Hej!
Usiadłam sobie o godzinie 22 do komputera i z nudów napisałam notkę. Sama się zdziwiłam, że ją skończyłam, ale mam nadzieję, że się spodoba. Jest dużo krótsza niż reszta :). Myślę, że onet będzie zadowolony z jej długości, bo nie będę musiała jej dzielić ;p
Dziękuję za wszystkie komentarze oraz za czytanie mojego opowiadania! Nawet nie wiecie, jak jestem wam za to wdzięczna :).
Pozdrawiam wszystkich serdecznie! ;*
Usiadłam sobie o godzinie 22 do komputera i z nudów napisałam notkę. Sama się zdziwiłam, że ją skończyłam, ale mam nadzieję, że się spodoba. Jest dużo krótsza niż reszta :). Myślę, że onet będzie zadowolony z jej długości, bo nie będę musiała jej dzielić ;p
Dziękuję za wszystkie komentarze oraz za czytanie mojego opowiadania! Nawet nie wiecie, jak jestem wam za to wdzięczna :).
Pozdrawiam wszystkich serdecznie! ;*
***
– Byłeś świetny James! Gratuluję! – poklepałam po plecach trzynastolatka w czarnych, okropnie poczochranych włosach z dużymi, orzechowymi oczami i okularami na nosie. Potargał sobie włosy na głowie, robiąc jeszcze większy bałagan i uśmiechnął się szeroko.
– Dzięki Lily! – jednak tłum porwał go gdzieś, wykrzykując jego nazwisko. Pokręciłam głową z uśmiechem. Odwróciłam się w poszukiwaniu Kate. Znalazłam ją, podczas rozmowy z jakimś załamanym Krukonem z piątego rocznika. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do nich.
– Kate, idziesz czy zostajesz? – dziewczyna spojrzała na mnie wymownie, ale pożegnała się z chłopakiem i odeszła razem ze mną.
– Nawet nie zdążyłam się dowiedzieć, jak ma na imię – mruknęła niezadowolona.
– W Pokoju Wspólnym szykuje się niezła impreza – powiedziałam, ignorując ją. – Możemy odetchnąć od nauki trochę.
– Może tam będzie ktoś interesujący – uśmiechnęła się szeroko i poprawiła długie loki opadające na plecy.
***
– Cześć Lily! Jak się bawisz? – chłopak usiadł obok mnie.
– Całkiem nieźle – powiedziałam. – A ty, James?
– Nic specjalnego – wzruszył ramionami. Poczułam jak jego wzrok bada mnie uważnie. Odwróciłam głowę w jego stronę.
– Czemu się na mnie patrzysz? – spytałam. On uśmiechnął się.
– Zastanawiam się, czy nie zechciałabyś ze mną zatańczyć – odparł i wstał. Nie zdążyłam mu nic odpowiedzieć, a już wirowaliśmy na parkiecie. Śmiałam się jak szalona. Robiliśmy głupie miny i pozy, śmieszne układy, tańczyliśmy jak pingwiny i wydurnialiśmy się, głośno śmiejąc. Po godzinie wywijasów padłam wykończona i zgrzana na fotel. Odetchnęłam głęboko. Zaraz obok mnie usiadł Potter.
– Nie wiedziałem, że jesteś taka szalona – wyszczerzył zęby. – Zawsze myślałem, że jesteś sztywną kujonką. Zawsze wszystko wiesz, dostajesz najlepsze oceny i w ogóle, a tu proszę, Lily takie ziółko.
– Wielu rzeczy o mnie nie wiesz – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. W jego oczach dojrzałam dziwny błysk.
– A zrobiłabyś coś wbrew regulaminowi szkoły? – spytał i uśmiechnął się tajemniczo.
– Zależy co masz na myśli. – odparłam zaciekawiona.
– Na przykład wycieczkę w nocy do biura Filcha i zrobienie mu okropnego bałaganu w kartotekach. Albo w ogóle spalenie jego kartoteki. Ale w sumie po co pytam, skoro i tak się nie podejmiesz wyzwania – dodał po chwili, oczekując na moją reakcję.
– Oczywiście, że zrobię! – powiedziałam z lekkim oburzeniem. – Mało jest rzeczy, których bym nie zrobiła – dumnie podniosłam głowę.
