Następnego ranka Potter , Black i Peter pojawili się z opuchniętymi oczami i byli okropnie zaspani. Oprócz tego, okularnik miał na szyi okropną szramę, a na policzkach pełno sińców, a Black kulał na jedną nogę. Wszyscy patrzeli na nich z niemałym zdumieniem. Usiedli obok mnie i Kate. Czarnowłosa ucałowała swojego chłopaka.
– Co się stało Łapciu? – spytała zmartwiona.
– Nic Kate. – odpowiedział zachrypniętym głosem – Przewróciłem się dzisiaj na schodach.
– A tobie co się stało? – skierowałam pytanie do Pottera, który siedział z opuszczoną głową. Nie podnosząc głowy, wymamrotał:
– Wpadłem na Syriusza, jak ten się przewrócił i upadłem na poręcz. – coś mi śmierdziało, ale żeby nie ujawniać, że usłyszałam ich rozmowę, nie odezwałam się ani słowem. Byłam pewna, że to miało coś wspólnego z tym, o czym rozmawiali dwie noce temu. Ale niedługo zastanawiałam się nad ich potłuczeniem, bo cały czas w głowie mi siedział mój Jeleń (już go nazwałam swoim – co za idiotka ze mnie!) i jego oczy, które mi nie dawały spokoju. Dzisiejszy dzień był naprawdę dziwny, bo Potter mnie unikał (!) i poza tym Huncwoci nie robili żadnych żartów, a na lekcjach odsypiali noc. Ciekawa jestem, gdzie byli. I ten Jeleń...
– Syriusz coś przede mną ukrywa. – żaliła mi się Kate. - Jakoś nie wierzę w tą jego historyjkę o schodach, a poza tym cały dzień siedzą i milczą. Co jest nie tak?
– Daj sobie spokój, Kate. Ty o połowie huncwockich rzeczy nie wiesz, a będziesz się zastanawiać nad jedną. – wzruszyłam ramionami. – Za to mi się wczoraj przytrafiło coś dziwnego. – popatrzała na mnie zaciekawionym spojrzeniem. Opowiedziałam jej całe wczorajsze, a raczej dzisiejsze zajście, a ona uniosła brew.
– Dziwne. – powiedziała z wolna, zastanawiając się. – Nawet magiczne zwierzęta tak chętnie nie podchodzą do człowieka.
– A tam, pewnie dał mu jakiś człowiek jedzenie kiedyś, więc myślał, że teraz też dostanie. Właśnie! Muszę mu jutro zanieść coś do jedzenia! – klasnęłam w dłonie.
– Lily, czy ty się dobrze czujesz? – popukała się w czoło – To jest JELEŃ. J-E-L-E-Ń ! – przeliterowała ostatnie słowo.
– Wiem o tym, ale nie mogę zapomnieć jego oczu i dopóki nie przypomnę sobie, kto ma takie oczy, to muszę go widzieć! A poza tym, jest zima, ktoś je musi dokarmiać.
– I to o tobie mówią, że jesteś najinteligentniejsza w klasie? – pokręciła głową z niedowierzaniem. – Tobie szajba odbija. Akurat ten sam jeleń będzie na ciebie czekał. A poza tym, sowy też mają ładne oczy i jakoś nie łazisz do nich.
– Ale ty nie wiesz o co mi chodzi, Kate. – oponowałam, mimo że w części podzielałam jej zdanie, że jestem głupia. – Widzisz, on miał czyjeś oczy! To znaczy, miał tak piękne oczy i do czyichś podobne, że... – nie dokończyłam, bo nie wiedziałam, co mam powiedzieć. – No dobra, masz rację. Jestem idiotką. – skończyłam żałośnie, a ona się zaśmiała. Po chwili jej zawtórowałam.
– Oj Lily, Lily. Ty głuptasku mój! – wyszczerzyła zęby.
– No po prostu nie umiem się pozbyć tego przeczucia, że skądś znam te oczy. No i ten jeleń był taki piękny...
– Sru tu tu tu, majtki z drutu. – zakpiła. – Ty mi lepiej powiesz, gdzie oni się tak poobijali? – wzruszyłam ramionami.
– Pewnie gdzieś się tłukli w nocy. – odparłam obojętnie. – Chodź, bo mamy Historię Magii. – pociągnęłam ją za rękę i poszłyśmy do Sali. Usiadłyśmy na swoich miejscach. Do sali wszedł profesor Binns, mruknął nam „dzień dobry” i od razu zaczął wywód na temat siedemnastowiecznej Czteroletniej Konfederacji Czarodziejów we Francji. Nawet nie próbowałam się skupić, bo wiedziałam wszystko na ten temat. Zaczęłam wodzić wzrokiem po klasie. Wszyscy oparli głowy na ławce i spali. Niektórzy nawet bezczelnie chrapali, ale profesor nie zwracał na to uwagi. Jedynymi osobami, które nie spały byli (o dziwo!) Potter i Black, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Skupiłam się, próbując usłyszeć chociaż strzęp rozmowy.
– ...myślisz, że się przyzwyczai? – spytał Black.
– Jasne. Już pod koniec się uspokoił, widziałeś? Następnym razem będzie nas już znać, więc nie będzie taki agresywny. – odpowiedział Potter.
– A myślisz, że te zadrapania to coś poważnego? W końcu to po...
