Przejdź do głównej zawartości

8. Skutki zimy.

Tak, jak się spodziewałam, łazienka była teraz wiecznie osaczona przez Kate, która siedziała tam całymi dniami i szlochała. Nie wiem, co jej się stało. Naprawdę. A o co płacze? O to, że Black ma kolejną laskę, o to, że Aaron się do niej nie odzywa, o to, że Black się do niej nie odzywa, o to, że Angelina się do niej nie odzywa, o to, że przez to wszystko ma straszne zaległości w nauce, o to, że wygląda okropnie, o to, że... Już sama nie wiem o co. Na początku nie chciała w ogóle wychodzić z łazienki, ale jakoś mi się udało wytłumaczyć jej, że my też potrzebujemy toalety. Następną fazą było nie wychodzenie z łóżka. Kolejnym etapem było zamknięcie się w pokoju. A gdy już, jakimś cudem, udało mi się ją zaciągnąć na lekcje (trwało to tydzień!), i tak każdą przerwę spędzała w damskich łazienkach, czasami sama, ale większość ze mną. Siadała wtedy pod ścianą, z podkulonymi nogami i głową schowaną między kolana. Ja albo siedziałam koło niej wpatrując się bezmyślnie w sufit, albo próbowałam jej przemówić do rozsądku. Już wolałam tamtą Kate, która bawiła się chłopakami i wiecznie się śmiała. Miałam dość tego jej melancholijnego i dramatycznego stanu, więc poszłam do Blacka, bo do Aarona nie miałam serca. Ostatnio zauważyłam, że coś za często wybieram się do ich dormitorium. Zapukałam i weszłam, nie czekając na „proszę” z ich strony. Usłyszałam cichy chichot dochodzący gdzieś z głębi pokoju, ale nikogo nie dostrzegłam. Pokój był pusty. Potem usłyszałam kogoś, kto uciszał ten chichot. Nie miałam wątpliwości, że ktoś się ukrywa. Zlokalizowałam dźwięki, które, jak się okazało, dochodziły spod kołdry na jednym z łóżek. Tak bardzo mnie korciło, żeby odsłonić tą (tak mi się zdawało) parę, która igraszkowała sobie w łóżku, ale byłoby to niegrzeczne, więc powoli się wycofywałam do drzwi. I gdy już miałam wychodzić, właścicielka chichotu spadła z łóżka. Była w spodniach, ale bez koszulki, na szczęście miała stanik. Była to bardzo niska, chudziutka brunetka. Znałam ją z widzenia, była na czwartym roku w Gryffindorze ma się rozumieć. Popatrzałam ze zdziwieniem na nią, a ona się zaczerwieniła od stóp go głów. Chwilę potem z łóżka wyleciał... Potter w samych bokserkach. Pierwsze mnie zatkało. Potem coś we mnie drgnęło i chciałam na niego nawrzeszczeć. Opanowałam się i próbując powstrzymać chęć trzaśnięcia drzwiami (która mi się zresztą nie udała), wyszłam (a raczej wybiegłam) stamtąd. Oczywiście, jak na złość, ten idiota musiał wybiec za mną, dogonić mnie i zatrzymać.

 – O, zdążyłeś założyć koszulkę. – powiedziałam pogardliwie, odwracając się w jego stronę.

 – Lily, to nie tak, jak myślisz... – zaczął się tłumaczyć i nie skończył. Było mu strasznie głupio i chyba po raz pierwszy nie wiedział, co powiedzieć.

 – Ale ja nic nie myślę. – powiedziałam siląc się na obojętny ton. – Zastanawia mnie tylko, czy się zabezpieczasz i czy ona ma skończone 15 lat przynajmniej. A poza tym to czy wie, że jak ją już przelecisz, to ją rzucisz. – otwarł usta z... hmmm, zdziwienia? Potem roześmiał się krótko.

 – Myślisz, że naprawdę jestem taki głupi, żeby ją przelecieć? – ale jego oczy zdradzały całą prawdę.

 – Potter, kogo jak kogo, ale mnie nie oszukasz. – odparłam. – Zresztą rób, co chcesz. Mnie to i tak nie interesuje. Po prostu nie chciałam wam przeszkadzać, więc wyszłam.

 – Wybiegłaś wyraźnie wściekła. – powiedział z zadowoleniem.

 – Gdzie jest Black? – spytałam ignorując jego (prawdziwe zresztą) słowa.

 – W Pokoju Wspólnym. – odpowiedział mi. – Wybacz Evans, ale muszę iść. – skrzywił się nieznacznie i poszedł.

 – Tak, idź ją przeleć, przecież to najważniejsze. – mruknęłam sama do siebie.

 – Słyszałem! – zawołał, a ja palnęłam się w głowę. Zeszłam do Pokoju Wspólnego i znalazłam tam pozostałe ¾ Huncwotów.

 – Cześć. – padłam w fotelu obok Remusa.

 – Cześć. – mruknęli chórem.

 – Black? – spojrzał na mnie pytająco. – Musimy pogadać.

 – Mów.

 – Nie. – zaprotestowałam. – W cztery oczy.

 – No to każdy z nas zamknie jedno oko i będziesz miała cztery. – wyszczerzył zęby, a ja przewróciłam oczami. – No dobra, chodź. – wstał i pociągnął mnie za sobą.

 – Gdzie idziemy? – spytałam lekko zdezorientowana.

 – Na spacer. – odrzekł i dalej ciągnął mnie za rękę. Wszyscy gapili się na nas, jakbym była nową zdobyczą Syriusza. Wyrwałam swoją rękę, a on przystanął i popatrzał na mnie pytająco.

 – Potrafię iść sama. – mruknęłam i poszliśmy dalej. Gdy wyszliśmy z Pokoju Wspólnego, zwolniliśmy kroku.

