Przejdź do głównej zawartości

17. Zemsta i Black II

Naturalnym jest to, że po niedzieli przychodzi dzień tygodnia zwany poniedziałkiem. Niestety i w tym przypadku nastał poniedziałek. Rano z wielkim niezadowoleniem zwlokłam się z łóżka i podreptałam do łazienki. Umyłam się, ogarnęłam i wyszłam z łazienki. Potem obudziłam Kate i Angelę. Resztę miałam głęboko gdzieś. Usiadłam na łóżku i zaczęłam niedbale wrzucać książki do torby. Potem poczekałam na dziewczyny i razem zeszłyśmy na śniadanie. Żadna z nas nie miała ochoty na rozmowę. Miałam naprawdę zły humor z powodu powrotu do zajęć szkolnych. Usiadłyśmy przy stole Gryfonów. Nadal bez słowa wzięłyśmy się za jedzenie.

 – Wiecie, wolałam jak było tu mniej uczniów – stwierdziła Angelina. Ja tylko pokiwałam głową, a Kate chyba nawet nie zauważyła, że ktoś coś powiedział. Wpatrywała się w pewnego Puchona. Znałam ten wzrok. Chłopak podobał jej się i miała zamiar do niego zagadać. Spojrzałam na niego. Średniego wzrostu, uśmiechnięty, na jego zielone oczy swobodnie opadały kosmyki nieco dłuższych włosów, słonecznego koloru. Nie był jakiś cudownie przystojny, ale miał to coś w sobie. Biła od niego taka energia, która była widoczna w każdym jego ruchu, czy uśmiechu. Pokręciłam lekko głową i zajęłam się swoim śniadaniem.

 – Cześć dziewczyny! – obok mnie usadowił się Potter szczerząc zęby w uśmiechu.

 – Cześć Potter – mruknęłam jako jedyna.

 – Co z wami? – obok Pottera usiadł Peter.

 – Nic, co miałoby być nienormalne – odparłam. – Gdzie macie Blacka i Remusa?

 – Z tego co wiem, Łapa goni Lunia po całym zamku, bo ten ośmielił się go obudzić zrzucając szafę, gdy ten spał. Teraz biegają po szkole i Syriusz ciska zaklęciami w Lunatyka, a ten się śmieje z niego, bo Black nie potrafi go trafić – Potter zakończył swój wywód lekkim westchnięciem. – Jak dzieci...

 – Ta, odezwał się ten najbardziej dorosły – mruknęłam. Potter to zignorował.

 – Wiesz co Evans? – skierowałam swój wzrok na niego. – Doszedłem do wniosku, że dawno Cię nie denerwowałem. Już zapomniałem, jaka jesteś piękna, gdy się wściekasz – zmierzyłam go lodowatym spojrzeniem, a on wyszczerzył zęby. Przewróciłam oczami i zajęłam się po raz kolejny za swoje śniadanie.

 – Ten Puchon wyraźnie zachęca mnie, żebym przyszła do niego. – po raz pierwszy odezwała się Kate. Wszyscy spojrzeli na nią zdumieni. Ona uśmiechała się lekko.

 – Masz zamiar do niego podejść? – spytała Angelina, ale ja nie musiałam pytać.

 – Nie – odparła krótko i wstała od stołu. Założyła torbę na ramię, demonstracyjnie odrzuciła włosy do tyłu i przeszła z wielką gracją wzdłuż stołu Gryfonów. Uśmiechnęłam się, bo za nią wychyliło się bardzo dużo męskich głów. Jeden Gryfon nawet spadł z krzesła. Wspomniany wyżej Puchon cały czas ją śledził wzrokiem z lekkim uśmiechem. Kate zdawała się go nie dostrzegać, ale wiedziałam, że robi wszystko, żeby zwrócić jego uwagę. Jednak w drzwiach stało się coś, czego się nie spodziewała. Drzwi otworzyły się z hukiem, a przez nie wpadł Remus śmiejąc się jak szalony. O mało co nie wpadł na Kate, która stanęła wryta. Zaraz za nim do Sali wpadł Black. Temu jednak nie udało się ominąć mojej przyjaciółki i wpadł prosto na nią (specjalnie, czy nie – w to nie wnikam). Jednak miał dobry refleks i udało mu się nie przewrócić oraz uratować Kate przed upadkiem. No i takim cudem stali tak objęci na środku Wielkiej Sali. Zaśmiałam się, bo naprawdę komicznie to wyglądało. Kate wyszarpała się z jego uścisku (niestety nie mogę powiedzieć, że zrobiła to z gracją) i odeszła szybkim krokiem, wychodząc z Sali. Black tylko wzruszył ramionami i podszedł do nas (on z kolei odprowadzany tęsknymi spojrzeniami dziewczyn), siadając obok mnie, na miejscu Kate.