– To idziemy – powiedział i pociągnął mnie za rękę. Spojrzałam na niego zdziwiona.
– Teraz?
– No, a kiedy? Oczywiście, że teraz! – powiedział wesoło. Niepewnie wstałam za nim i wyszliśmy z wieży. – Jesteś pewna, że nie dygasz? – spytał lekko drwiącym głosem. – W końcu jesteś dziewczyną.
– A to dziewczyna gorsza od chłopaka? – spytałam wyzywająco. On tylko spojrzał na mnie, uśmiechając się. Przyspieszyłam kroku i wyprzedziłam go, prowadząc naszą nocną eskapadę. Szliśmy korytarzami, a każdy szmer wydawał mi się czającym za rogiem woźnym ze swoją kotką lub nauczycielem patrolującym korytarze. W duchu modliłam się, żebyśmy nikogo nie spotkali, bowiem wałęsanie się po szkole w nocy było bardzo surowo karane i zabronione. W końcu dotarliśmy do drzwi będących biurem Filcha. Na nich wisiała lista rzeczy rzekomo zabronionych. Potter pewnie wyciągnął rękę, żeby otworzyć drzwi, ale nie dało się. Mruknął „Alohomora”, ale to również nie zadziałało.
– Odsuń się – powiedziałam. – Duxi Ductum! – zamek w drzwiach szczęknął, a Potter popatrzył się na mnie zaskoczony, ale pełen podziwu.
– Jakim cudem on ma takie zaklęcie na drzwi, skoro jest charłakiem? – spytał szeptem.
– To nie jest zaklęcie. Niektóre klucze po prostu nie są podatne na Alohomorę – wyjaśniłam. Weszliśmy do środka i zobaczyliśmy małe pomieszczenie z odrapanymi ścianami, pośrodku którego stało małe biurko zawalone jakimiś papierami, a pod ścianami znajdowały się komody z małymi szufladkami, z których wysypywały się jakieś akta, papiery i tym podobne. Ziemia również była zawalona zwojami pergaminów i różnymi piórami. Jedna ściana była pusta, a na niej wisiały grube, zardzewiałe łańcuchy, wyglądające, jakby kiedyś przypinano do nich niegrzecznych uczniów.
– To zaczynamy! – Potter zatarł ręce i zaczął drzeć papiery rozrzucając po całym gabinecie.
– Mam lepszy pomysł – powiedziałam przyglądając się mu. Machnęłam różdżką i szepnęłam pod nosem formułkę prostego zaklęcia. Wszystkie papiery zaczęły się palić i po kilku sekundach nie było po nich śladu, nawet najdrobniejszego popiołu.
– Widzę, że cię nie doceniłem Lily – mruknął z podziwem.
– Dobra, to zmywamy się – odparłam lekko i wyszliśmy stamtąd, zamykając za sobą drzwi zaklęciem tak, żeby Filch nie mógł ich otworzyć. Potem zmieniliśmy punkty jego własnego regulaminu tak, że wynikało z nich, aby jak najczęściej kopać Panią Norris i jej głupiego właściciela. Gdy skończyliśmy, zachichotałam cicho i na palcach wycofaliśmy się stamtąd. Jakimś cudem udało nam się bez problemów dotrzeć do wieży i gdy już podaliśmy hasło i mieliśmy wchodzić, usłyszeliśmy za sobą czyjś krzyk.
– Potter! Evans! Do mnie! – McGonagall szła okropnie zła w naszą stronę. Przełknęłam głośno ślinę. – Co wy tutaj robicie o tej godzinie?! Wiecie, która jest?! 2 w nocy! Skandal!
– Pani profesor to moja wina – odezwałam się, przerywając jej. – Wyszłam z wieży, żeby się przejść i straciłam poczucie czasu, a James po prostu mnie szukał i gdyby nie on, mogłabym jeszcze później wrócić, bo zgubiłam się gdzieś na szóstym piętrze. Schody jakoś dziwnie skręciły i nie chciały z powrotem przyjechać no i nie wiedziałam, co mam robić. I wtedy pojawił się James, który mi pomógł – powiedziałam patrząc jej w oczy. Chłopak wpatrywał się we mnie z niemałym szokiem.
