I tak mijały kolejne dni. Czas w Hogwarcie to była najbardziej zaczarowana rzecz w świecie magii. Listopad trwał sobie w najlepsze zasypując nas masą zadań domowych. Związek Kate z Aaronem nabierał coraz żywszych barw i tak dobrze im się układało, że zaczynałam się bać. Black, jak na razie spokojnie (no, może nie tak spokojnie) patrzał na ich szczęście, a ja tylko czekałam aż coś zrobi. Od dnia, w którym usłyszałam pamiętne słowa w ich sypialni nie odwalił niczego, a Kate coraz bardziej była pochłonięta jej nowym chłopakiem. I to mnie właśnie martwiło. Bałam się, że Black czeka na właściwy moment. No, ale w sumie nie był to mój problem. Nie wiem czemu, ale po mojej rozmowie po przegranej, zaczęłam trochę lubić Pottera. Może nie tyle, co lubić, ale już nie czułam aż takiej niechęci do niego. Zaimponował mi tym, co powiedział i że nie wykorzystał okazji, żeby się ze mną umówić. Co prawda wkurzał mnie swoim zachowaniem, takim jak targanie swoich włosów, widowiskowe łapanie znicza, jego docinki o moim tyłku, czy małe kawały, na które sobie pozwalał (np. ranna owsianka, która wybuchnęła mi w twarz podczas czwartkowego śniadania, ale to i tak było nic w porównaniu, co kiedyś robił). I żyliśmy sobie, że tak powiem, w zgodzie parę dni, dopóki ten infantylny idiota nie zaczął się znęcać nad pierwszakami, czy Severusem. Za tego drugiego, wkurzyłam się nieziemsko na niego. Oczywiście, jak zwykle, wydarłam się na nich (Pottera i Blacka), pokłóciłam się z Potterem i wyzwałam od kretynów. No i wszystko wróciło do normy. A tak wracając do związku Kate, to teraz praktycznie cały czas spędzałam wolny czas w samotności, robiąc sobie długie spacery po zamku, czasami wpadając do Hagrida lub profesora Slughorna. Jako, że był piątkowy wieczór, wszystkie prace miałam odrobione, nawet te na przyszły tydzień, znów wybrałam się na samotny spacer, bo Kate siedziała w Pokoju Wspólnym obściskując się z Aaronem. Myślałam o wszystkim i o niczym, nie wiedziałam, co z sobą zrobić. W końcu, jak się chodzi codziennie na taki spacer, zaczyna się to nudzić. Nawet Potter przestał za mną łazić, bo razem z resztą Huncwotów, przesiadywali całe dnie w dormitorium, knując pewnie jakiś głupi dowcip, lub coś w tym stylu. Idąc korytarzem na trzecim piętrze, usłyszałam z naprzeciwka jakieś kroki. Z rogu wyłoniła się postać jakiegoś wysokiego chłopaka. W półmroku (było coś koło 20) nie dojrzałam, kto to dokładnie jest. Nie chcąc się przyglądać (w sensie gapić się), zniżyłam głowę. Owy chłopak zwolnił kroku i chyba mi się przyglądał, bo czułam jego wzrok na sobie.
– Cześć Lily. Co ty tutaj robisz? – podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się nie kto inny, jak Craig Davies.
– Cześć. – powiedziałam obojętnym tonem. – Wydaje mi się, że to samo, co Ty.
– Czyli odprężasz się przed jutrzejszym meczem Krukonów z Puchonami? – zapytał z uśmiechem. Nie odwzajemniłam uśmiechu, ani nie odpowiedziałam. On popatrzał na mnie swoimi wielkimi, niebieskimi oczami. – Lily, chyba nie będziemy się na siebie gniewać całe życie. Daj już spokój. Co było, minęło. Teraz jest dzisiaj. – popatrzałam mu w oczy. Uśmiechały się pogodnie. Jakoś mnie to nie przekonywało. – Potter ci robił gorsze rzeczy. – powiedział po chwili. – A jakoś z nim rozmawiasz.
– Potter to Potter, a ty to ty. – odpowiedziałam sucho.
– No właśnie. Zawsze uparcie utrzymujesz, że go nie cierpisz.
– Ale bardziej nienawidzę, jak ktoś mi czegoś zakazuje, a nie ma tego żadnego prawa. Nie cierpię, gdy ktoś próbuje kierować moim życiem. Teraz już rozumiesz? – powiedziałam dosadnie i chciałam odejść, ale on mnie zatrzymał.
– Rozumiem. Już rozumiem. – odpowiedział. – Ale nie sądzisz, że dałaś mi już nauczkę i sprawa zakończona? – uśmiechnął się niepewnie. Nie odpowiedziałam nic. – No nie dąsaj się już. – powiedział prawie szeptem i zbliżył się do mnie tak, że bliżej się nie dało. Odstąpiłam od niego o krok. – Lily... – znów podszedł bliżej.
– Tak raczej nie odbudujesz naszej znajomości. – powiedziałam sucho i odeszłam tym razem parę kroków.
– Przecież przeskoczyłem już poprzeczkę. – odrzekł z uśmiechem.
– Niestety strąciłeś ją i oblałeś próbę.
– A ile mam jeszcze prób? – spytał z błyskiem w oku.
– Ostatnią. – po tych słowach odeszłam, a on tym razem nie próbował mnie zatrzymać, ani za mną iść. Po drodze do wieży, myślałam nad naszą rozmową. W sumie, co mi szkodziło dać mu drugą szansę. Obiecałam sobie, że to będzie ostatnia i że obniżę mu trochę poprzeczkę. Jakby nie było, zanim doszło do naszej randki, chodził za mną prawie miesiąc i próbował dowiadywać się czegoś o mnie, opowiadając po trochu o sobie. Wracając do wieży przez puste korytarze, oczywiście dziwnym trafem musiałam spotkać nie kogo innego, jak Pottera.
– Cześć Evans. – jego ręka powędrowała do włosów. – Co tak sama chodzisz?
– Bo ten, kto ze mną chodził poszedł do swojego domu. – odpowiedziałam.
– Przecież on z tobą rozmawiał raptem 5 minut. – powiedział obojętnie.
– Potter do jasnej cholery! Przestań za mną łazić! – zdenerwowałam się.
– Spokojnie Evans. – odparł. – Wcale cię nie śledzę. A przynajmniej nie cieleśnie. – popatrzałam na niego krzywym wzrokiem.
– Czy ty siebie słyszysz Potter? Gadasz bez sensu.
– Jakbym ci coś pokazał, to byś tak nie mówiła. – uśmiechnął się. – Ale niestety nie mogę.
– Jakby mi na tym zależało. – mruknęłam ironicznie.
