Przejdź do głównej zawartości

6. Zmagań zakładowych ciąg dalszy.

Czwartek zbliżał się wielkimi krokami, a nic nie wskazywało na to, że wygram zakład. Kate już w niedzielę, czyli w dzień, w którym założyłyśmy się, była na okropnie długim spacerze, który oczywiście nie skończył się na samej nauce (o ile w ogóle do niej doszło). W poniedziałek również poszli na spacer, z którego wróciła, bagatela, o 2 w nocy! We wtorek, po raz pierwszy, całowali się, co mi z wielką radością oznajmiła moja przyjaciółka. Byłam wściekła. Jeśli wygra zakład, będę musiała iść na randkę z tym kretynem! Jak ona, moja własna, najlepsza przyjaciółka, mogła mi to zrobić? Przecież dobrze wie, że brzydzę się Potterem. Jakoś to będę musiała przeżyć. W sumie, może uda mi się wykręcić, bo w końcu Potter nic nie wie o zakładzie. I tak próbując wymyślić jakąś wymówkę, szłam samotnie wtorkowym wieczorem po korytarzach Hogwartu. Westchnęłam głośno.

 – Co tak wzdychasz Evans? – podskoczyłam, bo nie spodziewałam się, że ktoś jest w tym samym korytarzu.

 – Możesz mi Potter wytłumaczyć, jakim cudem zawsze spacerujesz tym samym korytarzem, co ja, w tych samych godzinach, co ja i w tym samych dniach, co ja? I dziwnym trafem zawsze jesteś sam tylko wtedy, gdy ja jestem sama. – spytałam zirytowana.

 – Widzisz, jakie zrządzenie losu? To znak, mówię ci. Przeznaczenie. – powiedział tonem przypominającym gadkę filozofa.

 – Dokładnie Potter. – odpowiedziałam zgorszona jego wypowiedzią. – Znak, że jesteś idiotą.

 – Czemu ty tak uparcie wmawiasz sobie, że mnie nie lubisz? – spytał z uśmiechem.

 – A czemu ty tak uparcie łazisz za mną, jak jakiś szpieg?

 – Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. – cmoknął. – No i mam dowód, że wmawiasz sobie. – wyszczerzył zęby. Pokręciłam z politowaniem głową.

 – Tak. Codziennie rano wmawiam sobie, że wcale nie przylepił się do mnie jakiś chwast.

 – Wiesz co Evans? Czasami chce mi się z ciebie śmiać. – powiedział i zaśmiał się. Popatrzałam na niego z pogardą.

 – To po co łazisz za mną, jak pies? – spytałam czując, że zaczyna mnie denerwować

 – Bo jesteś moim chodzącym ideałem. – odpowiedział tym razem bardzo poważnie. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale zaczął znowu – Wiesz, jesteś inteligentna, mądra, utalentowana, masz cudowne oczy, w które mógłbym się godzinami wpatrywać. Jesteś śliczna no i nie ukrywam, że masz fajny tyłek. – zrobił unik godny podziwu przed moją pięścią i zaczął uciekać ze zostawiając mnie wściekłą.

 – Idiota. – warknęłam sama do siebie. – Jeszcze pożałuje. – poszłam dalej, ale straciłam ochotę na spacer, więc poszłam do wieży, po drodze wstępując do łazienki. Było tam ogromne lustro na całą ścianę. Stanęłam tyłem do niego i spojrzałam przez ramię na odbicie swojego tyłka w lustrze.

 – Normalny. – mruknęłam sama do siebie. – Kate ma lepszy. Czemu się do niej nie dowali? – wyszłam i już nie skręcając nigdzie, poszłam do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Siedziała tam Kate wesoło gawędząc z Aaronem, co wcale nie poprawiło mi humoru. Chłopak wydawał się mocno zapatrzony w czarnowłosą Gryfonkę, która zajmowała całą jego uwagę. Uważnie słuchał, co ona mówiła i co chwilę odzywał się, jakby dając jej jakieś rady. W drugim rogu siedział samotny Black z wściekłością wpatrujący się w tą całą scenę. Gdyby samym spojrzeniem można by było zabić, Aaron już dawno leżał na podłodze martwy. Nie wiem co mnie podkusiło, ale podeszłam do niego i usiadłam obok. Ledwo zdążyłam otworzyć usta, a przystojniak odezwał się.