– Ciiiiiiii! – przerwał mu James i powiedział coś do ucha. Potem Black odwrócił się w moją stronę i wyszczerzył zęby.
– Cześć Evans! – powiedział. – Masz jakąś sprawę do nas?
– Zastanawiam się, jaka jest prawdziwa przyczyna waszych siniaków. – uśmiechnęłam się podejrzliwie.
– Ta, którą usłyszałaś przy śniadaniu. – odpowiedział Syriusz.
– Jakoś mi się nie wydaje. – odparłam.
– Nie Twoja sprawa Lily. – wtrącił spokojnie Rogacz nie patrząc na mnie. Nie odpowiedziałam nic i odwróciłam się w stronę tablicy. Poszłam w ślady reszty klasy i położyłam się na ławce. Czemu on cały dzień nie chce mi patrzeć w oczy i mnie unika? To było naprawdę zastanawiające, szczególnie biorąc pod uwagę ich przedwczorajszą rozmowę, ich sińce oraz rozmowę sprzed chwili. Coś jest nie tak. Ale co?
***
– Lily jest piątek popołudnie! Jak ty możesz odrabiać zadania domowe? – Kate jęczała mi nad uchem.
– Zostały mi tylko dwa eseje i skończę, dzięki czemu będę miała wolną sobotę i niedzielę. A ty zapewne będziesz całą niedzielę nad tym siedzieć. – odparłam, nie odrywając się od pisania.
– Kujon. – rzuciła krótko. – Idę się gdzieś przejść. – wstała i wyszła przez dziurę portretu.
– Idź sobie. – mruknęłam sama do siebie. – I tak będziesz błagać o pomoc w niedzielę. Dwie godziny później miałam skończone wszystko, co było zadane na przyszły tydzień i odetchnęłam z ulgą. Rozejrzałam się wokół. W Pokoju Wspólnym roiło się od ludzi. Nieliczni odrabiali zadania, inni grali w Eksplodującego Durnia, a reszta albo rozmawiała, albo zagrzewała się przy kominku. I co ja miałam robić? Do Hagrida nie pójdę, bo mi się nie chce wychodzić na zewnątrz. Na spacer korytarzami odechciało mi się chodzić, a siedzenie tutaj samej też mi nie podchodziło. Nawet nie mogłam podrzeć się na Pottera, bo jego i reszty Huncwotów nie było. Nic nie przychodziło mi do głowy, więc poszłam do dormitorium z zamiarem przeczytania jakieś książki, ale jak położyłam się na łóżko, odeszła mi na to ochota. Poleżałam tak chwilę aż w końcu zasnęłam. Miałam bardzo dziwny sen, w którym gonił mnie ten tajemniczy jeleń. Potem przede mną pojawiło się pełno tych orzechowych oczu, a po chwili jeleń zaczął wyć straszliwie. Obudziłam się gwałtownie, siadając. Rozejrzałam się. Wszystkie dziewczyny spały. Wstałam i ubrałam się w piżamę. Ale czegoś mi brakowało. Łóżko obok było puste. Znowu nie było Kate, a była noc. Westchnęłam i założyłam kapcie. Zeszłam do Pokoju Wspólnego, gdzie miałam nadzieję, że ją znajdę. Ale niestety, jak to zwykle bywa, nie było jej tam. Za to był ktoś inny. Mianowicie, Potter. Chyba mnie nie zauważył, bo nawet nie podniósł głowy, a światło było zgaszone. Pomyślałam chwilę. W końcu po rozważeniu wszystkich za i przeciw, usiadłam w fotelu obok niego. Ocknął się z zamyślenia, ale nadal wpatrywał się w słabo palący się ogień.
– Cześć. – powiedziałam na wstępie.
– Cześć Lily. – odpowiedział.
– Czemu nie śpisz? – spytałam.
– O to samo mógłbym spytać. – odparł. Nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem.
– A gdzie reszta? – próbowałam jakoś podtrzymać rozmowę.
– Śpi już. – odpowiedział krótko.
– A nie widziałeś może Kate?
– Widziałem. – odetchnęłam z ulgą i ucieszyłam się.
– Gdzie?
– Dzisiaj na śniadaniu, potem na lekcjach. – odpowiedział, a ja przewróciłam oczami.
– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. – mruknęłam. – Widzę, że nie pogadam z tobą. Do jutra. – wstałam i chciałam iść do dormitorium.
– Poczekaj! – chwycił mnie za rękę i po raz pierwszy w dzisiejszym dniu popatrzał mi prosto w oczy. Coś mi mignęło w mózgu, aż usiadłam. Momentalnie jakby się zreflektował i spuścił wzrok.
– Hej! Już wiem! – klasnęłam w dłonie. – To twoje oczy miał ten jeleń! – Potter drgnął lekko.
– Jaki jeleń? – spytał ostrożnie.
– Wczoraj wieczorem, jak wracałam od Hagrida, wyszedł taki piękny jeleń. No i miał takie orzechowe oczy jak ty i mi to spokoju nie dawało. Mówię ci, Potter! Identyczne!
– Tak? Niesamowite. – powiedział z nutką obawy (?) w głosie.
– A tak właściwie, to czemu chciałeś żebym została? – spytałam przypominając sobie, że mnie zatrzymał, jak chciałam iść.
– Po prostu uwielbiam przebywać w twoim towarzystwie. – powiedział i uśmiechnął się.
– Znowu zaczynasz?