 – No, to słucham. O czym chciałaś ze mną pogadać? – spytał, a ja przełknęłam powoli ślinę. – Tylko nie owijaj w bawełnę.

 – Mógłbyś dać jeszcze jedną szansę Kate? – spytałam, a on stanął wryty. – To znaczy, bo widzisz... ja... ona... – już sama nie wiedziałam, co powiedzieć.

 – Wiesz o co mnie prosisz? – popatrzał na mnie.

 – Tak, wiem. Przemyślałam to wszystko i doszłam do wniosku...

 – To chyba nie ty Evans powinnaś dochodzić do wniosku, ale ona.

 – Ona też to zrobiła.

 – Co zrobiła?

 – No, doszła do wniosku.

 – Jakiego? – spytał pogardliwie.

 – Widzisz Syriusz, to nie jest tak jak myślisz. – zaczęłam – Ona... Kate... – nie wiedziałam, jak i czy w ogóle mu to powiedzieć. On cierpliwie czekał aż dobiorę słowa. – Powiem ci coś. Ale nie wiesz tego. – kiwnął głową. – Obiecujesz, że nie powiesz?

 – Obiecuję. Ale zanim mi to wytłumaczysz, mam pewne pytanie. – popatrzałam na niego pytająco. – Dlaczego tak ci zależy, żeby ona była ze MNĄ? Z tego, co wiem, jak się spotykaliśmy, nie byłaś z tego zadowolona. – zaskoczył mnie tym pytaniem.

 – Wiesz Black, ostatnio Cię polubiłam. Już nie jesteś taki zły. AŻ taki zły. – powiedziałam powoli. – Ale poza tym, to widziałam, że było wam dobrze razem. Oboje byliście zawsze, wybacz za wyrażenie, świniami, co do płci przeciwnej. Macie takie same charaktery, a dwa te same charaktery nigdy nie są sobie obojętne. Albo się uwielbiają i dogadują, albo nienawidzą się nawzajem. W waszym przypadku była ta pierwsza wersja. Powiedz mi, z którą dziewczyną spotykałeś się dłużej niż tydzień? – nie odpowiedział nic. – A z Kate się spotykałeś dwa miesiące i chyba nie miałeś dość zanim cię rzuciła, co? – i tutaj nic nie odpowiedział, bo wiedział, że mam rację.

 – Dobra, przekonałaś mnie. – mruknął. – Kontynuuj.

 – To będzie długa historia. – wzruszył ramionami.

 – Mamy czas. – uśmiechnął się zachęcająco, żebym w końcu zaczęła mówić.

 – No więc wszystko zaczęło się w pociągu do Hogwartu, kiedy oznajmiła mi, że chce ci dać nauczkę za wszystkie skrzywdzone dziewczyny. Nie przerywaj mi. – powiedziałam widząc, że otwiera usta żeby coś powiedzieć. – Wiem, że to było głupie, bo sama tak robiła, powiedziałam jej to i że nie pochwalam tego. Ale ona się uparła. I zaczęło się. Twierdziła, że cię w sobie rozkocha i potem rzuci. No i rzuciła. Zawarłyśmy zakład, który, powtarzam po raz setny, ograniczył jej tylko czas zdobycia Aarona no i, jak wiadomo, wygrała go. Trwał sobie ich ten związek, ale wszystko się wydało, gdy cię zobaczyła z Amandą.

 – Z jaką Amandą? – spytał zdezorientowany.

 – Z tą Krukonką, z którą się całowałeś przed OPCM, a myśmy was widziały.

 – Dobrze wiedzieć, że miała na imię Amanda. – zaśmiał się, a ja wybałuszyłam oczy.

 – Jesteś niemożliwy. – mruknęłam z nutką pogardy w głosie. – Kontynuując, Kate widząc ciebie z inną laską, popłakała się, co ją wydało. Przyznała mi się, że tylko dlatego cię rzuciła, bo zaczęła do ciebie coś czuć i bała się, że ją rzucisz, sprawiając, że będzie cierpieć. I cały czas żyła okłamując nas wszystkich i samą siebie, że jest szczęśliwa z Aaronem i zadowolona z tego, że cię rzuciła. A teraz siedzi wiecznie w kiblu i płacze. Ale nie o to, że ją Aaron rzucił, tylko o to, że tak zawaliła sprawę z tobą. – odetchnęłam z ulgą, że wszystko z siebie wyrzuciłam.

 – Co za idiotka! – chwycił się za głowę. – Czemu ona... Cholera! – kopnął w ścianę i zawył z bólu. – Czyli, gdyby zaryzykowała, to teraz bylibyśmy wszyscy szczęśliwi? – pokiwałam głową. – No może oprócz Ciebie i Jamesa. – dodał.

 – CO?! Jak to, oprócz mnie i Pottera?!

 – Lily, każdy z twojego bliskiego i jego bliższego otoczenia wie, że bylibyście szczęśliwi, gdyby nie twój wieczny upór. Dziwię się Rogaczowi, że jeszcze sobie nie dał spokoju.

 – Wcale nie byłabym z nim szczęśliwa. Nie będę po raz kolejny wymieniać, dlaczego jest idiotą. Oprócz tego, że jest świetnym szukającym i dobrze całuje, to nie ma żadnych zalet. A poza tym, już sobie dał spokój. – tym razem, to on wybałuszył na mnie oczy.

 – Jak to, dał sobie spokój?

 – Dzisiaj szukając ciebie, byłam u was w dormitorium i zastałam go w samej bieliźnie z jakąś czwartoklasistką. – mruknęłam, a on się zaśmiał.

 – Aaa, tą.

 – Jaką tą?

