Przejdź do głównej zawartości

18. Klub Ślimaka II

Cały tydzień minął bardzo spokojnie. Jeszcze w poniedziałek spotkałam się z Severusem, dzięki czemu znacznie naprawiliśmy to, co między nami się zepsuło. Bardzo się cieszyłam z tego powodu, bo naprawdę mi brakowało starego Severusa. Mimo wszystko nie byłam ślepa i nadal widziałam jego towarzystwo, które powiększyło się o jeszcze gorszych typów, takich jak Avery, czy Mulciber. Nie byłam z tego faktu zbytnio zadowolona, ale stwierdziłam, że nie będę się wtrącać. Kate była szczęśliwa z Marcem, chociaż czasami przyłapywałam ją na patrzeniu smutnym wzrokiem na Syriusza. Black z kolei nadal stronił od wszelkich kontaktów męsko-damskich i przestał mi w ogóle przeszkadzać, a nawet czasami zamieniliśmy parę zdań. Raz nawet odbyłam z nim poważną rozmowę na temat Kate i Pottera. Co mają Kate i Potter ze sobą wspólnego? Nic. Chodziło raczej o to, że ja coś mu napominałam o Kate, a on z kolei próbował mnie przekonać do tego, że Potter wcale nie jest taki zły. Na moje argumenty podawał mi swoje i przy okazji wygadałam mu się o sytuacji podczas Bożego Narodzenia w Pokoju Życzeń. Pragnę przypomnieć, że nikt o tym nie wiedział, nawet Kate, czy Angelina. Ale żeby sprostować, Black również nie wiedział całego zajścia i dobrze, bo to, co tam się działo, zostało między mną a Potterem. Swoją drogą, sama nie chcę do tego wracać. Takim cudem moje kontakty z Łapą się polepszały (tak, tak Werak, dobrze czytasz – polepszały – od autorki) mimo, że był on najlepszym przyjacielem Pottera (czego nie omieszkał mi wypomnieć Severus). Po drodze gdzieś wspomniałam o Angelinie, nie? No więc, Angelina wpadła w wir treningów i była tak szczęśliwa, jak nigdy. Mimo, że na dworze jeszcze nie stopniał śnieg, Potter (jako kapitan drużyny) codziennie robił dwugodzinne treningi, bo, jak twierdził, jest to kluczem do kolejnego sukcesu w Pucharze Quidditcha. A jako, że już za miesiąc (czyli pod koniec lutego) miał się odbyć pierwszy mecz Gryfonów od przerwy zimowej, to Potter był coraz bardziej cięty na treningach (jeśli wspomnę dodatkowo, że miał to być mecz ze Ślizgonami, to chyba potraficie sobie wyobrazić, jak bardzo James dawał swoim biednym zawodnikom w kość?). Oprócz dobrego humoru Angeliny, korzyścią z ich treningu był brak Pottera na niecałe 3 godziny dziennie. A to oznaczało mniej żartów i mniej zapytań o randkę (chociaż w sumie z tymi randkami, to nadrabiał na lekcjach). Mogę śmiało zaliczyć ten tydzień do udanych. A po szczęśliwym tygodniu, nadszedł czas na spotkanie Klubu Ślimaka, na którym miał być Adam Royal. Oczywiście przez cały tydzień biedne dziewczyny musiały słuchać mojego szczebiotania o nim, bo nie dość, że był moim ulubionym zawodnikiem, to jeszcze był w cholerę przystojny. Wiem, że to głupie, ale z tego właśnie powodu, postanowiłam przyjść bez partnera na to spotkanie (może aż takie głupie to nie było, bo był on absolwentem Hogwartu, jedynie 4 lata starszy, no i nie miał żony, ani stałej partnerki. No dobra Lily, jesteś głupia…). A więc łatwo się domyślić, że całą sobotę spędziłam na przygotowaniach do przyjęcia. Po wielogodzinnych naradach z dziewczynami (i własnym wewnętrznym ja) postanowiłam, że najlepszym rozwiązaniem była mała czarna. Tak więc wygrzebałam z szafy czarną sukienkę bez ramiączek, do pasa obcisłą, a od pasa układającą się w takiego jakby tulipana, kończącą się na połowie uda (w każdym razie kończyła się bliżej kolan, niż tyłka). Do tego delikatne, beżowe pantofelki na wysokim obcasie i złota biżuteria w postaci cienkich kolczyków w kształcie wielkich kół, łańcuszka z małym medalionem w kształcie serduszka, oraz delikatnej bransoletki (tak Cynka, dobrze wiesz czym, a raczej kim się kierowałam wybierając ten strój :D – od autorki). Gdy miałam gotowy strój, dziewczyny zajęły się moją fryzurą. Angelina stwierdziła, że najlepiej wyglądam w wytwornym koku (do Cynki – od razu uprzedzam, że zastrzegam sobie prawo do komentowania tej fryzury! Twoje zboczenie zawodowe i tak mnie zbeszta, ale proszę o litość! :D – od autorki) upiętym wysoko, z którego wychodziło parę niesfornych, rudych kosmyków. Makijażem zajęła się Kate. Policzki musnęła złotym różem, wokół oka zrobiła mi czarne kreski, ogólnie zrobiła mi efekt przydymionego oka – czyli cała powieka była pomalowana czarno-szarym cieniem, a rzęsy mocno wytuszowane. Po wszystkich zabiegach, gdy spojrzałam do lustra, prawie się nie poznałam. Co prawda wyglądałam na starszą niż byłam, ale w mojej sytuacji było mi to na rękę. Podobałam się sobie i uśmiechnęłam się szeroko do swojego odbicia. Pociągnęłam jedynie usta bezbarwnym błyszczykiem i narzuciłam na siebie żakiet i byłam gotowa do wyjścia.