– No wiesz, jakbyś wiedziała o co chodzi, to byś mówiła inaczej. – znowu się uśmiechnął, ale tym razem łobuziarsko. – Naprawdę bardzo przydatna rzecz. – tym razem mnie zaciekawił.
– Jaka rzecz? – spytałam.
– Taka, dzięki której nie muszę za tobą chodzić, a wiem, gdzie jesteś i z kim. Stąd między innymi wiem, kiedy jesteś sama, w którym korytarzu, o której godzinie. – puścił mi oczko, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy kłamie.
– Nie mam pewności, że mówisz prawdę Potter. – odrzekłam.
– Ważne, że ja mam tą rzecz.
– Powiesz mi w końcu jaką rzecz? – spytałam zirytowana.
– Bardzo chciałbym, ale nie mogę. Obiecałem pozostałym Huncwotom. A poza tym, to jesteś zbyt porządna, żeby móc używać tej rzeczy. – dodał.
– Zbyt porządna? Możesz sprostować? – podniosłam brwi, oczekując odpowiedzi.
– No, ujmijmy to tak, że jesteś zbyt grzeczna. – wytłumaczył, co mnie trochę ruszyło.
– Że co? Wcale nie jestem zbyt grzeczna. – oburzyłam się.
– Jakoś nie pokazujesz swojej niegrzeczności. Jesteś przykładną uczennicą, słuchasz się nauczycieli, zawsze wszystko wiesz i zdobywasz punkty, jesteś pupilkiem, nie dajesz się namówić na randkę, a pocałowanie chłopaka to chyba dopiero po roku bycia ze sobą. – powiedział z nutką pogardy w głosie.
– No cóż Potter, z Craigiem się całowałam. – wzruszyłam ramionami – I na randkę z nim też się dałam namówić.
– A gdzie cała reszta, która się do ciebie kleiła? – spytał.
– Jaka cała reszta, idioto? Tylko ty jesteś taki głupi. – skwitowałam.
– Właśnie Evans. Cała reszta nawet nie próbuje, bo jest pewna, że ich odrzucisz. – odwróciłam się do niego twarzą. Stał luzacko oparty o ścianę z lekkim, drwiącym uśmiechem na ustach. Wbijał swoje orzechowe oczy we mnie.
– A skąd ty możesz wiedzieć takie rzeczy? – podeszłam do niego. – Hę?
– No wiesz, ma się swoje źródła. Ale wracając do twojej grzeczności, pomyśl Evans nad tym, co powiedziałem.
– Czy dla ciebie to, że ktoś ma własne zasady od razu znaczy, że jest cnotką niewydymką? – spytałam trochę zirytowana.
– Tylko, że twoje zasady są zbyt CIASNE. – odpowiedział, akcentując ostatnie słowo, a ja zaśmiałam się.
– Idź opowiadać swoje żarty swojemu Fan Clubowi.
– Widzisz, unikasz tego tematu, bo wiesz, że mam rację. – no i miał. Muszę to przyznać. Jestem grzeczną dziewczynką, mimo że nie chcę nią być. I ciągle sobie obiecuję, że już taka nie będę, ale na obietnicach się kończy. Ale skoro taki Potter mi to wypomina, to znaczy, że już jest tragicznie.
– Wcale nie unikam tego tematu. – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
– To udowodnij, że masz w sobie coś niegrzecznego, coś co pozwoli ci złamać najważniejsze zasady, czyli TWOJE zasady.
– Okej. – powiedziałam bez zastanowienia. – Co mam zrobić? Żeby nie było, że idę na łatwiznę i sama sobie postanawiam, to ty mi powiedz. – zrobił oczy wielkości piłek tenisowych, ale po chwili uśmiechnął się z zadowoleniem.
– Na pewno tego chcesz? – spytał. – Żeby potem nie było. – kiwnęłam głową na znak, że tak, ale przełknęłam ślinę, bo wiedziałam, do czego on jest zdolny. – Pocałuj mnie. – na te słowa prawie się zakrztusiłam.
– Że co?! – w tym momencie modliłam się w duchu, żeby to było przesłyszenie.
– Pocałuj mnie. Tu i teraz. – zażądał. Chwilę stałam w osłupieniu, ale potem ocknęłam się i podeszłam bliżej niego. – Zrobisz to? – spytał z niedowierzeniem. Sama nie wierzyłam w to, co robię. Zbliżałam się do niego bez słowa patrząc mu prosto w jego orzechowe oczy. – Lily, ty się dobrze czujesz? Byłem pewny, że tego nie zrobisz.
– Miałam Ci udowodnić, to udowadniam. – powiedziałam obojętnym tonem, nadal zbliżając się bardzo powoli do niego. Dzieliły nas już tylko niecałe dwie stopy, gdy on nie wytrzymał i oderwał się od ściany. Jednym krokiem pokonał dystans między nami i objąwszy mnie w pasie, przyciągnął do siebie. Nie opierałam się. Nie protestowałam. Wręcz przez chwilę tego chciałam. Nie chodziło o Pottera, tylko o sam fakt bliskości z facetem. Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Ta chwila wydawała mi się wiecznością, aż w końcu to ja nie wytrzymałam i pocałowałam go. Potter oddał pocałunek i przycisnął mnie do ściany. Całowaliśmy się namiętnie w pustym, półmrocznym korytarzu. W tym momencie nie interesowało mnie nic. Nie pamiętałam tego, że od 3 lat żywię do niego niechęć. Po prostu stałam tam i całowałam się z Jamesem Potterem, zapominając o całym bożym świecie. Czułam się jak w niebie. Nagle on przestał i popatrzał na mnie. Znów popatrzałam mu w oczy i zobaczyłam ciepło i radość bijące z nich. Zatopiłam się w jego orzechowym spojrzeniu i bez słowa powróciłam do przerwanej czynności. Nie chciałam przerywać, byłam cała pochłonięta tym pocałunkiem. Potem Potter zaczął całować moją szyję, a ja z zamkniętymi oczami oddałam się tej przyjemności. Następnie spowrotem zajął się moimi ustami. Nie wiem ile czasu minęło, ale wiem, że były to jedne z najlepszych chwil spędzonych do tej pory w Hogwarcie.
***
– Lily, co ci się stało? Mówię do ciebie od pół godziny, a ty mnie w ogóle nie słuchasz!
– Faktycznie. – odpowiedziałam machinalnie. Dostałam w łeb i ocknęłam się – Co ty...?
– Mówię, że w ogóle mnie nie słuchasz! – wrzasnęła Kate. Byłyśmy same w sypialni i odkąd tam weszłam, ona opowiadała mi coś o... No właśnie o kim? Pewnie o Aaronie. Ona ostatnio tylko o nim gada.
– Wybacz Kate, ale nie mam głowy na nic. Idę spać. – oznajmiłam i wskoczyłam pod ciepłą kołdrę.
– Co się stało? – spytała tym razem z troską. – Źle się czujesz?