 – A pisała wiecznie do niego, że chce się z nim umówić i że chciałaby się z nim przespać, bo o nim marzy. Jakie dziewczyny są głupie. – znów się zaśmiał. – I jak się na tobie zawiódł po tym koszu ostatnim, to stwierdził, że czemu ma nie skorzystać, skoro i tak, jak na razie się z nim nie umówisz. A że dziewczyna do najbrzydszych nie należała... Też bym skorzystał.

 – I jak wy, faceci, chcecie zdobyć dziewczynę, skoro nawet nie potraficie dochować wierności? – spytałam trochę rozjuszona tym, co mi powiedział.

 – Ale James nie ma obowiązku być wobec ciebie wiernym, skoro nie dałaś się od trzech lat nawet namówić na randkę. – bronił go.

 – No to niech się prześpi z całą szkołą. – warknęłam – Wtedy na pewno dam mu szansę.

 – Oj Evans, Evans. Sama sobie przeczysz. – pokręcił głową z uśmiechem. – Ale nie będę się wtrącać. Jak macie być ze sobą, to będziecie, jak nie, to nie. A teraz wracam do siebie. Muszę się spytać, czy w końcu ją zaliczył. – i odwrócił się.

 – Jesteś okropny! – krzyknęłam – Ty i Potter! Ta sama bajka.

 – Jest tak, ale ani ja, ani on, nie jesteśmy tacy, za jakich nas uważasz.

 – A co będzie z tą Kate? – zapytałam ignorując jego wypowiedź.

 – A co ma być? – odpowiedział obojętnie.

 – Dasz jej szansę?

 – Nie. Już za późno. – tak mnie rozczarował tymi słowami, że stanęłam. On poszedł dalej i zostawił mnie samą. Trochę mu się nie dziwię, ale co by mu szkodziło dać jej ostatnią szansę? „A co Tobie szkodziłoby dać pierwszą szansę Potterowi?” odezwał się cichy głosik w mojej głowie. Dość tego. Koniec wtrącania się w cudze sprawy.

***

 – Kate, denerwujesz mnie już tym płaczem. Ja jak najbardziej rozumiem, że jest Ci smutno i źle, ale do jasnej cholery, ileż można płakać i rozpaczać?! – wybuchłam, wykończona jej złym nastrojem.

 – Nadrabiam zaległości. – mruknęła w poduszkę.

 – To idź do Aarona, wytłumacz mu wszystko, idź do Angeliny i również jej wytłumacz, a na sam koniec idź do Blacka i mu powiedz jak jest naprawdę. – warknęłam wściekła. – Mam już dość załatwiania wszystkiego za ciebie.

 – Po co mam do nich iść? I tak mi nie uwierzą. A przed Blackiem się tylko ośmieszę.

 – A idź w cholerę! Myślisz, że ile jeszcze będę wytrzymywać z takim płaczkiem? Wybacz Kate, że to mówię, ale sama sobie nawarzyłaś piwa, to go musisz wypić. I zamiast wyjść z tego z twarzą, to wiecznie ryczysz i użalasz się nad sobą. Nie wychodzisz nigdzie, płaczesz w poduszkę, na lekcjach wyglądasz okropnie. Gdzie się podziała ta twardo stąpająca po ziemi dziewczyna, która zawsze dawała sobie radę i nigdy się nad sobą nie użalała? – popatrzała na mnie wilgotnymi oczami i pociągnęła nosem. Bez słowa wstała z łóżka i poszła do łazienki, trzaskając drzwiami. – A obrażaj się! Ile tym razem będziesz tam siedziała? Tydzień, czy dwa? – zawołałam i walnęłam się na łóżko. Ale nie musiałam długo czekać, po pół godzinie drzwi z łazienki otwarły się, a w progu stanęła, jakby nowonarodzona, Kate. Była pomalowana, ubrana w obcisłe dżinsy i bluzkę z falbankami z dekoltem, jej loki zniknęły, ale za to pojawiły się bardzo długie, proste, lśniące włosy. Nie zostało ani śladu z zaczerwienionych i podpuchniętych oczach. Wyglądała olśniewająco.

 – Wróciłam. – oznajmiła i uśmiechnęła się w swój, trochę zawadiacki sposób. Wywaliłam gały na nią. Byłam w istnym szoku.

 – A gdzie byłaś? – spytałam podnosząc brew.

 – Wzięłam sobie urlop w byciu sobą. – odparła i zamknęła drzwi. – Idziemy do Aarona.

 – Nie idziemy, tylko idziesz. – zaoponowałam. – A poza tym, to teraz mi wstyd się pokazywać przy takiej lasce. – po moich słowach zaśmiała się. – Co się w ogóle stało, że przez dwa tygodnie byłaś załamana, a teraz w przeciągu pół godziny, jesteś jak nowonarodzona?

 – Przemówiłaś mi do rozsądku. Jestem, a raczej byłam głupią idiotką.

 – Czyli wraca stara Kate? – spytałam rozradowana.

 – Nie do końca. – odpowiedziała, a ja podniosłam jedną brew. – Taka jedna ruda, inteligentna dziewczyna nauczyła mnie wyciągać wnioski i uczyć się na błędach. Chyba przestanę się bawić facetami.

 – Ciekawe jak długo. – mruknęłam, ale mój humor się znacznie poprawił. Powiedziałam parę słów pod wpływem emocji, a te zadziałały na nią jak lekarstwo.

 – Zobaczymy. – pokazała mi język. – Chodź. – wstałam i poszłam za nią. Gdy zeszłyśmy na dół, wszyscy szeptali na nasz (a raczej Kate) temat, bo oczywiście cała sprawa się rozeszła i wszyscy wiedzieli, co się z nią dzieje. W pokoju siedzieli wszyscy Huncwoci i nachylali się nad jakimś kawałkiem pergaminu. W pewnym momencie Potter szturchnął ramieniem Blacka i ten się obrócił. Gdy zobaczył Kate, dosłownie szczęka mu opadła. Wpatrywał się w nią parę minut, a ona odrzuciła tylko włosy do tyłu i pewnym krokiem podeszła do Aarona, który także ją zauważył. Usiadła obok niego, ale on nie zwracał już na nią uwagi. Ja usiadłam obok Huncwotów, a dokładniej obok Remusa.

