Przejdź do głównej zawartości

19. Piosenka Huncwotów I

Dzień doberek! (jeśli to czytacie w wieczór, to dobry wieczorek :D)

A więc, muszę zacząć od paru wyjaśnień w związku z komentarzem Weraka:

Po pierwsze, Klub Ślimaka – Snape był w tym klubie, a tak przynajmniej wynika z 6 tomu HP, w którym na przyjęciu on był. Slughorn mówił wtedy „Severusie ten chłopak ma talent do eliksirów. Nawet nie wiem, czy nie większy niż Ty.” Czy coś w tym stylu. Także mogę wnioskować, że już w szkole stary Ślimak zaprosił Mistrza Eliksirów do klubu :). Czy James i Syriusz byli w tym klubie, nie było nic powiedziane. Chciałam ich tam umieścić, ale stoczyłam wewnętrzną walkę i dla własnych potrzeb nie umieściłam ich w nim, bo, jak zapewne się domyślacie, obecność Rogacza nie pozwoliłaby mi umieścić motywu flirtującej Lily z Adamem. Nasz kochany Potter, jak na niego przystało, czepiłby się jej jak rzep psiego ogona i już nie odczepił, co zapewne, wystraszyłoby biednego Adama :D. Kiedyś może wyjaśnię, czemu ich nie ma w tym klubie. Co do Adama, jest on mi potrzebny i naprawdę nie spodziewałam się, że tak źle go ocenicie (tzn. nie zaufacie mu :D). Ja go osobiście lubię i, jak zauważyła Werak, znudził mi się stereotyp brzydkiego i złego do szpiku kości Ślizgona, więc specjalnie umieściłam go w tym domu :).

Co do uwagi Lilyanne15Evans15, że po jednym dniu Lily z Adamem, cytuję, „ten teges”:

A więc postawiłam się na miejscu Lily i gdybym poznała przykładowo piłkarza, czy piosenkarza, który jest młody, przystojny, moim ulubionym zawodnikiem, boski, okazuje się, że nadajemy na tych samych falach i przypadliśmy sobie do gustu, a na dodatek flirtuje ze mną i sam chce się całować, to z całą pewnością postąpiłabym jak Lily. Oczywiście nie myślcie sobie, że oni są parą! Co to, to nie :).

Co do błędu zauważonego przez Weraka, to mam czasami zaćmienie mózgu :D. Wiem, że tam powinno być „spędzonego” :). Dzięki za wychwycenie i wybaczcie w przyszłości moje wszystkie błędy.

Z kolei jeśli chodzi o zwrot „coś więcej niż przyjaźń” to nie wiedziałam, jak to ubrać w słowa, bo jakoś na razie nie przechodzi mi przez klawiaturę „miłość”, czy „kochać”, bo wątpię, żeby Snape już w 5 klasie zdawał sobie sprawę z tego, że kocha Lily. Myślę, że jak na razie zdawał sobie sprawę, że jego stosunek do Evansówny nie był czysto przyjacielski.

To by było na tyle, pozdrawiam i dziękuję Wam serdecznie za komentarze! Naprawdę jestem bardzo mile połechtana waszymi opiniami na temat bloga :).

Leksia

P.S. No i dziękuję Jamesowi, że również się udzielił (chcący, czy nie :D) w komentarzu Weraka :D.



***


 – Rozmawiałaś z Adamem Royalem?! – Angelina nie mogła uwierzyć w to, co im opowiadałam.

 – Powiedzmy  – zarumieniłam się lekko. Kate zmarszczyła brwi.

 – Spędziłaś z nim cały wieczór? – raczej stwierdziła niż spytała szatynka. Kate nadal milczała, a ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona i przytaknęłam. – Flirtowałaś z nim?! – Angela wybałuszyła oczy na mnie. Czułam, że spaliłam buraka. Lokata uśmiechnęła się lekko. – Coś więcej?

 – Podejrzewam, że nasza Lily całowała się z nim – Kate odezwała się po raz pierwszy, odkąd rozmawialiśmy. Moja twarz musiała być koloru dojrzałej wiśni. Obie popatrzyły na mnie z zainteresowaniem.

 – Tak – potwierdziłam cicho.

 – Ha! Wiedziałam! – wykrzyknęła triumfalnie czarnowłosa i podskoczyła na łóżku. Angelina wpatrywała się we mnie zszokowana i chciała coś powiedzieć, ale chyba ją zatkało. Roześmiałam się, a za mną Kate. Po chwili dołączyła do nas Angelina.

 – A tak właściwie, to z czego się śmiejemy? – spytał po chwili nasz pałkarz. Wzruszyłam ramionami i znowu zaczęłyśmy się śmiać.


***


 – Poważnie całowałaś się z Adamem Royalem?

