Przejdź do głównej zawartości

15. Severus, charłaki i Potter. II

 – Lily poczekaj! – odwróciłam się do niego. – Chciałem cię przeprosić za tamto. I dać prezent pod choinkę – westchnęłam ciężko.

 – Wiesz co Sev? Jesteś ze mną nie do końca szczery – popatrzał na mnie lekko zdziwiony. – Zawsze mi mówiłeś wszystko, a teraz masz jakieś tajne sprawy w wiosce i nie chcesz być w Hogwarcie. Wyżywasz się na mnie za to, że staję twojej obronie, zadajesz się z uczniami, którzy popierają Voldemorta – dojrzałam lekkie oburzenie w jego oczach, jakby mu przeszkadzało, że wymawiam imię tego osobnika. Zanotowałam to jako niepokojącą rzecz, bo jego koledzy, gdy mnie zaczepili, również się oburzyli, że używam słowa Voldemort. – Poza tym szlajasz się z nimi nocą po Zakazanym Lesie, wracasz nad ranem, a potem okazuje się, że Śmierciożercy są w wiosce. Już sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć – mówiąc to, czułam jak mnie wszystko pali w środku. – Powiedz mi, że byłeś nazbierać składników na eliksir z nimi, zadajesz się z nimi, bo nie masz z kim innym, nie masz nic wspólnego z tymi Śmierciożercami w Hogsmeade i że nie jesteś poplecznikiem czynów Voldemorta – powiedziałam błagalnym tonem. Severus spuścił głowę.

 – Ja... Lily... To nie tak, jak myślisz. Ja...

 – Nie mów nic – powiedziałam. – Po prostu nic nie mów i idź już sobie. Dzięki za prezent. Cześć – odeszłam szybkim krokiem.

 – Lily! Poczekaj! – podbiegł do mnie. – Nie mam nic wspólnego z wydarzeniami w wiosce, w Zakazanym Lesie byłem, bo się założyliśmy z innymi Ślizgonami, moje zadanie to uciekanie przed rzeczywistością w domu, nie chcę być w szkole, bo obecnie, oprócz ciebie, nie ma tam nikogo przychylnego dla mnie, jeszcze raz przepraszam za wczorajszą poranną sytuację – wiedziałam, że kłamał, bo nie potrafił mi kłamać w żywe oczy, ale wmówiłam sobie, że to prawda, bo nie chciałam wierzyć w to, że mój przyjaciel staje się kimś złym.

 – Ulżyło mi, jak to powiedziałeś – powiedziałam trochę sztywno. – Ale teraz muszę już iść, bo późno się robi i nie chcę mieć szlabanu na święta.

 – Myślałem, że pogadamy...

 – Zostaw ją w spokoju Smarkerusie! – nagle znikąd pojawił się Potter celując różdżką w Snape’a. Ten wyciągnął szybko różdżkę, ale Potter jednym ruchem ręki, sprawił, że była w jego drugiej dłoni.

 – Potter co ty tu do cholery robisz? – spytałam czując, że za chwilę rozpęta się istne piekło.

 – Kapnęliśmy się dopiero pod obrazem, że nie idziesz z nami, więc zobaczyłem gdzie jesteś i przyszedłem tutaj, wiedząc, że jesteś z NIM – rzucił pogardliwe spojrzenie na Severusa, który klnął na niego. – Wyczyść sobie usta, bo ci w nie smarki weszły. Chłoszczyć! – z ust Severusa poleciała piana, a on zaczął się dusić.

 – Potter! – krzyknęłam przerażona. – Odwołaj to! – ale on nie miał zamiaru, więc wyciągnęłam różdżkę i sama to zrobiłam. – Daj spokój! On ci nic nie zrobił!

 – Słyszałem wszystko – powiedział spokojnie okularnik. – Chyba nie wierzysz w to, co on opowiada. A w ogóle czemu go nie ma w zamku?