– Evans, myślałam, że jesteś mądrzejsza – McGonagall uwierzyła w moją bajeczkę. – Gryffindor traci przez Ciebie 30 punktów, a pan Potter zyskał 10. Przez kolejne 5 dni masz szlaban, Evans.
– Ale mi też się należy szlaban! – okularnik obudził się i zatrzymał odchodzącą McGonagall, która popatrzała na niego badawczo. Myślałam, że go zabiję. Ja tu pociskam niezły bajer, żeby go uwolnić od szlabanu, a ten wszystko psuje. Jeszcze mi się oberwie za kłamstwo. – Okropnie ją nazwałem zanim wyszła i przez to włóczyła się sama. Powiedziałem wiele okropnych rzeczy, których żałuję – spuścił głowę i czekał na jej reakcję.
– Oboje macie szlaban. Dobranoc – warknęła i odeszła szybkim krokiem w stronę schodów. My bez słowa weszliśmy do Pokoju Wspólnego i usiedliśmy na fotelach gdzieś w kącie.
– Czemu to zrobiłaś? – odezwał się po dłuższej chwili.
– Nie chciałam, żebyś miał kolejny szlaban – odpowiedziałam i poczułam jak się na mnie patrzy zaskoczony.
– Dziękuję.
– Ja też dziękuję – odparłam i uśmiechnęłam się. – Przynajmniej nie muszę go odrabiać sama – on odpowiedział mi bardzo uroczym uśmiechem.
***
Przez kolejne pięć dni, Potter i ja odrabialiśmy nasz szlaban. Raz musieliśmy przeczyścić wszystkie łazienki w Hogwarcie, innym razem pisać nowe kartoteki dla Filcha, jeszcze innym pomóc pani Pince w układaniu książek, czy Slughornowi w wysprzątaniu gabinetu. Szlabany raczej mijały bez rozmów, bo pracy było tyle, że nie mieliśmy czasu na pogawędki. Chcieliśmy skończyć jak najszybciej, więc spieszyliśmy się z robotą. Miałam ręce popuchnięte i poparzone przez środki dezynfekujące, odciski na rękach po wielogodzinnym przepisywaniu, obolałą stopę, gdy spadł mi na nią ogromny wolumin jakiejś encyklopedii, ale ani razu nie narzekałam. Tymczasem w szkole zrobiło się głośno o naszym wyczynie, ponieważ wszystkie zarobione u Filcha szlabany (a było to około 70% wszystkich szlabanów w szkole) zostały odwołane z powodu braku jakichkolwiek danych. Niektórzy podchodzili do mnie i gratulowali mi. To samo spotykało Pottera.
Wracając z naszego ostatniego szlabanu (było około godziny 1 w nocy, a szlaban rozpoczął się o 18), rozmawialiśmy sobie w najlepsze na różne tematy. Zeszliśmy na jego przyjaciół, czyli Syriusza, Petera i Remusa.
– Syriusz to chyba twój najlepszy przyjaciel, co? – spytałam.
– No może jedynie troszkę bardziej niż Remus i Peter – odpowiedział. – Może dlatego, że spędza u mnie większość wakacji i każde święta oraz ferie.
– Naprawdę?
– Tak. Jego rodzice są okropni, bo bardzo szczycą się czystą krwią i takie tam. Jego matka, gdy się dowiedziała, że trafił do Gryffindoru, o mało go nie wydziedziczyła. Powstrzymał ją od tego jego ojciec, z którym też nie ma łatwo. Wiesz, oni są jednym z prastarych rodów i mają ogromny majątek, ale również i bzika na punkcie czystości krwi. Każdy członek jego rodziny był lub jest w Slytherinie.
– Szkoda mi go – mruknęłam – Nie wiedziałam. W ogóle nie da się tego po nim poznać. Ale za to o Remusie wiem dużo, bo bardzo często z nim rozmawiam – powiedziałam, a Potter popatrzył wzrokiem w dal, jakby się nad czymś zastanawiając.
– Wielu rzeczy nie wiemy o ludziach, którzy wydają się nam być bardzo dobrze znani, a potem dowiadujemy się o nich różnych rzeczy i czasem się zniechęcamy. Niestety – powiedział dziwnie. Wiedziałam, o co mu chodzi.
– Chodzi ci o to, że Remus jest wilkołakiem? – spytałam przyciszając głos, chociaż niepotrzebnie, bo nikogo z nami nie było w korytarzu, a cały zamek już raczej spał. Potter stanął jak wryty i wpatrywał się we mnie.