 – Cześć – powiedział wesoło. Wszyscy mu odpowiedzieli.

 – Łapo dobrze, że przyszedłeś, bo jakiś frajer prawie ci odbił laskę – powiedział Potter na wstępie. Black zamarł bez ruchu.

 – Który to?! – wstał, a spojrzenia wszystkich skierowały się na niego, bo powiedział to trochę za głośno. Pociągnęłam go w dół, sprawiając, że usiadł.

 – Uspokój się – warknęłam. – A tak w ogóle, to ona nie jest jego laską, Potter. I może robić co jej się żywnie podoba – obydwaj spiorunowali mnie spojrzeniem. – I daj jej wreszcie święty spokój – wstałam od stołu i odeszłam, a za mną Angelina. Poszłyśmy pod klasę, mając nadzieję znaleźć tam Kate. Była tam, ale oczywiście nie sama. Nie wiem jak ona to robi, ale przy niej stał jej obiekt z dzisiejszego śniadania. Angelina uśmiechnęła się znacząco wskazując głową na nich. Byli zajęci rozmową, więc nie podchodziłyśmy do nich. Dziewczyna w pewnym momencie zaśmiała się głośno i zauważyła nas. Pociągnęła go za rękę do nas.

 – Marc, to jest Lily Evans i Angelina McKinnon. Moje przyjaciółki. A to jest Marc Anthony.

 – Cześć. Miło mi – podał nam ręce i uśmiechnął się. Odwzajemniłyśmy gest i uśmiech.

 – To Kate, ja uciekam na lekcję. Widzimy się w sobotę, tak? – spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.

 – Tak – dziewczyna pomachała mu i odwróciła się do nas, prawie skacząc z radości. Angelina roześmiała się, a ja pokręciłam głową z uśmiechem.

 – Kobieto, jesteś niemożliwa – skwitowałam tylko, a ona wyszczerzyła zęby.

 – Wracam do siebie – oznajmiła. – Wita was stara Katherine Nicole Bridge.

 – Ciekawe na jak długo – pokazałam jej język. W tym momencie przyszła McGonagall i otwierając drzwi ucięła wszystkie rozmowy. Jęknęłam w duchu. Czujecie czasami takie coś, że za cholerę nie chce wam się wracać do szkoły?


***


No i zaczęło się. Z powrotem wszyscy piątoklasiści, czy chcieli, czy nie, wpadli w wir prac domowych i nauki. Bo w końcu SUM-y! SUM-y, SUM-y, SUM-y, SUM-y i jeszcze raz SUM-y. Jeszcze raz ktoś wypowie to słowo, a obiecuję, że mu porządnie przywalę! Nauczyciele wiecznie gadają tylko o tym. Jakby się było czego obawiać... No więc, nasze życie polegało na przetrwaniu od weekendu do weekendu. A w pierwszy weekend po feriach świątecznych, naprawdę ciekawie się działo. Jak wiadomo, Kate umówiła się z Marcem w sobotę na spacer.

 – Boże, w co ja mam się ubrać?! – pierwszy raz w życiu widziałam ją spanikowaną przed randką.

 – Co w ciebie dziewczyno wstąpiło? – spytałam spokojnie, patrząc z kąta na to, jak burza loków pałęta się po całym dormitorium, szukając czegoś i przebierając się. Przy każdej z tej czynności, soczyście klnęła.

