Przejdź do głównej zawartości

1. "Był czwartek 31 sierpnia..."

Był czwartek 31 sierpnia. Słońce padało na twarz 15-letniej Lily Evans, która spała w swoim pokoju w Londynie. Lily była bardzo ładną dziewczyną o nietypowej urodzie. Miała długie, proste, gęste, rude włosy; bladą  cerę z paroma prawie niewidocznymi piegami na policzkach i nosie oraz ujmujące, niezwykle zielone oczy w kształcie migdałów, w których zawsze można było dostrzec charakterystyczne ogniki. Była bardzo inteligentną dziewczyną, która zawsze uparcie dążyła do postawionego sobie celu. I mimo, że wyglądała jak zwykła dziewczyna, była wyjątkowa. Otóż Lily Evans właśnie rozpoczynała 5 rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Pochodziła z rodziny mugoli, ale mimo to, była najzdolniejszą uczennicą w klasie. Kochała swój świat, kochała magię i kochała tą szkołę. Ta piękna, szczupła, średniego wzrostu dziewczyna była naprawdę intrygującą i czasem zagadkową dziewczyną. Lecz tego ranka jeszcze była zwykłym człowiekiem, śpiącym sobie smacznie w swoim niemagicznym domu.

 – Lily! Wstawaj słońce! – głos matki dochodzący z dołu schodów obudził mnie. Otworzyłam najpierw jedno oko, a dopiero potem drugie. Wstałam i rozciągnęłam się wydając przy tym odgłos ziewania.

 – Już wstałam mamo! – zawołałam i podreptałam do łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z zimną wodą. Gdy poczułam, jak lodowata woda spływa po moim ciele wywołując gęsią skórkę, momentalnie się obudziłam. Gdy skończyłam brać prysznic, stanęłam nad umywalką i zaczęłam szorować zęby. Jako, że miałam łazienkę na własność, zawsze zostawiałam drzwi otwarte. Popatrzyłam w lustro i zobaczyłam swoją twarz. Ale po chwili przyglądania się swojemu odbiciu, zauważyłam coś innego w lustrze. Na ścianie mojego pokoju wisiał kalendarz z do połowy zakreślonymi dniami czerwonym mazakiem. I nagle w mojej głowie błysnęła myśl. Wybiegłam z łazienki cała w paście do zębów i stanęłam przed kalendarzem. Zakreślałam na nim dni dzielące mnie od wyjazdu do szkoły, ale po zakreśleniu 13 dni zupełnie o tym zapomniałam.

 – MAMO! – ryknęłam. – MAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAMO! – usłyszałam jak ktoś biegnie po schodach i z rozpędem wpada do mojego pokoju. Obróciłam się i zobaczyłam zdyszaną Dianę Evans, bardzo urodziwą kobietę z brązowymi włosami i takimi samymi oczami jak moje.

 – Co… co się dzieje Lily? – spytała z trudem łapiąc oddech.

 – Który dzisiaj jest? – spytałam.

 – Lily! Czyś Ty zgłupiała?! Myślałam, że coś się stało!

 – Przepraszam, ale naprawdę nie wiem który dzisiaj. – wyszczerzyłam zęby w przepraszającym uśmiechu.

 – 31. – odparła śmiejąc się. Ale ja myślami byłam gdzie indziej. Przez pól sierpnia dzień w dzień włóczyłam się po Pokątnej bez celu i tylko czekałam na pierwszego września. Po upływie kilku dni straciłam rachubę. Siedziałam w pokoju przez drugą połowę miesiąca czytając książki, ucząc się teorii zaklęć i odrabiając prace zadane nam na wakacje. Co jakiś czas przychodziły listy od Kate, Remusa czy Pottera, ale ostatnio nawet ten ostatni do mnie nie pisał. Nie mogłam uwierzyć, że już jutro jadę do mojego kochanego Hogwartu, do Hagrida, do Wielkiej Sali, do mojego łóżka w czterema kolumienkami. Szczerze powiedziawszy, z tej samotności, która mnie otaczała przez drugi miesiąc wakacji, zaczęło mi brakować nawet tekstów Pottera „Hej Evans,umówisz się ze mną?”. Z moich rozmyślań wyrwał mnie niemiły zapach dochodzący z dołu.