– Nie. Tylko odpowiadam zgodnie z prawdą Lily. – mówiąc to patrzał mi prosto w oczy. Ciarki przeszły mnie po plecach. Znowu zaczarował mnie jego ciepły wzrok. – Nawet nie wiesz jak ciężko mi było przez TAMTEN tydzień. – od razu wiedziałam, że mówi o tygodniu, podczas którego ja byłam z Craigem, a on z Cassie. – Przepraszam za tamto. – Nie no. Tego już chyba za wiele. Oderwałam wzrok od niego.
– James Potter przepraszający? Trzeba to zapisać w kalendarzu. – mruknęłam. – Nie musisz przepraszać Potter. To jest twoje życie, więc możesz robić, co ci się żywnie podoba. Mnie to nie rusza. – zerknęłam na jego reakcję. Był spokojny, wręcz się uśmiechnął.
– I tak Ci nie wierzę. – odpowiedział – Patrzysz mi w oczy, a mówiąc to, odwróciłaś wzrok. Ty nie umiesz kłamać Lily. A co gorsze, chcesz oszukać samą siebie. Jeśli mi to powiesz prosto w oczy, to uwierzę. – popatrzył na mnie wyczekująco. Podniosłam wzrok i napotkałam dwa świecące punkciki, bo ogień w kominku dogasał pozostawiając pokój w całkowitej ciemności. Nastała głucha cisza. Próbowałam wydobyć z siebie cokolwiek, ale jakoś mi to nie szło. Nawet zapomniałam, co miałam powiedzieć. Nic. Tylko pustka w głowie. Widziałam tylko dwa, jarzące się punkciki oddalone parę cali ode mnie. – Masz może ochotę coś zrobić? Bo tak wyglądasz. – owszem. Miałam. Przyznaję się bez bicia! Miałam ochotę go pocałować. No i co z tego? Gdyby tu stał jakiś inny chłopak, też bym chciała.
– Nie. – skłamałam.
– A co jeśli ja mam? – spytał i zbliżył się o parę cali do mnie.
– To myślę, że powinieneś się powstrzymać, bo ja tego nie chcę. – mruknęłam zakłopotana. Co byście zrobili na moim miejscu? Siedzicie z bardzo przystojnym chłopakiem, który ma cudowne oczy i który chce się z wami całować, ale jest on palantem?
– Wiesz... mogłabyś być częściej tą niegrzeczną dziewczynką, bo ostatnio ci to nie wychodzi. Szczególnie jeśli chodzi o łamanie zasad...
– Nie rób tego... – powiedziałam cicho.
– A co jak zrobię? – szepnął.
– To zrobisz to na własną odpowiedzialność... – odparłam również szeptem.
– Zaryzykuję. – wstał ze swojego fotela i przysunął się do mnie. Klęknął, delikatnie oparł swój tors o mnie. Serce mi waliło jak szalone, a ja siedziałam przygryzając wargi. Uśmiechnął się patrząc mi w oczy i pocałował delikatnie. Po chwili oderwał się i zostawił mnie z lekko rozchylonymi ustami i zamkniętymi oczami. Znów zbliżył się do mnie i pozostał bez ruchu zaledwie pół cala od moich ust. Rozchyliłam powieki i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Potem znów mnie pocałował. Oddałam pocałunek, ale nadal siedziałam wciśnięta w fotel. Po upływie paru chwil znów przestał. Położyłam ręce na jego szyi i z powrotem zaczęliśmy się całować. I znów on oderwał się od moich ust, ale pozostając bardzo bliziutko mojej twarzy. Dawaliśmy sobie króciutkie pocałunki, które z czasem stawały się coraz dłuższe, żeby po chwili znów zatonąć w smaku swoich ust. Nagle ktoś oświecił światło i usłyszeliśmy zduszony okrzyk. Momentalnie przerwaliśmy naszą czynność, ale nie zmieniliśmy pozycji. Ja siedziałam w fotelu na pół leżąco, obejmując jego szyję, a on klęczał na ziemi, a torsem opierał się i leżał na mnie, otaczając moją talię rękami. Jedynie głowy były zwrócone w miejsce, gdzie stali osłupiali Kate i Black. Wytrzeszczali na nas gały, a my na nich.
– Evans i Rogacz...? – pierwszy ocknął się Syriusz.
– Co tu się dzieje? Lily? – spytała Kate bardzo zdziwiona. Opamiętałam się i wstałam w jednej chwili z fotela. Pottera ręce nadal mnie obejmowały. Zrobiłam się cała czerwona na twarzy. Wyswobodziłam się z jego uścisku, a on wstał otrzepując kolana.
– Nic. – odparłam z zakłopotaniem, drapiąc się w głowę. Nagle Black zaczął się śmiać, jak szalony.
– Nie wytrzymam... – tutaj zaczął się zwijać i trzymać za brzuch. – Evans i Rogacz... – napad śmiechu nie pozwolił mu dalej mówić. Potter wyszczerzył zęby i jednym ruchem ręki potargał włosy na głowie, które i tak już były w okropnym nieładzie. Kate nadal wpatrywała się we mnie wzrokiem w stylu „CO JEST GRANE?!”. Widząc moją zakłopotaną minę, powiedziała:
– Słońce przestań i wstań. – pomogła mu podnieść się z podłogi, na której zwijał się ze śmiechu.