 – Po prostu nie wiem jak się ubrać. Nie chcę się stroić, ale chcę wyglądać niezwykle, rozumiesz mnie? A ja nie mam żadnych ciuchów!

 – Tobie chyba zależy, żeby wypadło dobrze – powiedziałam, odrywając się od swojego stania i zbliżyłam się do szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam grzebać w stercie ciuchów.

 – Wiesz, jaki ten chłopak jest porządku? Jest taki miły, szarmancki no i zawsze mnie rozśmiesza, zawsze! On ma tak niesamowite poczucie humoru!

 – Masz – rzuciłam jej zwykły, długi sweter w kolorze szarym, do tego czarne legginsy i zamszowe kozaczki w szarej barwie. Dziewczyna ubrała się i pomalowała. Za ten czas, ja wyprostowałam jej włosy, pomagając sobie różdżką. Potem włożyła biały, krótki płaszczyk z wielkimi, czarnymi guzikami, szary szalik, „smerfową” czapę i na końcu czarne, skórzane rękawiczki. Wyglądała prześlicznie. Angelina zagwizdała cicho, a lokata (w tej chwili akurat nie) uśmiechnęła się uroczo.

 – Dobra spadaj już – otworzyłam drzwi i wyprosiłam ją z pokoju, życząc powodzenia. Gdy zamknęłam drzwi, padłam na łóżko.

 – A my co robimy? – Angelina pokręciła się niespokojnie na łóżku i wbiła we mnie pytające spojrzenie.

 – A co my możemy robić? – westchnęłam. – Może do Pokoju Wspólnego, tam się dużo dzieje – ona tylko wstała bez słowa i wyszłyśmy z dormitorium. Rozejrzałam się po pokoju. Nie znalazłam nic godnego uwagi, więc usiadłyśmy na najbliższych fotelach.

 – Czemu tu zawsze jest tak nudno? – westchnęła szatynka. Ledwo to powiedziała, a do wieży wpadli Huncwoci, śmiejąc się głośno. Zaciekawione spojrzałyśmy w ich stronę. Cała czwórka wyraźnie coś chowała za plecami.

 – Co tam macie? – spytałam ciekawskim tonem próbując dostrzec to coś, co wyraźnie się ruszało.

 – A co dostanę za to, że ci powiem? – odparł z szelmowskim uśmiechem Potter.

 – Uśmiechnę się ładnie – odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech.

 – No dobra, niech ci będzie. Chłopaki dawać go! – cały Pokój Wspólny zebrał się wokół nich. Black zza pleców wyciągnął...

 – Pani Norris?! – zaśmiałam się głośno, a za mną wszyscy. – Jak tego dokonaliście?

 – Szła sobie sama i aż prosiła się o kopniaka – wyszczerzył zęby Remus. – To ja wzięliśmy.

 – Dużo nas to kosztowało – Potter pokazał swoje ręce, które były całe zadrapane. – Ale warto było – spojrzałam na kota, który mimo, że otwierał usta, nie wydawał z siebie żadnego dźwięku.

 – Silenco? – spytałam, a oni pokiwali głowami.

 – W końcu na czymś trzeba trenować do SUM-ów. – Potter zmierzwił sobie włosy na głowie ręką.

 – Wy to macie pomysły – odezwała się Angelina. – Co z nią zrobicie?

 – Właśnie się zastanawiamy. Lunio ma iść do biblioteki po jakieś ciekawe zaklęcia. Powiedzmy, że nasza ukochana kotka przejdzie dzisiaj przez małe SPA – po słowach Pottera wszyscy zaśmiali się i powoli zaczęli rozchodzić. Huncwoci przysiedli się do nas, jak to ostatnio mieli w zwyczaju. Rozpoczęła się rozmowa. W pewnym momencie wyłączyłam się z rozmowy i myślałam nad tym, jak tam Kate.