 – Potter na litość Boską! Przestań! – krzyknęłam. – Tak, wierzę mu i daj święty spokój. On sobie pójdzie,  a my wrócimy do dormitorium. Proszę – tym ostatnim słowem otrzymałam to, co chciałam. Potter odpuścił, oddał różdżkę Severusowi i poczekał, aż ten zniknie nam z widoku. Potem skierowaliśmy się do zamku. Niosłam w ręku owiniętą paczkę od Seva.

 – Co to jest? – spytał z pogardą patrząc na prezent.

 – Prezent od Severusa.

 – Lepiej mi to daj. Sprawdzę, czy to czasami nie jest coś podejrzanego.

 – Przestań się wydurniać. Ufam mu bezgranicznie.

 – A ja nie – mruknął Potter. – Nie widzisz z jakimi ludźmi on się zadaje i jaki jest?

 – Nie znasz go, więc się nie odzywaj – warknęłam. – A tak poza tym, to dzięki, że odpuściłeś. Nie chcę się przez święta z tobą użerać.

 – Nie było Łapy, więc samemu mi się nie chciało – powiedział szczerze.

 – Przynajmniej jesteś szczery – mruknęłam. Nie odzywaliśmy się całą drogę. W Pokoju Wspólnym poszłam na swoje schody, rzucając krótkie „cześć” i nie zaszczycając go wzrokiem.

 – Lily, poczekaj – chwycił mnie za rękę i odwrócił delikatnie w swoją stronę. Mimowolnie spojrzałam mu prosto w oczy. Staliśmy tak chwilę.

 – Co chcesz? – odezwałam się zniecierpliwiona.

 – Są święta, masz dobry humor, nie pokłóciliśmy się ani razu, darowałem Smarkowi, nie popisywałem się zniczem, nie wkurzyłaś się na mnie, jestem grzeczny, nie napastowywałem cię, więc może umówimy się na randkę? – spytał spokojnym głosem, oddychając miarowo. Zmierzyłam go badawczym wzrokiem. Wpatrywał się we mnie tymi orzechowymi oczami i miał oczekujący wyraz twarzy. Lekko przygryzł wargi, a na policzkach widoczne były rumieńce przejęcia.

 – Jasne – powiedziałam po chwili zastanowienia mimo, że wiedziałam, jaka będzie odpowiedź. Jego oczy nabrały wesołych iskierek i cały się rozpromienił.

 – To wspaniale! – pocałował mnie w policzek i prawie skakał z radości.

 – Ale jak sobie to namalujesz i pokolorujesz, a do tego wytniesz – dodałam i wspięłam się po schodach zostawiając go samego w niemałym szoku i irytacji. Poczułam wstręt do samej siebie. Ale trudno. Nie chcę się z nim umówić i koniec kropka. Nie będę się do niczego zmuszać. Wiem na pewno, że nic do niego nie czuję. Weszłam do dormitorium, w którym światło było zgaszone, a dziewczyny spały. Przebrałam się w pidżamę i położyłam do łóżka. Mimowolnie przyłożyłam rękę do policzka, w który mnie pocałował chłopak. Przykro mi Potter.


***


Rano obudził mnie pisk dziewczyn, które zabrały się za odpakowywanie stosu prezentów leżących pod ich łóżkami. Szybko wstałam i również zabrałam się za swoje.

 – Wesołych świąt dziewczyny! – powiedziałam z szerokim uśmiechem, a one odwzajemniły życzenia. Odpakowałam kolejno prezenty. Od rodziców dostałam list, trochę pieniędzy oraz nowy, gustowny portfel. Od Remusa książkę z różnorodnymi przydatnymi zaklęciami, od Kate magiczny zestaw do pielęgnacji ciała, w którym było milion najróżniejszych olejków i takich pierdół, Angelina podarowała mi album ze zdęciami mojej ulubionej drużyny Quidditcha (Złote Hipogryfy z Liverpool), od Petunii obrożę do psa (cokolwiek to miało znaczyć), od Severusa fiolkę z Felix Felicis. Od Hagrida album ze zdęciami nas wszystkich w różnych klasach, sytuacjach i z różnymi osobami. Na samym końcu została mała paczuszka. Od razu wiedziałam od kogo ona jest. Otworzyłam ją i na ziemię wypadło małe pudełeczko. W środku znajdował się łańcuszek z wisiorkiem, który był malutkim, przezroczystym kryształem. Przyjrzałam mu się z bliska. Był wielkości połowy małego palca u ręki. Założyłam go i gdy chciałam przejrzeć się w lustrze, zauważyłam, że zniknął, jakby wtapiając się w skórę. Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. Pomacałam szyję w poszukiwaniu tego łańcuszka i rozejrzałam się wokół. Nigdzie go nie było, a w miejscu, gdzie powinien być moja skóra była trochę bledsza niż reszta. Jeśli to kolejny kawał i po tym będę mu wyznawać miłość, to go ukatrupię! Po cholerę to wkładałam! Wyszłam z łazienki wyraźnie zirytowana.