– Już wiem, co tu się robi w nocy. Wszyscy myślą, że Evans nienawidzi Jamesa, a tu niespodzianka! Spotykają się w nocy i nadrabiają nadległości z dnia! Stary, nic się nie pochwaliłeś! – zaśmiał się, podszedł do Pottera i poklepał go po plecach.
– Bo nie miał się czym chwalić. – powiedziałam zaciskając zęby. – A co wy robiliście tak późno?
– To, co NORMALNE pary robią, czyli byliśmy na randce. – odparł, kładąc nacisk na drugie słowo i puścił oczko Kate, a ta uśmiechnęła się figlarnie.
– MY nie jesteśmy PARĄ. – odparłam wściekła na siebie. – Idę spać. Dobranoc. – odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
– To czemu mówisz „my”?! – zawołał za mną Syriusz, ale zignorowałam go. Wbiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam sobie rwać włosy z głowy (niedosłownie). Jak ja mogłam się dać pocałować Potterowi! Tfu! Żeby tylko dać się pocałować! Przecież ja się z nim całowałam! Evans ogarnij się! Kate weszła do pokoju, więc udałam, że śpię. Podeszła do mnie.
– Lily, śpisz? – nie odzywałam się, tylko dalej udawałam. – Daj spokój. I tak wiem, że nie.
– Nie chcę o tym rozmawiać. – powiedziałam w poduszkę.
– Musisz. – usiadła na moim łóżku.
– Nie chcę i nie będę. – ale ona siedziała dalej.
– Jak mi opowiesz, jak to się stało, to ci też coś powiem. – rzekła podchwytliwie.
– I tak mi to opowiesz. – stwierdziłam.
– Nie, to nie. – wstała z łóżka. – Dobranoc.
– No dobra. Wracaj! – wygramoliłam się spod kołdry, a ona z satysfakcjonującą miną weszła z powrotem na łóżko.
– No to opowiadaj! – ponagliła mnie, a ja jej wszystko opowiedziałam, z najmniejszymi szczegółami.
– Wow! Lily, ty się chyba zadurzasz! – dostała za to poduszką.
– Gdyby tam był jakikolwiek inny chłopak, zrobiłabym to samo. – stwierdziłam, bardziej chyba próbując przekonać siebie, niż ją.
– A ja i tak wiem swoje. – pokazała mi język.
– Miałaś mi coś w zamian powiedzieć. – popatrzałam na nią z ukosa.
– No więc... Byłam z Syriuszem na spacerze i wziął mnie do takiego pokoju, gdzie było pełno róż, świec i w ogóle było romantycznie i... Zgadnij co! – mówiąc to, aż cała promieniała.
– Żartujesz?! – wybałuszyłam na nią oczy, a ona pokiwała głową. – Ale...
– Lily, nie mów nic! Wiem, co chcesz powiedzieć, ale nie mów tego, proszę. – popatrzyła na mnie błagalnie. Nie miałam serca prawić jej kazań, gdy była taka szczęśliwa.
– Okej, nic nie mówię. – powiedziałam i uśmiechnęłam się. – Jak było?
– A jak myślisz? – spytała z błogim uśmiechem, a ja zaśmiałam się i pomierzwiłam jej włosy. Ona przytuliła się do mnie.
– Hamuj się, ja nie jestem Syriuszem. – zawołałam ze śmiechem.
– A szkoda. – powiedziała rozmarzona.
– Oj panno Bridge. – pokręciłam głową. – Ja cię nie poznaję.
Siedziałyśmy tak pół nocy przytulone do siebie i nie odzywałyśmy się.
– Lily?
– Co?
– Nic. Sprawdzam tylko czy jesteś.
– Dla Ciebie zawsze kochana, dla Ciebie zawsze...
***
– Lily...
– Zjeżdżaj Potter!
– Ale Lily!
– Zejdź mi z drogi!
– Lily!
– Spierdalaj!
–Ale Lily, NIE..!
PLASK!!!
– Ty zapatrzony w siebie patafianie! Idioto tępy! Zabiję Cię, rozumiesz?! Zabiję! – gdy chciałam się rzucić na tego padalca, trzy osoby, a mianowicie Remus, Peter i Potter, chwyciły mnie i trzymały, a ja próbowałam się wyrwać z ich uścisku.
– To ma być groźba Evans? – zaśmiał się szyderczo Black, trzymając się za czerwony policzek. – Jakoś się nie przestraszyłem.
– Puśćcie mnie! – szarpałam się, jak opętana. – Zabiję tego gnoja, przysięgam! – wyrwałam się z ich objęć i zaczęłam bombardować na oślep pięściami zaskoczonego chłopaka. W połowie ktoś mnie odciągnął, ale z powrotem się wyrwałam. Nagle zawisnęłam w powietrzu do góry nogami. Zaczęłam się szarpać w powietrzu. Byłam w furii. Chciałam go zabić. – Jak mogłeś?! – krzyczałam do niego, a on trzymał się za prawe oko. – Jak mogłeś jej to zrobić?! - Ktoś mnie uwolnił z tego zaklęcia. Spadłam z hukiem na ziemię i chciałam się rzucić na Blacka, ale ten ktoś mnie przytrzymał. Nawet nie mocno. Odwróciłam się i zobaczyłam kamienną twarz Kate.