 – Zagramy? – spytał Remus uśmiechając się i pokazując mi komplet szachów. Kiwnęłam ochoczo głową i zaczęliśmy grę. Wszyscy przyglądali się z zaciekawieniem, komentując co chwila czyjś ruch. Przy trzeciej partii, ktoś wpadł do wieży, krzycząc:

 – Lily! – Kate podbiegła do nas zarumieniona i uśmiechnięta. Angelina uśmiechnęła się, a Huncwoci patrzeli na nią ze zdumieniem (Black z czułością). – On jest wspaniały! – usiadła na fotelu i rozpięła płaszcz, wpatrując się gdzieś w dal. – Nawet w połowie nie wiedziałam o jego zaletach! Najlepsza randka, na jakiej... – urwała, bo zauważyła, że siedzimy z Huncwotami, wśród których był Black. Przełknęła ślinę. Nastała bardzo niezręczna cisza. Black wstał.

 – Idę do dormitorium – oznajmił bezbarwnym tonem i odszedł. Za nim pobiegła reszta chłopaków, puszczając nam przepraszające spojrzenie. Kate przygryzła wargi.

 – Byłam tak podekscytowana, że go nie zauważyłam – mruknęła zakłopotana. – Gdybym się kapnęła, to nie wspomniałabym o randce...

 – Nie zrobiłaś nic złego – przerwałam jej. – Przecież nie będziesz się ukrywała przed nim tylko dlatego, że jest twoim eks chłopakiem. Trudno, sam sobie zawinił. Nikt mu nie kazał z tobą zrywać.

 – Ale nie powinnam była...

 – Kate, daj spokój, Lily ma rację – wtrąciła Angelina. – No to opowiadaj, jak było – uśmiechnęła się zachęcająco.


***


Następnego dnia zbliżając się do Wielkiej Sali na śniadanie, zobaczyłyśmy bardzo dużą grupkę ludzi zgromadzoną pod drzwiami. Podeszłyśmy bliżej i to, co zobaczyłyśmy widok, który mnie powalił na kolana. Pierwsza myśl: „zabiję Cię Potter!”. Otóż nad drzwiami do Wielkiej Sali wisiała złota klatka z Panią Norris w środku. Kotka była wściekle różowa, miała wielką kokardę na szyi, a zamiast miałczeć, z jej pyszczka odezwał się kobiecy głos:

„Evans! Czemuż ty jesteś Evans!

Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę dumę!

Lub jeśli tego nie możesz uczynić,

To przysiąż umówić ze mną się,

A ja przestanę prosić o randkę Cię!”



 – POTTER! – wrzasnęłam wściekła.

 – Słucham cię Evans? – obróciłam się i zobaczyłam Pottera w towarzystwie Huncwotów. Policzyłam w myślach do dziesięciu, ale to nie pomogło.

 – Co ty sobie wyobrażasz?!

 – Ja? Nic. Że spełnisz słowa piosenki – wyszczerzył zęby.

 – Ile razy mam ci powtarzać, że nie umówię się z tobą za żadne skarby?!

 – Uwielbiam jak się złościsz Evans. Jesteś wtedy taka słodka.

 – Ty imbecylu! – czułam, że jak zaraz on nie przestanie, to się źle skończy. Nagle uleciała ze mnie cała wściekłość. - Wiesz co? Nie mam już do ciebie siły – powiedziałam zrezygnowana i odeszłam od nich w myślach torturując Pottera na różnorodnych urządzeniach średniowiecznych. Usiadłam przy stole Gryfonów i zaczęłam nakładać sobie kanapki na talerz. Wszyscy pokazywali mnie palcem i zaśmiewali się. Burknęłam pod nosem coś o niewychowanych idiotach i prostakach.

 – Czemu mu nie dasz szansy? Który to już rok leci, odkąd próbuje się z tobą umówić? – podskoczyłam, gdy usłyszałam głos Prawie Bezgłowego Nicka.

 – Teraz leci trzeci rok – mruknęłam.

 – Więc czemu mu nie dasz szansy? Odbierasz mu i sobie szczęście Lily – ciągnął duch.