 – Co się stało? – spytała Kate widząc, że coś jest nie tak. Powiedziałam im o dziwnym łańcuszku. One były tak samo zdziwione, jak ja.

 – Nigdy w życiu nie słyszałam o takim czymś – mruknęłam drapiąc się w głowę.

 – Proste, będziesz musiała się go spytać co to jest – odpowiedziała Angelina.

 – On chyba nie będzie chciał ze mną rozmawiać – mruknęłam.

 – Czemu? – na pytanie Angeliny lekko zarumieniłam się i opowiedziałam wczorajszą sytuację. Dziewczyny pokręciły głową z niezadowoleniem. – Oj Lily. Nie mogłaś tego zrobić delikatniej?

 – Nie – odpowiedziałam. – Może w końcu się odczepi ode mnie – wzruszyłam ramionami.


***


 – Cześć chłopaki, wesołych świąt! – powiedziała Kate z uśmiechem do siedzących w Pokoju Wspólnym Huncwotów.

 – Wesołych, jak się prezent podobał ślicznotko? – Black oplótł Kate w talii i chciał złożyć pocałunek na jej ustach, ale ona zręcznie wykręciła się z uścisku.

 – Był całkiem ładny – powiedziała wyniośle i pokazała diamentowe kolczyki w kształcie łezki, które miała założone na uszach.

 – Ale założyłaś – uśmiechnął się radośnie.

 – Tak co do prezentów, to mogę z tobą porozmawiać Po... James? – spytałam i spojrzałam w jego stronę. On uśmiechnął się lekko.

 – Słucham – odparł i nie ruszał się z fotela.

 – A nie moglibyśmy na osobności? – spytałam zaciskając lekko zęby.

 – Oni wiedzą co dostałaś, dziewczyny pewnie też. Tak samo jak i oni dowiedzą się, o czym rozmawialiśmy, a dziewczyny również, więc po co stwarzać pozory, że chcesz na osobności? – spytał wesoło. Westchnęłam i sięgnęłam po najniższą z broni. Podeszłam do niego i zbliżyłam twarz do jego ucha.

 – Bo bardzo chciałabym zostać z tobą sam na sam. TYLKO z tobą – szepnęłam przyjemnym i lekko flirtującym tonem, co oczywiście natychmiast podziałało.

 – To my już idziemy na śniadanie, a wy sobie tutaj trochę posiedźcie. – powiedział do reszty i pociągnął mnie za rękę, prawie biegnąc. Stanął dopiero za portretem.

 – Tak Evans, zgadzam się i wybaczam – powiedział pewnym siebie tonem ze szczerym uśmiechem. Zmierzyłam go zdziwionym wzrokiem. – No przyszłaś mnie przeprosić za wczoraj i poprosić, żebyśmy się jednak spotkali, więc odpowiadam od razu.

 – Potter przestań się wydurniać – powiedziałam chłodnym tonem, sprowadzając go na ziemię.

 – Wolałem jak mówisz na mnie James – odparł hardo.

 – A ja wolę Potter – mruknęłam.

 – Po nazwisku, to po pysku, Evans – wyszczerzył zęby, ale jego uśmiech natychmiast zniknął, gdy dostał plaskacza. – Za co to?! – oburzył się.