 – Angelina jeszcze raz zadasz to pytanie, a obiecuję, że ci przywalę – warknęłam zniecierpliwiona.

 – No bo nie umiem w to uwierzyć – powiedziała z zaciętością. – Kurde, poważnie się z nim całowałaś? – gdyby Kate nie chwyciła mnie za przegub, walnęłabym Angelinę (co prawda nie zamierzałam mocno, tylko tak dla potwierdzenia słów :D) – No dobra, dobra. Całowałaś się z nim. Ale...

 – Angelina! – obie z Kate wydarłyśmy się na nią równocześnie.

 – Dobra już siedzę cicho – mruknęła. Doszłyśmy do Wielkiej Sali. Spojrzałam do góry. Sklepienie idealnie odzwierciedlało niebo. Było zachmurzone, a przez chmury przedzierało się zimowe słońce. Usiadłyśmy na swoich zwykłych miejscach, obok których Prawie Bezgłowy Nick rozmawiał z jakąś drugoklasistką.

 – Cześć Nick – powiedziałam z uśmiechem. On odwrócił się teatralnie i z wysoko podniesioną głową pofrunął gdzieś w dal. Chyba nadal był na mnie obrażony. Wzruszyłam ramionami. Chwilę potem jego głowa niespodziewanie opadła mu na drugie ramię. Duch szybko usadowił głowę na swoim miejscu, a ja zaśmiałam się cicho z niego. Niestety usłyszał mój chichot i zrobił jeszcze bardziej obrażoną minę.

 – Oj Lily, chyba sobie nagrabiłaś u Prawie Bezgłowego Nicka – Kate wyszczerzyła zęby.

 – Ważne, że Irytek mnie lubi – pokazałam jej język. No w sumie, mówiłam prawdę. Odkąd rok temu wybawiłam Irytka z poważnych tarapatów, poltergeist zawsze, gdy mnie widzi, salutuje i omijają mnie jego wygłupy typu wywalanie na głowę uczniom śmietników. Powracając do śniadania, dziewczyny rozmawiały w najlepsze, gdy ja wpatrywałam się tępo w talerz i przywoływałam wydarzenia wczorajszego wieczoru. Nawet nie zauważyłam, kiedy dosiedli się do nas Huncwoci.

 – Cześć dziewczyny! – Potter usiadł obok mnie, a za nim reszta bandy, witając się.

 – Cześć – odpowiedziałam automatycznie rozmarzonym głosem.

 – Co słychać? – spytał Remus smarując chleb masłem.

 – Nic ciekawego – odpowiedziała Kate, po czym ugryzła wielki kawał kiełbasy. Ja westchnęłam głęboko i głośno.

 – A tej co? – spytał Łapa machając mi przed oczami ręką. Nie zareagowałam. – Halo! Ziemia do Evans! – popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się głupkowato. – Co jej się stało?

 – Powiedzmy, że się zauroczyła – odparła Angelina z chichotem.

 – Wiedziałem, że w końcu pęknie! – Potter wydał z siebie krzyk radości. – Nie musisz już wzdychać kochana! Jestem obok! – objął mnie ramieniem.

 – Nie w tobie kretynie – zaśmiała się Kate.

 – Jak nie we mnie? Tylko ja jestem godzien jej wdzięków – odparł, dumnie wypinając pierś. W tym momencie do Sali wleciała lawa sów. Dwie wylądowały przede mną. Jedna z Prorokiem Codziennym, którego od razu porwał Remus, posyłając mi uśmiech. Druga sowa była mi nieznana i trzymała w dziobie list, który mi rzuciła na talerz. Nadal obejmowana przez Pottera wpatrywałam się z zastanowieniem w list. Wszyscy wbili we mnie wzrok. Po chwili ocknęłam się i wzięłam go do ręki. Odpakowałam go i podskoczyłam z radości, strzepując z siebie rękę Pottera.

 – To od Adama! – krzyknęłam i uśmiechnęłam się radośnie do dziewczyn. Huncwoci popatrzeli się na siebie ze zdziwieniem.

 – Jakiego... – zaczął Black niepewnie.

 – ADAMA? – dokończył zezłoszczony Potter.

 – Adama Royala – odparłam ku ich zaskoczeniu.

 – TEN Adam Royal? – spytał James.

 – Tak. TEGO Adama Royala, obrońcę Złotych Hipogryfów, lat 19, cudowne granatowe oczy, powalający uśmiech i wspaniałe mięśnie klatki piersiowej – westchnęłam po raz kolejny dzisiejszego dnia, zapominając o liście i wyobrażając sobie, że mój wczorajszy partner wieczorowy siedzi obok mnie. Potter zzieleniał. Nie wiem, czy ze złości, czy z zazdrości, czy z głupoty. Nie obchodziło mnie to. Nie słyszałam dalszej rozmowy, bo zaczęłam czytać list.\



Droga Lily!