 – Jeśli masz zamiar śmiać się ze mnie, czy coś w tym stylu, daruj sobie Evans. Wiem, że jesteś jej przyjaciółką i z miłą chęcią dodałabyś swoje pięć groszy, ale naprawdę daruj sobie. – mówiąc to, nie oderwał wzroku od rozmawiających ze sobą Kate i Aarona.

 – Wiesz, nawet nie pomyślałabym, żeby tak zrobić. – powiedziałam. – Mnie też to się nie podoba. – oderwał wzrok od nich i ze zdumieniem popatrzał na mnie. Wzruszyłam ramionami.

 – Skąd taka postawa? Przecież Gloves jest porządnym chłopakiem, dobrze się uczy, przy czym nie jest kujonem, jest miły, sympatyczny, niebrzydki, nie zachował się nie fair wobec nikogo...

 – Nie rozczulaj się nad sobą, Black. – przerwałam mu, a on popatrzał na mnie dziwnym wzrokiem, w którym nie było żalu za moje słowa.

 – No to czemu nie podoba ci się, że się spotykają? – spytał ponownie wbijając we mnie zaciekawiony wzrok.

 – Do czwartku mi to przeszkadza, potem niech robią, co chcą. – powiedziałam, ale bardziej do siebie niż do niego.

 – Dowiem się czemu? – ciągnął swoje.

 – Niestety nie mogę ci powiedzieć.

 – Ale czego? – nie dawał za wygraną.

 – Tego, że jeśli ona z nim będzie do czwartku, to muszę się umówić na randkę z Potterem. – czy ja to powiedziałam? Walnęłam się po głowie. Co za idiotka ze mnie! Black zaśmiał się głośno, co zwróciło uwagę paru ludzi, w tym i Kate, która popatrzała na mnie wzrokiem typu „po_co_z_nim_rozmawiasz?”.

 – Ty jednak jesteś nieobliczalna Evans. – dalej śmiał się ze mnie, a ja nie mogłam uwierzyć, że mu się wygadałam. No to teraz nici z mojego planu zatajenia tego przed Potterem.

 – Jest jakaś szansa, że nie powiesz nic Potterowi? – spytałam, patrząc na niego błagalnym wzrokiem.

 – Wybacz, ale chyba znasz odpowiedź. – uśmiechnął się przepraszająco.

 – Syriusz, proszę!

 – Nie przegapiłbym takiego widowiska. Tak więc nie. – zaśmiał się.

 – Błagam! – byłam w stanie nawet klęczeć na kolanach, ale jeszcze do tego nie doszło.

 – Nie. Nie odmówię tej przyjemności mojemu najlepszemu przyjacielowi. – rozłożył ręce w geście bezradności.

 – Jakiej przyjemności? – niewiadomo skąd pojawił się tam Potter. Złośliwy uśmiech pojawił się na twarzy Blacka. Popatrzałam na niego piorunującym spojrzeniem. Gdy nabrał oddechu, mój wzrok zmienił się na błagalny.

 – Zaraz się chyba popłaczę. – mruknęłam ze złością.

 – Dowiem się, jakiej przyjemności mi nie odmówisz? – spytał po raz drugi Potter.

 – Rogaś. – Black położył rękę na jego ramieniu. – Powiem ci tyle, że jeśli zaprosisz Evans na randkę w piątek… – popatrzał na Kate i Aarona, którzy się całowali. Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Potrząsnął głową i kontynuował – …gwarantuję ci na… – znów popatrzał w ich stronę. Całujący się, ani nie myśleli o przestaniu. – …99%, że ona się zgodzi i z tobą pójdzie. – swój wywód zakończył triumfalnym uśmiechem, a ja żałosnym jękiem. Nawet nie mogłam zaprzeczyć. Twarz Jamesa rozpromieniła się w przeciągu nanosekundy.

 – Poważnie? – spytał z radością rzucając ukradkowe spojrzenie na mnie.

 – No Evans, powiedz mu. – zaśmiał się Black. Zmiażdżyłam go wzrokiem.

 – Tak Lily? – ponownie powtórzył pytanie Potter patrząc na mnie z uradowaną miną. Spuściłam wzrok.

 – Całkiem możliwe, że tak. – zakończyłam żałośnie rozmowę i odeszłam wyklinając w duchu niedzielni dzień, Kate, Aarona, Pottera i Blacka. Po drodze kopnęłam w fotel, co tylko pogorszyło mi humor, bo zaczął mnie boleć duży palec u nogi. Poszłam do dormitorium, gdzie również mój humor nie uległ poprawie, bo siedziała tam ta blond zdzira (za przeproszeniem).