 – Mamo… co tak…

 – Mój omlet! – mama wyskoczyła jak oparzona z mojego pokoju i tylko słyszałam jak zbiega ze schodów, ledwie nie zabiwszy się. Zeszłam do kuchni, która była cała za dymiona. Mama usiłowała doczyścić patelnię, tymczasem ja otworzyłam okno.

 – Lily, ja Cię normalnie zabiję!

 – Przepraszam, nie chciałam. – odpowiedziałam z udawaną skruchą.

 – Dobra nieważne, zrobimy coś innego na śniadanie. – kobieta uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. – Co dzisiaj robisz?

 – Nie wiem. Może zrobię sobie spacer. Od wieków nie wychodziłam z pokoju.

 – Idź, dobrze Ci to zrobi. Jutro jedziesz. – drugie zdanie wypowiedziała nieco ciszej z nutką zawodu w głosie. Wiem, że była dumna ze mnie, że jestem czarownicą, ale jednak była moją matką i przez ostatnie cztery lata widziała mnie tylko na wakacje i święta Bożonarodzeniowe. Doskonale rozumiałam jej ból.

 – Hej, uśmiechnij się mamo. – powiedziałam – Nie martw się. Wrócę na święta i będę pisać dużo listów i wysyłać różne drobiazgi. – uśmiechnęłam się i wpadł mi do głowy pewien pomysł. – Może dzisiejszy dzień spędzimy razem, co?

 – Oczywiście! – od razu się rozpromieniła – pójdziemy na zakupy i na pyszne lody!

Tak więc, jako iż mój tata pracował do 18, a Petunia całe dnie przesiadywała u swojego nowego chłopaka, cały dzień spędziłam z mamą. Było naprawdę fajnie. Poszłyśmy na zakupy do galerii handlowej, zajadałyśmy się lodami i byłyśmy na filmie w kinie. Taki całkiem mugolski dzień. W sumie jak każdy mój w wakacje. Około 17 wróciłyśmy do domu z wyśmienitymi humorami.

 – Ja zrobię obiad. – oznajmiłam, na co mama próbowała protestować, ale nie dałam za wygraną. O 18 do domu wpadł tata. Od progu można było poznać, że ma dobry humor.

 – Cześć kochane dziewczynki moje! – wszedł do kuchni, dał mi buziaka w policzek, a mamę obdarował długim pocałunkiem w usta. Jak oni to robią? Po tylu latach małżeństwa są szczęśliwi i nadal się kochają. Oczywiście mają problemy i nieraz się kłócą, ale to wszystko ich jeszcze bardziej jednoczy. Chciałabym w przyszłości stworzyć takie małżeństwo. – Ale pachnie! A ja taki głodny! Jak minął dzień moim kobietom? – Mark Evans, czyli mój tata, był wysokim, dość przy sobie mężczyzną, z zawsze krótko ściętymi, blond włosami. Miał ciemno niebieskie oczy i łagodną twarz, na której widniało parę rudych piegów. Z natury był łagodnym i pogodnym człowiekiem, co raczej kłóciło się z jego zawodem. Był politykiem i pracował w Parlamencie. Przy obiedzie opowiedziałyśmy mu nasz dzień, a on nam parę nowych kawałów, które usłyszał w pracy. Po skończeniu posiłku, pozmywałam i poszłam do swojego pokoju. Na moim biurku siedziała mała sóweczka z listem w dziobie. Podeszłam do niej i wzięłam list głaszcząc sówkę i rzucając jej jakiś przysmak.