Pewnie się zdziwisz, że już dzisiaj piszę (a tak właściwie, to wczoraj napisałem, ale dzisiaj Ci list doszedł pewnie), ale nie mogłem się powstrzymać. Powiem Ci, że już tęsknię za naszymi rozmowami. Wróciłem wczoraj do domu i nie mogłem zasnąć. Może Ci się to wyda śmieszne, ale naprawdę! Więc wziąłem pióro i napisałem do Ciebie. Jak się czujesz? Głupio mi pytać, co u Ciebie słychać, bo widzieliśmy się niespełna 10 godzin temu. Może lepiej spytam, czy się wyspałaś?

Od jutra zaczynam treningi po dwudniowej przerwie, a za tydzień pierwszy mecz. Szkoda, że jesteś w Hogwarcie, bo zaprosiłbym Cię na niego. Widzisz, nawet nie mam czego opisywać. Mam tylko nadzieję, że dasz mi znać o waszym kolejnym wyjściu do Hogsmeade i będziemy mogli znowu mile spędzić czas w swoim towarzystwie. No chyba, że Slughorn organizuje kolejne przyjęcie, to również jest szansa.

Nie będę Ci zakłócał śniadania dłużej, więc pożegnam się już. Jeśli masz ochotę i chęci, to pisz do mnie, jak najczęściej. Będę czekał z niecierpliwością na Twoje listy. Twoja sowa powinna mnie znaleźć łatwo. I proszę, daj coś do zjedzenia mojej sówce. Będę wdzięczny i zapłacę w naturze (taki mały żarcik). Ale jeść jej daj, proszę, bo ledwo wróciła z podróży, a już ją zaprawiłem do następnej. A do Hogwartu jest trochę drogi.

Pozdrawiam i całuję serdecznie!

Adam Royal



 – On jest cudowny – mruknęłam cicho. Kate i Angelina wepchnęły sobie pięści do ust, żeby się nie roześmiać, a Potter wpatrywał się w list nienawistnym spojrzeniem. Syriusz, Lunatyk i Peter wpatrywali się z lekkim przerażeniem na Pottera. Ja za ten czas nakarmiłam jego sówkę, nucąc przy tym jakąś nieznaną nawet mi piosenkę.

 – Świat jest piękny, nieprawdaż? – spytałam i przeleciałam całą grupkę wzrokiem, po czym wstałam i wyszłam z Sali podskakując lekko. Czułam, że w najbliższych dniach nic nie będzie w stanie mnie wyprowadzić z równowagi. Na schodach zatrzymał mnie Severus.

 – Cześć Sev! – uśmiechnęłam się do niego radośnie. – Byłeś wczoraj na tym spotkaniu? Bo Cię jakoś nie widziałam.

 – Trudno żebyś mnie zauważyła, skoro cała pochłonięta byłaś jakimś typem – burknął.

 – Jakimś typem?! – oburzyłam się, w ogóle nie zauważając, że znów miał do mnie wyrzuty o innych rozmówców rodzaju męskiego. – Sev! To był Adam Royal!

 – Nic mi to nie mówi – mruknął, a ja przejechałam ze zrezygnowaniem ręką po twarzy.

 – Severus! To był obrońca Złotych! Rozmawiałam, flirtowałam i całowałam się z Adamem Royalem! Rozumiesz to?! Ach... Wczorajszy wieczór był cudowny... – znów odpłynęłam, ale na ziemię przywołał mnie mój przyjaciel.

 – Całowałaś się z jakimś sławnym idiotą?! – oburzył się. W tym momencie moja sympatia do całego świata pomniejszyła się o Severusa.

 – Tak, bo co? – spytałam oschle. Diametralna zmiana w moim zachowaniu chyba rzuciła mu się w oczy, bo cofnął się lekko.

 – No nic... – powiedział spuszczając z tonu. – Ale on ma dużo fanek i dużo dziewczyn na niego leci. Poza tym, jest daleko stąd i nie możesz mu ufać. Pewnie zabawia się na każdym kroku – spokojnie i powoli dobierał słowa.

 – Czy ty myślisz, że ja jestem głupia i o tym wszystkim nie wiem, albo raczej nie zdaję sobie sprawy, że tak może być? – nadal nie spuszczałam z oschłego tonu – Masz mnie za naiwną idiotkę Severusie? Wyobraź sobie, że nie wiążę z nim żadnych planów. Po prostu stało się i jestem z tego powodu szczęśliwa, bo jest on moim ulubionym zawodnikiem. Miałam ogromne szczęście go poznać, a co dopiero wejść z nim w tak bliskie kontakty. I sama jestem jego fanką.

 – Jeszcze trochę i wskoczyłabyś mu do łóżka, bo jest sławny – PLASK!

