnął się przymilnie i spojrzał na mnie proszącym wzrokiem.

 – Oczywiście – powiedziałam i cmoknęłam go krótko w usta. – Co proponujesz?

 – Myślę, ze powinniśmy zasmakować tutejszej pizzy – odpowiedział i skierowaliśmy się w stronę najbliższej pizzerii.


***


 – Jestem wykończona! – padłam na łóżko w swoim pokoju i zamknęłam oczy. Adam usiadł obok mnie i wbił wzrok w moją postać. – Nie patrz na mnie – mruknęłam nie otwierając oczu.

 – Dlaczego? Lubię na ciebie patrzeć – położył się obok mnie i zaczął bawić moimi włosami.

 – O której jutro jest mecz? – spytałam otwierając oczy i odwracając głowę w jego stronę.

 – Dopiero o 12 – odpowiedział i spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się, przygryzając wargi. Zbliżył się do mnie, zmniejszając odległość naszych ust do paru milimetrów. Czułam jego oddech na sobie. Nie minęła chwila, a złączyliśmy się w pocałunku. – Idę pod prysznic – przerwał nagle i wstał. Podparłam się łokciami i spojrzałam oburzona na niego. – Jak chcesz, to możesz iść ze mną – roześmiał się.

 – A żebyś wiedział, że pójdę – wstałam z łóżka i wygrzebałam z szafy ręcznik. Popatrzył na mnie zdziwiony.

 – To był żart, ale skoro chcesz – uśmiechnął się łobuzersko. Wyszliśmy z pokoju, kierując się do łazienki. Adam wszedł do drzwi po lewej, a ja za nim. Chłopak zaczął rozpinać pasek od spodni, gdy ja uciekłam z łazienki. Chwilę później wychylił głowę, rzucając mi zaskoczone spojrzenie.

 – Żartowałam głuptasie – wyszczerzyłam zęby. – Idź, bo ja też chcę – podeszłam do niego i pocałowałam krótko. Chwilę później zniknął za drzwiami. Nie minęła minuta, a usłyszałam dźwięk wody wydobywającej się z prysznica. Wróciłam do siebie i wygrzebałam swoją pidżamę w postaci krótkiego podkoszulka i bokserek. Usiadłam na łóżku i wpatrzyłam się w okno, za którym malowała się noc. Westchnęłam z zadowoleniem i wstałam, zabierając kosmetyczkę ze sobą. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę drzwi łazienkowych. Gdy byłam w połowie drogi, one się otworzyły i wyszedł z nich Adam, owinięty samym ręcznikiem wokół bioder. Stanęłam wryta i wpatrywałam się w jego postać. Co to był za widok! Pożerałam go wzrokiem z góry na dół, o mało nie dostając przy tym palpitacji serca. Miał mokre włosy, z których sączyły się strużki wody, na twarzy malował się lekki uśmiech, a jego granatowe oczy wpatrywały się we mnie z ciepłem. Na szerokich barkach widniały kropelki wody, jak i na całym ciele. Na klatce piersiowej i brzuchu miał wyrzeźbione cudowne mięśnie, na widok których miałam ochotę je wycałować. Cały tors był delikatnie naznaczony rysami mięśni, a kości miednicy wystawały, tworząc linię V do dołu, kończąc się pod ręcznikiem. Gdy zobaczył moją minę, roześmiał się, czego skutkiem było napięcie brzucha. Każdy z 6 pagórków był teraz całkowicie widoczny. Wyrzuciłam z mózgu chęć rzucenia się na niego, potrzepałam głową i zmusiłam się do spojrzenia w jego twarz. Oczy błyszczały wesoło, a na twarzy miał szeroki uśmiech. Spaliłam największego buraka w historii mojego istnienia.

 – Podglądujesz mnie? – spytał zaczepnie.

 – Nie. Idę do łazienki, bo myślałam, że już wyszedłeś – odpowiedziałam, wmawiając sobie, że wcale nie muszę zerknąć na jego tors.

 – Łazienka wolna, możesz iść – powiedział i gestem zaprosił mnie do środka.

 – Widzę – mruknęłam i podeszłam bliżej, nadal próbując opanować lecący w dół wzrok. Gdy przechodziłam obok niego, złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.

 – Musisz jakoś zapłacić za wstęp – szepnął mi przyjemnie do ucha, Poczułam, jak po moich plecach przechodzi dreszcz.

 – Nie mam zielonego pojęcia, jak – odparłam, patrząc mu prosto w oczy.