Już jutro Evans!
P.S. Umówisz się ze mną?
James Potter

 – Idiota. – powiedziałam sama do siebie. Zignorowałam list, pogłaskałam sówkę, dałam jej się napoić i poleciała. Usiadłam na łóżku i z lekkością na duszy zaczęłam pakować księgi, arkusze, pióra, atramenty, szaty, ubrania i inne rzeczy do kufra. Przygotowałam sobie ubrania na jutro, a pod nie wsadziłam moją różdżkę. „Dziesięć i ćwierć cala, wierzba, bardzo elegancka, wspaniała do rzucania uroków.” – wyrecytowałam w myślach słowa pana Olivandera, gdy kupowałam różdżkę. Potem posprzątałam pokój i wreszcie usiadłam na łóżku. Momentalnie na moje kolana wskoczyła moja ruda kotka Pusia. Siedziałam i bezmyślnie głaskałam kotkę. Myślałam nad jutrzejszym dniem. Znowu spotkam moją Kate i porozmawiamy sobie porządnie. W tegoroczne wakacje w ogóle się nie widziałyśmy, ponieważ Kate wyjechała z rodzicami na całe dwa miesiące do Egiptu. Pochodziła z bardzo bogatego i prastarego rodu czarodziejów. Kolejną osobą, na której spotkanie czekam jest Remus Lupin. Bardzo inteligentny chłopak, jeden z bandy Pottera tzw. Huncwotów. Mimo iż do nich należy, jest jedynym normalnym z nich chłopakiem. Od 1 klasy znaleźliśmy wspólny język i do dzisiaj bardzo się lubimy, mimo głupich kawałów jakie wyrządza mi jego najlepszy kumpel Potter. Tęskniłam również do Severusa. Mimo, że często się kłócimy, bardzo szanuję go i jest mi go naprawdę szkoda. Ma bardzo złą sytuację w domu, a na dodatek Potter i Black się na niego uwzięli. Severus był pierwszym czarodziejem, którego poznałam. To on wtajemniczył mnie w świat Hogwartu i czarodziei. Kolejną barierą w naszej przyjaźni jest to, że należy do Slytherinu, a ja do Gryffindoru. Jego koledzy są dla mnie naprawdę chamscy i mnie nienawidzą, bo pochodzę z rodziny mugoli. Mieszkał kiedyś niedaleko mnie, ale po tym, jak tata dostał pracę w Parlamencie, musieliśmy się przeprowadzić do Londynu. W sumie, nasza znajomość wygląda bardzo dziwnie i przypomina niemal zakazaną. I tak tęskniąc za moim światem siedziałam jeszcze parę chwil. Zrzuciłam Pusię z kolan i poszłam do łazienki. Wzięłam odprężającą kąpiel, ubrałam się w pidżamę i położyłam do łóżka. Nawet nie wiem kiedy pogrążył mnie sen.

 – Liluś kochanie, wstawaj! – poczułam czyjeś usta na moim policzku.

 – Spadaj Potter! – walnęłam go w twarz.

 – Auuu! Odbiło Ci Lily?! – coś było nie tak. To nie był głos Pottera. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą mojego tatę. Wstałam tak szybko, jakby mnie piorun poraził.

 – Przepraszam tatuś! – pisnęłam ze strachem, a mój ojciec się roześmiał.

 – Nic się nie stało, ale kimkolwiek jest ten Potter, współczuję mu. – zachichotał. – Chodź na śniadanie. – tata wyszedł z pokoju, a ja pognałam do łazienki ogarnąć się. Zeszłam na dół w szlafroku.

 – Cześć mamuś, cześć Petunia. – powiedziałam i usiadłam do stołu. Ze strony siostry nie doczekałam jakiegokolwiek odzewu. Kiedyś, zanim dostałam pierwszy list z Hogwartu, byłyśmy papużkami nierozłączkami. Teraz nie wiadomo czemu Petunia traktowała mnie jak powietrze. Czasem miałam wrażenie, że się mnie boi. Trudno. Nie będę ubolewać nad rozlanym mlekiem.