 – Och, kogo my tu mamy. Evans! – powiedziała, szyderczo patrząc się na mnie i moją żałosną minę.

 – Zamknij się Cassie. – warknęłam i skierowałam się do łóżka.

 – Co się stało biednej szlamie? – spytała przesłodkim głosem. Krew mi zawrzała, a w oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki.

 – Uważaj na słowa. Z tego, co wiem, tworzywa sztuczne doskonale nadają się do recyklingu.

 – Nauczyli cię tego twoi mugolscy rodzice?

 – Morda w kubeł. – powiedziałam z zaciśniętymi zębami.

 – Czyżby Evans coś Cię zdenerwowało? Może to, że twoja matka i ojciec to niedołęgi, którzy zaśmiecają świat, jako nieliczni z... – nie dokończyła.

 – Confidento! - rzuciłam na nią zaklęcie powodujące rośnięcie rosnących oślich uszów i króliczych zębów. Blondynka była przerażona.

 – Coś ty zrobiła! Cofnij to! – krzyczała biegając po pomieszczeniu.

 – Sama się o to prosiłaś. – mruknęłam i położyłam się do łóżka. Cassie nadal krzyczała na mnie, ale miałam to gdzieś. Zaczęłam odrabiać zadania domowe na cały tydzień próbując zająć czymś myśli. Krzyki Cassie ściągnęły do pokoju resztę dziewczyn i (nie wiem jakim cudem) Huncwotów. Wparowali do pokoju i patrzeli na dość dziwną scenę. Ja leżałam na łóżku skrobiąc na kawałku pergaminu, a blondynka, która obecnie miała ośle uszy wyrastające zamiast ludzkich i królicze zęby, darła się na mnie płacząc. Huncwoci, Kate i Angelina wybuchnęli głośnym śmiechem, Jenny cicho zachichotała, a Laura ledwo się powstrzymała od śmiechu. Kate już leżała na ziemi trzymając się za brzuch.

 – Boże Lily ja cię kocham. – śmiała się jak głupia. W końcu wstała z ziemi nadal się chichocząc. – Za co jej się oberwało? – spytała, a wszyscy skierowali swoje zaciekawione spojrzenia na mnie.

 – Wyzwała moich rodziców i nazwała mnie szlamą. – odpowiedziałam spokojnie.

-ŻE CO?! – równocześnie krzyknęli Potter i Kate, a cała reszta popatrzała z pogardą na blondynkę, która cała się zaczerwieniła ze wstydu i zaczęła płakać.

 – Popatrzcie na mnie, jak ja wyglądam! – łkała.

 – Dobrze ci tak. – powiedział oschle Potter obdarzając ją nienawistnym spojrzeniem.

 – Ale... ale James... – podeszła do niego patrząc na niego żałośnie.

 – Odwal się ode mnie, króliku. Albo nie, ośle. – zrobił zastanawiającą minę. – W sumie nie wiem już kim jesteś. Królik czy osioł? Co wolisz? – dziewczyna popłakała się i wyleciała z dormitorium, a za nią Laura i niechętnie Jenny.

 – Co za... – tutaj poleciały najgorsze przymiotniki, jakie słyszałam z ust Kate. Po chwili cała reszta klnęła na Cassie.

 – Wystarczy. – przerwałam im – Dostała już karę.

 – Ale żeby tak...

 – Powiedziałam wystarczy Potter. – powiedziałam z naciskiem. – A teraz możecie już wyjść, bo, jak widać, jestem zajęta. – wyprosiłam chłopaków pokazując im drzwi. O dziwo, zaczęli wychodzić po kolei. Oczywiście Potter się ociągał.

 – Kate! – zawołał, a ona się obróciła i popatrzała na niego pytającym wzrokiem. – Trzymam za ciebie kciuki. – rzucił na odchodnym szybko zamykając drzwi z drugiej strony ledwo unikając książki rzuconej w niego przeze mnie.

 – Czy mu chodziło o to, o czym ja myślę? – spytała zdziwiona, a ja westchnęłam.

 – Zabiję Blacka. – mruknęłam.

 – A co ma do tego Black? – jeszcze bardziej się zdziwiła.

 – To, że niechcący mu się wygadałam, a on wszystko powiedział Potterowi. – wyjaśniłam i wróciłam do swoich zadań. Angelina wzięła ze mnie przykład i również się wzięła za prace domowe, a Kate otworzyła kufer i wyciągała z nich różne ciuchy, czasami głośno myśląc.