 – I pomyśleć, że to nasza Lily – Kate zagwizdała cicho, a Angelina jej przytaknęła.

 – Wyglądasz olśniewająco – powiedziała z uznaniem szatynka. – Ale nie przesadziłyśmy trochę? W końcu to tylko przyjęcie Klubu Ślimaka.

 – Uwierz, że nie. Co roku są tam ludzie, którzy mają na sobie długie, balowe suknie. Oni to traktują, jak jakiś bal, czy coś. W każdym razie i tak nie będę wyglądać na wystrojoną przy nich wszystkich – uśmiechnęłam się do nich. – Tymczasem muszę już iść – dodałam.

 – Ja idę z Tobą. Odprowadzę cię trochę, bo umówiłam się z Marcem – powiedziała Kate.

 – Ja też – Angelina podeszła do kufra i wyciągnęła miotłę. – Mam trening.

 – Ten Potter was wykończy – zacmokałam. Pałkarz uśmiechnęła się.

 – Ja tam mogę 24h/dobę przez 7 dni w tygodniu trenować.

 – Wariatka – poczochrałam jej włosy i wyszłyśmy z dormitorium. W Pokoju Wspólnym zrobiłam niemałą furorę swoim strojem i wyglądem, ale nie przejmowałam się tym, bo obecnie w mojej głowie siedział tylko i wyłącznie Adam Royal. Gdy przechodziłyśmy przez dziurę w portrecie, zaczepił nas Potter, zaczynając coś mówić do Angeliny. Gdy był w połowie wyjawienia jej swojego planu dotyczącego treningów, zauważył mnie i urwał, wpatrując się, jak w obrazek.

 – Na przyrodzenie Merlina! – wybałuszył oczy – Czy przed moimi oczami stanął anioł?

 – Dla Ciebie Potter wcielenie koszmaru – mruknęłam pogardliwie. On podszedł do mnie, oglądając mnie uważnie. Jego oczy iskrzyły dziwnie, a usta poruszały się bezgłośnie.

 – Piękna, cudowna, idealna! Co za kształty! Te usta! A oczy! – zdawał się nie panować nad tym, co mówi. – Evans, na brodę Merlina, skądś Ty się urwała, gwiazdo moja? – Kate parsknęła śmiechem.

 – Rodzice ci jeszcze Potter nie wytłumaczyli, skąd się biorą dzieci? – spytałam ironicznie, a tym razem Angelina się zaśmiała.