 – Jak śmiesz! - Tak mocno walnęłam mu z liścia, że aż go cofnęło. Odwróciłam się i pobiegłam do wieży. Byłam wściekła. – Głupi, nadęty, pieprzony, walnięty! Co za palant! Jak on mógł tak powiedzieć! – byłam tak zła na Severusa, że mówiłam sama do siebie, a cały mój dobry humor uleciał ze mnie, jak z dziurawego balonu. W zaledwie parę minut pokonałam odległość dzielącą mnie od portretu Grubej Damy.

 – Hasło – powiedziała spokojnie.

 – Severus Snape to idiota jakich mało! – warknęłam do niej, a ona zaśmiała się. – No czemu się nie odsuwasz?! – warknęłam.

 – Bo nie podałaś prawidłowego hasła – odpowiedziała nadal spokojnie. Denerwował mnie jej spokojny ton głosu.

 – Co to za różnica?! I tak wiesz dobrze, że jestem z Gryffindoru!

 – Hasło? – spytała obojętnie ziewając.

 – Kamień Filozoficzny – powiedziałam zniecierpliwiona, a obraz odsunął się.

 – Nie szło tak od razu zamiast się wściekać?

 – Zamknij się. – przeszłam przez obraz i znalazłam się w Pokoju Wspólnym. Usiadłam na fotelu i próbowałam się uspokoić. Czy on nie może zaakceptować żadnego mojego wyboru? Zawsze wszystko głupio komentuje. Ciągle w uszach szumiały mi jego słowa „...wskoczyłabyś mu do łóżka, bo jest sławny.”. Czy on sobie nie zdaje sprawy, jak bardzo mnie rani mówiąc takie słowa? Zabrzmiało to, jakbym leciała tylko na ludzi sławnych i bogatych. Zamknęłam oczy i wcisnęłam się głębiej w fotel. Po moim policzku popłynęła jedna łza. Zabolało mnie to, co powiedział Severus. Byłam na niego wściekła. Otarłam pojedynczą łzę i wstałam. Ni będę się przejmować jakimś idiotą. Gdyby naprawdę był moim przyjacielem, nie mówiłby tak. A na pewno nie ubrałby tego w takie słowa. Mógł jeszcze powiedzieć, że jestem dziwką. Niedużo mu brakuje.


***


 – Lily...

 – Nie rozmawiam z tobą – warknęłam i przyspieszyłam kroku.

 – Ale posłuchaj! Musisz mnie...

 – Nic nie muszę.

 – Lily proszę! – chwycił mnie za ramię i pociągnął. Siłą rzeczy musiałam mu stanąć twarzą w twarz. Wyszarpałam się z jego uścisku i pognałam dalej przez korytarz. Przede mną kształtowała się grupa ludzi. – Lily! – znowu mnie obrócił, ale tym razem wyciągnęłam różdżkę.

 – Jeszcze raz mnie dotkniesz, a gorzko tego pożałujesz – syknęłam i zmierzyłam Snape’a lodowatym spojrzeniem. Jego czarne oczy patrzyły ze skruchą i żalem, pełne jakiegoś niezrozumiałego dla mnie bólu.

 – Posłuchaj mnie, proszę. Daj mi minutę – prosił.

 – Nie. Dla mnie rozmowa z tobą skończyła się rano po śniadaniu – rzuciłam krótko i odwróciłam się. Znowu poczułam jego rękę na sobie. Wymruczałam zaklęcie, a cofnął rękę, jakby go poparzyła. – Powiedziałam, że masz mnie nie dotykać.

 – Lily, błagam cię, wysłuchaj mnie! – ponownie mnie chwycił i znów potraktowałam go parzącym zaklęciem. Lekko wykrzywił twarz, ale nie cofnął ręki.

 – Nie zmuszaj mnie do użycia gorszych w skutkach czarów – warknęłam.

 – To daj mi coś powiedzieć – powiedział z uporem.

 – Ostatnio mówisz za dużo. Więc myślę, że niepotrzebne mi twoje kolejne, zbędne słowa. I zostaw mnie!

 – Nie, dopóki nie dasz mi dojść do słowa – wpatrywał się we mnie upartym wzrokiem.

 – Odwal się Snape – powiedziałam próbując zachować opanowany ton. W tym momencie za mną stanął Black.

 – Nie słyszałeś, co ona powiedziała? Nie chce z tobą rozmawiać – powiedział mierząc go pogardliwym spojrzeniem. O dziwo nie było przy nim pozostałej trójcy.

 – Nie twoja sprawa Black – warknął Ślizgon patrząc spod byka.

 – Nie prowokuj mnie Smarkerusie. Idź sobie stąd, dopóki ci grzecznie każę – czułam, że Black traci powoli ochotę na użeranie się z Severusem. Ten drugi też to wyczuł, bo tylko mruknął coś niezrozumiale i oddalił się. Syriusz spojrzał na mnie pytająco.