 – Gdzie ty się wybierasz? – spytałam zerkając na nią jednym okiem.

 – Na spacer z Aaronem. – odparła krótko.

 – Widzę przypadliście sobie do gustu. – powiedziała Angelina odrywając się na chwilę od swoich pergaminów.

 – Tak. – odpowiedziała czarnowłosa i uśmiechnęła się zerkając na mnie – Nawet bardzo.

 – Rozumiem. To dobrze. A jesteście już razem? – spytała nasza współlokatorka odwzajemniając uśmiech. Serce zabiło mi mocniej, mimo że wiedziałam, że wiedziałabym pierwsza.

-Nie. – odparła zapytana – JESZCZE nie. – dodała, bardziej zwracając się do mnie niż do drużynowego pałkarza. Zmiażdżyłam ją wzrokiem. Na tym skończyły się rozmowy z jej udziałem. Ubrała się i wyszła machając nam i życząc miłego dnia z pracami domowymi.

 – Ciekawe, kto za ciebie je odrobi. – mruknęłam, gdy już wyszła.

 – Widzę, że coś nie bardzo ci się podoba jej znajomość z moim kuzynem. – popatrzała na mnie pytająco.

 – Nie. Dlaczego miałoby mi to nie odpowiadać? – trochę się zmieszałam. - Aaron jest bardzo wartościowym chłopakiem, jest w porządku, mądry i w ogóle fajny.

 – No, bo jakoś wydajesz się być niezadowolona z tego, że się spotykają.

 – Nie. – uśmiechnęłam się – Nie chodzi o to. Ja po prostu mam ostatnio zły humor.

 – Craig, co? – spytała z troską. Zdziwiło mnie to trochę, ale było mi to na korzyść, więc nie sprostowałam, że mam go gdzieś.

 – No tak. Dokładnie on. – uśmiechnęłam się smutno (ale sztucznie, wrr).

 – Nie martw się nim. – powiedziała rześko. – Za niedługo mecz z Krukonami, to mu utrzemy nosa za ciebie. – uśmiechnęła się pocieszająco.

 – Nie wątpię. Dzięki za troskę. – ucięłam temat i wróciłam do zadań. Nie mogłam się skupić, więc co chwila pisałam bzdury w stylu „Eliksir spokoju ma właściwości randki z Potterem.”. W końcu dałam sobie spokój i wyszłam z dormitorium z zamiarem przejścia się po zamku, jak codziennie to robię. W sumie dzisiaj już byłam, ale oczywiście Potter musiał mi przeszkodzić. A jako, że było już późno, to zmieniłam zdanie i usiadłam w połowie zaludnionym Pokoju Wspólnym. Wpatrywałam się tępo w skakające wesoło płomyki ognia w kominku. Po chwili usiadł koło mnie Remus.

 – Słyszałem o zakładzie. – odezwał się po chwili milczenia. Nie odpowiedziałam nic. – Masz zamiar dotrzymać warunków?

 – Głupie pytanie. – odezwałam się po chwili. – Nie mam innego wyboru.

 – Przecież jeszcze nie przegrałaś, to skąd tak parszywy humor?

 – Bo jestem pewna, że Kate wygra. – odparłam obojętnie.

 – Nic pewnego do czwartku. – uśmiechnął się. – A tak w ogóle zastanawiałyście się nad konsekwencjami tego zakładu? – spytał, a ja popatrzałam na niego zdziwiona.

 – To znaczy?

 – No wiesz. Jakby nie było, założyliście się o coś, co się robi na człowieku. W sensie wygląda to tak, jakby Kate tylko się z nim umawiała po to, żeby wygrać zakład. – gdy to powiedział, zdałam sobie sprawę, że ma rację. Jeśli biedny Aaron się dowie, to nie będzie za ciekawie. Że też nie pomyślałam wcześniej, że to może go zranić.

 – Cholera. Masz całkowitą rację Remus. To znaczy, ona i tak chciała go poderwać, ale jeśli on się dowie, to jej nie uwierzy, że zakład określał jedynie czas. – nagle coś mi wpadło do głowy. – A czemu Cię to zainteresowało? – spytałam podejrzliwie. – Bo nie wydaje mi się, że pomyślałeś tak bezinteresownie o jego uczuciach. – zobaczyłam w jego oczach, że mam rację.