 – Jeszcze tego mi brakowało, żeby prawie pięćsetletni duch mi prawił o miłości – odburknęłam. – Nie umówię się z nim, jasne? – warknęłam i zajęłam się swoją kanapką. – I daj mi święty spokój Nick – duch odleciał urażony mrucząc coś o niewychowanych damach. Zjadłam śniadanie i wstałam od stołu. Po drodze minęłam dziewczyny, które dopiero zamierzały usiąść, a za nimi Huncwotów roześmianych od ucha do ucha. Syriusz wpatrywał się w plecy czarnowłosej dziewczyny, która szczebiotała coś do uśmiechającej się Angeliny. Do dziewczyn podszedł blondyn i przywitał się z Kate, dając jej całusa w policzek. Black stanął wryty. Remus zorientował się co się stało i pociągnął go ze sobą za rękę. Mijając Kate i Marca Black miał żądzę mordu w oczach. Wyszłam z Sali i skierowałam się do dormitorium. Postanowiłam, że pójdę na dwór, a ponieważ nadal trwał tam mróz i śnieg, musiałam iść po kurtkę i odpowiednie buty. Szybko pokonałam drogę tam i z powrotem i zanim się obejrzałam, byłam przy drzwiach. Pchnęłam je i od razu w twarz uderzyło mnie mroźne powietrze. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Poszłam powolnym krokiem w stronę jeziora. Podczas mojej drogi, zaczął padać śnieg. Poczułam, jak płatki spadają mi na twarz. W końcu dotarłam do zamarzniętego jeziora. Usiadłam na śniegu pod drzewem, pod którym zawsze siadamy z dziewczynami w czerwcu. Rozejrzałam się wokoło. Tutaj było cudownie. Gołe drzewa w Zakazanym Lesie pokrywał puch białego śniegu, za zamarzniętym jeziorem widać było góry, które również były pokryte białą pokrywą. Zamek wyglądał bajecznie pod ogromną warstwą śniegu. Siedziałam tak, wpatrując się w krajobraz, gdy moim oczom ukazała się spacerująca para. Wiedziałam dobrze kto to jest. Wszędzie poznałabym krok mojej przyjaciółki. Kate szła pogrążona w rozmowie z Marcem. Co chwila śmiała się z tego, co on powiedział. Obydwoje byli tak zajęci sobą, że mnie nie zauważyli. Wtem z zamku wyszła jeszcze jedna osoba. Ze spuszczoną głową, zrezygnowanym krokiem szedł Syriusz Black we własnej osobie. Szedł ścieżką wydeptaną przeze mnie i po chwili znalazł się obok.

 – Cześć Evans – mruknął posępnie.

 – Cześć. Usiądź – wskazałam miejsce obok siebie. Chłopak usiadł i razem wpatrywaliśmy się w obraz widoczny na linii horyzontu. – Co cię sprowadza na samotny spacer? Gdzie masz Pottera?

 – Chciałem pobyć trochę sam – odpowiedział.

 – To może ja pójdę i zostawię cię samego? – spytałam. Trochę się o niego zmartwiłam. Black zawsze był pełny dobrego humoru, żartowniś, uśmiechnięty, nie odstępował na krok Huncwotów, a teraz chce pobyć sam?

 – Nie idź. Zostań – powiedział i uśmiechnął się. Czułam się co najmniej dziwnie.

 – Ale ja naprawdę mogę iść, skoro chciałeś zostać sam. Nawet pozostałej trójki...

 – Lily, chcę żebyś została – spojrzał na mnie po raz pierwszy odkąd tutaj przybył. Nie protestowałam, tylko zostałam. W oddali zobaczyłam, jak wcześniej wymieniona para zaczyna się całować. Nie chciałam, żeby Black to zobaczył i chciałam odwrócić jego uwagę, ale było za późno i Syriusz ich zauważył. Przez chwilę milczeliśmy. – Nawet nie wiesz jak bardzo jestem zły na siebie, że wszystko zepsułem – milczałam dalej i słuchałam go uważnie. – Mogło być teraz inaczej. Mogłem być na miejscu tego Puchona. Ona była naprawdę wspaniałą dziewczyną. Jedyną, do której cokolwiek poczułem. Głupi jestem. Bardzo głupi. Ale teraz mam nauczkę. Pewnie myślisz sobie, że mam ochotę go udusić, czy coś w tym stylu? – rzeczywiście tak myślałam. – Nie. Naprawdę nie dziwię się mu i go rozumiem. Gdybym nie był głupi, mógłbym teraz być z nią szczęśliwy. Wiesz jak mi brakuje jej śmiechu? Ma taki szczery śmiech. W ogóle mi jej brakuje. Nie była całym moim światem i nie załamuję się, bo wiem, że mam dopiero 15 lat, ale powiem ci szczerze, że naprawdę coś do niej czuję. I wiem, że ona do mnie też. Rozumiem ją, że nie chce do mnie wrócić. Sam bym tak zrobił na jej miejscu. Ale wiem, że ona nadal ma do mnie słabość. Już niedługo wprawdzie, przynajmniej tak mi się wydaje po tym, co widzę – przerwał na chwilę. Spojrzałam w ich stronę. Oni nadal się całowali. – Pasowaliśmy do siebie. Ale życzę jej szczęścia. Niech jest szczęśliwa z nim, lub z kimkolwiek innym. Tylko nie ze mną.