 – Pokłóciłam się z nim – wyjaśniłam.

 – Widzę, ale o co poszło? – spytał. Machnęłam ręką.

 – Nieważne – mruknęłam, a on dał sobie spokój. – Dzięki Syriusz – chłopak uśmiechnął się.

 – Zawsze do usług. Jak chcesz mogę go trochę tam, wiesz. Przytępić – wyszczerzył zęby, a ja posłałam mu karcące spojrzenie. – Oj Evans. I tak dobrze wiesz, że mu się dostanie – wzruszył ramionami.

 – Pozostawię to bez komentarza, ale nie ukrywam faktu, że wolę podążać ku poprawianiu naszych kontaktów, a nie pogarszaniu.

 – Mówisz o mnie, czy o Smarku? – spytał lekko zdezorientowany.

 – O tobie. Naprawdę ostatnio Cię polubiłam kretynie – pokazałam mu język. – Chociaż zdaję sobie sprawę, że jeszcze nie raz na ciebie nawrzeszczę, zbesztam od najgorszych, rzucę paroma urokami i tym podobne.

 – Uwielbiam twoją szczerość Evans – mruknął i zaśmiał się. – Przynajmniej wiem, co mnie czeka. Ale nie dam się tak łatwo!

 – Żebyś się nie zdziwił – zaśmiałam się. Potem nie wiem czemu i jak, ale poszliśmy na spacer po zamku. Cały czas się śmialiśmy. Naprawdę polubiłam Syriusza, chociaż w głębi duszy czułam do niego trochę urazę za wszystko, co do tej pory zrobił. A szczególnie jeśli chodzi o Severusa. Ale teraz nie chciałam zwracać na to uwagi i nie zwracałam. Liczyło się to, że fajnie mi się z nim gadało i przede wszystkim żartowało. Dzięki niemu wrócił mi humor z rana. Może nie aż tak Adamowaty był ten humor, ale na pewno lepszy. Gdy już wracaliśmy do wieży, ktoś wyszedł zza korytarza. Od razu poznałam tą burzę loków. Kate, gdy nas zobaczyła doznała lekkiego szoku. Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć, ale później przywołała uśmiech na twarz i podeszła do nas.

 – Cześć. A co wy się tak włóczycie we dwójkę po zamku? – nie wiem, czy mi się wydawało, ale zauważyłam nutkę zazdrości w jej głosie.

 – Romansujemy sobie z Evans – odparł Syriusz i zaśmiał się. Zawtórowałam mu, ale ukradkiem nadepnęłam na stopę. Myślałam, że go zabiję – A tak całkiem poważnie, to wybawiłem Lily z zasmarkanych tarapatów – poprawił się.

 – Black! – upomniałam go, a ona popatrzała na nas dziwnie.

 – Mówiłam ci, co mi dzisiaj Severus powiedział nie? No i chciał mnie zatrzymać za wszelką cenę i nie chciał mnie puścić. No i z opresji wybawił mnie Black, który go odpędził – na jej twarzy zdradziła się ulga. – A Ty gdzie się wybierasz? – zagadnęłam.

 – Tak szczerze, to szukałam ciebie – odpowiedziała obojętnie. Coś ukrywała.

 – A w jakimś szczególnym celu? – spytałam zaciekawiona.

 – A czy ja nie mogę już po prostu poszukać swojej przyjaciółki tylko po to, żeby po prostu pogadać? – oburzyła się, ale wiedziałam, że żartuje.

 – No wiesz. Nie zadaję się z takimi niesmacznymi osobami, jak ty. Więc rozmawiam z tobą tylko wtedy, gdy naprawdę jestem zmuszona – odpowiedziałam plastikowym tonem, naśladując Cassie.

 – Okej! – Kate poszła w moje ślady i charakterystycznie przeciągała sylaby, jak to robiła Laura. Syriusz patrzał na tą scenę z niemałym rozbawieniem – Chciałam ci tylko powiedzieć, że na twoim łóżku czeka jakaś sowa z listem.

 – Co? Jakim listem? Od kogo? – momentalnie zapomniałam o moim wyniosłym tonie. Kate zaśmiała się.

 – A od kogo ty możesz dostać list? Od Adama chyba. O ile się nie mylę – uśmiechnęła się dziwnie. Ja bez słowa poleciałam, jak szalona do wieży. Szybko podałam hasło i przeleciałam, jak wiatr przez Pokój Wspólny i wpadłam, jak burza do dormitorium. Spojrzałam na łóżko, ale nie było tam żadnego listu. Schyliłam się pod łóżko, szukałam wszędzie, ale go nie było. Byłam wściekła! Ktoś mi ukradł mój list! Już miałam zacząć awanturę z Cassie, gdy do dormitorium wpadła roześmiana Kate. Nie mogła przestać się śmiać. Jedno moje spojrzenie na nią i zrozumiałam, że zrobiła mnie w balona. Zmrużyłam wściekle oczy.