– Skąd wiesz?!
– Domyśliłam się jeszcze pod koniec pierwszej klasy – powiedziałam i wzruszyłam ramionami. – Remus znikał co miesiąc, nie było go w szkole, za każdym razem źle wyglądał, mimo, że twierdził, iż jedzie do chorej mamy lub coś tym rodzaju. Potem znalazłam u niego w książce, którą mi pożyczył rysunek wielkiej kuli, która była pokreślona. Sprawdziłam fazy księżyca, no i wpadłam na to, że on nim jest. Wasza trójka o tym wie, prawda?
– No tak, ale domyśliliśmy się dopiero niedawno, na początku września... – mruknął. – A on wie, że ty wiesz?
– No oczywiście! Nikomu nie powiedziałam o tym.
– I nie zniechęciłaś się do niego?
– Jak bym mogła?! A wy się odwróciliście od niego? Nie! Ja również nie. Nie jego wina, że takie coś mu się przytrafiło. Bardzo mu współczuję i za każdym razem, gdy patrzę w księżyc, myślę o jego nieszczęściu. Ten, kto by go potępił tylko przez to, że jest wilkołakiem, byłby idiotą i kretynem. Nie rozumiem czegoś takiego. Liczy się to, co on ma w sobie, a nie na zewnątrz. On potrzebuje wsparcia, więc pomagałam mu rozmowami przez całą drugą klasę. Nawet nie wiesz, jak bał się momentu, kiedy wy się dowiecie... Mówiłam mu, żeby wam powiedział sam, ale on twierdził, że dopóki może mieć przyjaciół, to będzie ich miał, bo są dla niego skarbem – bardziej mówiłam do siebie, niż do niego, ale Potter słuchał mnie bardzo uważnie i łapał każde słowo. – Wiesz, czasami myślę nad tym, jakie to wszystko jest bezsensowne. Jesteśmy czarodziejami, istnieją potężniejsi od nas, żyli kiedyś najwybitniejsi, którzy odkryli całą magię, a nie potrafimy znaleźć lekarstwa na głupiego wilkołaka. Nie ma nawet niczego, co mogłoby go złagodzić podczas przemiany. Jeśli będę kiedyś pracować i mieć do czynienia z eliksirami, to nie spocznę, dopóki czegoś nie wymyślę dla niego – skończyłam mówić i odwróciłam głowę w jego stronę. Wpatrywał się we mnie dziwnym, nieobecnym wzrokiem, jednocześnie widać było, że słucha uważnie tego, co mówiłam. Machnęłam mu ręką przed oczami. Ocknął się i spojrzał przytomniej.
– Wiesz co Lily? Ja cię naprawdę nie doceniałem. Jesteś wspaniałą dziewczyną.
I tak mijały dni, podczas których czasami rozmawiałam z Jamesem. Przedtem chodziliśmy do jednej klasy, ale nigdy jakoś specjalnie się nie znaliśmy. Nasze stosunki ograniczały się do krótkiego „cześć” lub „co teraz mamy za lekcję?”. Teraz zaczęliśmy częściej rozmawiać na przerwach, podczas posiłków, czasami w Pokoju Wspólnym. Pewnego razu na Historii Magii, która toczyła się swoim zwykłym, nudnym tempem, wszyscy leżeli ociężali na ławce, jedynie Remus zawzięcie pisał notatki. Ja również olewałam ten przedmiot mimo, że byłam jedną z najlepszych uczennic w klasie. Ale profesor Binns tak przynudzał, że nie dało się go słuchać, a wszystko co mówił wiedziałam z książek, które studiowałam podczas siedzenia w domu w wakacje. Nigdy nie wyjeżdżaliśmy z rodziną na wakacje. Czasami mama wysyłała mnie i Petunię do babci na wieś, ale tylko na góra dwa tygodnie. Tak zawsze siedziałam w domu czekając na listy od Kate oraz nasze wspólne zakupy na Pokątnej lub skreślając dni pozostałe do wyjazdu do Hogwartu. Nie miałam żadnych koleżanek i moją jedyną rozrywką było widywanie się z Severusem, który mieszkał niedaleko mnie. Tak więc czytałam książki, uczyłam się i studiowałam różne woluminy, bo nic innego mi nie pozostawało, a była to moja jedna z nielicznych więzi z moim światem. Wracając do lekcji, siedziałam tak i tępo wpatrywałam się w okno, gdy usłyszałam swoje imię.