 – Po nazwisku, to po pysku – przedrzeźniłam go.

 – Dobra, niech ci będzie. A więc o czym chciałaś pogadać ze mną sam na sam? – oparł się o ścianę, ale ja zaczęłam iść i pociągnęłam go za sobą.

– O prezencie, który dostałam od ciebie – dotknęłam się w miejscu, gdzie powinien wisieć łańcuszek. – Co to był za wisiorek i czemu zniknął?

 – Niestety, ale nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie – uśmiechnął się tajemniczo. – Może kiedyś. Może już za niedługo.

 – Ale... – zaczęłam.

 – Nie pytaj, bo i tak ci nie powiem. Ale nic niebezpiecznego – zapewnił mnie.

 – Niestety dla nas „niebezpieczne” jest pojęciem jak najbardziej względnym – mruknęłam.

 – Zapewniam cię, że nic ci się nie stanie. Możesz mi zaufać – mówiąc to popatrzał mi w oczy. Przez chwilę miałam ochotę go pocałować, ale tylko przez chwilę. W tym samym momencie, poczułam ciepło pod skórą w miejscu, gdzie powinien być naszyjnik. Z chwilą, kiedy ochota minęła, ciepło znów przeszło. Zastanawiające.

 – Tobie? Zaufać? – odezwałam się po chwili. – Zabawny czasami jesteś, naprawdę. Chodźmy na to śniadanie, bo już głodna jestem – poszliśmy w stronę Wielkiej Sali, co jakiś czas wymieniając się uwagami. Przeszliśmy obok zbroi, która śpiewała (a raczej zgrzytała) „Cichą Noc”. Minęłam ją bez słowa, ale Potter zatrzymał się przy niej, kombinując coś różdżką. – Potter! – warknęłam i podeszłam do niego. – Co ty do cholery robisz? – on w odpowiedzi uśmiechnął się, jak prawdziwy Huncwot i nadal coś szeptał. Po chwili, cofnął się i popatrzył na zbroję, która zaskrzeczała:

Cicha noc, święta noc,

a Filch ma dziurawy koc,

śpi wraz z kotką jak z kochanką,

jest jego przytulanką,

„Norris, kocham Cięęę,

I wiem, że Ty też mnie!”



Cicha noc, święta noc,

Charłakowa, wielka niemoc,

Czuwa Filch nad uczniami,

Grożąc im szlabanami,

Filch zlewamy Cięęę!

Więc nie trudź się!



Cicha noc, święta noc,

Goni nas całą noc

Lecz, że charłak urodzony,

Biega tylko jak szalony,

Nic nam niee zrobiii,

Sobie tylkoo szkodzi!



 – Potter ty nigdy nie wydoroślejesz – mruknęłam, ale nie powstrzymałam się od wyszczerzenia zębów.

 – Wiesz jak się wkurzy? – spytał z łobuzerskim uśmiechem. – On nienawidzi, jak się mówi o tym, że jest charłakiem. Zawsze z Syriuszem wdajemy się w dyskusje na ten temat przy nim.

 – A to jest bardzo śmieszne, że on jest charłakiem – oburzyłam się.

 – Hej, Evans, o co ci chodzi? – spytał dziwiąc się. – To jest Filch.

 – No tak, ale charłak to coś na wzór szlamy, tylko w drugą stronę. Równie dobrze moglibyście się ze mnie wyśmiewać – powiedziałam ze złością.

 – Nie odwracaj kota ogonem, dobrze? – powiedział również trochę zezłoszczony. – Przecież dobrze wiesz, że nigdy w życiu nie użyłem, ani nie użyję tego słowa wobec ciebie, ani żadnego innego czarodzieja, który pochodzi z rodziny mugoli!

 – Ale z Filcha jest ci się łatwiej śmiać, co? Charłak. Ha ha ha. Bardzo śmieszne – przyspieszyłam kroku. On mnie dogonił.

 – Tak, jest to śmieszne, ale tylko w przypadku Filcha, bo on nas nienawidzi, więc mu się odwdzięczamy.

 – Śmiejąc się z tego, że jest charłakiem – dodałam ironicznie.