– Wręcz przeciwnie. Co w sumie jest dziwne. – mruknęłam z zadowoleniem.
– Brałaś coś? – Kate się trochę przeraziła, co mnie wyrwało z zawiasu.
– No coś ty! – zaprzeczyłam. – Ja tylko... – no właśnie. Tylko? Powoli zdałam sobie sprawę z tego, co robiłam pół godziny temu.
– Co ty tylko? – niecierpliwiła się czarnowłosa dziewczyna, a ja westchnęłam głęboko i przeszłam do pozycji siedzącej.
– Usiądź lepiej. – zaczęłam, a ona zdziwiona popatrzała na mnie. – No mówię usiądź!
– Powoli wracasz do siebie, widzę. – mruknęła i usadowiła się obok mnie. – No, słucham.
– CałowałamsięzPotterem. – powiedziałam jednych tchem.
– A tak bardziej po ludzku, proszę? – niestety nic nie zrozumiała z mojego bełkotania. Wzięłam głęboki oddech i wyznałam:
– Całowałam się z Potterem. – Kate z wielkim hukiem spadła z łóżka i przez długą chwilę patrzała na mnie z niedowierzaniem i otwartymi ustami.
– Że co?!
– Właśnie to, co słyszałaś. – odparłam. Lekkie rumieńce wyskoczyły mi na twarz. Tymczasem ona zaczęła się śmiać, a potem rżnąć na całego. Po chwili sama się uśmiechnęłam.
– Ja muszę się zobaczyć z Potterem. – powiedziała ocierając łzy.
– Nie! Ani się waż!
– I tak jutro wszyscy będą wiedzieli. – podsumowała.
– Trudno. Wali mnie to. – odparłam.
– Masz zamiar się z nim umówić? – spytała z ciekawością.
– No coś ty! To było tylko zadanie!
– Jak to, zadanie? – zdziwiła się, a ja jej opowiedziałam całą historię.
– Lily, jesteś niemożliwa. – zaśmiała się. – Jednego dnia histeryzujesz, że nie pójdziesz z Potterem na randkę i jakimś cudem się wymigujesz, a drugiego całujesz się właśnie z nim. – wzruszyłam ramionami. – A może ty jednak coś czujesz do niego?
– Dokładnie. Przez całe trzy lata opieram się miłości, która pochłonęła całe moje życie. – odpowiedziałam ironicznie. – Nie wiem jak Ty, ale ja idę spać. – położyłam się do łóżka odwracając się twarzą do okna. Patrzałam chwilę na jasny księżyc i zobaczyłam powiększający się kształt. Wyskoczyłam z łóżka, podbiegłam do okna i otworzyłam je, a do pokoju wleciała malutka sówka. Wręczyła mi liścik i odfrunęła. Kate popatrzała na mnie z zainteresowaniem. Odwinęłam kartkę i przeczytałam:
Dobranoc Lily.
James
– Od kogo to? – spytała moja przyjaciółka, ale ja tylko uśmiechnęłam się do siebie i z powrotem położyłam się do łóżka. Po chwili zasnęłam z kartką w zaciśniętej dłoni.
***
Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Przetarłam oczy i poczułam, że mam coś w ręku. Spojrzałam i zauważyłam wczorajszy liścik od Pottera. Pokręciłam głową. Co się ze mną dzieje? Zasypiam z kawałkiem kartki od kogo? Od POTTERA. Przez chwilę walczyły we mnie dwie natury: jedna opowiadająca się za Potterem, a druga, wiadomo, przeciwko niemu. Oczywiście wygrała ta druga. Przecież ten pocałunek był tylko udowodnieniem, że nie jestem cnotką. A radość z liściku? To było tylko przypomnienie przyjemnych chwil. Bo zaprzeczyć nie mogę, że było cudownie. Tak. Ja Lilyanne Evans oświadczam (ale tylko sobie!), że incydent w korytarzu był naprawdę miłym incydentem. No przecież chyba każdy lubi się całować. A i również nie mogę zaprzeczyć, że Potter jest dobry w te klocki. Z takimi myślami powędrowałam do łazienki z zamiarem wzięcia lodowatego prysznica. Pod drodze potargałam liścik i wrzuciłam go do kosza. Gdy tylko poczułam jak zimna woda płynie po moim ciele, odprężyłam się całkowicie. Usiadłam sobie w brodziku, a z góry lał się na mnie strumień wody, wywołując dreszcze na plecach. Po paru minutach skończyłam kąpiel i zawinięta w ręcznik stanęłam przed lustrem. Spojrzała na mnie twarz piętnastoletniej dziewczyny. W niezwykle zielonych oczach dostrzec można było charakterystyczne ogniki. Na bladym nosie i policzkach znajdowały się lekkie piegi. Mokre kosmyki rudych włosów swobodnie opadały mi na ramiona i otaczały twarz. Czegoś mi brakowało w moim wyglądzie, więc postanowiłam to zmienić. Wzięłam nożyczki i grzebień z półki. Oddzieliłam parę przednich włosów, resztę spięłam w luźny kucyk i ciachnęłam te oddzielone kosmyki nożyczkami. Takim cudem zrobiłam sobie prostą grzywkę sięgającą lekko za brwi. Rozpuściłam włosy. O wiele lepiej. Podobała mi się wersja Lily Evans w grzywce. Uśmiechnęłam się i pociągnęłam rzęsy różdżką. Różu do policzków nie musiałam używać, bo miałam swoje, naturalne rumieńce. Wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik, zebrałam swoje szaty i ubrałam się. Potem zeszłam na dół do Pokoju Wspólnego, który był pusty, za wyjątkiem Aarona. Usiadłam obok niego na fotelu.
– Cześć. – przywitałam się.
– Cześć Lily. – odpowiedział z lekkim szokiem. – Myślałem, że tylko ja nie śpię o tej porze. – popatrzał na mnie i uśmiechnął się. – O widzę nowa fryzura. Korzystnie.
– Dziękuję. – odrzekłam i odwzajemniłam uśmiech. Prze chwilę panowała cisza. Wyczułam, że coś jest nie tak. – Co taki markotny? – spytałam z nutką troski w głosie.
– Lily, możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? – spytał, jakby ignorując moje pytanie.
– Oczywiście. – odparłam zastanawiając się, o co mu chodzi.
– Czy Kate już z góry traktuje mnie, jak pozostałych swoich eks facetów? – wybałuszyłam oczy ze zdziwienia.
– Skąd takie pytanie? – spytałam z lekką obawą.
– Powiem ci szczerze. Dostaję od jakiegoś czasu, a dokładnie odkąd z nią jestem, jakieś dziwne listy. – przełknęłam ślinę podejrzewając, jakie to listy.
– O jakiej treści? – dopytywałam się.