 – Nie mów tak – powiedziałam cicho. – Z tobą też była szczęśliwa. Jak na razie najszczęśliwsza dotychczas. Tylko, masz rację, ona już do ciebie nie wróci. Trochę zawaliłeś. Czasami jest tak, że zależy nam na pewnych osobach, a celowo je odrzucamy, bo boimy się, że nas zranią. A potem nie dość, że ranimy te osoby, to jeszcze siebie. Ale cieszy mnie to, że zdajesz sobie sprawę, że nie jest jedyną dziewczyną na świecie – uśmiechnęłam się do niego. – Wraca dawny Casanova Hogwartu? – on spojrzał na mnie trochę ze smutkiem.

 – Nie wraca – odpowiedział, ku mojemu zdumieniu. – Koniec z dziewczynami. Już mnie to nie kręci zaliczanie kolejnych panienek i spotykanie się z nimi ot tak, z nudy – wzruszył ramionami.

 – Mówisz poważnie?

 – A wyglądam jakbym żartował? – wzruszył ramionami. – Po prostu zmieniłem nastawienie do nich. Przestało mnie to bawić. Zajmę się dręczeniem Smarkerusa i zarabianiem szlabanów – roześmiał się. Trochę mi to przypominało szczeknięcie.

 – Severusa się nie waż dotykać – powiedziałam z lekkim oburzeniem. – A i mógłbyś trochę zbić Pottera z żartów kosztem mojej osoby? Taka mała prośba.

 – Nie – uśmiechnął się złośliwie – On uwielbia jak się na niego złościsz za żarty, a to mój najlepszy przyjaciel, więc nie mogę mu odmówić tej przyjemności.

 – Jesteś okropny Black – mruknęłam – To wszystko nie jest śmieszne. Potem cała szkoła się ze mnie śmieje „O, to jest Evans! Ta od wierszyka!” – Syriusz zaśmiał się krótko i pomierzwił mi włosy.

 – Oj Evans, Evans. Umówiłabyś się z nim raz i nie byłoby żadnych żartów.

 – Chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz.

 – W to, że byś się z nim umówiła to nie wierzę, ale w to, że nie byłoby wtedy dokuczania, tak – popatrzyłam na niego i podniosłam brew.

 – Ale wtedy musiałabym się już cały czas z nim umawiać, a tego bym nie przeżyła.

 – Skąd wiesz, czy by ci się nie spodobało? Całujesz się z nim, ale nie chcesz dać się zaprosić na głupie spotkanie. A zresztą, mogłabyś się z nim umówić i pokazać mu, że jesteś niezłą suką, nie potrafisz się zachować i udowodnić mu, że nie jesteś dla niego dziewczyną, że na niego nie zasługujesz. I by się odczepił. Proste i logiczne.

 – Ty i twoje teorie spiskowe. Nie umówię się z nim i koniec kropka.

 – Powiedz mi, czemu nie chcesz nawet raz? Przecież w tej klasie całowałaś się z nim niezliczoną ilość razy! To chyba o czymś świadczy, nie?

 – O tym, że od czasu do czasu potrzebuję męskiego towarzystwa w charakterze nie przyjaciela – odpowiedziałam rezolutnie.