 – Cześć kochanie. – mama pocałowała mnie w czoło i podała mi jajecznicę. – Słyszałam, że masz niezły prawy sierpowy. – zaśmiała się, a tata jej zawtórował. Zarumieniłam się lekko.

 – Trzeba sobie radzić z własnym tatą. – wyszczerzyłam zęby. Dalsze śniadanie spędziliśmy słuchając pytań mamy czy wzięłam różdżkę, wszystkie książki, bla bla bla. Gdy skończyłam poszłam do góry. Doprowadziłam włosy do względnego ładu, podkręciłam trochę rzęsy maskarą mugolską i ubrałam się w zieloną bluzeczkę z falbankami, czarny sweterek, zwykłe dżinsy i balerinki. Na koniec wsadziłam różdżkę pod sweter i wpakowałam Pusię do koszyka. Wzięłam koszyk ze zwierzęciem i zeszłam na dół oznajmiając, że jestem gotowa. Podczas, gdy tata poszedł na górę po mój kufer, ja z mamą weszłyśmy do auta. Petunia została w domu, bo jak stwierdziła „Nie będzie się pokazywać NORMALNYM ludziom z NIENORMALNĄ istotą”. Do dworca King Cross mieliśmy niecałe 15 minut jazdy. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się na peron 9. Była godzina 10.30. Stanęłam i odwróciłam się do rodziców.

 – Mamo nie rób tego! – powiedziałam, ale było za późno, bo moja mama zaczęła płakać. – Przecież nie jadę tam na wieczność. – uśmiechnęłam się. Mama odwzajemniła uśmiech przez łzy. Zawsze płakała. Gdziekolwiek nie wyjeżdżałam, choćby na tydzień, ona zawsze płakała. Eh te mamy.

 – Bądź niegrzeczna Rudzielcu. – tata poczochrał mi włosy, przytulił i pocałował w policzek. – I do zobaczenia w święta. – uśmiechnęłam się najładniejszym uśmiechem jakim potrafiłam. Mama nic nie powiedziała, tylko obdarzyła mnie mokrymi pocałunkami i wyszeptała, że mnie kocha i już tęskni.

 – Ja też mamo. – dałam jej buziaka w policzek, pomachałam im i ruszyłam na barierkę. Po chwili już byłam na Peronie numer 9 i ¾, gdzie roiło się od rodziców żegnających swoje dzieci. Na torach już stał Express Londyn-Hogwart. Poczułam, że w końcu jestem w swoim świecie. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam iść w kierunku wejścia do pociągu.

 – Cześć Lily! – odwróciłam się i zobaczyłam Remusa, który machał do mnie. Odmachałam mu i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Nagle coś, albo raczej ktoś zaczął mnie dusić. jedyne co dostrzegłam, to burzę czarnych loków.

 – Lily! Całe dwa miesiące!

 – Kate ja też się cieszę, ale dwa miesiące to chyba lepiej niż cała wieczność, co? – moja przyjaciółka puściła mnie i popatrzała na mnie zdziwionym wzrokiem nie wiedząc zapewne o co mi chodzi. – Właśnie o to mi chodziło. Jakbyś mnie nie puściła, to bym była właśnie uduszona. – wyszczerzyłam zęby, a ona roześmiała się. Kate była wysoką, szczupła dziewczyną z zadbaną czarną burzą loków. Miała piękne, niebieskie, rozmarzone oczy, mały nosek i wydatne malinowe usta, co wszystko w efekcie dawało rewelacyjny rezultat. Była jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole, co oczywiście skutkowało w różnorodnych podbojach miłosnych. Już w 2 klasie miała chłopaka. Wyglądała na starszą niż jest i miała niesamowite powodzenie u facetów. Była bardzo wesołą i energiczną dziewczyną, a zarazem niezmiernie sympatyczną. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu i przyjaźnimy się od początku pierwszej klasy, gdy usiadłam obok niej przy stole po Ceremonii Przydziału.