 – Ale nie takie dzieci! Przecież Ty wyglądasz... olśniewająco! Nie! Zbyt pospolite określenie, jak dla ciebie! Przecież ja zawału dostanę przez ciebie Evans! No, jak Boga kocham!

 – Cześć dziewczyny – powiedziałam ignorując Pottera i skręcając w korytarz, w którym znajdowała się sala do zaklęć. Obie dziewczyny musiały przytrzymać Pottera, żeby nie poszedł za mną. Stanęłam przed odpowiednimi drzwiami, zza których słychać było muzykę i odgłosy przyjęcia. Poprawiłam sukienkę i nacisnęłam klamkę, wchodząc do środka. Od razu zostałam zapytana o nazwisko, a gdy czarodziej sprawdził, czy jestem na liście, pozwolił mi iść dalej. Byłam pewna, że to pomieszczenie powiększono kilkakrotnie. Było tutaj tyle rozmaitych ludzi, że nie potrafiłam się skupić. Postanowiłam odnaleźć Slughorna, ale nie musiałam długo czekać, bo on sam mnie znalazł.

 – A kogo my tutaj mamy? – odwróciłam się w jego stronę i trochę go zamurowało. – Panna Evans – powiedział, a raczej spytał.

 – Nie poznaje mnie pan, panie profesorze? – zaśmiałam się lekko.

 – Ależ oczywiście, że poznaję! – uśmiechnął się szeroko. – W czym mógłbym pomóc, Lily? – spytał

 – Myślę, że poradzę sobie sama – uśmiechnęłam się.

 – Ależ, jakże bym mógł zostawić moją najlepszą uczennicę bez opieki? Zaraz ci tutaj kogoś przywołam. O proszę, może Simon Werger – przywołał do siebie wysokiego mężczyznę, koło 30, który wodził znudzonym wzrokiem po Sali. Wyglądał mi znajomo, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć, kim jest. – Simon, to jest Lily Evans, moja obecna uczennica.

 – Witam – powiedział Simon i wyciągnął rękę, którą uścisnęłam. Slughorn zostawił nas dla innych gości. – Usiądziemy? – spytał sztywnym tonem, wskazując na krzesła. Pokiwałam głową, nieświadoma tego, co mnie czeka...



 – ...wtedy wziąłem go za fraki i wyrzuciłem z mojego mieszkania – monotonny, sztywny i nudny głos ciągle brzmiał mi w uszach od ponad pół godziny. Okazało się, że Simon jest autorem wielu bestsellerowych książek o jego przygodach i ma ogromny dar okropnego przynudzania. Miałam dość jego towarzystwa i byłam wściekła na Slughorna – Ale znam jeszcze jedną ciekawą historię...

 – Myślę, że pani bardzo chciałaby skorzystać z toalety – ktoś przerwał Simonowi jego wywód. Spojrzałam zaskoczona w górę (przypominam, że siedziałam) i zaniemówiłam. Przede mną stał wysoki, dobrze zbudowany, młody chłopak. Spod szaty wyjściowej widać było jego rozłożyste barki i zarysy mięśni klatki piersiowej. Niezwykle granatowe oczy patrzyły z rozbawieniem i bystrością, a na czoło spadały kosmyki ciemnobrązowych włosów. Wyraźne rysy twarzy i jakby złamany nos, dodawały mu uroku, a ciepły uśmiech, którym mnie obdarzył sprawił, że się rozpływałam. Przede mną stał nie kto inny jak sam Adam Royal.

 – Ma pan całkowitą rację – powiedziałam zaraz po tym, gdy otrząsnęłam się z szoku i wstałam. – Przepraszam Simonie, może jeszcze wrócę porozmawiać o pana książkach – uśmiechnęłam się i odeszłam, a za mną zawodnik mojej ulubionej drużyny. Gdy znaleźliśmy się dostatecznie daleko od pisarza, mój wybawiciel pociągnął mnie delikatnie za ramię, sprawiając, że stanęłam z nim twarzą w twarz.

 – Czy piękna nieznajoma pozwoli mi się przedstawić i sama obdarzyć bardzo cenną informacją, z kim mam do czynienia? – uśmiechnęłam się lekko.

 – Dobrze wiem, kim pan jest. Adam Royal, absolwent Hogwartu, obecnie obrońca Złotych Hipogryfów.