 – Pożałujesz tego wiedźmo! – zaczęłam ją gonić po całej wieży, rzucając wszystkim, co było pod ręką. Wszyscy patrzeli z rozbawieniem na tą scenę, zaśmiewając się głośno. W końcu, gdy ją dopadłam, usiadłam na niej okrakiem.

 – Zrobisz mi coś złego? – spytała robiąc maślane oczy. Policzyłam do 3 w myślach.

 – Tak – odpowiedziałam sucho.

 – A mogę wiedzieć co? – spytała z lekką nutką przerażenia w głosie.

 – Dowiesz się, gdy przejdę do tortur – powiedziałam z mściwą satysfakcją wymalowaną na twarzy, oraz złośliwym uśmiechem. Wiedziałam, że Katherine Bridge nienawidzi, gdy ktoś ją łaskocze. A szczególnie po brzuchu. Więc zaczęłam to robić. Ona wierzgała się, jak szalona, ale nie wyswobodziła się z mojego uścisku. W końcu, gdy jej się to udało, tarzałyśmy się po podłodze i śmiałyśmy, jak głupie. Po morderczej walce, którą stoczyłyśmy, padłyśmy na ziemię wykończone. Leżałyśmy na środku Pokoju Wspólnego, a reszta Gryfonów patrzała na nas z współczuciem i rozbawieniem. No i tak leżałyśmy, gdy poczułam, jak ktoś wylewa na mnie lodowatą wodę. Wstałam jak oparzona, a za mną Kate. Przed nami zęby szczerzył Potter i Black z miną niewiniątka.

 – Potter ty infantylny idioto! Zabiję cię! – warknęłam, czując, że jestem przemoczona do suchej nitki.

 – Uwielbiam, jak się złościsz Evans – podniosłam rękę z różdżką, ale on uchwycił mnie w przegubie. – Nie tak szybko! Z całą szczerością oznajmiam, że to nie ja, ale Łapa – przeniosłam zdumiony wzrok na Blacka, który zaczął uciekać do dormitorium. Potter mnie puścił, ale nie pobiegłam za nim. Okularnik spojrzał na mnie zdumiony.

 – Niepotrzebnie ucieka – stwierdziłam – I tak bym mu nic nie zrobiła – wzruszyłam ramionami.

 – Jak to?! Mnie wyzwałaś od idiotów i chciałaś potraktować zaklęciem niewybaczalnym! – krzyknął oskarżycielsko. Roześmiałam się. – Nie śmiej się! Widziałem to w Twoich oczach! – wycelował we mnie palcem, co przyprawiło mnie o jeszcze większy śmiech.

 – Oj Potter, Potter – poczochrałam mu włosy i poszłam do dormitorium się przebrać. Wszyscy, łącznie z Kate, spojrzeli na mnie zdumieni, ale nie przejmowałam się tym. Wspięłam się po schodach i weszłam do pokoju.


***


Dzisiaj jest niedziela 30 stycznia 1976 roku. Nie każdy uczeń w Hogwarcie wie, że właśnie dokładnie 16 lat temu na świat przyszła pewna ruda osóbka, której rodzice dali imię Lilyanne. W tym roku były to 16 urodziny, za rok będę już pełnoletnią i pełnoprawną czarownicą. Obudziłam się, jak zwykle zbyt wcześnie, bo była 6. Próbowałam zasnąć, ale nie potrafiłam, więc siłą rzeczy musiałam wstać z łóżka. Spojrzałam pod łóżko, gdzie była malutka kupka prezentów. Uśmiechnęłam się szeroko i jak dziecko usiadłam po turecku, biorąc się za rozpakowywanie prezentów. Od rodziców dostałam pieniądze i jakąś nową tunikę, od Kate i Angeliny nowy portfel oraz słodycze, od Remusa „Historię Hogwartu” (której, o dziwo, nie miałam jeszcze przeczytanej, bo wszystkie z biblioteki były zawsze wypożyczone, a w Esach i Floresach nigdy ich nie było.), od Blacka (a temu co?) nowy komplet szachów czarodziejskich (zawsze chciałam mieć swój, a nigdy nikt na to nie wpadł), od Severusa książkę o najnowocześniejszych wynalazkach magicznych, od Pottera album ze zdjęciami, w których go biję, on mnie wkurza itp. Ogólnie w albumie były same zdjęcia przedstawiające nasze relacje. Przy każdym zdjęciu parskałam śmiechem. Po obejrzeniu całego, pokręciłam głową z uśmiechem. Hagrid podarował mnóstwo słodyczy i ręcznie robiony, zgniłozielony sweter. Dopiero, gdy chciałam wstać i udać się do łazienki, zauważyłam jeszcze jeden prezent z dołączonym listem. Najpierw otworzyłam list i ujrzawszy trochę znajome mi pismo, uśmiechnęłam się lekko, ale i zdziwiłam. Bo niby skąd Adam wiedział, kiedy mam urodziny?