– Sama zobacz. – podał mi jeden z nich. Wzięłam go niepewnie zerkając na chłopaka. On tylko kiwnął zachęcająco głową, więc wzięłam się za czytanie.
Radzę Ci jak najszybciej rzucić Twoją dziewczynę, zanim ona to zrobi pierwsza. Jest perfidną intrygantką, której zależy tylko na łamaniu serc chłopakom. Także zaufaj mi, Twojemu cichemu przyjacielowi, żebyś to Ty pierwszy ją rzucił, zanim oszalejesz na jej punkcie. W Tobie kładę nadzieję utarcia nosa tej diablicy, która zapewne zdradza Cię z każdą nadarzającą się okazją, a jak jej się znudzisz, rzuci Cię, jak zabawkę. Pamiętaj, że jestem Twoim przyjacielem, a nie wrogiem. Jest to mój kolejny list ostrzegający. Mam na to dowód, że nie traktuje Cię poważnie, ale mam nadzieję, że nie będę musiał Ci go ujawniać, bo uwierzysz tym listom. Nie daj się zwieść kokieterii tej dziewczyny.
!!!
Usilnie roześmiałam się, próbując brzmieć jak najbardziej naturalnie.
– Ktoś, kto to pisał, jest niepoprawnym idiotą. – powiedziałam. – Treść tego listu wygląda istnie jak w mugolskim filmie detektywistycznym.
– A ja się zastanawiam, kto jest autorem tego listu. – zamyślił się. Ja doskonale wiedziałam kto.
– Albo jeden z jej byłych, który chce się zemścić, albo jakiś idiota, który jest jej wielbicielem i chce Cię zniechęcić. – rzekłam, starając się brzmieć wiarygodnie. – Jak wyglądała reszta listów i ile ich było? – spytałam.
– Razem trzy. Wczoraj wieczorem dostałem ten, który czytałaś. – odparł patrząc w pusty kominek.
– A Kate o nich wie? – po moim pytaniu spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
– Nie chciałem jej martwić taką głupotą...
– To dobrze. – przerwałam mu. – Mogę zatrzymać ten list? – spytałam. – Spróbuję się dowiedzieć czegoś więcej.
– Ale nie pokażesz Kate?
– No coś ty! Możesz mi ufać. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
– Dzięki Lily. Nie wiedziałem, do kogo mam się zwrócić. Dobrze, że obaj nie możemy spać tak długo. – puścił mi oczko i poszedł do swojego dormitorium. Ja również się skierowałam do dormitorium, ale nie do swojego. Wbiegłam po schodach i nie pukając, weszłam do pokoju, gdzie, o dziwo, nikt nie spał.
– Lily, co ty...
– Black! Co to ma być? – podeszłam do niego (swoją drogą, ciekawe jakim cudem nie zahaczyłam o nic w tym bałaganie?) i pomachałam mu przed oczami listem.
– Może ty mi powiesz? – podrapał się w głowę.
– Nie udawaj idioty. – warknęłam.
– Nowa fryzura Evans. Powiem ci, że ładnie ci w grzywce. – powiedział olewając moje oburzenie. Zacisnęłam zęby.
– Po co ci takie coś? – spytałam już spokojnym tonem.
– Już rozmawialiśmy na ten temat. – uciął krótko. – A zresztą, skąd wiesz, że to ja napisałem ten list?
– A skąd wiesz, że to jest list? – po moim pytaniu zdał sobie sprawę, że się wydał.
– No dobra. To ja. I co z tego? – warknął. – Obiecałem, że się zemszczę, to spełniam obietnicę. Pamiętaj Evans, że ja zawsze dotrzymuję słowa.
– Czyli nic nie wskóram? – spytałam zrezygnowana, a on pokiwał głową. Westchnęłam. Odwróciłam się na pięcie z zamiarem wyjścia. Remus i Peter patrzyli na tą scenę ze zdziwieniem.
– Ej Evans! – odwróciłam się przez ramię. – Jak się całowało z Rogasiem? – wyszczerzył zęby. Uśmiechnęłam się lekko.
– A gdzie on jest tak w ogóle? – i jak na moje zawołanie wyszedł ubrany z łazienki, z mokrymi włosami i bez okularów. Gdy mnie zobaczył wybałuszył oczy, a potem się zaśmiał.
– Już za mną tęsknisz? – spytał, szczerząc zęby.
– Jak cholera. – mruknęłam i wyszłam z tego burdelu na kółkach. Chwilę potem ktoś z hukiem otworzył drzwi i dobiegł do mnie w połowie schodów.
– Potter, ja cię proszę, daj mi spokój. – powiedziałam nie odwracając się. On chwycił mnie za ramię i obrócił do siebie tak, że staliśmy twarzą w twarz. Patrzał mi w oczy, a ja nie opuściłam wzroku. Przez chwilę poczułam dziką chęć powtórki z wczorajszej rozrywki, ale opanowałam się. Staliśmy tak i patrzeliśmy sobie w oczy.
– Umówisz się ze mną Lily? – spytał nie odrywając wzroku.
– Nie. – odparłam krótko.
– Dlaczego? – w jego głosie było wyraźne rozczarowanie. – Przecież wczoraj...
– Wczorajszy pocałunek był tylko udowodnieniem ci tego, że nie jestem taka, za jaką mnie miałeś. Jeśli o to ci chodzi. – odparłam chłodno, a on opuścił wzrok i bez słowa wrócił do dormitorium. Jednak zanim usłyszałam odgłos zamykanych drzwi, odezwał się.
– Ładniej ci w grzywce, o ile to możliwe, żebyś była jeszcze piękniejsza. – powiedział smutno i zamknął za sobą drzwi. Spuściłam głowę i poszłam obudzić dziewczyny.
***
– Co teraz mamy? – spytała Kate przełykając swój poniedziałkowy lunch.
– Obronę. – odpowiedziałam krótko.
– Aaa to luz. – machnęła ręką. – To co, lecimy? – spytała rześko, a ja na znak, że tak, wstałam.
– Mamy jeszcze dziesięć minut do lekcji. – stwierdziłam patrząc na zegarek. – Co robimy?
– Nie wiem. – odparła – Przejdźmy się po zamku. – zaproponowała, a ja kiwnęłam głową.
– Jak tam z Aaronem? – spytałam mając w oczach scenę z dzisiejszego poranku.