 – Nie wiedziałem, że kobieta w takim stopniu interesuje się Quidditchem – powiedział mile zaskoczony i uśmiechnął się czarująco. Poczułam, jak się rozpływam. – No i nie wiedziałem, że kobieta może mieć tak czarujący głos. A ten uśmiech! Rozbroiłby nawet największego twardziela.

 – Dziękuję bardzo panu za komplementy. Tak się składa, że kibicuję owej drużynie, więc doskonale wiem, kim pan jest.

 – To bardzo miłe, ale to głupota, żeby tak urocza dama mówiła do mnie pan. Adam. – podał mi rękę, którą uścisnęłam. Nastała cisza, którą przerwał Slughorn, wcześniej podchodząc do nas.

 – Widzę Adamie, że już dorwałeś najpiękniejszą, a zarazem najinteligentniejszą dziewczynę na tej sali – profesor uśmiechnął się do nas. – Z przyjemnością przedstawiam ci Lily Evans – studentkę 5 roku, uzdolnioną we wszystkich kierunkach. Myślę, że odkryłbyś w niej nawet pokłady do Quidditcha. Ale muszę już znikać. Dobrej zabawy! – powiedział i odszedł, zostawiając nas samych.

 – To już wiem, jak się nazywasz, Lily – uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. – A więc, jesteś na etapie SUM-ów. Mocno wam dają w kość?

 – Nie jest tak źle – rzekłam. – Jakoś daję radę – zaśmiałam się.

 – Jestem pewny, że jeśli jesteś tutaj i Slughorn tak cię uwielbia, to musisz być piekielnie dobra. Pewnie wróżył ci już świetlaną przyszłość pod jego skrzydłami, co? – wyszczerzył białe zęby w czarującym uśmiechu, a ja przewróciłam oczami.

 – Już mi zapewniał pracę w Magicznym Laboratorium imienia Nicolasa Flamela – zaśmiałam się. – A Ty dlaczego trafiłeś do klubu?

 – Byłem w Slytherinie i grałem w naszej drużynie – odpowiedział – Co prawda w siódmej klasie nie mogłem grać z powodu poważnej kontuzji, ale zawsze wiązałem przyszłość z Quidditchem – uśmiechnął się. – To właśnie dzięki tej grze dostrzegł mój rzekomy talent. No i nie ukrywam, że dzięki temu, że powołałem się na niego, dostałem się do Hipogryfów.

 – Ale to nie dzięki niemu jesteś świetnym zawodnikiem – odparłam, a on uśmiechnął się.

 – Tak zmieniając temat, może napijesz się czegoś? Jakaś mała Ognista? – spytał z łobuzerskim błyskiem w oku.

 – Nie dziękuję – odparłam – Ognista niestety źle na mnie wpływa – zaśmiałam się.

 – Chyba nie powiesz mi, że nie napijesz się z obrońcą Złotych Hipogryfów? – spytał z udawanym smutkiem.

 – Naprawdę chciałabym, ale może kiedy indziej – odmówiłam, a on tylko uśmiechnął się.

 – Trzymam cię za słowo Lily – puścił mi oczko. – Będziemy musieli się spotkać na parę kieliszków Ognistej. Może w wakacje lub ferie wielkanocne? – nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Adam Royal po kilkunastu minutach rozmowy, chce się ze mną umówić w wakacje! Myślałam, że mu się rzucę w ramiona, gdy to powiedział. Z trudem powstrzymałam okrzyk radości.

 – Wiesz, w wakacje nigdzie nie wyjeżdżam i mi się nudzi w domu, bo pochodzę z rodziny mugoli. Więc myślę, że jeśli tylko będziesz chciał, możemy się umówić – uśmiechnęłam się i czekałam na jego reakcję. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że moi rodzice są mugolami, tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej (zauważyliście, że cały czas się uśmiechamy?).