 – Właśnie, że o to mi chodzi. – powiedział ostrożnie.

 – Lunatyk, mnie nie oszukasz, dobrze wiesz. – powiedziałam patrząc na niego z ukosa.

 – No dobra powiem ci. Syriusz, żeby nie zawalić randki z Tobą Jamesowi, zaraz po tym, jak przegrasz, chce iść do Aarona i mu powiedzieć, że to był tylko zakład. – z każdym jego słowem moje oczy robiły się coraz większe i okrąglejsze.

 – Po jaką cholerę?! – oburzyłam się, ale coś mi się zdaje, że znałam odpowiedź na to pytanie.

 – Żeby się w pewnym sensie zemścić na Kate. – powiedział cicho. – Ale nie wiesz tego ode mnie, jak coś. Powinienem się gryźć w język w czasie pełni. Albo przestać się z Tobą przyjaźnić. Za dużo zawsze ode mnie wyciągasz. – mruknął z niezadowoleniem.

 – Oj Remus, Remus. – uśmiechnęłam się. – To znaczy tylko o Twojej normalności i częściowemu spełnianiu obowiązków perfekta. – popatrzał na mnie, bo dobrze wiedział, że nie podoba mi się to, że jest prefektem i nie próbuje pohamować wybryków Blacka i Pottera, a czasami uczestniczy w nich.

 – Wiem, że nie zasługuję na tą odznakę. – powiedział po chwili – Ale ciekawe, czemu Jenny dali prefekta, a nie Tobie?

 – Nie zmieniaj tematu. Gdzie jest Black tak właściwie? – spytałam, a on wskazał głową na schody prowadzące do ich dormitorium. – Idę do niego. – oznajmiłam i poszłam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Weszłam po schodach i dotarłam przed drzwi, na których była tabliczka „V rok”. Zapukałam i po chwili drzwi otworzył Peter. Wybałuszył na mnie oczy.

 – Cześć. – rzuciłam – Jest Black?

 – Jest. – odpowiedział, ale mnie nie wpuścił.

 – Kto tam jest? – usłyszałam z głębi głos Pottera. Potem jakieś kroki i w końcu wcześniej wspomniany stanął obok Petera. Przez jego twarz przebiegło zdziwienie, ale zaraz po tym pojawił się szeroki uśmiech. – Glizdogon niewychowańcu! Czemu nie wpuścisz Evans do środka? – przesunął się i odepchnął Petera robiąc mi miejsce. Weszłam i prawie mnie cofnęło. W ich pokoju panował taki bałagan, że dziwiłam się, że w ogóle mogą się tutaj poruszać. Stałam przy drzwiach nie wiedząc którędy dotrzeć do łóżka żeby usiąść. Tymczasem Potter i Peter poruszali się z taką swobodą, że chyba musieli znać na pamięć, gdzie co leży. Na ziemi leżało wszystko. Od skarpetek, przez zepsute fałszoskopy, stłuczone lustra, pogryzione buty, zdechłe myszy (?), złamane różdżki, majtki, staniki (swoją drogą, ciekawe czyje) aż po ogromną komodę z szufladami stojącą na samym środku pokoju, która wyglądała jakby była jedną z kartotek Filcha. Potter jednym machnięciem różdżki zrobił ścieżkę przez środek tego bałaganu, która prowadziła do jego łóżka.

 – Przyszłaś oznajmić mi, że wygrałem randkę z tobą? – spytał z szerokim uśmiechem.

 – Jest Black? – zapytałam ignorując jego pytanie.

 – W łazience bierze prysznic. – odpowiedział Peter. Chwilę później wyszedł w samym ręczniku zawiązanym na biodrach, a drugim wycierając sobie włosy.

 – O, cześć Evans. Co ty tutaj robisz? – spytał i usiadł na łóżku.

 – Muszę z tobą pogadać. – przygryzłam wargi.

 – Ze mną?

 – Z nim? – te dwa pytania równocześnie zadali Black i Potter patrząc na mnie ze zdziwieniem.

 – Tak, z tobą. – powiedziałam do Łapy. – Tak, z nim. – odpowiedziałam okularnikowi.

 – No, to mów. – wbił we mnie zaciekawiony wzrok, Potter i Peter też.

 – Możemy pogadać na osobności? – spytałam zirytowana, bo myślałam, że to oczywiste.

 – I tak oni wszystko usłyszą. – odrzekł. – Więc nie musisz się fatygować. – przewróciłam oczami. A mówią, że to dziewczyny są plotkary i nie potrafią dochować tajemnic.