 – Wcale nie. A mi się wydaje, że te męskie towarzystwo to Rogacz i ty po prostu chcesz się z nim spotkać, ale twoja duma na to nie pozwala. Tyle – powiedział dobitnie.

 – Pozostawię to bez komentarza – wstałam – Idę do zamku, bo mi zimno. Idziesz też?

 – Okej – również wstał i razem skierowaliśmy się w stronę zamku.

 – Wiesz co, Black?

 – Nie wiem, a co Evans?

 – Wcale nie jesteś takim idiotą, jakim się wydajesz – powiedziałam z uśmiechem. Za te słowa wylądowałam w śniegu. – A jednak jesteś – wyszczerzyłam zęby i wstałam.

 – Ty za to wcale nie jesteś taką sztywniarą i suką, za jaką cię uważałem – wyszczerzył zęby i za to on wylądował w śniegu.

 – Teraz przesadziłeś! – zaśmiałam się.

 – No dobra. Z tą suką przesadziłem – uśmiechnął się. – Nadal nią jesteś! – po tych słowach zaczął uciekać, a ja goniłam go śmiejąc się. Wlecieliśmy do zamku i ciężko dysząc udaliśmy się do wieży Gryffindoru. Poczułam nagły przypływ sympatii do Blacka.

Komentarze

  1. Hahaha, akcja z fruwającą miotłą była naprawdę genialna :D Dawno się tak nie uśmiałam. Ty jak coś wymyślisz to ach! :D Wydawało mi się, że przeczytawszy liścik, który zostawiła w pudełku Lily, Rogacz od razu domyśli się, czyja to sprawka. Widać nie jest aż tak inteligentny^^Przerobiony fragment z Romea i Julii również był prześwietnym pomysłem. Gratulacje :DCałusy ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lilyanne15Evans151 kwietnia 2010 14:17

    No nie wiem co pisać :)) Brak mi słów ;D Jak zawsze notka cUuDdOo!! ^^.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, oczywiście. A ten cytat z Romea i Julii...jak romantycznie ;PNie no, ogólnuie świenie ;* Mam nadzieję, że Lily w końcu się podda urokowi Jamesa ;P hehe. to nierealne ;P;**

    OdpowiedzUsuń
  4. A gdzie te piękne motywy świąteczne w tle, które widziałam rano? :(

    OdpowiedzUsuń
  5. ~SłoOodka Trzynastka :D1 kwietnia 2010 23:39

    Boskie, boskie i jeszcze raz boskie!!! :) Z tą latającą miotłą było zajefajne. Dawno się tak nie uśmiałam. Rozmowa Blacka z Evans też bardzo mi się podobała. :* Naprawdę boska notka! :* Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog jest N I E S A M O W I T Y !!! zaczęłam go czytać 2 dni temu i nie mogłam się oderwać, skąd Ty czerpiesz pomysły na te wszystkie teksty i wydarzenia??? Jednym słowem jesteś po prostu niesamowita, genialna i nieoceniona! Mam prośbę czy mogłabyś powiadamiać mnie o nowych notkach? Oto mój nr gg: 9812838