 – To co? Szukamy wolnego przedziału? – spytała – Mamy sobie tyle do opowiedzenia! – pociągnęła mnie za rękę i weszłyśmy do pociągu, a jako, że było jeszcze wcześnie od razu trafiłyśmy na pusty. Zostawiłyśmy kufry i poszłyśmy jeszcze na peron pożegnać się z jej rodzicami. Gdy ona zamieniała ostatnie słowa z matką, ja stałam i przyglądałam się całemu peronowi. Ktoś mnie uszczypnął z tyłu.
-Cześć Evans! – odwróciłam się i zobaczyłam najprzystojniejszego chłopaka (według większości dziewczyn) w szkole. Był wysoki i miał czarne, półdługie włosy z gracją opadające na czoło, wesołe, czarne oczy i czarujący uśmiech, na widok którego każda dziewczyna padała na ziemię. Właśnie w ten sposób uśmiechnął się do mnie i mrugnął, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.

 – Cześć Black. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Syriusz Black. Intruz, zawsze i wszędzie towarzyszący Potterowi. Jego najlepszy przyjaciel. Dwaj najwięksi chuligani chyba od początku istnienia Hogwartu. – Gdzie masz Pottera? – spytałam obojętnie

 – A co? Tęsknisz już za nim? – zaśmiał się Łapa

 – Jak cholera. – odpowiedziałam, a on wszedł do pociągu. Chwilę później zlokalizowałam wyżej wymienionego osobnika. Stał i rozmawiał z niewątpliwie jego rodzicami. Jego ojciec wyglądał jak lustrzane odbicie Jamesa. Był wysoki, chudy, miał czarne, poczochrane włosy i okulary na nosie. Identycznie drapał się po głowie z trochę słodkim, a trochę głupkowatym wyrazem twarzy. Potter był już prawie tak wysoki jak jego tata*. Jego matka była również dość wysoką szatynką i bardzo zadbaną kobietą. Uśmiechała się serdecznie do syna, a na koniec ucałowała go. Potter junior już odszedł od rodziców, a ja nadal wpatrywałam się w niego. Rogacz stanął i rozglądał się szukając kogoś wzrokiem. Wyglądał trochę inaczej niż dwa miesiące temu. Rysy jego twarzy zmieniły się na bardziej męskie, trochę urósł no i muszę przyznać, że wyprzystojniał. James Potter był jednym z najbardziej rozchwytywanych facetów u nas w szkole, zaraz po Blacku i paru innych szkolnych obiektów westchnień, takich jak Craig Davies, czy Alex Clay. Trochę nieświadoma co robię, stałam z rękami założonymi na piersiach i wpatrywałam się w niego. Dostrzegłam w nim coś przyciągającego, sama bliżej nie potrafiłam określić co. Coś w jego ruchach mnie zaabsorbowało. Mimo, że był szukającym i miał sokoli wzrok, jeszcze nie znalazł tego, kogo szukał. Łapa w pociągu, Remus też, Petera też widziałam na korytarzu, więc ich raczej nie znajdzie. Istniała opcja, że szuka mnie. Mimowolnie schowałam się wśród bardzo licznej rodziny żegnającej się z kilkoma dziećmi. Kate nadal rozmawiała z rodzicami, więc miałam trochę czasu na poobserwowanie go. Gdy w pewnym momencie przeszedł obok mnie i chciał wejść do pociągu, zawołałam:

 – Cześć Potter! – ledwie się odwrócił, jego usta rozciągnęły się w szerokim i szczerym uśmiechu. Nie wiedzieć czemu, odwzajemniłam uśmiech, trochę szerszy niż zamierzałam.

 – Zaskoczyłaś mnie Evans. – powiedział spokojnie, ale nadal miał ten czarujący uśmiech na twarzy. – To chyba najmilsze, co mnie spotkało z Twojej strony. – zaśmiałam się.

 – Nie przesadzajmy. Nie jestem aż taka okrutna. – pokazałam mu język.