– ...mówię Ci Syriusz, że Lily jest po prostu aniołem nie dziewczyną! Jest tak wrażliwa na uczucia innych, dba o wszystkich, nie narzeka! Twarda dziewczyna, ma to coś w sobie!
– Jakoś mi się nie wydaje, żeby taka kujonka...
– Ona wcale nie jest kujonką – zaprotestował Potter. – Gdybyś widział, jakich zaklęć używała tej nocy, gdy spaliliśmy wszystkie papiery Filcha. Pierwsze mnie zdziwiła, że w ogóle się pisała na takie coś. Też tak myślałem, więc chciałem ją sprawdzić. A tu się okazuje, że z niej niezłe ziółko jest. A ten kit, który pocisła McGonagall! Chyba w życiu nie widziałem osoby, która z taką łatwością skłamała jej w żywe oczy! I dodajmy do tego, że w mojej obronie mimo, że to ja ją namówiłem na wypad i to była tylko i wyłącznie moja wina. A podczas szlabanów ani słówkiem nie pisnęła, że ją boli, że jej się nie chce, że ma dość. Widziałem, że miała całe ręce pokaleczone, ale nawet nie chciała zrobić sobie przerwy. A jak jej książka na nogę spadła, to tylko skrzywiła się i rozmasowała sobie stopę. Wolumin taki, że ledwo go podniosłem, a ona nie narzekała, tylko robiła dalej, żeby tylko skończyć. Tylko byś słyszał, jak mówiła o Remusie i jego futerkowym problemie. Była taka przejęta! Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jak mówiła, jej oczy błyszczały i mówiła tak szczerze! Tak się przejmowała. A przecież mogła się od niego odwrócić, brzydzić się nim, ale tego nie zrobiła tak, jak my – poczułam, jak oboje wbijają we mnie wzrok.
– W sumie nawet nie jest taka zła z wyglądu – cmoknął Syriusz. – Szczuplutka, zgrabniutka, zadarty nosek, delikatne rysy, nogi też całkiem, całkiem... No James, zaproponuj jej spotkanie.
– Tak właśnie myślałem. I zapomniałeś o oczach. Są cudowne. Mógłbym w nie patrzeć godzinami... – po słowach okularnika Syriusz zaśmiał się i poklepał przyjaciela po ramieniu.
– Oj panie Potter, chyba wpadł pan po uszy.
Pamiętam, jak zszokowała mnie to rozmowa. W życiu nie powiedziałabym, że Potter może zainteresować się mną, jako dziewczyną. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
***
– Cześć Lily! Możemy pogadać? – Potter dogonił mnie następnego dnia.
– Cześć James – odparłam. – Słucham? – skierowałam na niego swój wzrok i nasze spojrzenia skrzyżowały się. Przypomniałam sobie, co mówił „I zapomniałeś o oczach. Są cudowne. Mógłbym w nie patrzeć godzinami...” i odwróciłam wzrok od jego orzechowych tęczówek.
– Jak zapewne już czytałaś, jutro jest wypad do Hogsmeade. Może umówiłabyś się ze mną i poszlibyśmy razem, co? – spytał luźnym tonem. Zrobiło mi się miło, ale stwierdziłam, że trochę się z nim podroczę, zanim dam się umówić z nim i odrzucę propozycję. Niech się chłopak postara.
– Wiesz James, umówiłam się już z moim przyjacielem Severusem, więc nie da rady. Może innym razem – uśmiechnęłam się przepraszająco i odeszłam zostawiając go w osłupieniu. Teraz jedynie gorączkowo myślałam, jakby tu znaleźć Severusa, żeby się z nim umówić i jak na zawołanie, pojawił się na horyzoncie. Podbiegłam do niego.
– Cześć Sev! Pójdziesz ze mną jutro do Hogsmeade? Wiesz, że jesteś moim najlepszym przewodnikiem i pomyślałam, że dawno nie rozmawialiśmy, więc wpadłam na ten pomysł. Jeszcze nigdy tam nie byłam – zbombardowałam go na wstępie. Wiedziałam, że się zgodzi. W końcu już dość długo się przyjaźniliśmy.