 – Ale ja wiem – mruknął i pocałował mnie, chwytając jedną ręką za szyję, a drugą oplatając mnie w pasie. Wsadziłam swoje ręce w jego mokre włosy i oddałam się całkowicie przyjemności, jaką jest całowanie się. Nie wiem ile czasu minęło, zanim skończyliśmy i weszłam do łazienki, ale wiem, że wchodząc tam, nadal nie bardzo wiedziałam, co się ze mną dzieje. Odruchowo rozebrałam się i weszłam pod prysznic, puszczając wodę. Umyłam się szybko i wyszłam. Potem zrobiłam wszystkie zabiegi kosmetyczne, które zazwyczaj robię wieczorem, ubrałam się i wyszłam z łazienki. Natychmiast pożałowałam, że nie wzięłam innej pidżamy, bo miałam bardzo dużo odkrytego ciała, co mnie trochę onieśmielało, bo z reguły nikomu, prócz dziewczynom w dormitorium, się nie pokazuję w niej. Szybko przemknęłam przez przedpokój i wpadłam do swojej sypialni, zamykając drzwi i opierając się o nie z ulgą.

 – Nie widział mnie – powiedziałam sama do siebie.

 – Kto? – podskoczyłam i spojrzałam tam, skąd dochodził głos. Przy oknie, tyłem do mnie, stał Adam. Odwrócił się z uśmiechem, jednak gdy mnie zobaczył, uśmiech mu trochę zrzedł, a jego miejsce zajął dziwny wyraz twarzy. Staliśmy tak, oboje zszokowani, wpatrując się w siebie, jak w obcych.

 – Wow! – wykrztusił, wybałuszając na mnie oczy.

 – Eee... Zapomniałam o fakcie, że będę mieszkać u ciebie – mruknęłam cicho, czując po raz kolejny, jak na policzki występują mi czerwone plamy. – I wzięłam nieodpowiednią pidżamę.

 – Mnie się tam podoba – powiedział, a na jego twarz wrócił uśmiech. Niespodziewanie rzuciłam w niego kosmetyczką, którą złapał w ostatnim momencie. – Co robisz?! – oburzył się trochę.

 – Sprawdzam twój refleks przed jutrzejszym dniem – odparłam ze śmiechem, podchodząc do niego. – I stwierdzam, że jesteś w dobrej formie. A teraz proszę wyjść i udać się spać do swojej sypialni – powiedziałam rozkazująco.

 – Dlaczego?! – tym razem chyba oburzył się nie na żarty.

 – Ponieważ jest późno godzina, a ty jutro musisz być wypoczęty.

 – Ale ja nie zasnę z myślą, że ty tutaj jesteś całkowicie sama – zaoponował. – I to jeszcze w takim stroju!

 – Marsz do łóżka – rozkazałam i popatrzyłam na niego oczekująco.

 – Nie ma tak! Ty mogłaś na mnie popatrzeć, a ja nie mogę? – zaczerwieniłam się na wspomnienie sceny przed łazienką.

 – Ja na ciebie nie patrzyłam – zapierałam się.

 – Nie, wcale – powiedział z ironią i roześmiał się. Zaczęłam go popychać w stronę drzwi.

 – Po prostu wydawało mi się, że masz coś na brzuchu – mruknęłam, a on roześmiał się.

 – Oczywiście, jak zwykle masz rację wiewióreczko – dopchałam go do wyjścia.

 – A teraz dobranoc i do zobaczenia rano – otworzyłam drzwi i wskazałam ręką kierunek jego drogi.

 – A dostanę coś na dobranoc? – spytał i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

 – Nie, bo byłeś niegrzeczny – odparłam i założyłam ręce na biodra.

 – Proszę.

 – Nie.

 – No Lily!

 – Nie.

 – Liluś?

 – Nie.

 – Błagam cię! – roześmiałam się, a on mi zawtórował.

 – No dobra, masz – pocałowałam go w czoło. Popatrzył na mnie z oburzeniem.

 – Widzę, że muszę ci pokazać jak prawidłowo mówi się dobranoc – pouczył mnie i zanim mrugnęłam, znalazłam się w jego objęciach. Pożegnaliśmy się jak na parę przystało i w końcu zamknęłam drzwi. Pokręciłam głową z uśmiechem i wskoczyłam pod ciepłą kołdrę. Miałam ogromną ochotę iść do niego, ale wiedziałam, że wtedy się nie wyśpi, bo całą noc byśmy pewnie przegadali i się całowali, więc przemogłam się. Zasnęłam ze świadomością, że jestem ogromną szczęściarą.