 – Musimy pogadać Aaron. – zaczęła.

 – Przykro mi, ale nie mamy o czym. – skwitował nie podnosząc wzroku.

 – Wiem Aaron, że jesteś na mnie wściekły i ja...

 – Wcale nie jestem wściekły. – przerwał jej i popatrzył w oczy. – Zawiodłem się na tobie. Strasznie.

 – Wiem. – powiedziała smutno. – Wiem i masz pełne prawo, ale nie jest tak, jak ty do końca myślisz.

 – Te wasze „to nie tak, jak myślisz”...

 – Nie przerywaj mi, proszę. Daj mi sprostować to wszystko.

 – Jakoś strasznie późno to chcesz zrobić. – dziewczyna spuściła głowę.

 – Bo przedtem byłam w opłakanym stanie. – powiedziała cicho, ale na szczęście siedzieliśmy bardzo blisko nich. Syriusz również słuchał z uwagą ich rozmowy. – Daj mi szansę się wytłumaczyć, bo naprawdę w paru istotnych rzeczach się mylisz...

 – Okej, mów. – przerwał jej i popatrzał wyczekująco.

 – No więc, istotnie był zakład, ale nie polegał on na tym, żeby cię uwieść. I tak mi już wcześniej wpadłeś w oko. Zakład odnosił się tylko i wyłącznie do liczby dni potrzebnych żeby cię zauroczyć. Wiem, że nawet to jest podłe, ale nie byłam z tobą tylko po to, by wygrać zakład. I bez zakładu bym podeszła do ciebie. Po drugie ani razu cię nie zdradziłam. Odkąd się poznaliśmy, nie całowałam się, ani nawet nie flirtowałam z innym chłopakiem. Możesz mi nie wierzyć, ale ja mam czyste sumienie i powiedziałam ci to, a na to czy mi uwierzysz nie mam żadnego wpływu. – spuściła wzrok.

 – Rozumiem. – powiedział już normalnym tonem. – Coś jeszcze mi chcesz powiedzieć?

 – Tak. – szepnęła – To, co napisałeś w liście o Blacku, jest prawdą. I jest mi bardzo przykro, że tak było. Nie chciałam cię krzywdzić. Naprawdę cię lubię, jesteś w porządku. Ale nie jestem dziewczyną dla ciebie. Jesteś zbyt dobry dla mnie. I przepraszam za to wszystko. – tym razem podniosła głowę. Aaron przez chwilę myślał, a potem się odezwał.

 – Trudno. Stało się, ale nie będę tego przecież rozpamiętywał. Możemy się rozejść w pokoju. – uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech, ale trochę smutno. Tymczasem Black usłyszawszy swoje nazwisko siedział nieruchomo i nad czymś się zastanawiał. Pewnie nad tym, o co chodzi. Kate wstała od Aarona i zatrzymała Angelę, z którą chwilę rozmawiała i rozeszły się uśmiechając. Potem obróciła się i skierowała w naszą stronę. Przez chwilę zwątpiła i stanęła w połowie drogi, ale w końcu podeszła.

 – Cześć wam. – powiedziała cicho.

 – Cześć Kate, ładnie wyglądasz, jakoś inaczej. – pierwszy odezwał się Remus.

 – Hej. – odpowiedział Potter, patrząc na nią spod byka.

 – Cześć. – bąknął Peter tak cicho, że zastanawiałam się czy on w ogóle coś powiedział, a Black przez długi moment nie odpowiadał nic.

 – W końcu Lily się udało oderwać cię od poduszki? – spytał po chwili wbijając w nią pogardliwy wzrok.

 – Jak widać. – powiedziała, ale nie spuściła wzroku. Miała bardzo smutny wyraz oczu, mimo, że się uśmiechała lekko.

 – Chyba powinnaś powiedzieć niestety. Wiesz Bridge, jakoś weselej tu było bez ciebie. – w jej oczach zaczęły się pojawiać łzy, ale opanowała się.

 – Jak chcesz, to nie muszę z wami przebywać. Nie chcę psuć atmosfery. – odparła bezbarwnym tonem, a jej uśmiech zniknął.

 – Już popsułaś. – powiedział szorstko i wbił w nią swoje czarne oczy. Ona spuściła wzrok. Cała reszta nie wiedziała, co ma robić, ani co powiedzieć, więc siedzieliśmy cicho. Przypatrzyłam się Blackowi. Jego twarz nie miała żadnego wyrazu, może lekką niechęć, ale jego oczy niby piorunowały Kate, ale z drugiej strony można było dostrzec pewnego rodzaju pożądanie. Wywnioskowałam, że moja przyjaciółka musi mu się piekielnie podobać. W końcu postanowiłam przerwać niezręczną ciszę.

 – Może się przejdziemy Kate? – ona pokręciła głową.

 – Syriusz, możemy pogadać? – spytała cicho.

 – Znudziłaś mi się już. Nie chce mi się z tobą rozmawiać. – odparł i przeciągnął się.

 – Nalegam. – powiedziała stanowczo. – Musimy sobie coś wyjaśnić.

 – Ja nic nie muszę. A poza tym już mi wszystko wyjaśniłaś. Wystarczy mi.

 – Co mam zrobić, żebyś ze mną porozmawiał na osobności? – spytała błagalnym tonem.

 – Nic nie musisz robić, bo cokolwiek zrobisz i tak nie będę z tobą rozmawiał, bo po prostu nie mam o czym. – głos Łapy był wręcz lodowaty.