– Och, oczywiście! Cieszę się, że się wybierzemy razem – uśmiechnął się.
– To ja lecę, bo mam transmutację! Do jutra! – pomachałam mu i odeszłam. Nie wiedziałam, że całej scenie z dala przygląda się (na szczęście nie przysłuchuje) James Potter, zaciskając pięści.
***
Szłam korytarzami na spotkanie z Severusem, z którym umówiłam się na wspólny spacer po Hogsmeade. W kieszeni dzwoniło mi parę galeonów, które wzięłam z zamiarem wydania ich. Czytałam i słyszałam dużo o tej wiosce i bardzo się cieszyłam, że tam pójdę. Gdy byłam już blisko Sali Wyjściowej, zobaczyłam jakąś grupkę ustawioną w kółko, która raz po raz wybuchała śmiechem. Przepchałam się do przodu i to, co zobaczyłam prawie zwaliło mnie z nóg. W środku kółka były trzy osoby. Dwoje Gryfonów, jeden okularnik, drugi nadzwyczaj przystojny, stało obok czarnowłosego Ślizgona, któremu nogi wierzgały w każdą możliwą stronę, jakby wykonywał iście diabelski taniec.
– CO WY ROBICIE?! – wrzasnęłam, a wszystkie śmiechy ucichły. Zgromadzeni skupili na mnie wzrok, a dwójka Gryfonów wpatrywała się we mnie zdziwionym wzrokiem. Severus nadal był pod działaniem zaklęcia i wierzgał nogami. – ODCZARUJCIE GO!
– Nie. – pierwszy odezwał się Syriusz.
– POWIEDZIAŁAM COŚ!
– Evans nie drzyj się tak, głuchy nie jestem. Co Ci się nie podoba w naszym własnym show pod tytułem „Tańczące Smarki”? – wszyscy wybuchli śmiechem, a ja tylko bardziej się zdenerwowałam. Wyciągnęłam różdżkę i odczarowałam jego nogi. – Evans nie wchodź nam w drogę – dodał ostrzegawczo przyjaciel Jamesa.
– Co on wam zrobił?! – spytałam siląc się na spokój, ale nie wychodziło mi to.
– Hmmm... Pomyślmy... – tym razem wtrącił się Potter. – Ma tłuste włosy, jak go widzę jest mi niedobrze, jest Ślizgonem, no i stanął mi na drodze – wyliczył na palcach.
– Jak to, stanął ci na drodze?! – spytałam pomijając wcześniejsze bezsensowne powody.
– Umówił się z tobą, kiedy ja chciałem – odparł beztrosko. Zmierzyłam go lodowatym spojrzeniem.
– Więc teraz mnie posłuchaj kupo krowiego łajna! – powoli traciłam na sobą panowanie. – To, że jesteś nadętym baranem, który myśli, że jest wielką gwiazdą, nie znaczy, że możesz sobie urządzać na innych głupie, nieśmieszne cyrki...
– Przepraszam bardzo, ale wszyscy tutaj zgromadzeni śmiali się z tego, co robimy – przerwał mi okularnik.
– Zamknij się jak ja mówię, Potter! To ty masz tłusty mózg i za każdym razem, gdy cię widzę, chce mi się zwymiotować! Jeszcze raz zobaczę, że go zaczepiacie, to gorzko tego pożałujecie! I NIGDY SIĘ Z TOBĄ NIE UMÓWIĘ IDIOTO! PO MOIM TRUPIE! – podeszłam do Severusa i pomogłam mu się pozbierać. Wzięłam jego różdżkę leżącą na ziemi i odeszłam szybkim krokiem ciągnąc go za rękę.
– Jeszcze inaczej będziesz śpiewać, Evans! – wrzasnął za mną, a ja nie odwracając się, pokazałam mu środkowy palec...