Komentarze

  1. Świetna treść, już się nie mogłam doczekać kiedy dodasz ten rozdział. Najbardziej podobała mi się scena przy łazience, a mama Adama jest rewelacyjną postacią. Twoje opisy są fantastyczne. Ty mnie ciągle zaskakujesz, z rozdziału na rozdział jesteś coraz lepsza i tak trzymaj. Już czekam na następna notkę!

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, Lily naprawdę jest szczęściarą. I szczerze współczuje przyszłej żonie Adama. Mieć tak gadatliwą teściową - przechlapana. No i początek, a zwłaszcza podpatrywanie Petunii - bezcenne. Ogólnie mi się podoba, czekam na opis meczu. Mam nadzieję, że Adam... wygra, bo ludzię Złotych. Ale i tak kibicuję Rogasiowi! Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nowy, niemalże świąteczny rozdział na blogu www.lily-evans-james-potter-huncwoci.blog.onet.pl . I przepraszam, jeśli nie wyszedł, ale pisanie o świętach, kiedy za oknem jest plus dwadzieścia jest średnio łatwym zajęciem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no, ja uwielbiam Adama Royala! =D Kurczę, Royal rządzi! xD No, bardzo interesujące jest to, że przecież musisz połączyć Jamesa i Lily ;P Co do meczu w Liverpool, jestem ciekawa, co z Potterem będzie :) Spotkają się może z nim na tym meczu czy coś, bo jakoś wątpię, by nie było wątku z nim w najbliższym czasie :D Notka udana ;-) as always :)Pozdrawiam i czekam na kolejną część opowieści! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. o jaa...Lily naprawdę jest szczęściarą ;D Zazdroszcze jej, szczerze mówiąc. No i mam nadzieję, że jej matka nie dowie się, że Adam mieszka sam ;P świetna sprawa z tym muzeum, fajnie to wprowadziłas. Zupełnie w stylu pani Rowling ;) Ciekawa jestem, jak potoczy się mecz. No i czy Potter na nim będzie. Póki co, szczerze mówiąc, jestem fanką Royal'a i jemu kibicuję ;P beznadziejnie będzie, jak się rozstaną, czy coś. A może się nie rozstaną? Lily będzie miała z nim dziecko a wmówi Potterowei że to jego i ono z nim zamieszka i przyjmie nazwisko Potter. Harry Potter. ;P żal ze mną, wiem. ;PNaprawdę nie mogę się doczekać meczu ;] Hipogryfy górą ;D;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze mówiąc, początkowo byłam niemalże pewna, że romans z Adamem nie potrwa zbyt długo. A jest wprost przeciwnie. Romans trwa i chyba nie zapowiada się na to, by miał się on w najbliższym czasie skończyć! Miłość kwitnie, póki co jest bardzo sielankowo. Powinnam być chyba zadowolona z tego, że wszystko się układa a Lily jest szczęśliwa, prawda? Jednak w dalszym ciągu uważam, że Adam to nie jest facet dla niej. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że jestem po uszy zakochana w Huncwotach i nie wyobrażam sobie Lily z nikim innym, aniżeli z Jamesem Potterem. Ale oni i tak będą razem, prawda? Powiedz, powiedz, powiedz, że tak! Całkiem zgrabnie udało Ci się opisać dzień spędzony w mieście Adama. Ależ on ma cudowną matkę! Haha, ja też chcę taką rozgadaną teściową! Hm, zaintrygowała mnie jedna rzecz, a mianowicie, czy mając prawie dwudziestoletniego syna, umieściłaś ją w odpowiednim przedziale wiekowym? :) No ale to chyba nie jest najistotniejsze. Początkowo myślałam, że Amelia nie zaakceptuje Lily, jednak jak widać, nic nie jest w stanie zepsuć ich szczęścia. Nie mogę się doczekać opisu meczu. Mam nadzieję, że zdarzy się coś interesującego : DCałusy <3PS. Chciałabym Cię jeszcze przeprosić za tak długi okres zwłoki na moim blogu. Jakoś ostatnio nie potrafię stworzyć niczego sensownego. Nie wiem, czy powinnam ciągnąć tą historię dalej. Masz ochotę mnie jakoś zmotywować? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Black Butterfly20 czerwca 2010 15:31

    Jesujesu jak Ty to robisz, ze Twoje notki po prostu mi sie podobaja, no! ;* Ahh ten Adam, seksi! ;D Też chcę takiego. Wiesz, jakos mi nie przeszkadza, ze Adam to nie James. ;D Przepraszam za niekomentowanie, teraz przed wystawieniem ocen prawie wcale nie wchodzilam na bloga, ale oczywiscie przeczytalam Twoją poprzednią notke! ;* Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. ~liria26@onet.pl20 czerwca 2010 18:08