 – Kiedyś miałeś o czymś... – wtrąciła lekko. Black wstał ze złością i warknął:

 – I kto to mówi! – potem minął ją i wyszedł z Pokoju Wspólnego.

 – Idziemy za nim. – polecił James i cała trójka wstała i poszła śladami Łapy. Kate usiadła na miejscu Syriusza i wbiła się w oparcie fotela.

 – I gadaj z takim...

 – Spróbuj go zrozumieć, Kate... – powiedziałam cicho.

 – A czemu on nie spróbuje mnie zrozumieć, co? – spytała ze złością. – Powiedziałaś mi: „nawarzyłaś sobie piwa, to je teraz musisz wypić”, więc próbuję go wypić. Ale nie moja wina, że on nie chce ze mną pogadać. To co mam zrobić?

 – Nie wiem Kate, naprawdę nie wiem. Zignoruj go, w końcu sam przyjdzie. Może. – odpowiedziałam.

***

 – Śnieg!

 – Co? – spytała nieświadomie Kate nie odrywając się od swojego wypracowania.

 – Śnieg! – powtórzyłam radośnie. – Idziemy na dwór? – spytałam błagalnym tonem. – Proszę!

 – Lily dobrze wiesz jakie mam zaległości w nauce. – mruknęła.

 – Ze mną też masz zaległości towarzyskie. No chodź! – klęknęłam przy niej i ciągnęłam ją za ramię.

 – Lily, powiedziałam nie! – odepchnęła mnie i niżej pochyliła się nad pergaminem skrobiąc jakieś słowa.

 – Skutki się pisze przez u otwarte. – poprawiłam ją zaglądając przez ramię na jej pracę.

 – Dzięki, ale idź sobie. – odparła.

 – Jak ze mną pójdziesz, to napiszę to za ciebie. – wyszczerzyłam zęby. Ona bezceremonialnie potargała swoje dotychczasowe wypociny i wstała.

 – Idę się ubierać. – oznajmiła i zaśmiałyśmy się. Oby dwie ubrałyśmy się w ciepłe swetry i kurtki, nałożyłyśmy czapy, szaliki i rękawiczki i wyszłyśmy. Wszyscy w wieży patrzyli jak przechodzimy obok. Idąc gawędziłyśmy w najlepsze. Gdy wyszłyśmy na dwór, uderzył nas powiew zimnego powietrza. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.

 – Jak ja kocham zimę! – wzięłam głęboki wdech zimowego powietrza.

 – Ja osobiście wolę lato. Ale nie narzekam. – odparła czarnowłosa.

Spacerowałyśmy spokojnie po zaśnieżonych błoniach robiąc ślady w nienaruszonym jeszcze przez nikogo śniegu.

 – Jak myślisz, Black mi da jeszcze szansę? – spytała Kate, przerywając poprzedni temat.

 – Pewnie tak. – odpowiedziałam powoli. – A przynajmniej tak mi się... – w tym momencie trafiła mnie wielka kulka śniegu i zerwała mi czapkę z głowy. Odwróciłam się i zobaczyłam szczerzących się do nad Huncwotów. – O wilku mowa. – mruknęłam i uformowałam śnieżkę (w tym czasie zdążyłam dostać czterema kolejnymi). Rzuciłam nią i trafiłam Remusowi w twarz, który tylko się roześmiał. Zaczęliśmy się tak rzucać. Oczywiście przegrywałyśmy, bo byłyśmy we dwie na czterech.

 – Ej to niesprawiedliwe! – krzyknęłam. – Jest was więcej, a w dodatku facetów! – po tych słowach dostałam kulką w twarz. Połknęłam trochę śniegu. – To tak odpowiadacie damie?! – wyciągnęłam różdżkę i zaczęłam nią formować ogromną kulę śnieżną. Jak już była wystarczająco wielka, lewitowałam ją nad Huncwotów i upuściłam na nich. Wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Zanim oni się wygramolili z tej kupy śniegu zdążyłyśmy z Kate zrobić drugą i ponownie na nich zrzucić.

 – Dziewczyny górą! – krzyknęła Kate. Tak się śmiałyśmy, że nie zauważyłyśmy jak Potter i Black dobiegli do nas i rzucili się, staczając nas na ziemię. Zaczęłam się siłować z Potterem. Oczywiście, jak można się domyślić, przegrałam i zostałam nieźle wysmarowana śniegiem. Wrzucił mi go pod koszulkę, do spodni, dosłownie wszędzie. Ja śmiałam się jak głupia i byłam tak zajęta turlaniem się z nim, że nie wiedziałam co się dzieje z resztą. W końcu wyszło tak, że ja leżałam na plecach, a Potter siedział na mnie okrakiem. Obydwoje mieliśmy wielką radochę z zabawy. Rozglądnęłam się wokół. Black uparcie smarował piszczącą (z radości, czy ze strachu, tego już nie wiem) Kate, a Remus i Peter mu pomagali.

 – Uroczo wyglądasz Evans. – powiedział okularnik.

 – Dzięki, ale możesz ze mnie zejść? – spytałam próbując się uwolnić.

 – Jeśli dostanę coś w zamian. – odpowiedział i uśmiechnął się chytrze.

 – No chyba kpisz!

 – Ani troszkę. – uśmiechnął się. – Jak chcesz, możemy tu siedzieć godzinami. Mi to pasuje, bo bardzo lubię na Ciebie patrzeć. A z tej pozycji mam idealny widok.

 – Kretyn. – mruknęłam. – Czego chcesz w zamian?

 – Dobrze wiesz, co. – wyszczerzył zęby.

 – Nie, nie wiem.

 – Pozwól mi się pocałować. – rzekł, a ja zaśmiałam się pogardliwie.

 – Wiesz co Potter, czasami jesteś zabawny. – odparłam.