 – Wspaniale, będziemy cały czas w kontakcie! – rozmawialiśmy praktycznie całą imprezę. Okazało się, że jego ulubionym przedmiotem również jest transmutacja i zaklęcia i że zanim trafił do jego drużyny, też im kibicował. Obiecał mi autografy całej drużyny i ogromne plakaty. Rozmawiało mi się z nim świetnie na każdy temat. Mimo, że był Ślizgonem, w ogóle nie obchodziły go teorie czystości krwi, nienawidził Voldemorta i jego zwolenników, był czuły na krzywdę innych i w ogóle był człowiekiem o złotym sercu. Okazało się, że ma tutaj młodszą siostrę Victorię, która jest w Puchonką na 3 roku. Oprócz tego, Adam interesował się magicznymi zwierzętami i bardzo często odwiedzał Hagrida. Powiedział mi, że jak skończy karierę sportową, chciałby wyjechać do Bułgarii badać smoki, lub pracować w Ministerstwie w kontakcie ze zwierzętami. On również dowiedział się o mnie wiele rzeczy, ale, sama nie wiem czemu, ominęłam kwestię Pottera. Tak rozmawialiśmy sobie, nie wiedząc, że cały czas patrzy na nas czarnowłosy chłopak z ziemistą cerą.


 – Na pewno nie dasz się namówić na drinka? – spytał po raz setny tego wieczoru.

 – Nie. A poza tym, muszę dbać o twoją kondycję – wyszczerzyłam zęby.

 – A może się przejdziemy? Tak dawno nie chodziłem tymi korytarzami? – spytał z sentymentem. Nie mogłam mu odmówić. Po prostu rozpływałam się pod jego granatowym spojrzeniem. Mogłam patrzeć w nie godzinami, a jak prosił o coś, to nie mogłam mu odmówić.

 – Oczywiście – odparłam i pociągnęłam go za rękę. Wyszliśmy niezauważeni z klasy i z chichotem pobiegliśmy w głąb zamku. Gdy znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości, zwolniliśmy i szliśmy obok, co chwila trącając się ramionami. Nastała między nami cisza.

 – Lily? – spojrzałam na niego i poczułam, jak serce mi bije szybciej. – Jesteś naprawdę uroczą dziewczyną. Chyba nigdy w życiu mi się tak dobrze z dziewczyną nie rozmawiało.

 – Ja... wiesz, zawsze marzyłam, żeby cię poznać. Jesteś moim ulubionym zawodnikiem. Mam nawet twój plakat powieszony nad łóżkiem w domu – sama nie wiedziałam, po co to mówię.

 – To muszę mieć niezłe widoki – wyszczerzył zęby, za co dostał kuksańca w bok.

 – I wiesz, chciałam cię tylko poznać, dotknąć, ale nie wyobrażałam sobie, że spędzę z tobą cały wieczór. I że znajdziemy wspólny język. Naprawdę nie wiesz, jak się cieszę.

 – Wiesz, nigdy nie miałem szczęścia do dziewczyn i teraz żałuję, że nie jestem w Hogwarcie. – powiedział cicho i zbliżył się do mnie. Spuściłam głowę, rumieniąc się lekko. On podniósł ją za podbródek tak, że chcąc nie chcąc, spojrzałam mu prosto w oczy. – Mówię prawdę. Nigdy nie zwracałem uwagi na dziewczyny, a ty... Jesteś ideałem!

 – Ideały nie istnieją, a nawet jeśli by istniały, bardzo dużo mi do niego brakuje – odpowiedziałam spokojnie.

 – Każdy ma swój ideał i szuka go w drugiej osobie. Dzisiaj dowiedziałem się, jak wygląda mój. A przynajmniej na pierwszy rzut oka – uśmiechnął się. – Jesteś bystra, inteligentna, znasz się na Quidditchu, widać, że jeśli ktoś cierpi, to ty z nim, jesteś oddaną przyjaciółką. No i jesteś nadzwyczaj piękna – poczułam, jak robię się czerwona. – Ładnie wyglądasz, jak się rumienisz – zaśmiałam się cicho.

 – Wprawiasz mnie w zakłopotanie, a to, co mówisz, to są wnioski wyciągnięte podczas paru godzin rozmowy. Nie oceniaj mnie zbyt pochopnie – uśmiechnęłam się lekko.

 – A ja myślę, że tracimy cenny czas – spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem.

 – W jakim sensie tracimy?