– Wiesz, od kilku dni zachowuje się bardzo dziwnie. – powiedziała marszcząc czoło. – Ciągle tak jakby mnie sprawdza. Wypytuje, gdzie idę, z kim i takie tam. Nawet dwa razy go przyłapałam, jak idzie za mną kryjąc się. Nie wiem co mu się stało. – wzruszyła bezradnie ramionami. – Przecież go nie zdradzam. Od dnia zakładu nie całowałam się z nikim, tylko z nim. A on... – w tym momencie przerwała i książki wypadły jej z rąk. Wbiła wzrok przed siebie i z rozczarowaniem patrzała na coś, a raczej na kogoś. Popatrzałam w tą stronę, co ona i zobaczyłam powód jej zachowania. Syriusz Black całował się namiętnie z jakąś dziewczyną. Byli w identycznej pozycji jak ja i Potter. Ona była oparta o ścianę, a on ją obejmował. Z jedną różnicą – jego ręce były na tyłku dziewczyny (Pottera oczywiście nie! Chyba...). W tym momencie, Black oderwał się od niej i popatrzał na nas.
– Cześć Evans. – uśmiechnął się, a ja mu odpowiedziałam krótkim bezbarwnym „hej”. Kate zostawiła książki i pobiegła w stronę, skąd przyszliśmy. Wydawało mi się, że ma łzy w oczach. Westchnęłam i pozbierałam jej książki i podążyłam za nią. Jak nietrudno się domyślić, była w najbliższej damskiej łazience. Stała nad lustrem i obmywała twarz. Miała lekko napuchnięte i czerwone oczy. Oparłam się o ścianę i popatrzałam na nią z niezadowoleniem.
– Kretyn! – krzyknęła – A ona głupia idiotka! – chrząknęłam znacząco. Wcale mi jej nie było żal i nie miałam zamiaru udawać, że jest inaczej.
– Wcale nie jest kretynem. Ona może i idiotka, bo jak mu się znudzi, to ją rzuci. Ale on wcale nie jest kretynem. A przynajmniej nie dla ciebie. – powiedziałam w jego obronie.
– Stoisz po jego stronie?! – oburzyła się i popatrzała na mnie ze złością.
– Kate, zrozum. On ci nic złego nie zrobił. – rzekłam z naciskiem. – Nie masz prawa od niego wymagać, żeby się nie umawiał z innymi dziewczynami.
– Nic mi nie zrobił! – fuknęła, jak rozjuszona kotka. – A ten... ten teatr?!
– Nie rozumiem o co ci chodzi. – powiedziałam sucho. – Sama go rzuciłaś, bo twierdziłaś, że ci się znudził. Masz chłopaka. Więc całkowicie nie rozumiem twojej irytacji i twoich łez. Przecież powiedziałaś, że NIC do niego nie czujesz, ani nigdy nie czułaś. – ona przełknęła ślinę. – Gorzej jeśli było inaczej niż utrzymywałaś przed wszystkimi, nawet przede mną. Na przykład, zerwałaś z nim, bo zaczynałaś coś czuć i bałaś się, że postąpi z tobą, jak z każdą poprzednią. Tak więc rzuciłaś Blacka i zajęłaś się Aaronem, co bardzo potwierdzało prawdziwość twoich słów. Potem nie chcąc ranić Aarona, nie zdradzałaś go i byłaś dobrą dziewczyną, udając, że próbujesz się ustatkować z uczuciami. Wszyscy uwierzyli w twoją cudowną odmianę, a ty sama próbowałaś się okłamać. A jako, że Aaron był idealnym chłopakiem (szkoda, że nie dla ciebie) i nie było ci źle, więc byłaś tak sobie z nim. A teraz widzisz Blacka z inną i wszystko pęka, twój cały idealny plan, a ty przestajesz być dobrą aktorką. Czyż nie tak jest? – spytałam, a ona spuściła głowę.
– Nie musisz być dla mnie taka ostra. – powiedziała cicho. – Już i tak wystarczająco jest mi ciężko z tym wszystkim.
– Oj nie ze mną te sztuczki, kochana. – powiedziałam ostrzejszym tonem. – Nie wzbudzisz we mnie żalu. Dobrze wiesz, że nie pochwalam takiego zachowania. Nie chcę cię dobijać. Wręcz przeciwnie i dobrze wiesz, że ja po prostu jestem szczera. Taka chyba powinna być najlepsza przyjaciółka. Tylko nie wiem, czemu zamiast mi to powiedzieć, że zadurzasz się w Blacku, uknułaś taką intrygę, nie wspominając, że prawie wplątałaś mnie w randkę z Potterem.
– Żebyś nie powiedziała „A nie mówiłam.” – wyszeptała ze skruchą, a ja westchnęłam.
– I lepiej było krzywdzić Blacka, siebie i Aarona, niż usłyszeć ode mnie jedno, głupie zdanie? I po co ci to było? – spytałam i pokręciłam głową. – Mogłabym cię teraz dobić, ale już wystarczająco sobie nagrabiłaś. – ona popatrzała na mnie pytająco. – Nie, nie powiem ci. Spokojnie, jakoś to odkręcimy wszystko. – Ale teraz znikajmy na lekcję, bo minutę temu był dzwonek. Wcisnęłam jej książki w ręce i wyszłyśmy z łazienki. Po drodze minęliśmy Aarona, którego minęłyśmy bez słowa, zostawiając go w totalnym osłupieniu. Wpadłyśmy do klasy zanim wszedł profesor i usiadłyśmy na swoich miejscach. Black patrzał triumfalnie na Kate, a ona na niego z pogardą. Westchnęłam w duchu. Przeleciałam wzrokiem klasę. Wszyscy byli czymś zajęci. Cassie piłowała paznokcie, Jenny czytała książkę, Angelina wdała się w rozmowę z jakąś Krukonką (oprócz zielarstwa, mieliśmy z nimi OPCM), Remus też czytał książkę, ale był jakby nieobecny duchem i strasznie blady (biedak, pełnia już blisko), Peter chrapał na ławce, Black kołysał się na stołku i puszczał oczka owej pannie, z którą się całował (Amanda War, bardzo ładna szatynka z wielkimi, niebieskimi oczami i delikatną urodą, ale za to okropna jędza), a Potter... No właśnie Potter. Jego głównym zajęciem na lekcjach było wpatrywanie się we mnie maślanym wzrokiem, albo rozrabianie z bandą Huncwotów. Tym razem położył się na ławce i oparł głowę na rękach. Patrzył smutnym wzrokiem gdzieś przed siebie, co było naprawdę nienormalne jeśli chodzi o niego. Przypatrywałam mu się przez chwilę. popatrzał w moją stronę, ale gdy zauważył, że się na niego patrzę, dostrzegłam wyraz jakby żalu do mnie w jego orzechowych oczach i momentalnie odwrócił głowę. Wzruszyłam ramionami (ostatnio zauważyłam, że bardzo często wykonuję ten gest). Przynajmniej będę miała spokój. Lekcja, jak zwykle minęła na uspokajaniu klasy i desperackiej próbie zainteresowania nas lekcją. Niestety biedny nauczyciel nie potrafił sobie poradzić na lekcjach, więc mścił się zadając nam strasznie długie zadania domowe. Po dzwonku, wyszliśmy z klasy, a na korytarzu czekał Aaron.