 – To cię nie wypuszczę. – odpowiedział, a uśmiech się poszerzył. Próbowałam się uwolnić, ale nie dało rady. Trzymał mnie mocno.

 – Będę krzyczeć. – ostrzegłam go.

 – To sobie krzycz. I tak ci to nic nie da. – wzruszył ramionami. W myślach przyznałam mu rację. Przygryzłam wargi.

 – Dobra, niech ci będzie. – mruknęłam, a on bez słowa zabrał się do roboty. Ale ja nie miałam zamiaru mu dać tej satysfakcji, więc jak tylko się nachylił i rozluźnił uścisk, wyrwałam ręce i przeturlałam się pod nim. Błyskawicznie wstałam. – Oj Potter, Potter. Jesteś taki głupiutki i naiwny. – on leżał zdezorientowany na ziemi. Poszłam pomóc Kate, która musiała być nieźle mokra. Tak, jak się spodziewałam, ona biedna leżała, a trzej pozostali Huncwoci ją tarzali w śniegu. Wpadłam między nich z dzikim okrzykiem i bitwa rozpoczęła się na nowo. W końcu nie wiedziałam już czy rzucam w Kate, czy w któregoś z chłopaków. Nawet nie wiem kiedy zrobiło się ciemno. Gdy już się zmęczyłam, usiadłam sobie razem z Remusem, Potterem i Peterem na ziemi i wpatrywałam się w pierwsze pojawiające się gwiazdy na niebie. Kate z Syriuszem nadal się tarzali, o dziwo razem.

 – Syriusz już nie jest na nią zły? – spytałam patrząc na całą trójkę.

 – Widocznie nie. – odparł Potter.

 – W końcu to był jego pomysł żeby tu za wami przyjść. – powiedział Peter i został natychmiast trącony w bok przez Remusa.

 – A skąd wiedzieliście, gdzie jesteśmy? – spytałam podejrzliwie.

 – No właśnie dzięki tej rzeczy, o której ci już wspominałem. – odpowiedział James. No tak, mówił mi coś o rzeczy, dzięki której nie musi mnie śledzić, a wie gdzie jestem i z kim.

 – Mówiłeś jej o ma...

 – Ciiiiiiiiiii! – syknął Remus, przerywając Peterowi i posyłając mu piorunujące spojrzenie.

 – O czym? – spytałam. Byłam bardzo ciekawa, co to jest za rzecz.

 – O niczym, Lily. – powiedział z uśmiechem Remus.

 – Ale jak już zaczęliście... – nie dałam za wygraną.

 – Słyszałaś co powiedział Lunio? O NICZYM. – oponował Potter, więc dałam sobie spokój. I tak się dowiem, co to takiego, wystarczy trochę zbałamucić Pottera, albo trochę poszpiegować.

 – Hej, a co oni tam robią w tym śniegu? – nagle spytał Peter wskazując gdzieś palcem. Wszyscy popatrzeli w tamtą stronę.

 – Taka czynność się nazywa całowaniem, Glizdogonie. – oznajmił mu Potter tonem znawcy. Rzeczywiście, Kate i Syriusz się całowali. Ona leżała na śniegu, a Black na niej. Trochę mi się w to wierzyć nie chciało po tym, co się ostatnio działo.

 – Może do nich dołączymy? – spytał Potter szczerząc zęby.

 – To się dołącz. – prychnęłam z pogardą.

 – Tak sam?

 – No nie sam. – odpowiedziałam. – Przecież chcesz się do nich dołączyć, więc będziesz z Kate i Syriuszem.

 – Za niedługo będziesz się mnie sama prosić. – odpowiedział dumnie.

 – No uważaj, bo już się proszę. – zaśmiałam się pogardliwie. – Śmieszny jesteś Potter, naprawdę.

 – Uwaga, bo idą! – szepnął Remus. Istotnie szli zadowoleni obok siebie ze zdrowymi rumieńcami na twarzach. Oczy Kate wesoło się świeciły, a Black szedł szeroko uśmiechnięty.

 – Już pogodzeni? – spytałam na przywitanie.

 – Już pogodzeni? – zapytała Kate patrząc na Syriusza. Ten pocałował ją delikatnie i przyciągnął do siebie jedną ręką.

 – Czyli pogodzeni. – powiedziałam z szerokim uśmiechem równocześnie z Potterem.

 – Czyli pogodzeni. – potwierdził Łapa.

 – Lily, zbierajmy się, bo moje zadanie czeka. – moja przyjaciółka oderwała się od Blacka i podeszła do mnie.

 – Idziecie też? – spytałam na odchodnym.

 – Nie. – uśmiechnął się Remus – My tu mamy parę spraw do załatwienia. – no i tak się rozstaliśmy z chłopakami. Dopiero teraz poczułam, jak jest zimno i jak zmarzłam. Idąc, trzęsłam się cała szczerkając zębami. Kate zdawała się niczego nie widzieć. Całą drogę opowiadała mi, jak to on się na nią rzucił i wysmarował, potem jak mu pomagali Remus z Peterem, ci drudzy odeszli i zostali sami, a Black nie wspomniał nic, tylko bawili się dalej, a potem jak padli zmęczeni na ziemię i ona zaczęła mu wszystko tłumaczyć, a on słuchał cierpliwie. Potem w połowie jej przerwał pocałunkiem i po wszystkim przyszli do nas. Pomimo, że chciałam jej słuchać, nie potrafiłam się skupić. Cała się trzęsłam i było mi cholernie zimno. Palce u stóp i rąk mi totalnie odmarzły i czułam, że mam okropnie rozpalone czoło. Było mi strasznie słabo, powoli mi się obraz rozmazywał.

-Lily, co jest? – widziałam zamazany kontur twarzy Kate, która mi się przygląda uważnie. Chyba stanęłyśmy. Zakręciło mi się w głowie i...