 – Mógłbyś zostawić Kate i Aarona w spokoju? – zaczęłam.

 – A czy ja im coś robię? – spytał podnosząc jedną brew.

 – Na razie nie, ale słyszałam, jak rozmawialiście, że po tym, jak już przegram zakład, to powiesz Aaronowi o wszystkim.

 – Nie twoja sprawa Evans. – powiedział sucho. – Nie wtrącaj się.

 – A właśnie, że moja. – wbiłam w niego wściekły wzrok – To ja wymyśliłam ten zakład, a w nim wcale nie chodzi o to, żeby ona go zdobyła. I tak miała zamiar go podrywać, a ja tylko ograniczyłam jej czas. I nie psuj jej tego.

 – A ona mi mogła wszystko zepsuć? – odwarknął ze złością – Ciągle tylko słyszę, że ja jestem świnia wobec dziewczyn, a ona jak się zachowuje? Ciągle mi wypominają moje byłe, a ona co? Święta jest? Wszystko jej wolno?

 – Nie musisz się mścić za to, że Cię rzuciła. – powiedziałam spokojnie, a on nic nie odpowiedział. – Mi nie chodzi nawet o nią, tylko o Aarona. On tu jest niewinny. Nie jego wina, że Kate cię rzuciła.

 – Co mnie interesuje ten idiota. Chodzi mi tylko o to, żeby jej zrobić na złość. – powiedział z trochę mniejszą furią.

 – Syriusz, ja cię proszę. Nie mścij się w ten sposób. Dajesz jej tylko satysfakcję. Olej to. – przez chwilę milczał. Położył się na łóżku i powiedział patrząc w sufit:

 – Lily nawet nie wiesz, jak mi zależało na niej. To była pierwsza dziewczyna, z którą się umawiałem, bo chciałem, a nie dlatego, że chciałem się nią pobawić. Pierwsza niebanalna dziewczyna, która mnie tak zauroczyła, że nie myślałem o zabawie. Po prostu czułem się przy niej szczęśliwy. I tyle. A ona mnie potraktowała w karygodny sposób. – wszyscy w milczeniu słuchali tego, co mówił Black. Prawie otworzyłam usta ze zdziwienia. Nigdy w życiu nie słyszałam, żeby on tak mówił. Westchnęłam.

 – Nie chcę Ci teraz dopiec, ale ona cię potraktowała tak, jak ty inne dziewczyny. Dała ci nauczkę. Nie oceniam, czy słuszną, czy nie, bo wiem, że ona sama tak postępuje. Ale do jasnej cholery, czemu Aaron musi za to cierpieć? Raz się przejechałeś na dziewczynie, zgoda może być Ci przykro, źle, ale nie rób tego innym facetom. W końcu istnieje chyba coś takiego, jak męska solidarność, co? – popatrzałam na niego niepewnie, a on wstał i popatrzał na mnie.

 – Wiesz co Evans? Naprawdę jesteś wporządku. – uśmiechnął się do mnie, a ja niepewnie odwzajemniłam uśmiech. – Ale to nie znaczy, że sobie odpuszczę. – mój uśmiech zrzedł. – Przykro mi. Ty sama to powinnaś zrozumieć. Jak ktoś ci robi krzywdę, zaraz dostaje swoje. James cię wkręcił z tym topieniem, to dostał w twarz i krocze, Cassie wyzwała twoich rodziców i ciebie od szlam, dostała ośle uszy i królicze zęby, Craig, co prawda nie wiem, co ci zrobił, ale stracił zęba i dostał próchnicy całej szczęki. Kate pobawiła się mną i też dostanie za swoje. Jedynie mogę ci obiecać, że nie stanie się to kosztem żadnego faceta. A wręcz przeciwnie. A teraz łaskawie wyjdź, bo muszę się ubrać. – i wypchnął mnie z dormitorium. Zadowolona, że udało mi się uchronić Aarona, ale zmartwiona, że Kate dostanie za swoje, poszłam do sypialni dziewcząt, mijając po drodze Remusa i życząc mu dobrej nocy. Wykąpałam się i położyłam do łóżka z zamiarem skończenia swoich prac domowych. Do dormitorium weszła Cassie i tylko bombardując mnie morderczym wzrokiem, usiadła na swoim łóżku i zasłoniła kotary. Chciałam powiedzieć coś chamskiego, ale dałam sobie spokój. Nie będę wywoływała awantury bez powodu. O 24 skończyłam wszystkie zadania, które miałam na cały tydzień i czekałam na Kate, czytając książkę. Jako, że Angelina nie spała, tylko również borykała się ze swoimi pracami, pomogłam jej trochę, a potem pogadałyśmy. Reszta dziewczyn spała. Około 1 Angela oznajmiła, że idzie spać, a chwilę później wpadła zadowolona Kate. Udawałam, że śpię. Słyszałam jak moja przyjaciółka krząta się po pokoju próbując nie obudzić reszty dziewczyn. Weszła do łazienki, chwilę później można było usłyszeć odgłos lecącej wody. Po 10 minutach kąpieli wyszła z łazienki i usiadła na swoim łóżku. Słyszałam jak szeleści kawałkami pergaminów, ale po chwili dała sobie spokój i wyszła z łóżka. Po chwili poczułam, jak kładzie się obok daje mi buziaka w policzek i mówi szeptem:

 – Lily, śpisz? – obiecałam sobie w duchu, że ją zabiję, po czym odezwałam się półszeptem:

 – Nie.

 – Wiedziałam, że będziesz na mnie czekać. – mimo, że było ciemno i byłam odwrócona do niej tyłem, wiedziałam, że w tym momencie wyszczerzyła zęby.

 – Czego chcesz? – warknęłam.

 – Pogadać.

 – Mów.

-Lily. – westchnęła głęboko. – Aaron jest cudowny. – na te słowa obróciłam się tak gwałtownie, że Kate spadła z łóżka. Po chwili powrotem była koło mnie. – Co się tak rzucasz? – zaśmiała się.

 – Coś Ty powiedziała? – spytałam z niedowierzaniem.

 – Że Aaron jest cudowny. Wiesz, to jest facet dla mnie. Mówię ci, idealny. Mogę z nim siedzieć godzinami. On mnie tak słucha i w ogóle. – przyłożyłam rękę do jej czoła.

 – Ty masz gorączkę. – stwierdziłam. – Idź, bo się zarażę.

 – A co, boisz się, że się przekonasz do Pottera? – spytała ze śmiechem.

 – Jasne. Już lecę się z nim przespać. – mruknęłam – Przegrałam już zakład?

 – Jeszcze nie, ale myślę, że najpóźniej jutro przegrasz.

 – Cudownie. Zawsze marzyłam o randce z Potterem. – powiedziałam z ironią.

 – Oj tam, narzekasz. On wcale...

 – Nie jest taki zły bla bla bla bla bla. Daruj sobie.

 – Ty to jednak jesteś okropna. – stwierdziła.

 – Odezwała się przykładna, porządna dziewczyna, która zawsze postępuje z facetami, jak na damę przystało.

 – I tak Cię kocham. – dała mi buziaka w policzek.

 – Nie zapominaj się. Nie jestem Aaronem.

 – Ale Ty jesteś zimna jak lód... – zanuciła.

 – Spadaj już! – warknęłam.

 – Dobranoc Liluś! – pocałowała mnie (po raz trzeci!) w policzek i poszła do swojego łóżka.

 – Dobranoc. – mruknęłam i momentalnie zasnęłam.

***

 – LILY! LILY! – głos tej wariatki było słychać w całej Wielkiej Sali. Na sam ton tego głosu, zrobiło mi się niedobrze i czułam, że zaraz zwrócę mój lunch, nad którym właśnie siedziałam w towarzystwie Angeliny. Chwilę później drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i do sali wparowała rozradowana Kate. Wszyscy popatrzeli na nią, jak na wariatkę. Ale ona nie przejmowała się tym i podleciała do mnie cała w skowronkach. –ZGADNIJ! ZGADNIJ!

 – Zamknij się. – syknęłam, a ona momentalnie się uspokoiła i usiadła obok mnie. Angelina z uwagą przysłuchiwała się naszej rozmowie.

 – Jestem z nim! Właśnie mnie spytał! – cała podskakiwała na krześle. Angelina zaklaskała i pogratulowała Kate, a ja siedziałam w osłupieniu. Jak tylko usłyszałam „LILY! LILY!”, wiedziałam, że przegrałam zakład. Wczorajszy dzień, minął w spokoju. Aaron odmówił spotkania z Kate, bo, jak stwierdził, musiał się uczyć, więc odrodziła się we mnie nadzieja, że jeszcze wygram zakład. Dzisiaj był czwartek. Ostatni dzień zakładu, a ona mi mówi, że z nim jest.