– Chodź Lily. – powiedziała i pociągnęła mnie za rękę do dormitorium. Serce biło mi jak szalone, ale ścisnęło się na widok tej dziewczyny. Co się stało? To chyba wiadome. Następnego dnia w sobotę, Black rzucił Kate. Tak ot, po prostu. W dormitorium, jak to zwykle o tej porze bywa, nie było nikogo. Usiadłyśmy na łóżku i Kate przytulona, płakała mi w ramię. Nie wiem, ile tak płakała, ale w końcu padła i zasnęła. Ostrożnie położyłam ją na łóżku i przykryłam kołdrą. Położyłam się obok i wpatrując się w sufit, myślałam o tym wszystkim. Jak mogliśmy wszyscy uwierzyć, że Black naprawdę coś do niej czuje? Wszyscy, dosłownie wszyscy, byli przekonani, że ten szkolny Casanova był szczery ze swoimi uczuciami, a on najzwyczajniej w świecie, po tym jak, za przeproszeniem, ją przeleciał, rzucił ją. Byłam tak wściekła, że się popłakałam. Tak mi żal było mojej przyjaciółki, bo naprawdę się zmieniła dla niego, cały swój styl życia. Zakochała się w nim, a on z nią tak postąpił. Przypomniałam sobie moją sytuację z Potterem. Mimo, że ciągnęło mnie do niego (tak, przyznaję się!), to właśnie dlatego nie chcę się z nim umawiać. On jest taki sam, jak Black i postąpiłby ze mną tak, jak właśnie Black postąpił z Kate. Postanowiłam już NIGDY w życiu nie dać się pocałować temu pacanowi. NIGDY. Popatrzyłam na Kate, która spała. Miała jeszcze mokre policzki od łez, czerwony nos i podpuchnięte oczy. Miałam tylko nadzieję, że się całkowicie nie załamie, jak to było parę tygodni temu. Jedyne, co mogłam dla niej teraz zrobić, to odrobić jej prace domowe. I tak zrobiłam. Napisałam wszystkie eseje i wypracowania, a potem za pomocą małego zaklęcia zmieniłam to w jej pismo. Jako, że zbliżała się pora lunchu, napisałam kartkę, że poszłam na lunch, na wypadek gdyby się obudziła. Zeszłam na dół. W Pokoju Wspólnym siedzieli Huncwoci. Nie rozmawiali ze sobą. Każdy patrzył w inną stronę. Rzuciłam nienawistne spojrzenie na Blacka i przeszłam szybko obok nich, ledwo powstrzymując się od rzucenia na niego. Gdy wychodziłam przez dziurę od portretu, ktoś mnie dogonił i chwycił za rękę.
– Możemy pogadać Lily?
-Czego chcesz Potter? – warknęłam nieprzyjemnie.
– Ja w sprawie Łapy... – odparł.
– No to nie mamy o czym rozmawiać. – rzuciłam krótko i poszłam dalej.
– Ale poczekaj! Nie wiesz, o co mi chodzi! A poza tym, jeszcze o czymś innym.
– Wiem doskonale o co ci chodzi. Chcesz przed moimi oczami usprawiedliwić Blacka, a ta inna sprawa, to wczorajsze zajście między mną a tobą.
– Nie chcę usprawiedliwiać Syriusza. Wręcz przeciwnie, pokłóciliśmy się z nim o to. – popatrzałam na niego zdumiona.
– Więc słucham. – rzuciłam oschle.
– Chciałem ci powiedzieć, że jest mi przykro. Nie spodziewałem się tego po nim. Naprawdę nie podoba mi się to, co zrobił. Zachował się, jak dupek. – wyznał.
– On jest dupkiem. A nawet czymś gorszym. – wtrąciłam.
– No i chciałbym spytać, jak się czuje Kate?
– A jak ma się czuć?! Wiesz, co oni wczoraj robili w nocy? Gdzie byli? – spytałam, a on pokiwał głową. – No to wyobraź sobie, jak ona się czuje.
– Rozumiem ją. Może nie w tym stopniu, ale jestem w podobnej sytuacji. I to jest ta druga sprawa. I chcę ci to powiedzieć Lily teraz. Wyobraź sobie, jak ja się czuję, jak ty jednego dnia się ze mną całujesz, a następnego zbywasz mnie wyzwiskami? Ja wiem, że to ma się nic w porównaniu do tego, jak się czuje Kate, ale mnie też to boli. – po jego wypowiedzi dosłownie osłupiałam.
– Powiedziałam ci wczoraj zanim mnie pocałowałeś, że robisz to na własną odpowiedzialność. Nie obiecywałam ci, że się po tym z tobą umówię! I nie denerwuj mnie Potter. Jesteś taki sam jak on. Zrobiłbyś mi to samo, o ile w ogóle w jakimkolwiek stopniu bym się w tobie zauroczyła. I daj mi w końcu święty spokój. – starałam się brzmieć spokojnie, jednak trudno mi było trzymać emocje na wodzy. Przyspieszyłam kroku, ale on mnie nie gonił. Weszłam do Wielkiej Sali i usiadłam. Zjadłam coś, nawet nie wiem co to było, a potem wzięłam trochę jedzenia i soku dyniowego dla Kate. Wspięłam się po schodach do góry, potem przeszłam parę korytarzy, znów schody i znalazłam się przy portrecie Grubej Damy. Podałam hasło i weszłam do Pokoju. Jak to zawsze bywa o tej porze dnia, był pełen ludzi. Każdy miał swoje zajęcie. Starając się nie rzucić na Blacka, przeszłam przez cały pokój i weszłam po schodach do naszej sypialni. W dormitorium na moim łóżku siedziała zmarnowana Kate i głaskająca ją po głowie Angelina. Gdy weszłam, Kate momentalnie podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się smutno do niej.