***

 – Chyba jej nic nie będzie, co proszę pani?

 – Nie kochani, złapała tylko okropnego wirusa. Myślę, że już jutro rano ją puszczę wolno. Ale musiała się okropnie zaziębić.

 – Czemu zemdlała?

 – Bo miała strasznie wysoką gorączkę. Biedaczysko.

 – Ale w tak krótkim czasie, takie objawy?

 – Och, panie Potter. Wirus Crandy’ego bardzo szybko atakuje. Na szczęście nie jest on zbyt groźny. Tylko wtedy, gdyby w przeciągu kilku dni nie podało się odpowiedniego eliksiru, to mogłyby być poważne komplikacje. Ale na szczęście panna Evans ma dużo przyjaciół i nie doszło do takiego czegoś.

Rozmowa toczyła się dalej, a ja zastanawiałam się, co się stało. Z tego, co usłyszałam to byłam w Skrzydle Szpitalnym i słyszałam rozmowę Pottera z madame Pomfrey. Tylko do cholery skąd tutaj się Potter wziął? Przecież szłyśmy same z Kate, ona mi opowiadała, jak się pokłóciła z Syriuszem i potem... No właśnie potem musiałam zemdleć. Głowa mnie tak bolała, że nawet nie chciało mi się otwierać oczu. Nadal musiałam mieć wysoką gorączkę, bo czułam, że jestem rozpalona. Próbowałam dalej zasnąć, ale czułam, że ktoś się na mnie gapi. Na „trzy cztery” otwarłam oczy. Lekko oślepił mnie biały sufit. Chciałam podnieść głowę, ale wolałam nie ryzykować.

 – Lily! Obudziłaś się!

 – Jak widać Potter. I właśnie mnie to zastanawia, skąd ty się tu, do cholery, wziąłeś?

 – Proszę się wyrażać panno Evans! – skarciła mnie pielęgniarka. – Pan Potter tutaj panią przyniósł na rękach z drugiego końca szkoły!

 – Dzień dobry, proszę pani. – powiedziałam.

 – Dobry wieczór kochana! – poprawiła mnie, a ja wzruszyłam ramionami.

 – Dobrze słyszę, czy mam wirusa Crandy’ego? – spytałam, a ona pokiwała głową.

 – Proszę to wypić. – podała mi szklankę z zielonkawym eliksirem, który konsystencją przypominał wodnistą galaretkę, a smakiem zgniłą czekoladę. Skrzywiłam się nieznacznie. – Jeszcze to. – tym razem podała mi inny eliksir o niebieskim kolorze, który również wypiłam. – A teraz mi się tutaj kurować przez noc, a rano pójdziesz do siebie. – dodała i zniknęła w swoim gabinecie. Popatrzałam na Pottera.

 – Ile czasu minęło odkąd zemdlałam do teraz? – spytałam.

 – Niecałe półtora godziny. – odparł. – Jak się czujesz?

 – Nie narzekam. Tylko nie chcę tu siedzieć całą noc. – mruknęłam. – Gdzie jest Kate?

 – Poszła po swoje zadanie domowe, po twoją piżamę i jakieś pierdoły. – spojrzałam na siebie i rzeczywiście miałam na sobie jakiś bały szlafrok.

 – A skąd ty się tu wziąłeś?

 – Zobaczyliśmy na tej rzeczy, o której już wspominałem, że stoicie w miejscu i się nie ruszacie od 10 minut, więc poszedłem to sprawdzić, bo chłopcy wykonywali pewną robotę. No i się okazało, że zemdlałaś, a Kate ze strachu nie wiedziała co ma robić. – wyjaśnił.

 – Czyli jakby nie ty, to bym mogła tam leżeć wiecznie, bo ona by nie pomyślała, że trzeba mnie tu przetransportować?

 – Jak ona miała cię tu przynieść? – spytał ironicznie. – Tylko dlatego nie przyniosła cię tutaj.

 – To ja jestem z rodziny mugoli, a wy czarodziejami czystej krwi, czy na odwrót? Bo już się pogubiłam. – Potter popatrzał na mnie zdezorientowany – Macie różdżki? Potraficie się nimi obsługiwać? Wystarczyło wyczarować niewidzialne nosze i bez dźwigania mnie, znalazłabym się tutaj.

 – No tak. Że też na to nie wpadliśmy! – podrapał się w głowę, a ja pokręciłam z politowaniem głową.

 – Mimo wszystko dzięki Potter. – mruknęłam cicho, ale wyraźnie.

 – Nie ma sprawy. – odpowiedział z uśmiechem. Nagle ktoś wpadł, jak wichura do Skrzydła, otwierając drzwi z hukiem.

 – Lily! Co się stało?! – wybałuszyłam oczy, a Potter zabił wzrokiem Craiga Daviesa. – Kate mi mówiła, że jesteś w Skrzydle, więc przybiegłem! – podszedł do mnie i cmoknął w policzek. Było mi strasznie głupio.

 – Ekhem, Ekhem. – Potter chrząknął, a blondyn odwrócił się.

 – Co ty tu robisz Potter? – Krukon zmierzył Gryfona pogardliwym wzrokiem.

 – Wiedziałem, że tu będziesz, to wziąłem parę butów do czyszczenia. Bo tylko do tego się nadajesz. – odparł brunet.

 – James mnie tutaj zaniósł na rękach, gdy zemdlałam. – spróbowałam załagodzić sprawę.

 – To ty byłaś z NIM wtedy? – oburzył się Craig.

 – A jeśli tak, to co? – Potter wstał.