 – Lily, dobrze się czujesz? – spytała zmartwiona.

 – Tak. Czemu pytasz? – odpowiedziałam siląc się na normalny ton.

 – Jesteś jakaś blada.

-A, o to Ci chodzi. – powiedziałam. – Nic wielkiego. Muszę się trochę przejść. – wstałam od stołu, zostawiając niedokończony obiad. Po drodze minęłam Huncwotów, na których zaczepki nie zareagowałam. Wyszłam z Wielkiej Sali i usiadłam na schodach prowadzących do góry. Przegrałam zakład. Muszę iść z Potterem na randkę. Nie mogłam w to uwierzyć. Może nie wydaje się to wielka rzecz, ale była to moja osobista porażka. Tragedia. Chwilę później podszedł ktoś do mnie i usiadł obok.

 – Cześć.

 – Cześć Potter. – odpowiedziałam automatycznie.

 – Słyszałem nowinę. – mówiąc to patrzał wprost siebie na punkt, w który i ja się wpatrywałam.

 – Tak? I co, cieszysz się? – spytałam

 – Szczerze powiedziawszy, to nie. – pod wpływem jego słów gwałtownie obróciłam głowę.

 – Czemu? – spytałam z niedowierzeniem. – Przecież od 3 klasy się mnie prosisz o randkę, a teraz, jak masz okazję, to się nie cieszysz?

 – Widzisz Evans. To nie jest tak, że JA chcę iść na randkę za wszelką cenę. Chodzi o to, żebyś sama chciała iść na tą randkę. Jestem facetem. Faceci mają swoją męską dumę i złamałbym ją, gdybyś się ze mną umówiła tylko dlatego, że przegrałaś zakład. Ty musisz chcieć, rozumiesz? – popatrzał na mnie orzechowymi oczami, w których było coś bardzo poruszającego.

 – Czyli nie chcesz iść na tą randkę? – spytałam z nutką nadziei w głosie.

 – Jeśli Ty nie chcesz, to ja też. – odpowiedział ze smutnym uśmiechem i wstał. – Ja poczekam, aż zmądrzejesz. – puścił mi oczko – A tym czasem zadowolę się marzeniami, Twoim wzrokiem i widokiem Twojego tyłka. – pokazał mi język i uciekł, bo na ostatnie zdanie wstałam z zamiarem walnięcia mu plaskacza.

Komentarze

  1. Hejka :) twój blog jest super i mam pytanko... Mogłabyś mnie informować o nowych notkach na gg? jeśli tak to jest mój numer:8522013 plisska napiisz

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli nie będzie żadnej randki? : ((((((( No wiesz co, tak na nią liczyłam! Już się zaczęłam cieszyć, że Kate jednak wygrała zakład a tu nagle taki Potter wszystkie plany pokrzyżował. Przecież mógłby w jakiś sposób wykorzystać tą sytuację ;p Cóż, mimo wszystko wierzę, że nadarzy się jeszcze mnóstwo podobnych sposobności. Rozdział jak zwykle wspaniały, piszesz coraz lepiej :)Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahaha smieszny koniec ten notki :D czekam na nastepna^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem ze śląska, konkretniej Dąbrowa Górnicza. A Ty? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. LittleVampire6 lutego 2010 14:39

    Taa... Jeśli Potter o czymś myśli, jest to Lily Evans, a jeśli myśli o Lily Evans, przeważnie myśli albo o randce, albo o jej oczach i włosach, albo o tyłku xD A, zapomniałam o zawieszeniu ;P Ehh... Ja również liczyłam na tą randkę myślałam, że będzie akcja nad akcjami i jeszcze wyżej, a tu nic :( Cóż, może jakoś przeżyję... ;DBuziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. LittleVampire6 lutego 2010 15:54

    Na www.lily-e.blog.onet.pl pojawiła się nowa notka, zapraszam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. liria26@onet.pl7 lutego 2010 00:56

    Hej ;) Świetna notka jak zawsze zresztą, no, no, no Rogacz mnie zaskoczył i to bardzoo ;)) Czekam na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Aja myślałam , że będzie randka :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietny blog czekam na dalsza aktywnosc i jeżeli szukasz odżywka na porost rzes
    odsylam na okazika :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super artykul oczekuje dalszej aktywnosci i jeżeli szukasz gry w kregle
    zapraszam na okazika :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)