***
Powróciłam do rzeczywistości. Myślami z powrotem byłam na korytarzach Hogwartu i spacerowałam sama podczas świątecznego dnia, po wyjściu ze śniadania. Tak to wszystko się zaczęło z Potterem. Całą trzecią i czwartą klasę nie zamieniliśmy od tamtego wydarzenia żadnego normalnego zdania. Dopiero w piątej klasie coś między nami (a raczej we mnie) pękło. Może to dlatego, że coraz rzadziej znęcają się nad Severusem, albo dlatego, że oddalamy się od siebie ze Ślizgonem. Z takimi myślami weszłam do wieży. Nawet nie wiem kiedy tam się znalazłam. Usiadłam w fotelu najbliżej kominka i pozwoliłam odpłynąć wszystkim myślom. Na dzisiaj dość rozważań. Są święta, nie mogę się zadręczać żadnymi głębokimi refleksjami, bo nim się obrócę, znów wpadnę w wir prac i zadań domowych. Westchnęłam głęboko. Jakim cudem ja cię jeszcze nie zabiłam przez ten czas, od kiedy się za mną uganiasz, Potter? Jakim cudem?
To było coś w stylu "Kiedy James zakochał się w Lily"? : DD Dochodzę do wniosku, że zazdrość to naprawdę okropna rzecz. Może gdyby wtedy Potter nie podsłuchał tej rozmowy, nie zacząłby pastwić się nad Severusem, i co za tym idzie, Lily przekonałaby się do niego szybciej? A mogło być tak pięknie :( Do następnego rozdziału :*
OdpowiedzUsuńLily ostra dziewczyna. ;) Ale to dobrze, osobiście lubię ludzi potrafiących pokazać pazurek. A trajkoczący i rozpływający się nad oczami Lily James ma w sobie coś uroczego. ;) U mnie również nowy rozdział: hogwarts-friendship.blog.onet.pl Zapraszam!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisałaś rozmowę James'a i Lily. Wszystko to jest takie naturalne.Zresztą, śmiałam się czytając o tym, co robili w nocy. nie sądziłam, że Lily też może być niegrzeczna;-) i lubić robić kawały. Nie no, zaskoczyłaś mnie tą wersją Lily, ale oczywiście pozytywnie. Szkoda, że James zepsuł ich porozumienie. Ale on chyba nie umiał inaczej... W każdym razie bardzo podobają mi się opisy uczuć w Twoim opowiadaniu.Pozdrawiam.[zycie-lily-evans][brzydula-w-hogwarcie]
OdpowiedzUsuńŚwietniew to wymyśliłaś z tymi wspomnieniami... To było mocne, jak spalili Filchowi kartotekę ;p A Lilka zachowała się naprawdę fajnie kryjąc James'a. Jak prawdziwa przyjaciółka. ;]I nieźle trafiłaś z tym baranem - w końcu to znak zodiaku James'a (mój też, tak przy okazji ;p) ;DCałe szczęście, że przez te wszystkie lata ruda go nie zabiła... ;p;**Ginny C.
OdpowiedzUsuńFajnie że opisałaś ja to się zaczęło ;Psweetaśna notka ;*
OdpowiedzUsuńAaa świetne te wspomnienia Lily. Podobało mi się to, co Lily powiedziała o futerkowym problemie Remusa i w ogóle. Świetnie, jak zwykle! ;*Nie wiem, kiedy pojawi sie nowa notka, glownie to chodzi o szkole, mam zaleglosci i problemy z matma i fizyka i musze sie troche podciagnac. :< Buziaki i dziekuje za opinie na temat szablonu! :*
OdpowiedzUsuńTępmy Filcha! xD Haha, nawet Lily - zwykle taka grzeczna - postanowiła mu dopiec ;] No, a Potter jak zwykle spartolił swoją szansę :| Gdyby nie to, że w "Potterze" tak pisało, nie mieściłoby mi sie w głowie, że może być takim idiotą i tyle lać obrywać po pysku xD