Droga Lily!

Wszystkiego najlepszego z okazji 16 urodzin! Dużo zdrowia, szczęścia, miłości. Żebyś zawsze była kibicem Złotych Hipogryfów i żebyśmy się często widywali. Pomyślnego zdania SUM-ów. Spełnienia marzeń i wszystkiego, czego sama sobie życzysz!

Wiem, że te życzenia są trochę lipne, ale nie jestem dobry w te klocki. Pewnie zastanawiasz się, skąd wiem o Twoich urodzinach. Niestety ja Ci tego nie powiem, bo jest to moja słodka tajemnica. Co do prezentu, wybacz, ale naprawdę nie wiedziałem, co Ci kupić. Wynagrodzę Ci to kiedyś, gdy się spotkamy. Tymczasem nie zabieram Ci już czasu w Twoje święto. Baw się dobrze!



Pozdrawiam i całuję,

Adam



Uśmiechnęłam się szeroko. Odłożyłam list i wzięłam się za otwieranie paczki. Gdy ją otworzyłam, zostałam bardzo mile zaskoczona. W środku były osobne zdjęcia wszystkich zawodników mojej ulubionej drużyny podczas gry. Na odwrotach zdjęć były kolejno autografy, z dopiskiem „dla Lily Evans”. Był tam Jurij Miediew szukający, Catherine Troy (również jako kapitan), Sean West i Sarah McKey (grająca również w reprezentacji Anglii) – ścigający, Alexander i Victor Hawk – bracia pałkarze, oraz oczywiście Adam Royal – obrońca. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Ale w pudełku znajdował się również ogromny plakat drużyny wraz z życzeniami wypisanymi na odwrocie, album ze zdjęciami z meczów, treningów, sparingów i innych imprez, książka przedstawiająca całą historię drużyny, oraz bilet na mecz z Wściekłymi Psami z Newcastle, który miał się odbyć podczas przerwy wielkanocnej. W środku była jeszcze jedna kartka, z krótkim napisem „Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Lily”. W podskokach ruszyłam do łazienki, nucąc jakąś piosenkę. Byłam tak szczęśliwa, że nie potrafię tego wyrazić. Wzięłam szybki prysznic, uczesałam się i zrobiłam delikatny makijaż. Aż wydałam się ładniejsza samej sobie w lustrze. Ubrałam się i wyszłam z łazienki. Obudziłam pozostałe dziewczyny, wpuszczając trochę promieni słonecznych do pokoju i oznajmiając głośno, że pora wstawać. Angelina wygramoliła się niezgrabnie z łóżka i bez słowa z niewyraźną miną poszła do łazienki. Kate otwarła oczy, ale nadal leżała w łóżku przeciągając się.

 – Wszystkiego najlepszego Lily – powiedziała Jenny uśmiechając się.

 – Najlepszego wredny rudzielcu – mruknęła Cassie, obdarzając mnie łaskawym spojrzeniem.

 – Sto lat Evans – życzyła Laura.

 – Dzięki wam – uśmiechnęłam się do całej trójki i odwróciłam do Kate, która lekko zdezorientowanym wzrokiem patrzyła na Cassie. Z łazienki wyszła, żywa już Angelina i usiadła na łóżku Kate, próbując ją wyciągnąć z łóżka.

 – Spadaj – mruknęła Kate, spychając szatynkę. – Wszystkiego najlepszego Liluś. Widzę, że prezenty już odpakowane – wyszczerzyła zęby.

 – No właśnie Ruda – popatrzałam dziwnie na Angelinę i parsknęłam śmiechem.

 – Od kiedy mówisz do mnie Ruda? – spytałam.

 – Od dzisiaj. A więc, sto lat Ruda! – dziewczyny (Kate w końcu wyszła z wyra) przytuliły mnie.

 – Dziękuję wam – powiedziałam i ucałowałam obie w policzek. Obie oderwały się ode mnie.

 – Słyszałam, że ćwoki robią dzisiaj imprezę na twoją cześć – Angelina wyszczerzyła zęby w łobuzerskim uśmiechu.

 – Tak? – ucieszyłam się – To wspaniale!

 – Taa. Zabawimy się trochę – Kate zatarła ręce.

 – MY tak, ale TY nie – Angela pokazała jej język.

 – Wszystkie się możemy zabawić – odpowiedziała lokata. – Ja już też – wybałuszyłam na nią oczy.