 – Lily daj spokój. Pokłócisz się ze mną o to, że śmieję się z woźnego?

 – Żebyś wiedział. Nie lubię, kiedy ktoś śmieje się z czegoś, na co się nie ma wpływu. Pomyśl sobie, że ktoś, kto nie lubi Remusa, śmieje się z niego, że jest w... – Potter szybko zatkał mi usta.

 – Głośniej może? – warknął puszczając mnie.

 – Sory, nie chciałam – mruknęłam. – W każdym razie wyobraź sobie taką sytuację.

 – Ale Evans! Lunio nie robi nikomu nic złego! Nikomu nie ubliża, z nikim się nie kłóci, jest porządny, pomocny i tak dalej mógłbym wymieniać. A Filch jest wrednym człowiekiem i tylko czyha, żeby komuś wlepić szlaban, bo nienawidzi uczniów za to, że są czarodziejami. Nie jest tak?

 – Ale to nie znaczy, że musisz się śmiać z tego, że jest charłakiem. Możesz się pośmiać, że nie potrafi dobrze skleić zdania, albo że wprost kocha Panią Norris – powiedziałam dobitnie.

 – Z tobą się nie da rozmawiać – mruknął.

– To nie rozmawiaj ze mną. Wcale mi to nie będzie przeszkadzało – warknęłam i przyspieszyłam kroku.

 – Przecież dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło! – zawołał za mną. – Kobiety... – mruknął, co jeszcze zdążyłam usłyszeć. W końcu weszłam do Wielkiej Sali i zajęłam miejsce przy stole Gryfonów. Nałożyłam sobie naleśnika na talerz i zaczęłam go ze złością siekać na kawałki. Chwilę później koło mnie usiadł Potter.

 – Po cholerę koło mnie siedzisz, skoro ze mną się nie da rozmawiać – warknęłam nie patrząc się na niego. Rogacz roześmiał się.

 – Oj Evans, Evans. Czemu ty taka jesteś, co?

 – Nie rozmawiaj do mnie.

 – Przecież wiesz, że nie chodziło mi o to – zlekceważyłam to. – No Evans! Mieliśmy się przez święta nie kłócić.

 – Nie moja wina, że jesteś kretynem, który nie liczy się z uczuciami innych, a do tego sam powiedziałeś, że ze mną się nie da rozmawiać. A jeśli ci nie odpowiada to jaka jestem, to daj mi wreszcie święty spokój.

 – I tak wiem, że mnie lubisz – powiedział z uśmiechem.

 – Nie lubię cię. Wręcz nienawidzę – powiedziałam spokojnie.

 – Sama mówiłaś. Tyle mnie lubisz – pokazał palcami odległość 2 cali. – Pamiętasz?

 – Nie pamiętam.

 – Jak nie, jak tak? – Potter wyraźnie się ze mną droczył i miał z tego wielką radochę.

 – Byłam pod wpływem płynów ograniczających ruchy, mowę i umysł – skwitowałam.

 – A jednak pamiętasz! – wyszczerzył zęby.

 – Jak mogłabym zapomnieć tak wstrząsającego widoku, jakim jest twoja twarz, Potter?

 – Jak ja kocham z jaką otwartością mówisz o twoich uczuciach do mnie – westchnął.

 – Jesteś takim idiotą, czy tylko tak się zachowujesz? – spytałam ironicznie.

 – Tylko tak Ci się wydaje, kotku – powiedział przymilnie, a ja przewróciłam oczami.

 – Cześć wam, gołąbeczki – powiedział melodyjnie Syriusz siadając obok Pottera. Za nim przyszła reszta hołoty.

 – Cześć głąbeczku – odpowiedziałam.

 – Słyszałem, że zbroja na drugim piętrze nauczyła się nowych zwrotek „Cichej nocy”. Czyżbyś Rogaś wiedział coś o tym? – Black zignorował mnie i pokazał rząd równych, białych zębów.

 – Nie, no coś Ty! Ja? – James udawał zdziwienie, a ja prychnęłam z pogardą.