OdpowiedzUsuńNo dobra ... oficjalnie... No właśnie OFICJALNIE!Ekhem Ekkhem. Panie i Panowie, mam zaszczyt poinformować wam, ze trafiliście na bloga jakże niezwykłej i utalentowanej Leksi! Jestem oczarowana jej opowiadaniem! Ponad to pragnę jej przekazac, ze jest geniuszem w każdym calu! Dziękujemy za uwagę ; )Nie, no a teraz tak poważnie. Zauważytłam parę literówek, ale kogo one obchodzą? Każdemu może się zdarzyć szczególnie jeśli ktos tak jak ty pisze notki na żywca. Wogóle to jestem w szoku, ze w tak szybki tęmpie piszesz notki. I to nie byle jakie notki, ale cuuudowne notki!Móiwłam Ci już, ze bardzo podoba mi się to, ze Jamesowi Lily podoba się dopiero od 3 klasy, a nie tak jak jest wszędzie indziej od pierwszej, ale przedstawienie w jaki sposób doszło do tego zauroczenia mnie powaliło. Nie dosc, ze cholernie oryginalne to napisane tak lekko i naturalnie ; ). I wyjaśnienie czemu Syriusz z Jamesem czepiaja sie Smarka? Po prostu bajka! Nie wiem skąd wzioł Ci się ten pomysł ale jestem pod wielkim wrażeniem! Cala ta notka jest bardzo fajna bo wszytko wyjaśnia. I dlaczego tak bardzo się wszyscy nawzajem tak nie lubią i to dlaczego Lily jednak zmieniła zdanie (ewidentnie widac tu, że chciała się zgodzić na to spotkanie bo James jej sie podobał!)Zaczarowałaś mnie tą notką!Powiedz mi tylko, o co chodzi z Lily i Syriuszem? Oni są sobie obojętni czy się nie lubia? Teraz to pewnie Lilka ma niecheć do Łapy za to co zrobił Kate, ale ona mu przeciez wybaczyła. Wybacz bede nudna, ale po raz kolejny powiem, że nie mogę się doczekac jak bedziesz naprawiała ich relacjie ; )Dobra kończe bo znowu ni ebędą chcieli komentarza dodac ; )Werak ;)PS. Komentarz do poprzedniej notki wysłałam Ci na pocztę :)
OdpowiedzUsuńSuper nocia. Naprawdę mi się podobała, a najbardziej to jak Lily mówiła o Remusie i to jak podsłuchała rozmowę Jamesa i Syriusza. Naprawdę masz talent do pisania. Ja niestety nie mam czasu nic napisać, ale jak coś dodam u siebie to dam ci znać. :*
OdpowiedzUsuńJednak udało mi się jeszcze dziś opublikować notkę. www.hogwart-dawno-temu.blog.onet.pl:*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za te słowa krytyki i w następnej notce postaram się poprawić. :*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam zaległe notki xDD Rozwaliły mnie "Tańczące Smarki"... Aha, czyli to się zaczęło, odkąd Lily wywinęła taki numer! A właśnie, ta notka z powrotem do przeszłości była cudna! Lubię takie ^^ No Lilka, umów się z nim wreszcie! Albo zróbcie jeszcze jakąś akcję... Aa, z tej "Cichej nocy: się polałam xDDBuziaki kochana!!! ;****
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że podoba Ci się opowiadanie, ale szafa się sama nie sprzątnie. ;) Poza tym bardzo miło mi słyszeć, że moja Jennifer zyskuje zwolenników, trochę bałam się reakcji czytelników na nią. Naprawdę spora ulga, że udało jej się zaskarbić sympatię. :) Ja również z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńa zaczęło się tak niewinnie. wspólny kawał, początki przyjaźni i klops. głupia zazdrość która potrafi wszystko zniszczyć. po tej jednej notce spodobał mi się twój styl pisania, taki prosty, a jednocześnie obrazowy.prosiłabym o powiadamianie o nowych notkach.ja dopiero niedawno zaczęłam pisać. inaczej wróciłam do pisania po 2 letniej przerwie z niezmierzonymi pokładami weny, energii i ambicji. to już moje chyba 3 podejście z cyklu Evans, myślę, że tym razem pociągnę opowiadanie do końca. najbardziej zależy mi na podszlifowaniu stylu. w tym celu prosiłabym cię o szczerą opinię na temat pierwszego rozdziału, który umieściłam.serdecznie pozdrawiam.[niezdrowe-uczucia.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńU mnie news :) Zapraszam, http://lily-w-krainie-czarow.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń,,-Jeszcze inaczej będziesz śpiewać Evans! – wrzasnął za mną, a ja nie odwracając się,pokazałam mu środkowy palec…" Z tego co wiem to rodzice Harry'ego żyli w 1980 czy coś, więc wątpię, żeby w tych czasach istniał ,,środkowy palec" jako obrażający gest.
OdpowiedzUsuńSuper notka!💖
OdpowiedzUsuń