– Kate możemy pogadać? – spytał z uśmiechem. Popatrzała na mnie wystraszonym wzrokiem.
– Tylko, że mam na odległym krańcu zamku lekcje, a przerwa jest krótka i musiałabym już...
– Jak tylko wymyśli nowy zakład, to się z powrotem przyklei. – Przerwał jej Black i poklepał, niby to krzepiąco, zdezorientowanego chłopaka po ramieniu. Kate zmierzyła go morderczym wzrokiem.
– Możesz mi wytłumaczyć o co tu chodzi? – spytał siódmoklasista podnosząc jedną brew.
– Black po prostu dostaje zaćmienia mózgu przez to wieczne całowanie się z każdą napotkaną laską. – warknęła.
– Przypominam, że ty też należałaś do tych lasek. – odparł z uśmiechem. – Naprawdę dobrze całujesz, Bridge. – Aaron i ja patrzeliśmy na tą wymianę zdań.
– Och, szkoda tylko, że ty nie jesteś w tym taki dobry. Bo może gdybyś całował dobrze, to byś mi się tak szybko nie znudził. – popatrzała na niego z pogardą. Aaron odszedł szybkim krokiem od nich. Nie dziwię się mu. Też nie chciałabym być świadkiem takiej wymiany zdań pomiędzy moim chłopakiem (jakbym go miała, oczywiście) a jego byłą dziewczyną. Ale oni tego nie zauważyli.
– Wiesz ty też nie jesteś najlepsza. Całowałem sto tysięcy innych dziewczyn, które były o niebo lepsze. I ładniejsze. – dodał i zarobił niezłego plaskacza.
– Wiesz, cieszę się, że mój plan wykorzystania cię jak rzecz wypalił. Musiało cię nieźle zaboleć twoje przerośnięte ego, gdy to ja cię rzuciłam, a nie ty mnie. Aaron, idziemy. – odwróciła się i osłupiała. – Gdzie on jest? – spytała z obawą.
– Myślisz, że chciało mu się słuchać waszej kłótni? – spytałam z przekąsem.
– Idę go poszukać. Wytłumacz mnie jakoś przed Slughornem, on cię lubi. – poleciła i odeszła. Zacmokałam.
– Prosiłam cię o coś. – powiedziałam do Blacka rzucając mu karcące spojrzenie.
– A ja ci coś powiedziałem. – odparł patrząc za Kate i trzymając się za policzek, na którym była odbita jej ręka.
– Ale obiecałeś, że to nie stanie się kosztem żadnego faceta. – powiedziałam z naciskiem.
– Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. – mruknął. – Pogadam z nim. A zresztą jakim prawem ty mnie karcisz, skoro sama nie jesteś lepsza? – popatrzałam na niego ze zdziwieniem. – Nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi. Pierwsze dajesz mu nadzieję, a potem bez cienia żalu odrzucasz go. – otwarłam usta ze zdziwienia i wściekłam się.
– Po pierwsze, mój... nasz pocałunek był tylko dowodem na coś i nikt mu nic nie obiecywał, a już na pewno nie ja! Po drugie, powinien się przyzwyczaić, że nie chcę się z nim umówić, więc ten kosz nie powinien być dla niego rozczarowaniem. A po trzecie, kto jak kto, ale ty mi nie będziesz mówił o moralnym postępowaniu wobec płci przeciwnej. – odparłam atak z jego strony.
– Może nigdy nie zgodziłaś się na randkę, ale nigdy go nie pocałowałaś. Nawet w policzek. – oponował. – Więc miał prawo zrobić sobie nadzieję.
– Szczerze? – popatrzał na mnie z zaciekawieniem – Gówno mnie interesuje, czy on sobie zrobił nadzieję, czy nie. Sam chciał takiego warunku, więc niech sam sobie cierpi. Było jasno powiedziane, że ten pocałunek jest, powtarzam po raz setny, DOWODEM NA TO, ŻE NIE JESTEM TAKA, JAK ON MYŚLI. – warknęłam i zostawiłam go.
***
– Kate otwórz! – waliłam w drzwi łazienki, gdzie ona siedziała. – Mam tego dość! Jeśli nie otworzysz, wyważę drzwi! – już wyciągałam różdżkę, ale szczęknął zamek w drzwiach i otworzyły się, ukazując trochę żałosny widok. Dziewczyna miała potargane włosy, czerwone i napuchnięte oczy i była cała rozmazana. Siedziała na ziemi, podkuliwszy pod siebie nogi i obejmując je rękami. Po policzkach jeszcze leciały łzy. Zamknęłam drzwi i usiadłam obok niej, opierając głowę o ścianę i wpatrując się w jakiś punkt na suficie.
– Co się z tobą dzieje, dziewczyno? – spytałam i popatrzałam na nią. Szybko mrugała powiekami, próbując powstrzymać kolejne łzy. – Nigdy w życiu nie widziałam cię w takim stanie. – rzeczywiście nigdy nie widziałam, żeby ona płakała, a już szczególnie tak dramatycznie. Po jej policzku poleciała mała łza.
– Mam już dość bycia złą suką. – powiedziała gorzko. – A wszystko przez niego.
– Nie wierzę. – powiedziałam cicho. – Ty i załamać się przez faceta. Już prędzej ja...
– No widzisz, jakie to śmieszne. – zaśmiała się żałośnie. – Wiesz Lil, tak naprawdę, byłam z nim naprawdę szczęśliwa. I naprawdę dobrze całował. Perfekcyjnie. – załkała i przygryzła wargi. – Naprawdę mi na nim zależało.
– Nie wiem po co z nim zrywałaś. Mogłaś zaryzykować. – podsumowałam. – On też wyglądał na szczęśliwego przy tobie.
– Wiesz jak żałuję, że tego nie zrobiłam? – powiedziała i zaczęła znów płakać. – A teraz... teraz zraniłam Aarona, sama się czuję podle i w ogóle... jest do dupy... – chlipała.
– Kate nie przesadzaj znowu. Przecież faceci to nie cały świat. – powiedziałam przytulając się – Popatrz na mnie. Nigdy mi się z żadnym nie udało. I jest mi całkiem dobrze.
– Jakbyś chciała, to byś miała wspaniałego chłopaka. – powiedziała. – Pottera. Zawsze chciałam, żeby ktoś tak szalał za mną. Zazdrościłam ci tego. – wyznała, a ja zdziwiłam się.
– Przecież za tobą szaleje pół szkoły!
– Ale nie tak, jak Potter za tobą. – powiedziała smutnym tonem, zarazem uśmiechając się przez łzy do mnie.
– Potter sobie coś ubzdurał. – przerwałam jej piękne snucia. – On jest idiotą. I jakoś nie chce mi się wierzyć w te jego uwielbienie i zapatrzenie we mnie. – mruknęłam.