– Przyniosłam ci coś do jedzenia, bo nie chciałam cię budzić. – podeszłam do łóżka, usiadłam na nim i rozłożyłam jedzenie.
– Dzięki Lily. – powiedziała z wdzięcznością i zaczęła jeść. Ucieszyłam się, bo ostatnio, gdy była załamana nic nie jadła przez cały tydzień.
– Nie ma za co. – uśmiechnęłam się.
– Muszę się wziąć za prace domowe. – powiedziała przełykając kanapkę.
– Nie musisz. Zrobiłam to za ciebie. – mruknęłam.
– Jesteś cudowna, dziękuję! Chociaż nie musiałaś. – przytuliła się do mnie i uśmiechnęła promiennie, ale jej oczy nadal były smutne. – Idziemy się przejść? – popatrzałam na nią zdumiona. – Nie chcę znowu tu przesiedzieć całego tygodnia.
– Ona ma rację. – poparła ją Angelina. – Idziemy.
– Poczekaj, trochę się ogarnę. – Kate wstała i poszła do łazienki. Rzeczywiście przydałyby jej się małe poprawki. Miała potargane włosy, opuchnięte i czerwone oczy i ogólnie nie wyglądała zdrowo. Poczekałyśmy z Angelą jakieś 10 minut, patrząc na siebie z ciekawością. Gdy drzwi od łazienki się otworzyły, zobaczyłyśmy naszą starą, piękną Kate. Każdy lok był osobno ułożony, miała mocno podkreślone oczy czarną kredką i tuszem do rzęs, na twarzy pojawiły się rumieńce, a na ustach widniał tajemniczy uśmiech. Po opuchliźnie na oczach nie było już śladu. Ubrana była w obcisłe dżinsy i sweterek w czarno-białe, poziome paski. Jedno ramię było odsłonięte. Wyglądała ślicznie. Jedynie wyraz oczu pozostał smutny. Nawet bardzo smutny. I mimo, że wyglądała pięknie, nawet z tymi oczami, które dodawały jej pewnej aury, to serce mi się ścisnęło na jej widok. Widziałam w jej wyglądzie tą usilną próbę zatuszowania bólu, jaki w niej płonął po tym jak Black ją rzucił.
– I jak? – spytała trochę zachrypniętym głosem.
– Cudownie! – odpowiedziała Angela.
– No to idziemy. – po tych słowach wyszłyśmy z dormitorium i zeszłyśmy do Pokoju Wspólnego. Rozejrzałam się po pokoju, szukając Blacka. Siedział zaraz na skraju i rozmawiał z jakąś szóstoklasistką. Kate przystanęła na chwilę, chyba zastanawiając się, czy się nie wrócić.
– Możemy zawrócić. – szepnęłam jej do ucha, ale ona pokręciła głową.
– Idziemy. – powiedziała i ruszyła pewnym krokiem. Black obserwował ją kątem oka i chyba mocno się zdziwił na jej widok. – Cześć Black. – rzuciła przechodząc koło niego, a on otwarł usta ze zdziwienia. Byłam dumna z Kate. Zachowała się z klasą. Usiadłyśmy na pustych fotelach. W jej oczach pojawiła się łza, ale opanowała się i nie pozwoliła, żeby spłynęła.
– To co robimy? – spytałam.
– Nie wiem. Może...
– IMPREZA!!! – do Pokoju Wspólnego wbiegł Potter, Remus i Peter, niosąc ze sobą pełno żarcia i butelek Ognistej Whisky, Kremowego Piwa i innych trunków.
– Ale z jakiej okazji? – ktoś z tłumu spytał.
– Filch zamknięty w komórce na miotły w towarzystwie kilku łajnobomb! – zawołał Remus, a wszyscy zaczęli śmiać się i skakać.
– Bez sensu. – powiedziałam do dziewczyn, ale zaśmiałam się.
– Nie marudź Lily! Każda wymówka jest dobra do zrobienia imprezy. – wyszczerzyła zęby Angelina. Remus wyczarował muzykę i stół, na którym położyli tony jedzenia i alkoholu. Wszyscy zaczęli się bawić.
– Może panie się poczęstują? – podszedł do nas Potter z lecącymi przed nim pucharami z jakimś trunkiem i podał każdej z nas po jednym, biorąc również dla siebie. – Za wasze zdrowie! – wzniósł toast i wypił do dna. Poszłyśmy za jego śladem i roześmiałyśmy się. – Może pani się da namówić na taniec? – spytał szarmancko kierując swój wzrok na mnie.
– Nie, dzięki Potter. – odpowiedziałam zimno, ale uśmiechnęłam się lekko.
Parę drinków później...
– EVANS! EVANS! EVANS! – cały Gryffindor zgromadził się przed stołem, na którym ja stałam, trzymając pełną, litrową butelkę Ognistej Whisky, kibicując mi. Zaczęłam pić i wytrąbiłam wszystko, co do dna. Gdy skończyłam, rzuciłam za siebie butelkę, spotykając się z ogólnym wiwatem zebranych. Zeskoczyłam ze stołu i ledwo ustałam na nogach. Kręciło mi się w głowie jakbym była na jakiejś wyjątkowo szalonej karuzeli. Zaczęłam tańczyć, a za mną wszyscy. Śmiałam się jak głupia i tańczyłam wywijając całym ciałem i śpiewając piosenkę Rocktrollów. Przed oczami mignął mi czarnowłosy chłopak, który nie miał okularów, a powinien mieć. Przedzierał się przez tłum, wyraźnie próbując się gdzieś dostać. Chwyciłam go za rękę.