 – Wyglądasz jeszcze ładniej niż zawsze. – stwierdził wbijając swoje orzechowe oczy w całą moją postać. Zarumieniłam się i odpowiedziałam:

 – Dzięki, ale daruj sobie Potter. – zrobiłam trochę obojętną, a trochę uśmiechniętą minę i odwróciłam się zmierzając w kierunku Kate, która właśnie odchodziła od rodziców.

 – Sory, że tyle mi to zajęło. Ale musiałam wysłuchać kazania mamy.

 – Haha, doskonale rozumiem. – zaśmiałam się. – Moja zawsze płacze jak bóbr. – dodałam. Weszłyśmy do naszego przedziału i rozsiadłyśmy się wygodnie. Ja wypuściłam Pusię, która rozłożyła się leniwie obok mnie i smacznie sobie spała. Połowa podróży minęła spokojnie na naszych rozmowach. Kate opowiadała mi swoje wakacje w Egipcie, a raczej swoje podboje. Z tego, co opowiadała, całowała się z czterema rodowitymi Egipcjanami czarodziejami, dwoma mugolami turystami z Francji, jednego mugola Egipcjanina, około siedmiu czarodziei z Wysp oraz była przez krótki okres czasu z Alexem Cayem, który spędzał wakacje w tym samym hotelu co ona.

 – Kobieto, radzę Ci, zwolnij trochę! Ustatkuj się z tymi uczuciami! – zaśmiałam się, ale mówiłam na serio. Liczba tych facetów mnie trochę przerażała.

 – Dobrze wiesz Lily, że gdybym miała faceta, to bym tak nie robiła. A to są wakacje! trzeba korzystać, jak się jest wolnym. Naprawdę chciałabym się zakochać, ale nie moja wina, że nie trafiłam jeszcze na tego jedynego.

 – Pomijasz fakt, że po wykorzystaniu kolesia masz go szeroko i głęboko gdzieś i nawet nie raczysz sprawdzić, czy to jest ten jedyny. – roześmiałam się, a Kate się trochę zdezorientowała. – Pamiętasz, jak kiedyś po wygranej Gryfonów ze Ślizgonami, na imprezie z tej okazji, spędziłaś cały wieczór z naszym pałkarzem Luisem i przez kolejny miesiąc chodził za Tobą, bo myślał, że to coś poważnego? – znów się roześmiałam.

 – Nie moja wina, że był naiwny. – wzruszyła ramionami. – No nie patrz tak na mnie Lily! No dobra, przyznaję Ci rację, łamię facetom serca. Czasami. – dodała, a mi się znów zachciało z niej śmiać. Wiem, że Kate źle postępuje z niektórymi chłopakami, ale taka jej natura, ja jej nie zmienię, a poza tym to jest jej sprawa nie moja.

 – Ale wiesz co? Znalazłam sobie nowy cel. – oznajmiła mi, a ja już zaczęłam się bać, co też ona mogła wymyślić.

 – Aż się boję zapytać kim on jest. – mruknęłam i w tym momencie drzwi do przedziału otworzyły się i do przedziału wszedł nie kto inny, jak Potter ze swoim odwiecznym kompanem Blackiem.

 – Cześć dziewczyny! Możemy się na chwilę przysiąść? – spytał szarmanckim głosem Rogacz i nie czekając na odpowiedź usiadł naprzeciwko mnie, a Black obok. Przewróciłam oczami do góry, a Kate porozumiewawczo i niezauważalnie kiwnęła głową w stronę Blacka.

 – Nie! – krzyknęłam i otworzyłam oczy trochę ze zdumienia, a trochę ze strachu.

 – Spokojnie Evans, możemy sobie iść, jak chcesz, tylko nie krzycz. – powiedział potulnym głosem Potter.

 – Siedźcie sobie Potter, to nie było do was. – odpowiedziałam, a Kate się zaśmiała. Myślałam, że ją zabiję.