 – Mówiłaś coś Evans? Bo nie dosłyszałem – Black uśmiechnął się słodko.

 – Skończyłam. Idę do góry, bo czuję, że zaraz zwrócę śniadanie – wstałam od stołu i wyszłam z Wielkiej Sali. Zdenerwował mnie Potter tym charłakiem. Wiedziałam, że Filch nim jest, ale wiedziałam też jak się czuje, jak na niego tak mówią. Owszem, nie lubię go, tak jak i cała szkoła, ale nie podoba mi się to, że się z niego śmieją. Tak jak mówiłam, ze mnie również mogliby się śmiać, bo jestem w podobnej sytuacji. Ale co tu będę dużo gadała. Po prostu jest mi go żal, bo to wcale nie jest miłe, gdy ktoś się śmieje z czegoś na co nie masz wpływu. Sama doświadczyłam od Ślizgonów podobnych sytuacji i pamiętam, że za pierwszym razem popłakałam się gdzieś w schowku na miotły. To było w pierwszej klasie, gdy Lenstrange się dowiedział, że jestem mugolakiem. Potem już nie płakałam, ale zawsze mi było smutno, jak ktoś tak na mnie mówił. Teraz zlewam to kompletnie, bo to są Ślizgoni. Wiadomo – czysta krew. Usłyszałam w oddali śpiew zbroi. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Niewarto psuć sobie świąt kłótnią o Filcha. Zawsze w czasie ferii bożonarodzeniowych miałam wyśmienity humor. Tak działała na mnie atmosfera świąt i w tym czasie byłam w stanie nawet żyć w zgodzie z Potterem. Wiedziałam dobrze, że miną święta, przyjedzie reszta szkoły, Potter zacznie swoje ceregiele i wszystko wróci do normy. Będę się na niego darła codziennie o wszystko, on będzie się znęcał nad słabszymi, popisywał, że potrafi złapać znicza, robić głupie kawały z Huncwotami i denerwować mnie na każdym kroku. Jak na razie nie miałam zamiaru się tym przejmować, bo ważne jest to, co się dzieje teraz. A w ogóle w tym roku Potter działa mi jakoś mniej na nerwy. Owszem, nadal mnie wkurza, ale jeszcze w zeszłym roku szkolnym nie pomyślałabym, że poprowadzimy jakąkolwiek normalną rozmowę. W sumie Potter mógłby zostać moim kolegą. Jako kumpel nie jest taki zły. Pewnie kłócilibyśmy się czasem, ale jako tako normalnie byśmy rozmawiali. Może gdyby nie znęcał się nad Severusem (tych pierwszaków jakoś bym zniosła) i nie krzyczał swojego wiecznego „Evans umówisz się ze mną?” byłoby o wiele lepiej między nami. Co prawda w tym roku całowałam się z nim parę razy, ale nie wiem, co się ze mną działo (oczywiście podczas imprez sprawką był alkohol). No i w tym roku zauważyłam, że on jest naprawdę przystojny. Może nie należał do najpiękniejszych, ale na pewno był w moim typie (WYGLĄD nie charakter, podkreślam!). Najbardziej lubiłam te jego orzechowe oczy. To w sumie przez nie dawałam mu się pocałować. Miał naprawdę piękne oczy. Zawsze dostrzegałam wesołe iskierki w nich, a zarazem, gdy na mnie patrzył, ujmujące ciepło. Czasem, gdy mnie dotknął, czułam, jak przez moje ciało przechodzi fala gorąca. Nie wiem, dlaczego tak było. Może dlatego, że tak mi się podobał. A może dlatego, że jeśli wiesz, że dana osoba darzy cię czymś więcej niż zwykłą sympatią, to nie możesz być obojętnym na tą osobę? Zawsze jakaś cząstka ciebie będzie czuła do niej pociąg, bo wiesz, że ty się temu komuś podobasz. W tym roku ta mała cząstka mnie wyszła na zewnątrz. Nie chciałam się do tego przyznać, ale teraz spokojnie mogę, bo wiem, że to tylko cząstka. Takie coś nie pochłania mnie całej, to tylko cząstka, mały element. A może dlatego, że nigdy nie miałam chłopaka, a Kate zawsze kogoś miała? Sama nie wiedziałam. Wiem tylko tyle, że odkąd Potter wkręcił mnie, że się z nim przespałam, ta część schowała się z powrotem. Czasami tylko wychodzi na zewnątrz, ale bardzo rzadko. Na przykład dzisiaj, gdy mnie dotknął jak rozmawialiśmy o prezencie. Westchnęłam głośno. Dziwię się Potterowi, że nie dał sobie spokoju ze mną. Co on we mnie takiego widzi? Ja nie widzę w sobie nic, co mogłoby sprawić, że latałabym za sobą (na jego miejscu) już trzeci rok. Bo to wszystko się zaczęło w trzeciej klasie we wrześniu...