– Rogacz! – zawołałam, a on obrócił się, uśmiechając się szeroko. – Chodź tańczyć! – nie czekałam nawet sekundy. Chłopak uśmiechnął się szeroko i zaczął ze mną tańczyć. Stał z tyłu mnie, stykaliśmy się ciałami. Ruszaliśmy się zmysłowo, schodziliśmy na dół, on trzymał swoje ręce na moich biodrach i tak tańczyliśmy, śmiejąc się. Obróciłam się do niego przodem i popatrzałam na niego podnosząc znacząco jedną brew. Chyba nie muszę tłumaczyć, że byłam pijana, jak Messerszmit. Chwyciłam go za rękę i wyprowadziłam z tłumu. Potem skierowałam się na schody do sypialni chłopaków. Szłam schodami tyłem, a przodem do niego. Zaczęliśmy się całować, wchodząc powoli po schodach tak, żeby się nie wywrócić. Ale niestety byłam tak pijana, że musiało to nastąpić. Upadek jednak nie przeszkodził nam w wykonywanej czynności. Leżeliśmy, całując się namiętnie. Potter zaczął rozpinać mój sweter, po jednym guziku i ściągnął go, zostawiając na schodach. Ja mu ściągnęłam koszulkę i również wyrzuciłam, śmiejąc się przy tym. Wstaliśmy i nadal się całując, poszliśmy do sypialni Huncwotów. Już na samym wejściu zaliczyliśmy glebę, bo panował tam taki bałagan. Chwilę później byłam bez bluzki, w samym staniku, a on niezdarnie ściągnął buty. Gdy jakimś cudem udało nam się wstać i iść dalej, zatrzymaliśmy się na komodzie stojącej na środku pokoju. Potter podniósł mnie i posadził na niej, obsypując pocałunkami. Całowaliśmy się chwilę w tej pozycji. Straciłam przy tym spodnie i siedziałam już w samej bieliźnie. I bach! Przeleciałam w tył, spadając z szafki. Potter tak się wystraszył, że razem z komodą wpadł na mnie. Śmiałam się jak szalona.
– Chodź tu! – zawołałam śmiejąc się. Wygrzebał mnie z tej szafki i staliśmy nadal się całując. Oderwałam się od niego i rzuciłam na najbliższe łóżko, sama na nie wchodząc. Położyłam się na nim i wróciliśmy do przerwanej czynności. Ostatnie co pamiętam to moment, w którym Potter pozbył się spodni...
***
Obudziłam się z ogromnym kacem i Saharą w ustach. W głowie mi huczało, jakby stado Hipogryfów biegło od jednego ucha do drugiego, przez sam środek mojego mózgu. Powoli docierały do mnie wydarzenia z wczorajszego dnia. Pierwsze Huncwoci oznajmujący imprezę, potem Potter zapraszający mnie do tańca, kolejne drinki z Angeliną i Kate, szaleństwo na parkiecie z dziewczynami, następnie stół i litr Ognistej, taniec z Potterem, a później wędrówka do ich dormitorium... CO?! Podniosłam się gwałtownie i rozejrzałam wokół. Leżałam w łóżku, w samej bieliźnie obok Pottera, który był w samych bokserkach, a jego ręka leżała na mnie.
– AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – zaczęłam krzyczeć i przykrywać się kołdrą.
– Pojebało?! – ktoś się odezwał z innego łóżka. Mianowicie Black. Potter obudził się i popatrzał na mnie, mrużąc oczy.
– Cześć kochanie. – mruknął i z powrotem wbił się w poduszkę. Remus z Angeliną leżeli na podłodze (bo, jak się okazało, my z Potterem zajęliśmy jego łóżko) przytuleni do siebie i również po chwili się zorientowali, że leżą razem. Tyle, że oni byli ubrani. Black w swoim łóżku leżał z ową szóstoklasistką, która była... goła. Peter przytulony do butelki Ognistej nawet nie drgnął na mój krzyk i spał smacznie dalej. Myślałam, że się popłaczę. Leżałam w łóżku z Potterem, a ostatni fragment przed urwaniem się filmu był taki, że leżę z nim na łóżku w samej bieliźnie, całując się z nim, a on ściąga spodnie... Byłam załamana tym faktem. Przypomniałam sobie wczorajsze postanowienie. „...już NIIGDY w życiu nie dać się pocałować temu pacanowi. NIGDY.”. Wstałam z łóżka i rozpaczliwie zaczęłam szukać swoich ubrań. Spodnie i buty znalazłam koło przewróconej komody i od razu przypomniałam sobie, jak z niej spadłam, a na mnie Potter razem z tą komodą, a wspomnienie to uzmysłowiło mi, że wszystko mnie boli. Poszłam dalej i zaraz przy drzwiach znalazłam bluzkę, którą ubrałam. Co prawda na lewą stronę, ale nie było to teraz najważniejsze. Spodnie również ubrałam, ale buty niosłam w ręku. I tak pomknęłam do swojego dormitorium, w którym na swoim łóżku leżała Kate i była sama. Reszty dziewczyn nie było. Czarnowłosa dziewczyna nie spała, tylko siedziała, pisząc jakiś list. Gdy usłyszała, że otwieram drzwi odwróciła się i popatrzyła na mnie. Podniosła jedną brew w geście zdumienia.