 – Jak tam wakacje Kate? – spytał Potter. – Wydawało mi się, że Cię widzieliśmy z Łapą w Egipcie. – wyszczerzył zęby.

 – Tak? Gdzie? Kiedy? – spytała z lekką nutą obawy w głosie.

 – Taaak. Tylko raz w Piramidzie jak zwiedzałaś grobowiec z rodzicami. Nasza wycieczka akurat też tam była. – Kate odetchnęła z ulgą.

 – Szkoda, że nie zagadaliście.

 – Byliście razem na wakacje? – spytałam z ciekawości.

 – Tak. – odpowiedział Black.

 – Jakim cudem?

 – Rodzice Rogasia mnie przygarnęli, bo stwierdzili, że mu będzie smutno beze mnie. – uśmiechnął się do Jamesa, który odwzajemnił uśmiech. Chwilę pogadaliśmy o wakacjach i wkrótce zaczęło się ściemniać, więc chłopaki poszli sobie, bo trzeba było się przebrać. Ja jeszcze musiałam wyjść za potrzebą załatwienia się. Gdy wychodziłam z WC, ktoś wepchnął mnie tam z powrotem.

 – Potter, co Ty…

 – Nie bój się. Chciałem pogadać. – uśmiechnął się.

 – A nie możemy normalnie pogadać?

 – Wiesz, chyba nigdy w życiu nasza rozmowa nie była normalna. – zaśmiał się, w duchu przyznałam mu rację.

 – Chodzi mi o normalne miejsce, a nie kabina WC. – powiedziałam z przekąsem.

 – Nie marudź.

 – No dobra, ale szybko. Słucham, o czym chciałeś tak pilnie ze mną porozmawiać? – spytałam i popatrzyłam mu w oczy. Coś w okolicy mojego żołądka poruszyło się, gdy wbił swoje piękne (bo naprawdę były piękne! to akurat zawsze mówiłam!) orzechowe oczy w moje. Odwróciłam wzrok.

 – Chciałem spytać, co Ci się stało, że po pierwsze do mnie zagadałaś, po drugie nie wyrzuciłaś mnie z przedziału, po trzecie, że normalnie ze mną rozmawiałaś i po czwarte, że ani razu nie byłaś dla mnie niemiła?

 – Po drugie nie wyrzuciłam Cię z przedziału, bo i tak byś nie wyszedł. Po pierwsze odezwałam się pierwsza, bo na razie mi nic nie zrobiłeś, po trzecie normalnie z Tobą rozmawiałam, bo Ty zachowywałeś się normalnie i po czwarte nie byłam dla Ciebie niemiła, bo ani razu nie rzuciłeś głupim tekstem typu „Evans, umówisz się ze mną?” oraz ani razu nie zachowałeś się jak skończony idiota. – uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z tego ciasnego pomieszczenia. Usłyszałam tylko jak wychodzi i woła:

 – Evans?! A umówisz się ze mną?! – nie zareagowałam, tylko zaśmiałam się w duchu. Tak, wszystko wraca do normy. W końcu jestem w swoim świecie, w swoim kochanym, najcudowniejszym świecie. Byłam tak szczęśliwa, że nawet Potter mi (jeszcze) nie przeszkadzał.

***

*jak widzicie zmieniłam trochę wzrost Pottera, pisząc o nim jako o wysokim. W książce Rowling wyraźnie jest zaznaczone, że James był tego samego wzrostu w 5 klasie, co Harry, czyli był niskim chłopcem, a dopiero jako starszy już mężczyzna był wysoki. Ja zmieniłam jego wzrost według swoich małych upodobań .