– Oj Lily. Kiedyś zrozumiesz i jeszcze to ty się będziesz za nim uganiać, a ja będę mogła z całą satysfakcją powiedzieć tobie: „A nie mówiłam.”. Tymczasem muszę jakoś wytłumaczyć Aaronowi całą sytuację i przeprosić go.
– I zerwać z nim. – dokończyłam za nią, chociaż czułam, że tego powiedzieć nie chciała.
– Nie chcę go krzywdzić... – powiedziała szeptem.
– Już to robisz.
– Wiem. – po jej policzku spłynęła kolejna łza.
– Przestań już płakać. – powiedziałam miękko. Wstałam, podniosłam ją z ziemi i wzięłam chusteczkę do ręki. Trochę ją obtarłam i kazałam umyć twarz. Zrobiła to, a ja zajęłam się doprowadzeniem do porządku jej włosów. Po dziesięciu minutach wyglądała całkiem dobrze, tylko oczy jeszcze były trochę czerwone i podpuchnięte. Pocałowałam ją w czoło.
– Będzie dobrze, zobaczysz. – uśmiechnęłam się do niej, a ona pociągnęła nosem. – Ale ja chcę widzieć uśmiech. Taki specjalny dla mnie. – uśmiechnęła się słodko i szczerze. – No, już lepiej. A teraz marsz do pokoju! – otworzyłam drzwi. Ale ona zanim wyszła dała mi buziaka w policzek i powiedziała:
-Mówiłam Ci już Lily, jak bardzo Cię kocham?
– Milion razy. – odpowiedziałam ze śmiechem – I chyba tylko w Twoje zapewnienie wierzę. – wyszczerzyłam zęby i wyszłyśmy.
– Widzę, że lesbijki mamy w dormitorium. – rzekła z przekąsem Cassie, a Laura wybuchnęła śmiechem.
– Nie wiedziałaś? Chcesz zobaczyć zdjęcia KRÓLICZKU, albo jak wolisz OSIOŁKU? – spytałam z kpiącym uśmiechem, a tym razem Kate i Angelina parsknęły śmiechem.
– Evans! Ostrzegam Cię, jeszcze jedno słowo, a...
– A co? Zabijesz mnie tymi szponami, czy wylewającymi się cyckami? – zadrwiłam, a ona podeszła do mnie i stanęła twarzą w twarz.
– Grabisz sobie Evans. Jak tak dalej pójdzie, to sama dostaniesz za swoje.
– Grozisz mi? – podniosłam jedną brew.
– Jakbyś zgadła.
-Wiesz Cassie, jakbyś przynajmniej wiedziała do czego służy różdżka, to może bym się przestraszyła, ale niestety aż takiego rozumu Ci Bóg nie dał. – odwróciłam się na pięcie i skierowałam się ku drzwiom. – Expelliarmus! – blondynka zatrzymała się na ścianie, a jej różdżka wylądowała w mojej ręce. – Po co się głupia rzucasz? – spytałam i rzuciłam pod jej nogi różdżkę. Wyszłyśmy z dormitorium.
– To było świetne Lily! – zaśmiała się Kate – Kocham Twój refleks. – wyszczerzyłam zęby.
– Dobra, teraz szukaj Aarona. – mina jej trochę zrzedła. – Ja tu poczekam. – siadłam na fotel. Ona rozglądała się, ale nigdzie go nie było. – Idź do jego dormitorium. – podsunęłam, a ona automatycznie skierowała się w stronę schodów. Nie upłynęło pięć minut, a już wróciła z miną, która mówiła, że go tam nie ma. – Trudno. Jutro go złapiesz na śniadaniu.
***
Ale nie złapała. Przez cały kolejny dzień, nikt nigdzie nie widział Aarona. Zaczęłam się martwić. Kate też. Nikt go nie widział, a jego kumple nie chcieli nic mówić. Latałyśmy jak głupie po całym zamku szukając go, a on jakby się zapadł pod ziemię. Wieczorem, zmęczona po całodniowej lataninie za chłopakiem mojej przyjaciółki, padłam zmęczona na łóżko. Nie miałam siły na nic. Jutro wtorek, potem środa, czwartek, piątek i dopiero odpoczynek. Nawet nie wiem kiedy mi minął ten weekend. Dopiero co była piątkowa akcja z Potterem w roli głównej, a już jest poniedziałek. Co się działo w weekend? Trochę się przekonałam do Craiga. Byłam z nim na jednym spacerze w niedzielę, ale nie odnotowałam nic ciekawego, co byłoby warte większej uwagi. Próbował mnie parę razy pocałować, ale nie dałam się. A zresztą miałam trochę wyrzuty sumienia za Pottera, chociaż nie jestem z Craigiem, ale jednak mu dałam szansę. Z takich oto myśli wyrwał mnie stukot w okno. Jenny otworzyła okno i przez okno wleciała sowa upuszczając list na łóżko Kate. Ta od razu pochwyciła list i przeczytała lekko blednąc na twarzy.
– Co jest? – spytałam, a po jej policzku popłynęły łzy.
– Sama zobacz. – podała mi list i poszła do łazienki. Zaczęłam czytać:
Cześć Kate.