– Cześć Lily. – uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam uśmiech – Możesz mi powiedzieć co robił Twój sweter i Jamesa koszulka na schodach? – spytała, a ja stanęłam wryta w połowie drogi do łóżka i przełknęłam ślinę na widok owych przedmiotów, które trzymała w jednej ręce.
– Kurwa... – mruknęłam zakłopotana, a ona zaśmiała się.
– Czyli stało się coś głupiego. Opowiadaj. – klepnęła miejsce koło siebie na znak, że mam usiąść. Usiadłam koło niej i opowiedziałam jej to, co pamiętałam. Z każdą sekundą jej oczy robiły się coraz większe. Gdy zakończyłam żałośnie, jedyne, co udało jej się powiedzieć to „o kurwa...”.
– Też tak myślę. – powiedziałam i spuściłam głowę. Ona cmoknęła.
– Jak myślisz, zrobiliście coś więcej niż tylko całowaliście się? – w tym momencie prawie spadłam z łóżka. Nawet mi to przez myśl nie przemknęło, a teraz ona mi uświadomiła, że rzeczywiście nie wiem, co dalej robiliśmy.
– No wiesz... – przygryzłam wargi – Jak się obudziłam, byliśmy w bieliźnie, więc może...
– Aleś się wpakowała w bagno. – pokręciła głową. – Oj Lily, ty sierotko!
– Muszę się tego dowiedzieć. – mruknęłam. – I już nigdy w życiu nie wypiję ani kropelki alkoholu!
– Nigdy nie mów nigdy. – powiedziała, a błyskawicznie przez myśl mi przemknęło, że tak samo mówiłam o całowaniu się z Potterem...
***
– Potter, możemy pogadać? – odbywało się wielkie sprzątanie po imprezie w Pokoju Wspólnym. Potter podnosił i układał fotele, nucąc przy tym piosenkę, od której wczoraj wszystko się zaczęło.
– Słucham Cię Liluś. – przymknęłam oko na to, że tak na mnie powiedział.
– Czy my wczoraj... no wiesz? – spytałam przełykając ślinę i obawiając się najgorszego. On popatrzył mi prosto w oczy i uśmiechnął się szeroko.
– Tak.
haha nie no Lily zaszalała na maxa... ;P suuper nootka!
OdpowiedzUsuńLeksia ta notka jest po prostu... Aaaaaa! Nie mogę wydobyć z siebie słowa. Jest zaje*ista! Na sam koniec musiałam zatkać sobie ręką usta, żeby nie wydrzeć cię ,,O kur*a!" Nieźle się Lily wpakowała, a James jak zawsze debil (w pozytywnym znaczeniu) zadowolony... Było mi bardzo żal Kate i sama z chęcią zabiła bym Syriusza. Dosłownie! Notka naprawde jest zaje*ista! Po prostu... no... zaje*ista! Nie znam innego słowa, które mogłoby określić tą notatkę. =) U mnie niedługo też coś będzie. www.hogwart-dawno-temu.blog.onet.plCzekam na nową nocię z niecierpliwością! Pozdrawiam! ;* :)
OdpowiedzUsuńO żesz q**źwa. Szczam, sikam, i jeszcze raz szczam. Powiedz, że to jakiś dżołkas, ze Ona t o zrobiła z Rogaczem! A ku**źwa jeszcze powiem, ze choleeeernie mi się podobał ten ich pocałunek mmmm..! <3Notka za*ebista. Ale jak na mój biedy mózg za wiele emocji! xDkochaj-lub-nienawidz
OdpowiedzUsuńO. Mój. Boże. Lily zrobiła TO z Potterem? xD Nie mogę się doczekać jej reakcji ;] Obstawiam morderstwo :D
OdpowiedzUsuńNAAAAASTĘPNA NOTA BO ZWARJUJĘ!!!!!!!!!!!!!!!Piszesz superowo :D
OdpowiedzUsuńzaje*iste ;DDna końcu normalnie miałam ochotę naśladowac Kate z jej słownictwem ;ppnie no, naprawdę rewelacja ;D w końcu Lily zaszalała ;D tylko mam nadzieję, że długo na Rogacza się nie będzie gniewać za TO. ;dd;**
OdpowiedzUsuńoj Leksia ty to masz wyobraźnie ;dSyriuszowi należy sie porządny wpier*ol, a jeśli chodzi o finał imprezy to mam nadzieje że to nie tej noc został poczęty Harry;P
OdpowiedzUsuńaha i jestem pewna ze oni tego nie zrobili;d Potter i jego żarciki;p
OdpowiedzUsuńPrzerobiałm cały luty! :DSuper, że się tak, ekhm, zbliżają :D te wszystkie pocałunki są taakie urocze. I ciekawe, kiedy Lily odkryje całą sprawę z animagami...? jesteś genialna! ;*
OdpowiedzUsuńKocham notkę ! szkoda tylko, że tak szybko urwał sie jej film :/ ciekwe co będzie dalej .Boskie : -Tak!
OdpowiedzUsuńnie .. ja ... potrzebuję , żeby TO zrobili !
OdpowiedzUsuń