 – W takim, że moglibyśmy się zając równie ciekawym zajęciem, co rozmowa – zbliżył się do mnie. Ja cofnęłam się i poczułam, jak moje plecy dotykają ściany.

 – Nie bój się.

 – Nie boję się – uśmiechnęłam się zalotnie. – Tylko sprawdzam, czy mam jakąś ucieczkę.

 – Niestety, ale nie masz – zaśmiał się i pochylił do mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy musnął mnie ustami. Po niecałej sekundzie zwłoki pocałował mnie lekko. Odwzajemniłam pocałunek. Gdy poczuł, że mu się nie opieram, objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Zatopiliśmy się w smaku swoich ust. Jedną ręką, objęłam jego szyję, a drugą wtopiłam w jego włosy. Nie mogłam uwierzyć, że to robię. Ja, Lily Evans, całuję się z Adamem Royalem na środku jakiegoś korytarza w Hogwarcie. Czułam się taką szczęściarą, jak nigdy. Moje wnętrzności odtańczyły dziki taniec wdzięczności, a serce biło, jak szalone. Nie wiem, ile to trwało, ale wiedziałam jedno – chciałam, żeby to trwało wiecznie.


***


 – Będę pisać – staliśmy objęci w Sali Wyjściowej, gdzie uczniowie żegnali się z przybyłymi gośćmi – I napisz mi, kiedy macie wyjście do Hogsmeade, a postaram się przyjechać. Obiecuję – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.

 – Ja też będę pisać – uśmiechnęłam się. – I mam nadzieję, że spotkamy się szybko – pocałowałam go krótko w usta i wyswobodziłam z jego objęć. – Do zobaczenia – Adam odmachał mi tylko i ruszył na błonia.

 – No, no, widzę panna Evans przypadła do gustu słynnemu zawodnikowi Ligii Angielskiej – obok mnie stanął profesor Slughorn i cmoknął.

 – Widzi pan, panie profesorze, jakie to wypadki chodzą po ludziach. Jest moim ulubionym zawodnikiem i miałam okazję go dobrze poznać – wzruszyłam ramionami z uśmiechem. – Nie wiem, jak pan, ale ja wracam się wyspać do dormitorium. Dziękuję za zaproszenie i dobranoc.

 – Dobranoc Lily, dobranoc – nauczyciel powędrował w swoją stronę, a ja w swoją. Szłam w takim letargu, że nawet nie wiedziałam kiedy znalazłam się w Pokoju Wspólnym, a następnie w dormitorium. Wiedziałam tyle, że Adam Royal zajmował w tym momencie każdy kawałeczek mojej głowy i choćbym nawet chciała (a nie chciałam ani trochę) to nie byłabym w stanie go wyrzucić z myśli. Zanim położyłam się spać, spojrzałam na plakat całej drużyny. Wyłapałam ciemnego, wysokiego szatyna, który machał do mnie i uśmiechał się. „Dobranoc Adam.” Powiedziałam w myślach i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

Komentarze

  1. Ciekawa jestem jak dalej potoczy się ta znajomość. Quidditch quidditchem, wygląd wyglądem, ale jakim naprawdę człowiekiem jest Adam? I ciekawi mnie również reakcja Jamesa, gdy dowie się, z kim umawia się jego ukochany rudzielec. Hm, to kiedy wypada następny wypad do Hogsmeade? :DDBuziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę! Niby Lily taka grzeczna, ułożona panna, ale jak przyjdzie co do czego... Jestem ciekawa co na to jej przyjaciółki i, co chyba istotniejsze, James. Być może się mylę, ale mnie ten cały Adam wydał się zwykłym podrywaczem. Ale zobaczymy, jestem ciekawa, jak to się potoczy... Przy okazji bardzo dziękuję za komentarz u mnie, niesamowicie się cieszę, że to ciepło, którym staram się obdarzyć moją Jenny oddziałuje na czytelnika. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. ~SłoOodka Trzynastka :D5 kwietnia 2010 19:51

    Notka jest po prostu świetna, wspaniała... Nie znam słów żeby to określić. Naprawdę mi się podoba. :)Pozdrowienia :***

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Black Butterfly5 kwietnia 2010 20:11