Nawet nie mogę napisać „droga Kate”, bo nie potrafię. Jeszcze wczoraj byłaś mi droga. Dzisiaj już niestety nie. Wczoraj, jak tak sobie z Syriuszem rozmawialiście na temat swojego „związku” i tego, kto jak całował, odszedłem, bo przykro mi było tego słuchać. Nie chciałem Cię widzieć przez jakiś czas. Nie tylko Ciebie, ale nikogo. Ale po paru minutach doszedłem do wniosku, że niepotrzebnie robić awantury o takie coś. Myślałem, że nie lubisz Blacka, więc się z nim kłóciłaś. Całkiem zrozumiałe. No więc poszedłem pod salę, gdzie miałaś lekcję. Wszyscy wyszli z klasy, oprócz Ciebie i Lily. Nie spotkałem Ciebie, ale za to porozmawiałem z kimś innym. Otóż podszedł do mnie, nie kto inny, jak Syriusz Black. Chciał pogadać, więc czemu nie. Przeprosił mnie za sytuację, która zaszła kilkadziesiąt minut wcześniej i powiedział bardzo ciekawą rzecz. Ale żeby to wytłumaczyć, muszę Ci opowiedzieć pewien epizod, który ukrywałem przed Tobą. Ostatnio się dziwnie zachowywałem, nie? Było to wynikiem dostawania kolejno trzech anonimowych listów od mojego nieznanego przyjaciela, który radził mi, żebym z Tobą zerwał. Pisał w nich, że zdradzasz mnie przy każdej możliwej sytuacji i że nie traktujesz mnie poważnie, tylko jak kolejną zabawkę. Nie wierzyłem temu, ale co poradzisz na ludzką naiwność, więc trochę Ci się przyjrzałem. Nie robiłaś nic złego, nawet nie flirtowałaś z innymi. Przynajmniej wtedy, kiedy ja Cię widziałem. Ale jak to mówią: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal” nie? Ty pewnie najlepiej znasz to powiedzenie. Wracając do moich opowieści, w listach, rzekomy mój tajemniczy przyjaciel, zarzekał się, że ma dowód na to, że się mną bawisz. A teraz, wracając do poczciwego Syriusza, gdy ze mną rozmawiał, przyznał mi się, że to on jest autorem tych listów. Powiedział mi całkiem szczerze, że nie ma do mnie żalu, że z Tobą jestem (a raczej byłem), bo wie jaka jesteś. Opowiedział mi waszą historię i zarysowała mi się całość tej przedziwnej komedii, jaką piszesz własnym życiem. Potem jeszcze wspomniał coś o zakładzie. Ty już wiesz jakim. O zakładzie, tylko dla wygrania którego się mną zainteresowałaś. To mi wyjaśniało, dlaczego tak koniecznie się zalecałaś do mnie, wkradając się powoli do mojego serca. Tak Kate, bardzo Cię polubiłem i czułem do Ciebie coś więcej, niż tylko przyjaźń. Byłaś dla mnie cudem. Piękna, inteligentna, rezolutna, urocza, sympatyczna. Ale jednak zakład nie tłumaczył mi, dlaczego byłaś ze mną nadal, stosunkowo długo po wygraniu zakładu, przy czym wydawałaś się szczęśliwa. Wracając teraz do dawniejszych czasów, przypominam sobie jak myślałem, że mam prawdziwe szczęście mieć tak cudowną dziewczynę. Ale po tym, jak Syriusz mi powiedział o wszystkim, spadł na mnie szok. Ciężki szok i zawód. Chłopak naprawdę w porządku i nie dziwię się, że mi to powiedział. Dobrze, że dowiedziałem się teraz a nie za miesiąc, czy dwa. Tak więc myśląc, dlaczego nie rzuciłaś mnie po wygraniu zakładu, odrzuciłem myśl, że z litości, bo już tylu chłopaków potraktowałaś w karygodny sposób, że i mnie byś była w stanie tak ot, po prostu rzucić. I tu wpadłem na genialną myśl: Ty coś czujesz do Syriusza! Wszystko ułożyło mi się w jedną całość. Rzuciłaś go, bo bałaś się, że to on Ciebie odrzuci po tym, jak (chyba po raz pierwszy w życiu!) poczułaś coś głębszego do faceta. Potem okłamując sama siebie i wszystkich wkoło, wplątałaś się w związek ze mną przez zakład, a że było Ci ze mną nienajgorzej i przy takich sposobnościach nikt by się nie domyślił o Twoich uczuciach do Huncwota, pozostałaś moją dziewczyną. Oto cała tajemnica uroczej Katherine Bridge. Wiesz, naprawdę jest mi bardzo przykro. Nie dość, że mnie zdradzałaś, okłamywałaś, to tylko przypadkiem ze mną byłaś. Żałuję, że dałem się namówić na te rzekome korepetycje. Żałuję, że poświęciłem tyle czasu i serca w nasz związek. Naprawdę czułem się przy Tobie szczęśliwy, uwielbiałem spędzać z Tobą czas, szalałem za moją Kate. Byłaś kimś wyjątkowym. No właśnie: czułem, uwielbiałem, szalałem, byłaś... Piszę w czasie przeszłym, bo już tak nie jest. Teraz jesteś... Zresztą nieważne. Piszę ten list, bo tak mi wygodniej, bo nie chcę z Tobą rozmawiać. Ale też nie chcę prowadzić wojny. Po prostu uważam Cię za część tłumu, szarego tłumu, spośród którego kiedyś byłaś kimś żywym, wyraźnym, prawdziwym i kolorowym. Może to trochę zbyt dramatyczne, co piszę, ale tak jest. Życzę Ci szczęścia. I nie piszę tego z ironią, wręcz z szacunkiem.
Aaron Glover
Zaklęłam pod nosem. Wstałam z łóżka i poszłam pod drzwi łazienki. Usłyszałam cichy płacz. Zapukałam. Drzwi bez słowa się otworzyły, a ja weszłam i zamknęłam je od środka. Tak, jak wcześniej, Kate siedziała w tej samej pozycji i wyglądała identycznie, o ile nie gorzej, jak przedtem. Usiadłam obok niej i bez słowa przytuliłam ją ramieniem. Czułam, że jeszcze parę długich dni tak przesiedzimy w tej łazience.
Allle długa nootka i superaśna. Fajnie wymyśliłaś z tym Aaronem aż się chce dalej czytać i dowiedzieć co daalej. Już nie mogę się doczekać następnej notki. ;) Poozdrowionka
OdpowiedzUsuńPrawie przypaliłam przez Ciebie mleko :DRozdział jak zwykle świetny, nawet nie zauważyłam, kiedy dobrnęłam do końca. Ciekawe co teraz zrobi Kate. Mam nadzieję, że ta sytuacja z Aaronem ją czegoś nauczyła. Może wreszcie przestanie traktować chłopaków w ten sposób? Hm, sądząc po jej reakcji na widok pana Blacka, ona rzeczywiście coś do niego czuje. Może jeszcze będą razem?Co dalej? Aaaa, Lily i jej pocałunek z Jamesem! To było genialne, czytałam wręcz z wypiekami na twarzy :) Widzę, że Lily zaczyna coś powoli do niego czuć... Powoli zaczyna coś między nimi iskrzyć.Do następnej notki, kochana :*
OdpowiedzUsuńuu czekam na next notke ^^ ale troche sucz z tej Lily ,chociaz Potter tez nie jest niewinny xD
OdpowiedzUsuńHej ;]wpadłąm na Twojego bloga, przeczytałam wszystkie notki i stwierdzam, że są świeetne. I w ogóle fajnie zrobiłaś z tą sytuacją Kate-Aaron-Syriusz. Chociaż szkoda mi tej biedaczki to mam nadzieję, że się czegoś nauczyła.Mam też nadzieję, że Lilka zlituje się nad biednym Rogaczem...;POgólnie mówiąc - - blog jest za**bisty ;DJak możesz to napisz mi jak będzie nowa notka, ploosiem ;pto moje gg - 5137413;**
OdpowiedzUsuńLadnie napisalas ten list Araona.Az sie poplakalam :(
OdpowiedzUsuńMmmraśnie ! Pocałunek :) Aż dostałam wypieków :) i przypaliłam pierogi :(
OdpowiedzUsuńSuper artykul czekam na dalsza aktywnosc i jeżeli szukasz intense euphoria for men
OdpowiedzUsuńzapraszam na okazika :-)