***



Przypominam o numerach gadu! :)

Komentarze

  1. Hm, podejrzana sprawa z tym Severusem. Dobrze, że Lily, w głębi duszy, nie uwierzyła w jego słowa. Bardzo lubię święta w Hogwarcie. Od razu czuć tą wszechobecną magię :) Słowne potyczki z Jamesem były wspaniałe. To cudownie, że Lily powoli zaczyna się do niego przekonywać. A Rogacz z czasem stanie się o wiele bardziej dojrzały, to tylko kwestia czasu :)Mój numer GG chyba masz, ale ostrzegam, że wchodzę na nie bardzo rzadko. Co do mojego bloga, nowa notka miała ukazać się w weekend, ale mam dość spore problemy z komputerem, na którym zwykle piszę. Dlatego proszę o cierpliwość, mam nadzieję, że niedługo uda mi się coś wykombinować.Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej nie spodziewałam się dostac odpowiedzi, i to jeszcze w tak szybki tempie ; o. Bardzo dziekuje za twój komentarz i szybko, za nim przejde do twojej notki, postaram się wyjaśnić. Koniec części pierwszej?

    OdpowiedzUsuń
  3. Boze naprawdę nie iwem co się dzieje, ale nie mogę go nawet dodac w częsciach ; o. spróbóje jescze wieczorem bo to jest kosmos. Nigdy mi sie jesczez coś takiego nie zdażyło !Przepraszam ; (

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Lilyanne15Evans1522 marca 2010 15:31

    Mmm... ;p jakie przemyślenia Lily ;D CuDoWnIe! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastycznie! Najlepszy był koniec, jak Lily się zastanawiała nad Jamesem. Naprawdę niezłe. Poza tym święta w Hogwarcie zawsze dobrze mi się kojarzą, więc automatycznie ten rozdział na tym zyskuje ;] Sama wymyślałąś tę piosenkę?;pŻe też chce Ci się takie długie rozdziały pisać...ale dzieki.;**

    OdpowiedzUsuń
  6. ~SłoOodka Trzynastka :D22 marca 2010 16:31

    Super notki :) A z tym łańcuszkiem bardzo mi się podobało. Niestety nie mogę podać ci numeru GG, ponieważ go nie posiadam. Mój komputer to stary rzęch i jak bym coś zainstalowała to by się zaciął. Mam nadzieję, że dalej będziesz mnie informowała o notkach u mnie na blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Black Butterfly22 marca 2010 17:23

    Widzę, ze Ciebie Onet tez nie kocha. ;D Ahh.. piszesz niesamowicie! Ryczałam ze smiechu jak czytałam ''Cicha noc'' i jak sledziłam słowne potyczki Lily z Jamesem. Świetnie. <3 kochaj-lub-nienawidz

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham twojego bloga.. Co prawda na początku mnie trochę nudził, bo to w końcu Hogwart, szkoła magii i czarodziejstwa, ale teraz jest świetny. A jak była ta notka, kiedy grali w butelkę to tak się uśmiałam.. Dziękuję Ci za tego bloga. ;-**Najlepszy jaki czytałam. ; )Dobraa, lecę czytać dalsze notki. ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. błagam większe litery... prosze moje oczy ale blog najlepszy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)