    Cudo, cudo, cudo :DDNotka jest świetna ;D Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale ostatnio doszłam do momentu, w którym Lily pyta się czemu tak długo zajęło Adamowi wejście do kominka, po czym zepsuł mi się komputer -.- Teraz czytam notkę tylko dzięki zbawczemu 'trybowi awaryjnemu' xD Nie mam pojęcia kiedy u mnie bo nie mam jak skończyć pisać rozdział... ;//W każdym razie.. eh.. też bym chciała takiego Adama ;)) Jego mamuśka jest cudowna B-))Pozdrawiam ;*Liria26

    OdpowiedzUsuń
  9. ~SłoOodka Trzynastka :D20 czerwca 2010 18:51

    Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale nie miałam czasu, bo jutro jadę na wycieczkę i musiałam sie przygotować. Rozdział jak zawsze świetny. Co tu więcej dodawać. Jest po prostu zajeb*sty! Pozdrowionka :***

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Lily Evans-Potter21 czerwca 2010 20:35

    Cudowna nota!Wejć na mój blog i oceń.oto linkwww.evans-lily0historia.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. truskawkowymuss@op.pl23 czerwca 2010 17:03

    Cześć! Od niedawna działa nowa ocenialnia! Jeśli chcesz się sprawdzić to zgłoś się na www.wspaiale-oceny.bog.onet.pl. Czekamy!~Pineapple

    OdpowiedzUsuń
  12. pejti@poczta.onet.pl24 czerwca 2010 12:04

    Wow...Twój blog pochłonęłam w 2 dni:) Jest cudowny;) Świetnie piszesz...Ahhh...;* Chciałabym, żeby Lily w końcu była z Jamesem. Kiedy to się stanie? Mam do Ciebie prośbę. Czy mogłabyś mnie informować o nowych notkach? Jeśli tak, to pisz na mojego bloga: http://lily-i-james-ich-milosc.blog.onet.pl/ lub na GG 3861996 ;* Będę czkać z niecierpliwością:D

    OdpowiedzUsuń
  13. pejti@poczta.onet.pl24 czerwca 2010 12:13

    Bym zapomniała...DODAJĘ CIĘ DI LINKÓW;pp :****** <333

    OdpowiedzUsuń
  14. Z radością zapraszam na nową notkę na blogu www.lily-evans-james-potter-huncwoci.blog.onet.pl . Udanych wakacji!