    OdpowiedzUsuń
  7. W Twoim cudownym opowiadaniu brakuje mi jednego szczegółu mianowicie - łańcuszka od James'a! Mam nadzieje, że w następnych notkach coś o nim wspomnisz i dowiemy się o nim czegoś więcej. Zastanawiam się również nad tym kiedy zezwolisz naszym bohaterom w końcu pójść na (upragnioną przez James'a) randkę? Czekam z niecierpliwością na następna notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, fajna ta miotła xDD Szkoda, że w I części Kate zerwała z Syriuszem... A Lily w końcu i tak przekona się do Jamesa! Chaa. :D Pozdrawiam Cię i informuję przy okazji, że u mnie włąśnie ukazał się nowy rozdział, więc Cię serdecznie zapraszam. No i oczywiście informuj mnie o nowinkach u siebie. www.lana.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. hm... No wiec cały pomysł z zemsta był cuuudowny! Od ppocztku podobał mi sie motyw zabranie miotły a tak jak to zakonczyłas byl booski ;>. Wogóle ty też kłamiesz! Czepiasz sie mnie, ze niby ja kłamie (chciaż nie kłamałam!) a ty jestes jeszcze wieksza kłamczuchą! Notka jest cuudna, może to nie szczyt twoich możliwości, ale jest kochana <3. w kwestiach technicznych, było pare literówek (mniejsza ;>) i znalazłam nawet powtórzenie na początku II części (powtórzyłas 'łazienki', ale kogo to obchodzi?) ale rouzmiem, ze nie zawsze ma się czasz zeby przeczytac notkę przed opublikowaniem jej ;). Cała sprawe z 'cukruje' mnie powaliła, nie iwem co takiego jest w tym słwie, ale sprawiło, ze cała ta notka wydaje mi si ebyć cuuudna! W I cześci bardzo podoba mi się to, ze James ni ebył zły na Lilkę, ze potrafił porzejśc do porzadku dziennego z tym, że si ena nim zemściła i odpłaciła mu pieknym za nadobne. Podoba mi się to, ze rozumie iż miała do tego prawo ;). A motyw z tym, ze ni eprzestanie wkurzac Lilki bo wyglada pięknie jak się złości wogóle mnie pwalił. Podoba mi si ebo pokazła Jamesa jako takiego zawadiackiego chłopaka ;).A poza tym jak tak dalej pojdzie bede musiał Ci napisac pieśń dzękczynną! Kate odmówiła Blackowi! Bóg ci zapłac, bo inaczej zrobiłaby się z tego 'Moda na sukces' albo jescze gorsza opera mydlana! Cudne byłoby też, pokazanie męskiej solidarnosci ;)A orzeróbka ;'Romcia i Julci' wprost bgooska ;). Bsrdzo mnie ona robawiła, szkoda tylkom, ze Lily nie da szansy Jamesowi przez najbliższe 1,5 roku ; (, bio niestety są dopiero w klasie 5 [buuuu:beczy"].Jak już Ci kiedytś wspomniałam kocham również to, ze James lata za lilką dopiero od 3 lat, a nie tak jak by było u onnych od 5 ;].Podoba mi sie rozmowa z Syriuszem, uwielbiam je na kazdym blogu bo... no nie wiem, ale u Ciebie była jescze bardziej kochana bo po czesci załatwiłą to na co tak długo czekałam! A mianowicie stosunki Lily-Syriusz! Myślałam, ze bede musiała czekać pare lat na to, zeby ich stosunki si eociepliły, ale ty ku mojej radości postanowiłaś je troszkę naprawić wcześniej! Bóg Ci zapłać! A to, ze pan Black postanowił zrezygnowac z roli lowelasa... Aww! Jaka to dziś już było cód miód i orzeszki! Mrr mrau meaw i wsztkie inne mrr < 3Loff! Nie wiem Czy ci wszytko napisałam co miałam napisac, moje małe notatki na kartce mi pomogły ale wiesz jak to jest ;>. Z niecierpliwościa czekam na następną notke... I to lepsza! Bo skoro twierdzisz, ze to nie jest szczyt twioich możliwości ;>Weny, weny jescze raz weny !buziaki Werak ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Kawiarnia Ocen.3 kwietnia 2010 19:15

    Potrzebujesz rzetelnej oceny? a może chcesz sprawdzić się w krytykowaniu innych? Zapraszam serdecznie na nowo otwartą ocenialnię - kawiarnia-ocen.blog.onet.pl, gdzie masz szansę spełnić któreś z tych marzeń:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Spadłam z krzesła xDD Ta zemsta była cudowna! James błaga Lily na kolanach... Kurde, ta scena musiała wyglądać świetnie :D Syriusz zmądrzał... No no, gdzie to zapisać. Haha, na niebie! ^^Buziaki, genialna pisarko! ;D;***

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Black Butterfly4 kwietnia 2010 14:47

    Nie no zgon! xD Numer z miotłą był zajefajny, a ta jemioła... Było tylko ahhhhh, które wyszło z moich ust. ;D ^^ Aj, podoba mi się ten Syriusz, którego opisałaś. Wreszcie zmądrzał. Brawo, Łapciuuu! xDWesołych Świąt! <33

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)