 – Jak to? A Marc? – spytałam zdziwiona. Dziewczyna uśmiechnęła się gorzko i machnęła ręką.

 – Już skończone. Zerwał ze mną wczoraj wieczorem, bo powiedział, że to nie jest to – wzruszyła ramionami, ale widać było, że jest jej trochę przykro.

 – I jak się z tym czujesz? – spytała Angelina.

 – Wczoraj źle, ale dzisiaj już mi przeszło – uśmiechnęła się. – Trudno. Nie ten, to następny.

 – A może poprzedni? – spytałam podchwytliwie.

 – Lily nawet o tym nie myśl – mruknęła – Wiem, że go ostatnio polubiłaś, ale to nie znaczy, że masz mnie z nim swatać na nowo.

 – Ale on naprawdę żałuje – powiedziałam w obronie Blacka. – No i odkąd mu powiedziałaś, że to definitywny koniec, nie miał ani jednej laski. Nawet żadnej nie dotknął! A sama wiesz, jakie ma powodzenie.

 – Nie i koniec – żachnęła się, ucinając temat. Powędrowała do łazienki, a ja jej pokazałam język. Tak właściwie, to jej plecom. Po pięciu minutach wyszła i powędrowałyśmy na śniadanie. Po drodze parę przechodzących osób złożyło mi życzenia, ale to, co zobaczyłyśmy wchodząc do Wielkiej Sali, odebrało mi mowę. Ledwie przekroczyłam próg tego pomieszczenia, na sklepieniu pojawiły się fajerwerki z napisem: „Wszystkiego najlepszego Evans! Życzą Huncwoci.”. Pokręciłam głową z uśmiechem. Ale to nie był koniec. Gdy przyjrzałam się bliżej serwetom na wszystkich stołach, okazało się, że miału na sobie przyklejone moje zdjęcia. Przełknęłam głośno ślinę. Oczywiście Huncwoci nie poprzestali na tym. Na każdym kielichu, talerzu, misce i sztućcach były wyrzeźbione moje głowy. Kate zobaczywszy to, wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Nad stołem nauczycielskim wisiał ogromny transparent z napisem: „Zdrowie solenizantki, Lily Evans!”. McGonagall patrzyła na to wszystko zniesmaczonym wzrokiem, a Dumbledore oglądał swój puchar i zaśmiewał się. Wszyscy gapili się na mnie i wołali „Wszystkiego najlepszego”. Usiadłam za stołem Gryfonów i wbiłam wzrok w swój talerz. Ale musiałam oderwać od niego wzrok, bo wkurzały mnie malutkie twarze wyrzeźbione w nim. Nagle do Sali wjechał ogromny, szesnastopiętrowy tort, na którym była lukrowa figurka, idealnie oddająca moją postać. Zapanowała cisza, a wszyscy wbijali wzrok w stojący tort. Znając Huncwotów, wiedziałam, że to jest tylko cisza przed burzą i w napięciu oczekiwałam na dalsze wydarzenia. I tak, jak się spodziewałam, z tortu nagle wyskoczyła cała czwórka Huncwotów, ubranych w mugolskie fraki. Każdy miał na głowie czarny cylinder, a w ręku laskę z gałką na końcu. Zaczęli wykonywać ruchy ala Michael Jackson i rozległ się ich śpiew, w akompaniamencie strzelania palcami.

Komentarze

  1. ...siee usmialam ;DHunćwoki jak zwykle mają te swoje pomysły...a Adam Royal...ach, zazdroszcze Lilce ;Plece czytac II czesc, bo jestem ciekawa co nasz kochany Rogacz wymyslil ^^;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Buhahaha... Gratulacje, dzięki Tobie po raz pierwszy dziś się uśmiechnęłam! xD A nawet więcej... Przechodzę do następnej części notki, zaciekawiona i roześmiana ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu, genialne, genialne! Od czego tu zacząć...? Od Kate, która "ugryzła wielki kawał kiełbachy". Niesamowicie rozbawiło mnie to zdanie, jest takie pocieszne. ;) Poza tym Syriusz tutaj był moim ulubionym Syriuszem. Pomógł Lily, za co mu chwała, ale jednocześnie nie pozbawiłaś go tego huncwotowego charakterku, chociażby wkładając mu w usta zdanie: "I tak dobrze wiesz, że mu się dostanie" Dalej prezenty dla Lily, szczególnie prezent od James "album ze zdjęciami, na których go biję..." - świetne. ;) I muszę zdradzić, że sama zaplanowałam coś podobnego. I ostatnia rzecz: "ruchy ala Michael Jackson"! Kocham Mike'a. Naprawdę kocham. Cieszę się, że znalazło się w Twoim opowiadaniu dla niego miejsce. ;) Lecę czytać drugą część!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)