    OdpowiedzUsuń
  15. aguss678@vp.pl27 czerwca 2010 00:26

    Podoba mi się nowa szata graficzna xD czekam na następną notkę :) zapraszam do mnie :* http://wiec-nie-mow-mi-ze-kochasz-mnie-potter.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej hej :) Wreszcie wpadłam i mogłam przeczytać xDD Rodziały świetne, pozwól, że skupię się na tym ;) Mama Adama jest świetną osobą, no i podobała mi się ta scena w łazience... I w sypialni ^^' Ciekawie opisałaś to wszystko w Liverpoolu [ nawiasem, to miasto kojarzy mi się z klubem piłkarskim, za którym akurat nie przepadam ( Man Utd 4ever! <3 ) ^^' ], o muzeum i porcie :) Nie mogę się doczekać następnej notki xD A, i wystrój bloga bardzo mi się podoba! ;]Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapraszam na nową notkę na www.lily-e.blog.onet.pl :* :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam serdecznie i z góry bardzo przepraszam za SPAM, jednak nie da rady zareklamować tego inaczej. Dlatego prosiłabym chociażby o przeczytanie. Potem możesz zrobić z tym cokolwiek zechcesz:Ogłaszam Wszem i Wobec, że powstało nowe forum literackie FFiction, na którym możesz czytać, komentować, a nawet dodawać swoją twórczość! Świat fanfictionów jednak to tylko część tego, co możesz tutaj znaleźć. Piszesz swoją własną "książkę" bądź "tomik poezji"? Możesz śmiało go wkleić, aby każdy mógł się zapoznać z Twoim talentem! Oprócz tego również jest Off top, który może Cię odstresować, po dość nużącym dniu! Każdy coś dla siebie znajdzie!www.ffiction.fora.pl serdecznie zaprasza! (Uprzedzam, że dopiero zaczynamy swoją działalność, więc jest tutaj trochę pusto, ale to może właśnie dzięki Tobie, ruszymy z kopyta!)Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo przepraszam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Aww wiewióreczko być musiało ;d Kochajmy wewiórki ;dPodoabło mi sie opisanie stroju Adama ale czytając to o 3 nad ranem naszła mnei przezabawna wizja jak Lily nakrywa Adama z innym kolesiem! Z chłopakiem z drózyny czy coś... Ich miny byly bezcenne. Jej chyba zeczywiści ebylam zmęczona ; pTroche zdziwiło ,mnie to mosiężne biórko bo zawsze mosieżny kojazy mi sie z czymś cięzkim i z metalu (mosiądzu) dziwnie mi bylo sobie wyobrazic takie mosięzne biórko... Chyba cięzkie byc musiało?uu no kobieca ręka przywiodła mi na myśl jakąs pzyjaciólke z dzieciństa z którą Adam utrzymuje kontakt i ona powiedzmy jest w nim zakochana a on o tym nie wie albo coś... (za dużo znajomi mi mózg piorą ;p), ale jednak to byla matka. Matka to matka i wszezdzie swój nos wetknie ; pp Zaskoczyło mnie twoje okreslenie matki adama "Kobieta przy sobie'? nie chodziło ci przypadkiem o kobietę przysadzistą?Ale jej słowotok był bexzcenny! Miaklam przed oczami te scene jak włacza jej sie tryb karabiny maszynowego, który tak dobrze znam, i czytajac to/słuchając jej (bo mialam wrazenie ze to wszytko słysze w mojej głowie) myslałam ze z krzesła spadne xdOjć ale takie słiit sceny tu włożyłaś! To łaskotanie i maślane oczka Adama ojjć <3gotowanie rzecz świte , kobieta nei wpóści mążczyzny do kuchni tak jak męzczyzna kobiety nie dopusci do grzebania w komputerze. Są czynności dla nas świoeta a płci przeciwnej od tego wara! Chyba ze nas nie w ma w okolicy a płec przeciewna śwoetnie gotuje i nie przypalea wody na herbate wtedy prosze bardzo mogę sioę świętością podzielić ;d'Utne Ci ten językSkad wiedzialasKobieca intuicja' :lol2: no poprostu klomedia! Masz niesamowity talent do wprowadzania komizmuy w swoje opowiadanie i czy to komizmu słowa postaci czy tez sytuacjio zawsze jest genialny !Oj ten kurczak po hawajsku! Aż sie głodna zrobiłam a na diecie jestem!Ale wiedza Lilki jest niesamowita! Czyzby nasz mały rudzielec posiadał poamięć fotograficzną? Oj ja jak ja bym chciala miec pamięc fotograficzną! to by wszytko ułotwaiło! A tak btw skąd ty wzielas tewszyttkie daty?! Chciało ci sie je wymyslac? Kobieto szacunek!Odmiana dziwnych czasowników jest trudna! Ssczególnie tych zrobionych z słów w innym języku. Ty np napisałas pohogwartowa, a ja z kolei bylabym siwecie porzekonana ze powinno być pohogwarcka! I bądz tu mądry. To tak jak z ketczupem i keczapem (na potrzeby komentarze pisane jak sie wymawia) co jest poprawne?Ojć ale Adam to biedny jest! Tyle razy sie rozczarowywał. A jak lilka poszła z nim do łazienki a potem wyszła! JEgo rozczarowanie musialo byc bezgraniczne ; p. Ale dobrze mu tak! jest facetem okej ale nie musi myslec swoimi nazadami rozrodczymi ; p od tego ma głowe i serce ; pp. [solidarniosc jajnieków byc musi]Aw aw aw aw aw chłoapak wychądzacy z pod prysznica w samym reczniku to cuuuudo! A Reakcja Lilki awwwwww ! No ślinotok normalnie ! calą klawiature mam prze zto mokrą! I jescze mi nie wyschłą!Aj te bijatyki z chłopakami, albo to drioczenie sie czy wyzywanie... *.* To jest to co w zwiazkach najlepsze i kolejny ślinotok!Mówi ci kiedys przez ciebie mi klawiatura dzialac przestanie ! CO ja wtedy zrobioe?!Ide czytac kolejna notkę Buziak ;* Werak

    OdpowiedzUsuń
  20. świetny rozdział ciekawa treść wo gule podoba mi się twój blog czekam na następna notka ;D

    OdpowiedzUsuń
  21. Kurdee, ja przez Ciebie prawie płaczę.. A co z Jamesem? ; //Ale notka i tak świetna. ;D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)