 – Nie, nie byłam z nim, ale on, na szczęście, był w pobliżu. – powiedziałam szybko zanim Davies zdążył cokolwiek powiedzieć. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Potter usiadł na swoje miejsce, Craig na krześle po drugiej stronie i patrzeli się na siebie spod byka przez moje łóżko. Jeden od drugiego miał bardziej niechętne spojrzenie. W końcu do pokoju weszła Kate, która niosła jakąś reklamówkę. Przez chwilę patrzyła ze zdziwieniem na tą scenę, ale podeszła bliżej.

 – Cześć Lily. – pocałowała mnie w czoło. – Już lepiej? Kiedy wychodzisz?

 – Tak, lepiej. Jutro rano. – odpowiedziałam. – A teraz chłopaki zmykać mi, ale to już! – gestem ich wypędziłam, więc wyszli obaj.

 – Co to było? Fan Club Lily Evans? – zaśmiała się.

 – A co? Chcesz się zapisać? – spytałam, szczerząc zęby.

 – Nie, dzięki. – odparła, nadal się śmiejąc.

Chyba nie muszę pisać, co było dalej? Kate posiedziała chwilę, przespałam całą noc, a rano miałam tylko katar, więc pielęgniarka mnie puściła wolno i spowrotem moje życie w Hogwarcie nabrało zwykłego, uczniowskiego rozbiegu.

***

Hej!

Dziękuję za czytanie mojego opowiadania i za wszystkie komentarze! Jest mi bardzo, ale to bardzo miło, że podoba wam się to, co tu skrobię sobie. Chciałam tylko powiedzieć, że wyjeżdżam na tydzień na narty, więc, jak wiadomo rozdział następny, pojawi się dopiero w drugi tydzień moich ferii, to jest po następnej niedzieli :).

Pozdrawiam serdecznie!

Leksia!

Komentarze

  1. Świetna notka i taka dłuuga ;DDobrze, że z Kate i Syriuszem się wszystko wyjaśniło i całe szczęście że James zabrał Lily do szpitala ;] mam nadzieję, że ona nie będzie z tym całym Cragiem .. A tak poza tym to życzę miłych ferii (moje się właśnie kończą ;/ ). Też lubię narty ;DCzekam na notkę . Mam nadzieję, że będziesz tak dobra i znów mnie poinformujesz ;p;**

    OdpowiedzUsuń
  2. sweet nocia ;) fajnie że Syriusz pogodził się z Kate, a Lily nie dała się Potterowi xD pozdrófka ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. postramy sie wytrzymac ^^ milego wyjazdu !:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam zaległe notki i jestem pod wrażeniem xDD Hmm... Czyżby szykowała się bitwa pomiędzy dwoma wielbicielami Rudzielca? Będzie ciekawie ;) A swoją drogą, Lily zmieniła fryzurę tak jak ja, tyle, że ja to zrobiłam u fryzjera xd Miłej zabawy na nartach :) Pozdrawiam! ;************************************

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej ;)wpadłam jeszcze raz, żeby poprosić Cię o wpadnięcie na mojego bloga. Dopiero go założyłam i bardzo przydałaby mi się Twoja opinia, bo Ty piszesz świetnie, a ja dopiero zaczynam i w ogóle.. ;pTak więc jest to czasy--huncwotow.blog.onet.plJeśli możesz, to znajdź dla mnie minutkę. Tylko za parę dni, bo w tej chwili dopiero jest tam "przywitanie" ;]A tak w ogóle, to mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że Cię umieściłam tam w linkach ;p ;]Z góry bardzo dziękuję ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. ~SłoOodka Trzynastka :D14 lutego 2010 23:34

    Hej ;) Twój blog jest super. Dawno nie czytałam nic tak dobrego. ;) Nie mogę doczekać się następnej notki. Wejdź na mojego bloga. Wprawdzie jest drugi bo pierwszego usunęłam i tego dopiero zaczęłam, ale może ci się początek spodoba.www.hogwart-dawno-temu.blog.onet.plI mam jeszcze jednego, ale nie wiem czy go nie usunąć. Też zaczynam i tak jak w tamtym są tylko dwie notki.www.historia-lunatyka.blog.onet.pl(ten pierwszy jest lepszy bo o Lily i Jemsie)(drugi o Remusie)

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie skończyłam czytać i jestem pod wrażeniem... Piszesz rewelacyjnie i masz swój styl. Z niecierpliwościa czekam na kolejna notkę. Buziaki dla Ciebie i baw się dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na lily-e.blog.onet.pl na siódmy rozdział ;D ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. ~www.uratuj-bloga.blog.onet.pl21 lutego 2010 14:10

    Chcesz się dowiedzieć co inni myślą o twoim blogu, zgłoś go do oceny.Zapraszam i przepraszam za SPAM.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj :)Rozdział jak zwykle genialny. Nawet nie wiesz jak ja Ci zazdroszczę tej lekkości w tworzeniu kolejnych części opowiadania. I tego, że potrafisz się porządnie rozpisać, co jest naturalnie chyba Twoją największą zaletą.Hm, widzę, że Syriusz w błyskawiczynym tempie zmienił swój stosunek do Kate. Byłam pewna, że jego złość potrwa o wiele dłużej. Ale wiedziałam, że prędzej czy poźniej, ta para wróci do siebie. Ciekawe tylko na jak długi okres czasu. Swoją drogą, wydaje mi się, że powinnaś więcej pisać na temat Lily i Jamesa. Jak dla mnie, jest ich stanowczo za mało- w porównaniu z wątkami dotyczącymi Kate i jej facetów. Mówiłam już, że Cię uwielbiam? :}Pozdrawiam![zycielily]

    OdpowiedzUsuń
  11. James i Lily nie robili niczego 'złego' w tej sypialni xDD Są na razie 'czyści' ;d Kiedy nowa notka?! ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Zajebongo najlepsze opowiadanie jakie czytałam :) Super ! Zrób by znów potter i lily się pocałowali :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)