    No notka full wypas. <3! Tylko czemu mam wrażenie, że ten Adam w rzeczywistości jest inny? Hmm... był w Slytherinie, i pierwsze, co mi przyszło do głowy to to, że On coś knuje. Nie wiem, moze się mylę, ale będę mieć na niego oko. ;>Ankieta i reakcje Pottera były po prostu bezbłędne. ;D Matko, jak ja polubiłam Twoje opowiadanie. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Black Butterfly5 kwietnia 2010 20:15

    No notka full wypas. <3! Tylko czemu mam wrażenie, że ten Adam w rzeczywistości jest inny? Hmm... był w Slytherinie, i pierwsze, co mi przyszło do głowy to to, że On coś knuje. Nie wiem, moze się mylę, ale będę mieć na niego oko. ;> Ankieta i reakcje Pottera były po prostu bezbłędne. ;D Matko, jak ja polubiłam Twoje opowiadanie. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Lilyanne15Evans155 kwietnia 2010 22:33

    Trochę mnie zdziwiło, że po jednym dniu Lily i Adam już ten teges ;P No ale tak już jest czasem ;)) Dzięki, że nadal mnie powiadamiasz o nowych notkach, bo są świetne! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. iga64@autograf.pl5 kwietnia 2010 23:23

    Chciałabym zaprosić serdecznie na nowy rozdział u mnie na hogwarts-friendship.blog.onet.pl Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Notka jest po prostu świetna! Zastanawiam się jak zareaguje James kiedy się dowie - jeżeli w ogóle się dowie i jak rozwinie się znajomość Lily z Adamem. Z niecierpliwością czekam na następną notkę i mam cichą nadzieje, że ukaże się w szybkim czasie. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś czuję, że ten Adam to niezle ziólko. Ale poza tym notka super. Czekam na następny rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  10. No, no, no... Bardzo jestem ciekawa, co będzie z tej znajomości ;PJuż sobie wyobrażam miną Pottera, gdyby się o tym dowiedział xD. Notka jak zwykle zajebiaszcza :D Pozdróffka :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobre, Leksia, dobre! Jesteś jedną z najbardziej utalentowanych pisarek (bo z powodzeniem można Cię tak nazwać), które kiedykolwiek czytałam. Masz niesamowity styl pisania.Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wooow. a Lilka to ma zawsze szczęście do chłopców...;D NIc dziwnego, skoro jest taka ładna...To James teraz znienawidzi Quidditch, no nie?...;P Zdziwiło mnie ocieplenie kontaktów między Lily a Jamesem...hehe. Szkoda mi trochę Severusa...chłopak nigdy u Rudej nie miał i nie będzie miał szans ;/ W sumie tak musi być, no nie?...Pozdro. ;***

    OdpowiedzUsuń
  13. Zastanawiam się jak dalej potoczy się znajomość z panem boskim. Jeśli przetrwa próbę czasu to wątpię by okazał się on taki całkowicie idealny. Choć w sumie to nie wiem - ja wszędzie szukam spisku. ;) Tu chyba odpuszczę sobie długaśne wywody. Podobało mi się, rozmowa Lil i Adama na początku wydawała mi się taka poważna. Uprzejmości, komplementy, pan/pani, a tu proszę zakończyło się pocałunkiem. Kto by pomyślał? Zastanawiam się czy to Adaś był tak napalony czy może Lilka, uniesiona emocjami, mogła w jakiś sposób zemścić się na Potterze i do tego używając swojego ulubionego gracza Quidittcha.Pozytywnie.Czekam na następne.(A na mnie czekają lekcje. I to by było na tyle sielankowego szwędania się opowiadaniach.)R. [niezdrowe-uczucia]

    OdpowiedzUsuń
  14. lililila@buziaczek.pl8 kwietnia 2010 22:09

    Nowy rozdział na zycie-lily-evans.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Taak, notka świetna.. Ale Potteco z rem? Wiesz, ja jestem teraz sama w domu i jak przeczytałam jak się Lily rozpływała na widok tego Royala czy jak mu tam to się trochę zdenerwowałam i trochę wrzeszczałam. xd Bo przecież orzechowe oczy są ładniejsze od granatowych..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)