Komentarze

  1. Witaj. Po pierwsze, bardzo dziękuję Ci za miły komentarz i za to, że w ogóle zwróciłaś uwagę na moje, powiedzmy sobie szczerze- całkowicie przeciętne i nie wyróżniające się z tłumu, opowiadanie. Po drugie, cieszę się, że podałaś mi adres swojego bloga. Rozdział był bardzo długi, jednak ja cierpliwie dobrnęłam do końca. Póki co, była to notka wprowadzająca, opisująca Lily, kawałek jej charakteru, rodzinę i przyjaciół. Wyłapałam kilka błędów, jednak całokształt wygląda dobrze. Ciekawe jak dalej potoczy się Twoja historia. Widzę, że Lily zaczyna zwracać uwagę na wdzięki Jamesa. Zapowiada się naprawdę interesujący rok ;)Pozdrawiam!http://zycielily.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Na początku chciałam powiedzieć, że zaintrygowały mnie zdania napisane pochyłym drukiem, więc wzięłam się za dalsze xD Całość wygląda dobrze, nie jest rozlazłe i bez sensu, jak to bywają niektóre takie długie rodziały. Myślę, że dalsze będą jeszcze ciekawsze ;DSerdecznie pozdrawiam! ;*www.lily-e.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest druga w nocy, czasu Polskiego. Siedzę z lodem na karku, trzęsąc się od wysokiej gorączki, która mnie nawiedziła. Ledwo widzę, literki rozmazują mi się a jednak zdecydowałam przeczytać pierwszy rozdział. Pozwolisz jednak, że resztę, dokończę, gdy będę miała mniej, niż błahe, 39 stopni, dobra?

    OdpowiedzUsuń
  4. hej :D hmm, od czego by tu zacząć... no to może od Twojego nicku. Leksi, jeeejku :d z pare miesięcy temu miałam bzika na punkcie takiego serialu Greys Anatomy, gdzie jedna z moich ulubionych bohaterek tak właśnie miała na imię :Dno okej, to dalej. sądzę, że piszesz niesamowicie wciągająco. widziałam Twoje komentarze na kilku blogach i postanowiłam też zacząć Cię czytać, dlatego też zaczynam od pierwszej notki, no bo jak inaczej. jeżeli chodzi o treść to jestem zachwycona! wciąga, jak nie wiem co. masz super styl. co mi się najbardziej podobało.. hmm. chyba właśnie to, że Ruda traktuje Rogacza po przyjacielsku, to takie niesamowite ;) aa i prawy sierpowy mnie rozwalił :D no nic, to ja idę czytać dzielnie dalej!~marzenia-lily-evans

    OdpowiedzUsuń
  5. ~juliana potter12 sierpnia 2011 12:10

    Dobra twój blog jest naprawdę fantastyczny ;DPisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ilikelovesongs3 września 2011 00:07

    świetnie piszesz. jestem dopiero na pierwszym rozdziale, ale coś mi mówi, że zaraz przeczytam ich z dziesięć. pozdrawiam, pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. SPRÓBUJMY REAKTYWOWAĆ FORUM LEKSI!!! evanslilyzycie.fora.pl --> WCHODŹCIE , REJESTRUJCIE SIĘ, PISZCIE!!!!!!! ( przepraszam za CapsLock :) )

    OdpowiedzUsuń
  8. To najlepszy blog ! :) Kocham twoje opwiadnia

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam po raz dziesiąty! Czytałam to ostatni raz w 1 gimnazjum, teraz jestem w 2 liceum i znowu się za to wzięłam! kocham to opowiadanie, daje mi dużo inspiracji i dobrej energii

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam po raz dziesiąty! Czytałam to ostatni raz w 1 gimnazjum, teraz jestem w 2 liceum i znowu się za to wzięłam! kocham to opowiadanie, daje mi dużo inspiracji i dobrej energii

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest 2024 a ja jako 30latka zaczynam ponownie czytać Twojego bloga ❤️ pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej,
Zapraszam do skomentowania rozdziału. Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie - mam nadzieję, że pomożesz mi być lepszą w pisaniu :). Chciałabym jedynie prosić o kulturę wypowiedzi.
Z góry dziękuję za trud włożony w przeczytanie rozdziału i napisanie swojej opinii! :)